Rozdział 22
Jungkook
Pukanie do drzwi.
Skatują mnie na przesłuchaniu, a później naślą jakiś więźniów, żeby zabili mnie w celi, jak już przestanę być im potrzebny. Wszystko oczywiście będzie nieszczęśliwym wypadkiem, a klawisze nie mogli upilnować więźniów sami rzekomo tracąc na zdrowiu, podczas powstrzymywania bójki, czytaj mojego morderstwa.
Bardziej ponaglające i silniejsze pukanie do drzwi.
Ja nie chcę umierać! Może skoczę z okna?
– Jungkook, jesteś? – Usłyszałem przytłumiony głos.
Myślałem, że się popłaczę. Wstałem z podłogi, chwyciłem pasek torby i na drżących nogach skierowałem się w stronę wejścia. Wpisałem kod na niewielkim panelu, po czym uchyliłem drzwi.
– Kook, wszystko w porządku?
Nie mamy czasu na wyjaśnienia. Zarzuciłem torbę na ramię, chwyciłem jego dłoń i pociągnąłem w stronę schodów.
– Co się... – Próbował dopytać.
– Ćś. Nie mam czasu.
Zbiegliśmy na parter. Przed wyjściem na zewnątrz nałożyłem na twarz maskę, a na głowę zarzuciłem kaptur. Wyszliśmy z budynku, trzymałem dłoń starszego mocno w swojej kieszeni. Dźwięk syren policyjnych odbijał się echem między blokami. Słyszałem rytmiczny tupot desantów o chodnik. Kątem oka widziałem zdezorientowany i przestraszony wzrok Jimina.
Nie odzywaliśmy się do siebie przez długi czas. Dopiero po oddaleniu się od mojego domu o kilka kilometrów, hyung zatrzymał mnie na uboczu w parku.
– Powiesz mi co się dzieje?
Pociągnąłem go, zmuszając do dalszej drogi. Naprawdę nie chciałem się zatrzymywać. Nie, kiedy niebezpieczeństwo nie minęło. Dopiero po wejściu do taksówki, mogłem sobie pozwolić na chwilę oddechu. Starszy podał taryfiarzowi swój adres.
– Kook, co to... – Zaczął niepewnie.
Mógł się jedynie domyślać, że ten mały oddział wchodzący do mojego bloku, z którego przed chwilą wyszliśmy szedł właśnie po mnie. Bo przecież nie do babci spod dwójki za głośno oglądającej wieczorne wiadomości.
– A jak sądzisz? – Wyszeptałem.
Zacisnąłem drżące dłonie na udach. Nie miałem pojęcia, gdzie teraz powinienem się udać. Nie wiedziałem czy pójście do Jimina będzie dobrym rozwiązaniem.
Nie chciałem narażać ich na niebezpieczeństwo. Chociaż z pewnej strony nie można powiedzieć, że w nim są. W końcu szuka mnie policja, dbająca o bezpieczeństwo obywateli, a nie członkowie innego gangu robiący krzywdę każdemu kto z nimi nie współpracuje.
Widziałem jak Jimin spogląda w stronę kierowy, a później moją. Tak, nie zamierzam rozmawiać w niczyjej obecności. Po jego minie sądziłem, że nie jest zbyt zadowolony z obecnej sytuacji. Nie miałem dla niego dobrych wieści, po usłyszeniu co się dzieje, będzie jeszcze mniej zadowolony.
Dotarliśmy na miejsce. Przez cały czas zastanawiałem się, czy dobrze robię idąc do jego domu. Z drugiej strony, jeśli teraz się rozdzielimy, boję się, że nie zobaczymy się zbyt szybko. I to była rzecz, która mnie powstrzymywała przed ucieczką z miasta. Nie chciałem tak szybko go opuszczać.
Co chwila odwracałem się za siebie, jak gdyby ktoś mógł nas śledzić. Moje paranoiczne zachowanie wcale nie sprawiało, że Jimin był spokojniejszy. Widziałem jak mój nastrój udzielał się i jemu, lecz nic nie mogłem na to poradzić.
