Rozdział Szesnasty
Pierwszą myślą, która przychodzi mu do głowy zaraz po przebudzeniu, jest fakt, że Louisa nie ma obok. Trzecią noc z rzędu tutaj zasnął przy jego boku, a rano budzi się sam. Jest już przyzwyczajony i naprawdę go to nie dziwi.
Gdy jednak powoli się rozbudza, dociera do niego, że miejsca na łóżku jest zbyt mało, a rękę ma owiniętą wokół czyjegoś ciała. Powoli odwraca głowę w prawo i nie może uwierzyć własnym oczom.
Teraz wie już jedną rzecz. Louis chrapie naprawdę głośno w nocy.
Patrzy na niego przez dłuższą chwilę, ale nie może nic poradzić na to, że po raz kolejny się zakochuje. Louis śpi przy jego boku, z jedną ręką założoną za głowę a jego twarz wygląda tak niewinnie i tak nienaturalnie, bo Harry nigdy nie widział go... takiego. Harry nigdy nie widział tak spokojnego wyrazu twarzy u Louisa - jego rysy twarzy są łagodne, a usta lekko rozchylone.
Uśmiecha się lekko i pozwala sobie wyciągnąć dłoń, przejeżdżając nią po jego szorstkim policzku. Kciukiem dotyka jego dolnej wargi i opierając drugą rękę na jego torsie, pochyla się i delikatnie muska swoimi ustami jego policzek. Gdy Louis nie reaguje, składa pocałunek na drugim policzku, na nosie i na brodzie, i w momencie, w którym podnosi głowę, Louis otwiera oczy.
I wtedy słyszą pukanie do drzwi.
- Harry? Wstałeś już?
Harry przez chwilę nie wie, co się dzieje. A kiedy to do niego powoli dociera, rozszerza swoje oczy i patrzy wystraszony na Louisa, który wpatruje się w niego bez słowa.
- Zostawiłeś samochód pod domem - mówi cicho, a jego głos drży na wyobrażenie wypatroszonego Louisa.
- Nie jestem aż taki głupi.
- Zostawiłeś kurtkę w salonie.
Louis mruga szybko i chociaż Harry nie chce - ma tym razem racje.
- Um... tak, zaraz wstaję - woła po chwili, stwierdzając, że bezpieczniej będzie mu odpowiedzieć.
- W porządku, jestem na dole.
Wstrzymuje powietrze do czasu, gdy kroki oddalają się, aż w końcu nie słychać ich wcale. Opada na tors Louisa, opierając policzek o jego ramię.
- Boże święty.
- Wystarczy Louis.
- Na twoim miejscu wolałbym być Bogiem, bo zwykły Louis może nie przeżyć spotkania z Liamem.
Zaciska oczy, próbując szybko wymyślić jakiś plan. To pewne, że kiedy Liam zobaczy Louisa, nie zrobi z niego dywanu ani nawet go nie wypatroszy- zblenduje i poda Harry'mu na śniadanie.
- Wiem - mówi w końcu i podnosi głowę. - Zejdę na dół i go zagadam. A Ty wyjdziesz.
Gdy mówi swój plan na głos, wydaje się być on jeszcze lepszy, więc szybko siada.
- Tak, jest dobrze. Chodź. - ściąga koszulkę, w której zasnął poprzedniej nocy i sięga po swoje spodnie, szybko je zakładając.
- Mówiłem Ci już, że nie boję się Liama.
Zakłada czystą koszulkę i odwraca się, a Louis stoi przed nim już w pełni ubrany i nawet potargany wygląda dobrze. Harry pierwszy raz widzi go potarganego, prosto po wstaniu z łóżka, ale nie żałuje - marzy tylko, aby takich momentów było więcej.
Chce, naprawdę pragnie, aby Louis został dłużej, chciałby leżeć z nim przytulony nawet do południa, ale wie, że nie może. To tylko kwestia czasu, zanim Liam odkryje, co się dzieje.
- To ja idę - idzie szybko w stronę drzwi i gdy kładzie dłoń na klamce, Louis dotyka jego ramienia.
- Nie pożegnasz się ze mną?
- Huh? - odwraca się o niego przodem i dopiero po chwili dociera do niego, o co mu chodzi. Louis chce, aby Harry się z nim pożegnał. Uśmiecha się i przysuwa bliżej, zanim staje na palcach i szybko cmoka Louisa w policzek, chociaż sądząc po jego minie, oczekiwał czegoś więcej.
- Hej!
- Pa - chichocze i szybo wychodzi z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Opiera się o nie, aby dać sobie chwilę na złapanie oddechu i uspokojenie swojego szybko bijącego serca. Pozwala sobie również na dopuszczenie do siebie myśli, że jest szaleńczo zakochany. Zakochany w Louisie.
Zbiega na dół, ale nie może poradzić nic na to, że policzki bolą go od ciągłego uśmiechania się. Zerka po drodze do salonu, czy kurtka Louisa jest tam, gdzie była zeszłego wieczoru i idzie do kuchni.
- Dobry - wita się i w tym samym momencie ziewa, ale jest mocno rozbudzony, bo razem z Louisem mają do wypełnienia misję, która jest ryzykowna i być może niewykonalna. Opiera się o szafkę na przeciwko wejścia, skąd może widzieć salon i drzwi wyjściowe. Liam stoi obok i myje naczynia.
- Co tak długo spałeś? To nie tak, że się czepiam, ale rzadko tak sypiasz.
- Um... późno poszedłem spać - jego policzki lekko się różowią, ale na samą myśl o tym, co się wczoraj wydarzyło czuje uścisk w brzuchu i chce się uśmiechnąć. Na szczęście tego nie robi.
