Rozdział Piętnasty
- Co Ty masz na szyi?
Zamiera w połowie drogi łyżki do swoich ust i nie porusza się przez chwilę, zamroczony pytaniem zadanym przez swojego kuzyna. Kompletnie zapomniał. Teraz czuje się jak idiota.
- Co takiego? - jego policzki oblewa szkarłatny rumieniec, gdy z powrotem kontynuuje jedzenie, starając się sprawiać wrażenie obojętnego. Dyskretnie poprawia swoje loki, aby chociaż trochę zasłoniły jego szyję pod kątem, na który patrzy na niego Liam.
Zauważył to dzisiaj rano, gdy obudził się, a Louisa nie było obok. Ale pierwszym, co zrobił, było umycie zębów, a kiedy spojrzał w lustro, zobaczył małego siniaka na swojej szyi. I domyślił się, że sprawcą tego był Louis.
- Masz tu czerwone - pokazuje mu palcem mrużąc oczy, aby lepiej zobaczyć. Harry w tym samym momencie wstaje i chwyta miskę, aby włożyć ją do zlewu, i tym samym uniemożliwić kuzynowi przypatrzenie się jego szyi.
- Oparzyłem się - odkręca wodę i sięga po płyn do naczyń, bo wczoraj zapomniał pozmywać. Był zbyt bardzo zajęty Louisem.
- Czym? - dopytuje Liam, i Harry korzysta z okazji, że kuzyn nie widzi i wywraca oczami.
- Długa historia - z powrotem zakręca wodę i wyciera ręce w ręcznik, postanawiając zmienić temat. - Masz jakieś plany?
- Jeszcze nie wiem, a co?
- Bo wiesz - odwraca się do niego przodem i opiera o szafkę. - Dawno nie widziałem Zayna.
- Co w związku z tym? - kuzyn unosi brwi i Harry gryzie nerwowo dolną wargę, bo to może się nie udać. Myślał o tym przez cały czas, gdy zasypiał w ciepłych ramionach Louisa i opracował ten plan do perfekcji. Prawie.
- Mógłbyś go spytać, czy nie zabrał mnie gdzieś do jakiegoś Subwaya?
Wpatruje się w niego w napięciu, podczas, gdy Liam zastanawia się i Harry modli się, aby się z godził. Z resztą dlaczego miał nie? Dlaczego miałby decydować o życiu Harry'go? Ale Harry boi się, bo nie ma numeru do Zayna, ma go tylko Liam, a jeśli Harry spotka się z Zaynem, kuzyn na pewno się o tym dowie. Mógłby poprosić jeszcze Nialla, ale nie chce robić więcej rzeczy za plecami Liama.
- W porządku - mówi w końcu i Harry szeroko się uśmiecha, rozluźniając się. Czuje ulgę, ale również ekscytację, bo to pierwszy krok do jego planu, który by może odniesie sukces. - Już teraz?
- Nie, właściwie może za godzinę? Przebiorę się i odświeżę. Mógłbyś mnie do niego zawieść?
- Jasne - posyła mu delikatny uśmiech i gdy Harry chce wyjść z kuchni, mówi jeszcze. - O czternastej na dole!
***
Stresuje się. Bardzo się stresuje, wprawdzie mówiąc nie stresował się tak nawet wtedy, gdy po raz pierwszy zobaczył Louisa. Boi się prawdy, bo jest coraz bliżej odkrycia jej, ale równocześnie robi coś za plecami Louisa i na samą myśl przechodzą go dreszcze, bo gdy tylko on się o tym dowie... być może głowa Harry'ego zawiśnie nad jego kominkiem. A Louis nie ma kominka i Harry jest pewien, że Louis wybuduje go tylko po to, aby powiesić nad nim odciętą głowę.
- Myślisz, że z ludzkiego ciała da się zrobić dywan? - pyta nagle, gdy siedzą w samochodzie Liama, który wiezie go do Zayna. Zayn mieszka w spokojnej, cichej dzielnicy, co jest zupełnym przeciwieństwem tego, gdzie mieszka Louis.
Kuzyn patrzy na niego niepewnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Dlaczego myślisz o takich rzeczach?
- Wiesz... nieważne - wzdycha i zerka za okno, bo zwalniają, będąc bardzo blisko domu Zayna. Jednak się mylił, jego dom jest... jest bardzo duży. Nie taki, jak Louisa, ale dwupiętrowy z basenem, ogrodzony i raczej w zwyczajnym stylu.
