Rozdział 6
Jimin
Z Jungkookiem nie rozmawiałem od naszej nocnej pogawędki. Mieliśmy ustaloną godzinę spotkania, dlatego nie widziałem większej potrzeby potwierdzania terminu.
Nie chciałem przeszkadzać mu w wyjeździe. Służbowym lub nie.
– Jihyun, wychodzę!
– Gdzie?! – Syn wypadł z pokoju jak burza.
– Idę do Jungkooka. – Odparłem spokojnym tonem, jakbym wcale nie zauważył jakim tonem się do mnie odezwał. – Będę wieczorem.
– Nie wiem jakim cudem znalazłeś jakiegoś znajomego. – Prychnął.
Po cichu liczyłem, że jak dowie się, że za jego plecami nie umawiam się z żadną kobietą, to nieco mi odpuści. Ale najwyraźniej jakiekolwiek moje szczęście będzie go kuło w oczy.
– Hyunnie, nie rozumiem co ci zrobiłem, że tak się do mnie odzywasz, że każdy mój czyn tak krytykujesz. – Powiedziałem spokojnie, nieco smutno.
W takich momentach przeważnie młodszy nie wiedział co powiedzieć. Teraz nie było inaczej. Nadal patrzał na mnie buntowniczym spojrzeniem, ostatecznie fukając pod nosem i zamykając się w swoim pokoju.
W lekko przygaszonym nastroju wyszedłem z domu. Nieco na czuja jechałem do młodszego. Pamiętałem na jakim osiedlu mieszka, nie byłem natomiast pewien ulicy. Wizualnie pamiętałem blok, więc liczyłem, że moja intuicja pomoże mi dotrzeć do celu.
Blok odnalazłem bez większego problemu. Pierwszy mały sukces. Akurat ktoś wychodził, więc nie musiałem dzwonić domofonem. Nie byłem pewny numeru mieszkania, lecz pamiętałem, na którym piętrze się ono znajdowało.
Rozpocząłem wspinaczkę po schodach na czwarte piętro. Będąc na miejscu miałem lekką zadyszkę. Odczekałem chwilę by złapać oddech i nie wyjść na cieniasa.
Nacisnąłem na guzik dzwonka obok drzwi. Cierpliwie czekałem na pojawienie się w nich gospodarza. Ta chwila trwała dłużej niż się spodziewałem.
Po dłużących się minutach, drzwi się otworzyły.
– Jimin? – Spytał Jungkook.
Kąciki ust lekko uniosły mi się do góry. Ten widok był dosyć zaskakujący. Chociaż Jungkooka w domowych dresach już widziałem. To jednak z przymrużonymi, zaspanymi oczami i szopą rozwianych we wszystkie strony kruczoczarnych włosów, wyglądał dosyć uroczo.
– Rany, która godzina? – Mężczyzna jakby nieco oprzytomniał.
– Piąta.
– Cholera, właź. – Powiedział przecierając zaspaną twarz dłonią
Wszedłem do środka, a ciężkie drzwi zamknęły się za mną.
– Mieliśmy małe komplikacje z lotem. – Zaczął szybko tłumaczyć. – Wróciłem dzisiaj nad ranem. Dopiero się obudziłem. Daj mi chwilę, zaraz się ogarnę.
– Spokojnie, jeśli chcesz to możemy innym razem...
– Nie, nie o to mi chodzi. – Przerwał mi. – Daj mi pięć minut na prysznic i już jestem cały twój. – Mówił idąc salonu.
Szedłem za nim, starając się nie skupiać na dwuznaczności jego wypowiedzi. Ponownie miałem okazję zobaczyć potężny salon z dużą ilością wolnej przestrzeni. Mieszkanie w całości nadal robiło wrażenie. Moje zmieściłoby się tutaj chyba dwa razy.
Obserwowałem jak Jungkook ściąga z kanapy kołdrę i poduszkę, odkładając je na bok. Mój wzrok mimowolnie uciekał w stronę tatuaży, których nigdy nie mogłem spokojnie obejrzeć. I tym razem tak było, młodszy miał sprawne ruchy.
– Naprawdę śpisz na kanapie?
– Przecież ci mówiłem. – Odwrócił się w moją stronę. – Moja sypialnia ma stan nieużywany. – Uśmiechnął się szeroko. – Siadaj, rozgość się. Za pięć minut jestem.
Mężczyzna zniknął za rogiem zostawiając mnie samego. Zaraz potem doszedł mnie dźwięk zamykających się łazienkowych drzwi.
Spocząłem na kanapie. Była jeszcze ciepła od ciała Jungkooka. Trochę nie wiedziałem co ze sobą począć. Mieszkanie niewiele mówiło o właścicielu. Nie było żadnych ramek z zdjęciami czy bibelotów, które by zdradzały jego upodobania.
Jedynie na ścianach wisiało kilka obrazów. Na ziemi przy jednej ze ścian również stało kilka płócien. Podszedłem do nich, przeglądając po kolei każdą z nich. Wśród z nich połowę zawierało niebo o różnej porze.
Wróciłem na narożnik spoczywając obok ponad metrowego pluszowego rekina. Wziąłem go do ręki i przytuliłem, chcąc sprawdzić jego miękkość. Zostawiłem go przy sobie chwilę dłużej, czując na nim perfumy młodszego. Spał z nim? Wziąłem jeszcze jeden głębszy wdech, wdychając zapach o drzewnej nucie.
