rozdział 3
>tydzień później<
Oglądaliśmy razem z Filipem film. Przez fakt, że jeszcze byłam chora, nie próbowałam się do niego przytulać. Choć zaczynałam zdrowieć, nie chciałam go zarazić. Filip codziennie pomaga mi przy czopkach. Poprosiłam go o to, bo sama nie umiem tego zrobić tak, by ich nie czuć. On i tak już widział jak się wypinam, więc nie ma sensu się wstydzić. Mimo tego, wciąż miałam lekkie obawy. Czułam się już dużo lepiej, niż w ostatnich paru dniach. Mogłam już w miarę oddychać przez nos. Oczy wciąż ledwo żyły, ale przynajmniej jakoś funkcjonowałam. Dziś nawet zrobiłam naleśniki na obiad! W prawdzie zamiast cukru wsypałam sól, ale duża ilość dżemu załatwiła sprawę i je zjedliśmy. Co prawda wypiłam razem z Filipem dwa litry mleka, ale to nie ma znaczenia. Mężczyzna mnie pochwalił. Powiedział, że się starałam. Wyznał, że jest mi wdzięczny, iż pomimo choroby staram się go odciążyć. Wiele dla mnie zrobił, a ja tylko w ten sposób mogłam się mu odwdzięczyć.
Na kolację zamówiliśmy pizzę, która szybko znikła. Kiedy Filip poszedł sprzątnąć gary, ja zaczęłam rozmyślać nad faktem, że nie wiem ile on ma lat. Ale ile może mieć? Nie wygląda na więcej niż dwadzieścia pięć. Nie mogę ufać temu spostrzeżeniu, wygląd jest zdradliwy. Kiedy chłopak wrócił akurat leciały napisy końcowe filmu. Ja wciąż myślami byłam, gdzie indziej. Jednak zauważając stojącego przede mną Filipa, otrząsnęłam się i spojrzałam w jego śliczne szare oczy.
- Jest już późno, trzeba iść spać księżniczko - powiedział. Zaczął mnie nazywać "księżniczką" po tym jak kazałam mu zrobić sobie śniadanie dzisiejszego ranka. Mimo, że było to powiedziane w żartach, mężczyzna i tak poszedł i zrobił mi wypasione tosty. Nie takie zwykłe. Tosty z piankami, czekoladą i batonikami! Nigdy w życiu nie jadłam czegoś tak dobrego. I to zrobionego z tak prostych rzeczy!
Kiwnęłam głową nie chcąc się wykłócać. Starałam się być dla niego jak najmniejszym ciężarem. W końcu jestem w jego domu, w dodatku to on mnie utrzymuje. Wyciągnęłam do niego ręce, ten od razu za nie złapał i pomógł mi wstać. Przeciągnęłam się delikatnie i zabrałam misia z kanapy. Już po chwili leżałam w łóżku przytulona do pluszaka. Pokochałam go całym serduszkiem. Filip zmierzył mi temperaturę i włożył czopki zadowolony klepiąc mnie delikatnie w pośladek. Naciągnął mi bieliznę na pośladki i przykrył kołdrą. Porozumiewaliśmy się w takich sytuacjach przez mimikę twarzy. Przy wkładaniu czopków nie rozmawiamy. To trochę niezręczne, gdy on grzebie mi w odbycie. Jest dla mnie obcym facetem, ale miałam wrażenie jakbyśmy znali się od zawsze. Filip po chwili już stał przy drzwiach z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. Wyjątkowo nie miałam zamiaru mu na to pozwolić. Mimo złego samopoczucia nie miałam ochoty zasypiać o dwudziestej pierwszej...
-Filip - powiedziałam cicho. W ciągu dnia się zbytnio nie odzywam więc mój głos w tej chwili kompletnie zdominowała chrypka. Byłam zmuszona zakaszleć i się skrzywić czując lekki ból gardła. Mężczyzna odwrócił się do mnie natychmiastowo.
