Rozdział Ósmy

 Od kilku godzin siedzi i psuje swoje oczy przed laptopem, zakryty kocem aż po czubek głowy. Pożyczył laptopa od Liama, głównie z nudów i teraz gra w simsy, pochłonięty do tego stopnia, że zapomniał o bożym świecie. Jego oczy są przekrwione i szkliste, i ogarnia się dopiero o wpół do dziewiątej, gdy czuje, jak jego brzuch domaga się jedzenia. 

 Trze swoje powieki i powoli wychodzi z łóżka. Schodzi na dół, chcąc narobić jak najmniej hałasu, ponieważ słyszy, że Liam ma gości.  

- Harry! - zatrzymuje się i zagląda nieśmiało do salonu, gdzie widzi uśmiechającego się do niego Nialla, i widzi też obok Zayna i Louisa, którego nie widział od pięciu dni. Stara się na niego nie patrzeć. - Przyniesiesz mi piwo z lodówki? 

- Niall - Liam patrzy na niego groźnie. - On nie jest twoim służącym. 

- Nie, spoko - Harry posyła mu uspokajający uśmiech. - Akurat zmierzałem do kuchni. 

 Kontynuuje swoją drogę do kuchni, próbując opanować swoje drżące dłonie, chociaż mu się to nie udaje. Drżą naprawdę mocno, kiedy sięga po butelkę piwa z lodówki i prawie ją upuszcza, ponieważ Louis tutaj jest. Musi iść dać to Niallowi. Musi przejść obok Louisa. Musi pozwolić sobie na niego spojrzeć, i pozwolić Louisowi spojrzeć na niego. 

 Z tego wszystkiego odechciewa mu się nawet jeść. 

 Wraca do salonu i podaje butelkę Niallowi, który klepie miejsce obok siebie, więc Harry niepewnie siada. 

- Dzięki, dzieciaku - otwiera ją i podsuwa Harry'emu pod nos, ale ten tylko się krzywi. - Chcesz? 

- Nie, dziękuję, nie piję. 

- I nie pali - odzywa się Liam, znacząco patrząc na Louisa, który unosi wysoko brwi, wypuszczając dym z ust. 

- Co? 

- Harry ma astmę. 

- Nie, to-to w porządku - głos Harry'ego jest cichy, cichszy, niż chciał, ale to przez Louisa. Nie chce, aby był zły na niego za to, że nie może palić tutaj, w środku. Niech pali, Harry sobie pójdzie. 

 Jednak w tym samym czasie dym dociera do jego twarzy i wdycha go nieświadomie, a on drażni jego płuca i niespodziewanie zaczyna kaszleć. 

- Louis jesteś pieprznięty - Niall klepie Harry'ego po plecach, ale gdy mu nie przechodzi, wstaje i udaje mu się wykrztusić, że pójdzie się przewietrzyć. 

 Szybko wychodzi, czując się nieco zażenowany faktem, że jest w centrum zainteresowania. Gdy znajduje się na zewnątrz, może odetchnąć świeżym powietrzem i opiera się plecami o ścianę obok, przymykając oczy. Bierze głębokie wdechy i po chwili przestaje czuć pieczenie w gardle i płucach. 

 Powietrze jest chłodne, chociaż jest lipiec, ale ma na sobie tylko szorty i koszulkę z krótkim rękawkiem i jest mu trochę zimno. Otwiera oczy i widzi auto Louisa, zaraz za tym Liama, więc podchodzi nieco bliżej. Lubi auto Louisa. Tylko nie wie jeszcze, czy nadal lubi Louisa, jak przed tym, co się wydarzyło. 

 Ale auto Louisa jest fajne. Nie wie, jaki to model, ale wygląda jak z filmu i chce wsiąść i przejechać się na nim szybko, nawet, jeśli nie umie prowadzić i nie ma prawa jazdy. Wyciąga rękę i chce go dotknąć, ale słyszy otwieranie drzwi i odwraca się szybko, widząc w ciemności sylwetkę. Gdy podchodzi ona bliżej, widzi w niej Louisa. Przełyka ciężko ślinę, bo wie, że szykują się kłopoty. 