Niczym poparzony odłożyłem zabawkę na poprzednie miejsce, słysząc otwierające się drzwi w mieszkaniu.
Spojrzałem w stronę korytarza, z którego przyszedł Jungkook. Miał na sobie jaśniejsze spodnie od dresu, lecz tym razem nieco bardziej przylegające, podobnie zresztą było z białą koszulką.
No i z uroczego śpiocha zamienił się w gorący towar. Cholera, nie wierzę, że tak o nim pomyślałem.
– Zarumieniłeś się. – Zauważył młodszy z zadowolonym uśmiechem.
Uciekłem wzrokiem, karcąc siebie, bo tym samym przyznałem się do wszystkiego. Mężczyzna usiadł obok mnie na kanapie.
– To co, lecimy dalej z serialem? – Zaproponował.
– Nie będziesz nic jadł?
– Aish, teraz była moja kolej na robienie jedzenia.
– Jungkook, daj sobie spokój. Dopiero co wróciłeś. Naprawdę, nie jesteś głodny?
– Zamówię coś. Zanim przywiozą to zdążę zgłodnieć. Coś do picia? Coś mocniejszego? – Zasugerował od razu.
– Rozpijasz mnie. – Pozwoliłem sobie zauważyć.
– Jakoś musisz odreagowywać stresy rodzicielstwa i tej dzieciarni w szkole. Ja po prostu stwarzam ci dogodne warunki.
Zaśmiałem się cicho pod nosem, zgadzając się na coś mocniejszego. Jungkook przeszedł do kuchni po zapasy, w międzyczasie zamawiając jedzenie przez telefon. W końcu zasiadł z powrotem obok mnie na kanapie.
– Fajny rekin. – Powiedziałem, zwracając uwagę na pluszaka obok mnie.
– Podoba ci się?
– Wygląda uroczo jak na rekina.
– To dobrze, bo to dla ciebie. Sorka, ale zdrzemną się dzisiaj razem ze mną.
– Nie wiem czy mu to wybaczę. – Pokręciłem nosem. – Dzięki. – Powiedziałem, kładąc dłoń na pluszaku i przyglądając mu się uważnie.
Takiego prezentu się nie spodziewałem, lecz nie zmieniało to faktu, że podarek okazał się być całkiem uroczy. Wyglądał jak jedna z zabawek do wygrania w Wesołych Miasteczkach.
Włączyliśmy kolejny odcinek przerwanego ostatnio serialu. Szybko przypomnieliśmy sobie co wydarzyło się w poprzednich częściach i z powrotem mogliśmy wczuć się w akcję. Jedynie przerwaliśmy na chwilę, gdy pojawił się dostawca z jedzeniem. Po przejęciu jedzenia, oglądaliśmy, konsumując pyszne panierowane udka.
Jungkook
Nieco wytykałem sobie swoje roztargnienie. Fakt, że przez problemy z kontrolą lotów, musieliśmy szybko zrezygnować z tego zaplanowanego i wybrać inny, nieco bezpieczniejszy lot. Długa noc na nogach i późny powrót do domu sprawił, że dopiero Jimin postawił mnie na nogi.
Tak jak mieliśmy to zaplanowane, kończyliśmy oglądanie serialu przerywane chwilą na napełnienie żołądków. Nie zdawałem sobie sprawy jaki byłem głodny, dopóki po raz pierwszy nie wziąłem do ust kawałka mięciutkiego kurczaka. W dalszej części siedzieliśmy oparci wygodnie o narożnik, wczuwając się w serial.
Korzystając z chwili odwagi, która do mnie napłynęła, dużo się nie zastanawiając zarzuciłem rękę na ramię starszego. Starałem się nieco pohamować uśmiech, jaki chciał wcisnąć mi się na usta, gdy mężczyzna na ten gest od razu przechylił się, opierając głowę o mój bark.
W coraz szybszym tempie zbliżaliśmy się do końca serialu. Nigdy nie sądziłem, że okażę się wielbicielem dram. I oczywiście nigdy nikomu się do tego nie przyznam. Ale trudno było mi powstrzymywać emocje podczas ostatnich odcinków.
– Oni na pewno się jeszcze spotkają. – Odezwał się starszy przez ściśnięte gardło.
Najwyraźniej on nie był w dużo lepszym stanie ode mnie.
– Przecież wiem. – Wydusiłem z siebie starając się panować nad głosem.
Sam nie wierzyłem, że zachowuję się jak baba. Jakie szczęście, że mnie teraz nikt nie widzi. I chyba wykrakałem, bo zaraz zadzwonił mój telefon. Zakląłem pod nosem.
– Przepraszam na chwilę.
– Zatrzymam. – Powiedział Jimin, chwytając do ręki pilota.
Wziąłem telefon i odebrałem połączenie. Nie było mnie kilka dni i najwyraźniej narodziła się jakaś sprawa. Szczerze mówiąc to byłem w szoku, że podczas wyjazdu nikt nie zawracał mi dupy.
– Tak? – Zapytałem przykładając telefon do ucha.
I zaczęła się cała długa historia i mały raport co działo się od strony Entera, podczas mojej nieobecności. Szybko omówiłem z nim to co ma robić w obecnej sytuacji. Odetchnąłem głęboko, gdy zakończyłem połączenie.
– Przepraszam cię, już... – Nie zdążyłem dokończyć, ponieważ mój telefon znowu rozbrzmiał. – Cholera.
