Rozdział 1
Lili
Całą noc chodziłam po mieście. Nie miałam gdzie się podziać. Co jakiś czas robiłam przerwę w snuciu się miedzy budynkami i siadałam pod drzewem albo obok budynków. Kiedy zaczęło robić się jasno, w końcu udało mi się zasnąć na jednej z ławek. Niestety nie na długo, bo jakiś czas późnej obudził mnie gwar. Było głośno, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że doszłam prawie do centrum miasta. Przetarłam oczy zmęczona i poczułam burczenie w brzuchu. Podniosłam się z ławki i zaczęłam powolnym krokiem wlec się w kierunku znajomej knajpy. Cały czas patrzyłam się w ziemię tylko czasem zerkając w przód. Nie chciałam na nikogo wpaść. Nie miałam ochoty na słuchanie jaka to nieuważna jestem. Po dłuższym czasie spaceru zorientowałam się, że nie mam pojęcia gdzie się znajduję. Nigdy nie byłam w tej części miasta, ponieważ moje życie składało się z rutyny - domu i szkoły. Czasem jakichś zakupów. Wyjścia ze znajomymi nie były możliwe z racji braku przyjaciół. To nie tak, że nikt mnie nie lubił. To ja odtrącałam większość ludzi. Byłam raczej typem samotnika. Od wyjść, bardziej wolałam posiedzieć w domu i poczytać książkę lub coś narysować. Do tego Gloria nigdy nie była skora do wyjść ze mną. Mimo mojego wieku i zamieszkiwania tego miasta przez 16 lat, nie miałam pojęcia co to za miejsce. Usiadłam bezradnie na środku jakiegoś trawnika. Podkuliłam nogi pod siebie i zaczęłam płakać. Łzy zwyczajnie zaczęły spływać mi po policzkach. Telefon już dawno się rozładował. Z resztą i tak jak go naładuje nie starczy na długo. Bateria jest już wystarczająco zepsuta. Po raz kolejny spędziłam czas na użalaniu się nad sobą. Gdy w końcu podniosłam wzrok zauważyłam jakiegoś mężczyznę idącego w moją stronę. Obejrzałam się myśląc, że to pewnie za mną ktoś na niego czeka ale ku mojemu zaskoczeniu, nikogo za mną nie było. Spanikowana i sprowokowana przez natłok moich myśli wstałam gwałtownie i zaczęłam uciekać w kompletnie nie znaną mi stronę. Po raz kolejny z moich oczu zaczęły ściekać łzy. Usłyszałam wołanie za sobą, ale nie zareagowałam. Wbiegłam pomiędzy jakieś budynki i siadając między śmietnikami, zakryłam twarz dłońmi. Chciałam zniknąć by nikt nie mógł mnie już skrzywdzić. Zniknąć i nie czuć już bólu ani głodu. W tej chwili nie miałam siły by wstać i pójść po coś do jedzenia. Przecierałam oczy ze zmęczenia. Szlochałam, chcąc, żeby moje życie było normalne. Do tego ten facet. A co jeśli chce mnie skrzywdzić?
W pewnej chwili usłyszałam ciche kroki. Po raz kolejny przestraszona, wciągnęłam powietrze ustami, nie chcąc znów się rozpłakać. Zakryłam oczy dłońmi i zacisnęłam powieki licząc na to, że to, w co wierzyłam jak byłam mała się ziści. Skoro ja siebie nie widzę, to inni też mnie nie widzą...
Nie wiedziałam ile tak siedziałam, mój świat stanął w miejscu. Czekałam, aż mężczyzna mnie znajdzie i najprawdopodobniej zrobi mi krzywdę. Cały czas słyszałam kroki niepokojąco blisko mnie. Nie ruszałam się. Niedługo po tym poczułam czyjś oddech na tyle blisko mnie, bym mogła czuć jego ciepło na moich kolanach, które wciąż były podkulone jak najbardziej się da do mojej klatki piersiowej. Zacisnęłam oczy jeszcze mocniej, czekając na ból, który przez dłuższą chwilę nie nadchodził.