- Co Ty robisz? - pyta, a Harry zwraca uwagę, że również ma na sobie tylko krótki rękawek. - Wracaj do środka. 

 Mimo jego słów, Harry po prostu stoi i patrzy się na niego z dołu. Nie porusza się, nawet nie drga, boi się, albo po prostu nie chce, sam nie wie. Louis również na niego patrzy. 

- Co Ty robisz? - pyta ponownie po jakimś czasie. 

- Tylko patrzyłem - głos Harry'ego po dłuższym nieodzywaniu się jest zachrypnięty, więc odchrząkuje. Spuszcza na chwilę wzrok na swoje buty i znowu patrzy w oczy Louisa, nieświadomie opierając się tyłkiem o maskę samochodu. 

- Dotykasz. 

- C-Co-och, przepraszam - znowu się rumieni i chce wstać, ale nie robi tego, zahipnotyzowany głębią oczu Louisa. Bo on po prostu podchodzi bliżej, naruszając jego strefę osobistą, i przechyla głowę, jakby próbował rozgryźć, o czym Harry myśli. 

- W porządku - mówi cicho, sprawiając, że Harry'emu przechodzą dreszcze. Utrzymuje kontakt wzrokowy, stając pomiędzy jego nogami i opiera dłonie po obu bokach Harry'ego, który przechyla się, bo ich nosy prawie się stykają.

Mruga szybko, ale wciąż z szeroko otwartymi oczami parzy się w błękitne oczy Louisa, bo chociaż jest ciemno, rozpoznaje ich kolor. Są stalowo błękitne, otoczone wachlarzem długich rzęs, usta ma różowe i zaciśnięte, i widząc to Harry przygryza dolną wargę, bo go to pociąga. Wierci się, zmieszany, ale bardzo rozbudzony i nie wie, co się z nim dzieje, ale jego dłonie się trzęsą, serce bije niewiarygodnie szybko a oddech przyspiesza. Czuje się tak za każdym razem, gdy Louis jest obok. 

Louis rozchyla swoje usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie odzywa się. To trwa naprawdę kilka długich sekund, ale gdy wreszcie oboje odzyskują świadomość, dłoń Louisa wędruje do policzka Harry'ego, który drży i przymyka oczy, czując ciepły oddech Louisa na swojej twarzy. A po chwili czuje jego usta, zadziwiająco miękkie i delikatne w kąciku swoich ust, i cichutko jęczy. Louis pachnie jak mięta, papierosy i milion dolarów*, ale tylko w swoim własnym wykonaniu, czuje jeszcze coś, co jest dodatkiem do tego wszystkiego - świeżość jego ubrań, jego wysoko postawione włosy i coś, czego nie może odgadnąć. 

 Nim się orientuje, usta Louisa przesuwają się i przyciskają do ust Harry'ego, a on ma wrażenie, jakby oboje wstrzymali oddech. Louis od razu całuje go powoli, i to nie tak, że Harry nigdy się nie całował, ale nagle zapomina, jak się to robi  - po prostu, wypada mu z głowy. Nie nadąża za ruchami warg Louisa, koduje w swojej głowie ich miękkość i delikatność i ich smak, ma ochotę je pogryźć i ssać, aż do widoku ich czerwonych i spuchniętych, ale wie, że jest na to zbyt nieśmiały. 

 Nie zastanawia się nawet nad tym, dlaczego tak się dzieje. Na to jest chyba zdecydowanie zbyt za wcześnie. Kładzie swoje dłonie na karku Louisa, z początku niepewnie, ale chce więcej i zaciska na nim palce. Nie chce, aby ta chwila się kończyła, przysuwa głowę bliżej w momencie, gdy Louisa ją odsuwa, potrzebuje, aby Louis całował go dalej. 

