Rozdział Dziewiętnasty
Ostatnia koszulka. Składa ją w równą kostkę i układa na samej górze, zanim zamyka walizkę, ale wstrzymuje się z zapinaniem jej na zamek. Wyjeżdża przecież dopiero jutro.
Czuje wibracje telefonu w kieszeni, a gdy wyciąga go, widzi nową wiadomość.
Od: Mama
Bądź gotowy jutro z samego rana
- A Gdzie kropka na końcu zdania? - mruczy do siebie i chowa telefon z powrotem do kieszeni, ale po dłuższym namyśle wyjmuje go znowu i rzuca na łóżko. To ostatni dzień tutaj i z całą pewnością nie będzie mu dzisiaj potrzebny.
Czuje się bardzo niewyspany, i chociaż ma ochotę położyć się i przespać na jeszcze kilka godzin, nie chce zmarnować popołudnia. Przed szóstą został obudzony przez Liama, który nie był zadowolony widokiem Harry'ego w w ramionach Louisa, ale nic nie powiedział, po prostu oznajmił, że jadą do domu, aby się spakował. Harry nie protestował, bo Liam miał rację. A gdy już się spakował, nie wie, co ma ze sobą zrobić.
Patrzy na dywan pod swoimi stopami, który jest bardzo miękki i pamięta dzień, w którym zobaczył go po raz pierwszy - naprawdę mu się spodobał. Jednak teraz nie będzie on jedyną rzeczą, za którą będzie tęsknił - tak, jak myślał na początku. Będzie tęsknił za wieloma rzeczami tutaj, nawet za swoim tymczasowym łóżkiem i drzwiami od jego tymczasowego pokoju. Za swoim tymczasowym domem. Przez dwa miesiące odczuwał wrażenie, jakby dom Liam był jego prawdziwym domem i czuł się tutaj naprawdę dobrze, po raz pierwszy od jakiegoś czasu.
Gdy tak stoi, myśli o tym, czy będzie miał szansę pożegnać się jeszcze z Louisem, oraz z Niallem i Zaynem. Rano był zaspany i nie wymienił z nimi an słowa, z zamkniętymi oczami idąc do samochodu Liama. W domu Liam upewnił się, że jego nos na pewno nie jest złamany i sam poszedł spać, podczas, gdy Harry się pakował.
A teraz jest już południe i Liam prawdopodobnie już nie śpi, więc Harry schodzi niepewnie na dół, z nadzieją na zastanie go w kuchni bądź salonie.
- Dzień dobry - mówi z uśmiechem, widząc kuzyna siedzącego przy stole. Ma potargane włosy i pidżamę na sobie, a po jego minie Harry wnioskuje, że dopiero co wstał. - Długo nie śpisz?
- Jakieś... trzy minuty - odpowiada, bardzo wolno jedząc swoje śniadanie. - To była okropna noc.
- Hej. Wygraliście, było dobrze. Ja się bawiłem bardzo dobrze.
- Serio, Harry? - patrzy na niego z uniesionymi brwiami. - Nikomu nie było do śmiechu.
- Ale poszło bardzo szybko, nie uważasz? To było za łatwe. - wzrusza ramionami i siada obok Liama, chociaż w duchu przyznaje mu racje. To wszystko nie musiało skończyć się tak, jak się skończyło, i z całą pewnością nikt z wyjątkiem Harry'ego nie był zadowolony. Sam Harry nie do końca był. - Co robimy dzisiaj?
Postanawia zmienić temat, aby nie drażnić kuzyna, przy okazji ciekawy, czy ma wobec niego jakieś plany. Po cichu liczy, że jest to coś związanego z Louisem, bo mimo wszystko bardzo za nim tęskni. Na samą myśl o Louisie czuje ukłucie w sercu, bo wie, że prędzej czy później to wszystko się skończy - wiedział to już na początku wakacji. Za dwa dni szara rzeczywistość zacznie się w postaci książek i szkolnych ławek. Na miejsce spania do południa i przejażdżek wieczorami z Louisem, wróci odrabianie prac domowych do nocy i przebywanie w towarzystwie ludzi, których właściwie... nie darzy taką sympatią, jaką zdążył obdarzyć w tak krótkim czasie Nialla czy Louisa. Louisa.
