Rozdział 20
W pewnym momencie klęknął przede mną w taki sposób, że nasze oczy były na tym samym poziomie. Bałam się w nie spojrzeć. Ten człowiek był nieobliczalny, a ja stałam się jego zdobyczą. Mocno szarpną za moją bluzkę, w rezultacie czego, została ona podarta, ukazując mój biust. Chwilę po tym całkowicie ją ze mnie zdjął. Natychmiast zakryłam się rękoma, lecz to na nic. Chwycił je, ściskając tak, że pewnie będę miała po tym niemałe siniaki. Zaczął błądzić rękoma po moim ciele, zatrzymując dłoń na moim podbrzuszu. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły, kiedy doszło do mnie co takiego chciał ze mną zrobić.
— Czego ty ode mnie chcesz? — wyjąkałam tak cicho, że gdyby nie był na centymetr ode mnie, nie usłyszałby tego. Zaśmiał się tylko gardłowo. Widać był, że cieszył go mój strach.
— Spokojnie. Chcę się tylko porządnie zabawić. — Na jego słowa znów poczułam zawrót głowy. Lekko przymknęłam oczy, gdy ręką snął w dół moich dżinsów. Nie miałam siły nawet krzyczeć. Kiedy odsunął rozporek moich spodni, dopiero wzięłam się w garść. Fakt ten pobudził mnie na tyle mocno, że znalazłam w sobie siłę, by krzyczeć.
— Przestań!
Jednak on nie przestawał. Jeszcze szybciej i gwałtowniej zaczął ściągać ze mnie ubranie. W końcu zostałam w samej bieliźnie. Boże, co za koszmarny dzień! Jęknęłam cicho, gdy jego dłoń ścisnęła mocniej moje piersi. Szybkim ruchem zdjął ze mnie majtki. Wrzasnęłam i zaczęłam wić się pod nim, ale wtedy dostałam mocny cios w twarz. Natychmiastowo chwyciłam się w bolące miejsce, a ten wykorzystał moment i wbił się we mnie swoim członkiem.
— Auu! — zawyłam z bólu. Nie mogłam znieść jego ciała nade mną. Jego sam zapach doprowadzał mnie do chęci wymiotów. Nic nie było w tym przyjemnego. Zaczął coraz szybciej wchodzić i wychodzić ze mnie. Wiłam się i krzyczałam pod nim. Tak strasznie żałowałam tego, że nie posłuchałam Harrego. Gdybym tylko wykazała się choć trochę odpowiedzialnością... nie byłoby mnie tutaj i nic złego by mi się nie przytrafiło!
— Spokojnie, kotku. Sprawię, że zaraz poczujesz się o niebo lepiej — wymamrotał, dławiąc się własnymi jękami. Moje oczy już dłużej tego nie wytrzymały i zaczęły ronić łzy. Było to dla mnie upokarzające, ale również mocno bolesne. Każdy jego ruch sprawiał mi niewyobrażalny ból.
— Ty dupku! — Usłyszałam nagle znajomy mi głos. Już po chwili ten psychopata upadł z hukiem obok mnie. Chciałam wstać, lecz nie mogłam. Ból, jaki odczuwałam był ogromny. Nie byłam w stanie podnieść się brudnej, zimnej ziemi. Usiadłam ostatkami sił i zakryłam moje ciało nogami. Było mi potwornie zimno. Harry uderzył tego gościa tak, że stracił przytomność... albo umarł. Nie wiem, nie obchodziło mnie właściwie. Miałam tylko nadzieję, że Harry nie będzie na mnie zły za to. Nadal bałam się jego reakcji. Byłam przestraszona i obolała. Moje ciało trzęsło, a ja nie dałam rady go uspokoić. Czułam się bezsilna, znowu zdana na łaski Harrego.
— Rose! Wszystko w porządku? — Klęknął przede mną i chwycił mnie za ramiona, gdy nic nie odpowiedziałam. Miałam mętlik w głowie. Właśnie zostałam... zgwałcona. Nie docierał do mnie ten mocny fakt. Byłam niczym w amoku.
— Chodź, zabieram cię stąd — oznajmił, okrywając mnie swoją bluzą. Była dużo, więc spokojnie zakryła moje całe ciało. Po chwili wziął mnie na ręce, czego mogłam się spodziewać. Nie mogłam nawet ustać na nogach. Wtuliłam głowę w jego tors i pozwoliłam, aby mnie niósł. Ku mojemu zdziwieniu wsadził mnie do samochodu. Co? Przecież mój dom jest naprzeciwko, a on chce gdzieś jechać? Poczułam lęk. Po tym co przeszłam, nie potrafiłam zaufać, nie tak prędko. Potrzebowałam czasu, poukładać sobie wszystko w głowie, a przede wszystkim na dojście do siebie.