-Dlaczego plątasz się tu sama? - usłyszałam w w pewnym momencie głos. Nie widząc jego twarzy, mogłam stwierdzić, że na pewno nic mi nie zrobi. Z drugiej strony ile się słyszało o zbrodniach, a ludzie byli niepozorni. Zdjęłam palce z oka i je troszkę rozchyliłam. Jednak nie odważyłam się nawet odezwać i tylko przekręciłam głowę w inną stronę, by na niego nie patrzeć. Zaczęłam pociągać nosem i poczułam, że z każdą chwilą coraz więcej łez gromadzi się pod moimi powiekami. - Hej, hej, nie płacz... - powiedział i dotknął mojego kolana. Spanikowana wzdrygnęłam się z cichym piskiem. - Mała... Nie bój się. - powiedział. Szczerze, mówiąc nie bałam się z powodu przeżyć z ostatnich miesięcy. Bałam się bo jest obcym mężczyzną, który zaczepił mnie, nie wiadomo skąd i po co. Nie wiedziałam jakie zamiary miał wobec mnie. Ale ton jakim do mnie w tej chwili mówił, mimo wszystko dodawał mi pewnej otuchy. Potrzebna mi jest troska, którą teraz w jakiejś części odnalazłam w spokoju jego głosu. Wbrew swojej woli momentalnie zaczęłam mu ufać, mimo faktu, że nie znam go nawet dnia. Ba! Nawet pięciu minut! Jednak, z którejś strony głowy coś do mnie krzyczało bym mu nie ufała...
Pociągnęłam nosem i zaczęłam przecierać oczy dłońmi chcąc się uspokoić. Kiedy już otworzyłam moje dość mocno zaczerwienione oczy od płaczu, zauważyłam, że mężczyzna trzymał w wyciągniętej dłoni chusteczkę. Niepewnie po nią sięgnęłam i wydmuchałam w nią nos, po raz ostatni przecierając oko piąstką. Spojrzałam na mężczyznę ze smutkiem w oczach.
-Czego pan chce? - zapytałam otulając się rękami. - Nie widział pan nigdy kobiety? - zapytałam marszcząc brwi. Chciałam go jakoś zbyć. Gdybym ewentualnie zaczęła uciekać mogłoby się to dla mnie źle skończyć. Uśmiechnął się, kiedy skończyłam mówić, a ja naprawdę nie wiedziałam co w tym takiego zabawnego.
- Pierwszy raz widzę tak młodą dziewczynę na ulicy uciekającą przed facetem, a jeszcze zeszłego wieczoru płaczącą na ławce w prawie centrum miasta.. - wyjaśnił powoli i z tym samym zatroskanym i spokojnym tonem. Zmarszczyłam brwi. Skąd on mógł wiedzieć gdzie byłam wczoraj wieczorem?
- Śledzi mnie pan? - zapytałam nie rozumiejąc
- Nie głuptasie - powiedział uśmiechając się odrobinkę szerzej - po prostu widziałem cię wczoraj więc dziś widząc cię znów, nie mogłem przejść obojętnie. - przytaknęłam mu skinieniem głowy. Zaczęłam wstawać ale z powodu braku jedzenia, snu i wyczerpania praktycznie ciągłym płaczem nie zdołałam utrzymać się na dwóch nogach. Mężczyzna widząc mój brak równowagi momentalnie wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś nieść.
- N- nie! Zostaw! - zaczęłam panikować i lekko się szarpać. Moje dłonie zaczęły się trząść. Mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił tylko szedł dalej. Po dłuższej chwili zaczęłam głośno płakać. Czy ludzie tego nie widzą? Nie widzą tej sceny? Dlaczego do cholery nikt mi nie pomoże?Rozejrzałam się nie przestając płakać i ze smutkiem zauważyłam, że w pobliżu nie ma nikogo oprócz mnie i tego mężczyzny. Przez moją głowę przewijały się różne scenariusze, które coraz bardziej mnie dobijały. Co jeśli mężczyzna mnie teraz uprowadzi? Zamknie i będzie torturował? Zrobi ze mnie prostytutkę i sprzeda? Nie chciałam tak skończyć, dlatego od razu jak poczułam grunt pod nogami chciałam uciec. Już zrobiłam parę kroków w inną stronę od mężczyzny ale ten złapał mnie i przytulił do siebie. Nie agresywnie jak wziął mnie na ręce. Przytulił mnie delikatnie do swojej piersi. Jedną ręką trzymał mnie za plecy przyciskając leciutko do siebie, a drugą kojąco głaskał mnie po karku. Nie wiedziałam co mną kierowało. Może brak kogoś bliskiego w tej chwili? Bardzo delikatnie objęłam starszego rękami w pasie i zaczęłam szlochać. W tej chwili nie obchodziło mnie to jakie może mieć wobec mnie zamiary. Wszystkie myśli tego typu odpłynęły. Nie miałam nic do stracenia więc w tym momencie zadecydowałam, że zaufam temu człowiekowi...
