Rozdział Osiemnasty

- Daleko jeszcze? - pyta po dłuższym czasie wpatrywania się za okno. Nie wie, ile dokładnie minęło czasu, ale zdecydowanie jadą za długo, a on zaczyna się niepokoić. Widzi w oddali stare, opuszczone budynki, które były niegdyś magazynami. Liam opowiadał mu o nich, gdy przejeżdżali tędy raz czy dwa. 

- Hmm, to tutaj, tak właściwie. 

- W tych budynkach? Dziwne miejsce. - marszczy brwi, zastanawiając się, dlaczego akurat tutaj. Jest to dość daleko, a sądząc po tym, że szykuje się duża impreza okazji wygranej Masters, Harry wątpi, aby większość ludzi była w stanie wrócić później do domu. Sam nie umiałby wrócić nawet na trzeźwo, a bez samochodu zajęłoby mu to kilka tygodni. 

- Najlepiej świętuje się na obrzeżach miasta - wzrusza ramionami. Harry nic na to nie odpowiada, bo brakuje mu argumentów, ale im bliżej są celu, tym bardziej robi się podejrzliwy. Wokół są tylko drzewa, w przed dużymi stalowymi drzwiami stoi tylko jeden samochód. 

 Nawet nie zauważa, kiedy serce zaczyna bić mu ze zdenerwowania szybciej. Stara się ukryć drżenie swoich rąk, nie chcąc pokazać, że się boi, bo się nie boi. Nie jest taki głupi i wie, co robi - to jest znajoma Liama i to Niall kazał jej go popilnować, a on ufa Niallowi. 

- Możemy wysiadać - uśmiech Lei jest tak szeroki, że przez chwilę wiara w jej dobre intencje powraca. Jednak z każdą kolejną sekundą dociera do niego, że jest w obcym samochodzie z obcymi ludźmi, gdzieś, gdzie nie ma absolutnie nikogo. Nie odwzajemnia jej uśmiechu, po prostu się w nią wpatruje. - Coś nie tak? 

 Słabo kręci głową i po chwili odpina pas, wysiadając z auta. Automatycznie dotyka swoich kieszeni, ale dopiero wtedy orientuje się, że nie wziął ze sobą telefonu. 

- Chodź - dziewczyna kładzie rękę na jego ramieniu, więc jest zmuszony iść razem z nią. Jednak zdaje sobie sprawę z tego, jaki głupi i naiwny jest, i to kwestia czasu, zanim zrozumie, jaki błąd popełnił.

 Wchodzą do środka, a jego podejrzenia się sprawdzają - w środku nie ma balonów, konfetti, kanap ani stolików z alkoholem czy jedzeniem. W środku jest pusto, chłodno i ciemno, ale zanim może odwrócić się i uciec, drzwi zostają zamknięte, a światło zapalone. 

- L-Lea? - pyta cicho, przełykając z trudem ślinę i rozgląda się po ogromnym pomieszczeniu, które służyło kiedyś do gromadzenia amunicji. Jest przerażony, ale wciąż ma małą nadzieję, że jest w błędzie. - Gdzie są wszyscy? 

 - Lucas - woła, zupełnie ignorując Harry'ego i idzie przed siebie ściągając z ramion skórzaną kurtkę. Pod nią ma na sobie naprawdę skąpą bluzkę, uwydatniającą jej tatuaże, o których istnieniu Harry dowiaduje się dopiero teraz. 

 Stoi w miejscu i odprowadza ją wzrokiem, gdy z innego pomieszczenia wchodzi wysoki mężczyzna. Ma krótką kitkę i kolczyk w uchu, a Harry... Harry kiedyś go już widział. 

- Zajmij się dzieciakiem - jej głos, wcześniej delikatny i sympatyczny, teraz jest ostry i chłodny. Na sam dźwięk Harry drży i odsuwa się kilka kroków w tył, bo mężczyzna imieniem Lucas idzie w jego stronę. 

- Kim jesteś? 

 Nie uzyskuje odpowiedzi, zamiast tego zostaje mocno złapany za ramię i chce się wyszarpnąć, ale jest na to za słaby. Mężczyzna ciągnie go do innego pomieszczenia, a gdy do niego docierają, wreszcie go puszcza. 

- Rude jest wredne, nie słyszałeś? - Lea stoi do niego tyłem i nie może zobaczyć, co robi, ale ma nadzieję, że nie szykuje właśnie piły mechanicznej, aby odciąć mu głowę. 

- Dlaczego tu jestem? - patrzy na krzesło pod ścianą i ma wrażenie, że stanie się to, co zazwyczaj dzieje się w filmach akcji. - Ja Cię nawet nie znam. 

- Jestem pewna, że znasz - śmieje się i odwraca do niego z taśmą w dłoniach. Podchodzi do niego i on znowu się cofa, chcąc jeszcze trochę powalczyć, zanim umrze. - Myślałam, że jako szesnastolatek masz więcej rozumu. 

 W końcu mocno chwyta go za nadgarstek i z całej siły popycha na krzesło. 

- Możesz mi tego nie utrudniać? 

- Zostaw mnie - próbuje wstać, ale dziewczyna przytrzymuje go za ramiona. Nawet kobieta jest silniejsza od niego, o, Boże.

- Amy wszystko w porządku? - automatycznie przestaje się wyrywać i rozszerza swoje oczy, gdy pada to imię. Zrozumienie wszystkiego zajmuje mu chwilę. 

 Znowu rozgląda się i szuka krążącej po jego głowie zagadki, a w końcu do niego dociera, że poznał Amy wcześniej. Że już wie, kim jest Amy.

- Zwiąż dzieciaka - rzuca mu taśmę i odsuwa się, gdy Lucas podchodzi i chce najpierw związać jego ręce. Niestety udaje mu się to, bo Harry jest wątły i nie ma siły, nie mając z nim żadnych szans.