- Okej, postaraj się nie myśleć o dywanach z ludzkiego ciała i o głowach zawieszonych nad kominkiem, tylko baw się dobrze - na jego słowa Harry robi się cały czerwony, więc Liam unosi brwi. - Czy Ty naprawdę myślałeś o głowie powieszonej nad kominkiem?
- Nie - kłamie, chociaż zastanawia się, czy Liam nie czyta mu w myślach. Odpina pas i otwiera drzwi. - Dzięki. Zadzwonię do Ciebie.
- Wieczorem wychodzę, ale będę przed dwunastą, niech Zayn Cie odwiezie.
Kiwa głową i wychodzi całkowicie z samochodu, sprawdzając jeszcze, czy ma telefon w spodniach. Gdy się upewnia idzie przez długą ścieżkę aż do drzwi, do których dzwoni. Liam dzwonił wcześniej do Zayna i go uprzedził, i ten, ku zaskoczeniu Harry'ego, zgodził się nie mając nic przeciwko. I chociaż Harry ma do niego sprawę, będąc tu głównie po to, to przyznaje sam przed sobą, że trochę za nim tęskni. Dawno nie widział Zayna, a jest w porządku (musi być w porządku, jest najlepszym przyjacielem Louisa!), więc chce go wreszcie zobaczyć.
Chwilę później drzwi otwiera mu Zayn, więc Harry uśmiecha się nieśmiało i wchodzi do środka.
- Wchodź młody, muszę trochę wywietrzyć - mówi w momencie, w którym Harry zakrywa usta dłonią i lekko kaszle. W powietrzu unosi się dym i podejrzewa, że gotował i popełnił ten sam błąd, który on popełnił wczoraj. - Jarałem.
- Och - zawsze inaczej wyobrażał sobie ludzi, którzy palą, trochę mniej ogarniętych, a Zayn wygląda normalnie. Gestem zaprasza go, aby szedł na lewo, więc idzie dam, wprost do salonu.
- Zaraz się zbieram i możemy jechać.
- Nie, Zayn - mówi szybko, stając przy kanapie i znowu nerwowo zaczyna bawić się swoimi palcami. - Chodziło mi o coś innego. Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Ze mną? - pyta powoli, jakby chcąc upewnić się, że Harry własnie to ma na myśli. Wycofuje się z drzwi, bo właśnie zamierzał wyjść i siada na kanapie obok Harry'ego, a Harry robi to samo. - Porozmawiać?
- Tak, to coś bardzo ważnego. Bo Louis-
- Woah, poczekaj - przerywa mu, unosząc ręce w górę. - Przykro mi, cokolwiek jest to związanego z Louisem, nie chcę mieć kłopotów. Jego sprawy to jego sprawy.
- Ale to ważne, naprawdę - jest zdesperowany, aby wiedzieć a wie, że Zayn jest jego ostatnia deską ratunku. - On się o tym nie dowie, ja tylko... powiedz mi.
- Okej - wzdycha. - Tylko to.
- Kto to jest Amy?
Zayn patrzy na niego w szoku i Harry mógł się po nim tego spodziewać. To zabawne, że cały ten łańcuch zaczął Niall.
- Skąd wiesz o Amy? - takie same słowa usłyszał od Liama, ironia.
- Niall mi powiedział. Wiem, że nie powinien był, ale on się wygadał, a-a lubię Louisa i chcę wiedzieć, czy coś zdarzyło się w jego życiu, przez co taki jest? Niall powiedział, że mi nie powie, Liam również, ale-uch, jak spytałem Louisa, to się zezłościł, i to bardzo.
Przez cały czas, gdy mówi, Zayn nie odzywa się, tylko patrzy na niego w skupieniu, wciąż z mieszanką szoku wypisaną na twarzy. Gdy Harry kończy mówić i wyłapuje jego spojrzenie, nagle żałuje, że tu przyjechał, i to wszystko wydaje się być złym pomysłem. Poza tym, co on w ogóle sobie myślał?
- Harry - zaczyna niepewnie. - Musisz wiedzieć, że cokolwiek dotyczy Louisa, to jest jego-
- Pytałem go. Zdenerwował się, więcej tego nie zrobię.
- Wysłuchaj mnie. To jest jego życie, Harry, nie ja powinienem Ci o tym mówić, nie Niall, nie Liam a Louis. I jestem pewien, że jeśli Louis dowie się o tym, że Niall Ci to powiedział, Louis powiesi jego głowę nad kominkiem. A on nie ma kominka.
