I Put a Spell on You
Wiatr zawiewa mocno cały Rzym- wyjątkowo jest dzisiaj dość pochmurnie, jak na to miasto oraz klimat. Ciemne chmury zakrywają słońce, dając zazwyczaj bardzo urokliwemu miejsce, ponurą atmosferę... zupełnie, jakby miało to oznaczać nadejście czegoś złego, czegoś potwornego...
Pewna kobieta uważnie ogląda niebo, popijając kawę... ach, prawdziwie włoskie cappuccino naprawdę potrafi postawić diabła na nogi... dobra ta kawiarnia, musi tu kiedyś zabrać kogoś ze sobą... zawsze przyjemniej spędza się czas w towarzystwie... może namówi młodego Chat-Rose'a...? Uśmiecha się delikatnie, oblizując. Młodzieniec jest bardzo uroczy... i też zawsze taki wygadany, poukładany... idealny do towarzystwa każdego rodzaju. Dzieciak może uciekać ile chce, ale od przeznaczenia nie ucieknie... a na pewno, nie od przeznaczenia w jej postaci... taki jeszcze on młodziutki oraz uroczy... nie wiadomo, czy pozostanie taki już wiecznie...
Jednakże, nie jest ona w Rzymie tylko po to, aby fantazjować i rozkoszować się dobrą kawką, o nie, nie, nie... to tylko chwila przerwy w pracy. Spogląda ona raz jeszcze na miasto... w oddali, widzi ona Koloseum... to jest jej kolejny cel... właśnie tam ma zbadać coś dla Asmodeusza... nie mówiąc o tym, że słyszała od innych nekromantów, że podobno w tym mieście dzieją się jakieś dziwne anomalie. Znudzona ostatnio pracą wiedźma chętnie sprawdzi to wszystko. Dlatego, płaci ona za swoją kawę, by ruszyć w stronę sporego zabytku... jak dobrze wie, dzisiaj nie zwiedzający nie są tam wpuszczani, zatem nikt jej nie wejdzie w drogę podczas pracy... jest to idealne dla kobiety, która chce spokoju przy pracy.
I nie tylko ona takowego spokoju chce.
Jest też inna osoba, która zmierza przez miasto, poszukując czegoś, a raczej kogoś... sama jeszcze nie jest pewna. Wie tylko, że ostatnio dzieją się tu jakieś dziwne anomalie i ktoś musi je odpowiedni zbadać. Ktoś, kto ma już doświadczenie i wie, co robi... no i ma też łeb na karku.
A tą osobą jest nie kto inny, jak Maria, która obecnie chodzi po Koloseum... dostała informacje o tym, że ostatnio tutaj dzieją się dziwne rzeczy... że ktoś nielegalnie zajmuje się zmarłymi... nie jest wiadome, co dokładnie się dzieje, ani kto stoi za tym, więc Maria została wysłana, by to zbadać... i tak białowłosa chodzi między starymi, skalnymi ścianami, szukając czegokolwiek... nikogo nie ma tutaj, prócz niej, z powodu remontów zabytku... nie wyczuwa ona tutaj czegokolwiek, ani nie znajduje też niczego... chociaż...
Nie... białowłosa wyczuwa coś... tak, wyczuwa coś dokładnie... czyjąś obecność... która dopiero się pojawiła... łatwo wyczuwa aurę magiczną... czyżby osobnik, który ostatnio powodował kłopoty wreszcie się pojawił...? Fioletowooka zmienia się w cień i poszukuje osoby, która tutaj jest z nią... nie trwa to długo- w jednym z korytarzy jest nie kto inny, jak znana jej Milona Harn... Norweżka idzie przez korytarz Koloseum, nieświadoma tego, że jest śledzona... albo... wzdryga się, czując nagłe zimno na swoim ciele... dobrze poznaje to zimno i już wie, że coś jest nie tak tutaj...
Odwraca się, posyłając zaklęcie w jedną z kolumn Koloseum, prosta kula energii, wybuchająca przy kontakcie. Gdy uderza ona w kolumnę, pojawiają się na niej kraksy oraz spadają z niej pyły... ale nic poza tym się nie dzieje... mimo to, diablica dalej czuje chłód... nie jest to zwyczajny chłód, spowodowany pogodą... jest to dreszcz, który czuje się nagle, gdy idzie się pustą ulicą, w nocy... dreszcz, gdy samemu siedzi się w domu... jest to nieprzyjemny dreszcz, pojawiający się przy poczuciu obserwacji... ciemnooka dobrze wie, iż powinna tu być sama... no chyba, że anomalia, którą ma zbadać, też tutaj jest obecnie... marszczy brwi i jej oczy robią się zielone, gdy skanuje teren w inny sposób, sposób który pozwala jej ujrzeć byty niematerialne...
I prawie natychmiast, z ziemi wychodzą białe łańcuchy, kiedy wiedźma próbuje uchwycić sylwetkę, którą dostrzega kątem oka. Sylwetka znika, pojawiając się zaraz niedaleko łańcuchów i ponownie Milona próbuje chwycić śledzącą ją osobę, tylko po to, aby ta osoba zwyczajnie zniszczyła jej magiczne łańcuchy, trzymaną w rękach... piłą mechaniczną. Skąd coś takiego...? Fioletowooka mruga, aby zaraz uśmiechnąć się cierpko.
— Czemu bóstwo śmierci mnie obserwuje...?— chce wiedzieć ciemnooka, odwracając się w stronę białowłosej kobiety, którą zdążyła zidentyfikować jako shinigami.
