27 | Please wake up
Minął tydzień od naszego wypadku. Dla mnie ten czas ciągnął się jak wieczność. Z każdą godziną czułem, że coś we mnie pęka, kawałek po kawałku. Mnie już wypisali ze szpitala – fizycznie było w porządku, kilka siniaków i zadrapań. Ale psychicznie? Nie było ze mną dobrze. Codziennie wracałem tutaj, do Sooyeon. Wciąż leżała nieprzytomna, a jej cicha obecność, podpięta do aparatury, była jedynym powodem, dla którego jeszcze trzymałem się jeszcze zdrowego rozsądku.
Siedziałem przy jej łóżku, obserwując, jak maszyny mierzą jej puls i oddech. Cichy szum aparatury był jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu. Sooyeon wyglądała tak spokojnie, jakby spała, jakby za chwilę miała otworzyć oczy i uśmiechnąć się do mnie. Ale to była tylko iluzja. Jej stan nie zmieniał się, a każdy dzień bez jej uśmiechu, bez jej głosu, wydawał się nie do zniesienia.
Przeciągnąłem dłonią po włosach, czując narastającą frustrację. Lekarze mówili, że to tylko kwestia czasu, ale... jak długo jeszcze miałem czekać? Co jeśli nigdy się nie obudzi?
– Heeseung, musisz coś zjeść – powiedział cicho Beomgyu, który przyszedł mnie odwiedzić. Siadał na krześle obok, patrząc na mnie z troską.
Spojrzałem na niego, próbując się uśmiechnąć, ale wyszło mi to bardziej jak grymas.
– Nie jestem głodny – odparłem, patrząc znowu na Sooyeon. Jej delikatne rysy twarzy były takie same jak zawsze, a ja złapałem się na tym, że po raz kolejny chciałem wziąć jej dłoń w swoją, tak jak robiłem to każdego dnia.
Beomgyu westchnął, opierając się o oparcie krzesła.
– Wiem, że to trudne, ale musisz o siebie dbać – powiedział, jego głos był pełen troski. – Ona by tego chciała.
Oparłem łokcie na kolanach i spuściłem głowę, patrząc na podłogę. Jego słowa były prawdziwe, wiedziałem o tym. Sooyeon zawsze się o mnie troszczyła, nawet w najgorszych momentach. Ale teraz to ja byłem odpowiedzialny za nią, za jej bezpieczeństwo.
– Co, jeśli się nie obudzi? – zapytałem cicho, nie patrząc na niego. Bałem się tej myśli, która wypełniała mi głowę, odkąd tutaj byłem. – Co, jeśli nigdy nie otworzy oczu?
Beomgyu milczał przez chwilę, jakby nie wiedział, co odpowiedzieć. W końcu jego głos znów przerwał ciszę.
– Ona jest silna, Heeseung. Przejdzie przez to. Musisz w to wierzyć.
Spojrzałem na niego, a w moich oczach musiało odbijać się to, co czułem – bezradność i strach. Wiedziałem, że Beomgyu miał rację, że musiałem trzymać się nadziei, ale każdego dnia było to coraz trudniejsze.
Usłyszałem ciche pikanie maszyny i odruchowo spojrzałem na Sooyeon. Jej twarz pozostała nieruchoma, ale ja złapałem jej dłoń, jakbym chciał jej przekazać wszystko, co we mnie się gromadziło przez ten tydzień – ból, miłość, tęsknotę.
– Proszę, obudź się – wyszeptałem, głaszcząc kciukiem jej chłodną skórę. – Nie wiem, co mam zrobić bez ciebie...
Cisza w pokoju była ciężka, a jedynym dźwiękiem, jaki się rozlegał, było regularne pikanie maszyny monitorującej jej serce. Każdy pik przypominał mi, że mimo wszystko, ona wciąż tu była. Była ze mną.
– Musisz wrócić do wytwórni. Mieliście nagrywać twoją piosenkę – powiedział Beomgyu, patrząc na mnie z troską, ale także stanowczo. Wiedział, że nie chcę zostawiać Sooyeon, że nie mogłem po prostu wrócić do normalnego życia, kiedy ona leżała tutaj, bez ruchu, nieprzytomna. Ale miał rację. Życie toczyło się dalej, a kariera, nad którą pracowałem, nie mogła czekać wiecznie.
– Nie mogę... – wymamrotałem, patrząc na jej twarz. – Nie teraz. Nie mogę jej zostawić.
Beomgyu przysunął się bliżej, jego głos stał się miękki, ale pełen determinacji.
– Heeseung, wiem, że to trudne. Ale musisz wrócić do siebie. Sooyeon tego by chciała. Pracowałaś nad tą piosenką od miesięcy. Nie możesz tego tak po prostu rzucić, bo... – Zawahał się, szukając właściwych słów. – Bo ona tego by nie chciała.
Wiedziałem, że ma rację. Sooyeon zawsze wspierała mnie w moich muzycznych ambicjach. Zawsze była przy mnie, przypominając mi, jak ważne są marzenia, jak wiele pracy wkładamy w to, co robimy. Byłaby rozczarowana, gdybym teraz to wszystko porzucił.
Ale jak mogłem odejść, kiedy ona wciąż leżała tu, w tym łóżku, uwięziona między snem a rzeczywistością?
Zacisnąłem dłonie w pięści, czując narastające napięcie.
– Jak mam nagrywać piosenkę, kiedy nie wiem, co będzie z nią? – spytałem, czując, że słowa wypływają ze mnie mimowolnie. – Jak mam udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy nie wiem, czy kiedykolwiek się obudzi?