- Louis miałeś tylko-kurwa - słyszy i szybko odwraca głowę, dopiero wtedy orientując się, że przerwało im chrząknięcie. Louis je usłyszał, Harry nie. Widzi Nialla, stojącego kilak kroków od nich z szeroko otwartymi ustami. - Co do- 

- Niall - Harry szepcze i stawia stopy na ziemi, gdy Louis go puszcza. Nie protestuje, jego oczy są prawie mokre a policzki czerwone, chce zapaść się pod ziemię, ale obawia się, że to nie pójdzie tak łatwo. Zsuwa się z maski samochodu, a całą magię, jaka jeszcze była przed chwilą, zastąpił strach i wstyd. - Ja wszystko wyjaśnię, ja- 

-Idź do siebie - Louis przerywa mu, kładąc dłoń w dole jego pleców i popycha go lekko w stronę drzwi. Harry normalnie by zaprotestował, ale nie protestuje, na granicy płaczu wymijając ich i szybko kierując się w stronę domu. 

- Czyś Ty zgłupiał?! - słyszy jeszcze, zanim zamyka za sobą drzwi i niemal od razu biegnie po schodach na górę, mając nadzieję, że oprócz Nialla nikt nie widział. Że Liam nie będzie na niego zły, ponieważ jest pewien, że Niall mu powie. A wtedy Louis również będzie miał kłopoty, i Harry obawia się nie tylko o siebie, ale również o niego. 

 Gdy zamyka drzwi od swojego pokoju, zasuwa zamek i zaczyna krążyć po pokoju, co jakiś czas zerkając przez okno. Widzi Louisa i Nialla kłócących się, chociaż Louis wydaje się spokojny, a Niall wymachuje rękoma. 

 Jest źle. 

 Co on sobie, właściwie, myślał? Louis jest przyjacielem Liama, a Harry jego młodszym kuzynem, to się po prostu nie powinno stać. A Harry z całą pewnością nie powinien był mu na to pozwolić, ale pozwolił, bo chciał. Bo jest głupi i ma szesnaście lat, dlatego. 

 Siada w końcu na łóżku i próbuje się uspokoić, chociaż jest o to trudno. Dotyka palcami swoich ust, i czuje, że wciąż są mokre i lekko spuchnięte, ale oblizuje je kilka razy, wspominając smak ust Louisa. Są idealne pod każdym względem i Harry nigdy nie mógłby wyobrazić sobie bardziej idealnego pocałunku. Nie umie opisać tego słowami, ale pragnął tego tak bardzo, że niszczyło go to od środka. 

 A teraz niszczy jeszcze bardziej, bo poznał smak zakazanego owocu i chce więcej. 

***

 Nie wiedział, kiedy udało mu się zasnąć, ale nie prędko. Ponieważ po tym, co się stało, było o to trudno, a Harry słyszał, że impreza trwała do jedenastej. 

 Rano jest niewyspany, ma worki pod oczami , jego skóra wydaje się być bardziej blada, a krosty na czole bardziej widoczne. Ledwo przytomny myje zęby o dziewiątej w łazience na piętrze, bierze krótki prysznic i wie, że nie ma planów na dziś, chce po prostu leżeć, więc zakłada sweter w samochody, który dostał od Gemmy rok temu. Jest bardzo, bardzo obciachowy ale nie może nic poradzić na to, że go lubi.

 Schodzi na dół, od razu wchodząc do kuchni, podwójnie głodny. Zeszłego wieczoru nic już nie zjadł, więc robi sobie płatki z mlekiem w garnku, będąc pewnym, że nikt nie zauważy. 

- Fajny sweter. 

 Podskakuje i wylewa na siebie mleko, wystraszony odwracając się przodem do miejsca, z którego słyszy głos. Kilka sekund zajmuje mu dotarcie, że widzi Louisa, opierającego się o framugę drzwi, po części rozbawionego. 

- Ja-och - udaje mu się wykrztusić i zerka na swój oblany mlekiem sweter, który nadaje się już jedynie do prania. Odstawia karton z mlekiem na blat i stara się nie rumienić aż tak mocno, po części z faktu, że Louis widzi go w takim swetrze, że w ogóle go widzi, i że zrobił z siebie idiotę. 

- Reagujesz bardzo impulsywnie. 

 Nie odpowiada, tylko udaje, że przez pół minuty szuka ścierki, a przez drugie pół próbuje zetrzeć plamę. Chce uniknąć kontaktu wzrokowego z Louisem i potrzeby rozmawiania z nim, i ma nadzieję, że Liam wkrótce uratuje go z opresji, gdziekolwiek jest. 