- Tak księżniczko? - zapytał wracając się do łóżka i uśmiechnął się lekko do mnie.
- Przeczytasz mi bajkę? - zapytałam cichutko. Mężczyzna tylko szerzej się uśmiechnął, a jego oczy zabłyszczały. - Już skarbie tylko pójdę po telefon. - Jak powiedział, tak zrobił i po chwili siedział obok mnie na łóżku z telefonem w ręku. - Na jaką bajkę masz ochotę? - zapytał czule głaszcząc mnie po kolanie i łydce.
- Król Lew - powiedziałam. To była moja ulubiona bajka. Mamy też... Pamiętam jak oglądałyśmy ją razem jak byłam mała. Pamiętam jak płakałyśmy kiedy Mufasa umierał. Do moich oczu napłynęły łzy i już po chwili jedna samotna łza spłynęła po moim policzku, ale Filip chyba uznał, że to wina choroby. Nawet tego nie skomentował. Nawet lepiej. Nie czułam się na siłach, by mu to opowiedzieć. Zwierzyć się ze wszystkiego co się stało.
- Dobrze - mruknął w odpowiedzi Już po chwili mężczyzna czytał mi bajkę. Jego głos był głęboki i uspokajający... Niedługo po rozpoczęciu bajki moje powieki zrobiły się strasznie ciężkie. Ostatnim co pamiętam to jest to, jak Sarabi myła "grzywę" Simby. Potem odpłynęłam do krainy Morfeusza.
>.<
Następnego dnia czułam się o niebo lepiej. Moje oczy nie łzawiły ani nie bolały. Miałam tylko katar, który jakoś bardzo nie przeszkadzał. Jęknęłam cicho przeciągając się na łóżku. Wciąż byłam zmęczona i bolały mnie kości ale nie odczuwałam dużego dyskomfortu. Nie przeszkodziło mi to także w tym, żeby zejść do kuchni i zrobić mi i Filipowi śniadanie. Było wcześnie. Nawet bardzo. Była szósta nad ranem, ale nic nie poradzę na to że nie czułam się już śpiąca. Uśmiechnęłam się szeroko widząc urocze kanapeczki. Oczywiście dla Filipa zrobiłam trochę więcej. Facet miał metabolizm jak mało kto. Odkąd tu jestem widzę jak co chwilę wcina jakieś batoniki, kanapki z Nutellą. Nabawiłam się przez to kompleksów i za każdym razem prosiłam o warzywa albo coś innego, byle zdrowego. Dotychczas nie czułam się gruba ale mając świadomość że mężczyzna może zeżreć tak dużo i nie przytyć ani kilograma mnie rozbrajała. Ja nie mogłam zjeść paczki czipsów bez obaw że nie przytyje! W dodatku teraz, kiedy głodziłam się przez parę miesięcy mieszkając z ojcem alkoholikiem przytyłam za ten tydzień... Boje się że dostanę efektu jojo. To jest nieuniknione, zwłaszcza że w ostatnim czasie mimowolnie schudłam piętnaście kilo w ciągu trzech miesięcy. Jadłam w sumie dwa, czasem trzy skąpe posiłki dziennie. Teraz jadłam cztery a czasem nawet pięć! Będę musiała porozmawiać o tym z Filipem... Może pomoże mi ułożyć jakąś dietę, w końcu pracuje z jedzeniem.
Niedługo po tym jak zjadłam stwierdziłam że się ubiorę i wyjdę na podwórko. Telewizor mi się znudził... Wprawdzie Filip miał X-boxa, ale nigdy nawet nie wspomniał słowem, że mogę na nim pograć. Do tego nawet nie umiałam go włączyć.
