Rozdział Trzeci

 Od wydarzenia z niedzieli mija kilka dni. Liam, tak naprawdę, nie wytłumaczył nigdy Harry'emu, co się właściwie stało. Kiedy Harry opuścił dom-wille Louisa, Liam czekał na niego w swoim drogim samochodzie, ku uldze Harry'ego cały i zdrowy. Harry zadawał pytania, ale Liam grzecznie zbywał go i odpowiadał, że to nic ważnego. Więc Harry będąc sobą, nie pytał więcej.

 W środę budzi się około dwunastej w południe i kiedy zdaje sobie z tego sprawę, szybko wyskakuje z łóżka. Przez całą noc słuchał muzyki nie mogąc zasnąć i zasnął dopiero po trzeciej, więc nie dziwi się, czemu zaspał. Nawet nie spodziewa się, że Liam jest w domu, ponieważ zazwyczaj wstaje bardzo wcześnie i wychodzi po dziesiątej.

 Schodzi na dół po dwudziestu minutach i tak, jak podejrzewa, zastaje pusty dom. Są wakacje i nie wie, co może robić, więc przyzwyczajony do swojej trwającej dopiero kilka dni rutyny idzie do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie, a następnie idzie do salonu. Siada na kanapie i je w ciszy, aby nie pobrudzić drogiego dywanu i patrzy się w swoje pasiaste skarpetki.

- Harry? – słyszy wołanie Liama i wstaje, aby odnieść talerz do kuchni. Spotykają się po drodze, bo Liam idzie w tą samą stronę, co on. – Nie chciałem Cie budzić.

- Spoko – wzrusza ramionami wkładając talerz do zmywarki.

- Nie mam dzisiaj planów, jeśli chcesz możemy pojechać na kręgle.

- Na kręgle? – marszczy brwi i patrzy na niego zdziwiony, chociaż wie, czym są kręgle. Grał w nie kiedyś z Gemmą, ale to było dawno i nie sądzi, aby by to dobry pomysł, w szczególności, że może się skompromitować.

- Tak, dzisiaj. Za kilkanaście minut, właściwie, co o tym myślisz?

- Um... – zastanawia się chwile, ale później przypomina sobie, że i tak nie ma większych planów, bo tak naprawdę siedzi tylko w domu. – Pewnie.

 Odkąd dwójka nieznajomych zaczepiła go w parku nie wychodzi już na spacery po zmroku, jedynie przed zachodem słońca i w bardziej zaludnione miejsca. Nie chce również natknąć się na znajomych Liama albo jego samego, chcąc pobyć przez chwile sam, ale nie przeszkadzałoby mu, gdyby wreszcie znalazłby sobie jakiś znajomych.

 Liam mówi mu, że dzisiejsza pogoda nie jest najlepsza na szorty, więc zakłada dłuższe jeansy i białe polo, ale po dłuższym zastanowieniu zdejmuje je i zakłada sweter, ponieważ rzeczywiście odczuwa lekki chłód. Dziwi się, że jego mama nie dzwoni więcej, bo dzwoniła właściwie tylko raz, kilka dni po przyjeździe. By może wciąż zajęta jest sprawą rozwodową z jego ojcem, który wyprowadził się od nich nie więcej niż rok temu.

 Około piętnastej Liam bierze prysznic a Harry czeka na niego w salonie, jednak kilka minut później słyszy dzwonek do drzwi i nieco się peszy, nie wiedząc, czy ma otworzyć, ponieważ z całą pewnością to Liam miał gości, a nie on. Ale chłopak bierze prysznic i prawdopodobnie nawet nic nie usłyszał, więc Harry wstaje i rusza na korytarz, niepewnie naciskając klamkę.

- Liam... Liam jest na górze – duka cicho, widząc osobę, którą ochotę ma widzieć najmniej. Za Louisem stoi jeszcze dwóch chłopaków, ten sam, którego widział w dziwnym miejscu, do którego zabrał go Liam i drugi, którego jeszcze nie widział, ale ma jasne włosy i przyjazny uśmiech, więc prawdopodobnie mógłby szczerze go polubić.

