35 | Breathing
Droga do szpitala była jak senny koszmar, pełen rozmazanych obrazów, pisków syren i przytłumionych głosów. Wszystko, co działo się wokół mnie, wydawało się surrealistyczne, jakby miało miejsce w innym świecie, odległym i nierealnym. Czułam, jak moje ciało drży, ale nie potrafiłam tego kontrolować. Przez całą drogę trzymałam dłoń Heeseunga, który leżał na noszach, blady i bez ruchu, a każdy jego płytki oddech sprawiał, że moje serce waliło mocniej.
Próbowałam mówić do niego, choć nie wiedziałam, czy mnie słyszy.
– Heeseung, jestem tutaj... nie zostawię cię – szeptałam, mój głos pełen desperacji i strachu. – Proszę, tylko się nie poddawaj. Potrzebuję cię...
Moje myśli przeskakiwały chaotycznie, wspomnienia mieszały się z lękiem o to, co może się stać. Obrazy naszej wspólnej przeszłości, rozmowy, uśmiechy, chwile, kiedy byliśmy tylko my – wszystko to teraz nabierało innego, głębszego znaczenia. Przypominałam sobie jego uśmiech, dotyk jego dłoni, każdy moment, który zdawał się teraz tak kruchy.
Gdy dotarliśmy do szpitala, lekarze natychmiast przejęli Heeseunga, odłączając go ode mnie, jakby cały ten chaos i napięcie wokół nagle osiągnęły punkt kulminacyjny. Widziałam, jak pielęgniarki i lekarze krzątają się wokół niego, wyprowadzając go na noszach i szybko znikając za drzwiami na końcu korytarza.
– Proszę, niech ktoś mi powie, co z nim będzie – wyszeptałam do jednej z pielęgniarek, czując, jak łzy spływają mi po policzkach.
– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy – odpowiedziała cicho, choć jej twarz była pełna napięcia.
Zostałam sama w pustym korytarzu, czując, jak ciężar sytuacji w pełni na mnie spada. Tylko jedna myśl ciągle krążyła w mojej głowie: że Heeseung zrobił to wszystko dla mnie, że oddałby wszystko, bym mogła być bezpieczna.
Wyciągnęłam telefon z drżącymi dłońmi i wybrałam numer Beomgyu. Kiedy tylko usłyszałam jego głos, poczułam, jakby fala emocji miała mnie całkowicie pochłonąć. Próbowałam coś powiedzieć, wyjaśnić, co się stało, ale słowa utknęły mi w gardle.
– Sooyeon? Co się dzieje? – zapytał zaniepokojonym tonem, słysząc moją ciszę.
W końcu udało mi się wydusić z siebie zaledwie kilka słów, niezdolna do dalszych wyjaśnień.
– Jestem w szpitalu... – wyszeptałam, głos mi się załamał, a łzy zaczęły płynąć bez kontroli.
Po drugiej stronie nastała cisza, a potem usłyszałam jego przyspieszony oddech.
– W którym szpitalu? Już tam jadę, czekaj na mnie, Sooyeon – odpowiedział zdecydowanie, jego głos pełen niepokoju i troski.
Podałam mu nazwę szpitala, a potem połączenie się zakończyło. Czułam, jak emocje znowu narastają, ale wiedziałam, że muszę być silna. Chciałam tylko jednego – żeby Beomgyu jak najszybciej tu był.
Kilka chwil później, gdy siedziałam sama na szpitalnym korytarzu, usłyszałam szybkie kroki i ciche rozmowy. Podniosłam głowę i zobaczyłam grupę chłopaków biegnących w moją stronę – Beomgyu nie przyjechał sam. Wszyscy zjawili się tutaj, a ich twarze pełne zmartwienia i skupienia.
Beomgyu podbiegł pierwszy, jego oczy były pełne troski. Natychmiast usiadł obok mnie i delikatnie wziął mnie za rękę, dając mi poczucie wsparcia.
– Sooyeon, co się stało? – zapytał, próbując ukryć drżenie w głosie.
Z trudem zebrałam siły, żeby odpowiedzieć. Czułam się tak, jakby wszystko wciąż było snem, z którego nie mogłam się wybudzić.
– Mój ojciec... on... miał broń. Heeseung... on mnie ochronił... – wyszeptałam, a głos mi się łamał, gdy przypominałam sobie przerażające wydarzenia z kawiarni.
Reszta chłopaków stała w milczeniu, ich twarze wyrażały głęboki szok i niedowierzanie. Taehyun, który zawsze był opanowany, zacisnął pięści, a Yeonjun patrzył na mnie z bólem w oczach.
– Gdzie jest Heeseung? Czy już coś wiadomo? – zapytał Sunghoon, jego głos pełen napięcia.
