»Rozdział 6
Zimne krople spływały po jej skórze, dając ukojenie rozpalonemu ciału. Już od dwóch godzin temperatura jej organizmu niebezpiecznie wzrastała i powoli ból głowy zdawał się być nie do wytrzymania. Jedynie co teraz jej pomagało to lodowaty strumień wody. Oparła rękę o kafelki i spuściła głowę, oddychając głęboko, gdy kolejny raz poczuła mdłości. Już od dawna nie czuła się aż tak źle.
Uniosła głowę i spojrzała na swoje dłonie, które otuliła szkarłatna ciecz. Przestraszona spojrzała na swoje ciało, po którym zamiast wody spływała substancja, która w każdym calu przypominała krew. Oddech ugrzązł jej w gardle i przez chwilę nie mogła wykonać żadnego ruchu. Jedynie przyglądała się krwi i jak każda kropla spływa na podłogę, odbijając się od kafelek.
- To nie jest prawdą - szepnęła, uświadamiając sobie, że ma do czynienia z iluzją. - To kolejna twoja sztuczka - dodała i zacisnęła mocno powieki, by odgonić niechciany obraz. Otworzyła z lękiem oczy, lecz wszystko wróciło do normy. Jak za każdym razem. Za każdym razem dawała mu satysfakcję. Nie cierpiała tej jego manipulacji i życzyła mu, by sam kiedyś wpadł w jedną z nich.
Wyszła spod prysznica i sięgnęła po wiszący tuż obok ręcznik. Wytarła swoje mokre ciało, a następnie założyła ubrania, które znajdowały się na pralce. Jej spojrzenie skrzyżowało się na moment z tym z lustra i doskonale była świadoma, że on ją w tym momencie obserwuje. To wszystko dało się wyczytać z jednego spojrzenia, jakie posyłał. Zacisnęła mocno szczękę i hardo patrzyła w nienaganną taflę lustra, które zdawało się ją przyciągać. Kolejna manipulacja. Wszystko od jakiegoś czasu było manipulacją, dlatego trzeba było ostrożnie wykonywać ruchy. Nigdy nie było wiadomo, gdzie czyhała pułapka.
- Nienawidzę cię - syknęła w stronę swojego odbicia, a to na moment uśmiechnęło się przeraźliwie. Jednak nie minęło kilka sekund, a jej podobizna znów wróciła do normalności. Z jej ust wydobyło się krótkie westchnięcie i opuściła jak najszybciej pomieszczenie.
- Już myślałem, że coś cię tam zjadło - usłyszała i spojrzała się na Charlesa, który leżał na łóżku i czytał jedną z książek ze swojego księgozbioru. Była to jego ulubiona książka, dzięki której jak twierdził, poprawiał mu się zawsze humor.
- A jednak jestem cała i zdrowa. - Uśmiechnęła się lekko i położyła się tuż koło niego, po czym oparła głowę o jego klatkę piersiową. Wsłuchała się w bicie jego serca, przez co się uspokoiła. Zawsze ją to uspakajało. Odkąd mieszkała z Charlesem, czuła się bezpieczniej niż wcześniej. Kto by pomyślał, że zwykła sympatia, jaką do siebie czuli, może się przerodzić w coś więcej. Jednak los lubił zaskakiwać, a taka kolei rzeczy jak najbardziej odpowiadała Shadow Kingowi. Im bliżej Charlesa była Charlotte, tym łatwiej można było zadać mu ból. Wystarczyło tylko poczekać na odpowiedni moment.
Xavier spojrzał na szatynkę i pogładził jej włosy. Zastanawiał się, co czai się w jej głowie. Tak bardzo chciał wiedzieć jakie tajemnice skrywał jej umysł i przed czym tak zawzięcie się bronił. Chciał tylko odpowiedzi. Zwykle nie miał większego problemu z odczytywaniem myśli innych. Ta czynność była naturalną rzeczą, choć nie powinien naruszać czyjejś prywatności. Niekiedy jednak lepiej było poznać czyjejś sekrety, by móc zaradzić na wszelkie problemy. Charles Xavier od dziecka chciał pomagać innym i zmieniać świat. Teraz mu się tu udawało, lecz wiedział, jak długa droga jeszcze przed nim czeka. Musiał jednak najpierw pomóc Charlotte odzyskać utraconą równowagę. Miał świadomość, jak było źle. Kobieta zdawała się być ciągle nieobecna, czasami miała luki w pamięci, a ostatnio spotkał ją w stanie kompletnego otępienia. Obiecał sobie, że za wszelką cenę znajdzie sposób, by wyciągnąć to, co w niej siedzi.