W końcu trafiliśmy do jego mieszkania. Nie wiem czemu, ale tutaj poczułem się nieco bardziej bezpieczny.
Jihyun
Przeszedłem z kuchni do przedpokoju, gdzie słyszałem wchodzącego do domu tatę. Wrócił? Jednak nie był sam. Jungkook siedział na ziemi, oparty o ścianę, a dłonie miał zanurzone w włosach. Obok niego leżała duża sportowa torba.
– Możesz mi wyjaśnić co się dzieje? – Pytał lekko zdenerwowany ojciec.
Sam byłem ciekaw o co dokładnie chodzi. Patrząc na Jungkooka, nie można było odnieść innego wrażenia jak to, że miało miejsce coś złego. Z drugiej strony, chyba jednak udało mi się zapobiec czemuś gorszemu, skoro tutaj jest.
– Nie powinienem uciekać, ale nie mogłem. Nie powinienem ich zostawiać. – Szepnął pod nosem, bardziej do siebie niż do nas.
Skrzywiłem się słysząc swój dzwonek telefonu. Jiwnoo Postanowiłem go szybko spławić.
– To trochę kiepski moment. – Powiedziałem na wstępie.
– Twój wujek jest w telewizji!
– Co? – Spytałem, całkowicie skupiając się na rozmowie.
– Szybko włącz wiadomości!
Natychmiast chwyciłem za pilot i włączyłem telewizor. Cisza panująca w domu sprawiała, że słowa prezenterki były jeszcze wyraźniejsze. W prawym górnym rogu widać było zdjęcie Jungkooka, które ewidentnie było robione z ukrycia.
– ... pozostałą część grupy udało się zatrzymać. – Kończyła zdanie. – Powtórzę. Poszukiwany jest Jeon Jungkook, lider grupy J-Unit, znany policji pod pseudonimem Jeon oraz Jeon Junior. Jeśli ktoś z was widzi lub widział go w ostatnim czasie, proszony jest o kontakt z policją. Równocześnie policja prosi by samemu nie próbować zatrzymać przestępny. Według niepotwierdzonych informacji może być uzbrojony i niebezpieczny. Pozostałą część grupy udało się zatrzymać.
Na pasku niżej leciały również informacje dotyczące J-Unit oraz Ddeng.
Dzisiejszej nocy miała miejsce akcja mająca na celu rozbicie obu gangów, Policji udało się zatrzymać wszystkie osoby, podejrzewane o kierowanie i zarządzenie „żółtymi" i "zielonymi". Poszukiwany jest szef J–Unit.
Stałem jak sparaliżowany. Lider grupy. Szef J–Unit. Nie wierzyłem własnym uszom. Bycie członkiem gangu, a kierowanie nim to dwie różne rzeczy.
– Jihyun, słyszysz mnie?! – Dotarło do mnie wołanie z telefonu.
– Oddzwonię do ciebie później.
Spojrzałem nieco przestraszony za siebie. Tata nie wydawał się być w dużym szoku podanymi informacjami. Raczej wyjaśniło się to, czego nie chciał powiedzieć mu Jungkook odnośnie tego co właściwie się dzieje.
Zapadła niezręczna cisza.
– Jihyun, wyłącz telewizor. – Rozkazał ojciec.
Spojrzałem na niego w głowie przetwarzając co powiedział. Nie wiedzieć czemu nie wiedziałem jak się zachować. Jakimś cudem te informacje wywołały u mnie stan dziwnego otępienia. Po chwili jednak wykonałem jego prośbę.
– Wstań z podłogi. – Powiedział spokojnym tonem do Jeona.
Spokój ojca jakby zaczął się powoli udzielać i jemu. Przenieśli się na kanapę w salonie. Ja udałem się do swojego pokoju, zostawiając Jungkooka i tatę samych. Położyłem się w łóżku, a JJ zaraz umiejscowił się przy mojej głowie.
