27. Wszystko Czego Chciałam?

Siedzę sobie na kanapie w moim mieszkanku. Jak zwykle już czytam książkę popijając herbatę. Nie spodziewanie ktoś zapukał do drzwi. Z tego co wiem teraz Net był ze swoją mamą i bliźniakami na mieście. Wstałam nie chętnie i otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry, paczka. - powiedział ubrany na czarno żółto kurier z InPostu. - Pani Nika Mickiewicz?
- Tak, to ja. Jaka paczka? Ja nic nie zamawiałam. Do zapłaty jest coś? - zapytałam, a z moich ust wyrwało się zrezygnowane westchnięcie.
- Nic nie jest. - padła odpowiedź, kurier dał mi paczkę nie czekając na nic więcej, odszedł.
- Od kogo to? - zapytałam sama siebie zamykając drzwi kopnięciem. Pudełko nie było duże, miało najwyżej czterdzieści centymetrów długości i dwadzieścia szerokości. Na nim etykieta z tymi wszystkimi ważnymi rzeczami podczas wysyłki. Otworzyłam. Moim oczom ukazała się karteczka z napisem "Dziękujemy za udział w zabawie". Wzruszyłam ramionami nic sobie nie przypominając. Położyłam kartkę obok na kanapie, usiadłam po turecku. W środku najpierw znajdowała się zielona bibuła, odsunęłam ją. Moim oczom ukazała się fotografia mnie, chłopaków i Laury z Londynu w białej ramce. Wokół niej leżały słodycze, długopisy oraz dwie kartki wypełnienione tekstem. Zamrugałam myśląc, że mi się przewidziało, co było dość możliwe patrząc na wątpliwą datę żywności mojego chleba. Znowu spojrzałam na wnętrze pudełka, a tam dalej leżały kartki. Wyjęłam je ostrożnie oglądając je czy aby to nie jest podstęp. Po odłożeniu ich na zdjęcie w kartonie mignęła mi jakaś biała rzecz. Liścik składający się z kilkunastu wersów.

Droga Niko, dziękujemy za zainteresowanie się naszym projektem, w zamian odsyłamy darmowy prezent. Mamy nadzieję, że próbka naszych nowym filtrów jak i wybrane momenty z naszej opowieści umilą Pani czas oczekiwania na premierę. Życzymy udanego czytania.
Zespół fanów Shawna Mendesa.

Teraz sobie przypomniałam. Strzeliłam sobie w czoło otwartą dłonią. No jasne, jakiś czas temu faktycznie coś takiego było. Podczas przeglądania Facebooka szukając ofert pracy, natknęłam się na wygranie darmowego zdjęcia z filtrem, jak i opowiadania, które miało mieć niedługo premierę. Możliwe, że to był fanclub Shawna. Wystarczyło odpowiedzieć na kilka pytań w komentarzu, a ten kto poprawie udzieli odpowiedzi, oraz będzie jedną z pierwszych pięciu osób wygra.
Zaczęłam czytać obie karteczki popijając to moją zimną resztą herbaty. Piętnaście minut później czułam niedosyt spowodowany brakiem dalszych fragmentów.

Po godzinie znów do moich drzwi ktoś zapukał.
-Nika! To ja, babski wieczór się kłania! - krzyknęła od progu Laura niosąc torbę słodyczy i innych produktów spożywczych nadających się na tą okazję.
- Hej. - odparłam tylko włączając komputer.
- Coś ty taka nie mrawa? - zapytała, a jej twarz mówiła "dziewczyno, dalej nie mam całego dnia".
- Nie sądziłam, że napadną na mnie o szóstej wieczorem, gdy ja się rozleniwiałam nad książką. - odparłam tłumiąc ziewnięcie. Lubię nasze wieczory z dziewczyną Felixa, ale dzisiaj nastawiałam się na spokojny, samotny wieczór.
- No trudno, mam gdzieś, czy się spodziewałaś czy nie. - odparła sczerząc się jak głupia w moją stronę.
Jęknęłam.

Pół godziny i paczkę żelków późnej zaczynałyśmy kolejny odcinek jakiś krótkometrażówek.
- Okej? To jest dziwne. - powiedziałam dosadnie mając dość tych przygłupich, aczkolwiek ciekawych filmów krainy lodu wersji LEGO.
- Felix, teraz? - jęknęła wyciągając dzwoniącą komórkę. Ja poszłam zrobić kolejną miskę popcornu, a po chwili do mnie przyszła. - Muszę się zbierać, zapomniałam że jutro wcześnie z Felkiem jedziemy w góry. Zostawiam Ci słodycze. Widzimy się za tydzień. Pa!