Odebrałem kolejny telefon. A później po minutowej przerwie kolejny i kolejny, a każda rozmowa trwała co najmniej pięć minut. Ciśnienie rosło mi z każdą minutą. Co chwila dzwonił inny z chłopaków.
– Naprawdę cię przepraszam. – Powiedziałem do starszego, który przez ten cały czas czekał na kanapie.
– Nic się nie stało. – Uśmiechnął się w moją stronę.
– Ja naprawdę...
I w tym momencie się we mnie zagotowało, gdy po raz kolejny mój telefon rozdzwonił się w mieszkaniu. Przekręciłem nerwowo głowę, po czym przyłożyłem urządzenie do ucha.
– Przez całe, kurwa, trzy dni dawaliście sobie radę. – Zacząłem ostry tonem. – Nie mam pojęcia czy się zmówiliście, ale jeśli dzisiaj dostanę od was jeszcze jeden telefon, to nogi z dupy powyrywam. Do północy jestem zajęty, więc zawracajcie dupę V. Później możecie dzwonić w najpilniejszych sprawach. Widzimy się wszyscy jutro.
Potarłem palcami czoło, starając się uspokoić. No uwzięli się wszyscy na mnie. Rozdzwonili się jak nigdy. Spojrzałem w stronę kanapy, na której siedział Jimin oraz na telewizor z przez cały czas zastopowanym odcinkiem.
Podszedłem do niego od tyłu i z przepraszającym uśmiechem uwiesiłem się szyi starszego.
– Przepraszam za te telefony.
– Przecież praca to praca. To na pewno było coś ważnego.
– Mam ważniejsze rzeczy teraz na tapecie.
Wypuściłem go z ramion, po czym przeskoczyłem na kanapę. Mogliśmy dalej oglądać. Jednak to nie było to samo. Pomimo dalej wzruszających scen, po takiej przerwie to już nie były te emocje. Na szczęście na powrót emocjonalny mieliśmy jeszcze jeden finałowy odcinek.
– Ah, nie spodziewałem się tak dobrego zakończenia. – Powiedziałem, gdy pojawiły się napisy końcowe. – Nigdy nie spodziewałem się, że tak będę pragnął happy endu.
– To był naprawdę dobrze zrobiony serial.
Przekręciłem się na bok, by mieć lepszy widok na starszego.
– Jak minął weekend? Jihyun daje mocno popalić?
– Jego wychowanie od dłuższego czasu nie jest łatwe, ale co zrobić.
– Sądzę, że po rozmowie ze mną trochę by złagodniał. – Uśmiechnąłem się łobuzersko.
– Dzięki, ale na razie podziękuję. Weekend przesiedziałem w domu. Narobiłem sprawdzianów w czwartek i piątek, to akurat sobie wszystko posprawdzałem. Nawet Hyunnie mi z częścią pomógł, oczywiście jak był w domu.
Jimin również usiadł bokiem na kanapie, zakładając ramię na oparcie.
– Jihyun pomaga ci sprawdzać sprawdziany, które robisz? – Zdziwiłem się. – On nie jest w podobnych klasach co robisz te testy?
– Tak, ale historia to jedyny przedmiot, z którym nie ma najmniejszego problemu. Chociaż w tym względzie jest trochę do mnie podobny.
– Na pewno nie tylko w tym. – Uśmiechnąłem się.
Już przecież patrząc na sam jego wygląd można stwierdzić, że jest młodszą kopią ojca. Chociaż szczerze mówiąc nie miałem okazji widzieć jego matki.
– Piszesz coś nowego? – Zagadnąłem dalej.
– Tak, ale czekam z publikacją, aż będę miał więcej rozdziałów w zanadrzu. Więc jeszcze sobie poczekasz. – Zaśmiał się złośliwie. – Chociaż dziwnie się czuje z tym, że ktoś z mojego otoczenia wie o tym co piszę.
– Piszesz świetnie, nie masz się czego wstydzić.
– Ty lepiej opowiadaj jak było na wakacjach. – Jimin zmienił temat.
– Jakich wakacjach. Wyjazd służbowy. Połowicznie udany. – Przyznałem. – Tylko jedna sprawa poszła nie po mojej myśli, lecz była to kwestia czasu aż tak to się potoczy. Ogólnie wyjazd udany. Można powiedzieć, że przez kilka najbliższych miesięcy będzie co do garnka wkładać.
– To dobrze. Sam leciałeś? – Dopytał nieco dziwnym tonem.
– Z przyjacielem. W większość tego typu interesów zabieram jego, najlepiej mi się z nim współpracuje. Może dlatego, że znamy się od nastoletnich lat i jest najbardziej zbliżony do mnie wiekiem w robocie.
– Mhm. – Odparł krótko.
Dosyć charakterystyczne było to mruknięcie. Oj, gdybyśmy znali się trochę dłużej, to podejrzewałbym to o małą zazdrość.
– Przynieść jeszcze coś do picia czy wracasz pilnować syna? – Spytałem, zauważając późną godzinę oraz same puste butelki na stole. – Pierwsza opcja? – Zasugerowałem z nadzieją.
– Niestety druga. Ostatnio wytyka mi wszystko. Nie chcę dawać mu więcej powodów do czepiania się mnie.
– To ty jesteś dorosły i wolno ci robić to na co masz ochotę. On jest dzieciak i jednak obowiązują go inne zasady.
– Łatwo mówić. – Westchnął. – Na weekend zobaczymy się na dłużej?
