Rozdział Piąty
- Liam jest naprawdę w porządku, nie musisz się o nic martwić.
- Na pewno? – po raz kolejny pyta jego a matka, a on, mimowolnie, wywraca oczami. Martwi się i rozumie to, to słodkie, ale żenujące. – Nie czujesz się tam źle?
- Dlaczego nie mogłaś poznać go ze mną, gdy mnie tutaj przywoziłaś? – mówi z przekąsem i po części jest to prawdą, bo Harry naprawdę wolałby, aby jego mama była wtedy z nim. Cóż, wtedy tak było, teraz Harry cieszy się z takiego obrotu spraw, nawet, jeśli czuje się odrzucony przez własną matkę.
- Przepraszam, Harry. Wiesz, że mam dużo spraw na głowie.
- Taa – mruczy, pocierając dłonią swoje czoło. – Ojciec też. Muszę kończyć, wychodzimy z Liamem. – kłamie, gotowy, aby nacisnąć czerwoną słuchawkę.
- Jeszcze tylko miesiąc, kochanie.
Nie słucha jej więcej tylko rozłącza się, nie chcąc pozwolić, aby zepsuła jego dobry humor. Od kilku dni jest dobry, nawet, jeśli nie ma konkretnych planów co do dzisiejszego dnia. Myśli, że po prostu obejrzy telewizję, albo coś w tym stylu.
Spędza tak całe popołudnie i wieczór, trochę pisząc ze znajomymi na portalu społecznościowym, chociaż wcale nie ma ochoty. Nie wie również, czy Liam życzyłby sobie, aby Harry wspominał o tym, czym się zajmuje, więc chociaż jest się czym chwalić i Harry jest tym podekscytowany, nie robi tego, zostawiając tę informację dla siebie.
Około dwudziestej drugiej chce iść spać, więc gasi telewizor, ale nie czeka na Liama i nie martwi się, bo kuzyn uprzedził go wcześniej, że wróci bardzo późno. Harry wie, że powinien się tym zainteresować, ale ufa mu i wie, że z całą pewnością umie dać sobie radę sam.
Dzwonek do drzwi rozwiewa jego wątpliwości, gdy staje na pierwszym stopniu schodów, gotowy, by wejść na górę. Zamiera i patrzy w stronę korytarza, nie wiedząc, kogo spodziewać się po drugiej stronie i dlaczego o tak późnej porze. Przypomina sobie słowa Liama o tym, aby uważał na siebie i to go trochę niepokoi, ale kiedy dzwonek znowu dzwoni, bardziej natarczywie, zbiera w sobie całą odwagę, aby otworzyć.
- Gdzie jest Liam? – jest pierwszym, co Harry słyszy, po otworzeniu drzwi. A pierwszym, co widzi, jest Louis, i chociaż może odetchnąć z ulgą, że to on a nie złodziej albo morderca czyhający na jego życie, to jego serce prawie podskakuje do gardła, gdy widzi szramę na policzku i rozciętą wargę. Louis wygląda okropnie.
- Louis? Co-Co Ci się stało?
- Nie Twoja sprawa, dzieciaku – odpowiada może trochę za ostro, ale Harry się już przyzwyczaił. – Jest Liam?
- Liam? – marszczy brwi. – Nie, ja-uch, nie ma go z wami? On miał-on tak jakby wyszedł przed południem i powiedział, że-
- Jasna cholera – klnie Louis i zanim Harry dokańcza, odwraca się, aby wrócić do swojego samochodu. A Harry nie myśli, co robi, po prostu łapie za nadgarstek Louisa i wzdryga się, gdy chłopak na niego patrzy, tym razem chłodniej, niż zwykle.
- Ja-Ja przepraszam, ty... ty masz tutaj... – pokazuje na swój policzek, przegryzając wnętrze policzka. – Krwawisz...
- Co? – marszczy brwi i sam dotyka zranionego miejsca.
- Co tutaj robisz? Czy-czy ktoś z Tobą jest? – pyta cicho i rozgląda się. Następnie znowu spogląda na Louisa, starając się nie pokazywać, że znowu go przeraża. – Powinieneś... zrobić z tym coś.
Odsuwa się, patrząc wyczekująco na Louisa i nie wiedząc, czy to rzeczywiście jest dobry pomysł. Zaciska usta z wąską linię, gdy Louis decyduje się wejść do środka, a jego serce bije szybciej, niż powinno. Dochodzi go paraliżujący zapach Louisa, ponieważ rusza się dopiero po chwili, kiedy orientuje się, że stoi tak dłużej, niż powinien.