Głaskałem kocią gołą skórę pokrytą delikatnym meszkiem, starając sobie to wszystko jakoś poukładać w głowie. Zacząłem odnosić wrażenie, że moje życie zaczęło przypominać jakiś chory sen. Chociaż co miał powiedzieć tata... To bardziej dotykało jego niż mnie.
Wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer Woo.
– Już mogę. – Odpowiedziałem ściszonym tonem.
– Twój tata musi być w szoku. Jego partner okazał się być... Po prostu nie wierzę.
Ja również nie wierzę. Chociaż przecież wiedziałem w jakim towarzystwie się obraca. Częściowo mi to przeszkadzało, ale zdążyłem się już przyzwyczaić.
– Niczego się nie domyślaliście? W sumie to trochę wyglądał jak przestępca. Jak pierwszy raz go zobaczyłem wydawał się być jakiś podejrzany.
Milczałem, bo co miałem w tej chwili powiedzieć. Wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z gangsterem. Jednak Jungkook przekonał naszą dwójkę swoją osobowością. Założę się, że nawet ojciec nigdy nie przypuszczał, że skończymy ukrywając w domu niebezpiecznego przestępcę. Bo on najpewniej tu zostanie, prawda?
– Jihyun, chyba nic wam nie grozi, prawda? Myślisz, że może się u was pojawić i grozić wam, żeby się u was schować? – Zaczął panikować. – Rany! W razie czego daj mi jakoś znać, a ja zadzwonię hna policję.
– Jinwoo, uspokój się. Nic nam nie grozi. – Chciałem by się nieco opanował.
Nie wierzyłem w to, że przy Jungkooku nam cokolwiek grozi. Nie z jego strony. W obecnej chwili to jemu grozi więzienie. Nieswojo było patrzeć na niego przerażonego. Nie, gdy zawsze emanował pewnością siebie i odwagą.
– Mówiłeś o tym komuś? – Spytałem półszeptem.
– Nie.
– Mógłbyś to zachować dla siebie?
– Oczywiście.
– Jestem zmęczony. Zgadamy się jutro.
– Jasne, dobranoc.
Pożegnałem się z Woo i przekręciłem na bok. Kot również zmienił swoją pozycję by nada wtulać się w moje ciało. JJ'a była straszna przylepa, ale bardzo mi się to podobało. Jego towarzystwo trochę pomagało.
Już dawno nie było mi tak źle wewnętrznie z samym sobą. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony chciałem by stąd zniknął. Rozumiem, że jest aktualnie ścigany przez policję, ale nie podobało mi się, że ukrywał się akurat u nas.
Z drugiej strony to był wujek Jungkook. Który kilka razy ratował mi tyłek, gdy miałem kłopoty. Mogłem z nim porozmawiać o rzeczach, z którym nieco wstydziłbym się rozmawiać z tatą. Był zabawny, często mówił coś czego nie powinien, wprawiając wszystkich poza sobą w zakłopotanie, wprowadzał do naszego domu trochę pozytywnej szalonej energii. A przede wszystkim był osobą, z którym tata był naprawdę szczęśliwym.
Jimin
Usiedliśmy na kanapie. Jungkook nadal był roztrzęsiony. Nie cieszyłem się, że dowiedziałem się wszystkiego z lokalnych wiadomości. Usłyszenie tego od niego wcale nie byłoby lepsze, ale dowiedzenie się wszystkiego od prezenterki tylko podkreśliło powagę sytuacji.
Panowała cisza, zagłuszana przez niespokojny oddech młodszego. Czekałem aż jeszcze trochę się uspokoi.
– Dlaczego na mnie nie krzyczysz? – Odezwał się w końcu. – Nie jesteś zły?
– Jestem w chuj wściekły. – Powiedziałem ze spokojem. – Ale krzyczenie na ciebie niczego by nie zmieniło.
A widzenie cię w takim stanie wcale mi nie pomaga. Brakuje tylko tego, żebym się na ciebie wydarł za całą twoją bezmyślność.
– Co się stało? – Postanowiłem spokojnie spytać.
