Rozdział 16
Oczami Harrego
Budząc się rano nie miałem dobrego humoru. Czułem się rozbity, nieswój. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Od ostatniego czasu ciągle piłem, nie mogłem wytrzymać bez alkoholu. Można powiedzieć, że zatapiałem smutki i szukałem swojego sensu życia w butelce whisky czy puszce piwa. Mieszanie tych dwóch wyrobów również nie należało do moich debiutanckich pomysłów.
Nie wiem jak mogłem pozwolić, aby odeszła. Moje zachowanie tamtego dnia było nieodpowiedzialne, a już z pewnością nie było ono szczere. Wcale nie chciałem, żeby wyszła. Pragnął tego, aby zawsze była przy mnie. Nie mogłem znieść myśli, że odeszła i może już nigdy do mnie nie wrócić. Nie mogłem pozwolić, żeby to w ten sposób się skończyło. Musiałem walczyć o jej serce oraz odbudować nasze relacje.
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę siódmą czternaście. Niedługo zaczynały się lekcje, lecz mnie to wcale nie obchodziło. Nie miałem zamiaru pokazywać się w tej obskurnej budzie. Nie zależało mi na szkole, bez wykształcenia nadal byłbym tym samym człowiekiem. Postanowiłem spotkać się z nią, chciałem jej wszystko wytłumaczyć, przeprosić. Czułem się winny jej odejścia i myślałam, że gdybym wtedy nie zachował się jak pizda, zostałaby ze mną. To wcale nie musiało tak się skończyć...
Ubrałem się w rewelacyjnym tempie, po czym opuściłem dom, ówcześnie zabierając kluczyki od samochodu. Jechałem w stronę szkoły, gdyż w domu z pewnością bym już jej nie zastał. W pewnej chwili, na chodniku obok, zauważyłem Rose. Na moje nieszczęście nie była sama. Przyglądałem się jej osobie oraz jej towarzyszowi. Szła śmiejąc się i kiwając na wszystkie strony. Widać było, że dobrze się bawi. Patrzyłem dosyć długo na faceta obok niej, lecz nie udało mi się go rozpoznać. Bynajmniej to nie żaden z moich znajomych.
Moja mina momentalnie zrobiła się smętna, lecz chwilę później w żyłach zaczęła buzować mi krew. Jak mogła wybrać jego zamiast mnie? Ten koleś nie miał nic nadzwyczajnego w sobie. Nie rozumiałem jej decyzji. Moje plany momentalnie uległy drastycznej zmianie. Pojechałem dalej, nie zatrzymując się. Nie chciałem aby wiedziała że tam byłem. Skoro jestem dla niej obojętny, to dlaczego miałoby być odwrotnie? Gdyby narobił jakieś sceny, tylko pogorszyłbym i tak już zjebaną sytuacje. Wróciłem do domu. Na moje nieszczęście Zayn był u mnie. Ten człowiek zawsze wybiera nieodpowiednie momenty.
— Co ty tu robisz? — spytałem, gdy zobaczyłem go, siedzącego na kanapie.
— Wpadłem. To źle? — odparł tak, jakby nigdy nic. W takich chwilach zastanawiałem się po co mu dawałem te cholerne klucze. Miał używać ich tylko w nagłych sytuacjach, a nie w każdej chwili, kiedy miał na to ochotę.
— Sorry, ale nie mam nastroju na brednie — mruknąłem oschle. Wtedy Zayn wstał i podszedł do mnie, a ja nadal byłem zdezorientowany jego zachowaniem.
— Widziałem Rose. Wczoraj — rzucił nagle. Gdy tylko usłyszałem jej imię, moje serce zatrzymało się na moment.
— No i co z tego? — sapnąłem, udając obojętność. Nie chciałem, aby miał nade mną przewagę. Słabe punkty były ciężarem dla każdego z nas. Należało się ich wyrzekać na wszystkie możliwe sposoby.
— Serio, nie obchodzi cię to? Widziałem ją wczoraj na imprezie u Lily... — mimo wszystko zaczął. To dobrze, bo nie miałem zamiaru się dopytywać, a chciałem wiedzieć. Moja Rose na imprezie?
— I? — zachęcałem go, aby konturował. Ciekawość obrała nade mną kontrolę.
— Mówiłeś, że cię to nie interesuje więc sądzę, że raczej nie chcesz wiedzieć co było dalej — droczył się ze mną. Kurwa co on sobie myśli? Że będę go prosić, aby mówił? Żałosne.
