09. Błąd w kalkulacji
Przez następne tygodnie Jungmi zaczęła pracować jako instruktorka tańca w osiedlowym centrum rekreacji na Jeju. Praca ta, choć na pierwszy rzut oka wydawała się normalna, stała się dla niej ważnym elementem codzienności i sposobem na radzenie sobie z wyzwaniami.
Każdego dnia, kiedy wchodziła do pracy, czuła się coraz bardziej osadzona w swojej nowej roli. Centrum było nowoczesne, dobrze wyposażone, a pomieszczenia idealnie przystosowane do różnych form aktywności fizycznej. Kim szybko zdobyła zaufanie i sympatię mieszkańców osiedla, oferując lekcje tańca, które łączyły technikę z pasją.
Podczas zajęć emanowała pewnością siebie i energią, które przyciągały uczestników. Jej styl nauczania był zróżnicowany – od klasycznych układów po bardziej nowoczesne choreografie. Jej lekcje cieszyły się dużym zainteresowaniem, a wielu mieszkańców, w tym także rodziny z dziećmi i starsze osoby, z entuzjazmem przystępowało do zajęć.
W międzyczasie starała się utrzymać swoje życie osobiste w miarę stabilnym. Często spotykała się z Jiminem, który stał się jej wsparciem. Park, mimo swoich obowiązków, starał się spędzać z nią czas, pomagając jej przystosować się do życia na wyspie i oferując wsparcie w trudniejszych chwilach. Ich relacja zacieśniła się, a wspólne chwile były dla Jungmi źródłem otuchy i radości.
Jednak życie w osiedlu nie było pozbawione wyzwań. RM, który był teraz jej sąsiadem, bywał często w jej towarzystwie, co czasami sprawiało, że Jungmi czuła się nieco niepewnie. Jego uprzejmość, niekiedy budziła w niej niepokój, zwłaszcza gdy przypominała sobie, że znał tajemnice Jeongguka. Często zapraszał ją na rozmowy, oferując dodatkową pomoc i pokazując jej osiedle oraz jego udogodnienia.
Pewnego dnia zauważyła, że na jej lekcje tańca zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi. Atmosfera wokół centrum rekreacji była przyjazna, ale nie mogła nie zauważyć, że każdy dzień przynosi nowe wyzwania. Czuła, że w osiedlu zaczyna się coraz bardziej zadomawiać, ale wciąż była świadoma, że jej obecność na Jeju może budzić zainteresowanie.
W miarę jak mijały tygodnie, starała się znaleźć równowagę między pracą, nowymi relacjami a ukrywanymi emocjami. Chociaż czasami czuła się przytłoczona, jej determinacja, by rozwiązać tajemnice związane z Jeonggukiem i jego rodziną, motywowała ją do dalszego działania. Taniec stał się dla niej nie tylko pracą, ale i ucieczką, sposobem na odnalezienie siebie i budowanie nowego życia na Jeju.
✯
Pewnego popołudnia, kiedy kończyła przygotowywać salę na kolejne zajęcia taneczne, drzwi do sali otworzyły się, a do środka weszła Seoyeon – żona Jeongguka. Jej elegancki strój i perfekcyjny wygląd kontrastowały z luźną, sportową atmosferą centrum rekreacyjnego. Jungmi poczuła napięcie od razu, gdy ją zobaczyła. Nie było to ich pierwsze spotkanie, ale tym razem Seoyeon przyszła sama, bez swojego męża.
— Witaj — zaczęła Seoyeon chłodnym, lecz uprzejmym tonem. — Słyszałam, że twoje zajęcia cieszą się dużym zainteresowaniem. Pomyślałam, że spróbuję.
Jungmi, starając się zachować profesjonalizm, uśmiechnęła się i skinęła głową.
— Oczywiście, jesteś mile widziana — odpowiedziała, choć jej wnętrze mówiło zupełnie coś innego. Wiedziała, że jej obecność nie jest przypadkowa.
Podczas zajęć Seoyeon wykonywała wszystkie kroki poprawnie, ale Jungmi mogła wyczuć, że jej uwaga była skierowana na coś innego. W każdej chwili, gdy miała okazję, jej spojrzenie kierowało się prosto na Jungmi, jakby oceniała każdy jej ruch. Była w tym coś więcej niż zwykła ciekawość – czuć było subtelną, ale wyraźną kontrolę.
Gdy zajęcia dobiegły końca, Seoyeon podeszła do instruktorki wycierając pot z czoła. Jej twarz była spokojna, ale oczy mówiły co innego. Przez chwilę milczała, jakby przygotowywała się do tego, co miała powiedzieć. Jungmi czuła, że nadchodzi coś nieprzyjemnego.
— Muszę przyznać, że zajęcia były udane — zaczęła Seoyeon, stawiając ręce na biodrach. — Ale, skoro już jesteśmy same, mam coś do powiedzenia.