– Co się miało stać? Odkryli wszystko. Dzisiaj mieliśmy dobijać targu z Ddeng. Czekali na to, by zgarnąć dwie pieczenie na jednym ogniu.
– Uciekłeś im czy...?
Zmarszczyłem brwi będąc ciekaw jakim cudem on jako jedyny nie został złapany.
– Nie zjawiłem się tam. Taehyung był na podsłuchu jak do mnie dzwonił. Ale powiedział o czymś o czym tylko my wiedzieliśmy. Domyśliłem się. – Mówił wpatrując się w swoje kolana. – Nie powinienem ich zostawiać.
– Tak uważasz?
Naprawdę wolałbyś być teraz z nimi niż tutaj?
– Nie. Ale oni byli dla mnie jak bracia. Nie powinni nikogo przymknąć. Kurwa! – Warknął. – Namjoon wszystko wiedział, ukrywał. Czekał tylko, żeby mnie przymknąć. Tea mówił, żeby nie ufać żadnym psom.
– Co teraz zamierzasz?
– Nie wiem. Muszę się ukryć tylko... Agh!
– Na razie możesz zostać tutaj. – Poinformowałem go.
Tutaj powinien być bezpieczny. Jego spojrzenie w końcu wylądowało na mojej osobie. Ciężko mi się patrzyło na takiego Jungkooka. Zagubionego i przestraszonego. Całkowite przeciwieństwo siebie.
– Połóż się spać. Rano pomyślimy co robić.
W takim stanie do niczego racjonalnego nie dojdziemy. On jest cały roztrzęsiony, a dla mnie to również za dużo rewelacji jak na raz.
Trochę musiałem go nakłaniać, lecz w końcu udało mi się go przekonać do przejścia do sypialni. Tam udało mi się nawet podać mu moje proszki uspokajająco-nasenne. Sam miałem ochotę je wziąć, ale chciałem to sobie jeszcze wszystko poukładać w głowie na świeżo.
Usiadłem na kanapie w salonie. Włączyłem cicho telewizor. Nadal mówili o poszukiwania Jungkooka. Cholera, co tu się dzieje?! Jak o tym nie pomyśle, to jesteśmy w beznadziejnej sytuacji. Kook jest. Ja jedynie mogę mieć problem, że nie zadzwoniłem na policję z informacją, że wiem, gdzie się on ukrywa. Ale o tym ani myślałem.
– Co robi wujek? – Usłyszałem nagle głos Jihyuna.
– Śpi. – Westchnąłem ciężko. – Kto do ciebie dzwonił w sprawie tych wiadomości?
– Jinwoo. O niczym mu nie mówiłem, ale prosiłem, żeby ogólnie Jungkooka zachował dla siebie.
Skinąłem głową. Odchyliłem głowę, opierając o kanapę. Chyba sam dzisiaj bez proszków nie zasnę.
– Wiedziałem, że należy do J–unit, ale... wiedziałeś, że jest... szefem? – Spytaj niepewnie.
– Tak.
– Zostaje tutaj?
– Na jakiś czas. Jutro będziemy myśleć nad tą sytuacją. – Oznajmiłem. – Nie chcesz, żeby tu został?
Zamierzałem wziąć pod uwagę jego zdanie. Jeśli będzie mu to przeszkadzało, jutro będę myślał jak to rozwiązać.
– Nie. Nie chcę, żeby go złapali. Mimo wszystko... – Zamilkł, chyba nie wiedząc jak ubrać w słowa to co czuł.
Ja również pomimo tego kim był, nie chciałem by trafił do więzienia. Osobiście nie znalem Jeona Juniora, szefa J–Unit. Dla mnie to nadal był Jeon Jungkook, wieczny nastolatek, który potrafił mnie rozśmieszyć, porozmawiać z Jihyunem na trudne tematy, który uwielbiał moją kuchnię i którego ramion mógłbym nie opuszczać.