Beomgyu westchnął, przysuwając się jeszcze bliżej.
– Nie musisz udawać, że wszystko jest w porządku – powiedział cicho. – Ale musisz pamiętać, kim jesteś. Jesteś artystą, Heeseung. I Sooyeon zawsze wspierała twoje marzenia. Chcesz, żeby ona obudziła się i zobaczyła, że się poddałeś?
Te słowa wstrząsnęły mną. Sooyeon nigdy nie chciałaby, żebym się poddał. Wręcz przeciwnie – zawsze wierzyła w to, że potrafię pokonywać trudności, nawet te najgorsze. Wiedziałem, że jeśli by się obudziła i zobaczyła mnie zrezygnowanego, z żalem w oczach, nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
Wciągnąłem głęboko powietrze, a potem wypuściłem je powoli, jakbym próbował zrzucić z siebie ciężar, który spoczywał na moich barkach.
– Dobrze – powiedziałem w końcu, choć czułem, że decyzja ta nie przyszła mi łatwo. – Pójdę. Ale wrócę do niej, jak tylko będę mógł.
Beomgyu uśmiechnął się lekko, choć jego oczy wciąż były pełne troski.
– Wiem. I będziesz miał ją w sercu, tak jak zawsze.
– Podrzucisz mnie? – zapytałem cicho, nie odrywając wzroku od Sooyeon. Jej nieruchoma twarz wciąż była dla mnie centrum wszystkiego, co teraz się liczyło. Wiedziałem jednak, że musiałem opuścić szpital choćby na chwilę, choćby po to, by zrobić to, co Sooyeon zawsze chciała, żebym robił – skupić się na swojej muzyce.
Beomgyu skinął głową, wstając z krzesła.
– Oczywiście – powiedział, a jego ton był pełen wsparcia. – Czekam na ciebie na dole. Daj sobie jeszcze chwilę.
Gdy Beomgyu wyszedł z pokoju, poczułem, jak moje serce znowu ściska ból. Spojrzałem na Sooyeon, a moja dłoń mimowolnie powędrowała do jej. Jej skóra była chłodna, ale wciąż czułem, że gdzieś tam, głęboko, była obecna, walczyła.
– Wrócę szybko, obiecuję – szepnąłem, pochylając się nad nią. – Muszę zrobić to, co obiecałem ci już dawno. Ale nie dam cię samej na długo, dobrze?
Cisza w odpowiedzi była jak ciężar, który przygniatał moje serce. Ostatni raz spojrzałem na nią, jakby szukając znaku, że wszystko będzie dobrze, że nasza wspólna przyszłość wciąż istnieje, nawet jeśli teraz była w zawieszeniu.
Podniosłem się i powoli wyszedłem z pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, a cisza szpitalnego korytarza była przytłaczająca. Mimo że wiedziałem, że muszę iść dalej, moje myśli krążyły tylko wokół niej. Sooyeon. Leżąca w tym szpitalnym łóżku, nieświadoma tego, co dzieje się wokół. Miałem nadzieję, że nagrania pójdą szybko, że uda mi się zająć tym, co zawsze było dla nas tak ważne, i że wrócę do niej, by znów siedzieć przy jej boku, trzymać ją za rękę.
Schodząc po schodach, starałem się zebrać w sobie energię, której teraz tak bardzo potrzebowałem. Muzyka była zawsze moim ukojeniem, ale bez niej... wszystko wydawało się inne, puste.
Beomgyu czekał na mnie przy wyjściu, oparł się o ścianę, trzymając klucze w dłoni. Gdy mnie zobaczył, skinął głową, ale nie powiedział ani słowa. W milczeniu ruszyliśmy w stronę samochodu. Wiedział, że nie potrzebuję teraz rozmowy, tylko obecności.
Gdy wsiedliśmy do auta, patrzyłem przez okno, obserwując mijające ulice. W głowie miałem tylko jedno – wrócić do Sooyeon tak szybko, jak to możliwe. Nagrać piosenkę, którą przygotowywałem od miesięcy, i wrócić do niej, do miejsca, w którym tak naprawdę chciałem być.
Beomgyu w końcu przerwał ciszę.
– Heeseung, rozumiem, że chcesz być przy niej cały czas, ale musisz pamiętać też o sobie – powiedział cicho, nie odrywając wzroku od drogi. – Ona by nie chciała, żebyś się teraz zatrzymał.
Westchnąłem, zaciskając dłonie na kolanach. Jego słowa były prawdziwe, ale ciężkie do przyjęcia. Wiedziałem, że Sooyeon zawsze chciała, żebym się rozwijał, ale teraz to wydawało się takie odległe, nieistotne.
– Wiem – odpowiedziałem w końcu, choć mój głos był ledwo słyszalny. – Ale bez niej wszystko wydaje się inne.
Beomgyu pokiwał głową, jakby doskonale rozumiał, choć wiedziałem, że nawet on nie mógł do końca pojąć, jak to było być tak blisko kogoś, kto teraz był nieosiągalny.
– Damy radę – dodał, próbując podnieść mnie na duchu. – A Sooyeon wróci. Musisz w to wierzyć.
Słowa Beomgyu były pełne nadziei, a ja starałem się złapać tej wiary, choć wydawała się ulotna.
Od Autorki: Mamy kolejny rozdział. Tym razem mała przerwa we wspomnieniach, ale kolejny rozdział wyjaśni nam co się stało kilka lat temu.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top