Jungmi poczuła, jak jej serce przyspiesza, ale zachowała spokój, patrząc prosto w oczy żony Jeona.
— Słucham — odpowiedziała, starając się brzmieć naturalnie.
Seoyeon zrobiła krok bliżej, jej głos stał się zimniejszy.
— Wiem, że jesteś nowa w tym osiedlu. Zaczęłaś tu pracować, zaprzyjaźniłaś się z ludźmi, w tym z moją rodziną. To urocze. — Zawiesiła głos, po czym kontynuowała. — Ale chcę, żebyś wiedziała jedno. Trzymaj swoje ręce z daleka od mojego męża. Mam cię na oku.
Te słowa zawisły w powietrzu jak ciężka mgła. Jungmi nie odpowiedziała od razu, pozwalając sobie na chwilę przetrawić ostrzeżenie. Zamiast tego, uśmiechnęła się lekko, choć wewnętrznie czuła napięcie.
— Nie wiem, co masz na myśli — powiedziała spokojnie, próbując zachować opanowanie. — Nie interesuje mnie twój mąż.
Seoyeon tylko uniosła brew, jakby nie wierzyła w ani jedno jej słowo. Zbliżyła się jeszcze bardziej, a jej spojrzenie stało się jeszcze bardziej przenikliwe.
— Wiem więcej, niż myślisz. Więc nie próbuj mnie okłamywać. To małe osiedle, Jungmi. Nic tutaj nie zostaje niezauważone. — Uśmiechnęła się z satysfakcją, po czym dodała na odchodne: — Bądź grzeczną dziewczynką, a może ci się tu spodoba.
Bez słowa więcej, odwróciła się na pięcie i wyszła z sali, pozostawiając Jungmi w oszołomieniu. Jej ostatnie słowa wywołały wewnętrzny gniew, ale również strach. Wiedziała, że Seoyeon nie mówiła tego tylko w przypływie zazdrości. Było w tym coś więcej – coś, co sugerowało, że żona Jeongguka miała władze nad wieloma aspektami tego osiedla. Kim poczuła, że teraz wchodzi na jeszcze bardziej niebezpieczny teren.
✯
Wracając z centrum rekreacji, przeszła przez osiedlowy park. Zajęcia z Seoyeon nie dawały jej spokoju. Myśli krążyły wokół jej ostrzeżeń i niewypowiedzianych słów. Wiedziała, że sytuacja z Jeonggukiem prędzej czy później doprowadzi do czegoś, czego nie mogła teraz przewidzieć. Ale była gotowa stawić czoła każdemu wyzwaniu, nawet jeśli miało to oznaczać konfrontację z bezwzględną kobietą.
Kiedy dotarła w pobliże swojego domu, zauważyła znajomą sylwetkę stojącą przed bramą. Jimin czekał, opierając się o niską metalową furtkę, z rękami schowanymi w kieszeniach kurtki. Na jego twarzy malowała się powaga, która od razu sprawiła, że poczuła lekkie ukłucie niepokoju. Nie był to typowy uśmiechnięty i beztroski Jimin, jakiego znała.
— Co tu robisz? — zapytała, podchodząc bliżej. Chłodne powietrze wibrowało napięciem, które nagle wyrosło między nimi.
Park oderwał się od furtki i spojrzał na nią, jego oczy były pełne zmartwienia.
— Musimy porozmawiać — powiedział tonem, który sugerował, że to, co ma jej do przekazania, nie będzie przyjemne.
Kim zmarszczyła brwi, podchodząc do niego bliżej. Poczuła w sobie falę niepokoju, ale postanowiła zachować spokój.
— O co chodzi? — zapytała, próbując zignorować wibrujące napięcie.
Westchnął głęboko, jakby zbierał myśli. Przez chwilę się wahał, jakby nie był pewien, czy powinien to powiedzieć, ale w końcu podjął decyzję.
— Chodzi o Taehyunga — zaczął powoli, a na dźwięk tego imienia serce Jungmi przyspieszyło. — Został zwolniony za kaucją z aresztu. Jest na wolności.
Słowa Jimina uderzyły ją jak zimny prysznic. Na moment zamarła, a świat wokół niej zdawał się zatrzymać. Taehyung, jej były chłopak, który już raz narobił jej tyle problemów, znów był na wolności. Przez chwilę nie mogła znaleźć odpowiednich słów, by odpowiedzieć. Głęboki oddech, który wzięła, nie przyniósł ukojenia.
— Zwolniony? — powtórzyła, nie mogąc w to uwierzyć. — Jak to możliwe?
— Jego adwokat wniósł o kaucję, a sąd się zgodził — wyjaśnił Jimin, patrząc na nią z troską. — Wiem, że to może być dla ciebie szok, dlatego przyszedłem ci o tym powiedzieć osobiście.