– Nie martwmy się na zapas. Zobaczymy jak się sprawy potoczą. – Uśmiechnąłem się słabo. – Na razie nie zapraszaj tutaj nikogo, dobrze?
– Oczywiście.
– Idź spać, Hyunnie. Jest już późno.
– Dobrze. Ty też się już połóż. Dobranoc.
Udał się do siebie. Ja również to zrobiłem, zabierając wcześniej torbę Jungkooka z korytarza.
Jungkook
Podniosłem się natychmiast do siadu, ciężko dusząc. Rozejrzałem się dookoła. Nie byłem w więzieniu. To jednak mnie nie pocieszało. Koszmar, z którego się obudziłem tylko częściowo był snem. Duża jego część i tak jest prawdą, w której przyszło mi żyć.
Spojrzałem na śpiącego obok mnie Jimina. To wywołało delikatny uśmiech na mojej twarzy. Tylko dlatego tu jestem. Tylko czy to najlepsze dla niego? Może jednak powinienem uciekać i zostawić ich w spokoju?
Przetarłem czoło zroszone potem. Nie zasnę już. Wstałem i udałem się do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą. Przez chwilę wpatrywałem się w swoje odbicie. Moja pewność siebie, zawadiacki uśmiech i chęć do życia gdzieś nagle uciekły. Miałem jedynie ochotę schować się gdzieś i nie wychodzić dopóki ten cały pościg za mną nie minie.
Zająłem miejsce na kanapie. Nie chciałem przez przypadek obudzić Jimina. Był wczesny ranek, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Obawiałem się włączyć telewizor. Chociaż z drugiej strony może lepiej, jeśli będę na bieżąco z informacjami na temat obławy na mnie.
Z wściekłością i smutkiem wsłuchiwałem się w wiadomości. Przez cały czas powtarzali te same rzeczy, zapowiadając po południu wywiad z rzecznikiem policji.
Odwróciłem się przestraszony, słysząc skrzypnięcie podłogi za kanapą. Serce podskoczyło mi do gardła.
– Spokojnie, to tylko ja. – Odparł młody Park.
Wziąłem głęboki wdech. Tak ma wyglądać teraz moje życie? Ukrywanie się i wieczny strach, że mnie tutaj namierzą?
– Próbowałem się z tobą jakoś skontaktować. – Chłopak usiadł na kanapie. – Mówiłeś, żebym coś sprawdził.
Niemal o tym zapomniałem. Jihyun podał mi szarą kopertę. Rozkleiłem ją, wyciągając z niej krótki liścik.
– Zajrzałem do środka. – Przyznał się. – Nie mogłem się do ciebie dodzwonić. Jakoś przekonałem tatę, żeby do ciebie poszedł. Bałem się, że się spóźniłem. I chyba w sumie tak było.
Zacisnąłem dłonie na skrawku papieru. Dobrze myślałem, że to przez tego dwulicowego łajzę.
– Nie spóźniłeś się. – Chciałem go pocieszyć. – Gdyby Jimin się nie zjawił i wyszedłby z domu minutę później, prawdopodobnie by mnie tu nie było.
– Kook!
Przełknąłem ciężko ślinę na ten ton.
– W coś ty go wplątał?!
– W nic! – Od razu powiedziałem na swoją obronę. – Chciałem tylko, żeby co sprawdził. – Dodałem cichszym tonem.
– Coś związanego z J-Unit, z tym całym zamieszaniem?!
– Nie. Nie całkiem.
No i oczywiście wywiązała się mała sprzeczka. Złość starszego urosła po zobaczeniu kartki z koperty, którą przekazał mi młody Park. Z pewnej strony wcale się nie dziwiłem Jiminowi. Miał prawo być zły. Może rzeczywiście nie najlepszym pomysłem było wykorzystanie Jihyuna do takich rzeczy, tylko nie miałem nikogo innego. Mimo wszystko on się bardziej nadawał niż hyung.
– Przestań! – Odezwał się w końcu Jihyun, który dotychczas jedynie przysłuchiwał się naszej kłótni. – Jak widzisz nic mi się nie stało i nie miało szansy stać. Poza tym wujek tyle razy ratował mi tyłek, że źle czułbym się odmawiając, gdy w końcu mnie o coś po prosił.
