32. Laurix :*
Felix leżał na kocu wraz z swoją ukochaną na jakieś polance za miastem. Obok leżał koszyk, w którym było przedtem ich jedzenie i koc. Było całkiem miło, ona przytulona do jego boku wskazując na chmury i mówiąc co jej przypominają. On tulił ją do swego boku i się śmiał mówiąc, że jemu przypominają co innego. Na takim przekomarzaniu się minęła im dobra godzina.
— Czas pomału się zbierać — westchnął rozplątując końcówki jej włosów. Teraz ona leżała na płask, a blondyn przy jej boku co jakiś czas ją całował. Na horyzoncie tworzyły się chmury burzowe, po czym wiatr się wzmógł.
— Felix, tu jest tak dobrze — westchnęła rozkładając ramiona. — Nie chcę wracać.
— Kto powiedział, że wracamy? — zapytał z łobuzerskim błyskiem w oku. Ona przewróciła się zaskoczona na brzuch, na co piwnooki westchnął. Popatrzyła na niego oczekując wyjaśnień. Nie było jednak na nie czasu, bo nagle lunął na nich deszcz. Felix wstał szybkim ruchem, Laura również. Pociągnął ją do samochodu zaparkowanego nieopodal, a ona na szybko wzięła koszyk w drugą rękę, gdy on ciągnął po ziemi koc. W ekspresowym tempie znaleźli się przy samochodzie, który on już od kluczył wcześniej przez pilota. Wsiedli cali mokrzy i zaczęli się śmiać.
Włożył kluczyki do stacyjki, a potem odpalił silnik, wraz z nim ogrzewanie. Wyjechał z polanki, gdzie przed jeszcze trzema minutami leżeli razem. Teraz z uśmiechem na ustach prowadził pojazd na opustoszałej ulicy. Wziął rękę Laury, złączył z nią palce i pocałował ją. Po chwili razem zmienili bieg.
Godzinę później zajechali do jakiegoś motelu.
— Ciekawe miejsce — pokiwała głową nieprzekonana.
Sam budynek wyglądał jak żywcem wyjęty z filmu o apokalipsie zombie i cyberpunku. Podniszczony, betonowy, drzwi przy niektórych pokojach trzymały się tylko na jednym zawijasie, w innych wcale ich nie było. Podeszli do drzwi z wyblakłym napisem recepcja. Z bliska to wszystko wyglądało jeszcze gorzej. Farba odlatywała ze drzwi, zawiasy i klamka były zardzewiałe.
— Może zostaniemy w aucie? Rozłożymy fotele i będzie dobrze — stwierdziła po namyśle czerwono-włosa.
— Wiesz, może to nie taki zły pomysł — mruknął, gdy nacisnął klamkę a ta nawet nie puściła. Na dodatek na jego dłoni został kurz i plamki z rdzy. — Wracamy.
Wrócili do pojazdu. Rozłożyli fotele praktycznie do pozycji leżącej. Laura rozłożyła się na jednym i z błogim uśmiechem leżała patrząc w sufit.
— Jak wygodnie — mruknęła.
— Mógłbym już tak zostać na zawsze — powiedział.
— Ja też, Felix?
— Hm?
— Zatańczymy przy świetle gwiazd? — zapytała przewracając się na bok, jej partner uśmiechał, cały czas na nią patrząc.
— Jasne.
— I super — uśmiechnęła się złowrogo.
Wysiedli z samochodu, a ona pociągnęła go za rękę. Wyciągnęła telefon, włączyła jakiś wolny kawałek i zatańczyli. On okręcał ją, ona prowadziła go w walcu. Robili razem kilka kroków w przód by Felix okręcił Laurę i by zrobić kilka kroków w tył. Gwiazdy nad nimi poruszały się niezauważalnie, księżyc wyszedł zza chmur. Dwójka młodych ludzi tańcząca na pustym parkingu przed opuszczonym motelem przy akompaniamencie nut jakiegoś autora. Może był to Bethoven, a może ktoś inny. Tylko ona to wiedziała.