Fioletowooka początkowo jej nie odpowiada... a czy powinna? To demon, nie musi jej się z niczego tłumaczyć... to raczej Harn powinna się wyjaśniać, co od razu zauważa Maria:
— Ja raczej powinnam się ciebie pytać, co tu robisz... nie powinno cię tu być.
Fioletowowłosa tylko przewraca oczami, niewzruszona tym... zdążyła poznać, kim jest ta boginka śmierci- a jest to sama gówniara, która kiedyś zaczepiała jej głowę. Nie ma zamiaru się znów z nią użerać, co postanawia zaznaczyć jasno.
— Jeśli dalej będziesz mnie śledzić, to będziesz musiała poradzić sobie z gorszymi atakami.
— W takim razie, skorzystaj z nich, bo nie mam zamiaru słuchać ciebie i tak.
I jak Maria powiedziała, robi ona jeden krok w stronę Norweżki... a potem kolejny... mogłaby skorzystać z cienia, ale postanawia trochę się zabawić... i pokazać tej demonicy, gdzie jest jej miejsce.
Harn tylko marszczy brwi, czując jak jej pewność siebie spada... nie, raz już załatwiła tego dzieciaka, to drugi raz będzie jeszcze łatwiejszy... rzuca jedno zaklęcie w swoją oponentkę, aby ją zatrzymać... i nic. Robi znak w powietrzu i ziemia pod nogami fioletowookiej zapala... a ta tylko przechodzi przez płomienie, nie zwracając na nie uwagi. Milona przełyka ślinę, czując jak powoli przestaje jej się ta sytuacja podobać... cofa się, widząc jak Maria zbliża się do niej... zaczyna z paniki rzucać najbardziej przypadkowe zaklęcia i czary- przywołuje zmarłych, deszcz, strzela, rzuca pobliskimi skałami, robi wszystko, byleby utrzymać dystans między sobą, a Mroczną Żniwiarką.
A shinigami tylko idzie dalej, nie zatrzymując się, gdyż nic nie robi na niej wrażenia. Nie zwraca nawet uwagi na to, co się dzieje, skupiona wyłącznie na Milonie... widząc strach na jej twarzy, idzie coraz szybciej, widząc jak coraz większa panikę ogarnia wiedźmę. Sama Nekromantka wyraźnie trzęsie się, dostrzegając jak blisko już bogini śmierci jest i uznaje, że wypłata od Asmodeusza nie jest warta zadzierania z bóstwem śmierci, woli nie podpadać już magicznemu prawu. Chce już wezwać krąg teleportacyjny, jednak nim coś zrobi, fioletowooka chwyta jej nadgarstek... dopiero teraz sobie diablica zdaje sprawę, jak wysoka Maria jest. Przełyka ślinę, wpatrując się ze strachem w Mroczną Żniwiarkę.
— Cóż, miałaś swoją szansę... pozwól, że nauczę cię manier...
I mówiąc to, wykręca diablicy rękę, po czym też rzuca nią na jedną z kolumn. Nekromantka uderza ciężko o kamień, lecz nic jej się wielkiego nie dzieje, dzięki jej odporności... oczywiście, to nie jest koniec batów od shinigami.
Gdy chce się podnieść, to Maria znów podchodzi do niej i Milona próbuje obronić się czarami, ale nim zdąży ułożyć zaklęcie, dostaje w twarz i to kilkakrotnie, szybciej niż jest w stanie zareagować. Po kilkakrotnym dostaniu w twarz, prawie opada na ziemię, ale białowłosa ponownie chwyta jej nadgarstek, ściskając go mocno.
— To zacznijmy od początku, jak w szkole podstawowej... co tutaj robisz?— żąda odpowiedzi Maria, na co jej z paniką w głosie odpowiada jej Milona:
— Ja... ja na rozkaz Asmodeusza jestem...! Podobno tutaj jest jakaś anomalia... inni nekromanci również o tym mówili... ja... ja tylko chciałam to sprawdzić...! Nie robię nic nielegalnego... więc możesz mi już dać spokój...? Ugh!
Maria puszcza diablicę, która upada na podłogę... a więc, nie tylko bóstwa śmierci coś dostrzegają... musi o tym poinformować swoje szefostwo... i potrzebuje też więcej informacji na ten temat.
Bez słowa, znika ona w cieniu, zostawiając Milonę samą... ma ona rany na twarzy i ciele... zazwyczaj fizyczne ataki nie robią na niej wrażenia, lecz uderzenia od tej kobiety zdecydowanie ją nieźle poturbowały... nawet nie chodzi o to, że były one mocne, a zwyczajnie skóra Marii była strasznie twarda... miała wrażenie, jakby była uderzana przy pomocy kamienia albo stali... ech, nie powinna tu od razu przychodzić... Asmodeusz też będzie niezadowolony, ale co ma kobieta zrobić?
Nikt nie zadziera ze śmiercią.
***
Bogowie śmierci są u mnie zajebiście OP, szczególnie tacy, co umieją się bić. Jakby, ta walka była jednostronna od samego początku, bo trzeba być jebanym bogiem, aby cokolwiek zrobić shinigami u mnie. To ten, Milona słaba nie jest, ale żeby chociażby Marię zajebać, trzeba by było być jebaną Valentine.
Albo mieć taką samą broń, co Maria xd
Więc no, tyle z tej walki, lol.
~FunPolishFox
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top