Uśmiecha się pod nosem i przygryza swoją dolną wargę, bo na sam dźwięk jego imienia, nawet w jego głowie, ma przed oczami obraz zaspanego i potarganego Louisa. Uśmiechającego się Louisa. Wściekłego Louisa. Wściekle opiekuńczego Louisa. Zmartwionego i... kochającego. Louis może zgrywać największego twardziela chodzącego po tej plancie, ale Harry widzi, że czasem po prostu udaje - gdy zaciska swoje usta, bo ich kąciki wędrują w górę, a on tak bardzo nie chce się uśmiechnąć, lub gdy patrzy na Harry'ego i jego spojrzenie łagodnieje, chociaż jest zły i Harry wątpi, aby umiał on to kontrolować. Ponieważ uczucia nie da się kontrolować, i sam coś o tym wie.
- Louis - Liam akcentuje to imię, prawdopodobnie wiedząc, że to pozwoli wyrwać się Harry'emu z zamyślenia. Działa, bo mruga szybko i potrząsa głową, zanim patrzy na niego zdezorientowany. Jego spojrzenie wciąż jest mętne, bo z jego głowy nie chcą uciec urywki wspomnień, nawet na chwilę. - I Niall i Zayn. Przyjadą i pojedziemy razem na pizzę.
- Och - znowu się uśmiecha, tym razem nie wspomnieniem wywołanym Louisem, chociaż może trochę. Ponieważ Louis będzie z nimi. - Takie pożegnanie lata?
- Takie pożegnanie Ciebie. Dla nas lato trwa, a może i wcale go nie ma. Ty wracasz do szkoły, my robimy to, co zwykle.
- Czyli tylko się ścigacie? - opiera brodę na dłoni i zastanawia się, jak to jest wieść takie życie cały czas. Może było fajnie, ale Harry chyba by tak nie chciał. Jest fajnie, dopóki wiesz, kiedy przestać.
- Nie, nie zawsze, to nie nasze jedyne zajęcie - odkłada miskę do zlewu i idzie w stronę wyjścia z kuchni. - Kiedyś Ci o tym opowiem.
- Kiedyś? - na te słowa jego serce od razu zaczyna bić szybciej, bo nie sądził, że kiedykolwiek będzie jakieś kiedyś. W ogóle nawet o tym nie myślał. - Spotkamy się jeszcze kiedyś?
- Harry - zatrzymuje się w progu kuchni i patrzy na niego jak na idiotę. - Jesteśmy kuzynami.
No tak. Mentalnie uderza się w policzek, a w rzeczywistości tylko się uśmiecha i pozwala Liamowi nadal myśleć, że jest kretynem. Gdy zostaje sam, jeszcze przez jakiś czas myśli o tym, co się dzisiaj wydarzy. Chce spędzić ostatni dzień tutaj jak najlepiej, bez kontroli i bez granic, tylko on i jego przyjaciele. Dzisiaj nie ogranicza uśmiechów, nie oszczędza głosu i nie wstrzymuje się przed powiedzeniem tego, co ma na myśli. Jeśli będzie chciał pocałować Louisa na oczach wszystkich, złapie go za kark, pociągnie w dół i zrobi to.
No dobra. Nie zrobi.
Parska cicho śmiechem, wyobrażając sobie, gdyby jednak się na to odważył. Wyobraża sobie minę Liama, Nialla, który stoi za nim i zakrywa usta dłońmi, ale się uśmiecha. Zayn tylko się uśmiecha. A Louis... Louis stoi i nie rusza się, ale daje się całować, bo podświadomie tego chce. Po wszystkim wygląda, jakby nic się nie stało, ale jego usta są opuchnięte i sprawia wrażenie, jakby wstrzymywał uśmiech.
Harry naprawdę chce go pocałować.
***
- Harry?
- Tak, tak. Już. - mówi w pośpiechu, zapinając guzik swoich jeansów. Gdy wchodził do łazienki, byli w domu z Liamem sami, a teraz na biegu zapina spodnie, aby zabrać się z nimi. I no dobra, to nie tak, że wziął kilka par ciuchów ze sobą do łazienki tylko po to, aby ładnie wyglądać. Facet nie może wyglądać ładnie, a już na pewno nie dla kogoś. Szczególnie nie zakochany. - Już wychodzę!