Och, serio?
- Więc co mam zrobić? - pyta zrezygnowany, czując poczucie winy względem Nialla, bo go wydał, chociaż nie chciał. - Nie spytam znowu o to Louisa. Chcę żyć. Proszę, powiedz mi tylko, kto to jest.
Waha się przez chwilę, ale w końcu jego spojrzenie łagodnieje. Harry myśli, że jest jeszcze nadzieja i czegoś się dowie, że Zayn przełamał się i powie mu chociaż trochę, ale w momencie, w którym otwiera usta, jego twarz blednie a oczy utkwione są w czymś za Harrym.
- Co? - ściąga brwi i odwraca głowę. Krew odpływa z jego twarzy a serce niemal podskakuje mu do gardła, bo nie wie, dlaczego akurat teraz. Dlaczego Louis opiera się o framugę drzwi z zaplecionymi na piersi dłońmi, i może kiedy indziej Harry by się cieszył, ale teraz się po prostu boi.
- Powinieneś już iść - Zayn wstaje szybko, dając mu tym samym znak, aby zrobił to samo. Harry Wciąż patrzy na Louisa, dostał chyba jakiegoś paraliżu, bo nie może oderwać od niego wzroku, mimo jego zaciśniętych w dłonie pięści i zaciśniętych w cienką linię ust. Wygląda tak samo, gdy Harry zobaczył go po raz pierwszy - ma to samo lodowate, obojętne spojrzenie. Ale teraz Louis wygląda na mocno wkurwionego i Harry zaczyna trząść się jak galaretka.
Louis nie porusza się, po prostu patrzy na niego z mieszanką złości i chęcią mordu w oczach. Harry idzie szybko za Zaynem, który idzie pierwszy, aby Louis nie mógł rzucić się na Harry'ego i rozszarpać go zębami.
- Odwiozę Cię, dzieciaku - Harry słyszy nutkę paniki w jego głosie, ale nic nie mówi. Jest mu wstyd, że w ogóle odważył się tu przyjechać i spytać o to, o co powinien pytać tylko i wyłącznie Louisa. A Louis prawdopodobnie słyszał całą rozmowę i Harry wie, że tym przekreślił wszystko, co zdążyli zbudować, i co do tej pory wydarzyło się między nimi.
- Przepraszam - odzywa się nagle, gdy są już w samochodzie. Jego ręce naprawdę drżą, jego serce ani na chwilę nie zwalnia a jego oczy są wilgotne, bo chce płakać z błędu, jaki popełnił. Czuje się jak większy kretyn, niż Liam czy Louis, chce zapaść się pod ziemię albo rzeczywiście zawisnąć nad kominkiem Louisa. Wszystko mu jedno, wie, że nie da się cofnąć czasu, chociaż bardzo pragnie i sprzedałby za to duszę.
- Wiesz, co teraz będzie? O, mój Boże - kręci głową, a Harry czuje kolejne ukłucie w piersi. - Biedny, mały Niall.
- Naprawdę nie chciałem, ja-ja nie wiedziałem, że on tam był, Zayn.
- Ma klucz od mojego domu, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Bardziej przesrane masz Ty. Słuchaj - zerka w jego stronę, co chwila jednak zwracając uwagę na drogę. - Na jego miejscu zrobiłbym to samo. Jesteś zbyt wścibski, a zaufanie wymaga czasu. Poza tym, jesteś jedynym, który roztapia nieistniejące serce Louisa jak masełko na patelni, więc jeśli powyrywa Ci nogi i wsadzi Ci je w dupę... należy Ci się.
Chce przyznać mu rację, ale jest wystarczająco zawstydzony. Naprawdę mu głupio. I naprawdę chce, aby Louis zrobił z jego ciała dywan, żeby wyrwał mu nogi i powiesił pod ścianą jak worek treningowy - ponieważ mu się należy. Zayn ma racje - zaufanie wymaga czasu, a Harry wcześniej tego nie dostrzegł. Nie dostrzegł, że przecież to jest Louis i jak na niego, już wystarczająco się przed nim otworzył. Przecież pozwala mu się dotykać i całować, pozwala mu na wiele rzeczy i Harry dopiero teraz to rozumie. To jest sposób okazywania przez Louisa uczuć.
Wpatruje się w swoje kolana przez resztę drogi, a kiedy Zayn zatrzymuje się pod domem Liama, zdąża to jeszcze raz wszystko podsumować: jest kretynem.