Pokręciłam głową, czując, jak łzy ponownie spływają po moich policzkach. Spojrzałam na drzwi prowadzące na salę operacyjną, za którymi zniknął Heeseung. Było mi trudno odpowiedzieć, bo sama nie wiedziałam, czy wszystko będzie dobrze.
– Nie wiem... Lekarze jeszcze nic nie powiedzieli. Jest na sali operacyjnej – wyszeptałam, a każdy wyraz przypominał mi o strachu, który czułam.
Nagle Soobin zrobił krok do przodu i objął mnie ramieniem, zapewniając, że nie jestem w tym sama.
– Będziemy czekać razem – powiedział cicho, a jego słowa przyniosły mi odrobinę ukojenia.
Razem siedzieliśmy na korytarzu, otoczeni cichym wsparciem, czekając na jakiekolwiek wieści. Wiedziałam, że nie jestem sama, że chłopaki są tu dla mnie i dla Heeseunga, a ich obecność sprawiała, że czułam się silniejsza, choć wciąż przerażona o to, co może się wydarzyć.
– Nie wybaczę sobie tego. To moja wina – wyszeptałam, patrząc na swoje dłonie, które wciąż drżały.
Beomgyu mocniej ścisnął moją rękę, jego wyraz twarzy był pełen troski i stanowczości.
– Sooyeon, nie mów tak – powiedział cicho, ale z mocą, która miała mi pomóc uwierzyć. – To nie jest twoja wina. Twój ojciec... on posunął się za daleko. Heeseung zrobił to, co zrobił, bo cię kocha i chciał, żebyś była bezpieczna.
Spojrzałam na niego przez łzy, niezdolna przyjąć jego słów do końca.
– Ale to ja go w to wszystko wciągnęłam – dodałam, a mój głos drżał z poczucia winy. – Gdyby nie ja... nie byłby teraz tam, za tymi drzwiami...
Yeonjun podszedł bliżej i położył rękę na moim ramieniu.
– Sooyeon, Heeseung jest silny – powiedział ciepłym głosem. – Wyjdzie z tego, a kiedy to się stanie, nie chciałby widzieć cię obwiniającej się. To jego wybór, jego decyzja, i zrobił to, bo jesteś dla niego najważniejsza.
Spojrzałam na twarze wszystkich chłopaków, widząc ich wsparcie i determinację, by nie dopuścić, żebym upadła pod ciężarem winy. Wzięłam drżący oddech, wiedząc, że muszę być silna – dla siebie i dla Heeseunga, który oddałby wszystko, bym mogła żyć bez strachu.
– Macie rację... – przyznałam cicho. – Ale to wciąż boli.
Beomgyu parsknął, próbując rozładować napięcie, które ciążyło nam wszystkim.
– O ile zakład, że później będzie się chwalił, że przyjął kulkę na klatę? – rzucił, a kąciki jego ust drgnęły w uśmiechu.
Nie mogłam się powstrzymać i lekki, cichy śmiech wyrwał mi się z piersi, mimo łez, które nadal płynęły po moich policzkach. W tej chwili wyobraziłam sobie Heeseunga, który opowiadałby tę historię z dumnym uśmiechem, żartując, że wyglądał przy tym jak bohater z filmu.
Yeonjun również się uśmiechnął, kiwając głową.
– Znam go na tyle, że jestem pewien, że dokładnie tak będzie. „Było nie było, uratowałem księżniczkę" – rzuciłby z tym swoim charakterystycznym błyskiem w oku.
Jay, który dotąd milczał, pokiwał głową, udając poważną minę.
– A do tego na pewno stwierdzi, że wyglądało to bardziej dramatycznie, niż było w rzeczywistości – dodał z lekkim rozbawieniem.
Poczułam, jak ciężar na sercu delikatnie się zmniejsza, a chłopaki swoją obecnością pomagali mi na nowo złapać równowagę. Wiedziałam, że mamy przed sobą jeszcze trudne chwile, ale ich wsparcie przypominało mi, że jestem otoczona miłością i siłą.
Minęło kilka godzin. Każda minuta zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a każda sekunda niosła ze sobą coraz większy lęk. W końcu drzwi sali operacyjnej otworzyły się, a lekarz wyszedł na korytarz. Zerwałam się z miejsca, nie czekając ani chwili, pełna nadziei i obaw.
Zrobiłam kilka kroków, ale nagle poczułam, jak świat wokół mnie zaczyna się rozmywać. Uczucie oszołomienia, które narastało we mnie od kilku godzin, nagle przejęło kontrolę nad moim ciałem. Zanim zdążyłam usłyszeć, co lekarz miał do powiedzenia, ciemność ogarnęła mnie całkowicie, a moje nogi ugięły się, jakby już nie były w stanie utrzymać mnie na powierzchni.
Ostatnim, co zarejestrowałam, był czyjś krzyk i dłonie chłopaków chwytające mnie, zanim straciłam całkowicie świadomość.
Od Autorki: No i został już nam tylko ostatni rozdział.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top