Rozdział Czternasty
Krzywi się, gdy próbuje odkleić jedzenie od patelni, co wychodzi mu dość nieudolnie, ale przynajmniej się stara. Jest już wieczór, a on nie jadł nic od rana, od kiedy byli z Liamem na lunchu w jednej z pobliskich kawiarni.
- Cholera - syczy cicho, gdy przez przypadek dotyka ręka gorącej kuchenki. - Chwila!
Odkłada na bok łopatkę i wyciera spocone ręce o koszulkę, mając nadzieję, że przez ten krótki czas jego jedzenie się nie spali. Idzie szybko do przedpokoju, słysząc po raz kolejny pukanie do drzwi, a kiedy otwiera je zamiera.
Po drugiej stronie stoi... Louis. Ale nie ten Louis, nie jego zła wersja, którą zapamiętał jeszcze wczoraj wieczorem - ten Louis po prostu opiera się ramieniem o framugę drzwi, i w momencie, w którym Harry je otwiera - prostuje się.
Zanim jednak którykolwiek z nich może coś powiedzieć, do ich nosów dochodzi nieprzyjemny zapach.
- Gotujesz coś? - pyta w końcu starszy chłopak i bez zaproszenia wchodzi do środka, zdejmując po drodze czarną bluzę. Rzuca ją na blat w kuchni a Harry podąża za nim, zdając sobie sprawę, że wszystko wyszło spod jego kontroli. Gdy Louis podchodzi do kuchenki, on stara się uratować resztki świeżego powietrza otwierając okno.
- Daj - mówi cicho, stając obok Louisa, któremu ratowanie jego jedzenia idzie o wiele lepiej.
- Wolę nie dopuszczać Cię już więcej do gotowania czegokolwiek - wolną ręką wyciąga talerz z jednej z szafek, a Harry dziwi się na jego sprawność fizyczną, ponieważ robi dwie różne rzeczy w tym samym momencie, i to obiema rękoma.
- Co tutaj robisz? - pyta niepewnie, opierając się bokiem o blat, ale nadal nie wie, jak ma zachowywać się w stosunku do Louisa, i czy przypadkiem ten nagle nie wybuchnie i znowu się na niego nie wkurzy. Ponieważ Louis jest nieprzewidywalny, zupełnie jak tykająca bomba.
Louis nie odpowiada od razu. Stawia talerz na stole i wyłącza kuchenkę, zanim odwraca się przodem do Harry'ego, którego policzki różowią się delikatnie pod jego intensywnym spojrzeniem.
- Przepraszam - mówi w końcu patrząc w jego oczy, a jego spojrzenie jest bardzo szczere i Harry'emu prawie wypadają gałki oczne. On po prostu nie wie, co powiedzieć, jest zaskoczony do tego stopnia, że wpatruje się w Louisa bez słowa przez dłużej niż kilka sekund. Nie porusza się, nawet nie drga, ale jest zaskoczony jeszcze bardziej, gdy Louis odwraca swoje spojrzenie w bok. - Nie patrz się tak.
Uśmiecha się. Naprawdę się uśmiecha. Przygryza mocno dolną wargę, starając się powstrzymać swoje szybko wędrujące kąciki ust w górę, ponieważ Louis właśnie... Nie, Louis tego nie zrobił. Louis wcale nie speszył się pod jego spojrzeniem.
Również spuszcza wzrok na swoje stopy i czerwieni się, ale nadal się uśmiecha.
- Dzięki.
Louis go przeprosił.
- Jedz - Louis zmienia temat, wskazując gestem ręki na talerz, więc Harry posłusznie siada przy stole i bierze widelec do ręki. Nie obchodzi go, że już prawdopodobnie nigdy może nie usłyszeć tego słowa z ust Louisa, bo właśnie je usłyszał i czuje się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi.
Zna Louisa - przynajmniej na tyle, ile zdołał już go poznać - i wie, że sam z siebie, ze swoim charakterem i dumą nie przeprosiłby nikogo, a już w szczególności nikogo tak nieznaczącego jak Harry'ego. A tym czasem... zrobił to. Nawet, jeśli nie musiał.
Kiedy zaczyna jeść, Louis odwraca się do niego tyłem i wyciąga swoją komórkę. Harry ma wtedy idealną okazję, aby zupełnie nieświadomie obserwować jego pośladki, które opinają jego ciasne spodnie. Uśmiecha się pod nosem i kończy jeść kilka minut później. Wstaje i odkłada talerz do zlewu, zanim wskakuje na blat stołu zaczynając wymachiwać nogami.
Nie mija długo czasu, zanim Louis zerka w jego stronę, a po chwili całkowicie się do niego odwraca.
- Zjadłeś?