Przybliżyli się do siebie. Spojrzeli sobie w oczy. Żadne z nich nie musiało nic mówić, bo to drugie to widziało. Kochali się najbardziej na świecie wiedzieli to, byli świadomi uczuć drugiej osoby. W blasku księżyca i gwiazd czerwone włosy Laury zdawały się błyszczeć, być żywym ogniem. Felix patrzył na nią i rozumiał co w niej kocha. Jej uśmiech, gdy jest rozbawiona zawsze ma dwa małe dołeczki na policzkach, uśmiech który zawsze sięga oczu. Jej charakter, zadziorny ale na swój sposób idealny. Objął ją w pasie, przyciągnął do siebie. Pocałował z miłością, której nie dało się wyrazić słowami czy czynami.
— Nawet nie wiesz jak cię kocham — mruknęła opierając czoło o jego.
— Ja ciebie bardziej — westchnął i z uśmiechem objął ją w pasie. Podniósł uśmiechniętą dziewczynę, przełożył sobie przez ramię. Zaczął powoli okręcać się wokół własnej osi, trzymając ją, a ona rozłożyła ramiona. Ona się śmiała z nie wiadomo czego, a on z jej śmiechu, który uważał za zaraźliwy.
Zatrzymał się, ściągnął Laurę z swojego ramienia. Ona popatrzyła na jego twarz, po czym przeniosła wzrok na jego włosy. Przygryzła wargę, przechyliła głowę jakby miała przed sobą obraz i chwilę mu się przyglądała. Gdy zakończyła oględziny, z miną niewiniątka przybliżyła się, uniosła rękę i poczochrała mu blond pukle. Felix od razu odwdzięczył jej się tym samym. Takim oto sposobem ona miała gniazdo na głowie, a on lekko poczochrane włosy, w których wyglądał jeszcze przystojniej.
— Ej — burknęła obrażona — Ja ci lekko zrobiłam.
— No nie obrażaj się — mruknął jak do dziecka.
— Będę — odwróciła się do niego tyłem z założonymi rękami na piersi.
— Nie będziesz — mruknął obejmując ją od tyłu.
— A właśnie, że będę.
— Nie.
— Tak.
— Nie i koniec kropka.
— Tak i mi nic nie zrobisz — odwróciła głowę w jego stronę, z tryumfalnym uśmiechem.
— Jesteś pewna? — zapytał złowrogo, uniósł ją najpierw w pasie, a później odwrócił w powietrzu by ona oplotła jego biodra nogami, a ręce założyła za jego głową, na karku.
— Tak — powiedziała z uśmiechem, który ani na chwilę nie zszedł z jej twarzy, gdy jej partner próbował ją zaskoczyć. Westchnął zrezygnowany.
— Masz rację — pocałował ją jednocześnie kierując się w stronę samochodu.
Otworzył drzwi z tyłu, po czym delikatnie ułożył na kanapie. Chciał się wycofać za drzwi, usiąść za kierownicą i odjechać w stronę jakiegoś baru bądź restauracji. Ona jednak miała inne plany. Gdy on się odsuwał chwyciła jego rękę, pociągnęła tak, że wylądował na niej.
— Nigdzie nie idziesz, idziemy spać — mruknęła przesuwając się pod drugie drzwi. Zamknęła oczy, zasnęła. Felix westchnął i sam zamknął oczy. Wiedział, że nie zaśnie, a jednak spróbował.
