#7
WITAJ FEDERICO! WCIŚNIJ PRZYCISK AKCEPTUJ, JEŻELI ZGADZASZ SIĘ NA RANDKĘ Z LUDMILA, ŻYCZYMY POWODZENIA I NIECH MIŁOŚĆ BĘDZIE JUŻ ZAWSZE Z TOBĄ! ZESPÓŁ MEET ME!
-I tak po prostu zaprosiła Cie na kawę? Ludmila Ferro? - rozpromieniony Leon wrzeszczy dosłownie na całą szkołę, zaraz zaczną krążyć plotki, że mam dziewczynę. Ludzie lubią plotkować.
-Na to wychodzi, napisała i zapytała czy w ramach rekompensaty umówię się z nią na kawę, zgodziłem się i ma po mnie przyjechać pod szkołę - z szerokim uśmiechem na twarzy tłumaczę przyjacielowi powód mojego dzisiejszego szczęścia, mam nadzieje że randka z Ludmila wyjdzie cudownie.
-Nie wierzę w to. To brzmi jak jakiś cholerny cud - z niedowierzaniem patrzy na mnie, pocierając ręką spocone czoło.
Jest dzisiaj cholernie gorąco, może Lu założy jakąś ładną sukienkę, chciałbym zobaczyć te długie nogi w jakieś obcisłej, małej czarnej. Auuu. Mógłbym wyć do księżyca jak zasrany pies, gdybym tylko miał okazje ją w tym zobaczyć.
-To nie jest cud- mówię- mimo, że sam tak myślałem przez całą noc.
Dosłownie, przez całą noc. Siedziałem i rozmyślałem. Sprawdzałem, aby zaprzeczyć swojemu niedowierzaniu. Ona naprawdę zrobiła pierwszy krok. Zaprosiła mnie na randkę. Pewnie cały czas grała niedostępną i tylko udawała, że nie widzi tej rodzącej się między nami chemii. Jestem pewny, że poczuła to już na pierwszym spotkaniu. Ta udawana niechęć do mnie, to wszystko było tylko grą, abym zwrócił na nią swoją uwagę. Udało Ci się, Ferro. Możesz być z siebie dumna. Obiecuję, że nasza randka będzie najwspanialszym dniem pod słońcem, nikt nie sprawi że poczujesz się tak wyjątkowo jak przy mnie.
- Planujesz coś po kawce? - przyjaciel posyła mi znaczące spojrzenie, po czym delikatnie szturcha mnie łokciem w brzuch.
W sumie nie zastanawiałem się nad tym. Czy powinienem zabrać ją do siebie i spędzić z nią noc? A może zachować się jak gentleman i odstawić do domu a w progu ucałować dłoń, delikatnie, aby jej nie speszyć. Jaki ze mnie niepoprawny romantyk.
- Nie wiem, myślę, że okaże się w praniu - wyznaję- jeżeli będzie chciała to nie będę grzecznym chłopcem.
- Lecisz grubo, przyjacielu.
- Ty na moim miejscu zrobiłbyś to samo.
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, udaje obojętnego - podnosi ręce w obronnym geście, po czym z niepowodzeniem próbuje oprzeć się o stojącą za nim szafkę, niestety ześlizguje się i upada na glebę.
- To było planowane.
- Tak, jestem pewny że w twoim życiu wszystko jest planowane- śmieję się z głupkowatej miny przyjaciela, po czym obrywał jego butem w kolano- a to za co?
- Mnie boli dupa, ciebie kolano. Jesteśmy kwita.
- Przecież to nie ja Cię spadłem na podłogę, tylko sam się tak załatwiłeś.
- Ale mógłbyś mi chociaż pomóc.
Przewracając oczami wystawiam rękę do przyjaciela, który od razu ją chwyta i wstaje na równe nogi patrząc się w stronę wejścia do szkoły.
- O kurwa! Kryj mnie!
- Co?- staram odwrócić się w stronę, której tak bardzo boi się Verdas, ale przyjaciel absolutnie mi na to nie pozwala.
- Pojebało Cię? Przecież mówię, żebyś mnie krył, a to znaczy również nie odwracaj się tam leszczu.
Słysząc jego chamski komentarz mam ochotę odwrócić się nagle o 180 stopni i krzyknąć ,,Czego tak unikasz Verdas'' lecz piskliwe, ale bardzo donośne '' Leonku'' sprawia, że orientuję się co i jak.
