Rozdział Dziesiąty

 Kiedy rano budzi się i mimo początkowego strachu przed zobaczeniem Louisa, nigdzie go nie znajduje. Nie ma go na piętrze ani na dole, ani nawet w piwnicy w jego słowni, a na podjeździe brakuje jego auta - Harry zaczyna się niepokoić. 

 Nie ma przy sobie telefonu ani niczego, skąd mógłby zadzwonić do Louisa, do Liama albo chociażby do mamy. Jego serce bije szybko, nie dlatego, że boi się sam zostać w domu, ale jest sam w ogromnej willi Louisa pośrodku lasu w mieście, którego tak właściwie nie zna. Nie zna drogi do domu i pragnie, aby Louis jak najszybciej wrócił, bo tylko przy nim czuje się bezpiecznie. 

 Był już chyba wszędzie - w kuchni, w obu łazienkach, obszedł cały salon kilka razy (bo jest naprawdę wielki) i w końcu odważa się wyjść na zewnątrz, bo bardzo się nudzi a spacer bardzo dobrze mu zrobi. Otwiera drzwi tarasowe, bo tam jeszcze nie był i wychodzi z domu po raz pierwszy sam, ale nie żałuje tego aż tak bardzo, bo z drugiej strony domu jest naprawdę pięknie. Siada na wygodnym, miękkim fotelu obok i po prostu patrzy się w las, czekając na Louisa. 

 Krzywi się, bo coś wbija mu się w tyłek i sięga w dół, wyjmując spod niego srebrną zapalniczkę. Nie pali, nawet tego nie lubi i nawet, jeśli Louisowi jest z papierosem do twarzy, to palenie niszczy zdrowie a chce, aby Louis był zdrowy. Martwi się, to wszystko. 

 Bawi się zapalniczką, gdy słyszy zbieganie po schodach i marszczy brwi, bo nie słyszał, aby ktoś wchodził do środka. Wstaje niepewnie i przełykając ciężko ślinę wraca do domu. Zamyka za sobą drzwi tarasowe i w momencie, w którym się odwraca podskakuje. 

- Gdzieś Ty, kurwa, był - Louis jest zły. Podchodzi do Harry'ego z zaciśniętą szczęką i Harry cofa się krok do tyłu, ponieważ nie wie, co się dzieje. 

- Byłem tu - mówi cicho i krzywi się, gdy Louis łapie go za nadgarstek i świadomie czy nie, ściska z całej siły. - To boli. 

- Wyszedłem na chwilę a Ty otwierasz wszystkie drzwi w domu na oścież - warczy, ale rozluźnia uścisk na jego nadgarstku i Harry szybko go wyrywa, zanim zostaje popchnięty w stronę holu. - Sprężaj się. 

- Nigdzie z Tobą nie jadę. 

- Owszem, jedziesz - kładzie dłoń w dole jego pleców i mimo, że Harry nie chce, bo boli go zachowanie Louisa, nie pozostaje mu nic innego, niż pójście za nim. 

 Na zewnątrz Louis otwiera mu drzwi od samochodu, ale Harry zamyka je i otwiera je znowu, tym razem sam, na co Louis wywraca oczami. Harry specjalnie nie zapina pasów i Louis szarpie się z nim kilka minut, zanim w końcu mu je zapina, a on zakłada ręce na piersi jak naburmuszone dziecko. 

- Nie dąsaj się tak. 

 Chce sprawić, aby Louis cierpiał i najlepiej kopnąć go między nogi, ale siedzi i nie ma możliwości, a jest pewien, że gdyby tylko stali, zrobiły to bez wahania. Skoro wczoraj było przyjemnie, dzisiaj byłoby na odwrót.