- O czym myślisz? - wypaliła nagle Charlotte i spojrzała na mutanta pogrążonego w zamyśleniu.
- O wyjeździe. Z Hankiem wybieramy się za tydzień na spotkanie z pewnym naukowcem. Nazywa się Otto von Strucker. Wiemy, że pewna grupa osób go szuka, dlatego uświadomimy mu, w jakim jest zagrożeniu i zapewnimy bezpieczeństwo - powiedział Charles. Nie mógł przecież powiedzieć, że ma pewne podejrzenia, że jakiś telepata miesza w jej głowie.
- Jest mutantem?
- Tak - odparł.
- Skąd macie pewność, że będzie chciał z wami współpracować? - Uniosła do góry brwi.
- Większość zwykle chce sobie zapewnić przetrwanie. Robimy to, co instynkt nam podpowiada, że będzie dla nas lepsze.
- Jakim cudem jeszcze się nie zaraziłam tym twoim mądrym gadaniem? - spytała, a Charles się roześmiał.
- Jeszcze przyjdzie na to czas - powiedział i złożył delikatny pocałunek na jej czole. Charlotte przymknęła oczy, czując, jak robi się lekko senna i nie minęło dużo czasu, gdy zasnęła wtulona w Xaviera.
***
Otworzyła oprawiony w grubą okładkę dziennik i przyjrzała się niektórym zapisanym kartkom. Wzięła między chude palce pióro i ponownie zanurzyła je w atramencie. Brakowało jej wylania emocji na papier. Potrzebowała tego.
Nie mam pojęcia, co mam właściwie zrobić. Z każdym dniem żyję z pasożytem wewnątrz siebie, który odbiera mi wszystkie siły. Wiem, że chciałby zasiąść na moim miejscu, lecz obiecałam sobie, że się nie poddam. Pokażę mu na ile mnie stać. Pokażę mu, że nie jestem słaba, za jaką mnie uważa. Muszę tylko znaleźć sposób, by go z siebie wyciągnąć.
Zawahała się na chwilę i jeszcze raz przeczytała zapisany tekst. Czy rzeczywiście chciała się go pozbyć? Wraz z ujawnieniem się Shadow Kinga odzyskała coś jeszcze. Wspomnienia. Pamiętała, co zrobiła tym wszystkim ludziom, którzy kiedyś się nad nią znęcali i zastanawiała się, czy rzeczywiście nie stawała się potworem.
Nigdy wcześniej nie myślała, że przemoc jest dobrym rozwiązaniem a tym bardziej zabicie kogoś, lecz teraz gdy na to patrzyła pod pryzmatem czasu, jej poglądy się zmieniały. Ewoluowały. Gdy jest się zawieszonym między dwoma światami - światem ludzi i światem mutantów - trzeba wybrać stronę. Ważniejsi byli dla niej mutanci. Pokochała szkołę dla mutantów Xaviera i uczniów, którzy się tu uczyli.
Chciała dla nich przyszłości. Chciała, by inni nie musieli się bać. Prawda była taka, że Charles nigdy nie zrozumie, że ludzie ich tu nie chcieli. W tej wojnie mogła wygrać tylko jedna strona, a ugoda w ich przypadku była niemożliwa. Między obiema gatunkami rosła coraz większa nienawiść. Zaczynała całkowicie rozumieć wszystkie działania Magneto. Pragnął dla mutantów wolności i tylko on widział wady ludzkości. Wlepiła wzrok w kartkę i skreśliła fragment tekstu, który wcześniej zapisała.
Chcę mu pokazać, że nie jestem słaba. Wiem, że ma uraz do ludzi i ich nienawidzi. Wystarczy teraz, tylko byśmy się oboje zaakceptowali i możemy zdziałać więcej niż każdy myśli. Wiem, że nasze połączenie jest nieuniknione. Jestem przeklęta od samego dnia moich narodzin i tak już pozostanie, a Shadow King jest na to idealnym dowodem.
Zamrugała kilka razy zdziwiona i spojrzała jeszcze raz na papier, gdzie była przekreślona nazwa mutanta. Zamiast Shadow King na kartce zostało napisane Amahl Farouk.
- A więc tak się nazywasz - powiedziała cicho, przejeżdżając delikatnie palcem po imieniu. - Razem uda nam się więcej zdziałać Amahl - dodała, lecz nie uzyskała odpowiedzi. Na razie milczał, lecz wewnątrz niej nie próżnował i zaciskał swoje ciemne macki na jej sercu, które z każdą chwilą coraz bardziej ciemniało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top