Nie wiem ile tak staliśmy, ale na pewno długo. Dopiero po jakimś czasie uspokoiłam się i odsunęłam od niego. Zaczęłam wycierać oczy dłońmi i pociągać nosem. Mężczyzna ukucnął przede mną i chwycił moje ręce między swoje. Pocałował wierzch najpierw jednej, a potem drugiej. Nie mogłam nic poradzić na to, że się uśmiechnęłam. Tak małe gesty są w stanie poprawić humor nawet w największym dołku.
- Chcesz iść ze mną na gorącą herbatkę? - zapytał uśmiechając się, a ja tylko niepewnie pokiwałam głową. Mężczyzna uśmiechnął się szerzej i wstał. - Podasz mi rączkę? - wyciągnął swoją dużą dłoń do mnie. Moja nie była jakaś nie wiadomo jak mała, ale jego była jednak większa. Znów kiwnęłam głową i podałam mu swoją dłoń. Złapałam jego dwa palce i się do niego uśmiechnęłam. Mężczyzna spojrzał na nasze dłonie, a potem wrócił do moich oczu. - Wyglądasz dużo lepiej, kiedy się uśmiechasz, a nie płaczesz. - stwierdził pocierając kciukiem moją dłoń. Pociągnął mnie w jakimś kierunku, a ja po raz ostatni przetarłam oko i ruszyłam za nim. Co jakiś czas zerkałam na jego profil. Teraz miałam okazję się mu przyjrzeć, bo do tej pory byłam skupiona nad użalaniem się nad sobą. Facet był wyjątkowo przystojny. Miał krótki parodniowy zarost. Jego blond włosy były krótko ścięte po bokach i stopniowo wydłużały się do góry. Nie udało mi się dojrzeć koloru oczu, ale wydawało mi się, że są zielone, jak moje. Był wyższy ode mnie na oko o głowę. Mężczyzna nie był nie wiadomo jak umięśniony. Jego figura... Była przyjemna dla mojego wzroku. Nie wyglądał jakby chodził na siłownię. Przez jego koszulę przebijał lekki wystający brzuszek. Na pewno nie ma kaloryfera. Spojrzałam na jego ramiona i zmierzyłam go całego wzrokiem. Był przystojny, może nie każdemu by się podobał, ale mi jak najbardziej. Zajęta rozmyślaniem o urodzie mężczyzny nawet nie zauważyłam, kiedy doszliśmy do jakiejś przytulnej restauracji.
Z mojej głowy zniknęły wszystkie negatywne emocje. Nie myślałam teraz o niczym innym jak o wspólnie spędzonym czasie z tym mężczyzną. Swoją drogą nie mam pojęcia jak się nazywa..
Kiedy tylko weszłam do środka, zaczęłam oglądać sufit i ściany. Jak dziecko postawiłam małe kroczki kręcąc się wokół własnej osi. Byłam zafascynowana wystrojem wnętrza...
Białe okrągłe stoliki stały w dużej odległości od siebie. Kasa wyglądała jakby była zbita z białych desek. Na ścianach były powieszone kwiatki i dużo innych delikatnych dekoracji. Po dłuższym czasie spojrzałam na mężczyznę, który także mi się przyglądał z uśmiechem.
Jego spojrzenie było przepełnione troską i swego rodzaju rozbawieniem. Pozytywnym rozbawieniem. Speszona spuściłam wzrok na jego buty i przytuliłam do siebie mocno plecak...
Mężczyzna podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Momentalnie wszystko uleciało, a został tylko strach po tym jak ojciec mnie uderzył. Zrobiłam krok w tył i przelotnie spojrzałam na faceta. Nie mam pojęcia jak to działa, że przed chwilą się z nim przytulałam i nie czułam strachu, a teraz dostaję paniki bo mnie dotknął. Szybko poszłam do stolika, który był jak najdalej od innych ludzi, choć było ich niewielu. Moja głowa była skierowana w dół, a ja ściskałam plecak, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie.