Jungmi poczuła, jak ogarnia ją fala niepokoju. Wiedziała, że V może próbować się z nią skontaktować, a jego obsesyjna natura sprawiała, że była tego niemal pewna. Przez chwilę zastanawiała się, co powinna zrobić. Uciec? Zostać? Jak mogła się przed nim chronić, skoro wydawało się, że zawsze znajdzie sposób, aby wrócić do jej życia?
Jimin, widząc jej zmieszanie, zrobił krok w jej stronę i delikatnie położył rękę na jej ramieniu.
— Słuchaj, wiem, że to wszystko jest trudne — powiedział miękkim głosem. — Ale nie musisz być z tym sama. Mogę.. A raczej chcę ci pomóc.
Jungmi spojrzała na niego, nie do końca rozumiejąc, co miał na myśli.
— Co masz na myśli? — zapytała cicho.
Park westchnął, jego oczy zdradzały troskę i determinację.
— Mógłbym znowu zamieszkać u ciebie — zaproponował. — W ten sposób będziesz bezpieczna. Nie musisz być sama, kiedy Taehyung jest na wolności. Może nawet się wystraszy, kiedy zobaczy, że nie jesteś sama.
Poczuła się przytłoczona jego troską. Był gotów poświęcić własną przestrzeń, żeby ją chronić. Wiedziała, że Jimin ma na myśli tylko jej dobro, ale jednocześnie nie chciała, aby ktoś inny wciągał się w jej problemy. Uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach wciąż czaił się cień zmartwienia.
— Dziękuję — powiedziała cicho, delikatnie odpychając jego rękę z ramienia. — Ale muszę sobie poradzić sama. Nie mogę wiecznie polegać na innych.
Meżczyzna spojrzał na nią z niedowierzaniem, jakby nie mógł zrozumieć, dlaczego odrzuca jego ofertę.
— To nie jest czas na dumę. Taehyung jest niebezpieczny, a ty dobrze o tym wiesz. Nie chcę, żeby coś ci się stało — mówił, nie kryjąc emocji.
Odwróciła wzrok, walcząc z własnymi myślami. Miała rację – V był niebezpieczny, ale równocześnie czuła, że musi stawić czoła temu sama. Nie chciała ciągle uciekać i chować się za plecami innych.
— Wiem, że to nie jest łatwe — zaczęła, patrząc mu prosto w oczy. — Ale muszę stawić temu czoła sama. Nie mogę wiecznie uciekać. Poza tym... nie chcę, żebyś ty musiał się w to wplątywać bardziej, niż już jesteś.
Jimin zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jej postawy. Czuł, że to, co mówiła, nie miało sensu. Ale poznał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że gdy Jungmi podjęła decyzję, rzadko kiedy zmieniała zdanie. Westchnął ciężko i spuścił wzrok.
— Jeśli tak chcesz — powiedział z rezygnacją, choć w jego głosie wciąż brzmiała troska. — Ale obiecaj mi jedno. Jeśli cokolwiek się wydarzy, jeśli będziesz w niebezpieczeństwie, od razu do mnie zadzwoń. Nawet w środku nocy. Jasne?
Uśmiechnęła się lekko, czując wdzięczność za jego troskę.
— Obiecuję — odpowiedziała cicho.
Park jeszcze raz na nią spojrzał, a potem, z westchnieniem, odwrócił się i ruszył w kierunku swojego samochodu. Jungmi patrzyła za nim, czując mieszankę emocji – wdzięczność, strach, ale również determinację. Wiedziała, że przed nią czeka jeszcze wiele trudnych momentów, ale postanowiła, że tym razem nie pozwoli, aby jej życie wymknęło się spod kontroli.
✯
Wieczorem, kiedy wszystko ucichło, a osiedle spowiła ciemność, leżała w łóżku, próbując zasnąć. Myśli o Jiminie, Taehyungu i całej skomplikowanej sytuacji wciąż nie dawały jej spokoju. Kręciła się pod kołdrą, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. W jej głowie wciąż odbijały się słowa Taehyunga: "Uciekaj z tej wyspy." Choć nie chciała tego przyznać, miała wrażenie, że coś jest nie tak.
Z zamkniętymi oczami słyszała jedynie jednostajny szum klimatyzacji. Jednak nagle coś innego przebiło się przez ciszę – delikatny szmer, prawie niezauważalny, jak gdyby ktoś poruszył się w ciemności. Otworzyła oczy, serce zaczęło bić mocniej. Przez chwilę wstrzymała oddech, próbując uspokoić swoją wyobraźnię, ale szelest powtórzył się, tym razem głośniejszy. W jej umyśle zapaliła się czerwona lampka.