Laura zniknęła tak samo nie spodziewanie, jak się pojawiła. Wyłączyłam komputer, a potem wróciłam do książki.
- To nie ma sensu. - westchnęłam z rozdrażnieniem rzucając lekko książką. - Po jakiego grzyba ona poszła do tego lasu? Po co? Bo zaufała chłopakowi, który ją zdradzi? - pytałam sama siebie na głos, dając upust swej frustracji.
Spojrzałam na godzinę.
- 21 no to super, gdyby. - powiedziałam cicho, ale nie dane mi było skończyć, bo po raz trzeci tego dnia zapukano do moich drzwi.
- Hej Nikuś. - powiedział chłopak wchodząc, przez drzwi które mu otworzyłam.
- Co Ty tu robisz? Za jakąś godzinę, dwie jedzie ostatni środek transportu dla Ciebie. - powiedziałam patrząc na Niego znacząco.
- Co robię? Przyszedłem odwiedzić moje rude słoneczko. - mruknął pogodnie, a ja się do Niego przytuliłam.
- Nudziło mi się bez Ciebie wiesz? - zapytałam wtulona w Niego jak dziecko, podnosząc głowę do góry.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - odparł głaszcząc mnie po głowie.
- W ogóle, który dzisiaj mamy? Zasiedziałam się w domu przez ferie, a skutkiem tego nawet nie wiem jaki jest dziś dzień. - mruknęłam rozsiadając się, na ile to możliwe na niewygodnej kanapie.
- Trzynasty. - odparł po chwili, a na jego twarzy malowało się osłupienie, zamarł na chwilę analizując co jutro będzie, doznał olśnienia, a ja razem z nim.
- Jutro walentynki. -powiedziałam wolno, trawiąc tą informację.
- O kurde. - westchnął. - Chciałbym zostać, ale nie mogę. Mam pewną rzecz do zrobienia.
Dla własnego przekonania sprawdziłam.
- Net, dzisiaj jest trzeci nie trzynasty, głuptasie. - mruknęłam śmiejąc się cicho, a on lekko się zaczerwienił.
- Możliwe, ostatnio cały czas mi się coś. - nie skończył. Pochylił się nade mną. Wpił mi się usta z taką pasją. Całował namiętnie, smakował jak czekolada i mięta z gumy do żucia. Rozchylił językiem moje wargi, a potem zaczęło się ogniste tango naszych języków.
Każdy jego dotyk na mojej skórze zostawiał ognisty ślad. Przestaliśmy się całować. Jęknęłam, nie chciałam tego przerywać.
- Nika, ja nie mogę przepraszam. - powiedział po chwili, gdy jego oddech się unormował.
- Czego "nie możesz"? Masz kogoś lepszego? - zapytałam i nie byłam pewna co teraz czuję. Złość, smutek, żal, tęsknotę? Chyba wszystko naraz.
- Tego wszystkiego. - zrobił nie określony ruch rękami. - Nie mogę, być z tobą wiedząc, że mnie tu już nie będzie. Wyjeżdżam Nika, to koniec. - powiedział cicho, a moje serce połamało się na kilka tysięcy kawałków, upadłam na podłogę, z moich oczu lały się strugi łez. Na jego twarzy też widać było grymas bólu, nawet łzy.
- Nikuś. - przykucnął obok mnie. - Przepraszam, chodź tutaj. - objął mnie ramieniem, a ja nie zdolna do niczego wypłakiwałam się w niego.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżał, nie chce. - powiedziałam po godzinie, gdy byłam w miarę zdolna do wykrztuszenia czegoś innego niż jakieś strzępy słów.
-Też tego nie chce. Nika to tylko na dwa trzy lata. - chciał mnie pocieszyć, ale tylko jeszcze bardziej pogorszył sprawę. - Będę przyjeżdżał, nadal możemy być razem, ale boję się że to będzie jeszcze bardziej Cię ranić. Spójrz na mnie. - podniosłam oczy na jego twarz, wszystko było rozmazane przez kolejne łzy zbierające się w moich oczach.
- Kiedy wyjeżdżasz? - wydukałam.
- W niedzielę rano. - powiedział smętnie. - Wrócę wtedy na Wielkanoc.
- To się dzieje za szybko, na pewno nie możesz zostać w Warszawie? - zapytałam z ostatnią iskierką nadziei.
- Nie mogę, niestety. - powiedział cicho i żałośnie. Właśnie mój świat się rozpadł. Ciekawe, że wystarczy naprawdę nie wiele by zniszczyć czyjąś nadzieję. Odebrać jakby była materialną rzeczą.
- Ale świat się nie kończy. Nika, na pewno jeszcze znajdziesz kogoś komu będzie zależało na tobie tak jak mi, albo i bardziej. Z bólem muszę Ci powiedzieć, że tak będzie lepiej, jak znajdziesz kogoś kto nie zrani Cię tak jak ja. Żegnaj. - jak przed chwilą siedziałam opleciona jego ramionami dającymi mi ciepło, teraz wstał złożył ostatni tęskny pocałunek na moich ustach.