– Oczywiście.
Zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Gdy Jimin wziął pod pachę swój prezent ode mnie i mogliśmy wychodzić.
– Tak właściwie, jak wszedłeś do klatki? – Zapytałem.
Nie podawałem mu kodu, a drzwi do bloku chroni zamek na kod.
– Akurat ktoś wychodził.
No tak, istniała taka możliwość. Chociaż ja w większości wypadków nie wpuszczałem takich osób do środka. Jeśli tu mieszkają, wpiszą sobie kod, jeśli przychodzą w odwiedziny, niech gospodarz ich wpuszcza.
Droga jak zawsze mijała zbyt szybko. Chociaż widok Jimina z zadowoleniem targającego ponad metrowego rekina był naprawdę świetny. Cieszyłem się, że prezent się spodobał.
Dotarliśmy pod drzwi mieszkania. Oparłem się ramieniem o ścianę, nie mając ochoty jeszcze się z nim rozstawać. Po starszym widziałem, że chyba podzielał moje zdanie.
– Jakie plany na weekend? – Spytał, jak gdyby chcąc odwlec moment powrotu do domu.
– Coś wymyślę. – Puściłem mu oczko. – Dużo zależy od pogody. Jak będzie padało, to możemy posiedzieć u mnie.
– U mnie, żeby było po równo. – Zaprotestował Jimin.
– Zgoda. Naprawdę podoba ci się prezent?
– Tak. W końcu ktoś będzie hamował moje rozwalanie się na pół łóżka. – Zaśmiał się.
– Żeby tylko dla ciebie zostało jeszcze trochę miejsca.
Nagle drzwi za plecami starszego otworzyły się. W progu stał Jihyun z naburmuszoną miną. Wyglądał jak typowy nastolatek niezadowolony z wszystkiego.
– Wiesz, która godzina? – Spytał ojca bez chociażby grama szacunku w głosie.
– Wiem. Dlatego powinieneś już spać.
– To jest godzina do szlajania się po nocach w tygodniu?
Jimin wywrócił gniewnie oczami, lecz nie kłócił się dalej z synem.
– Na razie Jungkook. Do zobaczenia. – Pożegnał się ze mną wchodząc do mieszkania.
– Dobranoc. – Pożegnałem go z ciepłym uśmiechem.
– Od upominania o późnych powrotach chyba jesteś osobą, która nie powinna dawać uwag. – Zwróciłem mu uwagę.
– Lepszych niż on znajomych nie masz? – Spytał bezpośrednio, zaraz zamykając drzwi.
Zacisnąłem zęby. O ty mały niewychowany gówniarzu. Poczekaj, jeszcze kiedyś nauczę cię okazywać szacunek. Jimina metody mogą nie poskutkować, lecz w swoje umiejętności wychowawcze wierzyłem nieco bardziej, gorzej było z tego dodatkowymi konsekwencjami.
Z nieco podniesionym ciśnieniem ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Jimin
Nie wierzyłem w to, że Jihyun po mnie wyszedł. Ciekawe jak długo na mnie czekał. Stał pod drzwiami i podsłuchiwał? Naprawdę nie miał nic lepszego do roboty?
– Co to jest? – Spytał burkliwie.
– Rekin. Nie widać?
Udałem się do sypialni odłożyć pluszaka. Gdy wróciłem, Jihyun nadal stał w korytarzu.
– Skąd ty takich znajomych wynajdujesz?
– Jacy by nie byli i tak byś coś na nich znalazł. I tak by ci nie odpowiadali. – Pozwoliłem sobie zauważyć.
Wyraz niezadowolenia nie opuszczał jego twarzy. Niechętnie, ale przyzwyczaiłem się do tego. Udałem się do kuchni by przekąsić coś niewielkiego przed snem.
Jungkook
Większość spraw, która nawarstwiła się przed ten krótki okres mojej nieobecności została rozwiązana. Została jeszcze tylko jednak sprawa, która rosła i dojrzewała już od jakiegoś czasu.
– To ile łącznie już nam nie płacą? – Spytałem.
– Trzeci miesiąc.
– To chyba najwyższa pora pokazać im, jakie są efekty rezygnowania z naszej ochrony.
Widziałem te niewielkie uśmieszki pojawiające się na twarzach niektórych z nich. Wybrałem pięciu ludzi, którzy pójdą ze mną. Reszta miała inne zadania.
– Enter, ty zajmiesz się kamerami. Za dwie godziny wszystkie przy ich magazynie mają nie działać.
– Oczywiście.
– Lee, będziesz pilnował czy niebieskich nie ma w pobliżu.
Wspomniany mężczyzna skinął głową lekko niezadowolony, ponieważ zapewne wolałby uczestniczyć w samej akcji. Pozostali udadzą się ze mną do ostatniego na rogu magazynku firmy, która stwierdziła, że jednak nie potrzebuje ochrony. Zobaczmy na ile skuteczna jest firma ochroniarska, którą wynajęli.
Mieliśmy dwie godziny na przygotowanie. Doskonale znaliśmy tamten teren. Tak naprawdę musieliśmy jedynie zdecydować się, co ze sobą zabrać.
Blisko północy udaliśmy się pod magazyn firmy zajmującej się produkcją kawy. Podróżowaliśmy osobno, dopiero bliżej celu spotykając się razem.
