10. Laurix

Hej, z braku pomysłów na one- shoty robię Laurix. Napiszcie, proszę w komentarzach jak się czytało. I czy macie jakieś pomysły.
Uwaga: To jest bardzo smutny rozdział.

Felix siedział w swojej piwnicy i robił zadanie z geografii. Szukał na laptopie już pół godziny informacji. O ilościach turystów przylatujących do Rzymu przez ostatnie pięć lat na wakacje. W pewnym momencie zadzwoniła Laura.
- Hej. Nie przeszkadzam ? - spytała
- Nie, robię zadanie z geografii... Byliśmy umówieni ? - spytał, bo czuł że o czymś zapomniał, ale nie wiedział o czym.
- Nie. Masz czas ?
- Tak.
- To może pójdziemy do Zbędnym Kalorii ? - spytała, a w jej głosie było słychać nadzieję.
- Jasne. Geografia może poczekać. To o której ? - spytał blondyn
- Za pół godziny ? - odpowiedziała pytaniem, na pytanie czerwonowłosa.
- Okej. To do późnej... Pa ! - rzucił i się rozłączył. Przez krótką chwilę zastanawiał się czy robić dalej zadanie domowe, ale od razu to odrzucił. Poszedł na górę coś zjeść.

Pół godziny później był już w Zbędnych Kaloriach. Zamówił dla siebie i Laury po szarlotce. Czekał pięć, dziesięć minut. Nic. Zadzwonił do Laury. Poczta głosowa. Spojrzał przez szybę, ale nie widział czerwonych włosów wyróżniających się wśród ludzi na chodniku.
- Pani Basiu mogę te szarlotki na wynos ? - spytał po chwilowym namyśle
- Tego zwykle nie robię, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek. - odparła rozglądając się po lokalu. Zapakowała, a Felix podziękował i wyszedł. Poszedł w stronę pasów, a potem zadzwonił jeszcze raz do swojej dziewczyny.
- Znowu poczta. - mruknął do siebie. Jak doszedł do pasów akurat zmieniało się z zielonego na czerwone dla pieszych. Westchnął.

Rozglądał się cały czas, żeby przypadkiem się z nią nie minąć, ale bez skutku. Zastosował inna taktykę.
- Gdzie jest ktoś z kurtką pilotką ? - spytał w myślach sam siebie szukając wzorkiem tej kurtki. Zapaliło się zielone światło, więc przeszedł z kilkoma innymi ludźmi na drugą stronę. Dziwnym przypadkiem jak przeszedł na drugą stronę zobaczył Laurę na chodniku. Niestety po przeciwnej stronie. Ona chyba też go zauważyła, bo zaczęła machać ręką. Blondyn jej odmachał i uśmiechnął. Mina mu zrzedła, gdy znowu pokazało się czerwone światło. Czekał cierpliwie i w duchu przeklinał Manfreda na sterowanie światłem. Gdy już zapaliło się zielone wszedł na jezdnię. Dla pewności rozejrzał się jeszcze czy żadne auto go przypadkiem nie rozjedzie. Był w połowie drogi, gdy poczuł podmuch wiatru po lewej stronie. Po chwili był ogromny ból na całej lewej połowie ciała. Upadł. Przynajmniej tak mu się zadawało. Nic nie widział, było ciemno. Usłyszał tylko krzyki, później była tylko cisza.

