II
Wyruszyli tak jak planowali o świcie, nikt jeszcze nie zdążył wylecieć z bazy. Mimo szybkiego wylotu do Endoru mieli jeszcze 4 godziny drogi, Finn uparł się że to on będzie prowadzić więc Rey zdecydowała że w drodze powrotnej to ona będzie prowadzić.
-Rey idź się połóż, wyglądasz jak byś całą noc dzisiaj nie spała.- chłopak z nutką smutku jak,oraz niespodziewanej irytacji westchnął i spojrzał się na swoją przyjaciółkę.- Nie możesz spać ostatnio? Chcesz pogadać?
Jeśli ci powiem to stwierdzisz, że zwariowałam. Wiesz Finn śni mi się nasz największy wróg jako...nawet w myślach tego nie powiem!
-To nic, jestem ostatnio trochę przemęczona treningami i długimi medytacjami.- brunetka wysiliła się na mały uśmiech.- Nie masz się co martwić, jeśli coś będzie nie tak to ci o tym powiem.
-Pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko.- uśmiechnął się i puścił oczko, co rozśmieszyło ciemnooką.
-Dobrze, pójdę pomedytować na tył statku- Dziewczyna pokazała ręką na jakieś dwa pudła w oddali i udała się w ich stronę. Usiadła na jednym z nich i nareszcie mogła zanurzyć się w swoich myślach.
Zamknęła oczy i się wyciszyła, czuła ten skok z normalnego świata do świata jej myśli. Każde wspomnienie, czy też uczucie uderzyło w nią z podwójną siłą. Jej umysł się oczyścił i teraz była tylko ona i moc, jej jedyna ostoja spokoju w tym wszystkim. Cisza, to zawsze ona towarzyszyła jej przy medytacji, było tak i tym razem do póki nasza bohaterka nie usłyszała krzyków. Krzyki były przygłuszone, ale narastały z każdym słowem. Był gniew, strach jak i zło, ciemna strona w tam tym momencie mogła cieszyć się triumfem, ból i wściekłość osoby która krzyczała było czuć wszędzie. Rey delikatnie się skrzywiła, ale mimo to próbowała zbliżyć się do osoby która krzyczała w jej umyśle. Nagle jeden głos zamienił się w krzyki tysiąca osób, miliardy istnień łkało jak by to był ich ostatni krzyk w życiu. Wycie tych wszystkich osób sprawiło, że młoda jedi poczuła niepokój w sercu, ale po chwili głosy ucichły, a przed jej oczami pojawił się ciemny pokój. Ona stała przy oknie, a po drugiej stronie stało łóżko, które było delikatnie oświetlone światłem księżyca. Dziewczyna starała się zbliżyć, ale nie mogła coś ją trzymało i nie pozwalało jej dać kroku. Rey przyjrzała się i zauważyła, że ktoś nie spokojnie wierci się między pościelami i ciężko dyszy, a jego ciche wycie wydało się bardziej bolesne niż krzyk tych tysięcy osób które słyszała wcześniej. Tajemnicza postać niespodziewanie wstała i wzięła parę głębszych oddechów po czym spojrzała się na dziewczynę, a przynajmniej tak się jej wydawało. W rzeczywistości osobnik nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że ktoś znajduje się w pokoju poza nim. Brunetka znowu postanowiła podejść i tym razem nic jej nie trzymało, więc bez żadnych problemów podeszła do łóżka. Gdy podniosła wzrok to zamarła, bo postać spojrzała się centralnie w jej oczy, a ona poza oczami nie widziała nic. Cała reszta nagle stała się przydymiona, a jedyne co udało się dostrzec Rey, to czerwony miecz który przebijając się przez dymną poświatę przeciął brzuch dziewczyny, ale ku jej zdziwieniu nic takiego się nie stało. Ona była cała, a osoba która to zrobiła z przerażeniem wyłączyła miecz i chciała podejść, lecz dziewczyna nagle zaczęła się oddalać, a obraz z każdą sekundą zaczynał coraz bardziej ciemnieć aż została tylko ciemność.
-Rey? Wszystko w porządku?- głos Finna dotarł do uszu dziewczyny, przerywają jej medytację.
-Mm...tak, a coś się stało?- delikatnie zdyszana spojrzała się na swojego przyjaciela.
-No jesteśmy już, próbowałem ciebie wcześniej wytrącić, czy też jakoś nie wiem przywrócić ale ty byłaś tak głęboko zamyślona, że nie słyszałaś mnie, a przez ostatnią godzinę dyszałaś cały czas.
