Rozdział 2

   Gdy wszystkie zajęcia wreszcie się skończyły, nauczyciel zawołał mnie jeszcze na chwilkę, aby podsumować wszystko co muszę się nauczyć, aby dorównać poziomu moich rówieśników. Rozmawialiśmy około dwadzieścia minut, gdy wreszcie ruszyłam w stronę szafek, aby schować niepotrzebne książki oraz przebrać buty. Gdy ściągałam drugiego trampka, aby po chwili ubrać obcasa, poczułam ucisk na moich przedramionach, który z wielką siłą podniósł mnie do góry. Uderzyłam plecami dosyć mocno o szafki za mną. Czułam jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi, a niepewność buzowała w moim ciele.

— Co tak długo, skarbie? — Ten okropny głos, który miałam w głowie przez kilka ostatnich godzin. To właśnie on nie dawał spokoju moim biednym myślom. Harry. Gdy spojrzałam mu w oczy, aby upewnić się czy na pewno to on dostrzegłam, że wcale nie jest zły, ale bardziej rozbawiony tym, że wywołuje u mnie strach. Śmieszę go... Spuściłam głowę ku podłodze, gdzie znajdowała się moja jedna goła stopa. Nie zdążyłam nawet założyć drugiego buta, gdy tak mną wstrząsnął niespodziewanie. Podłoga była lodowata, moja stopa również taka się stawała. Wtedy Harry chwycił mój podbródek i mocno przywarł swoimi ustami do moich. Nie było to już tak podniecające, jak wtedy rano. Teraz przypominał bardziej zwierzę, które rzuciło się na swoją ofiarę. Wygłodniałe z pustym żołądkiem. Jęknęłam cicho, gdy wbił swoje zęby w moją dolną wargę. Nie ukrywam, że bolało i to cholernie. Próbowałam uwolnić się z jego ucisku, ale wtedy przywarł do mnie swoim całym ciałem i pogłębił pocałunek. Uderzyłam go lekko w tors, aby się choć odrobinę ode mnie odsunął. Odległości między nami nie było wcale, przez co czułam się nieco skrępowana, a nawet osaczona. Zachichotał pod nosem, ale odstąpił nieco. Na tyle wystarczająco, abym mogła swobodnie oddychać. Choć i tak w jego towarzystwie, to było mało możliwe. Sam jego wzrok paraliżował mnie dostatecznie. Spojrzał prosto w mój dekolt. On nie miał żadnych zahamowań, liczyło się tylko to, co on chciał. Nie zwracał uwagi na innych, na ich reakcje czy chociażby zdanie. W tym momencie cieszyłam się, że założyłam sweterek, a nie coś, co by ukazało moje piersi. Po chwili znów zwrócił wzrok na mnie, ale tym razem z zaciekawieniem.

— Jaki masz kolor bielizny na sobie? — Gdy to usłyszałam, automatycznie zaczerwieniłam się. To pytanie było absurdalne. Nie miałam najmniejszej ochoty na nie odpowiadać. Wpatrywałam się w niego obojętnym wzorkiem. Nie chciałam pokazywać mu słabości. Wtedy chłopak chwycił za materiał mojego sweterka i powoli ciągnął go w górę. Spanikowałam.
— Jeśli mi nie powiesz... sam sprawdzę — zaśmiał się arogancko. Byłam w szoku. Miałam kompletną pustkę w głowie. W tym momencie nawet zapomniałam koloru, lecz szybko sobie przypomniałam z nerwów.

— Cz—cz—czarny — wyjąkałam ledwo łapiąc oddech. Gdybym powiedziała to chociaż o trzy sekundy później, sam by zobaczył. Zwycięski uśmieszek wdarł się na jego twarz.

— Dobra dziewczynka. — Pogłaskał mnie lekko po głowie, na co zareagowałam natychmiastowo.

— Mówiłam ci coś już na temat "dziewczynki" — rzuciłam mu pełne gniewu spojrzenie, na co on znów wydawał się być rozbawiony. Mocno chwycił moje nadgarstki i uderzył nimi o szafki. To nie było przyjemne.

— Ałć! — Zawyłam z bólu.

— A ja mówiłem ci już coś o sprzeciwianiu się mnie? — Rzucił okiem na czerwieniejące się miejsce w dolnej części mojej dłoni, po czym odstąpił ode mnie.

— Sorry... — powiedział przez zęby. Milczałam, nie chciałam pogarszać swojej sytuacji . Na co on widocznie nie przystał.

— Dzisiaj o dwudziestej przyjadę po ciebie. — Spojrzał na zegarek, po czym ponownie przeniósł wzrok na mnie.

— Masz ubrać coś seksownego. — Znów uśmiechnął się arogancko w moją stronę. On chyba żartuje!

— A co jeśli nie? Jeśli nie chce iść nigdzie z tobą? — Niekontrolowane słowa opuszczają moje usta. Bałam się jego reakcji, jak ogień wody. Znowu zbliżył się do mnie tak, że ledwo łapałam oddech. Ten człowiek jest chodzącym złem.