 I pewna myśl wpada mu do głowy: czy Liam wie?

- Nie wie - Louis odzywa się, jakby czytał w myślach Harry'ego. - Kazałem Niallowi siedzieć cicho. 

 Podnosi głowę, nie wiedząc, czy ma powiedzieć "to dobrze, dzięki" czy "czemu to zrobiłeś", ale powstrzymuje się i nic nie mówi. Jest bardzo głodny, ale również wstydzi się jeść przy Louisie, więc po prostu się na niego gapi. 

- Dlaczego zrobiłeś sobie płatki z mlekiem w garnku? 

 Wzrusza ramionami, drapiąc się po ramieniu i znowu patrzy wszędzie, tylko nie na Louisa. 

- Umiesz gotować? 

 Kręci głową i odsuwa się, gdy Louisa zdejmuje bluzę i rzuca ją na jedno z krzeseł. Podchodzi do lodówki i Harry marszczy brwi, nie wiedząc, co zamierza zrobić. 

- Skoro nie umiesz mówić, to idź się chociaż przebierz. 

 Louis mu to mówi, więc Harry to robi, ale zerka na niego po drodze jeszcze kilka razy przez ramię, nie mogąc się powstrzymać. Na górze wykonuje trzydzieści razy mentalnego fikołka i piętnaście salt, ale w rzeczywistości po prostu uśmiecha się szeroko i wciska się w granatowy t-shirt. Przeczesuje swoje włosy i zbiega na dół, zawstydzony swoim zachowaniem. 

 Właściwie nie minęło piętnaście minut, a na stole stoi talerz z bardzo ładnym daniem, które bardzo ładnie pachnie i zakrywa swój brzuch dłońmi, gdy ten burczy. Nie widzi nigdzie Louisa w pobliżu, i nawet nie wie, czy to dla niego, ale jest bardzo głodny, więc musi to zjeść. Siada i chwyta za widelec, ale podczas jedzenia myśli o Louisie i znowu wspomina wczorajszy pocałunek i jest mu troszkę wstyd. Wkłada pusty talerz do zmywarki, zaraz po wypiciu szklanki soku, i chce czy nie musi poszukać Louisa, bo co on właściwie tutaj robi? 

- Lou? Louis - poprawia się, stając w progu salonu, ponieważ przypomina mu się, że Louis tego nie lubi. Stoi akurat przy oknie i wygląda na zewnątrz, ale na dźwięk swojego imienia zerka na Harry'ego, który czuje się trochę niezręcznie, więc zaczyna bawić się rąbkiem swojej koszulki. 

- Gotowy? 

- Gotowy na co? - marszczy brwi i podąża wzrokiem ze Louisem, który idzie do holu, więc idzie za nim. - Znowu do Ciebie? 

- Po prostu powiedz mi, gdzie chcesz, to wszystko. 

- W jakim - urywa, ponieważ nie wie, co ma powiedzieć. - Gdzie jest Liam? On powinien wiedzieć, nie możesz mnie tak ciągle-

- O co Ci chodzi, dzieciaku? - patrzy na niego zirytowany. - Liam o tym wie, jeśli masz jakiś problem, możesz tu zostać, ale on będzie zły. A mi będzie na rękę, jeśli nie będę musiał przebywać w twoim towarzystwie. 

 Harry musi zacisnąć zęby, ponieważ jego ręce aż drżą, gotowe do uderzenia Louisa w twarz. Znowu wie, że tego nie zrobi, zbyt nieśmiały, ale chce zrobić Louisowi na złość i rzuca mu ostatnie spojrzenie, zanim zakłada buty i wychodzi z domu pierwszy. Nie zastanawia się nad tym, że Louis go całował, że Liam traktuje go jak dzieciaka i każe spędzać ze sobą czas, chociaż tego nie potrzebuje - chce zrobić wszystkim na złość, a przede wszystkim Louisowi. 

- Nie otworzysz ich - słyszy jeszcze, ale ignoruje to i szarpie jakiś czas za klamkę, mając nadzieję, że się otworzy. Nie chce dać Louisowi satysfakcji, ale i tak wie, że tym razem wygrał. 