 Kiedy chce związać jego nogi, Harry zgina kolano i z całej siły udaje mu się kopnąć mężczyznę w nos. Mruga szybko, bo nie wierzy, że mu się to udało, ale nie zdąża się nawet tym nacieszyć, bo ten oddaje mu z pięści dwa razy mocniej. 

- Ałć - syczy cicho i opuszcza głowę, bo jego nos chyba jest złamany. Rozluźnia wszystkie mięśnie, dzięki czemu jego nogi mogą zostać związane, ale nie może racjonalnie myśleć, bo krew ścieka mu po ustach i po brodzie. 

- Nie kazałam Ci go bić. Czekaj na Toma na zewnątrz. - kuca pomiędzy udami Harry'ego i przechyla głowę, uśmiechając się jak suka. - A my sobie poczekamy na Louisa. 

 Zostają sami. Drzwi zatrzaskują się za Lucasem, który pociąga nosem a Harry ma nadzieje, że jemu również złamał nos. 

- D-Dlaczego na Louisa? - pyta cicho i kaszle, gdy czuje metaliczny smak krwi. Krzywi się i chce się o coś wytrzeć, ale ma związane ręce i nogi. 

- Ponieważ jesteś jego oczkiem w głowie - znowu się śmieje, ale jej śmiech nie jest już uroczy i dziewczęcy, Harry ma wrażenie, jakby słuchał śmiechu samego diabła. Podnosi głowę i parzy na nią z pogardą. - A ja - kontynuuje i unosi jedną dłoń ku górze. - nadal jestem z nim zaręczona. 

 Zaręczona

- Co? - mruga szybko i chce, aby powtórzyła, bo to do niego nie dociera. Jej słowa nie chcą do niego dotrzeć, ale jednocześnie rozrywają jego serce. - Nie wierzę Ci. 

- Rób co chcesz, poczekamy tu na niego. Na niego, na Liama i na Zayna. Na tego jasnowłosego kretyna nie ma co liczyć. 

 Czuje falę złości, gdy obraża jednego z jego przyjaciół, bo może Niall jest jaki jest, ale jest świetnym człowiekiem i zdecydowanie lepszym od niej. Porusza się, mając nadzieję na rozluźnienie dłoni albo nóg, niestety bezskutecznie. 

 Myśli o rodzicach i o tym, że nie doceniał tego wcześniej, że są. Kocha matkę i ojca, bo chociaż rozwodzą się i Harry bardzo to przeżywa, kocha ich i nie chce , aby zapamiętali go jako naburmuszonego nastolatka, który ma żal do swoich rodziców. Kocha Gemmę i pragnie nagle do niej zadzwonić, chociaż zobaczą się dopiero w święta. Tęskni za nią jako za siostrą i najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa, żałując, że od czasu, gdy wyjechała na studia, nie starał się utrzymywać z nią równie bliskiego kontaktu. Rodzina jest dla niego najważniejsza i dopiero teraz to sobie uświadamia. 

 Żałuje, że narobił Liamowi tyle kłopotu. Gdy umrze, będzie musiał tłumaczyć rodzicom Harry'ego, co się właściwie stało. Całe lato Harry przysparzał mu niesamowicie wiele problemów i chociaż chciałby to wszytko odkręcić - nie może. Liam jest świetnym kuzynem, trochę nadopiekuńczym, ale chce dla Harry'ego jak najlepiej, chociaż go nie zna. Zayn i Niall również, zna ich dopiero niecałe dwa miesiące, ale wciąż nie do końca, a mimo to są w stanie bronić go i pomagać mu w każdej sytuacji. Ma wrażenie, że ich również zawiódł.

 Gdy myśli o Louisie, zamyka oczy i chociaż wie, że Louis go nie kocha, że wykorzystał go i okłamywał przez cały ten czas, myśli o tym, jak to było, zanim w ogóle zaczęło być źle. Pamięta, gdy poznał Louisa i z początku się go bał, ale później zaczął się przełamywać i ufać mu. Pozwalał mu się całować i dotykać, dawał mu nadzieję i powoli oddawał mu swoje serce. Tylko nawet, jeśli Harry był wtedy szczęśliwy, gdy myśli o tym teraz i o tym, że Louis cały ten czas miał jeden cel, a w dodatku był zaręczony, boli go serce. Ma nadzieje, że Lea, Amy - kimkolwiek ona jest - wytnie jego złamane serce i da je Louisowi, aby wzbudzić w nim chociaż minimalne poczucie winy. 

 Mija trochę czasu - z całą pewnością minęło już piętnaście minut. Zaczyna tracić nadzieję, że ktokolwiek go uratuje, i że Amy go stąd wypuści. Louis po niego nie przyjedzie. 

 - Po co? - to jedno, proste pytanie opuszcza jego usta niespodziewanie, ponieważ nie zamierzał tego powiedzieć. Ale cały ten czas krąży po jego głowie. - Po co to wszystko? 

-Jest kilka powodów - odpowiada, patrząc przy tym Harry'emu w oczy. Nastolatek dzielnie wytrzymuje jej spojrzenie, nawet, jeśli ma ochotę odwrócić wzrok. - Ponieważ ułatwisz nam odstąpienie tytułu mistrzów tego roku. 

 Im dłużej na nią patrzy, ma ochotę zwymiotować jej na twarz. Zastanawia się, jakim cudem taki ktoś jak Louis, zdołał pokochać kogoś takiego jak Amy. Jej charakter jest wręcz obrzydliwy, a on nawet nie rozumie, dlaczego w ogóle to robi. 

- Po drugie... zobaczę wreszcie Louisa. 

- Byłem pewien, że Louis ma lepszy gust - fuka i to rozwściecza Amy, bo uderza go otwartą dłonią w policzek. Na szczęście nie boli aż tak bardzo, niż pięść na jego nosie. 