— Nie chcesz wiedzieć — syknął, łapiąc mnie za pośladki i mocno ściskając. Jęknęłam cicho, po czym chwyciłam jego rozpiętą koszule. Z jednej strony bardzo mnie pociągał, lecz jednak z drugiej cholernie się go bałam. Nie wiem nic o nim, może tylko chce na takiego wyglądać. Może wcale nie jest, aż tak zły, jak mi się wydaje. Mam nadzieję, że wszystko się wkrótce wyjaśni. Ale jak na razie cmoknął mnie delikatnie w prawy policzek i chwycił za rękę, ciągnąc do wyjścia. W pośpiechu ubrałam mojego obcasa, którego nie miałam nadal okazji założyć i wyszłam z nim. Chociaż stwierdzenie, że poszłam za nim to o wiele za dużo powiedziane. Wyciągnął mnie na siłę z budynku szkolnego. Dziwię się, że nikt nie zareagował na jego niedorzeczne wybryki. Przecież to niemoralne! Jak można zachowywać się, jak typowe zwierzę!

Szliśmy, trzymając się za rękę. Z punktu widzenia osoby trzeciej pewnie wyglądaliśmy wtedy jak zakochana para, idąca ku zachodzącemu słońcu... czy coś w ten deseń. Jednak prawda była całkiem inna. Zaprowadził mnie do swojego samochodu, gdzie przystanęliśmy. Otworzył drzwi od strony pasażera, czekając na moją reakcję. Nie chciałam, go denerwować, dlatego nie sprzeciwiałam się. Modliłam się jedynie, żeby ta przejażdżka dobrze się skończyła. Sam wsiadł z drugiej strony i odjechaliśmy z piskiem opon. Widać było, że Harry lubi taką jazdę. Jednak ja bardzo boję się szybkości, więc serce znów wybijało swój własny, nieregularny rytm.

Samochód niespodziewanie zatrzymał się, a ja rozejrzałam się po okolicy. Las, wszędzie las. Byliśmy pod moim domem, czyli w najbardziej zaskakującym mnie miejscu. Skąd on wiedział gdzie ja mieszkam? Wolałam jednak o nic nie pytać. Odprowadził mnie do drzwi i pocałował namiętnie w usta. Wplotłam rękę w jego lokowane włosy i lekko pociągnęłam, gdy poczułam jego dużą dłoń na moich udach od wewnętrznej strony. Czułam, że idzie coraz wyżej, dlatego musiałam zareagować. Nie byłam jeszcze gotowa na seks. Chyba zauważył niechęć w moich oczach, dlatego powoli zaprzestał swoich czynności. Jaka ulga.

— Przepraszam.. — odparł, będąc jakby w amoku. Igraszki same w sobie nie były takie złe, lecz bałam się, że będzie chciał zmierzać dalej.

— Nie ma sprawy — odparłam, otwierając drzwi wejściowe. — Muszę już iść.

Chłopak wolnym krokiem wycofał się z mojej posesji. Już miał wsiadać do swojego mitsubishi, gdy znów odwrócił się w moją stronę.

— Dzisiaj o dwudziestej. Nie zapomnij. — Usłyszałam jego ochrypły głos, lecz postanowiłam przemilczeć ten fakt. Weszła do środka i nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Schowałam twarz w swoich dłoniach, przecierając ją skutecznie. Nie miałam pojęcia jak będzie wyglądało to wieczorne spotkanie. Miałam tylko nadzieję, że znów nie będzie próbował swoich "sztuczek" na mnie. Położyłam moją torbę na stoliku wraz z kluczami i poszłam do góry, do swojego pokoju. Zaczęłam przeglądać ubrania w mojej szafie, lecz nie znalazłam niczego odpowiadającego oczekiwaniom Harrego. Zresztą mam robić to, czego on chce? Pewnie chciał, abym ubrała jakąś ciasną sukienkę czy miniówkę, ale ja po prostu nie miałam takich ubrań. Na co dzień nigdy nie ubierałam się tak, ponieważ według mnie to strój dla dziwki. A przecież ja nią nie jestem.

Spojrzałam na zegarek koło mojego łózka. Zostało mi niewiele czasu, a musiałam dużo rzeczy jeszcze zrobić. Chwyciłam pierwsze lepsze rurki oraz bluzkę i ruszyłam w stronę łazienki. Zdjęłam z siebie ubranie, chcąc wziąć szybki prysznic po męczącym dniu w szkole. Gdy już miałam wychodzić z wanny, usłyszałam czyjeś kroki zbliżające się do mnie. Przestraszyłam się. Szybko owinęłam ciało ręcznikiem i patrzyłam na drzwi łazienki, które powoli się uchylały. Nie wiedziałam co mam robić! Strach zawładnął moim ciałem! Natomiast paraliż spowodował, że ne byłam w stanie się ruszyć. W głowie miałam jedynie same złe myśli. Nagle drzwi uchyliły się na tyle, abym ujrzała zagrożenie. Moim oczom ukazał się...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top