Rozdział 9
- Wiesz co to jest DDlg? - zapytał w pewnej chwili, a ja wstrzymałam oddech przestając jeść.
- Troszkę o tym czytałam - powiedziałam bardzo cichutko.
- Więc? - zapytał patrząc mi się w oczy i położył butelkę miedzy nami. - I co o tym myślisz? - dopytywał. Byłam pewna, że w tej chwili musiałam wyglądać conajmniej dziwnie.
- To... Całkiem fajne - stwierdziłam kuląc się troszeczkę. Poczułam przyjemny dreszcz przechodzący przez całe moje ciało, na co odruchowo się lekko wzdrygnęłam.
- Czyli co? - zapytał kładąc mi dłoń na podbrzuszu. Zareagowałam zaskoczeniem i poczułam miłe ciepło między nogami. Cholera dlaczego w takiej chwili muszę się podniecać?!
- No chyba to lubię - wykrztusiłam w końcu ale nie patrzyłam w jego oczy. - Lubię tę troskę jaką dostają maluszki w tej relacji... Lubię to jak opiekun traktuje maluszka i w jaki sposób się do niego zwraca. Lubię to, że nie muszą ukrywać swojej dziecięcej strony i mogą być w swoim littlespace, kiedy tylko chcą. Zastanawiało mnie tylko to dlaczego bycie maluszkiem musi być takim kompletnym zniewoleniem strony uległej. To nie jest fajne. - powiedziałam w końcu.
- Zgadzam się z tobą. To nie jest fajne. Ktoś kto zniewala stronę uległą nie pozwalając jej na własne wybory i zakazuje słowa "nie" w takim związku jest zwykłym świrem. Będąc w takiej relacji wciąż mamy prawa do własnego wyboru, do złego humoru czy też zrezygnowania z takiego związku w każdej chwili. Nikt nie ma prawa do niczego zmuszać maluszka. No chyba, że ten nie słucha się tatusia do tego stopnia, że nie chce posprzątać pokoju czy pomóc przy obiedzie. To są elementy "wychowania" córeczki, czy też chłopca. - kiedy Filip skończył monolog osłupiałam. Nie wiedziałam, że miałabym w takiej relacji jakikolwiek głos. Przecież to tatuś by o mnie decydował.
- Nie lubię też kar. Są okropne - stwierdziłam - Nie rozumiem dawania pięćdziesiąt klapsów batem za zbicie szklanki. Przecież to normalna sprawa.
- Bo to nie jest kara adekwatna do przewinienia. Za nieumyślne zbicie szklanki nie powinno być żadnej kary. Nie wiem gdzie to przeczytałaś, ale ktoś kto to napisał kompletnie nic nie wie o tym świecie. - powiedział głaszcząc mnie po brzuchu.
- Serio? - zmarszczyłam brwi i spojrzałam Filipowi w oczy.
- Tak szkrabie. To jest jak dać szlaban na pół roku pierwszoklasiście za pomylenie "rz" z "ż". - powiedział. - Kary daje się na przykład za bezsensowne awantury czy przekleństwa. Za pobicie się z kimś, a to też nie we wszystkich przypadkach. Każdą sytuację trzeba dobrze przeanalizować, żeby dobrać odpowiednią karę.
- Co nie zmienia faktu, że kary są okropne. - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- Nie są przyjemne to fakt, ale są potrzebne. Dlaczego uważasz, że są okropne? - zapytał nie przestając głaskać mnie po brzuchu.
- Bo to z reguły bicie. - spojrzałam na bok.
- Karą może być zakaz na słodycze albo stanie w kącie, nie koniecznie musi to być klaps - stwierdził obracając mnie do siebie
- Może i masz rację - mruknęłam przytulając się do niego. Ziewnęłam i spojrzałam na Filipa. Momentalnie ogarnęło mnie zmęczenie. Ta rozmowa dziwnie mnie uspokoiła. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie więc to odwzajemniłam.
- Śpij szkrabie. Chcesz dokończyć swoje mleczko? - zapytał i czule cmoknął mnie w policzek. Nie odpowiedziałam tylko pokręciłam głową, przynajmniej zdawało mi się, że to zrobiłam. Moje oczy były zamknięte od dłuższej chwili. Przytuliłam się do Filipa i po chwili zasnęłam.