- Leonku kochanie, widzę Cię przystojniaczku mój.
Violetta. Nie mam pojęcia co robi w naszej szkole, nie wiem czemu sama nie jest na lekcjach i nie wiem również dlaczego Verdas jej unika. Jestem pewny, że odwalił coś co popsuje jego plan o zaręczynach, ślubie oraz białych gołębiach na kobiercu ślubnym.
- Vils, no hej - wychodzi przede mnie, a za swoimi plecami słyszę tylko dźwięk cmoknięć- Witaj Ludmila.
LUD.. ŻE KTO KURWA? Moje ciało niespodziewanie napina się, a oczy mocno zamykają. Co ona tutaj robi. Powinniśmy zobaczyć się dopiero po szkole, nie miałem czasu nastawić się na to psychicznie. Ona musi stąd wyjść teraz!
- IDŹ SOBIE! - moja myśl wychodzi na światło dziennie z niebywałą łatwością.
Czuje na sobie wzrok dosłownie wszystkich, a po paru sekundach nagły nadmuch powietrza.
-Idź sobie ty wstrętna pszczoło- drze się na cały korytarz Verdas, po czym klepie mnie po ramieniu - Spokojnie, przegoniłem tą kurwę, jesteś już bezpieczny.
Jestem mu cholernie wdzięczny za rozegranie tej sytuacji i chyba jestem mu winny jakieś dobre piwo.
- Hmmm.. dzięki stary. Nie mogłem sobie z nią poradzić. Już od dobrych paru minut lata mi nad uchem.
- Ja wiem, a teraz- chwyta mnie za ramiona i przekręca twarzą do dziewczyn. Zaraz zemdleje, przysięgam- Przywitaj się z pięknymi dziewicami.
- No nie takimi dziewicami - prycha Violett, po czym posyła Lu znaczące spojrzenie.
- Zamknij się, Castillo- warczy blondynka przez mocno zaciśnięte zęby.
- Jak już idziecie na tą randkę to chłopak musi wiedzieć w co się pakuje, a twój bezpieczny kwiatuszek, zdążył już zerwać Diego.
Konwersacja dziewczyn nie mogłaby być bardziej żenująca, oczywiście gdyby nie osiemdziesięcio kilowy idiota zwany BON ŻENUA.
-Z tego co pamiętam, to ty też już byłaś zdechnięta.
Mina Castillo w tym momencie była wyrazem czegoś niesamowitego. W życiu nie widziałem tyle złości, wstydu i rozpaczy za jednym razem, powinna zostać wysokobudżetową aktorką. Za takie miny płaci się miliony.
Ludmila wybucha głośnym śmiechem, a ja stoję i wpatruję się w całą tą sytuację jak zaczarowany.
- To, że nie byłem twoim pierwszym to żaden wstyd, kochanie.
Beznadziejne tłumaczenie, nawet ja wiem że nic nim nie zdziałasz w takiej sytuacji, baranie.
- Zamknij ryj i nie mów do mnie kochanie! Leonie Verdas, jesteś skończonym idiotą!
- Ale Violetta....
I tyle ich widziałem, szatynka pobiegła w stronę wyjścia, a on aby nie pogarszać sytuacji pobiegł za nią. That's it.
Jakby nie patrzeć to trochę zabawne, trochę sobie przeskrobał, ale sama zaczęła ten temat, a że Leon jest znawcą i najwidoczniej tekst ,, boli, ale wkładaj głębiej'' na niego nie działa.
- Ona mu tego nie wybaczy.
- Jeżeli go kocha, to wybaczy mu wszystko.
- Kocha? - prycha blondynka- znają się niecały tydzień.
- Długo razem pisali- jakby to miało ich jakkolwiek bronić.
- To nie to samo, nie są nawet na drugim etapie miłości.
- Etapie? - posyłam blondynce zniesmaczoną minę.
- Tak, na razie się tylko w sobie zakochują, nie przeszli jeszcze do związku.
- Aha i według Ciebie drugi etap miłości to związek tak?
Mam ochotę się roześmiać, nie sądziłem że taka dziewczyna będzie dzielić miłość na etapy.
