Rozdział 8

Przyjaciele mają to do siebie, że czasem nie potrzebują żadnych słów, by wiedzieć co dzieje się w głowie drugiej osoby. W końcu poznało się ją na tyle dobrze, by dostrzegać pewne zachowania, które mówią same za siebie.

Christina zawsze uważała się za mistrzynię w odgadywaniu myśli Kay. Dziewczyny, co prawda, poznały się dopiero na studiach, ale ta kilkuletnia znajomość wystarczyła, by mogły porozumiewać się bez słów. Dlatego nie dziwne, że podczas poniedziałkowego spotkania w mieszkaniu Benson, gdzie Christina miała opowiedzieć przyjaciółce o swoim weekendowym wyjeździe, jasnowłosa nie mogła pozbyć się myśli, że coś jest na rzeczy.

Jednak zamiast od razu zaatakować Kaylę masą pytań, jak zwykle miała w zwyczaju, czekała cierpliwie na krok ze strony przyjaciółki. Zaczęła więc niewinnie, niby od niechcenia zadając pierwsze pytanie.

- Byłaś w piątek na treningu? - Zapytała, po czym wzięła łyk kawy. Tak dla niepoznaki, by ukryć swój tryumfalny uśmiech. W końcu nagłe, nerwowe zachowanie Benson jednoznacznie mówiło, że Christina trafiła w samo sedno.

Kayla wzruszyła ramionami, starając się wyglądać dość swobodnie. Miała nadzieję, że nie zdradziła się w żaden sposób i Christy nic nie zauważyła. Tyle że biedna Kay nie mogła nic poradzić na to, że jej myśli ponownie wróciły do ostatniego treningu, a później do niedzielnego wieczora, który - ku własnemu zaskoczeniu - wspominała naprawdę dobrze. Oczywiście, żałowała kilku wypowiedzianych rzeczy, ale ogólne wrażenie pozostawało pozytywne.

- Oczywiście, że byłam - zaczęła po chwili. - Omawialiśmy kilka chwytów, nic specjalnego.

- Rozumiem...

Problem Kay polegał na tym, że była beznadziejną kłamczuchą. Na tyle beznadziejną, że sama nie potrafiła uwierzyć we własne słowa. Dlatego już chwilę później jęknęła zirytowana. Teraz wystarczyło już tylko czekać.

- Dobrze, wygrałaś – naburmuszyła się. A leżący obok bandzior zaszczekał radośnie. – Trening był – zastanowiła się przez chwilę, szukając odpowiedniego słowa. Tyle że to okazało się być znacznie trudniejsze, niż myślała. Jak bowiem miała opisać ostatnie spotkanie na sali z instruktorem? 

- Wyduś to w końcu z siebie! – Zawołała Christina, niecierpliwiąc się. Filiżankę kawy już dawno odstawiła na bok, szykując się na przyjęcie czegoś znacznie bardziej interesującego.

Kayla jęknęła ponownie.

- Ćwiczyliśmy razem.

- Nie gadaj!

Ciemnowłosa wzruszyła ramionami.

- A potem spotkaliśmy się w knajpie Blake'a. Przypadkowo, rzecz jasna. - Nie dziwne, że dziewczyna postanowiła ominąć pewną, niezrozumiałą nawet dla niej samej kwestię. W końcu sama nie była pewna, dlaczego tego dnia wybrała się do baru. W jednej chwili chciała się spotkać z Ryanem, a w drugiej uciekać, gdzie pieprz rośnie. Gdzie w tym była jakakolwiek logika? - Ach, i przygotuj się, moja droga, bo padniesz. Nasz Tyler brata się z instruktorami. On, Thomas i Woltman to kumple!

Dziewczyna poczuła ulgę, gdy to z siebie wyrzuciła. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo potrzebowała komuś się wygadać.

- Nie gadaj! – Zawołała Christina, powtarzając się.

- To nie koniec – kontynuowała Kayla. Jej kawa również poszła w zapomnienie. – W knajpie zjawił się Josh. Powiedział Blake'owi, że chce naprawić sprawy między nami raz na zawsze. Cokolwiek to znaczy.

Christina z wrażenia otworzyła szeroko usta. Przez chwilę nie była w stanie wypowiedzieć żadnego składnego zdania, co z pewnością nie było do niej podobne. Na szczęście z pomocą ruszył Bandzior, który podniósł się z pozycji leżącej i przez kilka sekund biegając od jednej kobiety do drugiej sobie poszczekiwał.