Nie wnikałem w sposoby działań Entera. I tak bym nic nie zrozumiał z tego informatycznego żargonu. Interesowały mnie jedynie efekty. A to jak w rzeczywistości jest w stanie zdalnie wyłączyć kamery w budynku pięćset metrów dalej, już nie bardzo mnie ciekawiło.
Drogę mieliśmy czystą. W pierwszej kolejności zajęliśmy się zamkami w drzwiach. Nikt nie mógł tam wejść albo wyjść. W następnej kolejności zajęliśmy się już nieco gorętszą sprawą.
Nie zależało mi na tym, by wyglądało to na przypadek. Jednak zaprószenie ognia rozpoczęliśmy od rozdzielni znajdującej się na zewnątrz budynku. Następnie zadbaliśmy o to by ogień miał prostą drogę do magazynku.
Przy budynku znajdowało się również niewielkie składowisko palet, które było świetną rozpałką. Kilka źródeł ognia utrudni im ugaszenie pożaru.
Nie liczyłem na spektakularne efekty, ale na pewno da właścicielowi do myślenia w sprawie bezpieczeństwa. A jeśli to nie pomoże, to będzie miał na sumieniu jednego ze swoich pracowników.
Całość okazała się niemal dziecinnie prosta. Przez cały czas nie natknęliśmy się bezpośrednio na żadną ochronę. Enter oczyścił nam również drogę powrotną, nie narażając na złapanie przez kamery.
Rozdzieliliśmy się, by każdy oddzielnie i okrężną drogą mógł rozejść się do swoich domów.
Jedynie do mnie przyczepił się mały pasożyt.
– Jeon, dawaj wyjdziemy na miasto. – Męczył mnie Taehyung.
– Już jesteśmy w mieście.
– No weź. W Tokyo też nie chciałeś się ze mną bawić.
– Świetnie bawiłeś się sam, a już na pewno po moim wyjściu.
– No nie bądź taki sztywniak. Dawno nigdzie nie byliśmy. Przecież jak niczego nie odwalimy to nikt nie zwróci na nas uwagi. No proszę cię.
On mi nie odpuści, nie wierzyłem w to.
– Co rozumiesz przez „wyjście na miasto"? – Chciałem by doprecyzował, bo mógł mieć na myśli naprawdę wiele.
– Poszedłbym się gdzieś zabawić, ale ostatecznie możemy zawitać do jakiegoś baru.
Spojrzałem na niego z ukosa.
– Bar.
Mężczyzna wyszczerzył się w kwadratowym uśmiechu. Zaraz skierowaliśmy się w stronę przeciwną do naszych domów. Na granicę naszego terytorium. Rzadko o tej porze zapuszczaliśmy się na dzielnice należące do sąsiednich grup. Byłoby to zbyt prowokujące, gdy nie miało się takiego celu.
W końcu wybraliśmy lokal. V złożył zamówienie u barmana, a ja poszedłem zająć nam jakiś stolik w rogu sali. Ze mną to on się nigdy nie wybawi, ale i tak co jakiś czas próbuje mnie wyciągać na miasto. Przyjaciel pojawił się przy stoliku z całą tacą różnokolorowych alkoholi.
– Dzisiaj na słodko i różnokolorowo. – Oznajmił. – Jednak nic by się nie stało, gdybyś od czasu do czasu wyszedł się zabawić. Myślisz, że każdy gościu czy laska w klubie od razu cię zapamiętają?
– Wolałbym raczej nie spotkać nikogo z kim robimy interesy. – Sprecyzowałem.
– I tak jakby cię zobaczyli to połączyliby cię jedynie z J-Unit, a nie zaraz, że jesteś górą. Życie sobie marnujesz takim ukrywaniem się. W końcu i tak dowiedzą się, że ty rządzisz i sądzę, że Ddeng będzie pierwsze.
– A zaraz po nich pewnie niebiescy. Wolałbym to przeciągać do jak najpóźniej.
– Twój piesek cię nie ochroni?
– I tak przeciąga, żebym nie widniał w żadnych aktach związanych z grupą. Jak na razie dla nich mnie nie ma. I przestałbyś być na niego tak cięty. Taka wtyczka to skarb. Przeważnie to psy węszą u nas.
– I tak mi się on nie podoba. Wszystko fajnie, ale pewnie do czasu. – Burknął.
Może i do czasu. Ale najważniejsze, żebym do tej pory wycisnął z niego tyle ile mogę. Może i jest trochę skorumpowanych policjantów, ale rzadko zdarzają się takie okazję jak ta z Namjoonem.
– Ale ostatnimi czasy jesteś dość często zajęty. – Zauważył Tae podejrzliwym tonem.
– Wydaje ci się. – Wzruszyłem ramionami.
– Taka boidupa, która mało kiedy wyściubia nos z swej norki, a teraz szlajasz się gdzieś.
– Skąd wiesz, że nie siedzę w domu? – Spojrzałem na niego.
– Nie wściekałbyś się tak, że zawracamy ci dupę, gdybyś sobie po prostu walił konia w domowym zaciszu. – Powiedział, za co zaraz oberwał ode mnie w ramię. – Albo robisz jakieś interesy na boku.
Dopijałem alkohol, słuchając jego beznadziejnych domysłów.
– Albo się z kimś spotykasz.
Prychnąłem pod nosem. Skarciłem się jednak za to, bo to wystarczyło, by na twarzy przyjaciela pojawił się podejrzliwy uśmiech.
– Facet czy babka?
– Co?! Skąd to pytanie?! – Oburzeniem chciałem ukryć lekki strach, który mnie ogarnął.