 Gdy Louis odwraca swoje lodowate spojrzenie, aby spojrzeć za chłopaków w tyle, wreszcie może wypuścić wstrzymywane powietrze.

- Możemy wejść?

- Co-tak! Tak, to-to dom Liama – szybko odsuwa się, aby przepuścić ich wszystkich, nie umyka jego uwadze, gdy Louis całkiem sugestywnie ociera swoim ramieniem o jego, aż prawie wywraca się do tyłu. Przełykając ciężko ślinę zamyka za nimi drzwi i podąża do salonu.

 Ta trójka zachowuje się jak u siebie, więc Harry przestaje być niespokojny, bo jest pewien, że są tu już nie raz, a Liam nie ma nic przeciwko. Gdy dwóch z nich zajmuje miejsca na kanapie, gdzie wcześniej siedział Harry, trzeci, chłopak z jasnymi oczami, podchodzi do niego i wyciąga rękę w jego stronę.

- Harry pewnie? Niall. – Harry nic nie mówi, tylko podaje mu dłoń, nie mniej niż zdziwiony. Nie spodziewał się aż takiej uprzejmości z jego strony. Znowu go zaskakuje, gdy uśmiecha się szeroko i pokazuje na Louisa i drugiego chłopaka. – To Zayn i Louis. Wiem, że ich znasz, bo...

- Niall – Louis syczy ostro i na miejscu Nialla Harry zwiałby, gdzie pieprz rośnie, ale ten tylko wywraca oczami.

- Jestem miły – mimo wszytko odchodzi w stronę kuchni, zostawiając Harry'ego na pastwę dwóch przerażających przyjaciół Liama i w myślach błaga, aby Niall wrócił.

 Po pięciu minutach Liam schodzi na dół i staje w progu, najpierw patrząc na Harry'ego, a później na Louisa i Zayna.

- Co Wy tu robicie? – pyta zdziwiony, ale podchodzi do nich i wita się z nimi braterskim uściskiem. Harry stoi z boku i wciąż nic nie mówi.

- To nie tak, że wychodzimy czasem razem, bo jesteśmy w jednej paczce – prycha Louis.

- Och, wiecie – drapie się po głowie, w tym czasie Niall wchodzi do pokoju z butelką piwa. – Zaprosiłem Harry'ego na kręgle.

- Możemy jechać z Wami – sugeruje blond włosy chłopak, a wszystkie spojrzenia skupiając się na nim. – No co? – dodaje, widząc niedowierzające spojrzenie Louisa, i to Zayna, które raczej nie ma swojego zdania.

Ale nikt nie protestuje, a zaledwie kilka minut później wszyscy znajdują się w samochodzie Liama, bo ten Zayna zostaje pod domem. Wszystko mogłoby wyglądać w porządku z boku, gdyby nie dość niezręczna atmosfera, jaka panuje w środku. Liam prowadzi, więc siedzi z przodu, zaraz obok niego Zayn, a Harry siedzi w tyle, wciśnięty pomiędzy skamieniałego Louisa a śmiejącego się głośno Nialla, który nie przestaje mówić i irytować Louisa, który co chwila rzuca mu ostre spojrzenia.

 A Harry tylko siedzi, z rękoma na swoich kolanach, przytakuje na „Czy wszytko w porządku?" Liama i uśmiecha się okazyjnie do Nialla, aby pokazać mu, że słucha, chociaż czuje się mocno zakłopotany.

- Niall? – odzywa się nagle Louis i Harry sztywnieje, jak zawsze, gdy chłopak się odzywa.

- Tak? – Niall przestaje się śmiać, cały czerwony od śmiechu, i chociaż to również jest dziwne dla Harry'ego, jego energia i entuzjazm, to lubi go, bo jako jedyny nie jest dziwnie tajemniczy ani niemiły i nie wykazuje predyspozycji do brania udziału w nielegalnych wyścigach. Bo Harry wie, że Niall należy do Masters.