 Zerka na Louisa co jakiś czas i przypomina sobie o zeszłej nocy. Louis zachowuje się, jakby nic się nie stało i Harry również nie wie, jak ma się zachowywać, ponieważ to było zbyt duże, aby o tym zapomnieć. Naprawdę boli go serce, bo jest głupi i niezbyt doświadczony i Louis to wykorzystuje, chociaż nie powinien. Harry ma tylko szesnaście lat a Louis dziewiętnaście i jest dorosłym mężczyzną, powinien myśleć o wiele dojrzalej od Harry'ego i myśleć za niego w takich sprawach. A tym czasem to Harry myśli ciągle o tym, co między nimi do tej pory zaszło, coraz częściej śni o oczach Louisa i marzy o jego ustach, podczas, gdy Louis ma go najzwyczajniej gdzieś. 

- Poczekaj tu - odzywa się Louis, gdy zatrzymuje auto obok Liama i Nialla i Zayna również, ale Harry go ignoruje, skubiąc skórki swoich paznokci, jakby była to najbardziej interesująca rzecz na świecie. 

 Gdy zostaje w samochodzie sam, jest przepełniony złością do tego stopnia, że ma ochotę popsuć coś w samochodzie Louisa. Chce wyrwać jakiś guzik albo wgryźć się w skórzane obicia fotela i rozszarpać je na strzępy, ale zanim zdąża podjąć decyzję, Louis wraca razem z Niallem, który siada z tyłu. 

- Hej dzieciaku - pochyla się i trąca jego ramię, na co Harry chociaż trochę się rozchmurza i posyła mu uśmiech. - Jedziemy na żarcie. 

- Będzie Liam? - pyta, chociaż widzi auto swojego kuzyna, ale woli spytać. 

- Tak, cała piątka. Wiesz, czuje się, tak jakbyś był teraz częścią naszej paczki. 

 Kątem oka widzi zirytowane kręcenie głowy Louisa, więc odwraca głowę w stronę okna i nic już nie mówi. Czuje do niego równocześnie szacunek i Louis naprawdę mu się podoba, ale irytuje go i bardziej niż często chce go uderzyć w twarz i złamać mu nos. 

 Harry'ego wkurza już zachowanie Louisa i jego stosunek do wszystkiego i wszystkich, jak tak dalej pójdzie Harry pozwoli mu się ze sobą przespać, a następnego dnia Louis będzie traktował go tak, jak na samym początku. Na samą myśl mruga szybko, bo tak wizja boli, a nie chce być zabawką Louisa, bo Louis nie jest warty bycia takim okropnym człowiekiem.

 Czuje, jak jego brzuch burczy, bo nie zjadł nawet śniadania i szybko zakrywa go rękoma, mając nadzieję, że ani Niall ani Louis nie usłyszeli. Rumieni się lekko i niemal wzdycha z ulgą, gdy  kilkanaście minut później stają na parkingu, obok samochodu Liama. Odpina swoje pasy i zanim Louis może otworzyć mu drzwi - robi to sam. 

- Harry - Liam dotyka ramienia, ponieważ idą ostatni. - Wszystko w porządku? 

- Um - patrzy na niego niezrozumiale. - Tak, dlaczego miałoby nie być? 

- Chciałbym z tobą porozmawiać, gdy będziemy wracali do domu - kiwa głową na jego słowa i czuje się nieco dziwnie z wiedzą, że nie spędzi dzisiejszej nocy u Louisa. Ale może to i dobrze. 

 Wchodzą do środka i zajmują miejsc przy stoliku pod oknem, w najlepszym miejscu. Harry siada z brzegu, obok Zayna i Nialla, a na przeciwko niego siadają Louis i Liam. Louis oferuje, że złoży zamówienie i nikt nie protestuje, ale nie pyta też kto co chce, po prostu idzie do kasy. Harry zastanawia się, czy weźmie też coś dla niego, bo jest potwornie głodny. 

 Patrzy się w blat stolika i stara się przyciskać ręce do swojego brzucha, bo ssie go mocno z głodu i ma ochotę zjeść nawet ulotkę leżącą obok. 

 Podnosi głowę w momencie, w którym kelnerka stawia dwie tace obok Zayna i Liama, a Louis idzie za nią i również trzyma dwie, jedną dla siebie, a drugą dla... Harry'ego. 

