Rozdział 25

Jungkook

Jedna z trudniejszych decyzji w moim życiu oraz najdłuższe kilka sekund jakie dotąd przeżyłem. Równocześnie z upadkiem broni Namjoona, z serca spadł mi ogromny kamień. Na nowo byłem w stanie oddychać. Całkowicie ignorowałem pieczenie ramienia.

Nie tracąc czujności, podszedłem do kucającego na ziemi zdrajcy. Nie przestawałem do niego mierzyć. W pierwszej kolejności kopnąłem broń z dala od niego. Miałem nadzieję, że nie odzyska sprawności w tej dłoni.

Wyciągnąłem wolną rękę w stronę Jimina, przyciągając go do siebie. Usłyszałem jego pełne ulgi westchnienie.

– Jesteś cały? – Spytałem o najważniejsze.

Czułem jak delikatnie skinął głową.

– Gdzie jest Seokjin?! – Namjoon nie odpuszczał.

– Nie bój się, żyje. Chyba, że za długo będziesz go szukał.

– Gdzie on jest?!

– Ma całkiem dobry widok na miasto. Jak się postarasz to trafisz.

Trzymałem Jimina cały czas przy sobie. Wolałem by się za bardzo nie rozglądał. To nie były widoki dla niego. Nie miałem innego wyboru, lecz on i tak nie musiał tego oglądać. Nie pozbyłby się już nigdy tego widoku z głowy.

Udało nam się wyjść z hangaru. Rozglądałem się dookoła, wypatrując ewentualnego zagrożenia. Wszystkich chyba spotkałem w pierwszą stronę. Nie oznaczało to jednak, że mogliśmy zwlekać. Namjoon na pewno zadzwonił pomoc.

Gdy nieco oddaliliśmy się od magazynów, wypuściłem Jimina z objęć. Chwyciłem jego dłoń i zacząłem ciągnąć w stronę samochodu. Musieliśmy jak najszybciej się stąd wydostać. Nie mogłem sobie pozwolić na zbyt duże rozluźnienie.

Udało nam się dotrzeć do samochodu. Jimin nie pytał skąd go mam. Czułem coraz większą ulgę i radość, gdy oddalaliśmy się od miejsca tego małego Piekła.

– Na pewno jesteś cały? Ten skurwysyn nic ci nie zrobił?

– Nic mi nie jest. – Odparł cicho. – Przepraszam.

– Co?! Za co przepraszasz? – Zmarszczyłem brwi, będąc cały czas skupionym na drodze.

– Że dałem się złapać.

Wypuściłem ze świstem powietrze nie wierząc w jego słowa.

– Przestań. To ja cię przepraszam. – Powiedziałem w pełni szczerze z bólem serca. – Jemu zależało na mnie. To wszystko moja wina. Wybacz, że cię w to wciągnąłem.

Zapadła chwila ciszy. Kątem oka widziałem, że powoli niektóre emocje odpuszczają Jimina, a zastępują je kolejne, o wiele silniejsze. Miałem nadzieje, że wytrzyma do powrotu do domu.

– Jungkook!

Spojrzałem w kierunku wzroku hyunga. Chwilowo puściłem drążek zmiany biegów i wytarłem zakrwawioną rękę w spodnie.

– To nic takiego, nie przejmuj się.

Czułem na sobie jego uważne spojrzenie. W tym świetle na szczęście nie mógł za wiele widzieć. Na korzyść również działał fakt, że na czarnych ubraniach jakikolwiek bród nie rzucał się tak mocno w oczy.

– To twoja krew czy... – Zaczął, nie potrafiąc dokończyć.

– Nie wiem. – Odparłem zgodnie z prawdą.

Na pewno ciecz, którą ubrudzona była moja bluza nie należała tylko do mnie. Zresztą, odniosłem mniejsze obrażenia niż się spodziewałem, więc mógłbym nawet z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że większość nie należała do mnie.

Dotarliśmy niemal na miejsce. Nie parkowałem pod samym blokiem, chociaż wątpiłem by dużo to zmieniło.

– Pospieszmy się. – Powiedziałem, wychodząc z samochodu.

Lekkim truchtem dotarliśmy pod blok. Starałem się niczego nie dotykać, dlatego to Jimin otwierał wszystkie wejścia. W duszy błagałem byśmy nikogo teraz nie spotkali. Czekając na windę ponownie wytarłem częściowo czerwoną dłoń w spodnie.

– Trzeba opatrzyć.

– Dam sobie radę. – Uśmiechnąłem się uspokajająco.