— Dobra nie chcesz to nie mów. Szczerze? Wali mnie to. Mam ją i jej życie w dupie — powiedziałem nieco głośniej i poszedłem do swojego pokoju. Nie chce wyjść? Trudno. W taki razie będzie musiał siedzieć sam, bo ja nie miałem czasu.
Oczami Rose
Po szkole poszłam jeszcze do Kevin'a . Lubię go, ale chyba nic więcej z tego nie wyjdzie niż tylko przyjaźń. Zresztą Kevin ma dziewczynę, co prawda nie znam jej osobiście, ale wydaje się być sympatyczna. Chętnie bym ją poznała. Chłopaka poznałam na imprezie u Lily, to właśnie z nim tańczyłam, żeby wkurzyć Zayna.
Po około dwudziestu minutach drogi byliśmy już u niego. Jego dom nie należał do dużych, co z lekka mnie zaskoczyło. W tej dzielnicy w większości mieszkają zamożni ludzie. Ciekawiło mnie co z jego rodziną... Każdy niesie ze sobą bagaż wspomnieć.
— Napijesz się czegoś? — zaproponował, kierując mnie w stronę małego barku obok kuchni.
— Tak, poproszę. — Westchnęłam głośno. Byłam zachwycona jego pięknym domem. Usiadłam na stołku i czekałam na niego. Po chwili on również dołączył do mnie.
— Proszę — podał mi drinka, siadając obok.
— Jak się czujesz w nowym domu... no, wiesz bez rodziców, którzy mówią ci „co" i „jak". — Uśmiechnął się do mnie. Chłopak przechodził dokładnie to samo co ja, również wyprowadził się od rodziców, zaczynając nowy rozdział. Początki nigdy nie należały do łatwych...
— Hm... na początku w sumie byłam bardzo szczęśliwa, że wreszcie będę mogła żyć swoim życiem, bez żadnego „ale". — zaczęłam niepewnie. Kevin patrzył na mnie pytającym wzrokiem, abym kontynuowała. — Lecz teraz, po takim czasie, mogę stwierdzić, że rodzice jednak mieli rację. To mnóstwo obowiązków nawet wobec samego siebie. — Kevin nadal patrzył na mnie ze zdziwieniem. Chyba nie do końca wiedział o co mi chodzi, ale nie miałam ochoty mu tego tłumaczyć. Może dojdzie to do niego, gdy sam to przeżyje.
— A jak po przeprowadzce? — spytałam, aby nie dopytywał się o moje przemyślenia.
— Jak na razie w porządku. — Uśmiechnął się do mnie wesoło. Rozejrzałam się po budynku. Dom był utrzymany w ładzie, nigdzie nie dostrzegłam bałaganu, co z lekka mnie zaskoczyło, biorąc pod uwagę, że zamieszkiwał go facet.
— Jeszcze? — Zaproponował po chwili, wskazując na puste kieliszki. Lekko przytaknęłam głową, a on wstał i nalał nam alkoholu. Wrócił z uśmiechem na twarzy.
~*~
Wieczór spędziliśmy w miłej atmosferze, a wesołe chichoty nie opuszczały nas ani na moment. Bardzo polubiłam kolegę. Po dłuższym czasie zdecydowaliśmy się obejrzeć film. Kevin dał mi wolną rękę w wyborze, a mnie zajęło to nieco czasu. Nie mogłam się namyślić, a chłopak wcale nie był skory mi do pomocy.
W końcu padło na komedię. Nie bardzo przepadałam za nimi, ale chłopak z pewnością tak. Usiedliśmy wygodnie na kanapie i zaczęło się kino.
Po drugiej połowie filmu zrobił się trochę nudny. Niekontrolowanie oparłam się o ramie Kevina. W tym właśnie momencie usłyszeliśmy głośne chrząknięcie. Obydwoje odwróciliśmy się zaalarmowani niezidentyfikowanym odgłosem.
— Nie przeszkadzam wam? — Usłyszałam oschły, damski głos. Nie znałam tej dziewczyny, ale muszę przyznać, że była bardzo ładna. Miała blond włosy z jasno różowymi końcówkami. Jej ubranie jednak aż krzyczało swoją wyzywającą długością oraz obcisłością. Oh, tego się nie spodziewałam.
— Nie. No, co ty, Sally — zaprzeczył szybko Kevin. Jak się zdaje, to jego dziewczyna. Chyba nie zrobiłam zbyt dobrego wrażenia na niej. Powoli weszła do środka i usiadła obok niego.