- Smacznego! - uśmiecha się Niall i wszyscy zaczynają jeść, tylko Harry jakby się zawiesza i przez chwilę patrzy się w swoją tacę jak głupi. Naprawdę nie potrafi wyobrazić sobie, jak zmieści to wszystko w swoim brzuchu, ale ma zdecydowanie najwięcej jedzenia z ich wszystkich i Louis chyba musiał słyszeć burczenie w brzuchu Harry'ego, skoro wziął dla niego tak dużo jedzenia. 

 Z transu wyrywa go kopnięcie w kostkę, więc unosi wzrok, patrząc na Louisa, który również na niego patrzy. Wskazuje palcem na tackę z jedzeniem i Harry tylko przez moment czuje ciepło w sercu, bo za chwilę przypomina sobie wcześniejsze zachowanie Louisa. Odwraca spojrzenie i zaczyna jeść, patrząc oczywiście wszędzie, tylko nie na niego. 

 Nie włącza się do rozmowy, jest zbyt zajęty jedzeniem i ignorowaniem Louisa, co niezbyt mu wychodzi, bo gdy pije swój napój, Louis znowu go szturcha i gdy Harry na niego patrzy, prawie krztusi się colą. 

 Zakrywa usta dłonią, bo nie chce opluć stolika i pokazać, że widok Louisa z frytkami w nosie* sprawił, że szeroko się uśmiechnął.

 Odchrząkuje po chwili i starając się zapanować nad drżącymi kącikami ust, kontynuuje jedzenie, wciąż próbując ignorować Louisa, chociaż już nie tak bardzo. Louis co chwila trąca jego nogę swoją, chcąc chyba przykuć swoją uwagę, więc z kolejną próbą Harry odsuwa nogi i w ten sposób Louis kopie Nialla. 

- Louis, kurwa mać - schyla się, aby wytrzeć ręką nogawkę spodni. - Są jasne, kretynie. 

 Louis jedynie wywraca oczami i opiera się o oparcie, wbijając spojrzenie w Harry'ego. A Harry dokańcza swoje frytki, czując się, jakby okradł co najmniej jeden McDonalnd's z całego jedzenia, jest tak pełen. Stara się udawać, że nie widzi spojrzenia Louisa, chociaż docenia jego starania, gdy próbował go rozśmieszyć, wsadzając sobie do nosa frytki. 

- Jedziemy? - Liam wstaje jako pierwszy, a zaraz za nim reszta. Harry odruchowo chce odwrócić się w stronę Louisa, ale w ostatnim momencie przypomina sobie, że dzisiaj wraca z Liamem. 

- Napisz jak wrócicie - mówi Niall, gdy rozchodzą się do swoich samochodów - Niall jedzie z Louisem i Zaynem, a Harry z Liamem. 

 Gdy Harry niechętnie wsiada na miejsce obok Liama i zapina pasy, zerka jeszcze przez okno, bo zanim Liam wyjeżdża pierwszy. Siedzą obok siebie z Louisem, twarzą w twarz, bo okna po ich stronach są uchylone i Louis znowu gryzie swoją górną wargę, jakby próbował ukryć to, że chce się uśmiechnąć. Ale kąciki jego ust i jego oczu mówią wszystko, więc Harry uśmiecha się lekko i przymyka oczy, gdy są już z daleka od siebie. 

- Jak było z Louisem? - słyszy jak przez mgłę, zbyt zamyślony, ale mimo to nie otwiera oczu, chcąc utrwalić obraz uśmiechającego się Louisa w swojej głowie.

- Nie jest aż taki zły. 

- Jest dla Ciebie chociaż trochę miły? 

 Harry otwiera usta, aby coś powiedzieć, bo pierwszym, co przychodzi mu na myśl, jest scena Louisa całującego go na masce samochodu i bierze głęboki oddech, aby nie uśmiechnąć się i pokazać kuzynowi, że coś przed nim ukrywa. 

- Jest często niemiły. Ale znoszę to. 