– Chociaż się opatrz. – Powiedział, jakby wiedział, co niedługo nastąpi.

Zgodziłem się. Dopisywało nam chyba dzisiaj szczęście. Dotarliśmy pod drzwi hyunga nikogo nie spotykając.

– Nie mam kluczy. – Odezwał się cicho starszy.

Nie miałem pojęcia co stało się z jego samochodem oraz rzeczami. Wiedziałem, że zajmie się tym w ciągu najbliższych dni. Cała sprawa jego porwania na pewno nie rozejdzie się po kościach i jeszcze przez jakiś czas będzie żył w jej cieniu.

Jimin zadzwonił dzwonkiem, a ja zacząłem pukać zdrową ręką. Przez długi czas trwała cisza. Młody zapewne nie wiedział kogo się spodziewać po drugiej stronie.

– Hyunnie. – Zawołał cicho hyung.

Tyle wystarczyło. Drzwi natychmiast się otworzyły, a Jihyun skoczył w stronę ojca, wtulając się w niego. Jimin zamknął syna w szczelnym uścisku ciesząc się na jego widok. Nie chciałem im przeszkadzać, ale delikatnie pchnąłem tulącą się dwójkę w głąb mieszkania, butem zamykając za nami drzwi.

Nie zamierzając przerywać tej wymiany miłości wyminąłem ich i udałem się do sypialni po plecak, a z nim zamknąłem się w łazience.

Ściągnąłem bluzę, zaczynając oglądać swoje ciało. Zdecydowanie mam więcej szczęścia niż rozumu. Bez szycia wszystko powinno się zabliźnić. Wyciągnąłem apteczkę i zacząłem się opatrywać. Mniej więcej w połowie przyszedł do mnie Jimin.

– Daj, ja to zrobię. – Kucnął przy mnie.

– Nie trzeba.

– Pospieszę się.

W łazience byliśmy tylko we dwójkę. Dokoła nas panowała ciężka atmosfera, pełna napięcia i strachu. Każde z nas dużo trzymało w sobie, lecz nie chcieliśmy się tym dzielić. Byliśmy pełni obaw, gniewu i żalu. A to jeszcze nie koniec. Chociaż najgorsze zdawało być się już za nami. Przynajmniej dla Jimina.

– Przebierz się. – Powiedział, gdy skończył zajmować się ranami.

Wstał i zostawił mnie samego. Zmienianie spodni sobie darowałem, były w dobrym stanie. Jedynie koszulkę i bluzę zmieniłem na świeże. Wszystkie moje rzeczy, łącznie z szczoteczką do zębów, spakowałem do torby.

Wyszedłem z łazienki. Rozejrzałem się po mieszkaniu. Jimin wraz z synem siedzieli w salonie na kanapie. Jako pierwszy spojrzał na mnie Jihyun. Założę się, że był ciekawy co takiego się wydarzyło, chociaż najbardziej liczyło się to, że jego ojciec jest cały.

– Wynoś się. – Usłyszałem głos Jimina.

Młody spojrzał na niego nieco zaskoczony.

– Wynoś się stąd! – Naskoczył na mnie.

Starałem się wytrzymać wzrok, którym mnie obrzucił. Patrząc w te pełne bólu spojrzenie miałem ochotę rzucić wszystko, przytulić go i zapewnić, że będzie dobrze. Ale oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że tak nie będzie, jeśli tu zostanę.

Stwierdziłeś, że takie rozstanie będzie łatwiejsze?

– Nie chcę cię już więcej widzieć!

– Tato. – Odezwał się niepewnie Hyunnie.

– Dość się przez ciebie nacierpieliśmy.

I chyba oboje jeszcze chwilę pocierpimy. Jednak miałem nadzieję, że on będzie tym, który szybciej dojdzie do siebie. Miałem nadzieję, że gdy cały ten szum wokół mnie minie, on z powrotem będzie mógł wrócić do spokojnego i miejmy nadzieję szczęśliwego życia.

Nie kłóciłem się. Posłusznie skinąłem głową i opuściłem mieszkanie. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w stronę schodów.

– Wujku! – Usłyszałem po pokonaniu kilku schodów.

– Wracaj do domu.

– On wcale nie...

– Hyunnie. – Przerwałem mu, chwytając go za ramiona. – Dbaj o niego, będzie cię teraz potrzebował. Przypilnuj, żeby dokończył pisanie i publikację Kingdoom Kim. Liczę na szczęśliwe zakończenie.

– Co?!