- Dziękuję. Przepraszam. - szybko wychodzi z samochodu i po wejściu do domu zamyka drzwi na klucz.
Ten dzień to jakiś pieprzony żart.
Pozwala sobie osunąć się na ziemię, gdy dopada go chwila bezsilności. Wszystko, co tak dokładnie sobie zaplanował poszło źle, właściwie nic nie poszło dobrze i wie, że naprawdę wszystko zepsuł. Przez ten cały czas nie Louis wszystko psuł, nie Liam, tylko on. Louis zawsze starał się i Harry tego nie widział, starał się już wtedy, gdy pocałował go i pozwolił się uderzyć za bycie dupkiem, gdy przyszedł wczoraj, aby przeprosić go, bo mu zależało. Zależy. Czy nadal zależy?
Nie chce nawet myśleć o tym, jak czuje się teraz Louis, ale gdy niekontrolowanie o tym myśli, boli go serce. Chce przytulić go i pocałować i przeprosić, chce wymazać to wszystko z pamięci ich obu i zapomnieć, kim jest Amy. Wolałby już, aby Louis nigdy mu tego nie wyjaśnił, to nie jest istotne, póki ma Louisa obok. Cóż, teraz już nie.
Zaczyna uderzać tyłem głowy o drzwi z frustracji, mając nadzieję, że to wszystko okaże się jednym, głupim snem.
***
- Nic ciekawego, tak właściwie, a u Ciebie? - odpowiada ze znużeniem, bawiąc się jedną z wystających nitek na jego dresowych spodniach. Rozmawia z Brianem, jednym z jego najlepszych kolegów, i chociaż stęsknił się za przyjaciółmi już na zakończeniu roku, teraz wolałby robić coś o wiele ciekawszego. Cokolwiek, niż rozmawianie z Brianem.
- Żałuj, że nie ma Cię w mieście. Ostatnio pojechaliśmy nad zalew samochodem Alison - wywraca na jego słowa, bo bardzo nie lubi Alison. Wyłącza się na momencik, nie słuchając dalej, bo wydaje mu się, że ktoś puka do drzwi. A jest wieczór i nie spodziewa się gości.
- Hej, um, Brian - przerywa mu, w końcu powoli siadając, bo rzeczywiście ktoś puka do drzwi. - Oddzwonię, tak? Zamówiłem chińskie, muszę odebrać.
Zerka na puste opakowanie po chińskim jedzeniu na stoliku obok i uśmiecha się pod nosem, bo zjadł je godzinę temu. Ma po prostu dobry pretekst, aby się rozłączyć.
Chociaż minęło kilka godzin, wciąż drży na myśl o wściekłym Louisie. Tak naprawdę nie przestał myśleć o nim nawet na chwilę, chociaż starał się czymś zająć, nawet bezcelowym praniem sobie mózgu telewizją.
Otwiera drzwi i on nie mógł się tego spodziewać, że Louis stoi po drugiej stronie. W momencie, w którym Harry go widzi, cofa się o kilka kroków.
- Przepraszam - piszczy, gdy Louis wchodzi do środka i zatrzaskuje za sobą drzwi. Wciąż wygląda na wkurwionego, nawet bardziej, niż był. - Louis nie zabijaj mnie.
Nie patrzy na niego, tylko odwraca się i biegnie do salonu, przyciskając mocno telefon do piersi. Słyszy za sobą kroki Louisa i to potęguje jego strach.
- Czy możesz się, kurwa, ze mną nie ganiać? Ile ty masz lat?
- Szesnaście - sapie, stojąc przed stolikiem, wiedząc, że tutaj przez chwilę jest bezpieczny, bo Louis musiałby go obejść wraz z kanapą. - Przepraszam, ja to wytłumaczę, ja-
- Chodź tutaj - zrzuca kurtkę na podłogę i Harry'emu prawie cieknie po nogach. Ma nogi jak z waty i wątpi, aby zdążył dobiec do łazienki.
Czy Louis naprawdę go zabije?
- On-Ona-ja tylko chciałem wiedzieć - jąka się nie wiedząc, w którą stronę iść, bo Louis obchodzi kanapę i idzie w jego stronę z kamiennym wyrazem twarzy. Więc ucieka do kuchni. - Zadzwonię do Liama!
Okrąża stół i poprawia swoje potargane włosy, mając na to chwilę, bo Louis nie biegnie za nim, tylko cierpliwie i powoli idzie.
- Poważnie, dzwonię na policję - pokazuje mu telefon, ale mimo wszystko wie, że nie zrobi tego. Co za absurdalna sytuacja.