Harry kiwa głową i nadal na niego patrzy. Czuje się pewniej w jego towarzystwie, i chyba na to miał również wpływ fakt, że Louis przeprosił Harry'ego. Że coraz częściej pozwala mu się przytulać i całować, pomimo okoliczności, i mimo, że nie chce, Harry chyba zadłuża się w nim bardziej.
- To dobrze - podchodzi bliżej, stając w końcu pomiędzy jego nogami. Harry znowu czerwieni się, ale to jest naturalny odruch, bo gdy patrzy na Louisa, jego policzki automatycznie robią się czerwone.
- Po co przyjechałeś? - pyta znowu i nieśmiało dotyka jego ramienia, ale kiedy Louis nie ma nic przeciwko, zaplata palce na jego karku. Znowu czuje to dziwne, niezrozumiałe uczucie w brzuchu, które jest bardzo ciepłe i lekko łaskocze.
- Wiesz - mówi krótko i chyba ma to dać do zrozumienia Harry'emu, że Louis jest zły, ale chociaż Harry rozumie, uśmiecha się i przechyla głowę w bok. Nie wie dlaczego, ale czuje coś jeszcze, jakby... odwagę? Pewność siebie? I być może świadomość, że Louis nic nie może mu zrobić.
- Nie wiem - wzrusza ramionami i uśmiecha się szerzej, chcąc zdenerwować Louisa jeszcze bardziej. Louis obejmuje go w końcu w pasie i Harry'ego automatycznie przechodzą dreszcze, ale tym razem te przyjemne, ponieważ dotyk Louisa jest bardzo delikatny.
- Wkurzasz mnie.
- Ty mnie też - chichocze i zaciska usta, kiedy słyszy, jak głupio i dziecinnie to zabrzmiało. Zawstydzony i rozbawiony patrzy na Louisa, który również zaciska swoje usta, ponieważ kąciki jego ust uniesione są ku górze.
[Możecie (musicie) czytać na tle Tha Fray - Syndicate]*
Harry być może się myli. Być może jest głupi, może naiwny i trochę zbyt zauroczony, ale ma wrażenie, jakby Louis nie mógł oderwać wzroku od jego oczu. Przynajmniej sam nie może tego zrobić, bo tęczówki Louisa są jeszcze jaśniejsze, niż były kiedykolwiek - bardzo jasny odcień błękitu, bardzo długie rzęsy i widzi, że Louis ma piegi na nosie. I gdyby tylko Louis zdołał usłyszeć, o czym myśli teraz Harry, zapewne by go wyśmiał.
Jego umysł zdąża jeszcze zarejestrować, jak Louis pochyla się w jego stronę, więc automatycznie przymyka oczy i czeka. Mruczy z wdzięcznością, gdy wreszcie Louis przyciska swoje usta do ust Harry'ego, bo chociaż robi to już kolejny raz, każdy kolejny raz jest czymś nowym.
Owija nogi wokół ud Louisa i przyciąga go jeszcze bliżej siebie, podczas, gdy Louis leniwie porusza swoimi ustami, a Harry dopasowuje ruchy swoich warg do jego. Chce spróbować czegoś nowego, po części ze zwykłego pragnienia o więcej, więc otwiera szerzej usta i trąca językiem dolną wargę Louisa, który jest chyba zaskoczony, bo na chwilę przerywa pocałunek.
Harry czuje kolejne, dziwne ciepło w brzuchu, gdy Louis trąca jego nos swoim, ale po chwili znowu go całuje i tym razem pozwala Harry'emu wsunąć język do swoich ust. Nastolatek robi to bardzo powoli, bo bardzo nie wie jak i nie wycofuje się nawet wtedy, gdy język Louisa trąca ten należący do niego. Chce całować go coraz zachłanniej, ale równocześnie wstrzymuje co jakiś czas powietrze ze zdenerwowania, a jego serce bije bardzo szybko i prawie jest pewien, że nawet Louis je słyszy.
I Louis chyba czuje, że Harry prawie nie ma czym oddychać, więc znowu przerywa pocałunek i pozwala mu wtulić się w jego ciało. Dlaczego pocałunki z Louisem są takie wyczerpujące?!
- Przypomnę Liamowi, aby nie jadł przy tym stole - mówi cicho, nadal próbując uspokoić swój nierównomierny oddech. Bawi się włoskami na jego karku, nabierając głęboko powietrza do płuc i wdychając zapach Louisa na przemian.
- Smakujesz jak warzywa - słyszy głos Louisa przy uchu i znowu chichocze, wyciskając delikatny pocałunek na jego obojczyku. Louis drży, ale mimo to nic nie mówi i nie odsuwa się od Harry'ego, a Harry jest szczęśliwy. - Chodź na górę.
- Masz rację - oblizuje swoje usta i niechętnie puszcza Louisa, stawiając stopy na podłodze. - Pozmywam rano.
- Ja to zrobię.