- Z cała pewnością nie poleciałby na szesnastoletniego chłopczyka. Przejrzyj na oczy, Harry - jej głos nienaturalnie łagodnieje, jakby mówiła do małego dziecka. - To był jego plan. Wiesz dlaczego? 

 Stara się jej nie słuchać. Zaciska oczy i znowu spuszcza głowę, mając przed oczami Louisa budzącego się u jego boku. Louis nie mógł udawać, to wszystko było prawdziwe. Wie, że okłamuje sam siebie, ale to jedyne, co utrzymuje go w tej chwili przy byciu silnym. 

- Jesteś za krótko w tym mieście, aby wiedzieć o Louisie więcej. A ja znam go jak własną kieszeń.bardzo łatwo da się go owinąć wokół małego palca.

 W tym samym czasie oboje odwracają głowy w stronę drzwi, bo te nagle się otwierają.

*** 

- Niall, do cholery, zamknij się! - Liam krzyczy zdenerwowany i po raz kolejny wciska pedał gazu, wiedząc, że złamał już przynajmniej kilka przepisów drogowych. Zazwyczaj się tym nie przejmuje, ale boi się, że nie zdąży na czas, a przyjaciel jeszcze mu to utrudnia. - Odlejesz się na miejscu. 

- Ale ja muszę teraz - jęczy blondyn, wijąc się na swoim siedzeniu. Zayn siedzi obok niego, ale co chwila posyła błagalne spojrzenie ku górze, jakby prosząc Boga, aby wreszcie zatkał Niallowi buzię. - Czy Ty w ogóle wiesz, gdzie ona go zabrała?! 

- Tak, wiem - tym razem odzywa się Louis, który na pierwszy rzut oka wydaje się być spokojny, ale wypala już drugiego papierosa w ciągu kilku minut. Okno po jego stronie jest szeroko otwarte i nie zamierza go zamknąć go nawet na chwilę, chociaż Niall marudził już kilka razy, że przeziębi sobie pęcherz. - Dobrze znam to miejsce.

- No tak, Ty i twój pieprzony gust - widząc ostre spojrzenie Louisa w bocznym lusterku, przestaje skakać na swoim miejscu. - Skąd oni w ogóle wiedzą o Harrym? Przecież to jak-skąd oni do cholery to wiedzą! 

- Może go śledzili? - Liam marszczy brwi na słowa Zayna, bo to jest niemożliwe, Harry by mu o tym powiedział. - Tylko po co? 

- Nie wiem, ale-ale mój rozporek krzyczy, żebyście się zatrzymali. 

- Mamy jedną broń - kuzyn Harry'ego ignoruje Nialla i zerka w lusterku na Zayna, który kiwa głową. - Pamiętacie? Tylko w obronie własnej. Wchodzimy, zabieramy Harry'ego, a Niall ewentualnie może postraszyć ich plastikowym pistolecikiem na wodę. 

- O ile Harry jeszcze żyje - wszyscy patrzą na Nialla, a w samochodzie panuje cisza. - No co?

- Jest - Louis prostuje się, bo mogą zobaczyć z odległości już miejsce, które jest ich głównym celem. 

 Liam gwałtownie skręca i wszyscy słyszą huk, ale nikt się tym nie przejmuje, bo wiedzą, że Niall po raz kolejny uderzył głową w szybę. 

- Ałć. Informuj, gdy tak skręcasz.

- Chodź tu - Zayn wyciąga do niego rękę, więc Niall uśmiecha się szeroko i wtula w bok przyjaciela. - Szkoda mi upośledzonych ludzi. 

 Niall otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale Liam ucisza go podnosząc rękę. Zatrzymuje się kilka metrów od budynku, aby nikt nie mógł ich zauważyć. Na szczęście jest ciemno, więc mogą się łatwo przemieszczać. 

- Ja idę z Zaynem. Louis idzie z Niallem. 

- Wolałbym iść, kurwa, sam - Louis wywraca oczami i wychodzi jako pierwszy, a za nim reszta. 

- Hej - Niall odzywa się urażony. - Może jestem idiotą, ale nie jestem głupi.

- Odechciało Ci się siku? 

- Tak się akurat składa, że- 

- Narobił w aucie - żartuje Zayn, ale ucisza się, gdy Liam na niego patrzy. 

- Louis - zwraca się do Louisa, który odwraca wzrok od budynku. - Znasz dobrze to miejsce. Bierz Nialla i wejdziecie od tyłu, a my głównym wejściem. Okej? 

 Na skinienie jego głowy razem z Zaynem od razu idą pierwsi, a gdy odchodzą, Louis patrzy na Nialla. 

- Nie spieprz tego. 

- Ty już spieprzyłeś.

- Słucham?

 - Z Harrym - tłumaczy. - Po prostu... napraw to. Ale coś Ci powiem. - podchodzi do niego i szepcze mu do ucha: - Nadal was shippuje.

 Louis odsuwa się i patrzy na niego dziwnie, a Niall jedynie wzrusza ramionami i idzie jako pierwszy.

 Oboje wchodzą do środka kilka minut później, tylnem wejściem, tak, jak mówił Liam, nie zapominając jednak rozejrzeć się, czy w pobliżu nikogo nie ma. W środku również jest pusto, chociaż zdają sobie sprawę, że nie są w budynku sami. Louis od razu rozluźnia się, bo nie ma nikogo na horyzoncie i może iść bez obaw przed siebie, znając bardzo dobrze każdy centymetr tego budynku. 

- Ej Louis - odzywa się nagle Niall, a Louis wywraca zirytowany oczami. - Oglądałeś Bonda? 