- Zniknęłam tylko na weekend, a ten zdradziecki skurwysyn musiał to wykorzystać – zarzuciła. – Błagam, powiedz, że na nic się nie zgodziłaś. Nie chcesz chyba się z nim niczego wyjaśniać?

- Uciekłam. Zachowałam się, jak tchórz – przyznała Kayla. – Josh nawet nie wiedział, że tam byłam.

- Znakomicie.

Innej reakcji Kayla nie spodziewała się usłyszeć. Dokładnie wiedziała, co w tej sytuacji może powiedzieć jej przyjaciółka, dlatego pozwoliła sobie ominąć tę kwestę i zmienić temat.

- Woltman odwiózł mnie potem do domu – wyznała. Jakimś cudem  nie mogła pozbyć się z twarzy uśmiechu. Usta same jej się śmiały i (chociaż próbowała!) nie mogła nic zaradzić w tej kwestii.

- Nie do wiary! - Christina kompletnie zapomniała o zdradzieckim skurwysynie i zajęła się znacznie bardziej gorącym i ekscytującym tematem. - Zuch dziewczyna! Ile baz zaliczyliście? Błagam, błagam, błagam powiedz, że wszystkie!

Kay prychnęła.

- Za kogo ty mnie masz?

Mina Christiny momentalnie zrzedła.

- Słucham? - Jęknęła, a w jej głosie dało się usłyszeć rozczarowanie. - Wiesz co, Benson, myślałam, że wpoiłam ci kilka podstawowych zasad...

- To znaczy? - Kayla nie miała pojęcia, dlaczego zachowanie Christiny tak bardzo ją bawiło.

- Zasada numer jeden - oznajmiła, będąc w stu procentach pewną swoich racji. - Kiedy taki przystojniak, jak nasz trener odwozi cię do domu, to twoim obowiązkiem jest zaproszenie go do środka i wykorzystanie sytuacji.

Kay machnęła lekceważąco ręką.

- Nie mogłam - wyznała. - Musiałam zadzwonić do siostry i poinformować ją, że jestem już w domu.

Christina zmarszczyła brwi.

- A skąd, do cholery, w tej historii nagle wzięła się Lindsay?

- Ach, zapomniałam ci o tym powiedzieć. Powodem, dla którego w ogóle znalazłam się w tym barze była moja siostra. Miałyśmy się tam spotkać. Ale skoro ja zwiałam, by nie zobaczyć się przypadkiem z Joshem, to musiałam do niej zadzwonić i powiedzieć, że jestem już w swoim mieszkaniu.

- W porządku. - Christina pokiwała głową. - Czyli to u ciebie się później spotkałyście?

Kay pokręciła przecząco głową.

- W takim razie teraz to ja już nic nie rozumiem. W tej historii jest za dużo luk. O czym mi nie mówisz, Kaylo Benson? Dlaczego w ogóle miałaś się spotkać z Lindsay? Coś się stało? Wszystko z nią w porządku?

Wyglądało na to, że mimo swojej oczywistej niechęci do zaznajomienia Christiny z całą historią, Kayla nie miała innego wyboru. Dlatego, już kilka sekund później zaczęła opowiadać od początku, a więc od momentu, kiedy postanowiła wybrać się do baru z nadzieją na „przypadkowe spotkanie" instruktora. Żeby jednak tam pójść potrzebowała dobrego pretekstu.

- Ty podstępna, mała żmijo! - Zawołała Christina po całkiem imponujacym monologu swojej przyjaciółki. - Jestem z ciebie taka dumna. W końcu zrozumiałaś, że musisz wziąć w obroty naszego instruktorka.

Kayla zmarszczyła brwi, nieco zaskoczona reakcją blondynki. Spodziewała się raczej krótkiej nagany i paru nieprzyjemnych słów, bo - jakby nie patrzeć - Benson zataiła przed nią kilka istotnych faktów.

- Wzywam posiłki – oznajmiła Christina, zacierając dłonie. Szybko wstała ze swojego miejsca, by przejść i następnie wyjąć ze swojej torebki telefn komórkowy. - Razem z Leanne pomożemy ci go usidlić.

Między innymi właśnie dlatego Kayla nie chciała dzielić się całą historią z panną Ellis.

- Daj spokój, Christy. Odłóż ten telefon i się nie wygłupiaj.