Chwilę później już chodziłam po małym ogródku za blokiem i zbierałam stokrotki. Ubrałam swoją bluzkę z długim rękawem i długie dresy. Na sobie miałam też bluzę Filipa, była gruba, a od środka mega puszysta przez co okropnie ciepła. Moją głowę zdobiła czapka którą znalazłam w przedpokoju w szafce. Kucałam przy ogromnej kępce stokrotek wyrywając ostatnie potrzebne mi kwiatuszki, kiedy nagle usłyszałam głośnie wołanie. W pierwszej chwili nie zwróciłam na nie uwagi i po prostu wstałam z zamiarem wrócenia do mieszkania. W tej samej chwili kiedy się wyprostowałam usłyszałam naprawdę głośne wołanie mojego imienia i dopiero wtedy uświadomilam sobie że wyszłam nie zostawiając Filipowi żadnej wiadomości ze wychodzę i nawet nie wzięłam telefonu... Skarciłam się i szybko zaczęłam iść w kierunku wołania. Rozglądałam się nerwowo, a po chwili zobaczyłam biegnącego do mnie mężczyznę. Kiedy mnie dopadł niemal natychmiast mnie do siebie przytulił.
- Myślałem że coś ci się stało - powiedział cicho i odsunął mnie od siebie spoglądając na moją buzię - Masz strasznie czerwone policzki. Chodź wracamy do domku - powiedział od razu łapiąc mnie za dłoń. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo on pociągnął mnie w stroje wejścia.
- Przepraszam że wyszłam - powiedziałam ze skruchą... Naprawdę było mi źle. Mężczyzna odwrócił się do mnie a ja popatrzyłam mu w oczy z małym uśmiechem. Nie chciałam by był na mnie zły. Jednak miał prawo. Martwił się o mnie jak o córkę albo o swoją dziewczynę co było na swój sposób urocze. Filip chyba nie mógł się powstrzymać, bo też lekko się uśmiechnął a mi ulżyło.
- Jestem na ciebie zły, martwiłem się. Ale na ciebie nie da się długo gniewać - powiedział uśmiechając się troszkę szerzej. - poza tym cieszę się że się ubrałaś. Jesteś mądrą dziewczynką - dodał a ja się do niego szeroko uśmiechnęłam. Wyciągnęłam do niego rączkę w której trzymałam mały bukiecik. Chłopak spojrzał na niego. Chyba się... Wzruszył?
Spojrzał na mnie takim wzrokiem jakim zrobiła coś ślicznego. O wiem! Takim jak patrzą rodzice na jakiś uroczy obrazek namalowany przez ich dziecko.
- Jesteś taka urocza - skomentował i wziął ode mnie stokrotki - Wsadzimy je do szklanki i postawimy na stole, dobrze? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. Po chwili już siedzieliśmy w salonie. Ja piłam kakao, a Filip zadowolony jadł swoje kanapki. Stokrotki jednak znalazły miejsce w salonie na parapecie, bo się uparłam, że tam będą miały więcej słoneczka.
Gdy tylko mężczyzna zjadł, wtuliłam się w jego bok jak mały kotek i wciąż patrzyłam w ekran telewizora gdzie leciał jakiś paradokument. On bawił się moimi włosami, a ja cieszyłam się chwilą...
>.<
Po jedzonym obiedzie wybłagałam Filipa żebyśmy poszli na spacer. Strasznie nudziło mnie siedzenie w domu. Fakt faktem powinnam cieszyć się że mogę spokojnie odpocząć od tego od czego uciekłam. Codzienny zapach alkoholu i papierosów wcale nie należał do przyjemnych... Szczerze mówiąc z dnia na dzień coraz bardziej zapominałam o tacie. Nawet mnie nie szukał. Albo szukał? I tak nie chce tam wrócić. Z Filipem mi dobrze, mam wrażenie że troszczy się o mnie bardziej niż ktokolwiek inny.
Tak więc od półgodziny spacerujemy w okolicy. Oczywiście za rączkę. Mężczyzna stwierdził, że jak poproszę to mnie puści. Koniec końców zostałam uwięziona przez jego dłoń bo gdziekolwiek chciałam pójść lub zejść z wybranej przez niego trasy nie było mi wolno. Filip mówił że tam nie można, pokazywał znaki że wchodzenie na trawnik jest "nunu" jak to on ujął. Nie kłóciłam się z nim. Chciałam żeby trawka ładnie rosła. I kwiatuszki!