- Nie i nie chcę - zatrzymuje się przy jednej ze starych skrzynek i przygląda się świeżo otwartej butelce tequili. Teraz ma już pewność, że ktoś oprócz nich jeszcze tutaj jest, a co za tym idzie mają większe szanse, aby jak najszybciej odnaleźć Harry'ego. 

- Żałuj - kontynuuje idąc za nim. - Tam była tak fajna scena- 

- Shh - ucisza go szybko, słysząc jakieś głosy. Po ich prawej stronie są drzwi, ale są stalowe, więc ledwo co mogą przez nie usłyszeć. - Wchodzimy. 

- Mam lepszy pomysł - Niall chwyta butelkę obok i z całej siły rzuca nią w ścianę, a ona rozbija się na malutkie kawałeczki z ogromnym hukiem. Louis patrzy na niego niedowierzająco. 

- Co Ty właśnie zrobiłeś?! 

 Zamiast odpowiedzi, Niall ciągnie go za jeden z wysokich regałów i oboje wypatrują, czy nikt nie idzie. W końcu, po kilku chwilach, drzwi powoli się otwierają, a z pomieszczenia wychodzi wysoki mężczyzna, zdezorientowany rozglądając się wokół. 

- Lucas - syczy Louis, a jego dłonie automatycznie zaciskają się w pięści. Prawie zrywa się, aby wyjść zza regału, ale wyprzedza go Niall, który niemal stamtąd wybiega. 

- Co tam, kolego? - uśmiecha się, patrząc na Lucasa, który wpatruje się w niego bez słowa i mruga szybko. - Skop mi tyłek. 

 Louis kręci głową patrząc na tę scenę, ale dobrze wie, co Niall zamierza - chce odwrócić jego uwagę, tak, aby Louis mógł bez problemu go obezwładnić. 

- Blondynka - Lucas uśmiecha się w końcu i patrzy na niego rozbawiony, podchodząc bliżej. - Twoja głowa ładnie wyglądałaby nad moim kominkiem. 

- A twoja nad moim - Louis nagle odzywa się zza jego pleców, i gdy zdziwiony mężczyzna się odwraca, ten mocno łapie jego ręce i pochyla w dół, kolanem uderzając w jego twarz z całej siły. 

- O, Boże - Niall zakrywa twarz rękoma, przerażony obserwując, jak Louis rzuca go na ziemię i ostatni raz uderza butem w jego brzuch. - Louis... ja się zaczynam chyba Ciebie bać. - mówi z powagą. - Przecież Ty nie masz kominka.

 Louis jedynie zerka na niego i nonszalancko ogarnia grzywkę z czoła, zdyszany. 

- Wejdę pierwszy. Stój tutaj. 

- Jasne, mam misję - zakłada ręce na piersi i staje przed drzwiami, na co Louis wywraca oczami i mija go, przez uchylone drzwi zaglądając do środka. Zna to pomieszczenie jak własną kieszeń i wątpi, aby ktokolwiek jeszcze był w tym miejscu, oprócz jednej osoby. 

 Wchodzi pewniej i zerka w prawo, na okrągły stół i kilka krzeseł. Uśmiecha się pod nosem, bo jest tak, jak zwykle. Poprawia swoją koszulkę i stara się iść cicho. 

- Lucas? 

- Niespodzianka - nagle łapie za nadgarstki dziewczynę siedzącą przy stole i wykręca jej ręce do tyłu. - Cześć siostrzyczko. 

- Louis?! - wstaje i próbuje spojrzeć na niego przez ramię, starając się wyrwać przy tym swoje ręce. - Puść mnie!

- Nie tak szybko - ściska jej nadgarstki mocniej, na co blondynka syczy i nieco się uspokaja. - Nie szarp się. 

- Wróciłeś, tak? Ja wiedziałam, że wrócisz, Amy już- 

- Przyjechałem tutaj tylko w jednym celu  - odwraca ją do siebie przodem i patrzy na jej twarz. Mają takie same oczy i nawet, jeśli chciałby się jej wyprzeć, i tak widać podobieństwo. - Powiedz mi, gdzie jest Amy. 

- Powinieneś wiedzieć, bywasz tutaj dość często - przechyla głowę i uśmiecha się złośliwie, a Louis wciąż jej nie puszcza. - Chociaż... powiedz mi, co ci strzeliło do łba. To jest dziecko. 

- Powiedz mi, kurwa, gdzie oni są - jego głos staje się ostrzejszy a jego oczy ciemnieją, gdy tylko Lottie wspomina o Harrym. - Albo mam lepszy pomysł. - rusza w stronę drzwi ciągnąc się za sobą. 

- Puść mnie, nigdzie z tobą nie idę! - znowu próbuje się wyrywać, ale Louis jest silniejszy i w rezultacie jest zmuszona iść z nim. Gdy wychodzą z pomieszczenia oboje i patrzą na Nialla. - Czy wiecie, że jest nas więcej, niż czterech? On będzie tutaj tak długo, aż nie oddacie-co wy zrobiliście Lucasowi?! - wbija swoje przerażone spojrzenie w mężczyznę leżącego na podłodze. 

- Żyje, nie z takich opresji wychodził - kiwa głową na Nialla i idą dalej. Louis zaciska mocno zęby i powstrzymuje się, aby nie zatrzymać się nagle i nie rzucić nią o ścianę. 

- Amy zabije Cię, jeśli coś stanie się jej bratu. 

- Więc Lucas to brat Amy - odzywa się Niall i kiwa głową, jakby dokonał jakiegoś wielkiego odkrycia, a Louis i Lottie znowu na niego patrzą. 

- Niall... przecież Ty o tym wiedziałeś. 

- Możliwe - pochyla się nagle i wyrywa pęk kluczy, który przyczepiony jest do spodni Lottie. Uśmiecha się zwycięsko i pokazuje je Louisowi. - Ale dobrze jest zagadać twoją siostrę, żeby zabrać to, co jest nam potrzebne. 