Zerknęła na telefon na szafce nocnej, chcąc sprawdzić godzinę, kiedy nagle drzwi do jej sypialni delikatnie się uchyliły. Serce Jungmi zamarło. To nie był Jimin. Wstrzymując oddech, próbowała w ciemnościach dostrzec sylwetkę kogoś, kto wszedł do pokoju. W jej kierunku ruszył cień, cicho jak duch.
Zanim zdążyła zareagować, poczuła czyjąś rękę na szyi, a potem zimny metal noża przyciśnięty do jej gardła. Z jej ust wyrwał się cichy krzyk, ale napastnik mocno zacisnął rękę na jej ustach, tłumiąc dźwięk.
— Milcz — syknął napastnik. Jego głos był niski, groźny, przesycony agresją. Próbowała się wyrwać, ale jego uchwyt był zbyt silny. Przerażenie sparaliżowało ją, kiedy poczuła zimny pot na swojej skórze.
Napastnik przycisnął nóż jeszcze mocniej, a Jungmi zaczęła desperacko walczyć o oddech. Wiedziała, że jeśli nie zrobi czegoś teraz, może już nie mieć szansy. W ciemnościach szukała jakiejkolwiek drogi ucieczki, lecz wszystko wydawało się beznadziejne.
Nagle drzwi gwałtownie otworzyły się szerzej i ktoś wpadł do pokoju. W ciągu sekundy napastnik został wyrwany z łóżka przez silną rękę i rzucony na podłogę. Jungmi otworzyła oczy szeroko ze zdumienia, widząc przed sobą Taehyunga. To on stanął między nią a napastnikiem, w jego oczach płonęła furia.
— Ręce precz od niej! — wrzasnął Taehyung, rzucając się na napastnika, który próbował wstać. Ich ciała zderzyły się z hukiem. Mężczyzna z nożem próbował się bronić, ale Taehyung był szybszy i silniejszy. Nóż wypadł z rąk napastnika, a Jungmi mogła w końcu zaczerpnąć powietrza.
Widok walki rozgrywającej się przed jej oczami był surrealistyczny. Taehyung, jej były chłopak, którego niedawno jeszcze się obawiała, teraz ratował jej życie, walcząc jak dzikie zwierzę. Wydawało się, że obaj mężczyźni walczyli na śmierć i życie, a Taehyung nie zamierzał odpuścić, dopóki napastnik nie zostanie unieszkodliwiony.
Po kilku minutach intensywnej walki, Taehyung w końcu obezwładnił napastnika, który niestety zdążył uciec przez okno. W oczach V widać było dziką determinację. Oddychał ciężko, spoglądając na Jungmi z mieszaniną niepokoju i szczęścia.
Kim siedziała na łóżku, wciąż oszołomiona tym, co się wydarzyło. Jej serce biło jak szalone, a dłońmi trzęsła się z szoku. W końcu Taehyung obrócił się w jej stronę, a jego wzrok złagodniał. Zbliżył się do niej, usiadł na brzegu łóżka, a jego ręka delikatnie spoczęła na jej ramieniu.
— Nic ci nie jest? — zapytał cicho, jego głos pełen troski.
Jungmi, niepewna, jak ma odpowiedzieć, tylko skinęła głową. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się wydarzyło. Taehyung uratował jej życie – po wszystkim, co się między nimi wydarzyło, teraz stał się jej wybawcą. Siedzieli przez chwilę w ciszy, nie wiedząc, co powiedzieć.
Mężczyzna V w końcu westchnął, spuszczając wzrok.
— Nie chciałem, żeby to tak się potoczyło — wyznał, patrząc na nią z przejęciem. — Próbowałem cię ostrzec. Wiedziałem, że grozi ci niebezpieczeństwo, dlatego wróciłem. Nie mogłem pozwolić, żeby coś ci się stało.
Spojrzała na niego, wciąż zdezorientowana, ale teraz także wdzięczna. W tej chwili zrozumiała, że mimo wszystko Taehyung wciąż troszczył się o nią, niezależnie od tego, co wydarzyło się w przeszłości. Choć byli na różnych etapach życia, jego obecność teraz była nieoceniona.
— Dlaczego wróciłeś? — zapytała cicho, patrząc mu prosto w oczy. Taehyung uśmiechnął się gorzko.
— Bo wiedziałem, że tylko ja mogę cię ochronić. Jeongguk... jego rodzina... to nie są ludzie, z którymi powinnaś mieć do czynienia. Oni są niebezpieczni, a ja nie mogłem pozwolić, żebyś została ich kolejną ofiarą.
Jungmi czuła, że serce bije jej coraz szybciej, nie wiedząc, co powinna o tym myśleć. Patrzyła na V z mieszanką wdzięczności i niepokoju, wiedząc, że to, co się wydarzyło, zmieniło wszystko. Ale była też świadoma, że teraz jej życie na tej wyspie stało się jeszcze bardziej skomplikowane niż kiedykolwiek wcześniej.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top