Rozdział 12

Jechaliśmy już spory okres czasu. Adrien jeździł z apartamentu do apartamentu, aby znaleźć ten mój. Wmówiłam mu, że nie pamiętam, gdzie jest moje tymczasowe mieszkanie, bo jestem tu pierwszy raz i on się na to nabrał. Miałam teraz chwilę czasu dla siebie, aby pomyśleć nad wszystkim, co mi powiedział blondyn.

"- Chcesz wiedzieć dlaczego mam te głupie siniaki? - wysyczał. (...)
- Gdybym ci powiedział, mogłabyś żegnać się z życiem. - dodał. - To co? Chcesz umrzeć?"

Jeżeli nie mógł mówić przed kamerami, dlaczego jest pobity, musiał być naprawdę dobrze kontrolowany. Bał się wypowiedzieć te kilka słów na głos, bo może stawką było jego życie? Jakby powiedział o tych nielegalnych interesach, w które się wpakował, jego szef zabiłby i jego i mnie?

"- Jesteśmy pod władzą Kima - mojego szefa. Każe mi uprowadzać znane modelki i zaciągać w dane miejsce, zmieniać całkowicie ich wygląd, a potem oddawać mu, żeby się, jak on to nazywa, ''pobawił''. Mając te osiemnaście lat byłem zdesperowany i chciałem jak najszybciej znaleźć dobrze płatną pracę. Kim spotkał mnie w kawiarence i zaproponował niezłą stawkę, więc się zgodziłem. Wtedy jednak nie powiedział mi, co będę robić. Niepotrzebnie się godziłem... a teraz nie mogę uciec, bo w każdej chwili może mnie znaleźć i zabić. - wytłumaczył."

Kim... znam przecież to imię! Nosi je mój przyjaciel z liceum. Dopiero co się pogodziliśmy... Nie, to na pewno nie chodzi o niego. On taki nie jest. Zmienił się. I na dodatek pracuje dla gazet! Nie, to po prostu przypadek.

- Jesteśmy na miejscu. - z rozmyślań wyrwał mnie głos Adriena. Otworzył drzwi z mojej strony i ukłonił się lekko, gdy wysiadałam.
- Dom, słodki dom! - blondyn nie spodziewał się, że z taką prędkością wybiegnę z parkingu przy apartamencie i zacznę wściekle biec po schodach na sam szczyt wieżowca. Zaczęłam uparcie naciskać przycisk dzwonka do drzwi, ale nikt nie otwierał. Słyszałam kroki Adriena coraz bliżej i z każdą sekundą modliłam się w myślach, żeby ktoś wreszcie mi otworzył.

- Marinette? Co ty robisz tutaj o tak wczesnej porze? - spytał Nathaniel, patrząc zdziwiony na moją osobę.
- Nie pytaj, proszę... Tylko mnie wpuść i szybko zamknij drzwi. - poprosiłam, na co mężczyzna to wykonał. W ostatniej chwili przybiegł Adrien, lecz nie zdążył wejść, bo Nath zamknął mu drzwi przed nosem. Odetchnęłam z ulgą.
- Marinette, kochanie, czemu nie chcesz mnie wpuścić? - rudowłosemu zrzędła mina.
- Masz chłopaka?
- Nie, Nathaniel, on kłamie. On w czasie gali mnie porwał, przefarbował mi włosy, jak sam widzisz i próbował zgwałcić! Nie wpuszczaj go tutaj pod żadnym pozorem. - zaznaczyłam i mocno przytuliłam się do niebieskookiego. Tylko przy nim mogłam czuć się bezpiecznie. Nie potrafię sobie wybaczyć, że kiedyś czułam to samo przy blondynie.

- Przepraszam Nath.. - wyszeptałam, wtulając się w niego bardziej. Pragnęłam tulić się do niego już tak na zawsze. Byłoby to o wiele wygodniejsze niż jeżdżenie z miasta do miasta, występowanie na pokazach mody i ryzyko spotkania jakiegoś podejrzanego typa, jakim był Adrien.
- Za co mnie przepraszasz Marinette? Przecież niczego złego nie zrobiłaś. To wina tego dupka, nie twoja. - odpowiedział mężczyzna i wziął mnie na ręce. Zaniósł do mojej sypialni i delikatnie ułożył na łóżku.
- Dziękuję.
- Nie ma za co dziękować, skarbie. - westchnął i pocałował mnie w czoło.
Pierwszy raz od jakiegoś czasu poczułam się naprawdę kochana.

***
Hej, hej!
Przybywam z nowym rozdziałem.
Zaskoczeni? Ja myślę!
Nie wiem kiedy następny, przyszły tydzień zapowiada się u mnie okropnie...
Nie będę miała czasu żeby poczytać swojego ukochanego ff!
Więc data premiery następnej części jest pod znakiem zapytania.
Żyjcie w cierpliwości :3
Pozdrawiam, Ania

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top