 Lima kiwa tylko głową na potwierdzenie, że słucha i Harry wciska się bardziej w fotel, pozwalając sobie na resztę drogi odpłynąć myślami do Louisa. Nie było aż tak źle, jak się spodziewał, było właściwie... dobrze. Ma wrażenie, jakby Louis nie był taki, jak Harry go oceniał. Louis ma swój własny sposób wyrażania uczuć i emocji, i Harry naprawdę zaczyna się do tego przyzwyczajać. Powoli zaczyna nie tylko podobać się mu co Louis robi i jak wygląda (bo wygląda naprawdę dobrze, za dobrze), ale chyba się w nim zauracza. To się dzieje wbrew jego woli, chociaż mimo wszystko nie robi nic, aby temu zapobiec. 

 Wie, że to nie jest w porządku, Niall ma racje i wie, że gdy tylko Liam się dowie, będzie miał kłopoty. On i Louis i nawet Niall, bo wszystko ukrywał, i Harry może zniszczyć ich przyjaźń i tego obawia się najbardziej, ale boi sprzeciwić się Louisowi, nie umie. Poza tym, czy byłoby to coś złego, gdyby tylko jego kuzyn i przyjaciele dowiedzieliby się, że ma romans z osobą tej samej płci? Może to wcale nie musi być coś złego i nikt nie będzie miał nic przeciwko?

- Lemoniada jest w lodówce - informuje Liam, gdy ściągają swoje buty w przedpokoju. 

- Obejrzymy coś? - proponuje Harry, idąc do wskazanego przez kuzyna miejsca. Gdy dociera do lodówki wyjmuje lemoniadę i nalewa jej do dwóch szklanek, a z jednej upija połowę, bo jest naprawdę gorąco i chce mu się pić. 

 Siada na kanapie, stawiając naczynia na stoliku i przyciąga kolana do klatki piersiowej, obejmując je swoimi rękoma. Liam włącza jakiś film i Harry czuje się, jakby spędzał męski wieczór z przyjacielem albo starszym bratem, chociaż nie ma starszego brata, ale nie może powstrzymać tego, że znowu myśli o Louisie, bo niemyślenie o nim jest coraz trudniejsze. Trochę mu głupio, bo w końcu siedzi obok kuzyna i spędza z nim czas, ale nic nie może na to poradzić.

Nie może się skupić, zamyka oczy i opiera tył głowy o oparcie kanapy. Myśli o Louisie, starając się skupić na tym, co najbardziej w nim podziwia. Myśli o jego ustach, automatycznie oblizując te należące do siebie, o jego oczach i o jego długich rzęsach, o jego kościach policzkowych, o żyłach wystających na jego rękach i jednej, uwydatnionej na jego szyi, zazwyczaj gdy się złości, i Harry od teraz uwielbia złoszczącego się Louisa, zamiast się go bać. Nie ma powodu, aby się go bał, ponieważ wie, że Louis go nie skrzywdzi.

Myśli o tym wszystkim również godzinę później w swoim łóżku i tym razem wie, że może. Może sobie szczerze i bez zarzutów obciągnąć, nie przejmując się Liamem w pokoju obok i cichymi jękami, wydobywającymi się z jego ust, gdy przesuwa dłonią po swoim penisie. Wciska głowę w poduszkę, myśląc o Louisie, jakkolwiek przerażająco to nie brzmi.

- Louis... och, Louis - mruczy cicho zanim dochodzi, mocno zagryzając wargę z ogarniającej go rozkoszy. Otwiera szeroko usta, wypuszczając świszczący oddech, kiedy wreszcie otrząsa się i oddycha szybko, starając się poukładać wszystko w jego głowie.

Nieważne, ze narobił bałaganu i powinien to posprzątać, zostawia to na rano, ponieważ wciąż zastanawia się, co Louis z nim do cholery robi.



Od autora: Ten rozdział jest okropnie okropny i okropnie krótki, ale następny będzie okropnie emocjonujący i okropnie długi, ale naprawdę bardzo, bardzo, BARDZO długi, że nie jestem nawet w połowie pisania go, dlatego nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy go dodam.









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top