– I niech opublikuje Hibiscus Love. Chciałbym je jeszcze kiedyś przeczytać. – Powiedziałem z lekkim uśmiechem. – Trzymajcie się.

Poczochrałem jego włosy, po czym odwróciłem się i zbiegłem na dół. Nie wiedziałem ile mam czasu. Przeczuwałem, że policja może niedługo złożyć wizytę rodzinie Park.

Pobiegłem do auta, którym dotychczas się poruszałem. Nie widziałem sensu zmieniać go w tej chwili. Nikt mnie z nim nie widział. Najwyżej zrobię to po dotarciu na obrzeża miasta. To będzie długa noc.

Jimin

Siedziałem na kanapie próbując się opanować. Drżałem. Kotłowało się we mnie za dużo emocji. Nigdy w życiu w tak krótkim czasie nie przeszedłem tak dużo.

W ciągu zalewie doby zostałem porwany, byłem zakładnikiem, bałem się o życie swoje, Jihyuna i Junkooka. Widziałem i słyszałem wystrzały z broni oraz byłem otoczony rannymi bądź martwymi ludźmi. Nie byłem pewien, czy żyli, wolałem się nie przyglądać i uciekałem wzrokiem od tych widoków. A na sam koniec opuściła mnie miłość mojego życia. Ta doba nie może być gorsza.

Teraz byłem już bezpieczny w własnym domu, lecz wiedziałem, że ten koszmar się jeszcze nie skończy.

– Tato. Dobrze się czujesz? – Usłyszałem zatroskany głos Jihyuna.

– Tak. Nic mi się nie stało. Potrzebuję tylko trochę czasu. – Wysiliłem się na uśmiech.

– Co się właściwie... Jak do tego doszło? Coś ci zrobili? Jak uciekliście?

Wziąłem głęboki wdech, starając się trzymać emocje na wodzy.

– Chyba już nigdy nie obejrzę filmu z motywem porwania. – Zaśmiałem się sucho. – Chociaż nie traktowali mnie aż tak źle, to... Nie jest to coś co chciałbym przeżyć drugi raz.

Ciepło rozlało się po moim sercu czując jak jego ramiona obejmują moje ciało.

– Cieszę się, że nic ci nie jest. – Powiedział przez ściśnięte gardło.

Również poczułem ucisk w przełyku. Przytuliłem się do syna. Tak bardzo cieszyłem się, że jednak mu nic nie jest i mogę go zobaczyć, dotknąć, mieć blisko siebie.

Rozdzieliło nad gwałtowne pukanie do drzwi. Momentalnie moje ciśnienie skoczyło do góry. Buzujące emocje przekierowały mój nastrój na pełen gniewu i determinacji.

– Hyun, zostań tutaj. – Powiedziałem pewnie. – Pamiętaj, nic złego nie zrobiliśmy. Kooka tu nie było. Wcześniej i teraz.

Wstałem i udałem się w stronę drzwi. Mimo wszystko po części spodziewałem się tej wizyty. Otworzyłem drzwi. Policjanci bez pytania weszli do mieszkania, trzymając w rękach broń. Poczułem wściekłość na widok pistoletów.

– Jak śmiecie po tym wszystkim wchodzić tu z bronią! – Naskoczyłem na nich, nie mając już cierpliwości po tym wszystkim.

Miałem gdzieś to, że nie powinienem tego robić. Jednak to co dzisiaj się ze mną stało, również nie powinno mieć miejsca.

– Proszę! Szukajcie sobie go! Nie ma go tutaj! – Krzyczałem, czując najzwyczajniej w świecie złość. Mało mnie obchodziło czy ktokolwiek mnie słucha. – Mnie tutaj zaraz nie będzie. Bo to co się dzisiaj stało, nie powinno mieć miejsca. Może mi ktoś wyjaśnić, jakim cudem zostałem porwany i to przez policjanta! Hyun, ubieraj się! Jedziemy na komendę złożyć skargę, zawiadomienie czy co się tylko, kurwa, da!

– Park Jimin, jest pan zatrzymany do wyjaśnienia, w sprawie kontaktów z Jeon Jungkookiem.

– Świetnie! Może tak jak poprzednio będziecie do mnie celować z borni i grozić mojej rodzinie?! Proszę bardzo, jedźmy! Chętnie sobie z wami porozmawiam.

Ciężko było mi się powstrzymać od krzyków. Chyba nigdy w ten sposób nie straciłem opanowania. Jednak te wszystkie emocje musiały znaleźć gdzieś ujście, a w tym momencie nie widziałem innego wyjścia.

