12. Wycieczka szkolna
Był czwartek. Dla każdego z trójki przyjaciół, koszmarny dzień. Sprawdzian z geografii, o którym dowiedzieli się wczoraj na zastępstwie, i kartkówka z informatyki. O tej drugiej dowiedzieli się dopiero pod ostatnie piętnaście minut lekcji. Po wyjściu z sali informatycznej wszyscy byli w złych humorach.
- Nie dość, że to idiota, nad idioty to jeszcze takie świństwo robić. - rzucił oburzony Net - Na dodatek wszyscy dostali pały. To najgorsze półrocze mojego życia. Jeszcze tylko trzy tygodnie, i koniec z tym. - powiedział, z rozmarzonym uśmiechem.
- Nie mów tak głośno, bo jeszcze cię usłyszy, i u Stokrotki wylądujemy. - syknął Felix - Macie jakieś plany na wakacje ? - spytał zmieniając temat.
Przeszli do swojego okna, a potem odruchowo się o niego oparli.
- Ja jak zawsze siedzę w domu. - odparła Nika
- Rodzice coś wspominali o Grecji, ale z nimi to nigdy nic nie wiadomo. Bratosiostra uczy się chodzić, i teraz jak nie masz drzwi zamkniętych to cały pokój rozwalony. - powiedział szatyn
- A ty Felix ? - spytała zielonooka
- Ja zostaję w domu. Moich rodziców częściej nie ma w domu niż są, a gdzie dopiero jakieś wakacje. - odparł załamując ręce.
Zadzwonił dzwonek, więc poszli do sali z języka polskiego.
- Dzień dobry ! - powiedziała radośnie pani Jola - Mam dla was bardzo dobrą wiadomość. Szkoła organizuje nam wycieczkę szkolną ! Jedziemy tylko my, ze względu, że mamy najwyższą średnią w szkole.
Cała klasa, wydała z siebie dziki okrzyk radości. Niektórzy wstali ze swoich miejsc.
Nie ekscytujcie się tak. - przerwała tę piękną chwilę Aurelia - Pewnie pojedzie z nami Butler, albo Eftep. W najlepszym wypadku Probówka. - powiedziała znudzonym głosem.
Połowa klasy spojrzała na nią spode łba, a druga musiała przyznać jej rację. Wszyscy się uspokoili, a pani Jola kontynuowała.
- Pojedzie z nami pani Czartoryska, i ja.
Wszyscy stracili entuzjazm. Po chwili jednak podniosły ręce trzy osoby. Pani wskazała Felixa, żeby mówił.
- Gdzie tak właściwe jedziemy ? - spytał
- Dyrektor powiedział, że ma to być niespodzianka, ale ja myślę, że lepiej będzie jak teraz wam powiem. Jedziemy nad morze. - powiedziała z wesołym uśmiechem.
Nadal pozostałe dwie osoby trzymały ręce w górze, a były nimi Net z Niką.
- Nika.
- Proszę Pani, a ta wycieczka jest płatna ? - spytała
- Nie, macie wziąć tylko pieniądze na jakieś pamiątki, albo inne rzeczy co sobie kupicie. Net proszę.
- Będziemy mieszkać, w hotelu ? I czy będą darmowe posiłki ? - spytał z nadzieją.
Każdemu po jego pytaniu wróciły wspomnienia, z zeszło rocznej wycieczki, z Cyborkiem, i panią Zuzanną. Na samo wspomnienie, wszystkim przeszły ciarki po plecach.
- Nie mogę wam tego powiedzieć, bo to miała być niespodzianka. Powiem tylko tyle, że nie potrzebne są śpiwory, i namioty.
Cała klasa odetchnęła z ulgą. Aurelia podniosła rękę.
- Tak Aurelio ? - spytała nauczycielka
- Po co jedziemy nad morze ? Tam nic nie ma. Oprócz morza.