Grzecznie szłam oglądając uroczą okolice. Wszędzie na tym osiedlu były posadzone wierzby płaczące. To chyba moje nowe ulubione drzewo! Jest śliczne! Ale nazwę ma taką smutną, mogę ją zmienić?
- Chodź aniołku, wracamy - powiedział w pewnej chwili i odwrócił mnie do siebie. Po raz kolejny uśmiechnął się do mnie pokazując ten uroczy uśmiech. Ten człowiek mnie rozwala. Akurat zauważyłam plac zabaw w oddali i chciałam tam iść! Poproszę Filipa, żebyśmy następnym razem tam poszli. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową zaczynając potulnie iść w stronę domu.
- Liluś? - odezwał się więc przystanęłam i spojrzałam na niego. - Nie zdążyliśmy porozmawiać o pewnych rzeczach - zaczął, a ja już wiedziałam do czego zmierza. - Musisz mi powiedzieć gdzie chodzisz do szkoły. Z tego co widziałem to masz w plecaku książki. Nie możemy robić ci więcej zaległości - wytłumaczył.
Spuściłam głowę. Nie chciałam iść do szkoły. Nie chciałam wiedzieć Glorii ani jej paczki na oczy. Najlepiej przepisałabym się do innej szkoły ale to wymaga kontaktu z ojcem na co nie mam zamiaru przystać.
Poczułam jak Filip łapie mój podbródek i unosi moją głowę patrząc się na mnie współczująco.
- Domyślam się że nie tylko w domu miałaś nieciekawą sytuację? - zapytał a ja tylko delikatnie skinęłam głową.
- Jak wrócimy do domku to ci wszystko powiem - powiedziałam cichutko a cały dobry humor ze mnie uleciał.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz jeszcze mówić - powiedział uśmiechając się delikatnie. Jego uśmiech to pieprzone lekarstwo!
- Masz prawo wiedzieć - uśmiechnęłam się delikatnie, nie potrafiłam się oprzeć jego uśmiechowi. Mam ochotę wziąć taśmę i mu zakleić twarz żebym mogła w końcu trochę się nie uśmiechać. Przy nim się po prostu nie da mieć złego humoru!
Już po chwili Filip robił mi kakao, a ja siedziałam pod kocykiem w salonie i oglądałam bajki. Niby mężczyzna włączył mi wcześniej jakiś film ale ja wolałam bajki! Zauważyłam kątem oka jak przystanął w drzwiach do salonu i uśmiechał się obserwując mnie. Popatrzyłam na niego i widząc, że trzyma moje kakałko w dłoniach wyciągnęłam do niego rączki. On prędko do mnie podszedł i podał mi mój napój. Pogłaskał mnie po głowie i usiadł obok. Przyciszył bajkę i spojrzał na mnie.
Wiedziałam co muszę zrobić...
Zaczęłam opowieść od śmierci mamy, przeszłam do choroby taty i do Glorii. Filip cały czas wytrwale słuchał tylko czasem dopytując o jakiś szczegół. Byłam mu wdzięczna że nie był wścibski. Kiedy tylko skończyłam, zauważyłam że moje kakao się skoczyło i smutna postawiłam kubek na stoliku. Niemal od razu poczułam oplatające mnie silne ramiona. Byłam spokojna, wiedziałam że Filip mi pomoże i że wszystko będzie dobrze..
Nie odzywaliśmy się... Przed dłuższą chwilę się przytulaliśmy, aż w końcu mnie od siebie odsunął.
- Nie pozwolę żeby ktokolwiek jeszcze potraktował cię w ten sposób - powiedział cicho lekko się uśmiechając. Zrobiłam to samo i uśmiechnęłam się do niego.
