Rozdział 16-Co to znaczy że mamy gości?!
Anglia na pewno nie spodziewał się wiadomości od swojego rodzeństwa. A już napewno nie spodziewał sie takich rewelacji. Właśnie siedział na przerwie, na którą zasługiwał, pijąc najmocniejszą czarną herbatę na pobudzenie (wszyscy mogli mówić co chcieli, Anglia naprawdę nienawidził kawy) kiedy przyszła do niego wiadomość od jego siostry. Więc jak ten Ameryka, (to jakie "przekleństwa" padają w domu rodzeństwa Wielkiej Brytanii, zostaje w domu Wielkiej Brytanii) zerwał się z miejsca i chwycił za kryształową kulę, miał ją od średniowiecza i nie miał zamiaru sie jej pozbyć. Świat jeszcze nie widział lepszego sposobu komunikacji, przynajmniej w jego mniemaniu i wykręcił połączenie do swoich braci i siostry.
- CO TO ZNACZY ŻE MÓJ FOTEL JEST W DRZAZGACH! - pierwsze słowa które padły z kryształowej kuli nie nadawały Arthura optymizmem.
- PRZESTAŃ SIĘ DRZEĆ!- seria uderzeń, bez zwątpienia spadających przedmiotów i wyjątkowo głośne chrupnięcie skłoniły Anglię do szybszego wyostrzania obrazu.
- MÓJ PIĘKNY TOPÓR! - Arthur zamarł, co tam się u diabła działo?
- Co się tam dzieje, hej!- jego krzyk wychwycił przebiegający Irlandia
-Artie, nie teraz, nasze zapasy napitków w niebezpieczeństwie, pół salonu rozwalone i z tego co wnioskuję ten zwariowany, wariat właśnie stopił jeden z toporów wiszących na ścianie w zachodnim korytarzu.- Artur złapał się za głowę.
- A kto go wpuścił?- Irlandia zamrugał
- Sam się wprosił rozwalając nam ścianę w salonie.- Konsternacja wypływała z Angli falami.
- Jak to wprosił się? A przypadkiem nie jesteście w zamku? Salon jest za wysoko. I niby jak na Boga przebił się przez kamienne ściany?- Irlandia wzruszył ramionami.
- Przyleciał, ma skrzydła. Nie mam pojęcia jak się przebił ale to zrobił.- kolejny huk przerwał ich konwersację.
- Wybacz ale muszę lecieć. Zaraz dotrze do kuchni.- zaraz też żucił przez ramię - WZNIEŚCIE BARYKADY W KORYTARZU CZWARTYM!- I tym akcentem Irlandia przerwał połączenie i pobiegł by wesprzeć resztę rodzeństwa w walce z rozszalałym Polakiem.
Z drugiej strony personifikacja Wielkiej Brytanii ciężko westchnął. Z jednej strony zastanawiał się z skąd na Królową Elisabethę Feliks wytrzasnął sobie skrzydła. A z innej śmiał sie wewnętrznie z rodzeństwa i tego że musza sobie teraz z nim poradzić. Westchnął rozbawiony, przymykając oczy i z uśmiechem biorąc kolejny łyk herbaty. Własnie, herbata, taka pyszna, taka aromatyczna i... jego oczy otworzyły się odzwierciedlając kompletny szok. Skoro Polska jest w korytarzu czwartym i zmierza do kuchni to... jedyną kuchnią w tamtym kierunku jest ta jego. A w jego kuchni są...
- MOJA HERBATA!!- jego zapasy herbaty. Anglia raz jeszcze zerwał sie z krzesła i wpadł do salonum budząc tym Kanadę, ktory zapany stanął przed nim nic nie rozumiejąc.
- Wybacz Matthiew, pilna sprawa musze lecieć. Wrócę jak najprędzej.- Kanada zamrugał, patrząc za swoim opiekunem który z okrzykiem bojowym, wrzeszcząc coś o zwariowanych latających ludziach i zapasach herbaty wyleciał z domu w podskokach. Tak, Arthur był specyficzny jeśli szło o herbatę. Choćby świat się kończył on musiał mieć pewność że jego zapasy są bezpieczne.
- A tego co ugryzło?- Spytał Ameryka schodząc ze schodów.
Kanada był w stanie jedynie wzruszyć ramionami i jakby od niechcenia rzucić tylko
- Herbata- następnie chłopak ruszył do kuchni by dla odmiany zaparzyć sobie kawy...
... Jednak mógłby przysiąc że chwilę po tym usłyszał bardzo zdenerwowane i odbiegające z bardzo daleka "POLAAAAAND"
÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷÷
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top