Laura otworzyła oczy, gdy było już jasno, słońce grzało ją w twarz przez szybę. Zetknęła na blondyna, który z niewiadomych przyczyn spał na podłodze między kanapą, a fotelem kierowcy. Otwarła drzwi, które były zaledwie dziesięć centymetrów od jej głowy. Przesunęła się tak, że wyszła nogami na parking. Zamknęła drzwi, rozprostowała kości. Była lekko odrętwiała, po przespaniu kilku godzin na wąskiej kanapie. Obeszła samochód dookoła. Nie widziała po co to robi, po prostu zrobiła i już. W międzyczasie zorientowała się, że w nocy padało. Usiadła za kierownicą tylko po to, by się zorientować że sama tym samochodem nie pojedzie. Za dużo dodatkowych przycisków i dźwigni, ale nie aż tyle jak w samochodzie pana Polona.
Westchnęła, nie chciała budzić piwnookiego, ale bez niego nie ruszy, a była głodna. Wzruszyła ramionami, trudno. Woli obudzić swojego partnera, niż rozbić pojazd. Zeszła z fotela, otworzyła drzwi te same, przez które wczoraj Felix ją wnosił. Przeszła na kolanach po kanapie, aż dotarła do miejsca, gdzie blondyn miał głowę. Wyglądał tak niewinnie, gdy spał. Potrząsnęła jego ramieniem.
— Felix, wstawaj.
— Co? — mruknął sennie otwierając oczy i powoli uniósł się do pozycji siedzącej. Przygryzła wargę.
— Głodna jestem — powiedziała z miną niewiniątka. On pokręcił głową rozbawiony, przetarł dłonią oczy i ziewnął.
— A sama nie możesz pojechać, bo nie wiesz co od czego jest, mam rację? — zapytał z uśmiechem czołgając się do drzwi.
— Zgadłeś — spuściła głowę, westchnęła — Za dużo tego wszystkiego, czy ty nie możesz mieć normalnego auta?
— Nie — odparł z rozbrajającym uśmiechem — Dobrze widziałaś, że moje auto nie będzie normalne, gdy do niego wsiadłaś.
— Ale to co innego, chciałabym umieć nim prowadzić w razie czego — mruknęła wychodząc za nim.
— A jakie jest to "w razie czego"? — uśmiechnął się, usiadł na miejscu za kierownicą. Ona usiadła od strony pasażera.
— Takie, gdy będę cię chciała zostawić samego na parkingu, gdy mnie wkurzysz — mruknęła cicho pod nosem.
— Hm, chyba w takim przypadku nie dam ci tej wiedzy, dla mojego bezpieczeństwa — odpalił silnik udając, że myśli.
— No Felix — jęknęła jak dziecko. Brakowało by tupnęła nogą w wycieraczkę.
— Dobrze już — wetschnął, pociągnął jedną dźwignię do siebie, tą najbliższej kierownicy. Następnie przełączył dwa małe pstryczki w dół, na konsoli przy radiu — I tyle, no jeszcze uruchamiasz silnik, ale to jak w normalnym. A gdy parkujesz biegi i zgaszenie silnika tak samo, a dźwignia i te dwa małe pstryczki w drugą stronę. Czyli dźwignię w przód, a pstryczki w górę. Cała filozofia.
— Już się tak nie mądruj — powiedziała, a on się zaśmiał.
— To jest proste — mruknął, a ona spojrzała na niego z niedowierzaniem.
— Proste to są tosty z serem! To nie jest proste — wskazała na deskę rozdzielczą.
— Tosty z serem nie są proste, dla niektórych — odparł wesoło — Dla takiego pięciolatka na pewno nie są.
— Felix — syknęła ostrzegawczym tonem — Nie wkurzaj mnie, dobrze ci radzę.
— Bo co? — zapytał z bezczelnym uśmiechem, bawiły go reakcje dziewczyny. Ta przywaliła mu w rękę.
— Bo to — obrażona odwróciła się do okna. Patrzyła na widoki, drzewa, domy i kilka pól.