>.<
Obudziłam się rano. Byłam sama w łóżku co oznaczało, że Filip musiał zostawić mnie w nocy zaraz po tym jak zasnęłam albo dopiero rano. Oczywiście udało mi się obudzić na czas, pięć minut przed budzikiem. Wstałam niechętnie i od razu poczułam bardzo dużą potrzebę siku. No tak przecież wypiłam prawie całą butelkę mleka przed snem. Postanowiłam korzystając z okazji spróbować zrobić siusiu na leżąco. Niestety moja chętka na poznanie nowej rzeczy skończyła się jako przekręcanie w łóżku przez dwadzieścia minut i próbowanie pozbycia się żółtego płynu z mojego pęcherza. Kiedy w końcu mi się to udało westchnęłam z ulgą. Poniekąd było to przyjemne. Akurat w tym momencie Filip otworzył drzwi do pokoju.
- Lili? Muszę spadać do restauracji wcześniej. Wychodzę za pół godziny dasz radę zebrać się w tyle? - spojrzałam na niego. Muszę się postarać.
- Tak, tylko... Filip? Nie przebiorę pampersa tak szybko jak ty to robisz - powiedziałam wzdychając i wyciągnęłam do niego ręce. Mężczyzna mimo pośpiechu uśmiechnął się do mnie bardzo szeroko i szczerze. Wyszedł na chwilę z pokoju po czym wrócił do mnie z pampersem i pudrem.
Ja żeby jak najbardziej pomóc Filipowi, w czasie kiedy go nie było rozpięłam rzepy od pampersa uprzednio pozbywając się piżamy i położyłam się grzecznie na łóżku. Piersi zakryłam kołdrą
- O widzisz. Jakiego mam mądrego maluszka! - powiedział widząc mnie i pstryknął mnie w nos. Po moim ciele przeszedł dreszcz i cichutko sapnęłam. Nie wiem dlaczego komplementy i słówka jak te wywoływały we mnie takie emocje ale było to niezwykle dziwne.
Po dosłownie paru minutach Filip sprawdzał zapięcie mojego pampersa na stojąco.
- Lubię jak to robisz - powiedziałam cicho. Byłam pewna, że nawet głos mi się załamał.
- A ja lubię to robić - odparł równie cicho niemal szepcząc mi do ucha. - Ubierz jakieś wygodne spodnie i coś co będzie zasłaniało ci pośladki. Wypiszemy ci zwolnienie z wf-u na tydzień z powodu miesiączki. - powiedział już normalnie, a ja tylko się uśmiechnęłam od razu podchodząc do szafki.
Filip wyszedł, a ja momentalnie wyszukałam sobie ubrania. Wybrałam jakieś getry i długi sweter do połowy ud. Uśmiechnęłam się sama do siebie czując pampersa między nogami. Co prawda obawiałam się tego że rówieśnicy ze szkoły zauważą zgrubienie pod moimi spodniami, ale miałam to w sumie gdzieś. I tak nikt mnie nie lubił.
Chciałam jak najszybciej skończyć szkołę, albo się wypisać żeby nie mieć kontaktu z tymi ludźmi. Naprawdę nie chciałam już cierpieć.
Zbiegłam na dół do Filipa zarzucając plecak na ramię i stanęłam przy nim, już stojącym przy drzwiach.
- Proszę, zrobiłem ci więcej jedzenia do szkoły, bo nie zjesz dziś śniadanka w domu. - mówiąc to podał mi pudełeczko w kształcie truskawki i osobny zwykły woreczek. Były w nim chyba jakieś owoce i warzywa pozwijane w mniejsze woreczki i butelka z jakimś smoothie. Uśmiechnęłam się do niego.
Ubrałam buty które kupiłam na zakupach, już ocieplane bo zima za pasem. Ubrałam też swoją kurtkę. Momentalnie znaleźliśmy się w aucie i Filip wiózł mnie do szkoły.
- Niedługo święta - powiedział nagle. Do szkoły jechało się jakieś piętnaście minut więc mamy czas na krótką rozmowę. - chciałabyś coś dostać? - zapytał, a mnie mocno zmuliło. Kupił mi już tyle rzeczy i myśli o prezencie na święta? Swoją drogą naprawdę zostało do nich nie dużo czasu. Może ja kupię, albo zrobię mu coś sama! Mam trochę pieniędzy. Rzucił mi czasem jakieś kieszonkowe, dziesięć złoty, ale robił to stosunkowo często - albo sam dorzucał myśląc, że nie widzę. Będę musiała otworzyć skarbonkę! Chociaż prezent na święta za w sumie jego pieniądze nie wydawał się fajną opcją. Chyba jednak postaram się zrobić coś ręcznie.