Złość nie opuściła Jimina. Widziałem, że chciał coś powiedzieć, lecz chyba nie wiedział w jaki sposób powinien wybuchnąć. Słowa syna chyba nieco opóźniły działanie zapalnika.
– Gdzieś on ci się w ogóle kazał szlajać?!
– To była jakaś starsza kobieta. – Zaczął tłumaczyć. – Mogłaby być moją babcią. Była miła i uprzejma.
– Matka Taehyung, tego co ostatnio zniknął. – Postanowiłem wyjaśnić. – Więc wiekowo spokojnie nadawała by się na czyjąś babcię. Ona nawet nie wie, że Tae należy do J-Unit.
I w tym momencie zabolała mnie myśl o tej kobiecie. Pani Kim nie dość, że nadal oczekiwała powrotu męża, to teraz właśnie jej syn trafił do więzienia, nawet jeśli jeszcze o tym nie wie. Została zupełnie sama. Miałem ochotę ją odwiedzić i jakoś pocieszyć, lecz w tej chwili i najbliższej przyszłości było to niemożliwe.
Spojrzałem na Jimina. Emanował złością już trochę mniej. Lecz nie ulegało wątpliwości, że był rozczarowany moim zachowaniem.
– Dlatego podpuszczałeś mnie, żebym zobaczył się z Jungkookiem? – Odezwał się Park do swojego syna.
On tylko przytaknął głową. Hyung westchnął ciężko i w końcu opadł na kanapę obok mnie.
– Co teraz?
– Hm? – Odezwaliśmy się jednocześnie z Jihyunem.
– Co teraz zamierzasz? – Zwrócił się do mnie. – Masz jakiś plan?
Częściowo miałem, lecz nie chciałem go wprowadzać w życie. Potrzebowałem nowego pomysłu na wydostanie się z tej sytuacji i życie w spokoju, nie za więziennymi kratami.
– Jeśli to nie problem to przesiedzę tu kilka dni, nie wyściubiając nosa za drzwi. Niech sprawa chociaż trochę ucichnie.
– No, na razie jesteś na prowadzeniu w top dziesiątce osób najbardziej znanych w Busan. – Młody prychnął nieco prześmiewczo, lecz doskonale podsumował moją sytuację.
– A później chyba... będę się musiał wynieść z miasta. Tutaj zawsze będą o tym pamiętać. Za duże ryzyko, że mnie ktoś rozpozna.
– Chyba tak. – Odparł cicho Jimin.
Żadne z nas nie chciało przyznać się do tego, co zostało powiedziane. W tym mieście nie ma dla mnie już miejsca. Każdy gdzieś z tyłu głowy będzie miał obraz Jeon Jungkooka, niebezpiecznego szefa J–Unit. Tylko oznaczało to również opuszczenie Jimina. On ma tutaj pracę, mieszkanie. Nie ma powodów by się przenosić, uciekać stąd. Ma zbyt stabilną sytuację, by tak nagle ją zmieniać.
Właśnie dlatego ojciec mówił, żebym do nikogo i niczego nigdy się nie przywiązywał. Na wypadek tak beznadziejnych sytuacji. Gdyby nie Jimin, już dawno mnie by tu nie było. Siedziałbym ukryty w ciemnych czterech ścianach, czekając aż cała sytuacja przycichnie.
– Jest coś o czym powinniśmy wiedzieć? – Odezwał się starszy
– Chyba nie. Zależy co jeszcze chciałbyś wiedzieć. Lisa zarzutów pewnie zaraz pojawi się w Internecie. Będziesz miał lekturkę do snu.
– Jungkook! – Skarcił mnie Jimin.
Ja również nie zaśmiałem się z własnego marnego żartu.