— Spokojnie. — Chyba zauważył moją niechęć. Na dźwięk tego słowa moje mięśnie spięły się. Właśnie w ten sposób uspokajał mnie ON. Nie mogłam tego znieść. Przymknęłam oczy, aby przestać o tym myśleć. Chciałam wymazać z pamięci wydarzenia z tego wieczoru. Nie chciałam wiedzieć, mieć w głowie obraz jego poczynań. Samo wspomnienie sprawiało mi potworny ból.
Oparłam głowę o szybę, lecz gdy odchodziłam w magiczny świat, poczułam szarpnięcie w talii. Gwałtownie się przebudziłam i zaczęłam wymachiwać rękami tak, aby napastnik odpuścił. Znowu poczułam przeogromny lęk. Bałam się dotyku na swoim ciele, mając wyobrażenie wcześniejszego gwałciciela.
— Rose, to tylko ja. — Nagle ujrzałam Harrego, który nieco oddalił się ode mnie. Delikatnie, lecz pewnie wyjął mnie z samochodu, po czym zabrał do środka swojego domu. Gdy szedł schodami do góry, natchnęliśmy się na Zayn'a. Wtuliłam się mocniej w ciało Harrego, nie chcąc nawet patrzeć na niego.
— Co się stało? — Jego głos był ostry, ale równocześnie troskliwy. Chłopak nic się nie odezwał, minął go, oddając się do swojej sypialni. Z wyczuciem położył mnie na swoim łóżku. Przykrył mnie ciepłą kołdrą, a po chwili sam położył się obok. Oddaliłam się odrobinę od niego, lecz ten znów przybliżył mnie tak, że plecami dotykałam jego torsu. Nie wiem, czy on zwrócił na to uwagę, ale jestem naga. Strasznie dokuczał mi ten fakt. Tym bardziej, że znam Harrego i wiem jaki potrafi być zaborczy. Jednak byłam na tyle zmęczona, że postanowiłam martwić się tym rano. Wiele nie musiałam czekać na oddanie się w krainę nieświadomości.
~*~
Rano czułam się nawet dobrze. Przy Harrym niemal zapomniałam o wydarzeniach z poprzedniej nocy. Chłopak nadal spał koło mnie. Wykorzystałam ten fakt i wtuliłam się w jego tors, nagle poczułam jak jego ręka za moimi plecami wzmacnia ten uścisk. Tak bardzo brakowało mi tego. Przez ostatnie kilka dni w ogóle nie widziałam się z nim, a ten fakt nie był mi na rękę. Chociaż walczyłam o spokój od niego, to podświadomie chciałam mieć go zawsze przy sobie. W pewnym momencie poczułam jak jego ciało niebezpiecznie się porusza.
— Obudziłam cię? — spytałam niepewnie. Ten przetarł śmiało oczy i skupił wzrok na mnie. Na jego ustach zawitał subtelny uśmiech.
— Jak się czujesz? — Nie odpowiedział na moje pytanie. Nienawidziłam, jak ktoś odpowiadał mi pytaniem na pytanie. Uważałam, że było to z lekka niekulturalne.
— Dobrze. — Wymusiłam uśmiech na twarzy, aby wyglądało to prawdomównie. On w sumie zrobił podobnie.
Pojakimś czasie leżenia, wreszcie zeszliśmy na dół i wtedy dopiero poczułam jakstrasznie obolała jestem. Ledwo co mogłam chodzić, a o siedzeniu to już nawetnie wspominałam. Harry cały czas trzymał mnie za ręki gdy szliśmy. Dobrze, żeprzynajmniej na niego mogę liczyć. Wypiliśmy kawę oraz zjedliśmy przepyszneśniadanie, które sam Harry przygotował. Po tym jakże wspaniałym poranku, udaliśmysię na zakupy. Nie miałam w jego domu żadnych ubrań, a chłopak skutecznieuparł się, że musi zafundować mi ładne ubranie. Chociaż było to dla mnieniezręczne, nie opierałam się zbyt długo. Wiedziałam, że z nim nie mamwiększych szans. Myślałam wtedy, że może jednak damy radę dogadać z Harrym i zakopać nasz topór wojenny. Uratował mnie, może i nawet moje życie, chyba zasłużył na szacunek?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top