Przygryza wnętrze policzka, widząc bardzo powoli schodzącego po schodach Louisa, więc kiedy Liam chce się odwrócić, szybko chwyta go za ramiona.
- Liam.
Kuzyn mruga szybko, patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami ze ścierką w dłoniach.
- Liam, musimy pogadać - denerwuje się, bo naprawdę nie wie, o czym muszą pogadać. Wymyślił to na szybko i teraz rzeczywiście musi ciągnąć to dalej. Kątem oka widzi w salonie Louisa, który ponosi z podłogi swoją kurtkę.
- Boję się.
Przełyka ciężko ślinę i on naprawdę mówi pierwszą lepszą myśl, jak wpada mu do głowy.
- Znowu jest problem... z łazienką na górze, wiesz.
- Znowu - Liam wzdycha i Harry nie wierzy, że tak łatwo to przełknął. Zerka ponad jego ramieniem na Louisa, który opiera się o ścianę (już ubrany w kurtkę) i uważnie ich słucha. - Harry mówiłem Ci, abyś nie jadł chińskiego.
- A-Ale - czerwieni się mocno i znowu zerka na Louisa, który unosi wysoko brwi i zaciska usta, aby się nie uśmiechnąć. - To nie tak.
- Zaraz dam Ci coś na rozwolnienie.
Otwiera szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w to, że Liam powiedział to na głos. Patrzy cały czerwony na Louisa, który zakrywa usta dłonią i chce zapaść się pod ziemię. Gdy Liam chce się odsunąć, mocniej ściska jego ramiona. Jest pewien, że go to nie boli, bo jest raczej umięśniony.
- Liam - ciągnie swoje kłamstwo, po części dlatego, bo Louis nadal tutaj jest, a nie powinno go już tutaj być. - Powinniśmy załatwić to szybko. I iść stąd w tym momencie. Teraz.
- Co? - Liam marszczy brwi, bo Harry rzeczywiście mówi niezrozumiale. Znowu patrzy ponad jego ramieniem, więc kiedy Liam odwraca się chwilę później, może odetchnąć z ulgą. - Na co patrzysz?
- Chyba kot sąsiadów, na parapecie - siada na krześle obok i opiera brodę na dłoni, wykończony dwa razy bardziej. To było naprawdę trudne, ale udało się i wie, że będzie musiał zmagać się z tym wstydem do końca wakacji.
Koniec wakacji.
- Liam? - patrzy na kuzyna, który grzebie po szafkach i rzeczywiście szuka tego leku. - Boże nie szukaj tego.
- Masz - rzuca opakowanie tabletek na stół. - Co?
- Dzięki - mruczy i odsuwa je od siebie, bo wciąż jest zażenowany i chce jak najszybciej o tym zapomnieć. - Kiedy są mistrzostwa?
- Za osiem dni, a co?
- Um... bo ja wtedy będę jeszcze tutaj. Chciałem spytać... Będę mógł być tam wtedy z tobą-wami? - jaka się pod koniec a jego serce bije szybko, gdy zadaje pytanie. - Możesz to przemyśleć.
- Okej, przemyślę - kiwa głową i Harry czuje zawód, bo miał nadzieję, że Liam się zgodzi od razu. Ale nadal ma nadzieję, że Liam jednak zmieni swoje zdanie i nastawienie do spotkania się jego i Louisa.
***
Wieczorem słyszy dzwonek do drzwi, więc nieco zaskoczony otwiera je. I jest jeszcze bardziej zaskoczony, gdy widzi osobę po drugiej stronie.
- Niall? Nie wyjechałeś na wakacje?
- Nie - wzrusza ramionami i prześlizguje się obok Harry'ego, wchodząc do środka. - Musiałem się ukrywać przed Louisem, bo mnie wydałeś pieprzony kutasie.
- N-Niall, ja przepraszam - mówi od razu, czując ogromne poczucie winy. - Ja-Ja chciałem porozmawiać z Zaynem, a on się pojawił tak znikąd, ja nawet-
- Dlaczego się tłumaczysz? - śmieje się, więc Harry natychmiast się zamyka i patrzy na niego zdziwiony. - Przecież on by mi nic nie zrobił. Jestem na to za sprytny.
- Serio nie boisz się Louisa?
- On myśli, że wszyscy się go boją, oprócz mnie. Ooooch, księciunio się za tobą stęsknił, dlatego tu jestem, ruszaj tyłek. - klepie go po ramieniu i z powrotem otwiera drzwi.
- Księciunio? - marszczy brwi. - Louis?
- Tak, księżniczko - wywraca oczami i Harry rumieni się na to określenie. Na określenie jego i Louisa. - Na odkupienie moich grzechów mnie po Ciebie wysłał.
Chociaż jest ubrany dość niewyjściowo, wychodzi jako pierwszy, ciągle mając w głowie słowa Nialla, że Louis się za nim stęsknił, i że go po niego wysłał. On również tęsknił za Louisem, ciągle za nim tęskni i nie przepuszcza okazji, aby się z nim spotkać.
- Możesz tak na mnie nie mówić? - pyta, gdy już siedzą w samochodzie. Chowa klucze od domu do kieszeni jeansów, bo przed chwilą go zamykał i zapina pas.
- Louis mówił to samo - wzdycha, więc Harry uśmiecha się pod nosem na wyobrażenie złoszczącego się Louisa. Właściwie złoszczący się Louis nie musi być taki zły, może być to całkiem urocze, jak wtedy, kiedy próbował być zły, ale Harry go pocałował i już nie był.