- Co to jest? - Louis marszczy brwi i spogląda na Lottie, która patrzy na niego z szeroko otwartymi oczami. 

- Oglądam filmy akcji, więc wiem, że to na pewno jest ważne. Jest? 

- Nawet nie wiesz, gdzie ona jest - blondynka nie daje za wygraną. - A tych kluczy jest dwadzieścia. 

- Louis - przenosi spojrzenie na Louisa, który głęboko się nad czymś zastanawia. - Możesz zostać tu z nią, żeby nie narobiła hałasu, a ja pójdę przodem, tylko powiedz mi, który pokój. 

***

 Harry po raz kolejny pociąga nosem i patrzy w stronę drzwi, które są szeroko otwarte, ale nikt nie stoi po drugiej stronie. Przez chwilę miał nawet nadzieję, że to Liam, a nawet Louis, ale widząc pustą przestrzeń znowu czuje zawód i ma wrażenie, że nie wyjdzie stąd już żywy. 

- Wierzysz w duchy? - odzywa się cicho Amy i Harry ma ochotę odpowiedzieć jej, że wierzy w wiedźmy, ale nie chce dostać w twarz po raz kolejny. - Te drzwi był zamknięte na klucz. 

 Odwraca głowę w bok i wbija wzrok w ścianę, mając nadzieję, że gdy zacznie ją ignorować, da mu spokój. Porusza dłońmi i syczy cicho, gdy taśma wbija mu się w nadgarstki - nie da rady jej poluzować, jest za mocno ściśnięta. 

 Kątem oka widzi, jak dziewczyna wstaje i nawet nie wie, kiedy upada na ziemię, bo odwraca głowę o kilka sekund za późno. Niemal podskakuje na krześle, gdy zauważa, że Niall podnosi się zdyszany z ziemi. 

- Harry, uciekaj, obezwładniłem ją! 

- Jestem związany! - jęczy i chce zamknąć oczy, aby nie widzieć, jak Niall polega w tej walce. Cofa się o kilka kroków, gdy Amy się podnosił, bo po prostu ją przewrócił, a ona wydaje się być wściekła. 

- Co ty właśnie zrobiłeś?! 

- Przewróciłem Cię - wzrusza ramionami i mruży oczy, unosząc pięści ku górze. - Koniec żartów. Walczmy jak mężczyźni. Bo musisz być mężczyzną, skoro masz kutasa. A musisz mieć kutasa, jeśli Louis na Ciebie poleciał. Wiesz, o czym mówię, Harry. 

 Harry czerwieni się mocno i już jest gotowy, aby zobaczyć Amy rzucającą się na Nialla i uczestniczyć w tej absurdalnej sytuacji, ale znowu doznaje szoku, gdy drzwi otwierają się szerzej z taką siłą, że aż uderzają w ścianę. Do środka wpada Liam i łapie rudowłosą za ramiona, odciągając do tyłu, zanim może rzucić się na Nialla. 

- Puszczaj! Lucas, Tom, Tristan! - krzyczy, próbując się wyrwać, ale nikt nie przychodzi i nie ratuje jej, po prostu nic się nie dzieje. Niall stoi tak przez chwilę i w końcu może odetchnąć z ulgą, a gdy zerka na Harry'ego rozszerza swoje oczy.

- Ta suka Ci to zrobiła? 

- Zaraz Wam nie będzie tak do śmiechu, zaraz wszystko powiem, wszystko! Jesteście na tyle głupi, aby nadal mu ufać, dobrze go znacie!

- To wygląda okropnie - ignoruje ją i podchodzi bliżej, a Harry nadal jest w szoku i próbuje dojść do siebie. Jest pobrudzony krwią i przyklejony do krzesła, nadal nie rozumiejąc, co się właściwie dzieje. Został porwany na niecałą godzinę i uratowany w jeszcze krótszym czasie, wszystko w niewiadomym celu. 

 Przez Amy. Amy jest... Lea jest Amy. Amy jest w gangu, który chce, aby Masters oddali im zwycięstwo, a gangiem, który ich nienawidzi, jest... Speed Kings. Louis jest zaręczony z Amy. Gdy analizuje to w swojej głowie, to wszystko tworzy jeszcze bardziej nielogiczną całość. Patrzy na Liama, na Nialla i na Amy, ale krew szumi w jego uszach i widzi wszytko jak w zwolnionym tempie, nie słuchając już nawet, co ktoś do niego mówi. Czuje się, jakby miał zemdleć, dopóki Louis nie opada na kolana obok niego i wtedy się otrząsa.

- Harry - sapie cicho i wyciąga ręce, a w jednej z nich trzyma nóż. Harry przez chwilę się boi, ale po chwili dociera do niego, że nie ma czego, ponieważ Louis go nie skrzywdzi. Louis tutaj jest.

 Gdy Louisowi udaje się przeciąć całą taśmę, Harry z braku sił zsuwa się z krzesła, wpadając wprost w jego ramiona. Jest wykończony i nie umie nawet wstać, więc po prostu wtula się w ciało Louisa, brudząc krwią jego podkoszulek.

- Pokaż - Louis łapie go za podbródek i unosi głowę ku górze, a gdy patrzy na jego twarz, marszczy brwi. Dotyka kciukiem jego dolnej wargi, przez którą ciągnie cię stróżka krwi z jego nosa. Harry kątem oka widzi Liama, który patrzy na to wszystko z niechęcią, ale nic nie mówi i nie przerywa im. - Chyba nie jest złamany. 

- Ja im wszystko powiem, słyszysz Louis?! Powiem im wszystko, miało być inaczej! - Harry znowu patrzy na Amy i widzi desperację w jej oczach, ale nikt jej nie słucha, a Louis nie zwrócił na nią nawet uwagi. 