- Otwórz to. 

- Oczywiście, dzieciaku - prycha i posłusznie robi to. 

- Nie jestem dzieciakiem - fuka i wsiada do środka, mocno zatrzaskując drzwi. Może zbyt mocno, bo twarz Louisa kamienieje, ale stara się na niego nie patrzeć, udając, że się tym nie przejął.

- Zapnij pasy. 

- Nie - zakłada ręce na piersi, uparcie wpatrując się w przednią szybę. 

- Zapnij. 

- Nie. 

- Nie zachowuj się jak większy dzieciak - pochyla się i zapina Harry'emu pasy, który zaczyna się szarpać i odpychać jego ręce, ale Louis jest bardzo silny, więc mu się nie udaje. 

- Nie dotykaj mnie - odpycha go na swoje miejsce, chociaż nie ukrywa, że czuje strach, czując pod palcami napinające się mięśnie Louisa. Louis jest zły i zirytowany jego zachowaniem, i chociaż początkowo Harry chciał zrobić mu po prostu na złość, teraz już sobie chyba daruje.

 Na szczęście Louis nie odpowiada mu na to, ani go nie zabija, więc rozluźnia się po kilku minutach jazdy samochodem, rzeczywiście zauważając, jak dziecinne było jego zachowanie. Nic dziwnego, że Louis ma go za większego dzieciaka, niż jest - bo rzeczywiście nim jest, ma ledwo szesnaście lat. 

 Wyciąga rękę i włącza radio (panuje bardzo niezręczna cisza), i naprawdę dziwi się, że Louis go nie wyłącza, bo właśnie leci Over My Head. [Piosenka The Fray, jeśli ktoś chce może ją włączyć od tego momentu]**

 Boi się spytać, gdzie rzeczywiście jadą, wstyd mu za wcześniejsze zachowanie i zerka tylko co chwila na Louisa, który wciąż się nie odzywa ani na niego nie patrzy. Wzdycha cicho i zaczyna bawić się swoimi palcami, ale zauważa, gdy Louis przyśpiesza, więc podnosi głowę i zerka na niego i za okno, gdy widzi coraz szybciej przesuwające się obrazy. 

 Mruga szybko i prostuje się, ponieważ Louis przyśpiesza jeszcze bardziej i nie może nic poradzić na to, że się uśmiecha. Dotyka dłonią szyby i uśmiecha się tak szeroko, że bolą go policzki. Wzdryga się, gdy czuje rękę Louisa obok, ponieważ wyciąga ją i naciska przycisk, który otwiera okno i chociaż jest to trochę niebezpieczne, Harry'emu to nie przeszkadza. O ile to możliwe uśmiecha się szerzej, wiatr uderza w jego twarz i rozwiewa jego włosy, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu czuje się naprawdę, naprawdę szczęśliwy. 

- Wow - szepcze do siebie i patrzy w niebo, ponieważ słońce świeci mocno i razi jego oczy, ale wydaje mu się w tym momencie wyjątkowe i znowu czuje potrzebę spojrzenia na Louisa, więc to robi. Wydaje się, że Louis jest skupiony na drodze, ale gryzie swoją górną wargę, a kąciki jego ust są lekko uniesione ku górze i Harry po raz pierwszy czuje rozlewające się w jego sercu ciepło na widok takiego Louisa. Nie wygląda groźnie, nie wygląda na złego ani smutnego, Harry nie wie, jak to nazwać, ale zdecydowanie jest to najpiękniejszy widok w jego życiu.

 Zamiast podziwiać widoki za oknem, on po prostu patrzy się na Louisa i podziwia, po raz kolejny, jego urodę i wciąż nie może uwierzyć własnym oczom. Gdy Louis wyłapuje jego spojrzenie, zerka na niego i chociaż Harry'emu wydawało się wcześniej, że to był uśmiech Louisa, ten po prostu poszerza się, ale Louis szybko odwraca głowę w stronę okna, więc Harry nie może dłużej tego zobaczyć. Jego policzki różowią się i również odwraca głowę, ale wciąż uśmiecha się lekko i gryzie swoją dolną wargę, zapominając o całej złości, którą czuł do Louisa jeszcze jakiś czas temu. 