Jasność. Jakieś głosy, jeden płakał. Po chwili się zorientował, że jest w szpitalu i wiozą, go na łóżku na kółkach z prawdopodobnie karetki. Próbował okręcić głowę, albo poruszać ręką. Głową się nie dało, więc popatrzył tylko na lewo i prawo. Gdy próbował ruszyć choćby palcem od lewej ręki przeszył go ostry ból. Syknął.
- Obudził się. - powiedział jakiś kobiecy głos.
- Nic mu nie będzie ? - spytała jakaś dziewczyna przez łzy. Rozpoznał jej głos jako Laury. Wzięła go za rękę.
- Laura... - stęknął, ale po chwili przeszył go ból w żebrach.
- Jestem tutaj. Dzwoniłam do twoich rodziców, żadne nie odbiera. - powiedziała szczęśliwa, i jednocześnie płacząc.
- Nic nie mów, i leż spokojnie. Jestem doktor Wysocki. Jedziemy na salę operacyjną. Masz złamaną rękę i połamane żebra. Felix słysząc sala operacyjna chciał coś powiedzieć, ale przeszli przez jakieś drzwi. Usłyszał jeszcze głos doktora mówiącego do Laury, że nie może iść dalej z nimi, a później znowu nastąpiła cisza oraz ciemność.

Po raz kolejny zobaczył jasność. Tylko tym razem nie czuł bólu, ani niczego. Zobaczył nad sobą twarz Laury. Próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko jakiś dziwny grymas.
- Felix... - wykrztusiła, a z jej policzków poleciały łzy. Blondyn wytarł je kciukiem prawej ręki. Po chwili zdał sobie sprawę, że ma tam wenflon i podłączoną kroplówkę.
- Co... Się stało ? - spytał łamanym głosem
- Potrącił cię samochód. Twoi rodzice niedługo będą. Miałeś operację, bo jedno z połamanych żeber przebiło ci trochę płuca. Wycięli uszkodzoną część i powiedzieli, że nic ci nie będzie. To było trochę płuca, więc prawdopodobnie się zregeneruje. Ale i tak będziesz musiał robić ćwiczenia oddechowe. Lepiej, żebyś mało mówił i płytko oddychał do czasu, aż reszta żeber się nie zagoi. - powiedziała z wyrazem ulgi na twarzy i jednocześnie z ledwo dostrzegalnym niepokojem.
- Jest... coś o czym mi nie powiedziałaś ? - spytał cicho i powoli, bo zaczął już z powrotem czuć ból w kończynach.
- Nie. - odparła.
- Skłamała. - powiedział w myślach piwnooki. Widać zawsze jak kłamie, bo zakłada za ucho jakiś kosmyk włosów, który jej nie przeszkadza.
- Odpocznij. Ja tu posiedze i zaczekam razem z tobą na twoich rodziców. - powiedziała i usiadła na krześle obok trzymając go cały czas za rękę. Felix zamknął oczy.

Obudził się. Po chwili zorientował się, że zasnął, a za rękę trzyma go mama nie Laura. Jego tata stał przy łóżku.
- Jak się czujesz ? - spytała z troską mama
- Bywało lepiej. - stęknął blondyn - Gdzie Laura ? - spytał lustrując pomieszczenie wzrokiem, szukając innych osób.
- Poszła do swojego domu odpocząć. Czuwała przy tobie osiem godzin. Po operacji pięć, a później jak spałeś. - odparł tata lekko klepiąc go w kolano przez kołdrę.
- Net z Niką też tu są. Czekają na korytarzu. - powiedziała mama - Pójdę po nich.
- Felix... Jak to się stało ? - spytał pan Polon, gdy jego żona na chwilę znikła
- Nie wiem... Patrzyłem na jezdnię po obu stronach. jak było zielone przeszedłem na pasach. Byłem w połowie drogi pasów, gdy poczułem podmuch wiatru na ciele, później ból i ciemność. Tyle pamiętam. - powiedział jego syn i zaczął się źle czuć. - Tato... Źle się czuje. Cała lewa strona mnie boli... Mam mroczki przed oczami... Tato... Tato ?! - rzucił, ale już nic nie usłyszał, ani nie zobaczył.