Louis unosi wysoko brwi i idzie naokoło, ale Harry znowu orientuje się w porę i ucieka do salonu. Ale tym razem Louis za nim biegnie i nim Harry się orientuje, łapie go w pasie i rzuca go na kanapę.
- Nie zabijaj mnie! - krzyczy zasłaniając twarz rękoma i wierzgając nogami, a jego telefon upada na podłogę. Louis siada na nim okrakiem i łapiąc go za nadgarstki odciąga ręce od jego twarzy.
- Piszczysz jak mała dziewczynka.
- Puszczaj - mówi cicho, już spokojniej, widząc, że Louis nie zamierza się, aby go uderzyć albo dźgnąć nożem. - To boli Louis.
- Wkurwiłeś mnie - trzyma przez chwilę ręce nad jego głową i patrzy prosto w jego oczy. Policzki Harry'ego różowią się lekko z zażenowania, ale nie odpowiada. - Wiesz, że to są rzeczy, o które powinieneś pytać tylko mnie?
W końcu puszcza jego nadgarstki, nie spuszczając jednak wzroku z jego twarzy. Harry również wciąż na niego patrzy, i zauważa, że spojrzenie Louisa łagodnieje i naprawdę nie wie, dlaczego przed nim uciekał i myślał, że go uderzy. Louis by go przecież nie skrzywdził.
- Zezłościłeś się - mówi cicho, odgarniając sobie grzywkę z czoła. - Przepraszam. Wiem, że nie powinienem był tego robić.
Louis przymyka oczy i wzdycha cicho, i Harry znowu czuje ukłucie w sercu, bo ten widok go boli. Wie, że zawiódł Louisa, a nie chce go zawodzić, nie chce go ranić ani pozwolić innym tego robić. Louis jest dla niego bardzo ważny i nawet już tego nie ukrywa.
- Niall żyje? - pyta po chwili, gdy żaden z nich się nie odzywa.
- Nie - Louis odpowiada po chwili namysłu, a Harry rozszerza swoje oczy. - Żyje. Kutas wyjechał na trzydniowe wakacje dziś rano.
- Może to przewidział? - uśmiecha się lekko, chcąc rozluźnić atmosferę, ale widząc, że Louis się nie uśmiecha, kącki jego ust opadają w dół. - Przepraszam - powtarza po raz kolejny i niepewnie wyciąga rękę (bo nie wie, czy Louis mu jej nie odgryzie), kładąc ją na policzku Louisa. I wtedy dzieje się coś, czego zupełnie by się nie spodziewał.
Louis nie odtrąca go, nie patrzy na niego dziwnie, Louis... przymyka oczy i rozluźnia się pod dotykiem jego dłoni. Serce Harry'ego przyśpiesza bardziej, o ile jeszcze to w ogóle możliwe, a ciepło rozlewa się w jego brzuchu i znowu łaskocze. Czuje się jak głupi, zakochany nastolatek, ale nie może czuć się inaczej gdy parzy na Louisa i gdy go dotyka - to jest automatyczne. Louis wygląda jak mały, uroczy i bezbronny kotek, który lubi drapnie za uszkiem i głaskanie po brzuchu, i chociaż to wydaje się być głupie, tak właśnie jest. Wie, że ten widok jest wręcz niespotykany, więc czuje się dumny, że to on może być tym, który może widzieć takiego Louisa.
Nagle Louis z powrotem otwiera oczy, a jego łagodne rysy twarzy zastępują te obojętne. Schodzi z Harry'ego, który natychmiast siada.
- Gdzie idziesz?
- Przypudrować nosek - widząc niezrozumiałe spojrzenie Harry'ego, dodaje: - Odlać się.
- Och... um, ja pójdę na chwilę na górę - odchrząkuje i wstaje, poprawiając swoje pogniecione ciuchy. Sięga po telefon z kieszeni i gdy Louisa znika z zasięgu jego wzroku, wyrzuca opakowanie po chińskim jedzeniu do kosza w kuchni, a po chwili idzie na górę do swojego pokoju.
Podłącza telefon do ładowarki i bierze kilka głębszych wdechów, starając się uspokoić. To wszystko stało się tak szybko i tak nagle, że nadal to do niego nie dotarło. Po południu, gdy Zayn odwiózł go, nie wyobrażał sobie swojego dalszego życia i swojej relacji z Louisem, a tym czasem... Louis tutaj jest i Louis nie zabił go, on wydaje się jakby... mu wybaczyć? Dlaczego Louis mu wybaczył? Dlaczego w ogóle się tym przejął i tutaj przyjechał? Liam mógł być przecież w domu.