- Zamknij się, Benson. My już o wszystko zadbamy.

Szkoda, że nikt nie uprzedził Kay na co się pisze, gdy poznawała Christinę. Może w innym wypadku rozważniej wybierałaby przyjaciół?


~*~


W środowy wieczór Kayla była pełna obaw. Christina nie przestawała mówić o jej świetnym planie, którego celem był rozkochanie Waltmana w Kayli. Zupełnie nie przejmowała się faktem, że jej przyjaciółka nie chce o niczym  podobnym słyszeć.

- A potem bum, będziecie żyli długo i szczęśliwie - zaświergotała radośnie, podskakując z podekscytowania. - Czyż nie obmyśliłam tego genialnie? Przyznaj Kay, ten plan jest świetny.

Kayla jęknęła głośno.

- Tyle że nie mam zamiaru brać w nim udziału - oznajmiła surowo. - Chyba będziesz musiała go uwieść w moim imieniu, bo ja nie zamierzam w tym maczać palców.

- Tylko tak mówisz.

- Nie, Christy. I radzę ci, uspokój się, bo nie ręczę za siebie.

Christina na pewno droczyłaby się dalej, gdyby na salę treningową nie wszedł Ryan.

Mężczyzna, jak zwykle, pojawił się punktualnie. Ubrany w swój szary dres wyglądał absolutnie rozkosznie. I chociaż Kayla zawsze powtarzała, że uwielbiała facetów w garniturach, to teraz była gotowa zmienić tę jedną rzecz. Uwielbiała facetów w szarych dresach. A szczególnie tego jednego.

- Teraz nawet gdybyś zaczęła udawać, że ci się  nie podoba, to nikt już by w to nie uwierzył. Pożerasz go wzrokiem.

- Siedź cicho.

- Tak tylko mówię.

- Przysięgam, treningi bez ciebie były o  niebo lepsze.

- Oczywiście, że były. - Christina zawołała radośnie. - Wtedy przynajmniej miałaś szansę bezkarnie obmacywać Waltona.

Benson po raz kolejny jęknęła, pozbawiona jakichkolwiek argumentów.

- Witam wszystkich! - Zawołał instruktor. - Zacznijcie od indywidualnej rozgrzewki, a ja w tym czasie rozstawię sprzęt potrzebny do dzisiejszych ćwiczeń.

Christy spojrzała na swoją przyjaciółkę. Już miała zażartować z słów trenera, na siłę szukając w nich drugiego dna, ale powstrzymało ją karcące spojrzenie Kayli.

- Dobrze, już dobrze - powiedziała zamiast tego. - Nie powiem już ani słowa.

Nikt nie spodziewał się tego, że Christy faktycznie dotrzyma danego Benson słowa.


~*~


Godzinę później Kayla miała w głowie większy mętlik, niż przed rozpoczęciem treningu. Ryan, co ją nieco zaskoczyło, ani przez sekundę nie dał po sobie poznać, że  niedzielny wieczór spędził ze swoją uczennicą. A tym bardziej, że miał możliwość zabrać jej pijany tyłek do domu. I z pewnością nie tego ciemnowłosa się spodziewała. Naturalnie, wiedziała, że instruktor stara się zachować profesjonalność w pracy, ale mimo wszystko przez całą godzinę szukała jakiś oznak tego, że Ryan z niedzielnego wieczora wciąż gdzieś tam jest i, broń Boże, o niej nie zapomniał.

Tyle że przez cały trening biedna Kayla nie znalazła na to nawet najdrobniejszego potwierdzenia. Oczywiście to spowodowało u niej niemałe roztargnienie, dlatego chwilami wykonywała ćwiczenia z pewnym opóźnieniem. Raz nawet przypadkowo nie zgrała się ze swoją partnerką do ćwiczeń, przez co Christina niespodziewanie straciła równowagę i wylądowała na tyłku.

- Na dzisiaj to wszystko - powiedział Ryan, stając przy parapecie. Oparł się o niego, zakładając ręce na piersi. Tego dnia nauczył ich kilku prostych chwytów, które Hanna bardzo głośno zachwalała. Kayla natomiast miała je gdzieś. - Do zobaczenia w sobotę.

Christina westchnęła. Nie tego dzisiaj się spodziewała. Miała bowiem nadzieję, że ta godzina minie im w znacznie bardziej ekscytujący sposób.