- Wkurwiasz mnie.

 To jedno zdanie sprawia, że mały uśmiech wykwita na twarzy Harry'ego, chociaż nie powinien. Myśli, że Niall obrazi się albo rzuci nieprzyjemnym komentarzem, ale wzrusza tylko ramionami i zaczyna mówić dalej, więc Harry wciąż się uśmiecha, ponieważ nie jest aż tak źle. Ma nadzieję, że gdy tylko będzie miał okazję to przebywania w ich towarzystwie, Niall tam będzie.

- Jesteśmy – oznajmia Liam i wszyscy wychodzą na zewnątrz. Harry wychodzi jako ostatni, bo jego pas się zaciął, więc Louis pochyla się i zirytowany odpina go, wyciągając go z samochodu. Dotyk Louisa wciąż jest niemiły, ale jest mniej bolesny, niż poprzednio.

 Gdy idą do salonu gier trzyma się z tyłu, tuż za Zaynem i Niallem, aby nie wchodzić nikomu w drogę. Wciska dłonie w kieszeni swoich spodni i zerka na ludzi wokół, których cała uwaga jest skupiona na nich, właściwie na ich czwórce – zastanawiają się pewnie, dlaczego jakiś dzieciak za nimi idzie i chyba nie tylko Harry to czuje, bo Liam odwraca się, aby spojrzeć na nastolatka i przywołuje go gestem ręki.

- Nie zwracaj uwagi – mówi cicho i uśmiecha się, otwierając mu drzwi, aby wszedł jako pierwszy. Harry stara się nie przejmować, ale gdy wchodzą chce odsunąć się na bok, bo wszyscy witają ich albo uśmiechami i uściśnięciami dłoni, albo nieprzychylnymi spojrzeniami, a jeszcze niektórzy patrzą dziwnie na Harry'ego, bo nie widzi tam nikogo, kto wyglądałby jak on. Część osób wygląda nie tyle, co groźnie, a dorośle, a Harry ma na sobie sweter i trampki i zupełnie nie pasuje do tego miejsca.

- Jaki rozmiar butów nosisz, Harry? – pyta go Niall, gdy podchodzą do drewnianej ławeczki i znowu wszyscy na niego patrzą. Potrząsa głową.

- Ja nie chcę-ja chyba nie gram, źle się czuję tak jakby – mówi nieśmiało i ma nadzieję, że nikt nie będzie na niego zły za to, że przyjeżdżał tu tylko po to, aby nic nie robić. – Mogę popatrzeć.

- Na pewno? – pyta Liam, a on kiwa na potwierdzenie głową, starając się, aby wyglądało to dość wiarygodnie. Tak naprawdę nie czuje się źle, chociaż jest to prawdą w połowie – czuje się dziwnie przytłoczony i niepasujący tutaj, nie chce wtrącać się w ich towarzystwo, bo chociaż Niall i Liam mówią, że im nie przeszkadza i nie sprawia kłopotu, to Harry widzi, jak zachowuje się Louis. Zayn, tak naprawdę nie zachowuje się w ogóle, jest cichy i tajemniczy, więc Harry nie może go jeszcze ocenić.

 Gdy siada przy stoliku, gdzie zamawia sok pomarańczowy obserwuje ich, gdy stoją w dość dalekiej odległości i o czymś rozmawiają, wybierając jedną z kilku kolorowych kul do kręgli. Obserwuje Liama, który zdjął swoją skórzaną kurtkę i zawzięcie o czymś rozmawia, uśmiechając się przy tym lekko i Harry rzeczywiście go lubi i twierdzi, że jest najlepszym kuzynem, jakiego mógł mieć. Niall śmieje się z czegoś, prawie upuszczając błękitną kulę na swoje stopy, Zayn widząc to po raz pierwszy (na oczach Harry'ego) parska śmiechem, a Louis... a Louis patrzy na to wszystko bez mrugnięcia okiem, jak gdyby cała ta sytuacja nie ruszała go ani trochę. Zastanawia się, czy może Louis ma coś z twarzą i przez to nie może się uśmiechać ani zmieniać swojego wyrazu twarzy, bo on wciąż pozostaje taki sam. Albo może nie ma poczucia humoru i nie lubi być sympatycznym, co jest bardzo niesprzyjającą cechą według Harry'ego.

