Rozdział 22

   Gdy tylko pojawiłam się w korytarzu między salonem, a kuchnią wiedziałam co się święci. Jak tylko Laura mnie zobaczyła pisnęła głośno. Poderwała się z kanapy i podbiegła do mnie.
- Ale jesteś uroczym maluszkiem! - powiedziała, a ja poczułam jak policzki zaczynają mnie piec. Dziewczyna nie była w littlespace jak ja. Spojrzałam na wujka, który patrzył na mnie jak zaczarowany. Zawstydzona obróciłam się na pięcie i koślawo pobiegłam do tatusia od razu się za nim chowając. Właśnie wkładał moje pierożki do garnka z wrzącą wodą. Przytuliłam się do jego boku obserwując uważnie wejście do kuchni przez, które momentalnie wparowała Laura. Pisnęłam cichutko, udając, że jestem przestraszona.
- Laura nie strasz Lili - do kuchni wszedł wujek ciepło uśmiechając się do mnie. - chodź szkrabie - wyciągnął ręce do swojej córeczki, a gdy tylko ta do niego podeszła zaczął swój wywód. - Kochanie wiesz przecież, widzisz, że Lili jest teraz malutka.  Zapytałaś się jej ile ma latek? Tak ładnie opiekowałaś się Ignasiem parę dni temu jak był malutki.
- No wieeem, ale ona jest malutka bardzo rzadko! A teraz wygląda tak uroczo! - powiedziała wskazując na mnie palcem na co dostała lekkiego klapsa w udo.
- Nie wolno pokazywać palcem. Widzę, że jest słodka kochanie ale trzeba powoli. Rozumiesz? Ty też się wstydzisz jak jesteś mała. - powiedział i pocałował jej dłoń.
- Tak tatusiu - powiedziała i odwróciła się do mnie z delikatnym uśmiechem. Od razu ukryłam buzie w swoim opiekunie.
Po chwili podszedł do mnie wujek. Zorientowałam się dopiero gdy się odezwał.
- Hej ślicznotko. Kto cię tak ładnie wystroił? - zapytał. Wskazałam paluszkiem na siebie. - Taak? Sama się ubrałaś? Napewno nikt ci nie pomógł? - uniósł brwi. Spojrzałam na tatusia, też miał uniesione. Niechętnie wskazałam paluszkiem też na tatusia za co pogłaskał mnie po głowie.
- Mój aniołek - powiedział tylko i cmoknął mnie w czubek głowy.
- A powiesz wujkowi ile masz latek? - padło pytanie na co popatrzyłam na swoją dłoń. I zaczęłam liczyć. W sumie nie wiedziałam na co się zdecydować, wybrałam najbardziej neutralny dla mnie wiek trzech lat. Pokazałam Gabrielowi dłoń z wyciągniętymi paluszkami z uśmiechem.
- Ojej, no ładnie jaka duża dziewczynka! - skomentował na co ja zmarszczyłam brewki.
- Jestem mała. - odpowiedziałam stanowczo i spojrzałam na tatusua prosząc o wsparcie.
- Tak, jesteś moją małą kluseczką, która zaraz będzie wsuwać swoje pierożki - zaśmiał się i pogłaskał mnie po głowie. Na słowo pierożki poczułam nagły głód.
- Tatusiu? A mogę soczek? - zapytałam wciąż go tuląc.
- Nie wiem, zapytaj wujka kochanie - odpowiedział na to na co ja mruknęłam niezadowolona i tylko wtuliłam w niego buzie kurczowo go ściskając.
Usłyszałam za sobą cichy śmiech.
- Przecież mo... - Gabriel zaczął mówić ale Filip najwyraźniej mu przerwał.
- Niech sama poprosi, to że jest mała nie znaczy, że może się zachowywać jak rozpuszczone dziecko - powiedział, a ja spojrzałam na niego spod byka. - No co? Przecież jesteś grzeczną dziewczynka. No już, dasz radę sama. - powiedział i wrócił do pilnowania pierogów. Sapnęłam niezadowolona. Odkleiłam się niechętnie od tatusia i podeszłam do drugiego mężczyzny. Spojrzałam niepewnie Gabrielowi w oczy i wyciągnęłam rączki. Niestety błędnie zrozumiał mój gest i od razu wziął mnie na ręce, na co pisnęłam mocno się w niego wtulając.
- Nie o to ci chodziło maluchu? - zapytał odsuwając mnie od siebie delikatnie. Pokreciłam głową ale się do niego przytuliłam.
- Mogę soćku? - zasepleniłam mu, na ucho i schowałam twarz w dłoniach.
- Jasne malutka, jaki byś chciała? Pomarańczowy? - zapytał podchodząc do lodówki.
- Ta! - powiedziałam energicznie, wskazując palcem na butelkę z Tymbarkiem.
Mój tatuś chwycił sok i od razu sięgnął do szafki z której wyjął szklankę. Od razu do oczu naszły mi łzy. Wtuliłam się w wujka.
- Nie ce tego. - wyjęczałam niezadowolona.
- Jak to? Przecież chciałaś soczku - powiedział bujając mnie delikatnie. Jęknęłam na to tylko.
- Ja wiem o co chodzi - usłyszałam głos Laury, otwieraną szafkę i po chwili szturchanie w udo. Podniosłam głowę i zobaczyłam dziewczynę stojącą z wyciągniętą dziecięcą butelką w moja stronę. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rączke po butelkę. To nie była ta moja, ale też mi się podobała.
- Dzięti - powiedziałam zabierając od niej butelkę i zaczęłam ją dokładnie oglądać.
- W tym chcesz soczek słodka? - tatuś wziął odemnie butelkę i pogłaskał mnie po kolanie. Ja tylko kiwnęłam głową. Gabriel odstawił mnie na ziemię i podszedł do Laury. Pocałował ją w czoło mówiąc jaka jest mądra i grzeczna. Poszłam usiąść przy stole i już po chwili w moich raczkach znajdowała się butelka z soczkiem, który powoli sączyłam, czekając na jedzenie.
Nim się obejrzałam przedemna stał talerzyk z pierożkami. Każdy był przekrojony na pół. Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na tatusia.
- O jej, jaka zadowolona - zachwycił się lekko wyolbrzymiając emocję. Od razu poczułam jak policzki mi czerwienieją i spuściłam głowę, wzrok wbijając w butelkę z sokiem. - A kto to się wstydzi? Jesteś taka urocza - pstryknął mnie w nosek. - a dasz buzi? - zapytał nastawiając policzek.
- Nie. - powiedziałam twardo, obrażona.
- Jak to nie? No daj buzi - namawiał dalej, a ja tylko stanowczo kręciłam głową. - No daj, wiem, że chcesz śliczna - wystawiłam do niego język i szybko cmoknęłam w policzek.
- Tatuś nakarmi? - spojrzałam na niego błagająco. Widziałam tylko jak przychodzi go lekki dreszcz, spojrzał mi prosto w oczy i pocałował mnie w czoło.
- Tatuś nakarmi. - powiedział i usiadł na krześle obok. Wciągnął mnie na swoje kolana i wspólnie zjedliśmy pierożki. Nie mogło się obyć bez wciskania ich tatusiowi. Przecież on też napewno jest głodny! W międzyczasie Gabriel zrobił dla siebie i Laury coś innego do jedzenia. Nie zauważyłam co, byłam zbyt skupiona na mężczyźnie, za którym tyle lat tęskniłam...

>.<
Nie wiem kiedy next <3
Nie mam rozdziałów na zapas :c

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top