Rozdział 10
Przyglądałam się mężczyźnie, który z takim samym zdziwieniem przyglądał się mi.
- Lili? Myślałem, że wyjechałaś do Szwecji - usłyszałam dźwięczny głos Gabriela. Który podszedł do mnie i usiadł na krześle obok.
- Bo wyjechałam - powiedziałam krótko i bardzo słabo się do niego usmiechnelam. Bo on też to zrobił.
- Zdziwiłem się jak zobaczyłem twoją kartę. Myślałem, że to ktoś inny. Bardzo ci współczuję... - powiedział i położył dłoń na mojej na co się wzrygłam i delikatnie ją zabrałam kładąc na swoim brzuchu.
- J-ja... Wolałabym żebyś mnie nie dotykał... Proszę... - powiedziałam cicho, a do oczu naszły mi łzy.
- Tak jasne rozumiem... Tyle, że przyszedłem do ciebie na badanie kontrolne. Nie mam zamiaru ci nic zrobić oprócz badania. - powiedział od razu na co cała się spięłam. Do tej pory opiekowały się mną tylko panie, przez co czułam się bardziej komfortowo. Nie miałam jednak wyjścia. Gabriela i tak bałam się mniej niż reszty. Powoli odkryłam brzuch na jego prośbę, a on dokładnie zaczął go oglądać naciskając co jakiś czas w różne miejsca.
- Co u Laury? - zapytałam w końcu.
- Wiesz co? Dobrze. Rozmawialiśmy dużo o naszej relacji. Wyznała mi, że byłem dla niej zbyt ostry i nasz związek zaczął ją strasznie męczyć. Od dwóch lat jesteśmy razem na innych warunkach ale ona to jest mały łobuz. - uśmiechnął się szeroko.
- Cieszy mnie, że jesteście szczęśliwi. - uśmiechnęłam się do niego prawie zapominając o tym, że obmacuje mi brzuch.
- A ty z Filipem? Wasz związek przetrwał próbę czasu? - zapytał na co się okropnie zdziwiłam.
- Co? Filip zerwał ze mną kontakt cztery lata temu w dzień mojego wylotu. - zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi starszemu.
- Jak to? Mi mówił, że codziennie piszecie i rozmawiacie. Jak Laura chciała się spotkać to powiedział, że nie chcesz do nas przyjechać bo nie lubisz się z Laurą, a mnie się boisz. - wytłumaczył. - A od roku się nie odzywa i szybko nas spławia.
- Co za skończony kretyn... Zerwał ze mną kontakt cztery lata temu. Ja chodziłam do niego do restauracji od dwóch miesięcy codziennie ale mnie nie poznał. Wczoraj poszłam do niego do domu, niestety zostałam spławiona przez jego dziewczynę. No i skończyłam w takim stanie... - powiedziałam skracając to w najkrótszy sposób jaki umiałam.
- Jest debilem - podsumował zakrywając mi brzuch koszulką szpitalną.
- Jest. - dodałam krótko, a kiedy Gabriel podał mi rękę chwyciłam za nią delikatnie i zgodnie z jego poleceniem bardzo powoli usiadłam.
- Muszę obejrzeć twoje plecy. - jak powiedział tak zrobił.
- Mimo wszystko bardzo za nim tęsknię... Jednak po ostatnim mam ochotę spowrotem wyjechać do Szwecji... - powiedziałam cicho, kiedy delikatnie badał moje plecy.
- Nie dziwię ci się wcale. Jednak jeśli wróciłaś tutaj w konkretnym celu nie warto wyjeżdżać z powrotem. Tam mogłoby cię spotkać to samo - powiedział na co cicho przyznałam mu rację.
- Chciałabym się przytulić. - powiedziałam cicho, a do moich oczu naszły łzy. - J-ja czuje się bezradna. Chciałabym być znowu maluszkiem i żyć prawie beztrosko. Chodzić w pampersach i się przytulać z tatusiem... - powiedziałam wycierając oczy bardzo intensywnie - albo mamusią... - dodałam po chwili namysłu.
- Wiem maluchu. A ty masz tu w ogóle jakieś zajęcie? - moje serce zmiękło gdy usłyszałam to jak mnie nazwał. W jego ustach nie brzmiało to tak... Fajnie. Ale mimo wszystko dawno nikt mnie tak nie nazwał.
- Nie, niestety nie. Ukradli mi telefon i portfel, więc nie miałam nic ze sobą - wzruszyłam ramionami co wywołało delikatny ból. Który szybko zignorowałam.
- Okej, narazie chyba nie masz żadnych większych obrażeń. Za jakąś godzinę dostaniesz leki na uspokojenie i przeciwbólowe bo pierwsza partię dostałaś jakiś czas temu. Chyba rano. Dziś przyjdą do ciebie jeszcze policjanci na przesłuchanie.
Leki które dostaniesz będą mocniejsze niż te z rana. A skutkiem ubocznym jest senność więc prawdopodobnie przespisz paręnaście godzin. Jednak dla twojego organizmu sen i odpoczynek to teraz priorytet. Wyniki prześwietleń będą jutro i wtedy będziemy wiedzieć więcej o twoim stanie.
Jutro przyniosę ci jakąś komórkę i kupię jakąś kartę na szybko na stacji żebyś miała co robić. Jeśli chcesz gdzieś zadzwonić dam ci teraz moją. A wiem, że chcesz. - wytłumaczył mi wszystko na co podziękowałam.
Zadzwoniłam do Felixa opowiadając mu o wszystkim co się stało. Chciał przyjechać ale szybko mu zakazałam. Nie chciałam żeby wydawali więcej pieniędzy na mnie. Wiedziałam że i tak zrobi swoje ale cóż. Zadzwoniłam także do szefa informując o moim stanie. Przysięgam kocham go. Dostałam płatny urlop dopóki nie wydobrzeje i będę w stanie wrócić do pracy. Obiecał też, że gdy wrócę zmniejszy mi godziny pracy do pięciu i stopniowo będzie zwiększał do normalnego dnia roboczego. Taki szef to skarb. Ze świecą szukać.
Niedługo po tym przyszli to mnie policjanci. Na moje nieszczęście mężczyzna i kobieta. Na moją prośbę jednak facet został wyproszony więc zostałam tylko z panią. Cieszyłam się, że tak bardzo idę na rękę.
Gdy dostałam leki przez kroplówkę prawie automatycznie zasnęłam...
>.<
Taka sytuacja
3/3
Koniec maratonu buby. Ja się dziwię, że tyle wany mam.
Nawet miesiąc nie minął, a to już 9 rozdziałów ma.
A pierwszą część pisałam dwa lata *-*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top