 Pije swój sok i wciąż patrzy, jak każdy z kolejna rzuca kulą i zbija po kilka kręgli – Niall zbija tylko dwie – aż w końcu przychodzi kolej Louisa i ten zbija wszystkie, a chłopcy gratulują mu i klepią po plecach, ale Louis, wciąż, wydaje się tym niewzruszony. Wygląda może trochę jak ktoś, dla kogo to nie jest pierwszy raz, sprawiając wrażenie bardzo pruderyjnego.

- Boże, to była gra – Liam podchodzi do stolika Harry'ego i wypija mu resztki soku, na co ten się śmieje. – Wszystko w porządku?

- Tak – kiwa głową.

 Jest w swoim świecie, gdy czeka na nich, kiedy zakładają swoje buty i ubierają kurtki. Nieświadomie patrzy na tatuaże Zayna, których jest dość sporo i zauważa podobieństwo pomiędzy jednym tatuażem, który ma i Liam. Co dziwne, kiedy patrzy na Louisa, ten również go ma, na nadgarstku, ale jako jedyny zamiast kurtki zakłada bluzę. Każdy z nich ma tatuaż z literą z greckiego alfabetu, ale wstydzi się spytać o to któregokolwiek z nich.

 Wychodzą na zewnątrz żywo rozmawiając, ale Harry wciąż myśli o swoich sprawach, chociaż idzie obok Liama i zastanawia się, czy każdy męski wypad tak wygląda. Bo to był męski wypad, tak to przynajmniej wygląda, czwórka przyjaciół idzie na kręgle, śmiejąc się i tocząc zaciekłe konwersacje, a u ich boku idzie szesnastoletni dzieciak. Krzywi się na samą myśl, ale nie jest aż tak źle, nie odzywa się i nie zawadza nikomu, więc to chyba w porządku.

 Nie idą do samochodu, więc pewnie idą się przejść, więc zwalnia, aby móc iść z tyłu. Na jego nieszczęście z tyłu idzie również Louis, czego wcześniej nie zauważył. Ręce ma wciśnięte głęboko w kieszenie bluzy a spojrzenie wbite w chodnik, jednak wciąż nie odzywa się i wydaje się przerażający. Rozmawiają wszyscy oprócz ich dwójki, Harry'emu zdaje się, że Louis tak naprawdę nie zdaje sobie nawet sprawy, że idzie obok niego – wydaje się być głęboko zamyślony. Zerka na jego tatuaże i jest ich naprawdę dużo, nie lubi ich, ale podobają mu się na ciele Louisa. I to jest dziwne.

 Zatrzymuje się nagle, aby zawiązać sznurówkę buta i kiedy to robi, a chłopcy są już naprawdę daleko, widzi Louisa, który ogląda się przez ramię i patrzy na niego przez chwilę, ale znowu odwraca spojrzenie w momencie, w którym Harry kończy wiązać buta. Szybko ich dogania, wciąż z szybko bijącym sercem, które przyśpieszyło w momencie obdarowania go przez Louisa lodowatym spojrzeniem. Ale jednak wiedział, że Harry szedł obok niego, i to równie jest dziwne.

- Harry? Pijesz coś? – Liam pyta nagle patrząc na niego przed wejściem do klubu. Wszyscy przystają, Zayn wyciąga z kieszeni paczkę z papierosami a Niall wyciąga swój telefon.

- Nie, piłem na kręglach – rumieni się, kiedy zdaje sobie sprawę, że nie o takie picie mu chodzi. – Nie pijam alkoholu.

