1 Listopada
Naprawdę polecam włączyć muzykę...
Mała trzyletnia dziewczynka wraz ze swoimi rodzicami weszła na cmentarz. Podeszli do grobu jej babci, dziewczynka zaczęła płakać...
To było jej pierwsze doświadczenie z dniem wszystkich świętych i prawdę mówiąc teraz mając sześć lat szczerze nienawidziła tego święta. Jej starsza siostra, szesnastoletnia Kamila, uzależniona od swojego telefonu nawet nie wyszła z auta, więc czemu właśnie ona musiała przejść tymi alejkami. Wszędzie wokoło pod ziemia spoczywali martwi ludzie. Ten dreszcz obrzydzenia i żalu przeszywał ją zawsze gdy była w tym- jak uważała- przeklętym miejscu.
Jej rodzice właśnie sprzątali grób. Ona wyraznie dała im do zrozumienia że nie kiwnie nawet palcem. Ruszyła spowrotem do auta. Kamila jak zwykle robiła sobie tony selfie, przeglądała instagrama i szczebiotała przez telefon z jakąś "psiapsi". Powoli robiło się ciemno i Maja stwierdziła że czas poszukać rodziców. Ruszyła znowu w stronę grobu babci, jednak rodziców tam nie było. Domyśliła się że poszli by posprzątać grób... cioci jej mamy? Tak przynajmniej jej się zdawało. Ruszyła więc na drugą stronę cmentarza. Nie znała go jednak tak dobrze jak jej się zdawało. Było coraz pózniej więc dziewczyna postanowiła znaleśc rodziców i wreszcie stąd iść.
Zgubiła się, jakkolwiek banalnie to brzmi, zgubiła się. Była w najstarszej części cmentarza. Nigdy wcześniej tu nie zawitała więc nie miała pojęcia gdzie iść. Zaczynała powoli panikować, ruszyła poprostu przed siebie. Nagle jednak usłyszała ciche pociąganie nosem. Ruszyła w tamtym kierunku. W jednym z najdalszych zakątków cmentarza, nad naprawdę starym nagrobkiem siedział blondwłosy chłopak. Było dośc zimno więc miał na sobie ciemno zieloną kurtkę. Dziewczynie chwilę minęło by zoriętować się czy to napewno chłopak, czy może przedstawicielka jej płci. Zbliżyła się jeszcze bardziej i usłyszała jak chłopak mówi cicho do nagrobka, jak do osoby.
~ Strasznie dużo czasu minęło prawda?~ zaśmiał się przez łzy~ Wy wszyscy... wszyscy oddaliście za mnie życie.... a ja nawet nie mam jak się wam odwdzięczyć. Czemu... czemu wtedy przyjąłeś tamten cios na siebie?~Jego głos drżał i łamał się. A sam blondyn co chwilę pociągał nosem.~ Nie zginąłbym od czegoś takiego... ja nie mogę zginąć. Więc czemu? Czemu zawsze zgrywałeś takiego bohatera... dlaczego? Wiesz jak ona płakała... gdy ją o tym poinformowaliśmy? Twój syn wychował się bez ciebie. Tęsknię za wami. Bylicie najleprzymi przyjaciółmi.~
Maja czuła jak łzy same cisną jej się do oczu, miała nieodpartą chęć pocieszenia chłopaka. Zrobiła jeszcze krok i wówczas gałązka trzasnęła pod jej stopami. Chłopak błyskawicznie się odwrócił. Jego niesamowicie zielone oczy spodkały jej błękitne.
-Przepraszam.- wyszeptała. Czuła że zakłóciła jakiś rodzaj prawdziwej rozmowy. Mimo iż jej umysł podpowiadał że to niemożliwe. Chłopak uśmiechnął się. -Nic się nie stało. To raczej ja powinienem przepraszać.- wskazał na nią- Płaczesz.- - -To okropny dzień i okropne miejsce, prawda?- Zadała pytanie.- Wszyscy sie smucą.- - Nie do końca.- Zdziwiła ją odpowiedz starszego- Bo widzisz ten dzień to dzień pamięci o naszych zmarłych bliskich. W dzień mamy okazję powspominać ich i to normalne że jesteśmy smutni.- Jego mina nagle się zmieniła. Smutek zastapił uśmiech.- Ale wiesz? Gdybyś chciała pozanć prawdę o tym święcie powinnaś poczekać aż nikogo nie będzie na cmentarzu. Dopiero wtedy gdy przyjdziesz tu w dobrej wierze i przezwyciężysz strach przed tym miejscem zobaczysz coś niezwykłego.- Szatynka zamrugała dwa razy ze zdziwieniem.- A teraz, odprowadzę cie do rodziców.- Złapał ją za rękę i poprowadził do wyjścia.
***********************************************************************************************
Jeszcze tej samej nocy Maja wymknęła się z domu i ruszyła na cmentarz. Wcale nie mieszkała daleko. Była tu dziś z rodzicami samochodem jedynie ze względu na dużą ilość narzędzi do sprzątania. Uzbrojona w latarkę stała przed cmentarzyskiem. Miała wielka ochotę uciekać jednak przekroczyła bramy znienawidzonego miejsca. Zamarła. Wszędzie wokoło unosiły się niebieski i białe duchy. Rozprawiały między sobą i bawiły się. Perłowy i błękitny blask od nich bijący rozświetlał alejki i groby, znicze dopełniały atmosferę. Dziewczynka ruszyła głównym traktem i tam na samym środku cmentarza zobaczyła go. Blondwłosego chłopaka. Rozmawiał z duszami zmarłych jak z przyjaciółmi. Dostrzegł ją i zaprosił do zabawy. Wtedy poznała jego imię. Feliks... Spotkała swoją babcię i poznała wiele nowych osób. Uśmiechała się i bawiła całą noc. A gdy zaczynało świtać opuścili cmentarz. Chłopak odprowadził ją do domu.
Każdego roku chodziła na cmentarz, bawiła się i zaprzyjazniła z chłopakiem. Jednak nagle przestał przychodzić. Obiecał że się jeszcze spotkają.
***********************************************************************************************
Od tamtego czasu minęło wiele lat. Blondwłosy chłopak wreszcie przekroczył bramy cmentarza. Trwała noc. Feliks ruszył do nagrobka na którym siedziała dziewczyna. Uśmiechała się. Przywitali się jak to robią tylko starzy przyjaciele. Wśród duchów w tym roku przebywała mała blondynka, Oliwia Kwiatkowska córka Maji. Ruszyli do nich zostawiając za sobą nagrobek. Jednak nie mogli zostawic za sobą napisu na nim:
~Maja Kwiatkowska- zmarła mając 28 lat...~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top