Może i jest jedna rzecz, o której powinieneś wiedzieć, lecz wiedziałem, że nie będziesz zadowolony. Obyś tylko nie ruszał mojej torby z rzeczami i wszystko będzie dobrze. W końcu i tak stąd zniknę, nie ma potrzeby żeby go denerwować.
– Przepraszam za problem. – Odezwałem się cicho.
Bo ukrywanie mnie tutaj na pewno nie należy i nie będzie należało do najwygodniejszego trybu życia. Założę się, że i im udzieli się stres związany z chociażby dzwonieniem do drzwi, bojąc się, że to policja, która przyszła mnie zabrać. Poza tym nie mogą nikogo tu wpuszczać. Jak Jimin i tak chyba nie zapraszał tu żadnych znajomych, tak Jihyun będzie się musiał spotykać z wszystkimi poza domem.
– Wiem, że może to mała pomoc, ale przez ten czas mogę zająć się gotowaniem i sprzątaniem. – Poruszyłem nieco bardziej przyziemny temat.
Skoro mam tu pasożytować to mogę się chociaż do czegoś przydać. Poza tym i tak nie mam za bardzo nic ciekawszego do roboty.
Jimin skinął głową na moje słowa.
Jimin
Weekend był dla mnie wyjątkowo krótki. Już nawet pomijając Jungkooka, to dla mnie i Jihyuna aktualna sytuacja była nowa i ciężka. Nie łatwo było przejść do normalnego funkcjonowania z świadomością, że policja i całe miasto szukają Jungkooka, który ukrywa się u nas.
W pracy wcale nie było lepiej. Jeon był na ustach wszystkich, nauczycieli i uczniów. Rozmowy o nim trwały w pokoju nauczycielskim jak i między nastolatkami na korytarzach. Nic nie pozwalało mi zapomnieć, że mój ukochany jest poszukiwanym przestępcą.
– Powinni wprowadzić godzinę policyjną. A jak komuś coś zrobi?
– Po co miałby komuś coś robić? Poza tym na pewno już dawno opuścił kraj. Ile to statkiem stąd zwiać.
– Dobrze, że przymknęli te gangi. W końcu będzie spokój na ulicach.
– Moja kuzynka mówiła, że w ich sklepie zbierali haracz. Nie raz przez to mieli straty na koniec miesiąca.
– Mój szwagier akurat ich nadzór chwalił.
No i wzrok całego pokoju nauczycielskiego padł na nauczyciela koreańskiego. Chyba w tej chwili właśnie gryzł się w język, że powiedział to na głos.
– Prowadzi jakiś klub i zawsze jak były jakieś problemy z klientami, którzy narobili zniszczeń to wtedy mógł na nich liczyć. – Wyjaśnił niepewnie.
Zapadłą chwila ciszy. Jednak jego słowa chyba nie przekonały sceptycznie nastawionego grona pedagogicznego.
– Pamiętacie ten pożar magazynów...
I na nowo rozpoczęło się wieszanie psów na całym gangu. A mnie w tym momencie zastanowiła jedna rzecz. Wiedziałem, że samemu nie znajdę na nią odpowiedzi. Jak wrócę do domu, postaram zapytać się Jungkooka. Oczywiście, jeśli będzie chciał ze mną rozmawiać na ten temat.
Nie wdawałem się w żadne dyskusje. Swoje zdanie zachowywałem dla siebie. Dzwonek na lekcje na szczęście ukrócił te rozmowy. Chwyciłem w dłoń dziennik klasy, z którą miałem mieć lekcję i udałem się na drugie piętro.
Klasa była względnie cicho. Podczas sprawdzania obecności toczyły się jeszcze nieliczne rozmowy prowadzone szeptem, lecz nie zwracałem na nie większej uwagi. Uzupełniłem jeszcze miejsce na temat lekcji i mogłem rozpocząć zajęcia.
– Dzisiaj przypomnimy sobie... – Urwałem widząc uniesioną rękę w górze. – Tak?
– Porozmawiamy o J–Unit i Ddeng. – Spytał uczeń z entuzjastyczną miną.
– Jest właśnie lekcja historii i...