Przez całą drogę patrzy w okno i cały trzęsie się ze zdenerwowania, bo za chwilę zobaczy Louisa i czuje, że nie będzie mógł powstrzymać się od pocałowania go. Oblizuje kilka razy swoje usta i zaciska palce na swoich udach, gdy widzi, gdzie są - Niall zabrał go na wyścigi. To miejsce kojarzy mu się bardzo, bardzo źle, a ostatnio był tutaj, gdy Louis miał wypadek. Ma jednak nadzieję, że tym razem nie będzie się ścigał.
- Wysiadaj.
- A Ty nie wysiadasz? - odpina swój pas i zerka na chłopaka.
- Mam sprawy do załatwienia, a twój księciunio stoi tam - pokazuje mu palcem i Harry widzi go. Serce podskakuje mu niemal do gardła, a nogi nagle się pod nim uginają. - No już, bo się ślinisz.
- Spadaj - mruczy i w końcu wychodzi z samochodu, poprawiając swoją koszulkę. Czuje się tutaj mały i niepewny, wokół jest pełno ludzi, dużo motocyklistów i niebezpiecznych osobistości, więc stara się skupić na jednym punkcie, jakim jest Louis.
Gdy idzie w jego stronę, Louis jeszcze go nie widzi, popijając coś ze swojego kubeczka oparty o bok swojego samochodu. Harry przygryza dolną wargę, bawiąc się swoimi palcami i zatrzymuje się wreszcie przed Louisem, który dopiero po chwili na niego zerka. Chociaż wydaje się to być niemożliwe, jego rysy twarzy łagodnieją a dłoń wyciąga przed ciebie, więc Harry niepewnie ją łapie.
- Hej - mówi cicho, przyciągnięty przez Louisa do siebie. Przymyka oczy, bo Louis pochyla się i całuje kącik jego ust, publicznie.
- Chcesz się czegoś napić?
Kręci głową i nieśmiało zerka w jego oczy, również opierając się o jego samochód, ale czuje dłoń Louisa w dole swoich pleców i to sprawia, że czuje się... ciepło. W całym swoim ciele czuje ciepło, ale najcieplej jest w jego brzuchu. I może jeszcze w sercu.
- Nie zabiłeś Nialla - odzywa się nagle, aby rozpocząć jakiś temat.
- Nie - odpowiada krótko i dokańcza swój napój, po czym wyrzuca kubeczek na ziemię. Harry teraz czuje, że to był alkohol, bo oddech Louisa owiewa jego twarz.
Z ciekawości rozgląda się jeszcze raz po otoczeniu, bo chociaż jest tutaj niebezpiecznie, to jest dość... przytulnie? Z Louisem z całą pewnością jest bezpiecznie i przytulnie, więc w takim miejscu mógłby przyjeżdżać zawsze tylko z Louisem. Jednak nie może nic poradzić na to, że czerwieni się i otwiera szerzej swoje oczy, gdy widzi parę w dwuznacznej sytuacji pod drzewem niedaleko. Żałuje, że ma bardzo dobry wzrok, bo widzi dokładnie wszystko.
- Nie patrz w tamtą stronę - słyszy rozbawiony głos Louisa przy swoim uchu, a po chwili nic nie widzi, bo dłoń Louisa zakrywa jego oczy. - To jest prawie jak porno.
Odsuwa jego rękę zawstydzony i udaje, że nic nie widział.
- Za młody jesteś.
Harry patrzy na niego niezrozumiale.
- No co?
- Mam szesnaście lat.
- I co z tego?
- Można uprawiać seks od piętnastu.
- Chcesz uprawiać seks? - Louis unosi brwi w górę, a Harry dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, co powiedział. Wcale nie chciał tego powiedzieć, to tak jakby nasunęło mu się na myśl jako pierwsze. - Z kim?
- Z nikim - czerwieni się mocno i wbija wzrok w swoje stopy, czując się źle. Naprawdę nie chciał tak powiedzieć i naprawdę boli go, że Louis to wykorzystuje. - Przestań.
- Z tą laską? - pokazuje na jakąś dziewczynę, ale Harry nie patrzy. Stara się myśleć, że Louis mówi to wszystko dla zabawy, a nie poważnie i wcale nie, bo się z niego nabija. Ponieważ poznał prawdziwego Louisa i wie, że ma serce i potrafi okazywać uczucia. - Co o niej myślisz?
- Nic.
- Nawet nie spojrzałeś. Spałem z nią kiedyś.
Nie. On tego nie powiedział.
- Co? - patrzy na niego w szoku mając nadzieję, że powie, że żartuje.
- Jest w porządku w łóżku - patrzą sobie w oczy, i chociaż Harry dzielnie wytrzymuje spojrzenie Louisa, ma ochotę się rozpłakać. Żałuje nagle, że Niall go tutaj przywiózł, i że Liam nie został na wieczór w domu. - Tak jak ta obok Ciebie. I te trzy za nami. I jeszcze te-
Harry odpycha się od samochodu i nie patrząc na Louisa szybko idzie przed siebie, naprawdę starając się nie rozpłakać. Chce, aby ktoś go porwał, zgwałcił i zakopał, nie obchodzi go, co się z nim stanie - chce być jak najdalej od Louisa. Nie może słuchać o takich rzeczach, nie, kiedy jest w nim zakochany. Dlaczego Louis mu w ogóle mówi o takich rzeczach?
- Gdzie idziesz? - Louis idzie za nim i chce przyśpieszyć, bo nie może pozwolić, aby Louis zobaczył go takiego. Jest zły i smutny równocześnie. - Harry.
W końcu Louis łapie go za ramię, więc jest zmuszony, aby się zatrzymać. Louis odwraca go do siebie przodem i pochyla głowę, aby spojrzeć na jego twarz, bo Harry wciąż patrzy się w ziemię.
- Obraziłeś się? Przecież żartowałem.- nachyla się do niego bardziej, a gdy mówi, jego usta ocierają się o ucho Harry'ego. - A może chcesz ze mną?