Pół godziny później zatrzymali się przed jakąś restauracją. Oboje wyszli na świeże powietrze. Weszli do środka, który okazał się być przytulny. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające kwiaty i jakieś widoki. Jeden przedstawiał parę ludzi organizujących sobie piknik pośród drzew. Laura, gdy go zobaczyła, wróciła myślami na tamtą polankę z wczoraj i ich koszyka z jedzeniem. Podłoga była wyłożona we wzorzyste płytki. Wielkie okna dawały dużo światła na kwadratowe stoliki poustawiane tu i ówdzie, zostawiając spory kawałek przestrzeni na środku pomieszczenia. Po prawej znajdowała się lada zrobiona z surowego, dębowego drewna zakonserwowanego farbą do drewna i lakierem, by się nie zniszczyła.
Za ladą stała na oko dwudziestoletnia blondynka, o dziecięcych rysach twarzy. Jej błękitne oczy patrzyły na nich łagodnie, a usta rozciągały w miłym uśmiechu.
— Dzień dobry — powiedziała entuzjastycznie.
— Dzień dobry — blondyn uśmiechnął się lekko, zdawkowo by jeszcze bardziej nie wkurzyć swojej ukochanej.
— Dzień dobry — burknęła czerwono włosa, patrząc spode łba na blondynkę. Uważała, że flirtuje ona z jej chłopakiem.
Usiedli przy jednym ze stolików, przy oknie. Tam leżało już menu, w które od razu niebieskooka się zagłębiła.
— Co bierzesz? — zapytał łagodnie patrząc na nią, on odłożył już swoją kartę.
— Chyba jajecznicę na boczku i kawę oraz tosty z dżemem. A ty?
— Herbatę, sałatkę z pomidorem i serem Feta. Może jeszcze tosta z serem — uśmiechnął się miło do niej. Z niewiadomych przyczyn myślała, że szczerzy się do kogoś za nią, więc się odwróciła. Ku jej wściekłości, a zdezorientowaniu chłopaka szła ku nim blondynka zza lady.
— Co podać? — zapytała radośnie wyjmując notes.
— Herbatę, sałatkę z pomidorem i serem Feta, oraz tosty z serem — powiedział grzecznie, bez żadnego uśmiechu. Podejrzewał co się działo z Laurą, ale najpierw chciał się upewnić.
— Jajecznicę na boczku i kawę oraz tosty z dżemem, poproszę — burknęła mało elegancko dziewczyna, świdrując swojego partnera złowrogim, ostrzegającym spojrzeniem. Kelnerka, albo wyczuła napięcie między tą dwójką, albo usatysfakcjonowana odpowiedzią obojga odeszła mówiąc, że za dwadzieścia minut będą ich zamówienia.
— Na co się tak tam patrzysz co? — powiedziała wyzywająco, gdy zobaczyła, że blondyn patrzy się w stronę lady.
— Na Neta i Nikę — mruknął, jakby sam w to nie wierzył, ona odwróciła się. Faktycznie przy ladzie stał szatyn z rudowłosą, właśnie się odwrócili, więc im pomachała.
— Masz szczęście — syknęła wrednie, odwróciła się z powrotem do Felixa, wskazała w niego palcem.
— O co ci chodzi? — zapytał, miał dość zachowania Laury.
— O co mi chodzi? Odkąd tu przyszliśmy cały czas się na nią lampisz. Nie udawaj nawet, flirtujesz z nią, jakby mnie tu nie było — powiedziała wściekle, a on zaśmiał się serdecznie. Zachciało jej się płakać, zemdliło ją. Bez słowa ruszyła do łazienki, a biedny zdezorientowany Felix został sam.
Podeszli do niego Net z Niką, których minęła dziewczyna biegnąc do łazienki.
— Pójdę do niej — mruknęła zmartwiona ruda zostawiając ich samych.
— Co się stało? Laura była wściekła, gdy się odwróciła w naszą stronę — szatyn usiadł na jej miejscu, a blondyn westchnął.
— Pokłóciliśmy się trochę w samochodzie, nie miała się obrazić — odwrócił głowę w bok — Przyszliśmy tutaj i od początku, ledwie weszliśmy była zazdrosna — mruknął, westchnął ciężko.
