Rozdział 28
Rano obudził mnie piękny blask promieniejącego słońca, które wdarło się przez ogromne okna naszej sypialni. Przetarłam lekko oczy, siadając i wtedy dostrzegłam, że nie ma przy mnie Harrego. Było dość wcześnie, więc byłam niemal pewna, że jeszcze śpi.
Zeszłam cichutko na dół, co jakiś czas przeczesując włosy do góry. Przeszłam przez ciągnący się korytarz i usiadłam na kanapie zrezygnowana. Gdy wtedy usłyszałam głos Harrego. Podniosłam głowę, aby lepiej słyszeć jego słowa.
— No dobrze, przekażę... do usłyszenia.
Harry wydawał się bardzo poważny i nieco smutny? Dziwne. Ciekawość, która buzowała w moim ciele, była naprawdę silna.
— Harry? — odezwałam się, aby zwrócił na siebie uwagę. — Kto dzwonił?
Przez chwile patrzył się w blat kuchennego stołu tak, jakby mnie w ogóle tutaj nie było. Nie wiem, czy nie usłyszał, czy nie chciał słyszeć mojego pytania. Poczułam się dziwnie niepewnie. Patrzyłam na niego wyczekująco, ale on nie zamierzał się odezwać.
— Harry... wszystko w porządku? — spytałam, podchodząc bliżej. Stanęłam obok niego i celowałam spojrzeniem w jego zamyślony oczy. Niechętnie spojrzał na mnie i otworzył usta.
— Ja... um... ja nie wiem jak ci to powiedzieć... — zaczął coś bełkotać pod nosem. Widać było, że coś jest na rzeczy. Tylko co do cholery?! Czułam się coraz bardziej niepewnie. Serce biło niemiłosiernie szybko, nie mogłam opanować swoich uczuć, a jednak nie miałam jeszcze pojęcia co takiego się dzieje. Niewiedza jest naprawdę bolesna.
— Tak? — Próbowałam go zachęcić, aby zaczął wreszcie mówić.
— Twoi rodzice...
— Co moi rodzice? — Kiedy tylko usłyszałam to zdanie, zamarłam. Przebywałam w bezruchu, bojąc się nawet oddychać, aby nie pogorszyć sytuacji.
— Oni... jechali tu do nas — przełamał się, aby wypowiedzieć te kilka słów. Patrzyłam na niego zaciekawionym wzorkiem, a umysł płatał ogromne figle, tworząc przeróżne scenariusze.
— Nie jadą już...? — spytałam niepewnie, wahając się ogromnie. Harry przegryzł dolną wargę zdenerwowany. Wtedy już wiedziałam, że coś naprawdę jest nie tak. Mężczyzna rzadko kiedy bywał tak zestresowany.
— Oni... Rose oni.... most... oni mieli wypadek, Rose — wymamrotał z przekonaniem. O matko, aż mi się słabo zrobiło. Usiadłam na krześle obok i spuściłam głowę w dół.
— A-ale j-jak to? — jąkałam się. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Strasznie źle się poczułam. Harry stanął przy mnie i chwycił mnie za przedramiona tak, abym nie spadła z tego krzesła. Czułam, jak świat wiruje mi przed oczami. Nie mogłam opanować swoich emocji. To wszystko... to zdecydowanie za wiele.
— C-czy oni...? —Nawet nie wiedziałam jak złożyć proste zdanie. Nie mogłam w to uwierzyć. Wydawało mi się to takie nierealne.
— Niestety — odparł niemal niesłyszalnie, a moje serce rozbiło się na tysiące małych kawałeczków. Próbowałam spojrzeć na Harrego, lecz jego postać była widziana bardzo rozmazanie, a chwilę później spostrzegłam wyłącznie cień, zarys jego osoby. Głosy przestały być słyszalne, a ciemność zawładnęła moim ciałem.
*** Oczami Harrego ***
— Rose? Wstawaj... — wołałem ją na próżno. Zemdlała. Zrobiła się nagle strasznie zimna. Nawet przez chwile pomyślałem, że nie żyje. Ale szybko rozwiałem nieprzydane myśli. Mogłem jej tego nie mówić... no, ale z drugiej strony przecież musiałem.
Gdy ten facet ze szpitala do mnie zadzwonił, mówiąc żeby poinformować córkę o ich nagłej śmierci, od razu wiedziałem, że to się źle skończy. No, ale co miałem zrobić?
Spojrzałem na nieprzytomną kobietę. Była tak piękna... niewinna. Każde jej muśnięcie mojego ciała sprawiało, że serce miało ochotę rozpłynąć się z rozkoszy.
Cholernie się o nią martwiłem. Bałem się, że nigdy już nie usłyszę jej cudownego głosu lub nie zobaczę zmysłowych ruchów ciała.
Dlaczego ona musiała mieć takiego pecha w życiu? Kurwa ja się pytam! Dlaczego to ja nie mogłem przejąć choć jego połowę? Chciałem, żeby czuła się zwyczajnie dobrze – widocznie to zbyt wiele.
Właściwie to nie wiem dlaczego mi na niej aż tak zależy. Nigdy do tej pory tak nie miałem. Zawsze to były tylko laski na jedną noc, a nie na „całe życie". Dziwne się z tego powodu czułem, no ale serio mi na niej zależało i czułem, że to coś więcej niż tylko seks.
Mam nadzieję, że szybko wyjdzie z tego. Cały czas siedziałem przy niej, z nadzieją, że zaraz otworzy swoje prześliczne oczka i będziemy mogli o tym spokojnie porozmawiać, bez zbędnych omdleć.
Muszę dbać o swoją dziewczynę. Rzadko kiedy je miewałem, a nawet jeśli już się zdarzyło, nie było to nic poważnego. Żaden z moich wrogów nie mógł dowiedzieć się o istnieniu Rose. Mogłaby stać się zagrożona, gdyż słabe punkty zazwyczaj są wykorzystywane przez negatywnych ludzi. Już wtedy postanowiłem zachować w sekrecie nasze relacje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top