– Bo nie chciałem pytać wprost czy lecisz na facetów. Przecież znamy się nie od dziś. Widzę jak patrzysz na dupy w klubach, w których jesteśmy. A raczej jak na nie nie patrzysz.
Serce z każdą chwilą biło mi coraz mocniej. Dosyć grząski temat, szczególnie w naszym środowisku. Nie miałem pojęcia do czego on dążył.
– Jungkook, przecież wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć. – Ściszył nieco głos pochylając się w moją stronę. – Sam nie raz jeśli jest na co popatrzeć to obejrzę się za męskim tyłkiem.
Spojrzałem kątem oka na niego z nieco uniesioną brwią.
– Co? Nigdy wcześniej nie pytałeś. Dla mnie atrakcyjny towar to atrakcyjny towar, bez względu czy ma cycki czy chuja.
Musiałem przyznać, że lekko mnie zaskoczył i może troszeczkę uspokoił. Jednak ja na swój temat nie zamierzałem się wypowiadać.
– Więc? –Taehyung nie odpuszczał.
– To nie twoja sprawa co i z kim robię.
– Eh, dzieciak z ciebie i tyle. – Odparł nieusatysfakcjonowany moją odpowiedzią. – Jak dorośniesz, żeby o tym porozmawiać, to zapraszam śmiało.
Pokręciłem głową zabierając się za kolejnego drinka.
– Co tam u rodzinki? – Postanowiłem spytać, gdyż po jego ostatniej wizycie u nich nie poruszyłem tego tematu.
– Daj spokój. Cały czas mówię matce, żeby od niego odeszła, a ta nadal swoje. – Westchnął ciężko. – Nie rozumiem jej. Przecież dała by sobie radę. I tak w tym domu to ona głównie zarabia, bo ojciec niemal całą swoją wypłatę przepija. A jeśli by jej brakowało to bym jej pomógł.
– Też jej nie rozumiem, ale zauważ, że jakoś tak jest. Ile się słyszy, że kobiety bite przez mężów nadal z nimi są i jeszcze ich bronią. To chore, ale tak jest. Rzadko kiedy któraś ma tyle odwagi by od niego odejść.
– Tak. Dopóki nie wydarzy się jakaś tragedia. Nie chce jej odwiedzać w szpitalu.
– Prędzej ojca byś na cmentarzu odwiedził niż pozwolił by matka wylądowała w szpitalu. – Zaśmiałem się.
– Coś ty. – Prychnął. – Nie odwiedzałbym go.
Uśmiechnąłem się, na co Tae odpowiedział podobnym gestem.
– Nie myślałeś by mimo wszystko nasłać na niego psy?
– Dzielnicowy ma u nich wizyty regularnie.
– Wiesz, nie można powiedzieć, że nie mamy znajomości. Ktoś mógłby przez przypadek...
– Nie. To moja sprawa.
– Jasne. – Więcej nie drążyłem tematu.
Jednak żal było mi jego matki i jego, który musiał patrzeć na jej cierpienie. Samemu udało mu się uwolnić od pełnego przemocy ojca, którego przez większość czasu napędzał alkohol. Nie mógł jednak namówić swojej rodzicielki by i ona uwolniła się z tego toksycznego środowiska.
– W przyszłym tygodniu jest wyścig. – Przyjaciel rzucił nagle niby od niechcenia.
Wyszczerzyłem się jedynie, ucieszony możliwością zasmakowania tej adrenaliny i radości widząc jak jeden z ludzi Ddeng zostaje daleko za mną.
Jimin
Wyjątkowo cieszyłem się, że Jihyun wychodzi dzisiaj wieczorem z znajomymi. Nawet jeśli dzisiaj była niedziela. Miałem dosyć jego uwag, a fakt, że nawet w obecności gości nie umiał się pohamować, nie polepszała sytuacji.
– O której będziesz z powrotem?
– Jak będę to będę. – Odburknął.
– Jihyun!
– Przed jedenastą może zdążę.
Nie można tak było od razu? Nie rozumiałem jego zachowania. Gdy ja byłem w jego wieku nie do pomyślenia było, żebym się tak do rodziców odezwał.
– Tylko pamiętaj, że jutro szkoła.
Skupiłem się na tekście na ekranie laptopa. Cieszyłem się, że z nowym opowiadaniem idzie mi całkiem gładko.
– Jimin?!
– Jungkook? – Szepnąłem pod nosem.
Jungkook
Skorzystałem z windy w bloku by dostać się na odpowiednie piętro. Moja dłoń już kierowała się w stronę dzwonka obok drzwi, kiedy one nagle otworzyły się nim zdążyłem cokolwiek zrobić. W progu stał zaskoczony młody Park.
– Co tu robisz? – Burknął.
– Może grzeczniej. – Zwróciłem mu uwagę.
– Jeszcze czego. – Prychnął.
Nie wytrzymałem. Chwyciłem jego bluzę i starając się nie użyć byt dużo siły, lecz na tyle by szczeniak jednak zrozumiał, przyszpiliłem go do ściany, wyciągając z mieszkania.
– Słuchaj mały gnojku. – Warknąłem półszeptem. – Nie jestem twoim ojcem, żebyś sobie ze mną pogrywał. Chociaż jemu też mógłbyś okazać większy szacunek. Jeszcze raz będziesz próbował mi podskakiwać czy cwaniaczyć to inaczej pogadamy.