- Zayn, wynieś ją - gdy Liam to mówi, Harry automatycznie odwraca głowę w stronę drzwi, gdzie stoi Zayn. Jego dolna warga krwawi, ale wydaje się być zadowolony, widząc Harry'ego w objęciach Louisa. 

- Jeszcze zobaczymy - dziewczyna śmieje się, nie spuszczając wzroku z Harry'ego. Zayn podchodzi i bez problemu chwyta ją za zgięcie w łokciach, odciągając w stronę wyjścia. - Do zobaczenia kiedyś, Harry. - po drodze pochyla się i szepcze co do ucha Louisowi, który spina się i zwęża oczy, ale Harry, chociaż bardzo chce, nie może tego usłyszeć. Po prostu patrzy w jej zielone oczy, gdy powoli się oddala, a coś w jej spojrzeniu mocno go niepokoi. 

- Harry - Louis znowu się odzywa, zwracając tym jego uwagę. Patrzą sobie w oczy, i do Harry'ego znowu dociera, że jest z Louisem tak blisko po raz pierwszy od kilku dni. Mimo wszelkich wątpliwości i wrażenia, że nigdy więcej go nie spotka, widzi go z tak bliska i ma możliwość nawet go pocałować. Nie robi tego jednak, tylko się w niego wpatruje. - Krwawisz... 

- Louis, bezpiecznie byłoby go zabrać już do auta - Niall patrzy na ich dwójkę, ale po chwili podchodzi do Liama, chcąc najprawdopodobniej odwrócić jego uwagę i sprawić, aby przestał się krzywić. 

- Co to było? - szept Harry'ego jest pierwszym, co mówi od dłuższego czasu. Nie wie nawet, kiedy zaciska palce na koszulce Louisa, zapominając również o tym, czego dowiedział o nim się w ciągu kilka dni. Wszystko, co się między nimi wydarzyło przestało być istotne, przy Louisie czuje się jak w domu i wie już, że jest bezpieczny.

- Cieszę się, że wszystko jest w porządku - ignoruje jego pytanie i opiera na krótką chwilę swoje czoło o jego, ale po chwili znowu na niego patrzy, nieco zdziwiony, bo Harry się uśmiecha. - Co? 

- Kocham filmy akcji - przyznaje i uśmiecha się szerzej, mimo zakrwawionego nosa i ust. - To była przygoda. 

- Co? - kąciki ust Louisa unoszą się ku górze, a jego rysy twarzy łagodnieją, tak samo jak jego spojrzenie, gdy patrzy na Harry'ego. Delikatne zmarszczki tworzą się wokół jego oczu, a Harry po raz pierwszy w życiu je widzi. - To głupie. 

- Misiaczki, musimy lecieć - głos Nialla przerywa im wpatrywanie w siebie nawzajem, a policzki Harry'go się różowią, bo nigdy nie był tak blisko Louisa przy kimś. Zawsze byli sami, musieli się ukrywać, i chociaż Harry myśli, że Louis zaraz odsunie go od siebie i odwróci spojrzenie, ten wstaje i obejmuje go w pasie, pomagając wstać. 

- Ja mogę mu pomóc - oferuje Liam i parzy na Louisa krzywo. Niall pociąga go za ramię, znacząco zerkając na ich dwójkę i chcąc dać mu do zrozumienia, że Louis zaopiekuje się Harrym. 

 Harry zakłada rękę na ramię Louisa, gdy ten mówi mu, aby go trzymał. Wychodzą powoli z pomieszczenia i dopiero po kilku krokach czuje, że ledwo może chodzić przez obolałe kostki. Nie daje jednak tego po sobie poznać, po prostu nie odzywa się i stara się przeanalizować w swojej głowie to wszystko. 

 To lato było naprawdę dziwnym przeżyciem. Z początku zapowiadało się na kolejne, nudne dwa miesiące, spędzone na włóczeniu się wieczorami po polu i spaniu do południa, ale zamiast tego wszytko potoczyło się zupełnie inaczej. Przede wszystkim odkrył, że jego kuzyn, którego wcześniej nigdy nie spotkał, jest członkiem jednego z najlepszych gangów w mieście, wraz z trójką przyjaciół, którzy okazali się być naprawdę w porządku. Jednym z nich okazał się Louis, w którym zakochał się i wątpi, aby udało mu się zapomnieć  nim przez najbliższy czas. Jego serce, podczas tych wakacji, zdążyło zostać złamane już wiele razy - prawdopodobnie najwięcej w jego życiu, ale mimo wszytko nie żałuje. 

 Nie żałuje przyjechania tutaj i poznania Louisa, nie żałuje żadnego dnia z dwóch ostatnich miesięcy, jakie przyszło mu tutaj spędzić. I chociaż był moment, w którym się bał, Harry nie wyobraża sobie lepszej przygody od zostania porwanym  i uratowanym chwilę później. Uratowanym przez jego przyjaciół, kuzyna i przez... Louisa. 

 Gdy wychodzą na zewnątrz, a chłodny powiew wiatru uderza w jego ciało, drży i Louis chyba to wyczuwa, bo na niego zerka. Zatrzymuje się chwilę później, tuż przy samochodzie i od razu zdejmuje swoją bluzę, zarzucając ją Harry'emu na ramiona. Zayn i Liam są daleko za nimi i cicho rozmawiają, ale nigdzie nie widzą Nialla. 

- Przepraszam - odzywa się Louis, stojąc na przeciwko i patrzy mu w oczy. Harry nic nie mówi, opiera się o samochód i pociera swoje ramiona, bo chociaż Louis dał mu swoją bluzę, nadal jest mu zimno. Pociąga nosem i pragnie jak najszybciej znaleźć się w domu. - To moja wina. 