W tej chwili jednocześnie chciałam zniknąć z tego świata i zostać z tym mężczyzną.
Gdy tylko udało mi się dorwać do krzesła, usiadłam na nim i kompletnie ignorując wszystko dookoła wpatrywałam się w bukiet kwiatów stojący na środku stolika.
Mimowolnie się uśmiechnęłam widząc połączenie białych róż z niezapominajkami. Wyciągnęłam rączkę, by dotknąć kwiatów. Delikatnie muskałam opuszkami płatki róż, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Po dłuższej chwili zauważyłam, że do stolika dosiadł się mężczyzna, o którym kompletnie zapomniałam. Położył obok mnie śliczny biało-błękitny kubek napełniony po brzegi kawą z wzorkiem zboża. Do moich oczu napłynęły łzy, bo moim marzeniem, było wypicie takiej kawy, jednak nigdy nie miałam na to pieniędzy. Moje kieszonkowe, kiedy mama żyła to i tak było marne 10 złoty które wydawałam na śniadania w szkole.
- Nie wiedziałem jaką lubisz, więc wziąłem zwykłe latte. - usłyszałam jego głos i uniosłam rączkę by otrzeć łzy. W tej samej chwili złapał moje dłonie w swoje - Hej, co się stało? - zapytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
"No wiesz płacze bo dałeś mi kawę z wzorkiem, na którą nigdy nie było mnie stać, a w wazonie stoją moje ulubione kwiatki"
- B-bo ja... - zaczęłam próbując wymyślić coś innego - no bo... - jąkałam się nie wiedząc co powiedzieć
- O co chodzi szkrabie? - dopytał, a ja słysząc określenie jakim mnie nazwał nie wytrzymałam. Po moich policzkach spłynęło parę łez. Nie pamiętam kiedy ostatnio, ktokolwiek nazwał mnie pieszczotliwie. Moje serce zabiło szybciej, a ja troszkę mocniej zacisnęłam swoje dłonie na tej starszego.
- Bo ja bardzo lubię te kwiatuszki i-i bardzo chciałam spróbować takiej kawy ze wzorkiem i p-pan mnie tak ładnie nazwał - wytłumaczyłam się niepewnie i speszona spojrzałam na twarz mężczyzny, którą zdobił uśmiech.
- Jesteś uroczą dziewczynką - stwierdził - to bardzo kochane, że cieszysz się takimi małymi rzeczami - pogłaskał kciukiem moje dłonie, a ja się wzdrygnęłam czując ten miły gest.
- Dziękuję proszę pana - odparłam prawdopodobnie rumieniąc się i na moją twarz wkradł się nieśmiały uśmiech.
- Mów mi Filip, szkrabku - powiedział w pewnej chwili, a jego imię rozbrzmiało w mojej głowie wielokrotnie. Jak echo. Nigdy nie znałam żadnego Filipa. Kiedyś musi być ten pierwszy raz!
- Lili - odparłam, w końcu wracając do żywych. Wzięłam moją kawę w rączki i delikatnie przyłożyłam do ust, biorąc trochę pianki tylko na koniec języka. Nie przejmowałam się obecnością mężczyzny, i tak jak stąd wyjdziemy to o sobie zapomnimy.
- Lili... - powtórzył z uśmiechem i cicho parsknął śmiechem. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Coś jest nie tak z moim imieniem? Zmarszczyłam brwi próbując czytać mu w myślach. Jednak Filip odezwał się pierwszy przerywając moje nieudolne próby wtargnięcia do jego umysłu, niczym Profesor X* . - Wyglądasz jak naburmuszony kotek - zaśmiał się wpatrując w moje oczy. Uśmiechnęłam się zaskoczona. Nie wiedziałam o co mu chodziło. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że pewnie o to w jaki sposób spróbowałam kawy, która swoją drogą była bardzo smaczna.
- Bo ja jestem kotkiem - powiedziałam chcąc zacząć prowadzić z nim jakąś konwersację. Wyszczerzyłam się w nadziei, że go tym choć trochę rozbawię. Nie myliłam się bo mężczyzna się zaśmiał.
