31 | I want to protect you
Siedziałem w studiu, przeglądając nagrania i czekając na moment, kiedy w końcu będę mógł zobaczyć Sooyeon po jej wyjściu ze szpitala. Wyobrażałem sobie, jak wraca do domu, jak witam ją z uśmiechem i w końcu mogę objąć ją bez tego całego szpitalnego sprzętu wokół nas. Była moja, bezpieczna, i wydawało mi się, że najgorsze mamy już za sobą.
Zbierałem się do wyjścia, gdy zadzwonił mój telefon i zaskoczony zobaczyłem imię Yeonjuna na ekranie. Ostatnio często rozmawialiśmy o Sooyeon i jej powrocie do domu, ale jego głos, gdy tylko odebrałem, brzmiał dziwnie zdenerwowany.
– Heeseung... coś się stało – zaczął, a w jego tonie usłyszałem niepokój, który od razu sprawił, że serce zabiło mi szybciej.
– Co się dzieje? – zapytałem, próbując opanować narastającą panikę.
Yeonjun opowiedział mi o tym, co zastali z Beomgyu, gdy dotarli z Sooyeon do jej mieszkania. Mieszkanie było zdemolowane, ktoś zostawił jej groźbę. Słysząc te słowa, czułem, jak zimny dreszcz przechodzi mi po plecach.
– Gdzie ona jest? – zapytałem natychmiast, gotowy wyjść z wytwórni i pojechać prosto do niej.
– Jest bezpieczna – zapewnił szybko Yeonjun. – Menadżerka załatwiła jej pokój w hotelu na dzisiaj. To tylko tymczasowe, żeby mogła odpocząć i nie wracać tam, dopóki sytuacja się nie wyjaśni.
Nie czekałem długo, od razu ruszyłem w stronę drzwi studia, gotów pojechać prosto do Sooyeon. Potrzebowałem jej, musiałem upewnić się, że naprawdę nic jej nie jest. Ledwo zdążyłem zrobić krok, gdy menadżer stanął na mojej drodze.
– Heeseung, wiem, co się dzieje – powiedział, kładąc mi dłoń na ramieniu, jakby chciał mnie powstrzymać. – Rozumiem, że martwisz się o Sooyeon, ale nie możesz teraz tam jechać.
– Nie mogę jej zostawić samej! – odparłem, a w moim głosie wybrzmiewała desperacja. – Ona mnie potrzebuje!
– Wiem, że chcesz przy niej być, ale musisz też myśleć o jej bezpieczeństwie – odpowiedział stanowczo menadżer. – Menadżerka Sooyeon załatwiła jej miejsce, gdzie będzie bezpieczna. Teraz najlepiej, jeśli dasz jej trochę przestrzeni.
Zacisnąłem zęby, walcząc z własnymi emocjami. Każda cząstka mnie chciała być przy niej, objąć ją, dać jej poczucie bezpieczeństwa. Ale wiedziałem, że menadżer miał rację – sytuacja była zbyt delikatna, bym mógł postąpić nierozważnie.
Westchnąłem głęboko, próbując się uspokoić. Mimo że teraz nie mogłem być przy niej, byłem zdecydowany zrobić wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić jej bezpieczeństwo.
Gdy tylko wróciłem do dormu, uczucie bezsilności uderzyło we mnie jeszcze mocniej. To, że nie mogłem być przy niej w chwili, gdy najbardziej mnie potrzebowała, wciąż mnie gnębiło. Rzuciłem plecak na łóżko i sięgnąłem po telefon. Wybierając jej numer, czułem, jak serce mi przyspiesza – musiałem ją usłyszeć, choćby przez telefon.
Kiedy po kilku sygnałach jej twarz pojawiła się na kamerce, poczułem falę ulgi. Wyglądała na zmęczoną, ale była bezpieczna.
– Hee? – powiedziała cicho, jej głos przepełniony ulgą i lekkim zdziwieniem. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
– Tak, to ja – odpowiedziałem, starając się brzmieć spokojnie, choć w środku wszystko we mnie wrzało. – Chciałem cię usłyszeć... i zobaczyć. Upewnić się, że wszystko w porządku.
Patrzyła na mnie z wdzięcznością, a ja czułem, jak powoli opada napięcie, które gromadziło się przez cały dzień.
– Dzięki, że dzwonisz – wyszeptała, a jej głos miał w sobie coś, co rozgrzało mi serce. – Czuję się bezpieczniej, gdy jesteś ze mną... nawet jeśli tylko przez ekran.
Westchnąłem, czując jednocześnie złość i smutek. Chciałem być obok niej, nie tutaj, w dormie, tysiące myśli od niej.
– Wiesz, że zrobiłbym wszystko, by być przy tobie – powiedziałem, nie potrafiąc ukryć emocji. – Gdybym tylko mógł, rzuciłbym wszystko i był już tam, tuż obok ciebie.
Uśmiechnęła się, a ja poczułem, że choćby dla tego jednego uśmiechu, warto było być cierpliwym. Rozmawialiśmy długo, o wszystkim i o niczym – o małych rzeczach, które działy się w moim dniu, o głupich żartach chłopaków, które zawsze potrafiły ją rozśmieszyć. Chciałem, żeby choć na chwilę zapomniała o strachu, o tym, co się stało w jej mieszkaniu.