- To dobrze. Wejdziesz z nami, ale nie odchodź daleko, dobrze?

 Wchodzą do środka, Harry nie jest przekonany do tej atmosfery. Nie lubi przebywać w takich miejscach, dlatego nie przebywa w nich praktycznie wcale. Czuje się przytłoczony i odurzony zapachem dymu papierosowego i alkoholu, ponieważ nie lubi takich rzeczy, zdecydowanie preferuje spokojne i ciche miejsca.

 Nie widzi miejsca, gdzie mógłby usiąść, ale idzie za Liamem i resztą, na których widok wszyscy przesuwają się i ustępują miejsc. To również jest trochę dziwne, Harry ma wrażenie, jakby był respektowanym handlarzem narkotyków albo wpływowym milionerem, ale nie jest żadnym z nich i czuje się głupio, bo jest tylko głupim dzieciakiem.

- Gorąco tutaj – wszyscy rozbierają się, gdy siedzą już jak najdalej od tłumu, jest tutaj trochę ciszej i siedzą przy stoliku sami. Harry wciska się w kąt i nerwowo przegryza dolną wargę, gdy Niall i Liam idą po coś do baru, a Louis i Zayn siadają z dwóch stron Harry'ego. 

 Zastanawia się przez chwilę, po co w ogóle z nimi tu przyszedł, ale później przypomina sobie, że to i tak lepsze, niż siedzenie samemu w domu.

 Zayn i Louis zaczynają rozmawiać ze sobą, jak gdyby go tutaj nie było, przez hałas nawet nie słyszy,, ale to dobrze, bo przynajmniej nie sprawia problemu. Po jakimś czasie wracają Niall i Liam, który oświadcza, że nie pije, bo prowadzi, ale i tak kusi się na jeden, kolorowy i dziwnie wyglądający napój, którego Harry nawet nie chciałby spróbować. Nie ukrywa, że się nudzi, nie bierze nawet udziału w konwersacji, ale niemal wzdycha z ulgą, gdy wreszcie znajdują się na zewnątrz.

Jest już ciemno, gdy trafiają do samochodu i na szczęścia Liam proponuje Harry'emu, aby usiadł z przodu.

- Dzięki – uśmiecha się lekko, chociaż jest zmęczony dzisiejszym dniem. Nic, tak właściwie, nie robił, a i tak chce zakopać się pod kocem i iść spać. Zerka w lusterku na Louisa, który mówi przyciszonym głosem do Zayna, ale wciąż tak naprawdę nie słyszy jego śmiechu ani nie widzi jego uśmiechu. Nie może być nieśmiały, to może wina jego trudnego charakteru i taki już jest, że nie odzywa się za często, a jego hobby jest obdarzanie ludzi lodowatymi spojrzeniami.

- Nie przemyśleliśmy tego – mówi Liam, gdy wreszcie znajdują się pod domem. Harry wysiada i tłumi ziewnięcie ręką, nie obchodzi go, co Liam chce powiedzieć, ale z uprzejmości słucha go. – Zayn dużo wypiłeś?

- Nie dużo – wzrusza ramionami, ale ma wypieki na policzkach i Harry wątpi w jego słowa, tak samo jak Niall, który śmieje się na jego słowa, będąc chyba bardzo pijanym. – Mogę poprowadzić.

- Ja poprowadzę – wtrąca Louis, nie wygląda na ani trochę wstawionego. Ta naprawdę wygląda tak samo jak zawsze, jego usta są zaciśnięte, oczy lodowate, gdy przesuwa wzrokiem po każdym z nich. – Dajcie spokój, czy my kiedyś jechaliśmy na trzeźwo?

 Może zdają sobie sprawę, lub nie, bo Harry nadal tam jest, ale to nie przeszkadza im w posłaniu wymownego spojrzenia w jego stronę. Nastolatek marszczy brwi, nie wiedząc, o co może chodzić.