Na pewno nie dam się o nic oskarżyć. To ja tutaj byłem ofiarą.

– Hyun, dzwoń do matki! – Rozkazałem mu. – Yoongi ma się tutaj zjawić jako mój adwokat.

Bo nie ważne jakim mój były przyjaciel był chujem, odbierając mi żonę. Mimo wszystko zdawałem sobie sprawę, że pochodził z rodziny prawniczej i był równie dobrym prawnikiem, co kiedyś jego ojciec. Mam nadzieję, że poczuje się w obowiązku odpokutować to co mi zdobił i przyłoży się do obrony mnie lepiej niż do czegokolwiek w życiu.

Jihyun

Pierwszy raz widziałem tatę w takim stanie. Chociaż z pewnej strony mu się nie dziwiłem. Wiedziałem jaki ma plan i zamierzałem się go trzymać. Na pewno będą nas przesłuchiwać. Miałem nadzieję, że nasze zeznania będą zgodne.

Żadne z nas nie wiedziało czym tak naprawdę zajmuje się wujek Jungkook. Po prostu był z moim ojcem w bliskiej relacji. Po usłyszeniu o nim w wiadomościach, dowiedzieliśmy się prawdy i nie widzieliśmy go, nawet nie chcieliśmy. Później to nagłe porwanie ojca. Wrócił do domu sam. Jungkook wyrzucił go pod blokiem i odjechał. To tyle.

Zabrali naszą dwójkę na komendę. Gdy tylko miałem okazję, spróbowałem dodzwonić się do matki. Gdy usłyszała, że potrzebujemy pomocy wujka Yoongiego jako prawnika na policji o mało zawału nie dostała. Jednak powiedziała, że zjawią się najszybciej jak to możliwe.

Miałem nadzieję, że wujek wyciągnie stąd tatę. Nic złego nie zrobiliśmy, nie mogą nas o nic oskarżyć. Za to tata ma doskonały powód by oskarżyć ich. To oni powinni się go bać!

Zapowiadał się dla nas ciężki okres.

Jimin

Do domu wróciłem dosyć szybko. Nie sądziłem, że mogłoby być inaczej. Oczywiście swoje i tak tam wysiedziałem. Chcieli przyczepić mi pomaganie Jungkookowi, lecz nie mili dowodów. Jedynym pocieszeniem był widok Namjoona, który kręcił się po komendzie i odchodził od zmysłów, gdy ekipy poszukiwały Seokjina.

Natomiast teraz oni mają problem, ponieważ policjant porwał niewinnego człowieka, groził mu bronią i zrobił z niego przynętę na przestępcę.

Tematem już częściowo zainteresowała się prasa i media. Razem z Yoongim walczyliśmy o to bym został anonimowy oraz żeby to wszystko ominęło Jihyuna. Gdy tylko było ryzyko pojawienia się wzmianki o mnie, ujawnienia informacji, przez które można byłoby mnie połączyć z tą sprawą, Yoongi wystosowywał odpowiednie pismo do stacji telewizyjnej bądź redakcji.

Najgorzej będzie, gdy dojdzie do procesu. Ciężko będzie mi utrzymać anonimowość. Zapowiadał się ciężki dla nas okres.

Już oznajmiłem dyrektorowi szkoły, że chciałbym wziąć roczny urlop zdrowotny. Na szczęście nie widział przeciwwskazań. Miałem czas by odpocząć od pracy i doprowadzić moje życie do porządku.

Yoonah i Yoongi byli teraz u nas częstymi gośćmi. Yoongi często rozmawiał ze mną i zbierał dowody na moją obronę i oskarżenie Namjoona o porwanie. Skupialiśmy się na tym. Nie chciałem od niego wielkiego odszkodowania. Po prostu nie chciałem, żeby mu to uszło na sucho.

Była żona na samym początku oczywiście musiała coś wspomnieć, że Kook od początku wyglądał jej na osobę spod ciemnej gwiazdy, lecz jego temat bardzo szybko ucichł.

O Jungkooku w domu praktycznie w ogóle się nie rozmawiało. Państwo Min nie poruszali tego tematu, a my z Jihyunem również tego nie robiliśmy. Każdy przeżywał tę sytuację osobno, wszystko było jeszcze zbyt świeże.

___________________________________

Czy można to uznać za szczęśliwe zakończenie? Jimin jest cały, Jungkook można powiedzieć, że też.

Co teraz stanie się z naszym poszukiwanym? Jak odtąd będzie wyglądało życie Jimina?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top