- Brakuje ci tylko uszek i ogonka - podsumował , a w mojej głowie zaczęły pokazywać się niegrzeczne obrazy. Przypomniały mi się akcesoria erotyczne ze stron, które kiedyś przeglądałam. Korki analne z puchatymi ogonkami. Zawstydzona położyłam rączki na kubku z moją kawą i lekko się uśmiechnęłam. Prawdopodobnie wyglądam teraz jak mały buraczany kotek...
- Wiem, że się nie znamy, ale muszę ci powiedzieć, że jesteś okropnie słodka jak się wstydzisz - powiedział szeroko się uśmiechając, co zauważyłam kiedy lekko podniosłam głowę.
- Dziękuję, Filipie - powiedziałam i uświadomiłam sobie jak bardzo poważnie to brzmiało w moich ustach. Zaśmiałam się - W głowie brzmiało to lepiej - stwierdziłam uśmiechając się. Filip tego nie skomentował.
- Masz ochotę na coś do jedzenia? - zapytał, a ja spojrzałam na menu. Szczerze mówiąc nie byłam głodna, emocje z ostatnich chwil zniwelowały uczucie głodu, które nie wróciło mimo przypomnienia sobie o pustym żołądku.
Pokiwałam główką i wybrałam z menu jakieś w miarę tanie danie.
Wskazałam paluszkiem na potrawę i spojrzałam niepewnie na mężczyznę.
- Mam pieniążki... - powiedziałam cichutko i szybko wyciągnąłem z kieszeni banknot. Położyłam go przed Filipem, a ten tylko się zaśmiał.
- To słodkie, ale to ja cię tu zaciągnąłem więc i ja zapłacę - powiedział i wstał z krzesła rzucając w moim kierunku, że zaraz wróci. Kiedy tylko się odwrócił wstałam i włożyłam banknot do kieszeni jego płaszcza który zauważyłam dopiero teraz.
Grzecznie czekałam na mężczyznę, od czasu do czasu popijając moją kawę i podziwiając piękny wystrój restauracji. Po jakimś czasie płyn całkowicie znikł z mojego kubka, a ja wciąż czekałam na Filipa. Nieco później wrócił z talerzem zupy, i trzema innymi talerzami. Na jednym, także była zupa, a na dwóch innych jakieś drugie danie.
Popatrzyłam na niego mrużąc oczy.
- Na tym co wybrałam była tylko zupa! - powiedziałam szczerze zdenerwowana.
- Oj nie marudź, miałem jeść drugie danie sam? - uśmiechnął się szeroko, a ja tylko westchnęłam. Wiem, że obawy przed jedzeniem przy mężczyźnie są bezsensowne, ale ja po prostu nie potrafiłam. Czułam się gruba, kiedy wiedziałam, że on będzie na mnie patrzył podczas tej czynności. Nie chciałam by myślał, że jestem obżarciuchem. On jakby czytając mi w myślach albo po prostu widząc mój zmieszany wyraz twarzy, postawił przede mną talerz z zupą, a zaraz obok drugie danie, jedną dłonią chwytając moją.
- Nie mów mi, że jesteś jedną z tych, które boją się jeść przy facecie... - powiedział, wciąż lekko się uśmiechając co mnie nieco uspokoiło, ale jedna nie chciałam się przyznać.
- Nie... Poprostu nie jestem, aż tak głodna - powiedziałam i w tym samym momencie poczułam dość głównie burczenie w brzuchu. Uświadomiłam sobie, że Filip musiał to usłyszeć, bo zaczął się cicho śmiać. Humor niemal od razu mi się poprawił i momentalnie przestałam myśleć o tym, że będę przy nim jeść.
Także zaczęłam się śmiać zauważając miny pozostałych gości restauracji. Nie rozumiałam ich zdziwienia, nie było nic dziwnego w tej sytuacji.
Filip usiadł przede mną wciąż nie puszczając mojej dłoni.
- Smacznego Filipie - uśmiechnęłam się do niego i zabrałam dłoń.
- Smacznego Lili - odpowiedział tym samym.
Zaufałam obcemu facetowi, z którym prawdopodobnie stracę kontakt zaraz po wyjściu z restauracji.
Wiedziałam, że potem będę za nim tęsknić...
:> <:
Wleciał pierwszy rozdział!
Krótszy, niż prolog niestety. :c
Mam nadzieje, że się spodobał :3
Nie wiem, kiedy next. Mało czasu :<
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top