 Po trzydziestu minutach wie, że to tylko przejażdżka. Po dziesięciu minutach szybkiej jazdy Louis zwolnił i Harry nie miał nic przeciwko, bo wprawdzie mówiąc zrobiło mu się trochę niedobrze, i Louis chyba to zauważył. Opiera czoło o szybę i co chwila uchyla powieki, żeby spojrzeć za okno. 

 Harry naprawdę nie wie, skąd Louis wie, że Harry interesuje się szybką jazdą i marzy, aby Liam kiedykolwiek zabrał go ze sobą na przejażdżkę, ale jest mu wdzięczny, że to zrobił, ponieważ to była jedna z najlepszych chwil w jego życiu. Doświadczył tego, czego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył, i chociaż wciąż ma mieszane uczucia co do Louisa, po prostu nie może się obronić przed tym, że zaczyna go lubić, nawet jeśli w ten dziwny, pokręcony sposób.

 Mijają wieki, zanim którykolwiek z nich coś mówi. 

- Jesteś głodny? - pyta nagle Louis, wyrywając Harry'ego z transu. Zamyślił się, ale nie aż tak bardzo, bo myślał o sobie i o Louisie i o jego uśmiechu, o jego oczach i o ich pocałunku, po prostu nieświadomie. 

- Nie wiem, a Ty? - odpowiada trochę nieśmiało, ale nie czuje się aż tak niezręcznie, jak kiedyś, taki po prostu jest. 

 Zatrzymują się na jednej z knajpek na obrzeżach miasta, wokół jest raczej pusto i cicho, ale wygląda to na jedno z tych miejsc, gdzie zatrzymują się gangsterzy i motocykliści. 

- Wezmę Ci hamburgera, może być? 

 Harry jedynie kiwa głową, szczerze mówiąc nie oczekiwał nawet, że Louis odpowie na jego pytanie. Siedzi przez kilka minut w samochodzie, czekając na Louisa i nie spuszcza wzroku z drzwi, czekając, aż z powrotem pojawi się w nich Louis. Gdy w końcu to się dzieje, to jest nic wielkiego, po prostu wychodzi i idzie w stronę samochodu, ale dla Harry'ego ten moment jest jednym z tych, które chciałby oprawić w ramkę i powiesić nad łóżkiem. Włosy Louisa targane są przez wiatr i mruży jedno oko, bo słońce świeci teraz jeszcze mocniej. 

 Zanim może wejść do środka, Harry otwiera drzwi i wychodzi, posyłając mu wdzięczne spojrzenie. 

- Dziękuję - mówi, gdy Louis podaje mu dużego hamburgera i otwiera szerzej oczy na jego wielkość. - Jest ogromny. 

-Takiego ogromnego jeszcze nie widziałeś? - coś w głosie Louisa sprawia, że wyczuwa sprośny podtekst i czerwieni się mocno, więc nie odpowiada. 

 Louis opiera się o maskę samochodu i Harry robi to samo, zaczynając jeść bardzo powoli, żeby nie pobrudzić się sosem. W tym samym czasie Louis odsuwa się nieco i zapala papierosa, ale również nic nie mówi i stoją tak około pięciu minut w ciszy, podczas których Harry zdążył wziąć dopiero kilka gryzów, a Louis zdążył wypalić dwa papierosy.

 Harry nieco się peszy, widząc, że stoją tu tak tylko dlatego, że Harry długo je, więc pośpiesza się, niemal wpychając bułkę do swojego gardła. Przełyka wszystko szybko, ale w końcu udaje mu się wszystko zjeść i kiedy nie ma nic już w w buzi, jego język i podniebienie piecze od ostrego sosu. 

- Louis - mówi cicho oblizując usta, a Louis na niego patrzy. - Jestem spragniony. 

- Spragniony czego? 

- Wody - czerwieni się po raz kolejny, bo Louis wprowadza go chyba w zakłopotanie specjalnie. 

 Louis kręci głową i wsiada do auta, a Harry zaraz za nim, bo boi się, że go tu zostawi. 