- Serio? – Louis pyta niedowierzająco, ale Liam ucisza go jednym spojrzeniem. – W porządku, jak chcecie.

- No – Liam uśmiecha się i otwiera drzwi od swojego domu, jako przedostatni wchodzi Harry, zastanawiając się ciągle, o co chodzi. Dlaczego wszyscy na niego spojrzeli i Louis się uciszył, i dlaczego Louis w ogóle kogokolwiek posłuchał, a Liam coś przed nim ukrywa? – Harry posiedzimy jeszcze, możesz iść do siebie na górę, jeśli chcesz.

- Pewnie – znowu na nich patrzy, jak każdy z nich zdejmuje buty. Bierze głęboki oddech i wymija ich, chcąc jak najszybciej iść do swojego pokoju.

 Ten dzień należy do najdziwniejszego z najdziwniejszych, minął mu strasznie szybko i na dodatek czuł się naprawdę bardzo dziwnie. Czuje, że nie wie wszystkiego o swoim kuzynie, albo przynajmniej tak mu się wydaje, że to, o czym nie wie on, wie każdy, nawet Louis. Nawet Niall, którego polubił i Zayn, którego tak naprawdę nawet nie zna.

 Zamyka się w pokoju i rzuca na łóżko, zmęczony. Chce zadzwonić do mamy albo do Gemmy, nawet do taty, ale nie ma motywacji i chce iść spać. Chce jeszcze trochę pomyśleć, ale nie orientuje się, kiedy zasypia.

***

 Tym razem budzi się wcześniej, bo aż o dziewiątej. Chce porobić dzisiaj coś produktywnego, nawet, jeśli miałby biegać w parku w celi spalenia zbędnych kalorii, chociaż wie, że nie musi. Harry jest wyjątkowo chudy, nie posiadając nawet grama mięśnia, przez co wygląda jak szkolne popychadło. Co prawda tak nie jest, ma ludzi, z którymi się trzyma, ale wyróżnia się szczególnie bladą cerą i kręconymi włosami.

 Boi się zejść na dół i zastać to, co tam będzie, ale okazuje się to niepotrzebne. Zastaje niecodzienny porządek i ciszę, bo po raz kolejny jest sam, ale nie wie dlaczego. Jest tak wcześnie, a Liam z całą pewnością nie należy do osób, które wstają o piątej i wychodzą „bo tak". Robi się trochę podejrzliwy, ale zbyt dużo pytań krąży po jego głowie, wiec stara się je zignorować.

 Robi sobie śniadanie i herbatę, jedząc je bardzo szybko, później nudzi się trochę na tarasie z tyłu domu i znowu wraca do środka. Krąży pomiędzy salonem, kuchnią, korytarzem a swoim pokojem i tak w kółko, ponieważ nudzi się i myśli, że porównaniu z wczorajszym wieczorem, był on całkiem w porządku. Nie wie, gdzie jest Liam, chce zadzwonić, ale nie ma tyle odwagi i nie chce mu się narzucać, jak powiedział Louis, „Nie ma piętnastu lat, tak jak ty", chociaż Harry ma szesnaście.

 Kiedy wybija wpół do dwunastej postanawia iść na krótki spacer, ale trwa od dłużej, niż planował, więc wraca dopiero po czternastej. Liam jest już w domu, Harry słyszy jak rozmawia przez telefon w kuchni, ale nie chce mu przeszkadzać. Wie, że ma znajomych i swoje zajęcia, ale wciąż zastanawia się, dlaczego dostaje telefony, znika tak nagle i to jest być może część jego pracy, ale Harry nadal pragnie zobaczyć, jak to wygląda.

- O, już jesteś – kuzyn wchodzi do salonu i uśmiecha się. – Przepraszam, ale znowu muszę wyjść, to nic ważnego, ale-

- Mógłbym z Tobą pojechać? – Harry wchodzi mu w słowo i rumieni się, ponieważ brzmi to dość niegrzecznie. – Przepraszam, to znaczy ja-nie chce się wtrącać do waszej paczki.