Odsunął się, był już prawie przy drzwiach, gdy wstałam i podbiegłam do niego. Nie chcę stracić trzeciej osoby w moim życiu. Wpiłam mu się w usta z tęsknotą. Objął mnie ramionami, trwaliśmy tak póki nie zabrakło nam tchu.
- Kocham Cię. - wyszeptał w moje usta.
- Ja Ciebie też. - mruknęłam cicho.
Całowaliśmy się nie zważając na nic. Przeszliśmy parę kroków i wylądowaliśmy na kanapie.

Całował tak dobrze, że lepiej być nie mogło. Zaczął zjeżdżać z pocałunkami niżej, na szyję.

TIME SKIP TYDZIEŃ

Nie wiem czemu, ale nagle poczułam że zbiera mi się na wymioty. Więc poszłam zwrócić swoje wnętrzności. (Już widać kto to pisał) Potem sobie przypomniałam co się stało i się rozpłakałam ale zarazem ucieszyłam, jednak i tak postanowiłam pójść do sklepu po test ciążowy.

...

Po zakupach.

Nie wierzę. Test pokazywał dwie kreski, czyli w środku mnie rozwija się moje i Neta dziecko. Jestem taka szczęśliwa, ale też smutna. Net nic o tym nie wie. Na domiar złego od dwóch miesięcy się nie odzywa. Nie mamy kontaktu, ale wiem że pokochałby całym sercem.
- Wiesz malutki, albo malutka? - pogladziłam się po brzuchu. - Tatuś na pewno by Cię pokochał.
Tylko szkoda, że go tu nie ma i nie wie o twoim istnieniu.

TIME SKIP 9 MSC.

Godzina 23.04.
Właśnie leżę sobie na łóżku szpitalnym, i.
Cudownie byłoby powiedzieć, że obok mnie leży moje nowe dziecko, ale.
Go nie ma. Niestety nie leży, bo okazało się że rozwinęło się nieprawidłowo i umarło minutę po porodzie. Rozpłakałam się, a kobieta z łóżka obok popatrzyła na mnie ze złością, ale też współczuciem. Obudziłam jej dziecko, nagłym napadem szlochu. Gdyby Net tu był. Gdyby tu był nie musiałabym ze wszystkich radzić sobie sama, gdyby tu był nie musiałabym myśleć, że nie było go przy mnie cały ten czas. Gdyby był, miałabym do kogo się przytulić w tym strasznym momencie. Wybucham szlochem, który od miesięcy się we mnie zbierał. Płakałam za stratą, płakałam z tęsknoty i bólu który rozsadzał mi serce. Z tego narządu nie zostało już za wiele. Prócz krwi i tysięcy malutkich cząstek, w które się zamieniło. Skuliłam się na materacu próbując uspokoić serce, a także siebie, by chociaż wyglądać jak ktoś kto żyje, a nie jak trup. Niestety nikt, ani nic nie naprawi mnie, mojego serca.

TIME SKIP 3 LATA

Mówią, że czas leczy rany, ale w moim przypadku jedynie nakłada plaster na coś, co nigdy się nie wyleczy. Podobno da się nauczyć żyć ze stratą. Nie da się, to tylko brednie, piękne kłamstwa, by jakoś człowieka pocieszyć, ale tak naprawdę tylko to rani.