- Tak pan dyrektor zarządził. Na pewno nie będziemy cały czas tam, gdzie będziemy mieszkać. Mamy odetchnąć, od smogu, spalin, i jak niektórzy nazywają Warszawę, Betonowej dżungli. To tylko tydzień chyba wytrzymacie co ? Wyruszamy w poniedziałek. Weźcie krótkie rzeczy, w końcu mamy prawie lato. Ale w razie czego weźcie też ubrania z długim rękawem. Tam ta pogoda jest nieprzewidywalna. Widzimy się w poniedziałek o piątej rano pod szkołą. - krzyknęła, bo właśnie zadzwonił dzwonek, i wszyscy się zbierali do wyjścia.
Pozostałe lekcje mijały spokojnie. Przyjaciele właśnie wychodzili ze szkoły, gdy Net zapytał.
- Myślicie, że znowu będziemy mieć jakieś kłopoty ?
- Oby nie. Ale jedziemy pewnie do jakiegoś niezbyt wygodnego miejsca wymyślonego przez Stokrotkę i jego budżet. - stwierdził Felix
- Chciałabym, żebyśmy chociaż raz mieli spokojną wycieczkę. Bez żadnych kozołaków i tym podobnych. - powiedziała z nadzieją ruda - Ale my nigdy chyba takiej nie zaznamy. - dodała krzywiąc się na wspomnienia każdej ich wycieczki.
- Ja idę. Muszę się zaopatrzyć w zapasowe latarki przed wycieczką. I może jakieś rzeczy na nią. Do poniedziałku. - rzucił blondyn, wsiadając do autobusu.
- A my idziemy cię spakować. - powiedziała zielonooka, mrużąc oczy i uśmiechając się. To nie był przyjemny uśmiech. Przynajmniej nie dla Neta.
Szatyn chyba jeszcze nigdy nie widział takiego uśmiechu u niej. Przeraził się.
- To chodźmy. - westchnął, i ruszyli w kierunku autobusu.
Weekend całej trójce minął na pakowaniu się, i przemyśleniach, gdzie tym razem wyśle ich Stokrotka.
***
Felix wyszedł z Land Rovera swojego ojca.
- Uważaj na siebie, pa ! - rzucił pan Polon, i odjechał.
Blondyn westchnął, i podszedł do swojego przyjaciela, który też dopiero przyjechał.
- Nie ma Niki ? - spytał ten drugi rozglądając się.
- Nie widzę jej. Dziwne, zaraz się spóźni. - powiedział piwnooki patrząc na zegarek.
Wtedy ją dostrzegł biegła w kierunku zbiórki, a jej torba po tacie cały czas obijała się o udo.
- Patrz. - powiedział wskazując rudowłosą biegnącą dokładnie na nich.
- Dobrze kochani, zaraz przyjedzie autobus. Widzę, że jeszcze kilku osób niema. Zbierzcie się tutaj przy znaku, żebym mogła was przeliczyć. - powiedziała wychowawczyni rozglądając się po podjeździe dla autobusów przed ich szkołą.
- Dzień. Dobry. Już jestem. - powiedziała zielonooka z przerwami na oddech.
- Dzień dobry Niko. Stań z resztą przy znaku. - rzuciła pani Jola
Gdy Nika podeszła do swoich przyjaciół Felix szepnął.
- Dobrze, że jesteś. Już myśleliśmy, że Cię nie będzie. Trzymaj. - mówiąc to podał jej latarkę nauszną.
Dziewczyna przyjęła ją, i trzymała czekając na autobus. Chwilowo jak pani kazała wszystkim stanąć razem była cisza. Po zaledwie dwóch minutach powietrze wypełnił szmer rozmów. Wtedy przyjechał ich autobus, ten sam co wiózł ich na wycieczkę w góry, w gimnazjum. W trakcie, gdy autobus nakręcał przyjechały nieobecne osoby. Lucjan, Gerald, Zosia i Celina.
- Skoro już wszyscy są, idziemy do autobusu. Lucjan, i może. - popatrzyła po wszystkich chłopakach z ich klasy - Felix, i Net oraz Lucjan pomogą załadować kierowcy wszystkie bagaże.
Wyższy z przyjaciół chciał zaprotestować, ale blondyn kopnął go w łydkę.
- Dobrze. - powiedział tylko ten niższy, i poszli razem z Lucjanem za tył autobusu.