Pan Polon zaczął wołać lekarza kilka sekund po tym jak Feliksowi głowa bezładnie osunęła się na poduszkę. Lekarz przybył zadziwiająco szybko. Podszedł do pacjenta. Popatrzył na ekran wskazujący tętno. Nikłe. Wziął stetoskop z szyji, po czym zaczął przysłuchiwać klatkę piersiową chłopaka. Serce bije miarowo, tak jak powinno. Założył go z powrotem na szyję. Zaczął badać puls ręką na szyji chłopca. Ledwie wyczuwalny, chociaż serce bije normalnie.
- Dziwne... - mruknął lekarz i położył rękę na czole nastolatka. Gorące. - Ma gorączkę. - stwierdził. Zawołał pielęgniarkę, żeby przyłożyła mu zimny kompres i podała leki przeciw gorączkowe.
- Co się dzieje doktorze ? - spytała Marlena Polon prawie na skraju histerii patrząc na to wszystko. Net z Niką stali przy ścianie i czekali.

- Nie będę tu nikogo okłamywać. Państwa syn może umrzeć jeśli szybko czegoś nie zrobimy. Podejrzewamy zator. Musimy zrobić jeszcze rezonans, żeby się upewnić i sprawdzić, gdzie się znajduje. Jak to będzie on, musimy mu zrobić kolejną operację. - odparł na jej pytanie lekarz
- To dlaczego tego nie robicie ? - spytał tak samo przejęty jak państwo Polonowie Net.
- Bo... Rekonesans jest zajęty...
- Jak to BIP zajęty ?! - wściekł się pan Polon
- Proszę się uspokoić. - poprosił łagodnie lekarz
- Nie da się szybciej tego sprawdzić ? - spytała Nika
- Jest 98% szans, że zator powstał w złamanej ręce. Jeśli tak to powinna być podwójnie spuchnięta ta ręka, sina oraz żyły doskonale widoczne. - odparł pan doktor
- to czemu go pan nie ratuje ? - spytała Nika głosem jakby wyciągała jakieś wnioski z tej wypowiedzi
- Bo jak go potniemy, a tam nie będzie zatoru będzie go można odratować...
- ... A jeśli zator tam jest, ale nie macie jak sprawdzić, on umrze na pewno jak zator wypełni całą średnicę żyły, bądź aorty. - dokończyła rudowłosa. Doktor podjął decyzję.

Pojechał z Felixem na operację. Zator usunięto, ale Felix nie przeżył. Po usunięciu zatoru po czterech godzinach złapał jakiegoś wirusa. Osłabiony Felix dwoma operacjami w ciągu dwudziestu czterech godzin nie przeżył. Jego organizm był za słaby. Laura przyjechała z powrotem w trakcie jego drugiej operacji.

Teraz opłakiwała jego zwłoki razem z dwójką przyjaciół i jego rodzicami. Pogrzeb zorganizowano trzy dni później. Pogoda nad Warszawą była smutna. Całe miasto pokryły ciemne i jasne chmury. Byle nie dopuścić światła nad tą ponurą ceremonię. Państwo Polonowie, Net, Nika i Laura opłakiwali teraz stratę syna, przyjaciela i chłopaka. Na zawsze zostanie w ich sercach. Zaczęło padać. Cała piątka wyciągnęła parasole, i pojechała do domu państwa Polonów.

Sprawcę złapano, dzięki kamerom Manfreda. Był to nie kto inny jak robot modułowy Mortena... Net, Nika i Laura poprzysięgli sobie zemstę na Mortenie. Wspólnie zaczęli go szukać. Została już tylko jedna kopia. Po trzech latach nieustannej walki na komputerze Neta znaleźli i zlikwidowali wszystkie kopie. Oprócz jednej... Schowanej na jedynej kopi ich wspólnego zdjęcia we czwórkę z Felixem. Ze łzami w oczach usunęli to zdjęcie. Nikt nie może im odebrać wspomnień o nim...

Cześć. Przepraszam za taki smutny rozdział i, że tak późno ja sama mam łzy w oczach jak patrzę na ten tekst... Miłego dnia/nocy. Za niecałe pół godziny północ, a ja rozdział wstawiam... Jak macie jakieś pomysły proszę śmiało dawajcie. Ja spadam. Pa!
Ruda2009

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top