Dzień jak co dzień, siedzę na kasie w sklepie monopolowym i czekam na kolejnego pijanego klienta przychodzącego po wódkę na ostry melanż, albo na jakies dziecko które próbuje mnie przekupić, że mi dopłaci 50 zł więcej za piwko. Nagle do sklepu wszedł jakiś mężczyzna. Poczułam jakiś zapach, taki jakby miętowych gum do żucia ale zarazem. Gorącej czekolady? Nie wiem, ale wiem że kojarzę ten zapach. Tylko nie pamiętam skąd. Mężczyzna podszedł do jednej z półek i wziął whisky i Colę, a ja wtedy zauważyłam go w całości. Był ubrany w luźne spodnie i t-shirt z napisem "zawodowy debil"*¹ a na plecach miał plecak który nie wiem czemu, ale też kojarzyłam. Nagle podszedł do kasy. Spojrzałam na jego twarz, a on na moją. Hm, młody jest.
- Jest Pan pewny że chce pan kupić to whisky? To bardzo mocny alkohol i wiele ludzi po nim trafia do szpitali.- zapytałam. Z resztą, ja sama byłam przez ten alkohol na sorze, ale to inna historia.
- Tak. Piję by zapomnieć o mojej ukochanej dziewczynie z którą niestety kilka lat temu urwałem kontakt.- odpowiedział. Hm. Kojarzę zapach, kojarzę plecak, kojarzę głos. nawet historia że urwał kontakt z ukochaną się zgadza. Dobra, robię to. Patrze na jego twarz dokładniej pomyślałam.
Popatrzyłam. Miał niebieskawe oczy, szatynowe wlosy które były lekko rozczohrane, charakterystyczny zarys ust i okulary takie jakby prostokątne. No cholera, ja znam te okulary jak żadne inne. Nie, to nie może być.
- Net?- zapytałam. Jak to on, to zajebiście, a jak nie to trudno, wytłumaczę się jakoś.
- Słucham?- powiedział zdezorientowany a chwilę potem spojrzał na moją twarz.
- Chwila. Nika?- zapytał się jeszcze bardziej nierozgarnięty.- Ale.Jak?
Już nic nie mówilam i po prostu wyszłam zza lady i mocno go przytuliłam.
Po chwili jednak zdałam sobie sprawę kogo tulę. Odsunęłam się, a w moich oczach zebrały się łzy tych wszystkich lat przepłakanych, wszystkich nocy kiedy mimo wszystko martwiłam się o niego. Kiedy przestał się odzywać. Jednak nie pozwoliłam im wylecieć z moich oczu, trzy pieprzone lata udawałam, że jest dobrze. Robiłam dobrą minę do złej gry. Przybrałam maskę obojętności, choć w głębi duszy płakałam i wyłam, chciałam go przytulić, ale to by tylko odnowiło to co ledwie się zasklepiło.
- Wiesz, że upijanie się to najgorszy z możliwych sposobów na zapomnienie? - zapytałam znudzonym głosem.
- Wiem, ale inaczej się nie da. Następnego dnia wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Ale upijanie się pomaga choć na chwilę. - powiedział zmieszany moim zachowaniem. - Nika, ja wiem że wszystko zjebałem. Ale dasz mi szansę to naprawić, wyjaśnić? - zapytał, a mnie wszystko ścisnęło w środku. Nie wytrzymałam, złamałam się.
- Mam Ci dać szansę? Po tym, jak było zero jakiejkolwiek odpowiedzi? Jedynie Manfred dawał mi informacje, że żyjesz, masz się dobrze. Setki łez i esemesów wylałam tylko po to by po trzech latach usłyszeć coś takiego? Nie zwróci mi nikt tego czasu, mojego dziecka ! - wykrzyczałam, łzy lały się strumieniami z moich oczu, a potem zdałam sobie sprawę co powiedziałam.
- Mieliśmy dziecko? - zapytał po chwili stania w osłupieniu patrząc na mnie oczami pełnymi niezrozumienia.