Liam patrzy na niego przez chwilę, a po chwili kiwa głową.

- W porządku, ja-ja chyba nie powinienem, ale chłopaki nie będą mieli nic przeciwko.

 Szybko ubiera się w swoje ulubione jeansy i czarny podkoszulek, zanim zbiega na dół, nie starając się nawet ukryć swojego podekscytowania. Bardzo lubi auto Liama, lubi filmy akcji i takie, w których ludzie ścigają się za pieniądze, więc chce jak najszybciej znaleźć się tam, gdzie Liam ich zabierze.

- Nie podchodź za blisko drogi, bo te samochody są szybkie i drogie, ale czasem trudno nad nimi zapanować – ostrzega go kuzyn, gdy siedzą już w jego samochodzie. Jest ciekaw, czy znowu zobaczy Nialla, bo widział go tylko raz i nie ukrywa, że bardzo go polubił. Z całą pewnością będzie kilku innych ludzi – przynajmniej tak podejrzewa – a jeśli nie to wystarczyłby mu tylko Liam.

 Zauważa, że znajdują się w tym samym miejscu, co kilka dni temu. Wygląda to jak tor wyścigowy, schowany za drzewami, ale wyglądający bardzo profesjonalnie, zamiast asfaltu jest ziemia i piach, ale to wygląda na bardziej niebezpieczne i nielegalne. Gdy wychodzi, niemal dławi się powietrzem, bo wreszcie to widzi – biały samochód pędzi w ich stronę, hamując ostro na zakręcie, pył unosi się nad nim i wygląda to z boku tak dobrze, że Harry naprawdę musi podeprzeć się maski auta Liama, aby nie upaść. Nie pamięta o oddychaniu i o słowach Liama, aby trzymał się daleko od drogi, bo samochód jest coraz bliżej, wydając nieznośnie głośny dźwięk, a warkot silnika dudni mu w uszach.

- Harry! – Liam łapie go szybko za ramię w ostatniej sekundzie, ponieważ chwile później samochód z piskiem opon zatrzymuje się u ich stóp. Harry jest przerażony i opiera się o najbliższe drzewo, oddychając szybko i nierówno, ponieważ zapatrzył się tak bardzo, że prawie został przejechany. – Uważaj.

 Gdy silnik gaśnie, drzwi otwierają się naprawdę dziwnym sposobem i kierowca wyłania swoja głowę, a później stawia stopy na ziemi i Harry rozpoznaje w nim Louisa. Wygląda jak ktoś, kto jest po dobrym seksie, ale co Harry może o tym wiedzieć. Jego fryzura, chociaż trochę poburzona, wciąż pozostaje w nietkniętym stanie, włosy ma postawione do tyłu, biały t-shirt tylko trochę pobrudzony ziemią, ale cała reszta wygląda tak samo. Otrzepuje ramiona i zamyka za sobą drzwi, ale jego wzrok wciąż jest taki sam, nie przejmuje się tym, że przed chwilą prawie rozjechał Harry'ego, i że jeździł bardzo szybko bez zabezpieczenia, jak gdyby to było dla niego nic.

Podchodzi do Liama i wita się z nim, ale nic nie mówi, tylko przenosi spojrzenie na Harry'ego.

- Chciał zobaczyć, jak wygląda nasz trening – tłumaczy Liam, chcąc załagodzić sytuację, bo Louis nie wygląda na zadowolonego. Wygląda, właściwie, jakoś tak obojętnie.

 Patrzy znowu na Liama i odchodzi do swojego samochodu, wyciągając butelkę wody z tylnego siedzenia.

- Harry, nie mogę Cię wziąć ze sobą, to niebezpieczne. Posiedzisz tu z Louisem, dobra?