- Nie musisz - idzie powoli na górę, mając nadzieję, że Louis idzie za nim. Wstydzi się znowu złapać go za rękę, bo Louis może mieć coś przeciwko i co z tego, że przed chwilą właśnie się całowali.
W jego pokoju nie zmieniło się nic od wczoraj - odkąd ostatni raz widział się z Louisem. To dziwne - przywykł do tego, że to jego pokój, a nie jego tymczasowy pokój, pokój gościnny w domu jego kuzyna. Tutaj naprawdę czuje się jak w domu. Ale nie tak, jak w domu Louisa.
Nie zapala światła, bo o wiele bardziej woli leżeć po ciemku. Kładzie się po jednej stronie łóżka i patrzy wyczekująco na Louisa, gdy ten zdążył zamknąć już drzwi.
- Nie boisz się Liama? - kładzie się na boku, przodem do Louisa, ale nie przekracza niewidzialnej linii, którą wyznaczył sobie Louis. Może Louis nie ma ochoty w tym momencie być objętym przez Harry'ego, i gdy tylko ten to zrobi zezłości się, albo na niego nakrzyczy.
- Nikogo się nie boję - niespodziewanie wyciąga rękę na całą długość łóżka i to daje Harry'emu niemy znak, aby przysunąć się i wtulić w bok Louisa. Tak też robi.
Louis jest bardzo ciepły i pachnący i to jest tym, co czyni go naprawdę, naprawdę szczęśliwym.
- Przepraszam - powtarza po raz drugi i Harry ściąga brwi, ponieważ nie wie, dlaczego Louis znowu go przeprasza. Nawet, jeśli chodzi o sytuację z wczoraj to nie ma znaczenia, ponieważ to było właściwie nic. I co skłoniło Louisa do tego, aby przyjechać i przeprosić Harry'ego, nawet, jeśli jest to wbrew jego honorowi? Może zamiast Louis nakopać Niallowi, Niall nakopał Louisowi?
- Przecież... okej - unosi głowę i znowu patrzy w jego oczy. Trzyma dłoń na jego lewej piersi i czuje bicie jego serca - coś, przy czym mógłby usypiać i budzić się każdego dnia. Nie wie, dlaczego to robi, ale pochyla się i przyciska usta do miejsca, w którym wcześniej trzymał dłoń. Louis nie rusza się, ale Harry czuje, jak jego serce przyśpiesza.
- Idź spać.
- Jest zbyt wcześnie - mimo to z powrotem kładzie się obok, bawiąc się palcami na swoim brzuchu. Wciąż patrzy na Louisa, po prostu nie mogąc oderwać od niego wzroku, a Louis parzy na niego i po dłuższej chwili unosi się na łokciu i pochyla nad Harrym.
Obaj nic nie mówią, a Harry niepewnie owija swoje ręce wokół szyi Louisa, gdy ten wciska swoją twarz w jego szyję, owiewając ją gorącym oddechem. Drży, przez jego kręgosłup przechodzi dreszcz, ale nie protestuje - pozwala Louisowi przycisnąć swoje usta do jego szyi i mruczy cicho, wplatając palce w jego włosy.
- Louis - z jego ust ucieka cichy jęk, ponieważ ma bardzo wrażliwą skórę, a starszy chłopak przegryza ją delikatnie i Harry nie wie, co on robi. - Co robisz? - pyta cicho oddychając oraz szybciej i otwiera szeroko oczy, wbijając wzrok w sufit.
Louis nie jest wampirem, prawda?
Gdy Louis po raz kolejny składa pocałunek w tym samym miejscu, w którym go ugryzł, Harry wędruje dłonią do tamtego miejsca i patrzy Louisowi w oczy. Przenosi dłoń na jego twarz, palcami przesuwa po jego dolnej wardze, aż w końcu powoli zamyka nimi powieki Louisa, który mu na to pozwala.
- Zamknij oczy... i nie otwieraj ich do rana** - szepcze przyciskając usta do kącika jego ust. Wtula się ponownie w jego bok, gdy Louis znowu leży obok niego. Ma zamknięte oczy, ale Harry ma otwarte i ma nadzieję, że tym razem Louis zostanie. Że nie zostawi go, i otworzy oczy dopiero rano, a Harry będzie tego świadkiem.
Chociaż nadal nie rozumie tego wszystkiego, powoli zaczyna rozumieć i wierzy, że jeszcze wszystko się ułoży.
** Zmodyfikowany kawałek tekstu piosnki, którą mieliście włączyć.
* Ta piosenka BARDZO, BARDZO, BARDZO zmotywowała mnie do napisania tego rozdziału i wzięła czynny udział w tym, co się w nim wydarzyło, więc to wszystko tylko dzięki niej.
Od autora: Jak obiecałam - druga część rozdziału trzynastego. Również dupy nie urywa, ale mam nadzieje, że się podoba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top