Ja tylko kiwnęłam głową nie będąc w stanie patrzeć mu w oczy.
- Nika, ja. Nic nie wiedziałem. - wyszeptał cicho ostatnie słowa. - Co się z nim stało?
- Zmarło zaraz po narodzinach. Źle się rozwinęło i. No. - powiedziałam cicho, bez jakiejkolwiek emocji.
- Nikuś, wiem, że to trudne. Zdaje sobie sprawę, że gdy mnie najbardziej potrzebowałaś, zostałaś ze wszystkim sama. Gdybym mógł cofnąć czas. - powiedział.
- Ale go nie cofniesz, nie jesteś Bogiem. - powiedziałam oschle. - Przyszedłeś tu po whisky czy po to by nagle kogoś przeprosić. Na to drugie chyba za późno. O rok za późno. -
Westchnął, nie zdziwiło by mnie to, gdyby zdziwiła go moja postawa. Kiedyś byłam dla każdego miła, a teraz? Jestem oschła i bez kija nie podchodź.
- Nika dasz mi szansę to naprawić, nie mówię że od razu, krok po kroku. Przeprosić za te wszystkie lata. - powiedział po dłuższej chwili, a ja przytaknęłam ostrożnie.

TIME SKIP MIESIĄC.

Wyjaśniliśmy sobie wszystko i razem znowu pogrążyliśmy się w żałobie jeśli chodzi o nasze dziecko. No i jesteśmy razem.

Dzisiaj odebraliśmy nasze mieszkanko, które wynajęliśmy razem. Wszystko się w miarę ułożyło, nigdy nie zapomnimy tych trzech lat, ale musimy żyć dalej. Net dzisiaj tylko powiedział, że nie mam mieć planów na wieczór, a potem wyszedł do pracy.

Wróciłam zmęczona po zmianie w spożywczym na przeciwko naszego nowego domu. Zastałam mojego szatyna stojącego w kuchni robiąc mi obiad.
- Co tak wcześnie? - zapytałam a potem doleciała do mnie woń drożdży, a oczom ukazała się domowa pizza.
- Mówiłem, że nie masz mieć planów prawda? Poza tym nie było dzisiaj za dużo do roboty. - uśmiechnął się do mnie.
- Powiedzmy, że Ci wierzę. - mruknęłam.
- A ty wiesz jak bardzo Cię kocham? - zapytała w pewnym momencie, gdy brałam pizzę do ust.
- Ja Ciebie bardziej. - odparłam, siedzę se na blacie w kuchni, On nagle klęka.
- Niko, będziesz moją żoną? - zapytał, a ja zeskoczyłam z blatu.
- Jasne, że tak. - odparłam, a potem złączyłam nasze usta w długim pocałunku.

TIME SKIP TYDZIEŃ

Zebrało mi się na wymioty. Nie myśląc więcej pobiegłam do toalety, a potem wyrzygałam całe śniadanie. Pomyślałam tylko jedno, ciąża. Poszłam do sklepu i kupiłam test. Czekałam z obejrzeniem wyniku na Neta. Tym razem jest przy mnie. Westchnęłam, trzeba czekać.

***

Usłyszałam chrobotanie kluczy, a po chwili trzask zamykanych drzwi. Mój niebieskooki narzeczony wrócił do domu, w końcu.

Pov. Net Wariat
OMG, wreszcie w domu. Ile można siedzieć przed tymi klocami czarnymi w serwerowni*². Przywitała mnie Nika jakaś taka lekko zestresowana. Zapytałem się co się stało na co ona odpowiedziała, że zobaczę. Jak nie zgubię okularów to zobacze*3- pomyślałem. Zdjąłem buty i kurtkę, odłożyłem plecak na bok i poszedłem do salonu. A Nika powiedziała że zaraz wraca udając się do łazienki.
A wróciła z jakimś plasticzkiem w ręce. Ciekawe co to.
Usiadła obok mnie i odwróciła plastik.
A na nim.
Były dwie kreski. Od razu się domyśliłem co to i co oznaczają owe kreski. Pobeczałem się*⁴ i przytuliłem moja narzeczoną w środku której rozwijało się nowe dziecko.

TIME SKIP 9 MSC.

Pov. Nika Która Znika
Leżę sobie na łóżku szpitalnym, a obok mnie siedzi Net trzymający nasze dziecko. Jest to dziewczynka. A jej pełne imię i nazwisko brzmi Aurelia Helena Bielecka. Wiem, Aurelia, ale uznaliśmy że wszystko co było złe może być też dobre tylko trzeba je tego nauczyć. Więc Aurelia. Helena? Bo Pani Helenka której niby nikt w szkole nie lubił, ale z drugiej strony była na swój sposób urokliwa. A nazwisko ma po Necie, z resztą tak jak ja. Ah, no tak, jesteśmy już po ślubie i teraz mogę się przedstawiać jako Nika Bielecka. Jak to super brzmi. Jestem szczęśliwa po prostu szczęśliwa.