- Już na to nie pozwalasz... Dałeś mi dom i opiekę. Dużo opieki - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jesteś urocza - odparł na to i rozłożył ramiona. Uklękłam na łóżku i się w niego wtuliłam. Uwielbiam go przytulać, jest taki ciepły i ślicznie pachnie.
- Do szkoły chyba trzeba będzie napisać usprawiedliwienie... Umiesz podrobić podpis? - zapytałam odrywając się od niego.
- Myślę że może mi się udać. - powiedział uśmiechając się do mnie - A teraz chodź musimy się tobą zająć. - mówiąc to wziął mnie na ręce. Swoją drogą nie wiem jakim cudem on ma tyle siły, by udźwignąć siedemdziesiąt kilo... Zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżku. Kiedy tylko dotknęłam zimnej pościeli przeszył mnie przyjemny dreszcz. Filip zdjął ze mnie dolne części ubioru i sam usiadł na łóżku pomagając mi się wygodnie ułożyć na jego kolanach. Nie wiedzieć czemu nie czułam żadnego skrępowania. Miałam wrażenie jakby to była zupełnie normalna sytuacja. Po chwili poczułam ciecz na swoim odbycie na co moje ciało zareagowało spięciem. Filip bez słowa włożył we mnie palca sprawdzając czy czopek bezproblemowo wejdzie. Parę dni temu na wizycie kontrolnej dostałam kolejny rodzaj czopków. Te były dziwne. Były duże. Miały może półtora centymetra szerokości, a długości może na pięć centymetrów. Pierwszy raz widziałam takie monstrum. Nie wiem skąd ten lekarz bierze te wszystkie czopki, ale wolałam je od tabletek. No i miałam chwilę przyjemności z palca Filipa między moimi pośladkami. Nie ukrywam, że zaczęło mnie to podniecać... Sapnęłam cicho kiedy zimny czopek wsunął się we mnie, a zwieracze zacisnęły się zaraz jak tylko płynnie się we mnie wsunął. Mężczyzna wziął mokra chusteczkę i wytarł nią swoją dłoń a zaraz potem także moje pośladki. Założył mi majtki i pocałował w czoło. Muszę przyznać, że od paru dni zachowujemy się jakbyśmy byli w związku... Daje mi to złudną nadzieję, że może kiedyś faktycznie będę mogła być szczęśliwa z tym facetem. Były na to nikłe szanse, zwracając uwagę na różnice wieku między nami. Poza tym ja jestem nikim, a on ma własną restaurację. Jest ustawiony! A ja jestem tylko dzieckiem, bez domu i z chujowym życiem...
Niestety dosyć szybko Filip uznał, że muszę iść spać. Nie miałam zamiaru się wykłócać, cieszyło mnie to, że mężczyzna się tak o mnie troszczy. Podobał mi się fakt, że traktuje mnie trochę infantylnie. Dzięki temu mogłam się odstresować i przestać myśleć o tych wszystkich nieprzyjemnych rzeczach.
- Filip? - odezwałam się w pewnej chwili. Nie byłam śpiąca, a nie chciałam by sobie poszedł. Jutro szedł do pracy, a ja musiałam zostać sama w domu.
- Tak księżniczko? - zapytał wracając do mojego łóżka, w którym od dłuższej chwili leżałam.
-Położysz się ze mną? - spojrzałam na niego uśmiechając się. Ten tylko odwzajemnił uśmiech i wszedł pod kołdrę delikatnie mnie przytulając.
- Śpij szkrabku - powiedział spokojnie. Zaczął głaskać mnie po plecach. Szepnęłam do niego cichutkie dobranoc i po dłuższej chwili zasnęłam..
>.<
Gitarka!
Tym razem krótszy rozdział, nie miałam pomysłu co tutaj jeszcze wcisnąć...
Wena mi nie dopisuje, no i ostatnio zaczęłam częściej pomagać rodzicom w domu przez co mam mało czasu.
Wybaczcie!
Teraz podwyższam próg, 20 gwiazdek i next? Potrzebuję czasu bo z weną ciężko :C
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top