Zbiera kilka t-shirtów z podłogi i rzuca je na kupkę obok wanny, stwierdzając, że posprząta to, kiedy wróci. I spakuje je wszystkie z powrotem do walizki.
Opuszcza w końcu łazienkę, ostatni raz poprawiając swoje włosy (wcale nie poprawia ich jeszcze kilka razy, gdy zbiega po schodach), a kiedy wreszcie schodzi na dół, szybko zakłada buty. Liam już wyszedł, więc to on jest tym, który musi zamknąć dom.
- Skarbie - słyszy już na zewnątrz. Odwraca się i widzi Nialla, który szeroko rozkłada swoje ramiona, więc nie potrafi się nie uśmiechnąć i go przytula.
- Niall - przerywa im chrząknięcie, więc oboje natychmiast się od siebie odsuwają. Zayn stoi obok nich z założonymi rękami. - Harry nie jest twój.
- Twój też nie - blondyn pokazuje mu środkowy palec, i Harry mógłby patrzeć na to dalej, z szerokim uśmiechem na ustach, ale... - Oddychaj. - Niall szepcze mu do ucha i to jest bardzo przydatna rada, bo akurat zapomniał wziąć oddechu.
Czuje baczne spojrzenie Liama na ich dwójce i wie, że nie może liczyć na nic wielkiego, ale te drobne gesty sprawiają, że jego serce zaczyna bić szybciej. Louis nie robi więcej, na ile może sobie pozwolić, ale sam fakt, że otwiera Harry'emu drzwi od auta, znaczy bardzo wiele.
- Szybciej - pogania ich Niall, po prostu wpychając Harry'ego do samochodu. Nastolatek jest zmuszony przerwać kontakt wzrokowy z Louisem, i chociaż była to tylko krótka wymiana spojrzeń, miał wrażenie, jakby oboje umieli wzajemnie odczytywać swoje emocje.
Tradycyjnie siedzi obok Nialla, ale tym razem Louis prowadzi, a Liam siedzi obok Louisa, więc jest zmuszony na towarzystwo Niall i Zayna. Bardzo ich lubi, ale nie ukrywa, że jest jedna osoba, która chciałby, aby była obok cały czas.
Gdy jadą, wszyscy rozmawiają, chociaż ma wrażenie, że nie wszyscy. I chociaż obiecał sobie wcześniej, że nie ma zamiaru oszczędzać głosu czy wstrzymywać się przed wtrącaniem swojego zdania, on przed niczym się nie wstrzymuje. Czuje się dobrze siedząc w ciszy, a sprzyja mu fakt, że Louis również się nie odzywa. Czasem spojrzy na niego tylko w lusterku i uśmiechnie się pod nosem, i Harry również się wtedy uśmiecha, ponieważ go kocha.
Ma na imię Harry Styles, marne szesnaście lat i liczbę mentalnych złamań serca na koncie, przez jedną osobę, w której jest zakochany. Nie wie, jak to jest być zakochanym, nie wie, jak to się czuje, ile to zajmuje i ile trwa, czy w ogóle trwa i czy kiedykolwiek przestaje trwać - ma wrażenie, że to wtedy, gdy z jego ust automatycznie wyrywa się „Kocham Cię", wstrzymywane bardzo długo. Bardzo długo od kiedy nie śpi po nocach i rozmyśla, i boli go pierś, bo jego serce rośnie do niespotykanych rozmiarów; bardzo długo od kiedy uśmiecha się bez powodu i stara sobie wmówić, że rozmawianie z sobą w lustrze i całowanie poduszki jest całkiem normalne.
A może jest młody i głupi, i tylko wydaje mu się, że jest zakochany?
Zerka jeszcze raz w lusterko i szybko odwraca wzrok, gdy napotyka błękitne tęczówki, a sam niekontrolowanie wstrzymuje oddech. Jednak jest zakochany.
Wreszcie może odetchnąć z ulgą, bo są już na miejscu. Wychodzi jako ostatni i pierwszy raz udaje mu się nie zaczerwienić, gdy Louis przytrzymuje mu drzwi, po czym je zamyka.