 Harry niepewnie kiwa głową na jego słowa, ale nie chce mu przeszkadzać ani tym bardziej sprawiać kłopotu. Odsuwa się na bok, kiedy wsiada do swojego samochodu i chce spuścić wzrok na swoje buty, ale słyszy chrząknięcie po swojej prawej stronie. Patrzy w tamtą stronę i widzi Louisa, który wyciąga w jego stronę butelkę wody, ale jego mina wciąż jest niechętna do przebywania w jego towarzystwie.

 Podchodzi i chwyta butelkę i w tym czasie Louis zabiera rękę, opierając się o maskę swojego samochodu i obserwując, jak Liam przyśpiesza na torze. Harry, wciąż w lekkim szoku, podchodzi bliżej, ale w dostatecznej odległości i odkręca butelkę, aby napić się wody.

 Gdy Liam kończy jest dość późno, jego trening trwa aż półtorej godziny, a Harry nie zauważa nawet, gdy opiera się o samochód Louisa, ale ten najwyraźniej albo nie ma nic przeciwko, albo tego nie widzi.

- Odwieźć Cię? – podskakuje, gdy słyszy głos Louisa, zupełnie się tego nie spodziewając. Odrywa wzrok od auta Liama i zerka na Louisa, który z założonymi rękoma się w niego wpatruje.

-Mnie? P-Po co?

- Widać, że się nudzisz – mruczy i podchodzi do drzwi pasażera, otwierając drzwi. – Wsiadaj.

- Ja-Ja myślę, że powinienem... Liam...

- To potrwa jeszcze kilka godzin – wciąż wbija w niego swoje chłodne spojrzenie, więc po kilkunastu, niezręcznych sekundach Harry wsiada, aby tego uniknąć. Patrzy jeszcze raz za szybę, gdy Louis wsiada. – Powiem mu później.

 Czuje się niepewnie, będąc po raz kolejny w aucie Louisa sam na sam ze starszym chłopakiem. Nie wie, czy może się odezwać i czy Louis znowu nie zareaguje niemiło, ale nic nie stoi mu na przeszkodzie, aby być miłym za niego. Gdy tylko Louis rusza, a w środku panuje niezręczna cisza, postanawia zagaić, jeszcze tylko nie wie jak.

 Patrzy na Louisa przez chwilę w oczekiwaniu, że chłopak coś powie, ale chyba nie zamierza, wciąż wpatrując się w drogę przed sobą. Harry odchrząkuje, chcąc zwrócić na siebie uwagę.

- Handlujecie też narkotykami? – pyta i może tylko mu się to wymsknęło, ale rumieni się i patrzy w przerażeniu na Louisa. To nie to, co chciał powiedzieć, to po prostu myśl, która dręczy go od kilku dni, a boi się spytać.

- Narkotyki? – odzywa się Louis, wreszcie pokazując tym, że rzeczywiście go słucha. – Myślisz, że to pieprzony film akcji?

- N-Nie, ale... – urywa, zdając sobie sprawę, że nie ma do powiedzenia nic więcej. Odwraca głowę w przeciwnym kierunku niż Louis, ale nie udaje długo mu się wytrzymać w tej pozycji, więc o chwila patrzy na Louisa i na swoje kolana.

 Jest trochę obrażony na Louisa, więc chce zrobić coś niemiłego. Gdy zatrzymują się pod domem Liama, wysiada i z całej siły trzaska drzwiami od samochodu. Kuli się, gdy Louis pośpiesznie wysiada za nim, więc próbuje spojrzeć na niego złym spojrzeniem, ale gdy Louis odwdzięcza mu się tym samym, twierdzi, ze jest zbyt przerażony, więc czym prędzej ucieka do domu.

 I nie ukrywa, nie lubi Louisa, boi się go, ale to nie sprawia, że traci ochotę do przebywania w jego towarzystwie, a odwrotnie. Nawet, jeśli sam tego nie rozumie.



Od autora: Wiem, że jest może trochę krótko i nudno, ale w kolejnych rozdziałach to wszystko się rozkręci. 

#FADPL

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top