Zamyka drzwi i idzie szybkim krokiem do kuchni, sięga po wacik i wodę utlenioną i idzie do salonu, tam, gdzie jest teraz Louis. Siedzi na kanapie przy zgaszonym świetle, ale Harry wszystko widzi, więc postanawia go nie zapalać; wątpi, aby nie czuł się niezręcznie, siedząc na przeciwko Louisa w oświetlonym pokoju. Mógłby dokładnie widzieć jego chłodne spojrzenie, a tego nie chce.
- Um, proszę, to-ja... um – jąka się, ponieważ Louis znów na niego patrzy, nie zwracając uwagi na jego wyciągnięte, trzęsące się dłonie. Więc siada obok, starając się nie drżeć aż tak bardzo, kiedy nawilża wacik wodą. – Odwróć głowę.
Louis, ku jemu zaskoczeniu, robi to, ale nadal nie odzywa się, tylko patrzy w jego oczy, a ich twarze są zaledwie kilka centymetrów od siebie.
Odchrząkuje, starając skupić się na tym, aby jak najdokładniej wyczyścić ranę Louisa, chociaż czuje na sobie jego uważny wzrok. Jego dłonie wciąż drżą a oddech urywa się czasem w połowie, ale wciąż nie podnosi wzroku na poziom oczu Louisa. Pozwala jednak zerknąć sobie na jego usta.
- Masz rozciętą wargę – szepce, przyciskając nieco mocniej wacik do rany. – Przepraszam. – mówi szybko zabierając rękę, chociaż Louis nawet się nie krzywi.
Oblizuje spierzchnięte usta i mnie wacik w dłoni. Rana Louis wygląda już nieco lepiej, ale wciąż jest mocno widoczna i nawet nie wie kiedy, ale prześlizguje wzrokiem na jego oczy, stalowo błękitne, wpatrzone prosto w niego i sztywnieje, ponieważ... wow. Są jednocześnie przerażające, jak i piękne.
Wciąż nie słyszy głosu Louisa od dłuższego czasu, ale patrzy na niego i przez chwile ma wrażenie, jakby sam pochylał się, prawie go całując, ale w porę otrząsa się, zanim może to zrobić.
Nie.
Szybko wstaje i niemal ucieka do kuchni, aby wyrzucić wacik i opiera się o dłońmi o blat. Oddycha szybko i przegryza nerwowo dolną wargę, wiedząc, że gdyby to zrobił, zmieniłoby to prawdopodobnie wszystko. Nie wie, co to za uczucie, nie zaznał go wcześniej, ale kiedy siedział tam bardzo blisko Louisa odczuwał strach, ale również bezpieczeństwo. Wie, że gdyby tylko pozwolił, aby to coś pokierowało nim i pocałował by Louisa, przekreśliłby cały swój pobyt tutaj. Przekreśliłby przychylność Louisa, Liama, prawdopodobnie reszty i wróciłby do domu, a Harry nie chce wrócić do domu.
Harry nie jest gejem, Harry jest, właściwie, kimś, kto nigdy się nad tym zastanawiał. Widzi czasem ładną dziewczynę i rzeczywiście uważa, że jest ładna, widzi przystojnego chłopaka i nie kryje tego, co mu się w nim podoba, ale nie dzieli miłości i seksualności na pociąg fizyczny. Obciągał sobie raz czy dwa, ale dawno, nawet nie pamięta. Był sfrustrowany seksualnie przez dorastanie, ale miał wtedy tylko czternaście lat i to wtedy tak samo wyszło. Harry naprawdę nie zwraca uwagi na to, czyje usta mógłby pocałować, ale chyba chciałby pocałować usta Louisa.
Potrząsa głową, nie chcąc się nad tym dłużej zastanawiać i po krótkiej chwili wraca do salonu, ale nie zastaje w nim już nikogo.
***
- Liam? – pyta następnego ranka, podczas rzadkich wspólnych śniadań w ostatnim czasie. Nie opowiedział mu o wczorajszym wieczorze, nie będąc pewnym, czy Louis chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział.
- Tak? – kuzyn zerka na niego znad telefonu, popijając jakiś zimny napój ze swojej szklanki. Harry nie zastanawia się, jak o to spytać, ale chce to wiedzieć, więc po prostu pyta.
- Opowiedz mi o Amy.
Z początku Liam nie wie o co chodzi, ale kiedy to do niego dociera, patrzy na Harry'ego z szeroko otwartymi oczami. Odstawia szklankę na stół i skupia całą swoją uwagę na Harrym.
- Skąd wiesz o Amy?