Nastolatek drży. Czuje ciepły oddech Louisa na swojej szyi, słyszy jego cichy, lekko zachrypnięty głos i zdaje sobie sprawę ze znaczenia z jego słów. Naprawdę o tym wcześniej nie myślał, ale gdy Louis wreszcie mówi to na głos, nie wie, co ma o tym myśleć. Jest w kompletnym szoku, więc nawet wtedy, gdy Louis z powrotem na niego patrzy, nic nie mówi.
- Chcesz jechać do domu? - pyta cicho, a Harry słyszy w jego głosie troskę i znowu czuje ciepło w brzuchu i chce, aby Louis go pocałował. Patrzy się na jego usta, gdy złość powoli mu przechodzi, ale jest mu głupio i wstydzi się pocałować go pierwszy.
-Tak - kiwa głową i już otwiera usta, aby powiedzieć coś jeszcze, ale w tym samym czasie czuje wibracje w kieszeni. Wyciąga swój telefon i widzi, że ma trzy nieodebrane połączenia od Nialla. Chce później dowiedzieć się, o co chodzi, bo ma dodatkowo jedną wiadomość. I gdy ją czyta zaczyna szybciej oddychać.
Od: Liam
Gdzie jesteś?
- Co?
Pokazuje ją również Louisowi i ten nie mówi nic przez chwilę.
- M-Myślałem, że wróci później, on nigdy nie sprawdza, czy jestem w pokoju - chowa z powrotem telefon i nerwowo stara się wymyślić kłamstwo, które tym razem wciśnie Liamowi. Nie spodziewał się, że Liam wróci dzisiaj wcześniej i się nim zainteresuje, w ogóle nie myślał o Liamie, gdy bez wahania zgodził się, aby Niall zabrał go do Louisa. - Louis...
- Spokojnie - Louis stara się go uspokoić, bo Harry zaczyna mocno panikować. - Napisz mu, że jesteś u Nialla. Nic się nie stało.
- O-Okej... okej - drżącymi dłońmi stara się napisać to Liamowi. - A jak spyta Nialla?
- Niall Cię nie wyda. Ani mnie, ani Ciebie.
Chowa telefon z powrotem do kieszeni, ale przed tym go wycisza i i przeczesuje włosy dłonią, chcąc zająć czymś swoje trzęsące się dłonie.
- Skąd to wiesz?
- Bo go znam - niespodziewanie łapie go za rękę, bo bawi się swoimi palcami i to chyba zaczyna drażnić Louisa. Zaprzestaje swoich ruchów i patrzy w jego oczy, nie wierząc, że jeden dotyk Louisa wystarczy, aby potrafił się uspokoić. - Pojedziemy do mnie. Okej?
Kiwa jedynie głową, nie umiejąc nic więcej powiedzieć. Pozwala pociągnąć siebie z powrotem do samochodu, nadal trzymany przez Louisa za rękę, ale jest zmuszony puścić ją, gdy wsiadają do auta. Harry nawet nie kłopocze się zapięciem sobie pasów, bo od razu robi to za niego Louis - chyba widzi, w jakim stanie jest chłopak. Jest blady jak ściana z przerażenia, czując się naprawdę źle z powodu kolejnego kłamstwa i obawy, że Liam odkryje, że potajemnie spotyka się z Louisem.
Louis otwiera okno po jego stronie, więc może zaczerpnąć świeżego powietrza. Chociaż wcześniej było mu zimno, teraz jest gorąco, niemal duszno i czuje trudności ze złapaniem oddechu.
- Wszystko dobrze?
- Dobrze.
Nie odzywa się już do końca drogi do domu Louisa. Opiera czoło o szybę i z zamkniętymi oczami myśli, jak to będzie dalej. Może być tak, że Liam nie domyśli się, więc i Harry i Louis ujdą z życiem. Być może cały incydent pójdzie w niepamięć, a mu i Louisowi uda się spotykać regularnie do końca wakacji.
I znowu pozostaje kolejna rzecz: koniec wakacji. Harry nigdy nie podejrzewał, że ten dzień nadejdzie tak szybko, że w końcu będzie musiał zmierzyć się z tym, co czeka na niego poza światem, w którym teraz żyje. A ten świat - chociaż niebezpieczny - jest tym, w którym czuje się naprawdę dobrze.
Gdy zerka na Louisa, nie wie, co ma o nim myśleć. Nie wie, co będzie po wakacjach, bo nie może tego przewidzieć, ale wie, że nie chce stracić Louisa. Mimo odległości chciałby utrzymać z nim kontakt, nawet telefoniczny. Ale najbardziej na świecie chciałby móc przytulać go i całować jego usta w nieskończoność i nie chce wyobrażać sobie bez tego życia, bo jest w nim zakochany.
- Chcesz od razu spać? - Louis pyta go, gdy wysiadają z samochodu i Harry znowu myśli o początkach tutaj. To naprawdę zabawne. Pamięta, gdy Louis był dla niego niemiły, gdy traktował go jak zwykłego dzieciaka, młodszego kuzyna jego najlepszego przyjaciela, i Harry bał się nawet odezwać, gdy Louis był obok. Wtedy jeszcze nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie tak.
Wspomnienia przytłaczają go i sprawiają , że czuje się podle. Potrząsa głową i idzie pierwszy, nie przejmując się nawet tym, że kilka loków opada mu na twarz.
- Harry - Louis idzie za nim, ale nawet wtedy się nie zatrzymuje. Powoli wchodzi po schodach, mając dziwne przeczucie, że jest tutaj po raz ostatni. - Poczekaj.