Time Skip Rok

-Ma.m.m.- Aurelia właśnie miała wymówić swoje pierwsze słowo.
- NET CHODŹ TU SZYBKO!- Krzyknęłam do Neta który coś tam nie wiem nawet co robił na komputerze, a po chwili przybiegł z prędkością światła.
- CO SIE DZIEJE- Krzyknął zdezorientowany
- Aurelcia mówi pierwsze słowo- powiedziałam wzruszona a Net przypadł do mnie i czekał na to aż jego córka coś powie
- Ma...m..KOMPUTEL- Powiedziała rozradowana Aurelia
- TAK! WIEDZIAŁEM!- Krzyczał Net.

TIME SKIP 13 LAT

Pov. Aurelia
- Tatoooo, chodź tu na chwile- krzyknęłam z swojej pracowni.
- No już idę- odpowiedział - Co tam?- zapytał się gdy dotarł na miejsce.
- Pomożesz mi trochę doprogramować Belle?- zapytałam się. Bella to sztuczna inteligencja którą mój tata zaczął tworzyć przed moimi narodzinami z myślą o tym, by nauczyć mnie kiedyś informatyki. Więc się uczę.
- Jasne, a co chcesz dokładnie wprowadzić?
- Żeby mogła się porozumiewać też z innymi AI.
- wiesz, to chyba nie najlepszy pomysł. Kiedyś razem z mamą, wójkiem Felixem i ciocią Laurą mieliśmy bardzo dużo problemów przez taka jedna sztuczną inteligencję a gdybyś się z nią połączyła. Aj nawet nie chcę mówić co by się działo.
- No dobra. A.
I tak dalej, my tak codziennie sobie coś na komputerach razem klikamy.

- Niedługo kończę ostatnią klasę podstawówki. W końcu koniec tego idioty Piotra! Juhu! Dla wyjaśnienia Bello, Piotr to mój informatyk w szkole. Swoją drogą, jest taki jeden chłopak w klasie. On jest taki, no.
- Irytujący? - zapytała, a ja spojrzałam ciężko na monitor.
- Pomocny, miły, kochany. - odparłam. - Nawet nie zaczynaj.
- A czy ja coś mówię? - odparła urażona.
- Belli no nie obrażaj się.
- Nie mów tak na mnie.
- No weź weź, a w ogóle to chcesz poznać moich przyjaciół?
- Jeśli są tak samo walnieci jak ty to nie.
- Wiesz co? Spierdalaj, i tak się zapoznamy- powiedziałam śmiejąc się a w tym momencie do pokoju weszła moja mama.
- Aurelio Heleno, ile mam ci mówić byś ograniczyła pszekleństwa!- powiedziała spokojnie ale w jej głosie dało się słyszeć zdenerwowanie.
- No przepraszam mamo, serio już nie będę.
- Ja mam nadzieję - odpowiedziała i wyszła.
- Wale to czy chcesz ich poznać czy nie, opowiem ci coś o nich.- kontyuowałam do Belli.- Jestem ja, jest Sara która jest córką cioci Laury i wójka Felixa i ona się interesuje robotami, i jest jeszcze Damian który jest z domu dziecka. Ale on podobno ma jakieś moce że umie znikać, i ma jeszcze brata Mariana ale on nie chodzi do naszej szkoły mimo że się przyjaźnimy. I w ogóle Marian jest z Sarą.
- No to ciekawie. Zdradzę ci sekret.
- No dawaj.
- historia lubi się powtarzać.
- co?
- Kiedy twoi rodzice i Polonowie byli w twoim wieku, chodzili do tego samego gimnazjum, (proszę was uznajmy że dalej są gimnazjum i że nowe pokolenie dalej jest w gimnazjum) i mieli taką samą paczkę. Twój tata- Net był specjalistą w informatyce i też nienawidził typa od informatyki, na szczęscie za waszych czasów już tam nie pracuje. Felix czyli twój wójek interesował się robotyką a twoja mama- Nika? Pewnie ci mówiła ale nie miała rodziców. A też ma zdolności ale telekinezyczne. I jeszcze była ciocia Laura, jednak ona nie chodziła do tej samej szkoły, a potem zaczęła się spotykać z Felixem. A. Kojarzysz moze Manfreda?
- Nie?
- To AI twojego taty. Pomagała mu wymigać się z. Ojeju, nawet nie chcę mi się myśleć czego, bo ratował im życie czasami. Może kiedyś się dowiesz.
- Okej? A skąd TY wiesz to wszystko?
- Auri, jestem AI. Co prawda mam dużo ograniczeń i jestem rozbudowana na tyle na ile ty mnie zaprogramowałaś, więc mam tyle ile tobie potrzeba. Ale pamiętaj. Ja jestem zawsze i wszędzie, kiedyś byłam tworzona na komputerze twojego taty więc mialam rozmowę z Manfredem, poza tym mam chyba 15cie lat, bo zostałam stworzona rok przed twoim pojawieniem się na świecie. A jeszcze wcześniej? Byłam małym rejestratorem. Byłam wszędzie tam gdzie ta paczka, i pracowałam dla pewnego innego AI. Twój ojciec o tym nie wiedział bo zaczął tworzyć AI i nie zabezpieczył go przez przypadek więc się tam wkradlam. A on nie zauważył.
- Dla jakiego.?- spytałam lekko zestresowana
- Dla Mortena- powiedziała Bella tak jakby się uśmiechała. A ja zamknęłam program chociaż mój komputer zaczął już od razu się lagować.
-TATO!- Krzyknęłam a on przybiegł.
- CO!
- KOMPUTER!
a on podbiegł do komputera, przeraził się bo zobaczył moja konwersacje z Bellą i szybko zaczął coś wpisywać. Nawet nie byłam w stanie rozpoznać co to było. A Morten powiedział do niego:
Znowu się spotykamy, Necie Bielecki. Wiem że was trochę wymęczyłem, więc teraz chce jednego.
- Czego chcesz znowu.
- Chce Belli i twojego prawdziwego imienia, inaczej twoja córka i żonka zginą.
- No dobra. Nazywam się. Gniewomir. A teraz cię usunę.- powiedział i usunął Belle jednym kliknięciem.
-AHAHAHAHAHAHAHSHAHAHAHAHHAHAAH MAMO!- Krzyczałam a mama szybko przybiegła.
-Co się dzieje?
- Tata nazywa się Gniewomir haha. - Dusiłam się śmiechem a mama aż zemdlała z wrażenia.
...
Pov. Nika Nie Chce Założyć Blika (zajebiste mam te rymy)