Kierowca właśnie otwierał tylnie drzwi. Wszyscy trzej westchnęli. Piwnooki wziął pierwszą walizkę z brzegu sterty, pozostawionej przez innych przy autobusie. Podniósł ją, a potem wsadził do bagażnika.
- Czemu pani akurat wybrała nas ? - spytał szatyn biorąc następną walizkę. - Jak nie ma na kogo zwalić jakąś robotę to zawsze nas w to wciągają. - zaczął narzekać
- W tym się z tobą zgadzam. - wtrącił dotąd cichy Lucjan
- Jak już się z tym uporamy pewnie wszystkie najlepsze miejsca będą zajęte. - powiedział coraz bardziej narzekając
- Jak przestaniesz narzekać, to się z tym szybciej uporamy. - rzucił Felix wkładając jakąś torbę
Sterta stopniowo się zmniejszała. Po piętnastu minutach weszli do autobusu. Tam widok ich zdziwił. Na potrójnej kanapie na końcu siedziała tylko Nika. Felix i Net czym prędzej poszli tam, a Lucek usiadł obok Aurelii w przedostatnim rzędzie.
- Dobrze to możemy jechać. Ja i pani Czartoryska przeliczymy was jeszcze raz. - powiedziała z uśmiechem ich wychowawczyni, klasnęła w dłonie, a potem zaczęła przeliczać.
Blondyn wyciągnął latarki nauszne dla siebie i swojego przyjaciela. Założyli je, a on sam podniósł rękę.
- Tak Feliksie ? - spytała Probówka, po zakończonym liczeniu
- Może nam pani powiedzieć, gdzie dokładnie jedziemy ? - zapytał, a cała klasa wbiła w nią wyczekujące spojrzenie. Pani westchnęła.
- Jedziemy do Darłówka.
***
Po kilku godzinach dotarli do jakiegoś motelu w lesie. Wszyscy niechętnie wywlekli się z autobusu. Mimo, że dochodziła godzina jedenasta to już strasznie grzało. Wzięli bagaże, i jak najszybciej ruszyli do cienia przy budynku. Cała klasa spojrzała na budynek. Dwupiętrowy, prostokątny z wejściami do pokoi od razu z zewnątrz. Kilka schodów i drugie piętro takie samo.
Stali tak czekając na ich opiekunki.
- A więc tak. Prawie wszystkie pokoje są dwuosobowe. Dwa pokoje są trzyosobowe. Jeden u chłopców, jeden u dziewczyn. Dziewczyny będą mieszkać na górze razem z mną, a chłopcy na dole pod opieką pani Wiesławy. Przydział pokoi, najpierw chłopacy. Felix z Netem i Horacym pierwszy pokój. Wiktor i Oskar, drugi. Gerald z Kubą, trzeci. Lucjan z Lambertem, czwarty. Gilbert i Klemens razem, w piątym pokoju. Dobrze. - klasnęła w dłonie - Teraz dziewczyny. Klaudia z Aurelią, jedynka. Zosia, Celina i Nika w pokoju numer dwa. To chodźcie. Chłopcy pomóżcie dziewczynom wnieść bagaże.
***
Jedna osoba na pokój dostała klucze do pokoju. Z pokoju pierwszego u chłopaków dostał je Felix. Z drugiego Oskar, z trzeciego Gerald, z czwartego Lucjan, a z piątego Gilbert. U dziewczyn w pierwszym pokoju dostały je Aurelia, a z drugiego Nika. Gdy wszyscy już zadomowili się w pokojach, zwołano ich na obiad. Nie wszyscy zjedli pierwsze danie, którym był strasznie tłusty rosół. Na drugie danie była Margherita.
Cześć. Dawno nie było tutaj rozdziału, i w ogóle nie było ostatnio. Będzie kiedyś druga część, bo nie chce mi się pisać one-shota na 2000 słów jak nie więcej. Teraz ma niecałe 1500, a nawet nie było żadnej akcji itp. Możecie napisać propozycje, albo co mogłabym poprawić. Czy tylko mi się wydaje, że to wyszło tak nie wiem jak to opisać. Sztucznie ? Drętwo ? Wiadomo ja to piszę i mi się tak tylko zdaje. Dobra nie zadręczam was już, spadam do następnego. Pa!
Ruda2009
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top