Czy zauważył zmianę w zachowaniu Louisa? Zdecydowanie tak. Widzi ją, gdy otwiera mu drzwi od pizzeri, a tym razem nie udaje mu się powstrzymać rumieńców; gdy powoli, stopniowo pozwolił dziać się tym wszystkim rzeczom, chociaż nawet Harry nie zauważył kiedy - to się po prostu zaczęło dziać w pewnym momencie. Sam, nawet nie wie kiedy, zakochał się w Louisie, i może tak musiało być.
- Siadamy gdzieś? - pyta cicho Liama, na co kuzyn kiwa głową i każe mu wybrać miejsce.
Harry rozgląda się po lokalu i w końcu wybiera miejsca przy oknie, idąc tam, aby zająć stolik. Nie obchodzi go zbytnio, jaką pizzę wybiorą, jest wszystkożerny i zje cokolwiek. Gdy siada na krzesełku - a siada sam - przypomina sobie, gdy razem z Zaynem, Liamem i Niallem wybrali się do Subwaya, i chociaż wiąże z tym po części przykre wspomnienia, obraz Louisa z frytkami w nosie od razu sprawia, że się rozchmurza.
Podnosi głowę i pozwala sobie na niego zerknąć - właściwie po raz kolejny w ciągu dzisiejszego dnia. Louis działa na niego jak magnes, gdy jest obok, jego oczy muszą chociaż na chwilę na nim wylądować.
Jutro wszystko się skończy, ponieważ o tej porze już go tutaj nie będzie. Prawdopodobnie nigdy więcej.
- Harry, masz problem - Niall siada obok niego, a z drugiej strony Zayn. Na przeciwko Louis i Liam, i jest zdziwiony, że kuzyn pozwolił Louisowi siedzieć twarzą w twarz z Harrym. - Całkiem przypadkiem jedna jest z oliwkami i anansem. Ja nie lubię ananasa, Zayn i Liam też nie. Louis?
Harry marszczy brwi, ale nic nie mówi, bo nie wie, jaki jest jego plan. Zje wszystko i nie widzi problemu w anansie i oliwkach. Gdy patrzy na Louisa, ten po prostu patrzy na Nialla, ale również nic nie mówi, więc blondyn po prostu się uśmiecha.
- Super. Zjecie razem. Fajne te wakacje, nie? Będziemy tęsknić, dzieciaku.
- Niall, wracamy do dzieciaka? - chichocze, ale w jego głosie nie słychać oburzenia, wręcz przeciwnie. Jeszcze miesiąc temu wciąż żywiłby za to urazę, ale teraz przypomina mu to początki i on naprawdę nie chce wyjeżdżać. Chce być nazywany dzieciakiem tak długo, jak może tu zostać.
- Tak. Wciąż jestem od Ciebie cztery lata starszy. A wakacje bez Ciebie to nie wakacje, no nie, Louis? - wymownie patrzy na Louisa, a Liam posyła mu za to ostrzegawcze spojrzenie. Zayn po prostu kręci głową rozbawiony, a Harry zastanawia się, dlaczego Zayna jest tak mało. Chciałby poznać go tak, jak poznał Louisa albo Nialla, pragnie nawet przeprosić go za incydent z Louisem, ale boi się, że już nie będzie miał do tego okazji.
- Książki na mnie czekają - wzdycha i opiera się o oparcie krzesła, wykończony już na samą myśl o wróceniu do szkoły.
- Szkoła ssie, ale skończyłem szkołę, szkoła jest potrzebna. Co chcesz robić po szkole?
Patrzy na Nialla dociera do niego, że nie wie. Nie myślał o tym jeszcze na poważnie, na jakie studia się wybierze i jaką chce podjąć po tym pracę, ale gdy Niall zadaje mu to pytanie, nie wie nawet, co odpowiedzieć. Z opresji ratuje go pizza, bo akurat przychodzi ich zamówienie i wszyscy przestają zwracać na niego uwagę. Chociaż nie wszyscy.
- Boże, kocham kurczaka!
Patrzy na swoją pizzę, która nie jest tak duża, ale idealna na dwie osoby. Dopiero wtedy dociera do niego, że ma ją na spółkę z Louisem, który nie protestował, gdy Niall mu to zaproponował.
Wpatruje się w pizzę, aż w końcu Louis bierze kawałek i Harry nie spodziewa się tego, że mu go poda, ale właśnie to robi.