- Tak, bo wiesz to ten najprzyjemniejszy etap, bo zaczynacie się już wtedy ze sobą oswajać do tego stopnia, żeby rozmawiać o istotnych pierdołach- na moje pytające spojrzenie odpowiada szybkim przewróceniem oczami. Ma pecha, widziałem to - Małżeństwo, dzieci i takie tam inne bzdety. Jak już jesteście w związku to potem macie najtrudniejszy etap przed sobą.
- Najtrudniejszy czyli małżeństwo?
- Czyli rozczarowanie.
- Rozczarowanie? - pytam zaskoczony, tata zawsze mówi że to małżeństwo było najtrudniejsze .
- Tak, no wiesz na początku wszytko jest pięknie. On się stara i przynosi jej kwiaty oraz komplementuje jej matkę, a ona nie drze na niego ryja i udaje że jego koledzy są w porządku, a piwo i mecz raz w tygodniu to jej ulubione zajęcie. Po pewnym okresie nikt już nie ma siły udawać, każdy jest sobą. Na jaw wychodzą wszystkie nasze wady i albo zostaną zaakceptowane, albo na tym związek się rozpada.
- Nieźle to wymyśliłaś. Chcesz mi powiedzieć o tym więcej?
- Przy kawie mogę gadać godzinami.
- Tak się składa, że ja też.
- Czyli widzimy się o czwartej?
- Tak jak ustalaliśmy, a teraz spadam po Violette zwolnili nas dzisiaj z lekcji i biedna stwierdziła że chce zobaczyć Leona, szkoda że zachował się jak świnia.
- W ich przypadku rozczarowanie pojawiło się jako drugie, biedny Leon nie potrafi udawać gentlemana zbyt długo.
Blondynka kwituje moją wypowiedź szerokim uśmiechem, po czym podchodzi do mnie bliżej i daje mi buziaka w policzek.
- Do zobaczenia o czwartej.
- Czekam z niecierpliwością.
I KNEW IT WHEN I MET HIM.I LOVED HIM WHEN I LEFT HIM.GOT ME FEELIN' LIKE AND THEN I HAD TO TELL HIM. I HAD TO GO.
- Ja po prostu nie rozumiem, jak ten bałwan mógł tak do mnie powiedzieć, czy on nie ma wstydu, wyszłam na dziwkę przy Federico. - zrozpaczona Castillo to wkurwiająca Castillo, Leon nigdy nie powinien o tym zapominać, siedzenie z nią w tym samochodzie to prawdziwa udręka, ma ochotę ją zabić. Najpierw potorturować, ale ogólnie zabić najgorszą z możliwych śmierci jakie istnieją na tym świecie - jak ja mu teraz spojrzę w twarz?
- Normalnie, to nie koniec świata.
- Jak to normalnie? On wie, że nie jestem dziewicą i ruchałam się z Leonem w pierwszym tygodniu znajomości.
Jakie to kurwa przykre, źle to rozegrałaś Castillo. Facet to pies, im dłużej czeka tym bardziej mu smakuję trzeba ich szczuć na wszelkie sposoby.
- Z tego co wiem, to raczej nie powinno interesować Cię co myśli Federico, jeżeli Leon Cię lubi to pokocha Cię i z faktem że już jesteście po stosunku.
Zerkam w lusterku na twarz Castillo i widzę w niej ogromny wyraz sutku i zatrapienia, może specjalnie wypaliła z tym tekstem żeby Pasquarelli patrzył na mnie jak na gorszą, ale dlaczego? Przecież ma Verdasa.
- To przyjaciele, oboje muszą mnie akceptować i uwielbiać, bo inaczej nic z tego nie będzie.
Jej myślenie czasami mnie boli, jeżeli facet na prawdę chce z tobą być to zrobi wszystko żebyś z nim była i nie obchodzą go wtedy ani opinie kolegów ani nawet rodziców. Proste.
- Przesadzasz, Verdas napewno Cię nie zostawi.
- Nie czytasz mu w myślach, a tak w ogóle to o czym gadałaś z Pasquarellim? Wy macie w ogóle jakieś wspólne tematy?
- O niczym ważnym - nie chce żeby wiedziała, że gadaliśmy o miłości, zaraz zaczęłaby swoje teorie, a ja musiałabym ich słuchać. Jak widać, nie mam na to ochoty.
- Myślałam, że zaprosiłaś go na kawę, żeby odkupić swoje winy- posyła mi złowrogie spojrzenie- mam nadzieje, że to nic więcej.
