30. Jesteś naszym przyjacielem
Net wrócił zmęczony, zirytowany, przemoczony, a przede wszystkim smutny do domu. Nie dlatego, że dostał kolejną jedynkę z informatyki. To go nie obchodziło, lecz przez to że pokłócił się z Felixem i Niką. Później jeszcze autobus mu uciekł, deszcz zaczął padać. Mało tego mama mu napisała, że ma wrócić do domu jak najszybciej bo będzie pilnował rodzeństwa.
— Super — mruknął ironicznie. — Mamo wróciłem!
— To świetnie, Pompuś i Prumcia śpią, daj im później mleko. Kocham cię skarbie, pa! — powiedziała w biegu i poczochrała mu włosy.
Westchnął. Poszedł do centrum sterowania wszechświatem. Spojrzał na ekran monitora. Pięć nieodczytanych wiadomości od Niki na net.comie, dwie od Felixa i.
Jedna od Laury.
— A ta czego chce? — burknął sam do siebie.
— Byś pogodził się z Felixem — odpowiedział mu Manfred.
— Nie pytałem się ciebie.
— Wiem, twój stan wskazuje na głęboką urazę wobec przyjaciół, smutek i rozgoryczenie. Nie musisz się do mnie tak odzywać wiesz? Nic ci nie zrobiłem — odparł spokojnie program.
— Zamknij się i daj mi spokój! — skrzyczał go brunet.
— Nie, potrzebujesz kogoś z kim będziesz mógł porozmawiać. I nie krzycz tak, bo twoje rodzeństwo się obudzi i głośniki walną. Swoją drogą mógłbyś w końcu kupić lepszy sprzęt. — i tymi słowami rozjuszył szatyna na dobre.
— Co cię to?! Jesteś tylko głupim programem. Nie interesuje cię to, poprostu. Stworzyłem cię, w każdej chwili mogę cię usunąć. Więc z łaski swojej nie denerwuj mnie jeszcze ty i wyłącz się — powiedział chłodno siadając na łóżku.
— Jak sobie chcesz, tylko żeby później nie było, Manfred sprawa jest. I wylądujecie w Azji, czy innym kraju bez powodu. — odparł a po chwili nie było słychać niczego oprócz mamrotania Neta pod nosem.
***
Felix położył się na łóżko z ciężkim westchnięciem. Po chwili jednak wstał i odpalił laptopa na biurku.
— Manfred.
— Tak?
— Jak bardzo jest źle z Netem? — zapytał przeczesując włosy palcami.
— Kazał mi się do siebie nie odzywać, jest ewidentnie smutny. Maskuje to złością i cynizmem, ale coś mu jest. Co się tak właściwie stało, jeśli uraczysz mi dać odpowiedź — sarknął program.
— Pokłóciliśmy się — odparł blondyn głaszcząc się po karku. — I to dość ostro.
— O co?
To było to pytanie, którego piwnooki nie chciał usłyszeć.
— O... Bzdety. Takie jak: Laura nigdy nie będzie częścią Superpaczki, że nasza przyjaźń zniknie wraz z końcem liceum... No, bzdety o które by można podejrzewać tylko dziewczyny.
— To porozmawiajcie, przeproście się nawzajem. Tak trudno?
— Nie, tylko że nie będzie chciał gadać, wiem o tym.
***
Nika siedziała na kanapie i płakała. Po prostu płakała, nie chciała by chłopacy się pokłócili, ale Felix miał rację. Net go nie chciał słuchać, więc wyszło tak. Po ich kłótni szatyn odwrócił się na pięcie, po czym wszedł do autobusu, który nagle podjechał. Ona i blondyn zostali, a wtedy zaczęło padać. Ruda wypłakiwała się w jego ramię, a on odprowadził ją do domu. W między czasie wyciągnął parasolkę i jedzenie. Teraz siedziała z komórką w dłoni wypłakując się starym ścianom swego mieszkania.
— Nika, porozmawiaj z Netem, proszę. — powiedział miękko program z jej komórki, najmilej jak potrafił — On też cierpi.
— Myślisz, że to tak proste? Net, powiedział że nie chce mnie i Felixa już widzieć na oczy! — wykrzyknęła, a po chwili było znowu słuchać szloch.