Starał się trzymać fason, chociaż kolorki mu nieco zeszły z twarzy.
– Nie rozmawialiśmy o tym, lecz wiem, że lepiej niż ojciec zdajesz sobie sprawę kim jestem. Tak więc nie myśl sobie, że żartuję. A i w tym wypadku mógłbyś okazać nieco więcej instynktu samozachowawczego i uważać co próbujesz do mnie szczekać.
Puściłem młodszego pozwalając mu odejść. Sam wszedłem do mieszkania, cicho zamykając za sobą drzwi.
– Jimin! – Krzyknąłem by zaznaczyć swoją obecność.
Zaraz w korytarzu pojawił się zdziwiony gospodarz.
– Jihyun akurat wychodził, a ja właśnie miałem dzwonić. – Uśmiechnąłem się. – Co robiłeś?
– Nic takiego. – Odparł.
Przeszliśmy do salonu. Od razu zwróciłem uwagę na półotwarty laptop.
– Nie za dużo czasu spędzasz przed laptopem? – Zwróciłem mu uwagę. – Chyba, że piszesz coś ciekawego i dasz mi zerknąć.
– Dobrze wiesz, że nie dam ci zobaczyć. – Zaśmiał się.
– Chociaż pierwszy rozdział.
– Może kiedy indziej. – Zbył mnie.
Zasiedliśmy na kanapie. Od razu pozwoliłem sobie na zarzucenie ręki na tylne oparcie.
– A Jihyuna gdzie wywiało?
Nie to, żebym się nie cieszył, że nie ma pana marudy.
– Poszedł spotkać się z znajomymi. Zawsze na weekendy wychodzi. Dopóki nie wraca pijany, to nie martwię się aż tak bardzo.
Aż tak bardzo? Czyli jednak niemal dorosły syn poza domem napawa lekkim niepokojem.
– To co, film, serial, a może coś innego?
– Serial. – Zaproponował. – Dłuższe historie są bardziej wciągające niż te na półtorej godziny.
Pierwszym co ukazało się po włączeniu telewizora był dziennik. Zdziwiłem się, widząc prezenterkę lokalnych wiadomości, mówiącą o nocnym pożarze magazynu w dzielnicy obok.
– Straszne. Mąż siostry znajomej z pracy, pracował tam tej nocy. – Odezwał się Jimin.
Przez chwilę próbowałem zrozumieć powiązanie znajomości jakie mi przedstawił.
– Pracownicy nie mogli wyjść z środka.
– Ktoś był w środku o tej godzinie?
– Podobno co najmniej dwie osoby są ranne z powodu poparzeń. – Mówił przygnębiony.
– Pewnie jakieś zwarcie. – Rzuciłem luźno.
Prezenterka zaraz podzieliła się takimi samymi przypuszczeniami, zaznaczając jednak, że śledczy sprawdzają również udział osób trzecich i celowe podpalenie. Zaczęły się spekulacje, że tamtejsze magazyny często są celem gangów.
Na szczęście więcej nie drążyliśmy tematu. Rozpoczęło się wspólne wybieranie serialu. Szybko znaleźliśmy coś co obydwu przypadło nam do gustu i rozpoczął się mały seans. Niemal pochłonęliśmy na raz trzy odcinki bez żadnych przerw. Wydawało się, że to kolejny strzał w dziesiątkę.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby sama końcówka odcinka nie zakończyła się pojawieniem w wątku pobocznym pary gejów. Szczerze mówiąc, patrząc na nich puls mi nieco przyspieszał.
– To... – Odezwałem się, przerywając dziwną ciszę, która nastał w mieszkaniu po zakończeniu odcinka. – O której wraca synek?
– Przed jedenastą może zdążę. – Powiedział udając jego naburmuszony ton.
Zaśmiałem się krótko, bo wyszło mu to całkiem dobrze.
– Jak w ogóle wygląda pokój pana marudy?
Byłem ciekaw czy pokaże mi pokój syna. Starszy wstał, a ja w ślad za nim udałem się w stronę pokoju młodego Parka. Jimin otworzył przede mną drzwi.
Pomieszczenie wyglądało niemal dokładnie tak jak się spodziewałem. Wszedłem kilka kroków w głąb pokoju.
Jasne ściany były przyozdobione plakatami rockowych zespołów. Ciemna pościel, na ramie rozwieszone były lampki, które dawały lekki żółte światło. Na parapecie i biurku kilka kwiatków. Na regałach książki z fantastyką.
Jedyną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy był porządek, który nie zawsze trzymał się młodzieży w tym wieku.
– Też kiedyś ich słuchałem. – Powiedziałem, wskazując na plakat. – Twój syn ma dobry gust.
– Jako nastolatek byłeś podobny do Jihyuna?
– W sumie, można tak powiedzieć. – Zaśmiałem się lekko.
– Czyli jest jeszcze szansa, że wyjdzie na ludzi.
Oj, nie chcesz, żeby skończył jak ja.
– Z takim ojcem na pewno. – Uśmiechnąłem się.
Spojrzałem na Jimina, którego wzrok czułem na sobie. Atmosfera z końca odcinaka nagle powróciła do mnie z zdwojoną siłą. Półmrok w pokoju i bliskość starszego nie pomagała. Tylko ja tak odbieram tę sytuację, czy starszy czuje to samo?! Mój umysł wmawia mi, że jego wzrok na moment uciekł w stronę moich ust.