Wszystko układa się tak, jak zawsze chciałam by było. Ja i Gniewomir*⁵ jesteśmy cudowna parą, Aurelia spędza z nami dużo czasu, ma super przyjaciół w szkole, i co najważniejsze..? Mamy spokój od problemów. To jest Wszystko Czego Chciałam.
....

Przypisy od Jadzi
*¹- Net ma dałna i nie umie kupować ładnych koszulek
*²- tyle ile trzeba a poza tym to serwerownie są zajebiste i ładnie tam pachnie.
*³- komputerowiec się inspirowała tym że kiedyś odłożyła okulary gdzieś i ich szukała 10 minut przez swoje bycie ślepa
*⁴- jprdl leje z tego XDDDD (to Jadźka była, nie ja, ale też z tego leje xd)
*⁵- Net wybacz mi ale nie mogłam się powstrzymać XDDF
K
Heja rudzielce! Oto nasz wspólny rozdział, mamy nadzieję że udusiliście e się ze śmiechu jak my przy tworzeniu tego. Miło spędzony czas podczas tworzenia tego (czytajcie duszenia się co chwilę ze śmiechu). Osobiście myślę że ta współpraca dała wiele komizmu tej książce. Teraz kolej Kaszki

Noeloelo, oto ja, wasza dyslektyczka bez dyskleksji. Myślę że na essie rozpoznaliscie gdzie ja pisałam a gdzie Rudy Menel. Mam wrarzenie że mega śmiesznie wyszło i że mimo że od tych moich momentuw szczególnie pod koniec zalatuje cringem na kilometr to jednak ma to urok tej takiej dobrej udanej wspułpracy. No i co? Piszcie czy chcecie może jeszcze jakieś rozdziały razem czy coś. A i ja tesz jestem otwarta na wspułprace z innymi tylko musicie się liczyć z tym że dużo błędów orto robię. No i co? Jajco. Nie wiem do zobaczenia komputerki wy moje <333333

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top