— Na pewno tak nie myśli, znamy Neta. Mówi inaczej, niż myśli — powiedział — Nie płacz. Niko, on teraz najbardziej potrzebuje waszego wsparcia. A poza tym ludzie cały czas się kłócą i godzą. Waszej trójki nie da się widzieć inaczej, niż razem. Jak jesteście osobno wyglądacie jakby wam czegoś brakowało. Uzupełniacie siebie nawzajem. Wszystkich was boli ta kłótnia, a Neta chyba najbardziej. A TERAZ IDŹ, BO MNIE ZARAZ COŚ Z NIM WEŹMIE! — wykrzyczał. — Przepraszam, ale Net to Net, wkurza mnie, jak nieraz was. Kazał mi się wynosić z komputera, tylko dlatego że spytałem o co mu chodzi.
I takim sposobem półtora godziny później Felix i Nika zaczęli jechać na piętro Neta.
— Jak myślisz, otworzy nam? — zaczęła zielonooka bawiąc się mokrym skrawkiem spódniczki.
— Tak, ale ciężko będzie z nim rozmawiać — odparł blondyn po dłuższej chwili. Resztę drogi spędzili w milczeniu.
Tymczasem szatyn poszedł do kuchni niechętnie nabierając na talerz zdrowe jedzenie. Skrzywił się na widok takiej ilości zieleni.
— Net, chodź do stołu — poprosiła Lila Bielecka, gdy chciał się ulotnić do swego pokoju.
— Eh — westchnął, ale posłusznie zawrócił do jadalni — Po co mam tu siedzieć? — zrzędził.
— Martwimy się o ciebie z tatą, cały czas albo siedzisz w pokoju, lub poza nim — powiedziała we wstępie. — Chodzi nam o to, że. Jak wam się układa z Niką? — spytała niespodziewanie, widać było że niezręczna jest dla niej jak i dla niego ta rozmowa.
— A jak ma niby być? — mruknął ironicznie, nie chciał by ta rozmowa kiedykolwiek się odbyła, zażenowanie tą rozmową było samą w sobie karą dla niego.
— Nie wiem, dlatego się pytam. Wyglądasz nie najlepiej — mruknęła opiekuńczo.
— Od kiedy niby was interesuję?! Cały czas ojca nie ma w domu! Od rana do nocy siedzi w Instytucie, a ty w pracowni albo u bliźniaków! I wy mówicie, że interesuje was moje życie?! Jak widać świetnie, żyję jak was to obchodzi! Jak już mówimy o ojcu, to gdzie on niby jest?!
— Net, proszę cię — skarciła go i odłożyła sztućce.
— Co? Obudzę bratosiostrę? Trudno. Jak cię to tak bardzo interesuje to spytaj Niki! Jak widać układa nam się świetnie, pokłóciliśmy się tylko. Wy też się kłócicie, więc daj mi święty spokój! — wstał, po czym ruszył do swojego azylu. W pierwszym odruchu chciał pogadać z Manfredem, ale sobie przypomniał, że kazał mu się wynosić. Zamiast tego skierował się do łóżka, usiadł. Pojedyncze łzy potoczyły się po jego twarzy, zamazując widok. Starł je wierzchem dłoni i wsadził rękę we włosy. Wstał, podszedł do biurka i usiadł. Włączył pierwszą lepszą strzelankę, a potem założył słuchawki zatracając się w grze.
Po niespełna pięciu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Słyszał jak jego mama otwiera drzwi i rozmawia z kimś przyciszonym głosem. Minęła chwila, a drzwi do jego pokoju otworzyły się. Niebieskooki myśląc, że to jego mama mruknął nawet się nie odwracając:
— Mówiłem, dajcie mi święty spokój.
Jednak, gdy zamiast odpowiedzi poczuł lekki uścisk wokół swoich ramion, wyłączył grę. Odwrócił się, a za sobą ujrzał oklapnięte, mokre rude loki i przemoczone ubrania Niki.
— Net, przepraszam — mruknęła, a potem znowu się do niego przytuliła, gdy wstał.
— Też przepraszam stary — mruknął Felix stojący za Niką przy drzwiach.
Po chwili wewnętrznej walki blondyn również go przytulił, stali tak przez dłuższy moment, przytulając się we trójkę.
— To ja was przepraszam, zachowałem się jak dupek i tyle — mruknął wypuszczając ich z uścisku.
— Wszyscy zawiniliśmy — powiedziała pojednawczo ruda.
— To prawda, gdyby nie Manfred nie przyszedł bym jeszcze przez tydzień — powiedział lekko zakłopotany piwnooki drapiąc się z tyłu głowy.
— Właśnie, Manfred! — powiedział szatyn i siadł z powrotem do komputera. Otworzył stronę z częściami do robotów. — Co potrzeba do zrobienia robota, w którym Manfredzio będzie mógł sobie siedzieć?
— Chcesz mu zbudować nowe ciało?* — zapytała ruda.