Pozwala sobie popchnąć drzwi i wejść do sypialni, a gdy widzi duże, podwójne łóżko Louisa, jego oczy prawie zachodzą łzami. Kładzie się na nim, kompletnie ignorując Louisa i zaciąga się zapachem poduszki, w którą wciska nos.
- Chociaż nie w butach - Louis wzdycha, więc Harry przekręca się na plecy i patrzy na niego zmęczony.
- To mnie rozbierz.
Przygryza dolną wargę, bo Louis rzeczywiście to robi. Siada obok niego i zaczyna rozwiązywać sznurówki jego butów, zanim kompletnie ściąga je z jego stóp i patrzy na jego twarz. Właściwie oboje patrzą tak na siebie w ciszy przez kilka sekund, a żaden z nich nic nie mówi. Zaczyna również ściągać swoje buty i wchodzi na łóżko, siadając pomiędzy nogami Harry'go, który patrzy na niego z dołu.
- Mogę Cię rozebrać?
Z szybko bijącym sercem kiwa głową i nie spuszcza wzroku z Louisa, który dotyka jego ud i powoli odpina guzik jego jeansów. Nieśpiesznie zaczyna zsuwać je z jego nóg, a Harry oddycha dzięki temu jeszcze szybciej. Jego ciało owiewa chłodny powiew wiatru, bo nie ma już na sobie spodni. Czuje gęsią skórkę na ciele i znowu to dziwne ciepło, które jest jednak przyjemne.
Wyciąga niepewnie swoje dłonie, więc Louis nachyla się i Harry łapie za dół jego koszulki, powoli ją z niego ściągając. Louis nie ma chyba nic przeciwko, więc przesuwa wzrokiem po jego umięśnionym torsie i po jego tatuażach, które dotyka.
- Podobają Ci się?
- Nie. Są brzydkie. - uśmiecha się lekko, gdy rysy twarzy Louisa nieco się zaostrzają. - Ale... lubię je.
Podnosi się do pozycji siedzącej i przyciska usta do ramienia Louisa, mając świadomość, że Louis wciąż trzyma dłonie na jego udach. Nie wie, do czego to wszystko ich poprowadzi, ale chce pozwolić temu wszystkiemu się dziać.
- Z tobą - szepcze, odpowiadając tym samym na wcześniejsze pytanie Louisa. Gryzie delikatnie jego skórę i patrzy w górę, w w jego oczy. Ale Louis nie reaguje, po prostu na niego patrzy i nie rusza się, więc Harry owija swoje ręce wokół jego szyi i kładzie się z powrotem na plecach, ciągnąc go za sobą.
- Harry-
- Tak.
- Jesteś-
- Tak - znowu mu przerywa, nie chcąc tracić czasu na zbędne słowa. Nie wie, dlaczego Louis to tak przedłuża, nie wie dlaczego Louis w ogóle się waha. - Proszę.
Gdy mija kilka sekund, zaczyna mieć wątpliwości, bo Louis chyba nie chce. Czuje się jak kretyn.
- P-Przepraszam.
- Nie - Louis mówi szybko, kiedy w końcu się otrząsa. Ściska jego uda i nie mówi nic więcej, po prostu pochyla się i całuje Harry'ego.
Wątpliwości Harry'ego natychmiast zostają rozwiane, zamiast o nich myśleć całuje i pozwala się całować, rozbiera Louisa do końca i sam również pozwala się rozebrać. Gdy Louis odrywa się od jego ust, poprawia poduszkę pod swoją głową i cichutko jęczy, bo Louis całuje jego szyję i wciąż dotyka jego ud.
- Louis - mruczy z wdzięcznością zaciskając oczy, bo Louis zsuwa z niego ostatnią część jego garderoby - jego bieliznę. Otwiera szeroko oczy, gdy to się dzieje, bo po raz pierwszy jest w takiej sytuacji i nie wie, co ma robić. Louis zobaczy go nago, ktokolwiek po raz pierwszy zobaczy go nago.
Mimo, że nie ma na sobie już kompletnie nic, nie sprzeciwia się i nie przerywa tego, co robią, ale Louis również jest w samych bokserkach, więc postanawia je zdjąć. Nieśmiało chwyta za gumkę jego bielizny i pociąga ją w dół. Poza tym Harry widział już raz, co pod nią jest, więc dlaczego teraz się tak stresuje?
Wplata palce w jego włosy, gdy pocałunkami wędruje niżej, pozostawiając mokre ślady na jego ramionach i nad jego brzuchem. Nawet nie wie, kiedy usta Louisa są na jego udach, gdy trzyma dłonie na ich spodzie i unosi ku górze. Rumieni się bardzo mocno, bo Louis może zobaczyć stąd całe ciało Harry'ego, ale zamiast patrzeć na niego i zacząć się śmiać, Louis wciąż skupiony jest na całowaniu jego ud.
Wie, że to zbliża się nieubłaganie, wolnymi krokami i wcześniej o tym tak nie myślał i się nie denerwował, ale dopiero teraz to tak jakby do niego dociera. Oddycha coraz szybciej i nie spuszcza wzroku z Louisa, dopóki ten z powrotem nie siada, przenosząc dłonie na jego biodra i pociera kciukami jego boki.
- C-Co mam robić? - pyta cicho, ale w jego głosie słychać nutkę paniki i nawet on sam to zauważa. Wyciąga ręce do Louisa, aby ten znowu pochylił się nad nim, i kiedy to robi, Harry dotyka palcami jego twarzy. - Będę Cię całował.
Otrzymuje w zamian skinienie głowy od Louisa, więc po raz kolejny dzisiejszego dnia, przyciska swoje usta do ust Louisa i przymyka oczy. Chce całować go i przy okazji zająć się czymś, gdy Louis będzie... właśnie, co Louis będzie? Dlaczego wciąż nie dociera do niego, że za chwilę prześpi się z Louisem, dlaczego myśli, że to w ogóle nie jest możliwe?