— Jedyne co możesz zrobić to ją przeprosić — niebieskooki poklepał go po ramieniu.
— Wiem, miałem już jej powiedzieć, gdy wybiegła, Boże przecież ona miała łzy w oczach — blondyn się załamał i jak na złość przyszły właśnie ich zamówienia, jego i Laury.
Czerwono włosa wpadła do łazienki, otwarła pierwszą lepszą kabinę, dopadła do muszli. Wypluła swoje wnętrzności. Gdy była pewna, że nie nastąpi więcej konwulsji usiadła na podłodze. Urwała trochę papieru, wytarła sobie twarz. Po pięciu minutach wstała, spłukała wodę, przeszła do miejsca z umywalkami. Przepłukała usta wodą, umyła ręce. Popatrzyła na siebie w lustrze. Blada jak ściana, ze śladami łez na policzkach i z kolejnymi w oczach. Weszła Nika ze zmartwioną miną.
— Co się stało? — spytała, ostrożnie ją obejmując. Laura wtuliła się w nią, załkała.
— Nic, po prostu hormony mi szaleją — mruknęła siakając nosem.
— Nie mów, że — Nika pisnęła, jej przyjaciółka westchnęła i się uśmiechnęła.
— Tak, jestem w ciąży — powiedziała, a zielonooka skakała z radości.
— Felix wie? — zapytała, a czerwono włosa poczuła się okropnie.
— Nie wie — wymamrotała — Boże, przecież ja go tam zostawiłam, z tą pieprzoną blondyneczką — zwiesiła głowę.
— Ejej, spójrz na mnie — Nika chwyciła ją za ramię, niebieskooka niechętnie podniosła głowę — Jeśli myślisz, że on teraz z nią gada to się grubo mylisz. On się tam prawie rozpłakał, gdy poszłaś. Poza tym jest z nim Net. Chodźmy do nich, to się przekonasz, że Felix nigdy cię nie zostawi.
— Ale on się tak do niej uśmiechał i w ogóle — zaprotestowała.
— Wiesz co ci powiem? Byliśmy tam z Netem od początku, weszliśmy zaraz po was i on wcale się do niej nie uśmiechał, a jak już to tylko z uprzejmości. Gdybyś widziała jaki był w ciebie zapatrzony, gdy siedziałaś z nosem w tym menu. Chciałam wam zrobić zdjęcie, ale Net mi nie pozwolił, gnida — prychnęła — Chodzi mi o to, że Felix, nigdy w życiu by cię nie zostawił.
Takim oto sposobem pięć minut później wyszły razem do chłopaków, szatyn ustąpił miejsca zajmowanego wcześniej przez Laurę. Blondyn patrzył na nią ze zmartwieniem, Nika z Netem odeszli do innego stolika. Felix i czerwono włosa patrzyli na siebie przez chwilę.
— Przepraszam — powiedzieli w tym samym momencie, on się uśmiechnął, a Laura spuściła wzrok na wystygniętą jajecznicę.
— Za co przepraszasz? — spytała, według niej, wszystko było jej winą.
— Za tą sprzeczkę w aucie, za po prostu wszystko.
— To ja przepraszam, nie miałam o co być zazdrosna. Po prostu hormony mi szaleją — mruknęła machając rękami — Muszę ci coś powiedzieć.
— No? Zaczynam się bać Laura — powiedział troszkę wystraszony.
— Jestem w ciąży — wymamrotała pod nosem, patrzyła na talerz, nie na niego. Uniosła wzrok, a on chyba nie usłyszał, bo nadal patrzył na nią wyczekująco — Jestem w ciąży — powtórzyła tym razem trochę głośniej. Felixowi na twarzy wykwitł szeroki uśmiech, a w oczach zabłyszczały iskierki radości. Wstał i ją przytulił.
— To wspaniale, wiesz o tym? — wyszeptał do jej ucha.
— Wiem — odparła, pocałowała go w policzek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top