- Od Nialla – odpowiada bez zastanowienia, chociaż wie, że Niall będzie miał przez to kłopoty. – Przepraszam, ja-ja wiem, że on nie powinien, ja go tylko spytałem i-
- W porządku – przerywa mu, wzdychając. – Nie pytaj więcej o Amy, Harry, A już na pewno nie przy Louisie.
- Ale-
- Harry. Proszę.
Zaciska usta i kiwa głową, jego policzki lekko się różowią, ale to nie sprawia, że postanawia zrezygnować. Louis bardzo go zainteresował i chce wiedzieć, co sprawiło, że jest taki, jaki jest. Wie,że ani Liam ani Niall nie powiedzą mu więcej, chociaż może ten drugi jest bardziej wygadany, ale zostaje mu jeszcze Zayn. Nie chce stracić szacunku, który czuje, że starszy chłopak do niego ma, więc zastanawia się, jak go podejść. Zayn jest, prawdopodobnie, najlepszym przyjacielem Louisa, zważając na to, że trzymają się zazwyczaj razem.
Liam zgadza się wziąć Harry'ego na trening i Harry czuje się podekscytowany tym, że znowu zobaczy Louisa. Zaczyna poważniej zastanawiać się nad tym czy to, co czuje, gdy przebywa w towarzystwie Louisa to zwykły strach, czy kryje się za tym poczucie bezpieczeństwa i szacunek, jakim go darzy. Naprawdę nie wie.
Rozmawiają trochę w samochodzie, Harry inicjuje rozmowę, chcąc załagodzić sytuację z rana.
- Do czego trenujecie tak właściwie?
- Do tego, aby być lepszymi. Ale skoro pytasz, przygotowujemy się do mistrzostw, które są pod koniec wakacji. Ale do tego jeszcze sporo czasu, zawsze w między czasie organizowane są Street Events, ale domyślasz się, co to jest.
- Coś-coś mniejszego, tak? Po prostu wyścigi za pieniądze, nic ważnego?
Liam kiwa głową.
- Taa, to jest po prostu o pieniądze, mistrzostwa są o szacunek i tytuł.
- No a oni... wiesz, Speed Kings, są dobrzy? – w duchu ma nadzieję, że Liam odpowie przecząco. Chce, aby to Masters byli tymi, którzy są najlepsi, nie tylko ze względu na jego kuzyna i na Louisa. – Są jakieś inne drużyny?
- Są, ale nasze walczą o tytuł od kilku lat. W tamtym roku wygraliśmy my, teraz zdaje się chcą nam to odebrać.
Gdy dojeżdżają na miejsce nie ukrywa, że trochę się stresuje, ale zupełnie niepotrzebnie. Na miejscu jest Zayn i Niall, ku zdziwieniu Liama, ale nigdzie nie widzi Louisa. Rozgląda się, ale nikt nie jeździ po torze, są tylko dwa samochody, a on, nie wiedząc czemu, czuje się zawiedziony, chociaż nie powinien.
***
Dwudziestego drugiego, we wtorek, gdy leży w swoim łóżku myśli głębiej o tym, dlaczego nie zabrał swojego laptopa. Zdecydowanie, treningi Liama zaczęły go nudzić. To nie tak, że nie podoba mu się już szyba jazda i samochody, ale zazwyczaj tylko stoi i patrzy, bo Liam nie pozwala mu wejść z jednym z nich do samochodu nawet na chwilę, twierdząc, że coś może mu się stać. Laptop bardzo by mu teraz pomógł, nawet, jeśli chciałby obejrzeć jakiś głupi serial.
I od kilku dni wciąż nie widział Louisa. Ostatni raz widział go, kiedy opatrywał ranę na jego policzku w salonie Liama, ale to wszystko. Pytał o niego Liama jeszcze kilka razy, ale kuzyn sam twierdził, że nie wie, gdzie Louis może być.
Myśli również o tym, dlaczego Louis do niego wtedy przyszedł i co mu się stało, ale mimo zadanego wtedy pytania, nie uzyskał odpowiedzi. Ale nie był niemiły, nie był nawet groźny ani agresywny, był neutralny i siedział spokojnie, gdy Harry delikatnie przykładał wacik do jego policzka
Gdy teraz to analizuje, odtwarzając w głowie tę scenę od nowa i od nowa, z każdym razem uśmiecha się szerzej i rumieni się, czując się jak głupia, zakochana nastolatka. Z tym wyjątkiem, że Harry nie jest zakochany, ani nawet zauroczony, Harry jest zaintrygowany i niedoświadczony, a Louis potęguje to wszystko i sprawia, że Harry nie wie, co myśleć. To jest chyba ten etap, gdy zaczyna dorastać i myśleć o pewnych sprawach poważniej, ponieważ Louis trafia w tę część jego umysłu, w którą nie powinien.