— Sally, to Rose. Rose, to Sally — przedstawił nas sobie, wymachując rękoma.
— Cześć. — Uśmiechnęłam się do niej, lecz ona nie odwzajemniła tego. Wtedy już wiedziałam, że będzie z nią ciężko.
— Sally — zachęcił ją Kevin, a ta niechętnie wystawiła mi rękę.
— Hej — odparła sucho z gniewnym spojrzeniem. Wtedy Kevin popatrzył na nią tak, aby się uspokoiła. Nie miała nawet powodu, aby być na mnie zła. Zresztą nie wyobrażałam sobie nawet Kevina jako chłopaka, tylko przyjaciela. Jest na prawdę miły i zawsze wie co powiedzieć. Jednak w roli związku to nie najlepszy wybór. Pomijając już fakt, że wolałabym zostać samotnikiem, przynajmniej na jakiś czas. Każdy potrzebuje przestrzeni.
— Co tam u ciebie Sally? — Kevin przełamał niezręczną atmosferę i spojrzał na nią, czekając na odpowiedź.
— Wszystko w porządku. A u ciebie? — Do niego to odzywa się miło, a nawet można rzec, że uroczo. Denerwowały mnie takie sytuacje, takie osoby. Kevin popatrzył tylko na nią, co sugerowało bardziej „też okej" i wrócił do oglądania filmu.
— Co to za beznadziejny film? — skomentowała to, co wyświetlało się na ekranie. Byłam coraz bardziej wściekła na nią. Jak śmiała w ogóle tak mnie traktować. Jakby mnie w ogóle tu nie było. Nie zwracała na mnie nawet najmniejszej uwagi, a to sugerowało jedynie jej brak kultury i maleńki iloraz inteligencji.
— Ja go wybrałam — odparłam dosyć głośno i pewnie. Popatrzyła na mnie i prychnęła pod nosem. Kevin spojrzał na mnie, przepraszająco. Nie obwiniałam go, to nie jego wina, że miał taką dziewczynę.
— Mogłam się spodziewać — prychnęła rozbawiona. Co to właściwie miało znaczyć? Jak mogła się spodziewać, to co Kevin już sam nie mógł sobie takiego filmu obejrzeć? Boże, ale ta dziewczyna działała mi na nerwy. A już myślałam, że mogłybyśmy się nawet zaprzyjaźnić. Pozory jednak ostro potrafią zmylić.
— Wiesz, Kev. Muszę już iść — mruknęłam niepewnie. Nie miałam ochoty nawet chwili dłużej być w jednym pomieszczeniu z tą całą Sally. Jednak spędzanie czasu z Kevinem było jednym z moich ulubionych zajęć.
— Musisz? Nie mogłabyś zostać jeszcze chwile? — Spojrzał na mnie pytającym i nieco smutnym wzrokiem. Z chęcią zostałabym jeszcze, ale ta twoja laska mnie tak wkurwia, że to niemożliwe — chciałam powiedzieć, lecz własna kultura nie pozwoliła mi na ten czyn. Potrafiłam się pohamować, chociaż czasem wychodziło to z ogromnym trudem.
—Nie. Niestety, ale muszę już iść — powiedziałam patrząc na Sally, która niemal skakała z radości. Co za parszywa żmija.
— Ale... — zaczął chłopak, lecz Sally mu przeszkodziła.
— Spokojnie. Jeśli musi, niech idzie — zasugerowała trochę głośniej ostatnie słowo. Gdyby tylko to nie była dziewczyna Keva...
— No, dobrze — odparł niezadowolony, a na jego ustach uformował się słaby uśmiech.
— To cześć — powiedziałam, wychodząc z pokoju.
— Cześć, trzymaj się — odpowiedział radośnie Kevin. Sally nie raczyła nawet się odezwać, w sumie nie oczekiwałam nawet tego. Spokojnie wyszłam z jego domu i poszłam w stronę mojego. Dom Kevina znajdował się niedaleko szkoły, ale do mojej okolicy był spory kawałek drogi do przejścia. W ostateczności zdecydowałam się na podróż autobusem. Wcześniej, jak szliśmy do Keva, tłumaczył mi, którymi mogłabym spokojnie dojechać do siebie. Właśnie dzięki temu krótko po tym byłam już u siebie. Ten dzień postanowiłam poświęć na naukę. Niedługo egzaminy, a mnie aż ręce się pocą na ten fakt. Miałam sporo materiału do nadrobienia, a czasu coraz to mniej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top