- Lili? Słyszysz mnie? - zauważyłam jak uniósł brwi spoglądając na mnie kątem oka.
- Tak.. tylko się zamyśliłam - westchnęłam i spojrzałam na niego z uśmiechem - Wydałeś na mnie już dużo pieniędzy, nie musisz dawać mi nic na święta. - Przytuliłam do siebie mój nowy różowy plecak z uszkami i pyszczkiem kotka. Spodobał mi się jak tylko go zobaczyłam i spojrzałam za okno. Padało...
- Nie przesadzaj maluchu. Jestes na moim utrzymaniu więc mam zamiar cię rozpieszczać - powiedziałam ale już na to nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że zrobi jak uważa nie zważając na moje sprzeciwy. W końcu jest tatusiem, a to przecież tatuś ma zawsze rację... No może nie zawsze ale ta zasada jest jedną z kluczowych występujących w opowiadaniach.
- Lubię deszcz - powiedziałam w pewnej chwili nie chcąc siedzieć w ciszy przez ostatnie minuty jazdy.
- a to czemu? - zapytał.
- Lubię deszcz, bo w okropne kiedy ojciec przychodził schlany do mieszkania ja siedziałam przy oknie w zamkniętym pokoju nie mając nic, nawet książek żeby się czymś zająć. Liczyłam krople na oknie i bardzo mnie uspokajał. Pozwalał oderwać mi się od wiecznych krzyków ojca z kolegami w mieszkaniu - powiedziałam. Mimo że deszcz kojarzył mi się z tymi smutnymi wieczorami, lubiłam go. Kojarzył mi się z przyjemna chwilą odprężenia, kiedy wszystko inne dookoła się wali.
- Ja mimo wszystko wolę lato, jest ciepło i słońce świeci, można się opalić - stwierdził skręcając na parking szkoły - leć młoda - powiedział, kiedy auto się zatrzymało. Wysiadłam z auta i pomachałam mu na dowodzenia i poszłam w kierunku szkoły. Już otępiała i smutną, naprawdę nie chciałam tu być. Kiedy tylko weszłam do szkoły spotkałam wredne spojrzenia Glorii, oraz podśmiechiwanie z jej i jej znajomych strony.
Westchnęłam tylko ciężko i starając się ignorować te osoby udałam się w kierunku klasy. Okazała się otwarta więc do niej weszłam i na starcie zauważyłam jedynego nauczyciela który był dla mnie miły. Usiadłam i się uśmiechnęłam widząc że się na mnie patrzy. Był poważny co w stosunku do mnie mu się nie zdarzało. Od razu pomyślałam że coś przeskrobałam. Świetnie...
- Lilianna. Po lekcji zostań tutaj. Dobrze? Musimy porozmawiać - powiedział, a ja tylko skinęłam głową.
Przez całą lekcje siedziałam jak na drutach starając się jak najlepiej uczestniczyć w lekcji. Nawet zgarnęłam piątkę! Będę miała czym pochwalić się Filipowi. Matematyka to jedyny przedmiot z którym radziłam sobie lepiej, kiedy były figury geometryczne lub inny pitagoras. Kiedy lekcja się skończyła posmutniałam. Nie dlatego, że muszę porozmawiać z nauczycielem. Byłam smutna bo skończyła się jedyna lekcja, którą lubię.
Wstałam z ławki pakując wszystko do plecaka i usiadłam w pierwszej ławce przed biurkiem nauczyciela.
- Tak? - zapytałam spoglądając na niego.
- Twój tata dzwonił. Mówił, że od ponad półtora miesiąca nie ma cię w domu. - spojrzał na mnie szczerze zmartwiony, a ja zamarłam. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Wiedziałam tylko że to pora aby wyznać to co mi się przytrafiło.
>.<
Witajcie!
W końcu udało mi się wykrzesać następny rozdział
:3
Mam nadzieję, że się podoba.
Jak myślicie jak rozstrzygnie się konfrontacja Lili z jej ojcem? ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top