***
Cudem udaje mu się poprosić Liama, aby zabrał go ze sobą na jeden ze Street Event, które odbywa się dzisiaj wieczorem. Obiecuje nawet, że umyje w ramach wdzięczności sedes swoją szczoteczką toaletową, ale Liam twierdzi wtedy, że nie jest aż takim okrutnym kuzynem.
Nie chce przynieść mu wstydu, więc ubiera czarne jeansy i ciemny podkoszulek, ale nie ma skórzanej kurtki, więc nie bierze żadnej. Tłumaczy, że jest mu ciepło, chociaż nie jest, ale czego się nie robi dla dobrego wyglądu.
Jest podekscytowany i zdenerwowany, gdy dojeżdżają na miejsce po prawie godzinie, ponieważ jest to gdzieś dalej. Otwiera szeroko usta, gdy widzi scenę jak z filmów, które zawsze ogląda. Na miejscu jest bardzo dużo ludzi i głośna muzyka, fajerwerki, dużo alkoholu, samochody i motocykle i dźwięk silników. Jest bardzo głośno, ale nie przeszkadza mu to, bo po chwili uśmiecha się szeroko i idzie za Liamem, oczarowany atmosferą tego miejsca.
Może jest niebezpiecznie, a tłum jest tak gęsty, że mógłby się zgubić, ale gdy docierają do jednego z samochodów – białego i nowoczesnego – jego wątpliwości zostają rozwiane. Trzyma się bardzo blisko Liama, ale patrzy na opierającego się o maskę samochodu Louisa, który trzyma w dłoni kubek z jakimś alkoholem, znudzonym spojrzeniem rozglądając się dookoła. W końcu jego wzrok zatrzymuje się dłużej na Harrym, który nieświadomie wstrzymuje powietrze, ale nie wie, czy może uśmiechnąć się albo pomachać.
- Cześć Tommo – wita się z nim Liam, a Harry, stojąc bliżej, widzi nie tylko bledniejącą szramę na policzku, ale rozcięty łuk brwiowy i rozcięta wargę w innym miejscu, niż wcześniej. Mimo to nie odzywa się. – Ktoś jeszcze jest?
- Tylko Ty – odpowiada, dopijając zawartość swojego kubka i wyrzuca go za siebie. – Weź moje auto. Nie dam rady jeździć.
- Na pewno? - pyta i zerka na Harry'ego. – Jakby co, odwieziesz Harry'ego moich samochodem. To w porządku?
Louis kiwa głową i znowu patrzy na Harry'ego, ale wygląda bardziej na zmęczonego i zrezygnowanego. Odgarnia kosmyk włosów, który opada mu na czoło i odchodzi kawałek, aby Liam mógł wejść do jego samochodu.
- Liam będzie się ścigał? – Harry pyta cicho, obejmując ramiona rękoma. Jest mu trochę zimno, ale stara się tego nie pokazywać.
Włoski na jego karku stają a na ciele pojawia się gęsia skórka, gdy czuje ciepły oddech przy swoim uchu i niemal podskakuje, słysząc głos Louisa.
- Gdy tylko wyścig się zacznie, zabieram Cię do domu.
Co?
Marszczy brwi, niepewien, czy dobrze zrozumiał i odwraca głowę, aby niezrozumiale spojrzeć na Louisa. Liam zabrał go tutaj ponieważ Harry poprosił, ale skoro się zgodził nie kazałby odwozić Harry'ego, zanim w ogóle do czegoś dojdzie.
- Co?
- To, co słyszałeś.
- Dlaczego?
- Liam nie chciał, abyś tutaj był. Tutaj jest niebezpiecznie.
- Ale ja-
Urywa, gdy Louis zaciska wargi w wąską linię, a jego szczęka się zaciska. Może uznać to za nieprawdopodobnie przerażające, ale i również atrakcyjne, więc nic więcej nie mówi. Może przez chwilę przyjrzeć się obrażeniom Louisa z bliska, ale tylko przez chwilę, bo kiedy ludzie zbierają się bliżej toru, skupia całą swoją uwagę w tamtą stronę.
- Chodź – mruczy Louis i pociąga Harry'ego za ramię, chociaż ten próbuje się wyrwać. – Nie rób cyrków, nie możesz tutaj zostać.