Czuje dwie, ciepłe dłonie na swoich biodrach, więc szybko odwraca się, lekko wystraszony.
- Od zawsze masz takie tiki nerwowe?
- Wystraszyłeś mnie - jedną dłoń kładzie w miejscu, gdzie znajduje się jego serce, a drugą na ramieniu Louisa.
- Naprawdę się mnie boisz? - przechyla głowę w bok i wbija w niego swoje spojrzenie.
- Nie - Harry odpowiada pewnie i uśmiecha się, bo może z dumą sam przed sobą przyznać, że już się go nie boi. Jak bardzo kiedyś trząsł spodniami na jego widok, teraz jego serce przyśpiesza gdy tylko ktoś wspomni jego imię. - Ani trochę.
- Jesteś pewien? - Louis unosi brwi w górę. - Pół godziny temu, gdy krzyczałaś, abym Cię nie zabijał-
- Okej - przerywa mu zażenowany i zakłada obie ręce na jego szyi, stając nieco na palcach. - Przepraszam. Głupio mi.
Louis nie odpowiada, więc po prostu pochyla się i składa na jego usta krótki pocałunek. Patrzy w jego oczy i całuje go jeszcze kilka razy, aż w końcu kąciki ust Louisa delikatnie unoszą się w górę. Harry'emu na ten widok mięknie serce.
W końcu zostaje objęty przez niego w pasie i chichocze, bo Louis idzie razem z nim w stronę łóżka, więc jest zmuszony iść tyłem.
- Co Ty robisz? - opada plecami na łóżko, nie puszczając jednak Louisa, który wdrapuje się zaraz po nim. - Znowu mnie ugryziesz?
Przekręca się na bok, bo Louis kładzie się obok i zakłada ręce pod głowę, więc Harry jest niezadowolony, bo go nie obejmuje.
- Louis?
- Hm?
- Przepraszam - powtarza po raz setny i znowu pochyla się, całując go w kącik ust. Louis przenosi swoje dłonie na swój brzuch i przymyka oczy, więc Harry robi to jeszcze kilka razy, tym razem bezpośrednio w usta.
Czuje się naprawdę dobrze. Chociaż nadal jest mu wstyd i chciałby wszystko cofnąć, czuje się szczęśliwy. I zakochany, nawet, jeśli wie, że to tylko małe zauroczenie. ale chociaż stara się wmówić sobie, że to tylko zauroczenie, na samą myśl o końcu wakacji czuje ból w klatce piersiowej.
- Co Ty robisz? - Louis pyta cicho, bo Harry kładzie dłoń na guziku jego jeansów i nieudolnie próbuje go odpiąć. Szybko łapie jego ręce, gdy prawie mu się to udaje. - Harry.
- Co? - czerwieni się mocno i patrzy w jego oczy.
- Co Ty wyprawiasz?
- Chcę wszystko naprawić.
- Zgłupiałeś? - mina Louisa po raz pierwszy w życiu wyraża szok. Wpatruje się w Harry'ego z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami, jakby nie wiedział, co powiedzieć. - Harry... nie.
- Ale wtedy-
- To było dawno - unosi się na łokciu a jego brwi są zmarszczone. - Wypiłem. I wyobrażałem sobie za dużo. Ty masz tylko szesnaście lat.
- Proszę - szepcze i próbuje wyrwać swoją dłoń z uścisku Louisa. - Chcę to zrobić tylko dla Ciebie.
Nie wie, dlaczego chce to zrobić. Nawet o tym wcześniej nie myślał, ale jest jedna rzecz, która go do tego zmusza - jest to fakt, że ciągle myśli o Louisie i każdego dnia zdaje sobie sprawę, że zależy mu na nim coraz bardziej. Że chce jego szczęścia, i aby czuł się dobrze i był szczęśliwy, a teraz chce mu coś od siebie dać i nawet, jeśli Louis pomyśli sobie o nim źle, nie dba o to. Louis zrobił dla Harry'ego już wiele.
- Muszę jechać - słyszy cichy głos Louisa, ale nie pozwala mu wstać. Wysuwa powoli swoją dłoń tej Louisa i sunie nią w dół, a starszy chłopak nie spuszcza z niej wzroku.