Od razu spina się, bo dłonie Louisa znikają z jego ud, one są gdzie indziej i zdecydowanie tam, gdzie nie chciałby, aby były. Przestaje go nawet całować, otwiera oczy i patry na niego zestresowany, ponieważ w najśmielszych snach nie wyobrażał sobie, że ktoś będzie dotykał go właśnie tam. Jest głupi, bo naprawdę nie myślał o tym wcześniej i dopiero teraz wie, że przecież nie ma innego sposobu. Louis jest mężczyzną, on również.
- Boże święty - nabiera gwałtownie powietrza do płuc i wciska głowę w poduszkę, gdy sufit nad jego głową zaczyna wirować. Czuj coś pomiędzy ekscytacją, bólem a szokiem, nie chce tego przerywać i dać znać Louisowi, że coś jest nie tak, ale zaczyna tracić kontrolę nad swoim ciałem.
Pociąga mocno za włosy Louisa, bo dopiero teraz czuje, dlaczego to tak bardzo boli. Ponieważ... jest bardzo ciasny... i jest pewien, że Louis również to czuje. Nie wie, czy to dobrze, czy źle, ale Louis chowa twarz w jego szyi, powoli rozciągając go palcami. Nieważne, jak bardzo to go boli - siedzi cicho.
- Dlaczego nic nie mówisz? Wszystko okej?
Zaciska mocno oczy i przyciska Louisa do siebie bardziej. Louis robi to powoli i chyba stara się być delikatny, nawet, jeśli mu to nie wychodzi, ale czuje coś twardego i gorącego na swoim brzuchu. Zerka w dół i widzi... że to przecież Louis. Louis całuje jego szyję i dotyka go, sam będąc podnieconym i Harry, gdzieś w środku, czuje dumę, że to przez niego. Może... może Harry w jakimś stopniu pociąga Louisa?
- Wiem, że Cię boli - Louis odzywa się ponownie, ale Harry nie może zgodzić się z nim do końca, bo nie boli już aż tak bardzo. Po raz pierwszy od kilku minut wypuszcza z ust cichy jęk. Jest mu bardzo gorąco, chociaż jeszcze przed chwilą było chłodno, a czerwień pali jego policzki.
- Już Louis - cicho sapie i wyplątuje swoje drżące dłonie z włosów Louisa. Boi się o to, czy nie zemdleje, bo jego serce bije naprawdę bardzo szybko i ledwo może mówić. Kładzie ręce na swoim brzuchu i patrzy wyczekująco na Louisa. - Już.
- Okej.
To się dzieje bardzo szybko, nawet nie wie kiedy, ale widzi to wszystko jakby w zwolnionym tempie. Czuje się, jakby to był sen, bo Louis pochyla się i nawet nie wie, kiedy znowu zaczynają się całować. Znowu zapomina o Liamie, o rozwodzie rodziców, o Niallu, o Amy, zapomina o swoim życiu i o tym, że to, co robią jest czymś, czego nie powinni robić. Całują się. Dłonie Louisa są wszędzie, na spodzie jego pleców i na jego udach, ale gdy w końcu unoszą jego biodra do góry, Harry wie, że to już teraz.
Jęczy w usta Louisa, bo czuje jeszcze większą mieszankę bólu i rozkoszy. Louis chwilę czeka, a Harry docenia to i stara się naprawdę nie zemdleć. Przyzwyczaja swoje ciało do Louisa i oswaja z nowym doznaniem, pozwalając sobie kilka razy wcisnąć paznokcie w jego kark. Mija kilka chwil i to powoli przechodzi, rozluźnia się i może to niemożliwe, ale przyciska Louisa do siebie jeszcze bliżej, bo chce mieć go najbliżej, jak się da.
- L-Louis...
- W porządku - szepcze do jego ucha, przesuwając dłońmi po jego bokach, chcąc go nieco uspokoić, bo czuje, jak Harry drży. Patrzy mu w oczy i oczy Harry'ego są szeroko otwarte, a usta ma rozchylone.
- Lou - powtarza, oddychając jeszcze szybciej, bo Louis zaczyna powoli się powoli poruszać i Harry znowu czuje ból. Nie spuszcza wzroku z jego oczu, pozwala mu robić to, co robi i resztkami sił odgarnia grzywkę, która opada Louisowi na czoło. Harry widzi, że również zaczyna oddychać coraz szybciej, a jego policzki pokrywa czerwień.
- Huh?
- D-Dobrze mi - w tym samym momencie zaciska oczy i odchyla głowę do tyłu, bo jego słowa nie są dalekie od prawdy. Przygryza mocno dolną wargę, pozwalają sobie na coraz częstsze jęki i pomruki, opuszczające jego usta.
Czuje usta Louisa na swojej szyi i jego zęby na swojej delikatnej skórze. Nie nadąża już z nabieraniem do płuc powietrza i z wypuszczaniem go z powrotem, wszystkie podstawowe czynności mieszają mu się i ma wrażenie, że nawet jego serce zapomina, jak bić. Pozwala kochać się i całować, pozwala naznaczać się przez Louisa i dotykać każdy zakamarek jego ciała - jest cały jego.
Czuje się jak w naprawdę realistycznym śnie, z którego nie chce się obudzić. Nie wie nawet, ile mija czasu, nie przejmuje się tym, dopóki czuje się dobrze przy Louisie, i dopóki Louis czuje się dobrze przy nim. Chce powiedzieć Louisowi, jak bardzo go kocha, chce wyszeptać mu to do ucha, gdy będzie zasypiał, chce obudzić go rano pocałunkiem i mieć świadomość, że Louis również go kocha.