- Chcę popatrzeć, co jest w tym złego? – syczy, kiedy chłopak zaciska palce mocniej, ale poddaje się, zostając ciągniętym przez niego w stronę samochodu Liama. – Nie jestem małym dzieckiem!
- Masz pieprzone piętnaście lat – otwiera drzwi i wpycha go do samochodu. Zanim Harry może cokolwiek zrobić, Louis jest już w środku i zamyka wszystkie drzwi jednym guzikiem.
- Mam szesnaście.
- Cokolwiek – wywraca oczami i wycofuje samochód. Harry przyciska dłoń do szyby, zdążając jeszcze zauważyć mknący samochód Liama, zanim obraz się oddala, a on wzdycha, zrezygnowany opadając na siedzenie.
- Dlaczego nie mogłem zostać? – próbuje ponownie, wiedząc, że ma marne szanse.
- Bo masz piętnaście lat.
- Powtarzam, szesnaście – tym razem to on wywraca oczami.
- Nie wywracaj na mnie oczami, dzieciaku.
Chociaż go to zezłościło i może trochę uraziło, nie robi tego ponownie. Jadą ponad godzinę, podczas tego żaden z nich się nie odzywa, a Harry przysypia z głową opartą na dłoni. Gdy jego policzek przyciśnięty jest do szyby, usta ma rozchylone a ręce zaplecione na piersi, Louis patrzy na niego, zatrzymując się pod domem Liama. Mija kilka sekund, kiedy wreszcie potrząsa jego ramieniem, ale nie za mocno, bo nie ma serca go budzić.
- Dzieciaku – szturcha go mocniej, bo Harry prawdopodobnie zasnął, ale na szczęście szybko się budzi. Tłumi ziewnięcie dłonią i patrzy zdezorientowany na Louisa. – Harry. Jesteśmy.
Louis otwiera mu drzwi, podczas, gdy on po części stara się otrząsnąć ze swojej senności, a po części z tego, że Louis zwrócił się do niego po imieniu.
- Wiesz, kiedy Liam wróci? – pyta sennie, gdy idą wspólnie do drzwi.
- Nie prędko.
Harry szuka kluczy w kieszeniach swoich spodni, ale zanim je znajduje, Louis wyciąga swoje pierwszy i otwiera zamek. Staje z powrotem na przeciwko niego nie odzywając się ani słowem.
- Dzięki – mówi cicho nastolatek, również nie wiedząc, co mógłby jeszcze powiedzieć. Jest ciemno, ale dokładnie widzi jego twarz i każde zadrapanie.
Podnosi rękę i nieśmiało dotyka rozciętego łuku brwiowego.
- Dlaczego ciągle pakujesz się w kłopoty?
- To moja praca.
Cofa rękę, chcąc przerwać niezręczną sytuację i wejść do środka, ale Louis łapie jego nadgarstek, zanim może się ruszyć. Patrzy prosto w jego oczy, Harry nie wie, do jakiej kategorii przydzielić to spojrzenie, ale Louis znowu wygląda groźnie i ściska mocno jego rękę.
- Lou-
- Louis – warczy, puszczając jego nadgarstek. Harry natychmiast go cofa, zbyt wystraszony i chowa ręce za plecami. Jego twarz jest bardzo blisko Louisa i może policzyć piegi na jego nosie, albo naprawdę długie rzęsy, może dotknąć jego ust swoimi, ale nie robi tego, ponieważ co?
Jest zahipnotyzowany kościami policzkowymi Louisa i jego zaciśniętą szczęką i chce się odezwać, ale kiedy myśli, że już do czegoś dojdzie (to nie tak, że czegoś się spodziewa), Louis odwraca się i odchodzi, zostawiając Harry'ego w osłupieniu.
Mruga szybko, odprowadzając Louisa wzrokiem, ponieważ ma mroczki przed oczami. Opiera się plecami o drzwi oddychając szybko i patrzy, jak Louis szybko znika wraz z swoim samochodem i to może trochę go boli, ale wie, że to i tak dużo.
Od autora: Hej! Powracam z nowymi rozdziałami Fast and Dangerous, równocześnie chcąc Was przeprosić, ze tak nagle zniknęłam. Myślę, że to przez szkołę i natłok obowiązków. Ale teraz rozdziały będą pojawiały się bardzo często, począwszy od tego. Mam nadzieję, że wciąż jesteście ze mną, i że nie zniechęcę Was do tego opowiadania przed rozwojem akcji, bo jej będzie i to sporo.
Miło widziane komentarze, kocham je czytać. Możecie również pozostawiać swoje opinie pod hasztagiem #FADPL na twitterze - czytam wszystko x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top