- Nie musisz - jego ręce drżą, ale mimo to i tak odpina nimi spodnie Louisa, który poddaje się i nie protestuje.
- Harry przestań - jego klatka piersiowa unosi się coraz szybciej, bo Harry niezdarnie ściąga jego ciasne jeansy z bioder, zsuwając je aż do kolan. Syczy cicho, gdy jego dłonie przypadkowo ocierają się o jego uda. - Kurwa.
- Przepraszam - śledzi uważnie mimikę twarzy Louisa, chcąc dokładnie zbadać, co sprawia mu przyjemność, chce poznać każdą jego reakcję i wszystkie jego czułe punkty.
Pochyla się i znowu muska usta Louisa swoimi, jedną z dłoni kładąc na wybrzuszeniu w jego bokserkach. Pociera je tak, jak robił to wcześniej, tym razem robiąc to z własnej woli i z małym już doświadczeniem. Oczy Louisa są szeroko otwarte - wygląda, jakby się powstrzymywał, ale w środku był na krawędzi i Harry nie wie, jak sprawić, aby po prostu pozwolił temu się dziać.
- Co Ty ze mną robisz - sapie w końcu, a Harry czuje pod palcami coś o wiele większego i grubszego. I okej, czerwieni się może bardziej, niż wtedy, kiedy zobaczył Louisa w samym ręczniku. Czy to jest tak, jak robienie sobie przyjemności samemu? Czy on musi po prostu... zrobić to, jak sam robi to ze sobą?
Nie chce ośmieszyć się przed Louisem, ale równocześnie nie chce tego przeciągać i już przejść do rzeczy, bo Louis jeszcze wkurzy się, że nie jest na to wystarczająco dobry. A chce być dobry, chce być najlepszy... dla niego.
- Nie musi-kurwa - wciąga gwałtownie powietrze do płuc, bo Harry niespodziewanie zsuwa jego bieliznę i niemal od razu owija palce wokół jego gorącego penisa. Dosłownie. Harry czuje, jakby parzył.
On w ogóle pierwszy raz w życiu widzi penisa. To nie tak, że ni ma własnego, ale pierwszy raz widzi cudzego, w dodatku... to jest penis Louisa!
Jego dolna warga uwięziona jest pomiędzy zębami, bo denerwuje się, a mimo to brnie w to dalej. Zaczął już i chce to skończyć, a widok zaczerwienionych policzków Louisa i jego świecących się oczu... ten widok motywuje go zdecydowanie bardziej i dodaje mu nieco odwagi, więc zaczyna mu po prostu wolno obciągać.
Oczy Louisa powoli się zamykają, chociaż Harry widzi, że stara się zostawić je otwarte. W końcu zaciska je mocno, zamroczony przyjemnością.
Do Harry'ego co jaki czas dociera, co on właściwie robi, ale niewystarczająco, aby przestał. Jego oczy są szeroko otwarte, bo jak bardzo Louis nie wie, co Harry z nim robi, Harry nie wie tego bardziej. On nie wie, dlaczego tak wpływa na Louisa, to jest dla niego zaskakujące, ale równocześnie... w pewnym sensie pozytywne. Uśmiecha się i chowa twarz w szyi Louisa, mając wrażenie, że czuje jego przyśpieszony puls.
Po raz pierwszy w życiu widzi Louisa tak bezbronnego i zależnego od tego, jaki będzie jego następny ruch. Harry wie, że w myślach błaga o więcej i tego wszystkiego sprawcą jest on sam, więc wykręca nadgarstek, bo Louis aż cały drży i zaciska mocno swoją szczękę.
Zabiera szybko swoją rękę w momencie, w którym Louis nagle dochodzi, brudząc przy tym kawałek swoich ud i swoją koszulkę. Klnie wtedy cicho pod nosem, a Harry po prostu patrzy, i chociaż jest zawstydzony i nie wie, co dalej ze sobą zrobić, widok takiego Louisa jest cholernie podniecający.
W końcu Louis otwiera oczy, mrugając szybko i gdy odzyskuje ostrość, w ciemności patrzy na siedzącego obok Harry'ego. Wciąż oddycha szybko i stara się dojść do siebie. Unosi się powoli na łokciach, więc Harry przesuwa się na bok.
- M-Możesz... z łazienki skorzystać - proponuje nieśmiało, czując się źle z tym, że cała odwaga i adrenalina go opuściła. On jest po prostu stworzony do tego, aby być nieśmiałym.