-Nie przejmuj się, czasami tak mam. Skoro jesteśmy to chodź, zabierzemy to co musimy i już nas nie ma.
Mam jakieś złe przeczucia.
Przedzierali się przez krzaki, gdzieś w tym miejscu powinna być stara placówka Imperium, ale ku zdziwieniu naszej dwójki nic nie wskazywało na to, że ona tu gdzieś jest. Rey w końcu widziała koniec drogi i modliła się, żeby tam było to czego szukali. Z niewiadomych przyczyn dziewczyna poczuła się dziwnie, z każdym krokiem coraz to bardziej chciała zawrócić ale zignorowało swoją intuicję. Wyszła wraz z Finnem z zarośli i to co tam zobaczyła, przerosło jej największe oczekiwania. Przed nią jak i jej kompanem stało z dwadzieścia klonów, oraz piątka szturmowców. Rey chciała szybko chwycić swój miecz świetlny, ale on niespodziewanie "odleciał" jej od spodni i poleciał zza klony, gdzie stał Kylo Ren który już przygotowywał się do złapania miecza.
-No chyba cie jaja bolą.- warknęła i jak tylko go zobaczyła, wyciągnęła przed siebie rękę i użyła mocy co oczywiście nie zdziwiło chłopaka. Miecz był w połowie drogi, gdy nagle jeden z klonów wystrzelił laserem prosto w Finna, więc niestety Rey była zmuszona do użycia mocy i zatrzymania pocisku. Przez co miecz świetlny trafił w ręce Kylo.
-Wiesz dlaczego ciemna strona wygrywa? Bo każdy martwi się tylko o siebie.-zakpił chłopak.
-To że ty jesteś narcyzem to nie znaczy, że każdy taki jest.- prychnęła i przyciągnęła mocą broń jednego z klonów.- No chodź Ben i bez miecza zamiotę tobą podłogę.
Wściekły mężczyzna w szybkim tempie zbliżył się do dziewczyny i zaatakował ją mieczem, oczywiście nasza bohaterka zgrabnie wyminęła cios i wystrzeliła z pistoletu w stronę swojego przeciwnika. Dla Kylo było to nic, ale nie o to chodziło Rey. Wiedziała, że z nim nie wygra bez miecza ale chciała żeby jej przyjaciel zdążył uciec.
Finn uciekaj, zaraz zrobię jedną rzecz która zatrzyma klony, a ty biegnij i się nie obracaj. Masz przeżyć i powiedzieć Lei, że Najwyższy Porządek ma też bazę na Endorze. Nie kłóć się tylko spierdalaj stąd!- Rey przekazała Finnowi informację za pomocą myśli, na jej szczęście chłopak się posłuchał.
Brunetka walcząc z Kylo skupiła się na maszynie która była za klonami i gdy ci chcieli biec za jej przyjacielem, ta używając mocy zmiotła z powierzchni ziemi połowę klonów dzięki czemu Finnowi udało się uciec do lasu. Rey była wycieńczona tak dużym użyciem mocy, przez co jej ruchy stały się nie dokładne i odsuwając się od Rena potknęła się i prawie by uderzyła głowa o ziemię, ale chłopak który z nie małym szokiem patrzył kątem oka na zabite klony, złapał mocą dziewczynę. Była ona na tyle wycieńczona, że zemdlała z wycieńczenia a Kylo nie czekając szybko wziął ciemnooką na ręce i udał się do swojego statku.
-Zabieram dziewczynę, chłopaka zostawcie mam to co chciałem.- Brunet zwrócił się do jednego z najemników i wszedł na pokład.- Ruszajmy, bo jak się obudzi nie będzie już taka spokojna.- westchnął i odłożył Rey na jednej z kanap po czym zakuł ją w specjalne kajdany.
-Ben...- dziewczyna cicho szepnęła, chłopak słysząc swoje dawne imię mimowolnie się uśmiechną i ruszył w stronę pilotów aby ich nadzorować.- Ty złamasie.- bąknęła i odleciała, ale tego już nasz młody Solo nie usłyszał. Może i dobrze.
--------------------------------
Byłam mega padnięta, ale jeszcze wysiliłam się na napisanie kolejnego rozdziału^^
Mam nadzieję, że się wam podoba i podarujecie galaktyce kolejną gwiazdkę.
Pozdrawiam, moc z wami <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top