- Jesteś zaręczony - Harry bardziej  stwierdza, niż pyta i ma nadzieję, że Louis nie usłyszał, jak jego głos niebezpiecznie zadrżał. Ponieważ Louis może to wykorzystać. Znowu.

- Nie. 

- Jesteś. 

- Byłem - poprawia go i łapie jedną z dłoni Harry'ego,wbijając w nią wzrok i zaczynając bawić się jej palcami. - To długa historia. 

- Chciałbym ją usłyszeć, ale obawiam się, że mamy mało czasu - z tymi słowami Louis znowu na niego patrzy. - Wyjeżdżam za dwa dni. 

 Louis wygląda, jakby chciał co powiedzieć, ale w rezultacie po prostu nic nie mówi. Harry nawet nie wie, co chciałby usłyszeć, i co sam chciałby powiedzieć - tego jest po prostu tak dużo, że nie wie, od czego zacząć. Nadal nie wyszedł z szoku, którego doznał będąc porwanym, a co dopiero tego, kiedy zobaczył tutaj Louisa. A nie wie, po co tutaj jest, nie wie, dlaczego Harry pozwala mu się po tym wszystkim dotykać, bo Louis na to nie zasługuje. Nawet, jeśli Harry bardzo go potrzebuje. 

 Zanim któremukolwiek z nich udaje się coś powiedzieć, słyszą odgłos...

- Przepraszam, moi drodzy - Niall stoi do nich tyłem, po drugiej stronie samochodu ze spuszczonymi spodniami i Harry naprawdę pragnie wymazać ten widok ze swojej pamięci. Odwraca głowę z powrotem do Louisa i chowa twarz w jego szyi. 

- Niall, musisz tutaj sikać? - Louis obejmuje Harry'ego w pasie i to sprawia, że nastolatek się uśmiecha. Dyskretnie wdycha zapach Louisa i opiera policzek o jego ramię, ciesząc się, że mimo wszystko tak to się wszystko skończyło. I chociaż mają sobie z Louisem jeszcze wiele do wyjaśnienia, czuje, że wszystko wróciło do normy. Niewyobrażalnie za nim tęsknił i świadomość, że już nigdy nie będzie miał szansy wtulić się w jego ciało boli bardziej, niż gdy dowiedział się, jaki Louis jest naprawdę. A Harry wciąż nie wie, jaki on jest.

- Przez ciebie przeziębiłem sobie pęcherz, kretynie. 

- Mogłeś wysikać się od razu po tym, jak tutaj przyjechaliśmy. 

- Skąd wiedzieliście, że to tutaj? - pyta cicho Harry, a Louis i Niall wymieniają znaczące spojrzenia. 

- To jeszcze dłuższa historia. 

- Ale- 

- W domu - mówi, gdy Harry podnosi głowę, aby zaprotestować. Zamyka swoje usta i kiwa głową, a Louis łapie go znowu za rękę i rękawem swojej bluzy wyciera jego zakrwawiony nos. - Wypierze się. 

 - Jedziemy - Liam otwiera drzwi z przodu i patrzy na wszystkich wyczekująco. - Louis, do przodu. 

- Usiądę z tyłu. 

- Usiądziesz z przodu - posyła mu chłodne spojrzenie, ale Harry wątpi, aby Louisa to ruszyło. Przygryza wnętrze swojego policzka, aby nie uśmiechnąć się i na oczach Liama łapie Louisa za rękę i splata ich palce. Reakcja jego kuzyna jest taka, jaką sobie wyobrażał - mruży oczy, ale nie odzywa się, a Zayn stoi kawałek dalej i kręci głową rozbawiony. - Jasne. 

 Kiedy wszyscy wsiadają do samochodu, Louis od razu obejmuje Harry'ego, pozwalając mu wtulić się w jego bok. Z przodu siedzą Zayn i rozwścieczony Liam, a obok Harry'ego siedzi Niall, który uśmiecha się sam do siebie. 

- Gdzie jedziemy? - głos Harry'ego jest cichy, tak, aby tylko Louis był w stanie go usłyszeć. Jego powieki są ciężkie i za wszelką cenę walczy ze sobą, aby nie usnąć. 

- Do mnie - Louis odpowiada równie cicho, chowając nos w jego lokach. Harry uśmiecha się w jego klatkę piersiową i zamyka oczy, chcąc zostać do końca życia tak, jak teraz. 

 Przez całą drogę nikt nic nie mówi, w środku panuje cisza, pełna napięcia i niewypowiedzianych słów, i każdy sobie zdaje z tego sprawę. Harry również. Myśli o tym, że chociaż znowu poczuł się szczęśliwy, za niecałe dwa dni wyjedzie stąd raz na zawsze. Zostawi Doncaster, swojego kuzyna i trójkę jego najlepszych przyjaciół, zamiast dalej uczestniczyć w niebezpiecznym świecie, wróci do szkoły i naprawdę czuje, jakby to był jeden, wielki sen - tak, jak mówił Liam. 

 A przede wszystkim zostawi Louisa. Na samą myśl zaciska swoje palce na jego boku, jakby chcąc sprawdzić, czy Louis jest prawdziwy, i czy wciąż go obejmuje. Ponieważ Harry potrzebuje, aby Louis był prawdziwy, aby był obok i aby był jego, ponieważ jest w nim zakochany. Ponieważ go kocha. 

- Harry - niechętnie otwiera oczy, bo są już na miejscu. Są pod domem Louisa. 

 Wychodzi z auta jako ostatni i czerwieni się, bo Louis pomaga mu wyjść z auta trzymając go za rękę. 

 Gdy wchodzą do środka, Louis wciąż trzyma Harry'ego za rękę i nie puszcza jej nawet wtedy, gdy Liam znowu na nich patrzy. Zerka na nich właściwie co chwila i wygląda, jakby powstrzymywał się od powiedzenia czegoś niemiłego. Do czasu, gdy Louis mówi:

- Harry może spać w mojej sypialni. 