- K-Kurwa mać - gorący oddech Louisa owiewa jego szyję, a jego klatka piersiowa ociera się o tą Harry'ego, gdy powoli zwalnia, będąc bardzo blisko końca.
Uśmiecha się zmęczony, gdy Louis w końcu dochodzi obok jego ud i znowu wplata palce w jego włosy, gdy cały spocony opada na jego ciało. To nie tak, że nie czuł się dobrze, ale przez cały ten czas starał się, aby to Louis czuł się jak najlepiej. Mimo wszystko czuje się szczęśliwy i wpatruje się w sufit przez dłuższy czas, nie ruszając się i czekając, aż Louis w końcu dojdzie do siebie.
Zerka w dół i widzi go wykończonego, z szeroko otwartymi oczami wpatrującego się w przestrzeń. Chce coś powiedzieć, ale zamiast tego milczy - oboje milczą, nie wiedząc, co mają powiedzieć. Ale Harry wie jedno - kocha Louisa. Naprawdę go kocha i chce mu to powiedzieć nawet jutro, bo teraz jest zbyt wykończony, ale przynajmniej szczęśliwy.
***
Nigdy nie był zakochany. Wprawdzie mówiąc, nigdy nie czuł nawet czegoś w rodzaju zauroczenia, nigdy nie wyobrażał sobie budzenia się u boku czyjejś osoby do końca życia, niczyich pocałunków nie pragnął bardziej, niż teraz. Bo właśnie teraz czuje się zakochany.
Nigdy nie sądził nawet, że zakocha się w osobie tej samej płci. Nigdy o tym nie myślał, był na randce z dziewczyną i podobało mu się, ale tylko podobało. Przy Louisie jest inaczej. Tego wszystkiego z Louisem nie zbudował na tym, że podobało mu się przebywanie w jego towarzystwie - zbudował to na zaufaniu do niego, zanim w ogóle coś do niego poczuł, na poczuciu bezpieczeństwa i na tym, że... to się po prostu stało. On nie mógł tego powstrzymać, nie mógł wybrać sobie tego, w kim się zakocha.
Leży tak już od kilku minut, zaplątany w pościel, która przesiąknięta jest zapachem nikogo innego, jak Louisa. Jest pewien, że gdy zasypiał, jego ciepłe ramiona obejmowały jego drobne ciało, ale nie jest mniej pewien, że Louis jest obok. Czuje jego obecność.
Unosi się na łokciach i zerka na niego - siedzi nagi, na krawędzi łóżka, co chwila wypuszczając dym z ust. Pali.
Harry uśmiecha się delikatnie i przysuwa bliżej, aby wciąż leżąc objąć go w pasie i przycisnąć policzek do jego pleców. Myśli o wczorajszej nocy i czuje się naprawdę szczęśliwie. Pozwolił Louisowi zrobić to i kochali się, i chociaż nie było tak, jak to sobie wymarzył, zrobił to z Louisem. Chce robić wszystko tylko z Louisem.
- Która godzina? - pyta cicho i uśmiecha się szerzej, bo Louis szybko gasi papierosa i wrzuca go do popielniczki obok. Dotyka dłoni Harry'ego, a po chwili bierze je w swoje i pochyla się, delikatnie całując ich kostki. Harry czuje motylki w brzuchu i unosi wzrok, gdy Louis zerka na niego przez ramię.
- Dwunasta. Jak się czujesz?
- W porządku - siada, nie zabierając swoich dłoni od Louisa i przytula go mocniej, opierając podbródek o jego ramię. Czuje się szczęśliwy i całkowicie zapomina o wszystkich zmartwieniach, ciesząc się chwilami spędzonymi z Louisem.
Nagle burczy mu w brzuchu, i chociaż chciałby to powstrzymać, Louis z całą pewnością to słyszy. Zawstydzony odsuwa się i trze swoje oczy, rozglądając się przy tym w poszukiwaniu czegoś do ubrania.
- Jesteś głodny - Louis bardziej stwierdza, niż pyta i wstaje, a Harry na całe szczęście widzi, że zdążył już ubrać bieliznę. Gdyby zobaczył go nagiego przed sobą w środku dnia, zapewne spaliłby się ze wstydu.
- Nie jadłem śniadania - zakłada koszulkę Louisa, którą miał na sobie wczoraj, po części dlatego, że lubi jego ciuchy, ale nie może znaleźć nic należącego do siebie.
Zanim się orientuje, Louis rzuca mu jedne z luźnych spodni, które będą na niego trochę za duże, ale po prostu posyła mu wdzięczne spojrzenie. Zakłada spodnie pod kołdrą, czując się trochę źle z tym, że nie ma na sobie majtek, ale głupio mu o nie spytać Louisa.
Gdy wstaje, krzywi się, bo bardzo bolą go plecy, a jeszcze bardziej część ciała trochę niżej. Boli go... wszystko. Bolą go uda i tyłek, boli go nawet szyja, ale ona chyba tylko dlatego, bo źle spał. Poza tym, cała pokryta jest czerwonymi siniakami, i on nie musi nawet patrzeć w lustro, aby je zobaczyć - czuje je i pamięta, że Louis go tam gryzł.
- Louis? - szybko idzie za nim, gdy wychodzi z sypialni i kiedy go dogania, łapie go za rękę. Louis nie ma chyba nic przeciwko, pozwala Harry'emu bawić się jego palcami. - Tak sobie myślałem... wiesz, że za siedem dni są mistrzostwa?
- W sumie skąd miałbym wiedzieć? - unosi brwi i Harry przez chwilę bierze to na poważnie, ale w końcu przypomina sobie, że osobowość Louisa aż ocieka sarkazmem. Więc zamiast poczuć się urażony, znowu się uśmiecha i nie puszcza jego dłoni, gdy są już w kuchni.