To była chwila, kiedy jego twarz znalazła się bliżej mojej. Nie byłem pewien czy to on czy ja się przysunąłem, a może oboje po trochu. Nagle poczułem jego gorący oddech muskający moją twarz, a po chwili nie był to już tylko oddech tylko miękkie wargi spotykające się z moimi.
Krew szumiała mi w uszach. Moja dłoń wylądowała na jego szczęce. Pocałunki po chwili się zakończyły, lecz żadne nie odsunęło się od drugiego. Staliśmy z opartymi o siebie czołami, a nasze oddechy mieszały się ze sobą.
Wystarczył krótki kontakt wzrokowy spod przymkniętych powiek, byśmy z powrotem wrócili do siebie. Tym razem pocałunek był bardziej namiętny. Poczułem jego dłonie na swoim ciele. Naparłem na niego, prowadząc w stronę biurka. Będąc u celu, podsadziłem go na nie, chcąc mieć go nieco wyżej.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie odgłos tłukącej się doniczki.
– Cholera. – Szepnął pod nosem starszy, odklejając się ode mnie. – Zapal światło, włącznik jest przy drzwiach.
Dotychczas mocniejsze oświetlenie pomieszczenia nie było potrzebne. Udałem się zapalić górną lampę. Białe światło zalało pokój.
Obserwowałem jak Jimin obchodzi biurko, szukając prawdopodobnie zniszczonego przedmiotu. Zaniepokoiło mnie, gdy starszy wstał z klęczek biały jak ściana.
– Jimin, wszystko w porządku?
Nie odpowiedział. Podszedłem bliżej zaglądając w przestrzeń między biurkiem a ścianą. Spomiędzy kawałków ceramicznej doniczki i jak się okazało, sztucznej roślinki, doskonale widoczny był woreczek strunowy wypełniony białym proszkiem. O chuj.
Podniosłem go, ważąc w dłoni. Z dwieście gram na pewno będzie. Skąd chłopak ma tyle towaru?
Powróciłem wzrokiem do starszego. Nie wyglądał za dobrze. Widać nie spodziewał się takich rewelacji po swoim synku. Ja szczerze mówiąc, również byłem zaskoczony.
– Jimin, w porządku? – Spytałem zaniepokojony, kiedy mężczyzna zaczynał coraz słabiej wyglądać. – Jimin?
Pokręcił głową, lecz nie byłem pewien czy w odpowiedzi na moje pytanie, czy po prostu starał wyrzucić z głowy to z czym najwyraźniej nie mógł się pogodzić.
– Kurwa. – Zakląłem, gdy starszy osunął się na ziemię.
Nie zdążyłem go złapać. Skrzywiłem się widząc jak upada. Kląkłem przy nim, próbując go obudzić.
– Jimin, obudź się. Jimin.
Klepałem go delikatnie po policzkach i potrząsałem ramionami. Na niewiele się to zdawało. Sprawdziłem oddech. Poczułem ulgę, czując na policzku jak wypuszcza powietrze. Położyłem starszego na boku, nadal próbując przywrócić go do żywych.
– Cholera, to nie wygląda dobrze. – Mówiłem do siebie coraz bardziej spanikowany.
Zdenerwowany wyciągnąłem telefon i zdecydowałem się zadzwonić po karetkę. Za długo to trwa. Zaraz szybko wyjaśniłem dyspozytorowi sytuację, pomijając narkotyki w mieszkaniu. Poinformowano mnie, że karetka zjawi się u nas do dziesięciu minut.
Przez cały czas próbowałem delikatnie budzić Jimina. Nadal pozostawał nieprzytomny. W kompletną panikę nie pozwalał mi wpaść fakt, że mężczyzna ma puls i oddycha.
Jimin zaczął powoli odzyskiwać przytomność w momencie pojawienia się pogotowia. Jednak i wtedy nie było z nim większego kontaktu. Ratownicy wynieśli go w połowie nieprzytomnego na noszach.
Oczywiście nie pozwolono mi z nim jechać, lecz nie zamierzałem tak szybko opuszczać starszego. Przez chwilę szukałem w domu jakiś kluczy, by móc zamknąć mieszkanie. Gdzieś przecież Jimin musiał je zostawić. Dopiero po tym udałem się na dół by złapać taksówkę.
W międzyczasie wybrałem numer do przyjaciela.
– Co jest? – Spytał luźno Taehyung.
– Podstaw mi jakieś auto pod szpital.
– Coś się stało? – W jego głosie słychać było natychmiastowe spięcie.
– Nic się nie stało. Po prostu będę je później potrzebował. Podstaw mi je, kluczyki zostaw w nadkolu. Na razie. – Pożegnałem się, nie chcąc dłużej ciągnąć rozmowy.
Taksówkarz wysadził mnie pod szpitalem. Teraz tylko walka z lekarzami, by cokolwiek mi powiedziano i pozwolono się z nim zobaczyć.
___________________________________________
No to teraz zadziało się nieco więcej.
Jungkook spróbował nieco przytemperować trochę aroganckie zachowanie Jihyuna, lecz na jak długo przyniesie to skutek. Dowiedzieliśmy się też co nieco z życia rodzinnego Taehyunga. No i zdawać się by mogło, że znajomość naszych Jikooków poszła do przodu. Ciekawe jak daleko by to wszystko zaszło, gdyby nie pewna mała niespodzianka.
W co wpakował się Jihyun i jak to wpłynie na Jimina i Jungkooka?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top