Louis kiwa głową a Harry odwraca wzrok, gdy wstaje, zdejmując do końca swoje jeansy. Rzuca je na ziemię i zostawia Harry'ego samego, który wreszcie może odetchnąć z ulgą. Nawet nie zauważył wcześniej, że przez cały ten czas był spięty i myślał tylko o tym, aby być jak najlepszym. Ale po chwili uświadamia sobie, że przecież w czym najlepszy, w obciąganiu?
Czerwieni się jeszcze mocniej, o ile to możliwe i potrząsa głową, bo jego myśli są absurdalne. Są głupie, lekkomyślne, naiwne, Harry w ogóle jest mało dojrzały, nie myśli konsekwentnie, a zbyt dziecinnie i sam zdaje sobie z tego sprawę. Louis przecież lubi go chyba za inne rzeczy, prawda? Louis nie chciał, aby Harry to zrobił. I Harry'emu jest głupio, ponieważ Louis nie chciał, a on nalegał i teraz czuje się jak dziwka.
Kiedy Louis długo nie wraca, czuje się zmęczony, chociaż jest wcześnie. Ziewając ściąga swoje jeansy, ale zostawia koszulkę, bo nie chce być kompletnie nagi przy Louisie. Z resztą, wątpi, aby Louis w ogóle zamierzał zostać na noc.
W momencie, w którym wsuwa się pod kołdrę i poprawia sobie poduszkę, Louis wraca z potarganymi włosami... w samej bieliźnie. Harry stara się udawać, że ten widok wcale nie przykuł jego uwagi. Poza tym jeszcze dziesięć minut temu widział go praktycznie nagiego.
Przesuwa się, aby zrobić mu miejsce, i dzieje się tak, jak chce i oczekuje - Louis kładzie się obok. Wyciąga rękę, więc Harry po prostu z powrotem przysuwa się bliżej, wtulając w jego ciało. Louis jest taki, jakiego zapamiętał go ostatnim razem, gdy się tulili - ciepły i pachnący.
Żaden z nich nic nie mówi. Wprawdzie mówiąc Harry wie, że Louis nie podziękował, ani nie skomentował tego, co się stało, ale przez moment nawet nie pomyślał, że to źle. Rozumie go i jego myśli i z całą pewnością Louis by coś powiedział, ale nie wie co. Harry też nie wie co, jest tego za dużo i sam ma nadzieję, że Louis go rozumie, nawet, jeśli Louis jest bardziej pogmatwany niż o sam.
- Hej - rozlega się cichy szept przy jego ucho, więc unosi głowę i napotyka oczy Louisa.
- Hm? - mruczy cicho, a Louis w odpowiedzi pochyla głowę i przyciska swoje usta do jego. Harry uśmiecha się lekko i przymyka oczy, czując rozlewające się w jego brzuchu ciepło.Harry ni jest nastolatką. Jest nastolatkiem, ale coraz częściej ma wrażenie, że to już dobrze znane mu ciepło to motylki, którym towarzyszy szybsze bicie serca i pragnienie Louisa coraz bardziej.
Gdy z powrotem opiera policzek o jego tors, zdaje sobie sprawę z kolejnej rzeczy. Że mimo tego, co zdarzyło się w ostatnim, najbardziej zwariowanym miesiącu w jego życiu, Harry po prostu... zakochał się w Louisie. Nie chciał tego, nie planował, jeszcze bardziej się przed tym wzbraniał, ale teraz już chyba wie.
Jest już na granicy snu, kiedy Louis nagle wstaje, pozostawiając po sobie chłód i pustkę, ale Harry nie ma siły go zatrzymywać. Słyszy przekręcanie zamka w drzwiach od jego pokoju, a po chwili Louis kładzie się obok, przyciskając usta do czubka jego głowy. Jego ciepłe ramiona z powrotem wracają na swoje miejsce, a Harry może spokojnie usnąć przy biciu jego serca ze świadomością, że jest zakochany.
Od autora: Mogła Was ta scena zniesmaczyć, ale jak powtarzam zawsze - nie chcesz, nie czytaj, w ostrzeżeniach masz napisane, jakie treści będą się tutaj pojawiały. Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy uszanowali moją wolę i nie publikowali screenów/spojlerów na twitterze po tym, gdy przez przypadek opublikowałam fragment rozdziału :)
PS Przepraszam za niektóre prymitywne określenia, staram się nie wplatać języka potocznego w tekst, ale nigdy mi się to nie udaje.
PS2 Chcę Wam wszystkim życzyć wesołych i radosnych świąt!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top