– Czy ty mnie słuchasz? – zaśmiałem się, widząc, jak jej powieki coraz ciężej opadają, a twarz przybiera wyraz spokojnej senności. Wiedziałem, że już przysypiała, ale coś we mnie chciało, żeby nie zasypiała jeszcze. Może potrzebowałem jeszcze tej jednej chwili, tej pewności, że czuje moją obecność.
Sooyeon ledwo uniosła powieki, uśmiechając się sennie.
– Tak, słucham – wyszeptała, choć jej głos brzmiał coraz ciszej, jakby w każdej chwili miała odpłynąć. – Po prostu... twój głos jest taki... uspokajający.
Uśmiechnąłem się, a serce zabiło mi mocniej. Byłbym przy niej, gdyby tylko mogła zasypiać obok mnie co noc, słysząc mnie, czując moją obecność.
Gdy w końcu zamknęła oczy, patrzyłem na nią przez ekran, nie chcąc kończyć rozmowy. A wtedy, niespodziewanie, w głowie zaczęły pojawiać się słowa, wersy, które chciałem jej przekazać. To, czego nie mogłem jej powiedzieć na głos, zaczęło się układać w tekst.
Sięgnąłem po notes i długopis, zapisując wszystko, co przyszło mi do głowy. Moje uczucia do niej, to pragnienie ochrony, chęć bycia obok – wszystko to zamknąłem w słowach, które płynęły same.
„W bezpiecznym śnie zasypiasz, słysząc mój głos,
Nie mogę cię dotknąć, ale czuję, że jestem tuż przy tobie,
Na zawsze twój cień, twoja siła w ciemnościach,
Chcę być twoim światłem, gdy budzi cię świt."
Patrzyłem na te słowa, czując, że w końcu uchwyciłem to, co kryło się w moim sercu. To była obietnica. Dla niej.
Wciąż wpatrywałem się w ekran telefonu, obserwując Sooyeon, która zasnęła z wyrazem spokoju na twarzy. Właśnie kończyłem dopisywać ostatnie słowa do piosenki, gdy usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
– Heeseung? – usłyszałem znajomy głos Jungwona zza drzwi.
Przez chwilę zawahałem się, nie chcąc przerywać tej chwili, ale w końcu odłożyłem zeszyt i wstałem, by otworzyć. Jungwon wszedł do pokoju, rzucając mi troskliwe spojrzenie.
– Słyszałem, co się stało z Sooyeon – powiedział cicho. – Wszystko w porządku?
Kiwnąłem głową, starając się zachować spokój, choć wewnętrznie wciąż czułem niepokój.
– Jest w hotelu, bezpieczna. Rozmawialiśmy, aż zasnęła – odpowiedziałem, wskazując na telefon. – Ale, szczerze mówiąc, nadal się martwię.
Jungwon spojrzał na ekran, gdzie widniała twarz śpiącej Sooyeon, i pokiwał głową.
– Rozumiem. Zrobisz wszystko, co trzeba, żeby była bezpieczna. A my jesteśmy tutaj, by cię wspierać, wiesz o tym, prawda? – dodał, kładąc mi rękę na ramieniu.
Czułem, że nie muszę nic mówić – wiedziałem, że zawsze mogłem na nich liczyć. Westchnąłem i spojrzałem raz jeszcze na Sooyeon, myśląc o wszystkim, co wydarzyło się tego dnia.
– Właśnie napisałem coś... coś dla niej – powiedziałem, pokazując Jungwonowi zeszyt. – Chciałem uchwycić, co czuję, kiedy nie mogę być przy niej.
Jungwon uśmiechnął się lekko, widząc słowa zapisane na kartkach.
– To idealny sposób, by okazać, jak ci na niej zależy. Może nawet lepszy niż słowa – stwierdził, z uznaniem w głosie.
– Poprzednia piosenka też była o niej – powiedziałem, uśmiechając się lekko, gdy przypomniałem sobie proces jej tworzenia. Jungwon spojrzał na mnie, unosząc brwi z lekkim uśmiechem.
– Serio? To już zaczyna wyglądać na album miłosnych ballad, hyung – zażartował, choć w jego głosie było czuć szczere zrozumienie.
Zaśmiałem się cicho, przytakując.
– Tak to jest, kiedy ktoś inspiruje cię w ten sposób. Nawet kiedy staram się pisać o czymś innym, słowa i tak zawsze wracają do niej. Próbuję uchwycić, co czuję, ale nigdy nie jest to wystarczające... Wiesz, co mam na myśli?
Jungwon kiwnął głową, jego wyraz twarzy złagodniał.
– Myślę, że ona to czuje, Heeseung. Nawet jeśli nie powiesz tego wprost – stwierdził. – A te piosenki... To dla niej coś wyjątkowego. W końcu nie każdy może powiedzieć, że jest czyjąś muzą.
Spojrzałem na zeszyt pełen wersów i melodii, które tworzyłem dla Sooyeon, i poczułem ciepło rozlewające się po sercu. Jungwon miał rację – te piosenki były naszą historią, zapisaną w słowach i dźwiękach.
Od Autorki: Wiecie, że zostało już kilka rozdziałów książki do końca?
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top