- Jestem pewien, że będziesz się ścigał. Jesteś najlepszy. A Liam powiedział, że zastanowi się, czy będę mógł przyjechać.
- Liam? - marszczy brwi i staje na przeciwko Harry'ego. - Nie możesz tam być, Harry. Poza tym wątpię, że Liam Cię puści.
- Dlaczego? - uśmiech od razu schodzi mu z twarzy na słowa Louisa.
- Zrób sobie śniadanie - zbywa go i Harry chce powiedzieć coś jeszcze, ale Louis wtedy wyciąga telefon, bo ktoś do niego dzwoni.
Wie, że to irytuje Louisa, ale mimo to i tak wywraca oczami i postanawia rzeczywiście coś zjeść. Nie wie jednak gdzie co jest, bo był w tej kuchni raz czy dwa, więc niepewnie zaczyna grzebać po szafkach. Uśmiecha się szeroko, gdy w jednej z nich natrafia na otwartą paczkę płatków Coco Pops, którą kupił razem z Louisem.
- No? - zerka na Louisa przez ramię w momencie, w którym odbiera telefon i przykłada go do ucha. Nie spuszcza z niego wzroku, bo Louis otwiera szerzej oczy i mruga szybko, a serce Harry'ego prawie się zatrzymuje. Szybko podchodzi do Louisa i modli się, aby to nie było to, o czym myśli.
Louis jednak nic więcej nie mówi, tylko wpatruje się w Harry'ego, który również milczy. A po chwili słyszą otwierane drzwi i wszystkie koszmary Harry'ego wcielają się w życie.
- Ja to, kurwa, wiedziałem - Liam śmieje się od razu, gdy ich widzi. - Jak się bawiłeś z Niallem, Harry?
Harry odwraca się w jego stronę i nic nie mówi. Rozchyla swoje usta, ale żadne słowo nie chce przejść mu przez gardło. Jest po prostu w szoku.
- Wyobraź sobie. Wczoraj, gdy zatrzymałem się na jeden ze stacji niedaleko miasta, spotkałem tam Nialla. Z ciekawości napisałem do Ciebie, co robisz. Znamy dwóch różnych Niallów?
Łzy wypełniają jego oczy, gdy patrzy na Louisa, szukając u niego wsparcia, ale ten jedynie patrzy na Nialla bez słowa.
- L-Liam... bo ty byś mi n-nie pozwolił-
- Oczywiście, że nie - syczy i łapie go za dłoń, pociągając w swoją stronę. - Jedziemy do domu.
- L-Liam, nie - płacze i znowu patrzy na Louisa. - Louis, zrób coś, proszę Lou.
Ku jego zaskoczeniu, Louis kręci głową i odsuwa się o krok, odsuwając rękę, którą Harry chciał złapać. Nastolatek wyciera mokre policzki i patrzy na niego niedowierzająco, przestając nagle się wyrywać.
- Lou? - szepcze, mając nadzieję, że Louis porozmawia z Liamem i wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze.
- Idź.
- C-Co? - mruga szybko, nie wiedząc, czy dobrze usłyszał.
- Harry, tak będzie lepiej - Liam znowu pociąga go w swoją stronę, ale tym razem Harry ulega. Wciąż ma jednak nadzieję, że Louis zaprotestuje, że powie cokolwiek. - W domu zdejmiesz... to. I się przebierzesz.
Automatycznie patrzy na ciuchy Louisa na sobie i nie chce, aby nazywał je to. To są ciuchy Louisa, które Harry kocha nosić i nie chce stąd wychodzić, chce tu zostać, chce móc kochać Louisa. Nikt nie ma prawa bronić mu kochać.
Niestety robi z siebie tytko idiotę. Louis po prostu na niego patrzy i pozwala mu odstawiać sceny, gdy sam nie stara się nawet, aby Liam zostawił ich w spokoju. Może dla Louisa nie ma ich? Przecież wczoraj... wczoraj Harry oddał się Louisowi, i Louis całował go i dotykał go.
Nagle wszystko w jego głowie układa się w całość. Louis przespał się z nim i wszyscy się o tym dowiedzą. Jest pewien, że wszyscy - Liam prawdopodobnie już o tym wie. Dowie się Zayn, dowie się Niall, a może oni wiedzieli?
Louis go wykorzystał.
- N-Nie... - potrząsa swoją głową i wyrywa rękę z uścisku Liama, zanim odwraca się i idzie szybko do drzwi, starając się więcej nie płakać. Jego starania idą na marne, bo na zewnątrz nawet już tego nie ukrywa.
- Harry - Liam od razu pojawia się przy nim, ale gdy chce go objąć, Harry go odpycha. Nie daje się objąć ani pocieszyć, nie daje powiedzieć sobie słowa, nawet w samochodzie. Kuli się na swoim siedzeniu i przekrwionymi oczami widzi dom Louisa po raz ostatni, zanim znika z życia Louisa raz na zawsze.
Od autora: Statystyki wynoszą, że pisałam ten rozdział równo 84 godziny. Było mi naprawdę bardzo, bardzo trudno go napisać, bywało, że usiadłam na dwie godziny i napisałam tylko dwa słowa, dlatego pragnę Was przeprosić, że tak długo czekaliście, i że mimo starań nie wyszedł on tak, jak chciałam (pisałam go trochę na siłę, szczególnie końcówkę, ale chciałam go już dodać). + Rozdział jest niesprawdzony, poprawię go w najbliższym czasie, wszelkie błędy również. Tak przy okazji, szczęśliwego Nowego Roku za dwa dni!
PS Zbliżamy się już powoli do końca. Zostały jeszcze trzy rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top