- Może nie przyjdę na kolejny trening, to instruktor na nowo się tobą zainteresuje? - Zagaiła, biorąc Kaylę pod ramię i zmierzając  ku wyjściu z sali.

Ciemnowłosa miała już coś odpowiedzieć przyjaciółce, gdy zupełnie niespodziewanie doszedł je dobrze im znany głoś.

- Benson! - Zawołał za nimi instruktor. - Pozwól na chwilkę.

Uśmiech na twarzy Christiny był w pełni uzasadniony. Tak samo, jak nienawistne spojrzenie Hanny. Gdyby wzrok mógł zabić, Kayla z pewnością leżałaby teraz na podłodze, biorąc ostatni w swym życiu oddech.

Ciemnowłosa przeprosiła na chwilę Christinę, mówiąc by poczekała na nią w szatni.

- Oczywiście - zaświergotała radośnie blondynka. - Nie musisz się śpieszyć - dodała, uśmiechając się znacząco. Jakżeby inaczej.

Kay pokręciła głową z dezaprobatą, po czym zawróciła, zmierzając na ponowne spotkanie z Ryanem.

- Coś się stało? - Zapytała, starając się nie zwracać uwagi na głupi komentarz przyjaciółki.

- Ty mi powiedz. Wydawałaś się dzisiaj nieco rozkojarzona. Wszystko w porządku? Potrzebujesz z czymś pomocy?

Benson nie miała pojęcia dlaczego, ale zdawało jej się, iż Ryan zadając to pytanie miał na myśli jej byłego chłopaka Josh'a.

- Wszystko w porządku - odpowiedziała, wzruszając ramionami. Co innego miała powiedzieć? Facet przecież na pewno nie oczekiwał serii zwierzeń.

Ryan przez dłuższą chwilę się nie odzywał, a zamiast tego uważnie przyglądał się dziewczynie. Zupełnie tak, jakby spojrzeniem swoich niebieskich oczu chciał przejrzeć ją na wylot, potwierdzić słowa, które usłyszał. A to nieco zdezorientowało Kaylę. Dziewczyna poczuła się bowiem niekomfortowo pod jego dociekliwym wzrokiem.

- To wszystko? - Zapytała. Po raz kolejny była świadoma swojej nienormalności. Przez cały trening pragnęła znaleźć się w centrum jego zainteresowania, a teraz, gdy już to osiągnęła, chciała uciekać daleko stąd. Jak bardzo było to niedorzeczne?

- Nie - odpowiedział swobodnie. Co ciekawe,  jego spięte ciało kompletnie zaprzeczało wyluzowanej barwie głosu.

Kayla zmarszczyła brwi. Ryan niewątpliwe podsycił jej ciekawość.

- Przyniosłem coś dla ciebie – zaczął i niby mimochodem wzruszył ramionami.

Po chwili westchnął głośno i sięgnął po jakąś rzecz, która leżała na parapecie.  A Kay na chwilę zabrakło powietrza.

- W związku z naszą ostatnią rozmową, nagrałem ci kilka piosenek, które niezaprzeczalnie musisz znać.

Kayla potrzebowała chwili, by dojść do siebie.

- Nagrałeś mi składankę?

I gdy tylko to powiedziała, uśmiechnęła sie szeroko, kompletnie rozczulona zachowaniem chłopaka. W dużej mierze dlatego, że Ryan swoim wyglądem ani przez moment nie przypominał słodkiego faceta, który był zdolny do takich gestów. Był wysoki, dobrze zbudowany i swoim zachowaniem nawiązywał do stereotypowego żołnierza.

- Nie mogę przecież pozwolić, byś niszczyła sobie słuch jakimś badziewiem. – Uśmiechnął się.

Romantyczna strona Kayli nakazywała jedno – pocałować Ryana. Miała ogromną ochotę rzucić mu się w ramiona i dziękować za ten rozczulający gest. Niestety nie dane było jej to zrobić.

W progu pomieszczenia pojawiła się Hanna, kompletnie rujnując moment.

- Nie zostawiłam tu przypadkiem swojej gumki do włosów?

Kayla zmarszczyła brwi. Prawdopodobnie Hanna użyła najgłupszej wymówki na całym świecie, jednak Ryan kompletnie nie wydawał się tego dostrzegać. Wręcz przeciwnie. Rozejrzał się wokół siebie, jakby w istocie szukał „zagubionego" przedmiotu.

Cóż, wyglądało na to, że Kayla będzie musiała mu podziękować innym razem.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top