- Um... dzięki - rumieni się i wyciąga ręce, aby ją od niego wziąć, a kiedy ich dłonie się dotykają, ich spojrzenia natychmiast się spotykają. Harry czuje dreszcz, przechodzący przez jego ciało, ale żaden z nich nic nie mówi. To znowu trwa bardzo krótko, chociaż ma wrażenie, jakby trwało kilka długich godzin, a gdy wreszcie się otrząsa, zauważa, że na szczęście nikt tego nie widział.
Czas zlatuje im naprawdę bardzo szybko, i chociaż nie chce, nawet nie zauważa, gdy mija kilka godzin, a on z powrotem siedzi w samochodzie Louisa. Jest najedzony i szczęśliwy, nie myśląc o wyjeździe i o tym, że zaraz wszyscy będą musieli się pożegnać.
W pewnym momencie, gdy Harry patrzy za okno, Nialla pochyla się w jego stronę.
- Wiesz co - zaczyna cicho, aby tylko Harry usłyszał. - Louis nienawidzi oliwek. Ani ananasa.
Nastolatek marszczy brwi i po chwili na niego spogląda, ale mina Nialla jest całkiem poważna.
- Tak, zrobiłem to specjalnie - po chwili szeroko się uśmiecha. - Ale żaden z was chyba nie narzekał.
Myśli nad słowami Nialla, przypominając sobie, że Louis oddał mu ostatni kawałek pizzy. I nawet, jeśli zrobił to, ponieważ mu nie smakowała, Harry wie, że zrobiłby to z każdą inną, którą lubi. Odwzajemnia uśmiech Nialla i nie odpowiada, zamiast tego zerka w lusterko na Louisa, który wpatruje się za okno, bo tym razem prowadzi Liam.
Opiera głowę o szybę, a ich spojrzenia znowu się spotykają, ale tym razem Louis odwraca do niego głowę. Nie dzieli ich żadne lusterko ani szyba, są bardzo blisko siebie i gdy nie fotel i reszta chłopaków w samochodzie, Harry by go pocałował. Teraz może jedynie pozwolić sobie na delikatny uśmiech, zawierający w sobie również pożegnanie.
***
To jego ostatnia noc tutaj. Ostatni raz widział Louisa o dziewiętnastej czterdzieści dziewięć, a Nialla i Zayna tylko dwie minuty wcześniej. Wyglądając przez okno odprowadzał samochód wzrokiem, gdy odjeżdżał i w końcu zniknął za zakrętem, a od dwóch godzin siedzi na swoim łóżku i myśli. Po raz kolejny analizuje każdy kolejny dzień z ostatnich dwóch miesięcy. Od początku do końca.
Gdy zobaczył Louisa po raz pierwszy, miał dziwne przeczucie, że spotkają się jeszcze nie raz. Że zapamięta te oczy na długi czas, i chociaż wtedy obwiniał o to swoją chorą wyobraźnię, teraz już rozumie, że to być może było przeznaczenie. Uśmiecha się smutno i dotyka palcami swoich ust, bo chociaż Louis całował go wczoraj, zdążył zatęsknić z jego pocałunkami. Minął dopiero jeden dzień, a już tęskni i czeka go jeszcze wiele tęsknych nocy. Nieprzespanych nocy, z wpatrywaniem się tępo w sufit i wspominaniem, ponieważ nie chce zapomnieć o Louisie. Pragnie myśleć o nim codziennie, aby utrwalić obraz jego twarzy w swojej głowie i móc wyobrażać sobie, że Louis jest obok i może bez problemu go przytulić.
Sięga po swój telefon i przegląda listę swoich kontaktów, ale zatrzymuje się kilka razy przy jednym. Przewija dalej i kilkakrotnie do niego wraca, bo waha się, gdy jego ręce zaczynają się trząść.
Do: Louis
Do zobaczenia kiedyś :)
To jest głupie i bardzo dobrze o tym wie. Louis mu nie odpisze, bo jest Louisem, a Harry jest tylko Harrym i piszcząc to, co on w ogóle sobie myślał?
Od: Louis
Do zobaczenia wkrótce.
Może to samo przeczucie, które miał, gdy spotkali się po raz pierwszy sprawi, że jeszcze kiedyś się spotkają?
Od autora: Dziękuję za 700 komentarzy pod ostatnim rozdziałem :o
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top