- No co ty. On nie jest w moim typie, to facet zagadka.
- Taką mam nadzieję.
Jeszcze wczoraj próbowała wkręcić mnie z nim w jakiś nie istniejący romans, a dzisiaj ma nadzieje, że moje spotkanie z nim to nic wielkiego. O co tobie chodzi Castillo? Masz coś do ukrycia?
- Wiesz przecież, nie kręci mnie i uważam go za gwałciciela z gangu, a teraz zmieńmy temat. Jak z Leonem, wybaczyłaś mu? Czy gracie w kotka i myszkę?
- My w nic nie gramy, po prostu zdenerwował mnie i tyle, zabierze mnie na jakąś wystawną kolację i wszystko będzie spoko.
W takich momentach przypomina mi się jak wielce próżną księżniczką jest moja przyjaciółka, zapomni o wszystkim, ale musi mieć z tego korzyści, przecież za wszystko zapłacić musi Leon. Biedny chłopiec, jestem pewna, że jeszcze trochę i ona zrobi z niego chłopca na posyłki. Mam tylko nadzieje, że szatyn nie jest na tyle głupi i wszystko to zauważy, wygląda na sympatycznego psychopatę.
- A jak tam z tym całym Clementem? Napisał do Ciebie? Ostatnio nie widziałam go w szkole, wiesz co z nim?
-A skąd mam wiedzieć? - posyłam jej pytające spojrzenie. Gadałam z tym typem tylko raz i nie zrobił na mnie jakiegoś niesamowitego wrażenia. No dobra, zrobił, ale umówienie się z nim musze opóźnić. Nie mogę tego zrobić teraz, bo musze udobruchać tego całego Federico, a nie chce wyjść na blokera.
Och Ferro, szykujesz sobie baty na goły tyłek. Wiem, że to nie fair w stosunku do tego całego Federa, ale nie poradzę nic na to, że od Włochów wole Francuzów, każdy wie że taki Francuz to najlepszy kochanek. Jak tylko sprawdzę jego to wyrobie sobie oddzielne zdanie od całek reszty, jednak zgaduje ze bedzie nieziemsko.
-Myślałam, że Ci się podoba.
-Przeciętny jest.
-Czy ja wiem, gdyby nie Leon.
-Co masz na myśli? - pytam.
-Nic ważnego, ale musiałabyś się pocieszać Federem.
Nikt nie bedzie mi mowić kim mam się pocieszać, a kim nie. Z resztą Federico nie jest jakiś zły, wiec i tak bym nie narzekała. Szkoda tylko że jest w gangu.
-A jeżeli z Verdasem Ci nie wyjdzie?
Dziewczyn patrzy na mnie przebiegle, po czym poprawia swoje długie włosy i formuje usta w dziubek.
-Wtedy biorę Clementa. I tak go nie chcesz.
Jej postawa doprowadza mnie do szału, grabi sobie.
-Poza tym nie zapominaj o tym, że narazie idziesz na randkę z przyjaciel mojego kolesia, nie plotkuj mu o mnie, bo powie Leosiowi. I nie ubieraj sie niewiadomo jak, niech to in sie stara.
Jej rady są kompletnie z dupy, dlatego postanawiam się wyłączyć. Nie mam zamiaru jej słuvhać więc jak najszybciej próbuje odwieźć ją do domu, to cholernie długa droga, z resztą czas cholernie mi się dłuży. Jest dziesiąta, zostało mi sześć długich godzin, a potem czeka mnie spotkanie z nim. Czy ja nie za bardzo się tym przejmuje? To tylko facet. Nikt więcej. Jeżeli to nikt więcej to dlaczego moja co druga myśl związana jest z nim? Czy to za sprawa ekscytacji? A może po prostu jestem ciekawa jego osoby? Noe wiem, ale wszystkiego dowiem się o czeartej, mam nadzieje że szybko zaczniemy u szybko skończymy. Z reszta ja nawet go nie lubie. To bedzie udręka.
------------
Witam. Dawno mnie tutaj nie było śle to przez sprawy rodzinne i bardzo was za to przepraszam ❤️ Czekam na opinie i biorę sie za następny rozdział. Pozdrawiam dwie wspaniałe istotki które pisały co ze mną i w ogole. Bardzo wam za to dziękuje kochane ❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top