- Słucham? - patrzy na niego niedowierzająco z wysoko uniesionymi brwiami. 

- Liam... - Harry wzdycha cicho zażenowany, bo nie jest dzieckiem. Są tylko kuzynami, a Liam zachowuje się jak jego ojciec. 

- Tak. Pójdę z nim.

- Po co Ty z nim? 

- Odprowadzę go - Louis wzrusza ramionami. 

- Masz wrócić za pięć minut. 

- Liam, proszę, daj spokój - jęczy Harry i patrzy błagalnie na Nialla i Zayna, oczekując pomocy z ich strony. 

- Okej - mówi w końcu kuzyn. - Zostawcie otwarte drzwi. 

 Louis wywraca oczami i patrzy na Harry'ego pytająco, a ten kiwa głową. Nie patrzy na nikogo w pomieszczeniu, bo ich oczy utkwione są w ich dwójce, a on zbytnio się krępuje, aby na nich spojrzeć. 

 Zostaje pociągnięty przez Louisa po schodach na górę, i zanim znikają na piętrze, słyszy jeszcze: 

- On ma tylko szesnaście lat! 

 Louis puszcza go pierwszego, a podczas całej, kilkuminutowej drogi do jego sypialni, Harry rozgląda się i wspomina. Jego serce bije bardzo szybko, gdy widzi łóżko Louisa i przypomina mu się jego ostatni pobyt tutaj. 

- Okej? - słyszy szept Louisa, który obejmuje go niepewnie od tyłu. Przygryza dolną wargę i uśmiecha się lekko, ponieważ po tym wszystkim stoi w sypialni Louisa i Louis go obejmuje. Jest zdecydowanie lepiej, niż okej.

- Louis? - pyta po chwili ciszy, podczas której oboje siadają na łóżku, a swoje spojrzenie ma utkwione w swoich dłoniach. - Wytłumacz mi. 

- Najpierw powinieneś się zdrzemnąć. 

- Zdrzemnąć? Myślisz, że po tym wszystkim tak po prostu zdrzemnę się w twojej sypialni? 

 Louis nie odpowiada, więc Harry kręci głową i ściąga z siebie jego bluzę. Kładzie ją w nogach łóżka i wdrapuje się na nie, nie mając siły się rozbierać ani nawet wchodzić pod kołdrę - po prostu opada na materac. Wciska twarz w poduszkę, zbyt zmęczony, aby cokolwiek robić, i zbyt rozbudzony, aby zasnąć. 

- Przepraszam - Louis powtarza, a kiedy Harry otwiera oczy, leży obok niego na boku. Wyciąga rękę i odgarnia kilka loków z czoła Harry'ego, który leży na brzuchu i uśmiecha się leniwie. 

- Było fajnie. 

- Przestań. Nie było. 

- Bo co? Bo dowiedziałem się wreszcie, kim jest Amy? 

- Bo przeze mnie byłeś w niebezpieczeństwie, a byłem pewien, że będziesz już bezpieczny. 

- Przez Ciebie? - Harry ściąga brwi, nie rozumiejąc, jaki udział ma w tym wszystkim Louis. - Bo Amy? 

- Bo gdyby był to ktoś inny, nawet bym nie nie przejął. A oni wiedzą. 

- Wiedzą o czym? 

 Wpatrują się w siebie przez kilka sekund w ciszy, ale zanim Louis odpowiada, kolejne pytanie ucieka z ust Harry'ego: 

- Amy to jest twoja- 

- Była. Już nie. Cokolwiek Ci powiedziała, to nie jest prawda. - unosi się na łokciu i przeczesuje swoje włosy palcami zdenerwowany. - Przy mnie jest niebezpiecznie. 

- Co mnie to obchodzi. Ja się czuję bardzo bezpiecznie. - z tym zdaniem uśmiecha się lekko i  przekręca na bok, przodem do Louisa. Patrzy na jego twarz, na zarys jego kości policzkowych, na jego długie rzęsy i na jego wąskie usta, a jedynym, o czym myśli, jest fakt, że Louis jest naprawdę bardzo piękny. Jego oczy w świetle księżyca bardzo jasno błyszczą, a gdy przyłapuje Harry'ego na wpatrywaniu się w niego, robi pytającą minę. 

- Ach - Harry wzdycha z rozmarzonym uśmiechem i wyciąga rękę, kładąc dłoń na jego policzku. - Uwielbiam Twoją urodę. Jest taka dziewczęca.

 Louis kamienieje na jego słowa, a Harry w zamian się śmieje, bo Louis jest uroczy, gdy jest zły. A wie, że nie jest, chociaż się stara.

- Kocham Cię - szepcze po chwili, nie przejmując się już tym, czy Louis odpowie mu tym samym. Kocha go i chce, aby o tym wiedział. Dotyka palcami linii jego szczęki, jego policzki i przysuwa się, muskając jego usta swoimi, widząc, jak jego kąciki drgają. - Widzę, że chcesz się uśmiechnąć. Przestań być dupkiem i zrób to.

 Louis nie robi tego od razu, ale Harry wie, że w końcu da za wygraną. Najpierw uśmiecha się delikatnie, ale gdy zaciska swoje usta, aby przestać, uśmiecha się jeszcze szerzej i Harry wie, że wygrał. Jest zmęczony i chce spać, ale chce też nacieszyć się Louisem, więc znowu unosi głowę i przyciska do siebie ich usta. Ponieważ wie, że może, a Louis nie ma nic przeciwko i całują się nawet wtedy, gdy Harry już prawie usypia.  

 Jest to jego pierwsza, spokojna noc od dłuższego czasu i prawdopodobnie ostatnia, gdy usypia przy biciu serca Louisa. 










Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top