- Trzymaj - podaje mu butelkę wody, a Harry zastanawia się, czy zawsze trzyma jakąś w swoim samochodzie. Mamrocze ciche podziękowania i wypije połowę butelki, opluwając się w połowie, bo Louis ociera się o niego, gdy zapina mu pasy. 

- Przepraszam - udaje mu się wykrztusić i zakręca butelkę kładąc ją pomiędzy swoimi udami, które są mokre. Wygląda to jakby się posikał, ale nie ma czym tego zakryć i zerka zawstydzony na Louisa, który nie nabija się z niego, po prostu podaje mu ręcznik - co do cholery ręcznik robi w samochodzie Louisa? 

- Chcesz gdzieś jeszcze jechać? 

Kręci głową, uparcie trąc ręcznikiem plamę na swoich spodniach, ale wciąż nie wygląda to zbyt atrakcyjnie. Zanim ruszają, niespodziewanie Louis ściąga swoją bluzę i rzuca ją na kolana Harry'ego. 

- Dziękuję - nieśmiało wkłada ręce w za duże rękawy bluzy Louisa, która jest miękka i ona również pachnie Louisem, więc prawie dławi się, gdy mocno zaciąga się jej zapachem. Poprawia swoje pasy i zapina bluzę do szyi, bo Louis rusza, wiec opiera czoło o szybę i znowu zamyka oczy. 

 Nie ma siły spytać Louisa, gdzie znowu jadą, ale czuje się najedzony i naprawdę zmęczony, a bluza Louisa sprawia tylko, że ma ochotę wtulić się w nią bardziej i iść spać. Uśmiecha się lekko i czuje, że powoli odpływa, ale nic z tym nie robi, nie ma siły.

 Nie śpi całkowicie, czuje jeszcze, jak zatrzymują się po drodze gdzieś jeszcze dwa razy, raz na krótko a drugi raz na dłużej, ale za każdym razem, kiedy Louis wraca do samochodu poprawia pasy Harry'emu i uchyla okno po swojej stronie, wpuszczając nieco świeżego powietrza do środka. Myśli o swojej mamie, gdy w końcu zasypia, o szkole i o swoich przyjaciołach, o swojej siostrze i w końcu o Louisie, bo Louis nagle staje się jakąś częścią jego życia. Czuje się przy nim bezpiecznie, w jego samochodzie, w jego bluzie i po prostu marzy, aby zostać tak już przez cały czas. 

 Przebudza się na chwilę, bo nie wie, co się dzieje, ma posklejane powieki i czuje, że jego pasy są luźniejsze, a po chwili w ogóle znikają. Chłodny powiew powietrza uderza w jego ciało, na co drży i nie wie, dlaczego czyjeś ręce wsuwają się pod zgięcie w jego kolanach i jego plecy, ale chwilę później unoszą go i uspokaja się dopiero wtedy, gdy czuje zapach Louisa. Wtula warz w jego szyję, wciąż na granicy snu. 

 Odpływa na chwilę ponownie i przebudza się znowu, gdy traci kontakt z ciepłym ciałem Louisa, zamiast tego czując miękki materac i uchyla niechętnie powieki. W sypialni jest ciemno, ale rozpoznaje, że to sypialnia Louisa i widzi samego Louisa, pochylającego się nad nim i przykrywającego go kołdrą. Nie widzi chyba, że Harry już nie śpi, a Harry jest zbyt zmęczony, aby coś powiedzieć, więc nie mówi nic, po prostu zasypia. 

* Podobno Louis naprawdę tak pachnie! 

** Jeżeli ktoś jest ciekawy, wszystkie rozdziały pisze podczas słuchania The Fray, a ten akurat właśnie podczas Over My Head. Ale wolałabym, abyście włączyli tę piosenkę, bo jest cudowna & przyjemnie czyta się przy niej ten fragment.

Od autora: Wiem, troszkę Afire Love, ale lubię takie klimaty. Wesołych Mikołajek, tak przy okazji! Ten rozdział to taki trochę prezent. I przepraszam za błędy. PS TAK LOUIS MA DZIEWIĘTNAŚCIE LAT



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top