Rozdział 13
Rano, po przebudzeniu, nadal nie czułam się najlepiej. Odczuwałam ból głowy, ale nieco mniej niż wieczorem. Nie mam pojęcia czego dosypał mi Zayn, a już tym bardziej dlaczego to zrobił. Nurtowało mnie, nie mogłam przestać rozmyślać o tym. Zastanawiało mnie też czemu Harry mi pomógł, przecież mnie nie znosił, a przynajmniej to cały czas sugerował swoim okropnym zachowaniem.
Powoli uwolniłam się z objęcia Harrego i próbowałam bezszelestnie wstać. Na szczęście udało mi się to zadanie bez większego problemu. Poszłam do łazienki obok i wzięłam prysznic. Woda była tak cieplutka, że niechętnie spod niej wyszłam. Jednak zmusiły mnie do tego dźwięki, dochodzące z pokoju, które świadczyły o tym, że Harry już wstał. Szybko wytarłam i ubrałam się. Otwierając drzwi natchnęłam się na chłopaka, uderzając go przypadkowo drzwiami.
— Kurwa! — Usłyszałam warknięcie Harrego.
— Prze-przepraszam, nie zauważyłam cię — wyjąkałam nieco rozbawiona, ale utrzymując powagę. Widać było, że chłopak panował nad sobą. Widocznie nie chciał już na mnie naskakiwać, przynajmniej tak mi się wydawało. Szybko wyszłam z łazienki, póki nic się nie odezwał i usiadłam na jego dużym łóżku, nie wiedząc co mam teraz robić. Na dworze było dosyć chłodno. Silny wiatr było słychać w całym domu. Mimo to, miałam ochotę wyjść i iść... gdziekolwiek. Przed siebie. Odpocząć i przemyśleć to wszystko. Po chwili Harry dołączył do mnie. Usiadł obok i patrzył na mnie. Nie wiedziałam do końca czy mam się odezwać, czy nadal milczeć. Czułam się skrępowana jego obecnością.
— Czemu tak patrzysz na mnie? — wydusiłam wreszcie zawstydzona.
— Muszę mieć powód? — Znów spojrzał na mnie, a mnie zrobiło się trochę głupio. On ciągle powodował we mnie skrajne emocje!
— No, nie...tylko... — Nie wiedziałam co mam powiedzieć, aby nie wyjść na idiotkę. — Nie ważne — dorzuciłam w końcu.
— Jeśli chcesz mi coś powiedzieć... albo spytać, to śmiało — pokierował mnie, ale i tak nie miałam zamiaru mówić mu o moich przemyśleniach. Przestałam mu ufać na tyle.
— Nie. Wszystko w porządku. — Gwałtownie wstałam i podeszłam do okna. Patrzyłam na chmury, które były dosyć ciemne i chyba zapowiadało się na burzę, a przynajmniej deszcz. Szkoda, miałam nadzieję, że gdzieś wyjdziemy, a nie będziemy gnić w zamkniętym domu.
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dotyk, którego się w ogóle nie spodziewałam. Poczułam jego ręce na mojej talii, które przybliżyły mnie do siebie. Poczułam wtedy stado motylków w brzuchu, a moje serce zaczęło wybijać własny, niespokojny rytm. Znów poczułam się jakbyśmy... jakbyśmy mogli być kiedykolwiek razem. Jakby to miało jakikolwiek sens i przyszłość. Jednak musiałam jak najszybciej wyrwać się z tego namysłu. To pewnie tylko teraz tak jest. Już jutro, czy nawet wieczorem, znowu będzie tym Harrym, którego poznałam. Nie chciałam znów cierpieć, więc wolałam pozbyć się tych wszystkich przyjemnych myśli i odczuć. Nagle chwyciłam jego dłoń i odciągnęłam od siebie. Po czym odwróciłam się do niego przodem. Moje dziwne zachowanie nie uszło uwadze Styles'a.
— Coś nie tak, księżniczko? — spytał tak, jakby to nie było oczywiste. Nie ukrywam, że zdenerwowałam się. Jak może w ogóle chcieć mnie przytulać, troszczyć się po tym wszystkim co mi zrobił? Kompletnie go nie rozumiałam.
— Harry ja... ty... — zaczęłam, ale on przyległ do mnie swoim ciałem i zaczął mnie całować po szyi. Jego czyny były bardzo pociągające, a sam dotyk sprawiał, że stawałam się uległa. Starałam się trzymać swojego, własnego planu, lecz stawało się to coraz cięższe do wykonania.
— Tak? Słucham... — ponaglał mnie, wbijając zęby w moją szyję i robiąc mi malinkę.
— Ał... — wyjąkałam cicho lecz z bólem, kiedy fala nieprzyjemności oblała całe moje ciało.
— Harry... — znów zaczęłam, ale wtedy doszłam do wniosku, że wcale nie chciałam kończyć tego zdania. Może i będę tego później żałować, ale w tym momencie miałam ochotę na niego. Chwilo przestały liczyć się dla mnie realia i zakazy, które sama wytyczyłam sobie w głowie. Wszystko straciło większy sens.
Nagle nasze usta złączyły się. Harry delikatnie, choć pewnie, prosił swoim językiem o dostęp. Uległam mu. Również odwzajemniłam pocałunek. Widać było, że na to liczył. Jakby od początku wiedział, że się poddam, że pozwolę się znów omotać. Niespodziewanie chwycił mnie i praktycznie rzucił na łóżko. Nie miałam nawet chwili, aby unormować oddech. Położył się na mnie zwinnym ruchem i ponownie zagłębił się w moich rozchylonych ustach...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top