— Dokładnie, Felix?
— Pff, to zależy od wielkości mam połowę materiałów na roboty w piwnicy. Jak konkretnie ma wyglądać? — zapytał wyjmując notes i pióro z plecaka.
— Tak, by był w stanie sam wszędzie wejść, po schodach i takie tam — zrobił nieokreślony ruch ręką.
— Okej, czyli musi być na gąsienicach, Chwytaki na ręce, ruchoma głowa z co najmniej czterema obiektywami, ciałko z napędem elektrycznym do gąsienic, zrobimy jeszcze baterie na słońce. — mówiąc to wzbogacał szkic o kolejne szczegóły. — Dostęp do Internetu też musi być. Tak naprawdę musimy kupić tylko jakieś dobre obiektywy i mocne baterie. Resztę mam, może jeszcze paski do gąsienic na zapas, jak te się zetrą. Tyle.
— Okej, teraz najtrudniejsza część — westchnął.
— Przeprosiny — mruknęła Nika podając mu komórkę z Manfredem. Net otworzył Manfreda jako aplikację i odetchnął głęboko.
— Manfred, przepraszam cię — powiedział na jednym wdechu do komórki.
— Net? Czy ty masz gorączkę? TY MNIE PRZEPRSZASZ? O Nika, on tak na serio? — mruknął zdziwiony program.
— Tak na serio stary, sorry za tamto że cię skrzyczałem, wiem że to było chamskie i od dawna mnie o coś prosiłeś. Razem z Felixem zbudujemy ci nowego robota. Wróć na komputer, jesteś naszym przyjacielem. Nic tego nie zmieni.
— Wrócę, pod warunkiem że sam wybiorę obiektywy — mruknął w odpowiedzi i po chwili na ekranie monitora pojawiły się znajome znaczki.
***
Felix wrócił do domu, po tym jak zadzwonił do niego pan Polon. Złapał najbliższy autobus i przyjechał. Po kontrolnym wymizianiu Cabana, wszedł do kuchni. Zabrał talerz z spóźnionym obiadem, który sobie odgrzał. Zszedł do piwnicy, połączył się z przyjaciółmi na net.comie i zaczął budowę robota, w trakcie jedzenia wysłuchiwał uwag i rad przyjaciół.
Po dwóch godzinach, gdy zegar wybił dwudziestą trzecią, skończył pierwszą fazę projektu. Rozłączyli się, a sam Polon poszedł umyć się od smary do zębatek i nie tylko.
Net z Niką, która nie wróciła do siebie na noc, po zakończeniu rozmowy zajęli się sobą. Rudowłosa odgarnęła swe loki na plecy, gdy szatyn objął ją swoimi ramionami.
— Kocham Cię, wiesz? — mruknęła, tuląc głowę do jego torsu.
— Wiem — odparł cicho głaszcząc jej loki.
— Net, nigdy więcej tak nie rób — poprosiła go z determinacją w głosie.
— Przepraszam Nikiś, obiecuję że to się więcej nie zdarzy — mruknął całując ją w czubek głowy — Chodź, czas coś zjeść.
Zaciągnął ją do kuchni, zrobili tosty i zielonooka uparła się by posprzątać po sobie. Po dwudziestej czwartej udali się na spoczynek. Po przebraniu się w ubrania Neta Nika położyła się w łóżku.
— Co ty robisz? — spytał żartobliwie, gdy wchodziła pod kołdrę coraz głębiej.
— Myślę jak najlepiej się przykryć, bys ty nie miał czym się okryć — powiedziała niewinnie zabierając mu całą kołdrę, po czym owinęła się jak naleśnik.
— Ej — mruknął wesoło, odwijając ją z kołdry.
— Net — jęknęła marudnie. — Oddawaj kołdrę.
— Magiczne słowo? — zapytał z uśmiechem.
— Wypchaj się — mruknęła zabierając kołdrę z powrotem.
— Jak z dzieckiem — powiedział udawając załamanie.
— Ja? — spytała spoglądając na niego znacząco.
Net westchnął, położył się obok niej, wyłączył światło. Przytulił się do niej, a potem cmoknął w usta.
— Dobranoc kotek — mruknął, ale odpowiedzi nie usłyszał. Tylko cichy oddech swojej ukochanej.
***
W końcu po dobrych 2 tygodniach, jak nie lepiej jest rozdział. Sponsorami tego cudnego rozdziału są: nikoo_ni Ahmed0coach0fencer
Jak kogoś zapomniałam to sory, mam nadzieję że się podoba i see you soon moje rude kapibarki :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top