– Ale to działo się w weekend, więc można powiedzieć, że to już historia.
– Jak trafi to do podręczników, to wtedy przerobimy taki temat. – Odparłem.
Widziałem ten zawiedziony wyraz, lecz on się jeszcze nie poddał. Jeszcze kilka razy próbował podjąć próbę przekonania mnie do odpuszczenia chociażby części lekcji na rzecz rozmowy o wydarzeniach z sobotniego wieczora.
– Jeśli padnie jeszcze jedna próba przekonania mnie do tego to obiecuję wam, że wasze obecne propozycje ocen również będą historią. – Powiedziałem stanowczo, mając tego dosyć. – Jeśli ktoś odezwie się nie na temat, dostanie uwagę.
Cała klasa wydawała się być zaskoczona. Fakt, była końcówka roku szkolnego i można było sobie pozwolić na nieco luźniejsze lekcje, szczególnie z pierwszakami. Może i dzisiejszy temat wcale nie był ważny, a ja sam czasami pozwoliłem wciągnąć się uczniom w dyskusję nie koniecznie na temat. Ale nie dzisiaj i nie na TEN temat.
Przeszedłem do prowadzenia lekcji. Żaden z uczniów już nie odważył się powiedzieć czegoś co nie dotyczyło dzisiejszego tematu.
Westchnąłem z ulgą, kiedy nadszedł koniec lekcji. Przerwy dzisiaj mijały mi błyskawicznie. Po rozpoczęciu kolejnej lekcji od razu oznajmiłem, że jeżeli ktoś będzie chciał podjąć próbę przekonania mnie do rozmowy o złapaniu gangów, to może liczyć na odpowiedź ustną, uwagę do dziennika, a cała klasa na kartkówkę. Takim oto sposobem załatwiałem sobie spokój na czterdzieści pięć minut.
Cieszyłem się, kiedy w końcu mogłem udać się do domu. Droga jednak dłużyła mi się przez korki na drogach spowodowane godzinami szczytu. Wszyscy musieli kończyć prace o tej samej godzinie co ja?
Przekroczyłem próg domu, lecz nie odczułem oczekiwanej ulgi. Nadal część napięcia nie opuściła mojego ciała. Spojrzałem na buty w przedpokoju. Nie było tych należących do Jihyuna, to mnie nie dziwiło. Jednak brak było również tych Junkooka. Po chwili jednak pomyślałem, że najpewniej zabrał je stąd by nie przykuwać niepotrzebnej uwagi osób, które mogłyby przez przypadek zajrzeć do mieszkania.
Z tego samego powodu nie zdziwiłem się, gdy ujrzałem częściowo przysłonięte zasłony w salonie. Okna równoległego bloku wcale nie były tak daleko jakby się mogło wydawać.
Pokręciłem głową, starając się o tym nie myśleć.
– Jak było w pracy? – Spytał młodszy, gdy przekroczyłem próg kuchni.
Mimo całego dnia, delikatnie uśmiechnąłem się na jego widok. On również wydawał się być nieco zmęczony dniem, a mieliśmy dopiero późne popołudnie.
– Nie najgorzej. – Odparłem luźno. – Ale jesteś na ustach wszystkich.
To wcale nie poprawiło jego nastroju. Jednak taka była prawda.
– Przepysznie pachnie. – Zmieniłem temat, uśmiechając się szerzej. – Już gotowe?
– Tak. Usiądź do stołu, zaraz wszystko przyniosę.
Skinąłem głową, lecz nie mogłem mu na to pozwolić. Pomogłem mu pozanosić naczynia i półmiski z jedzeniem na stół. Do obiadu zasiadaliśmy tylko we dwójkę. Jihyun poszedł zobaczyć się z Jinwoo.
– Jungkook, w szkole zastanowiła mnie jedna rzecz i jakoś nie daje mi to spokoju. – Powiedziałem szczerze.
– Tak?
Trochę nie wiedziałem jak go o to zapytać.
– Pozostali... Inni członkowie gangu... Oni mieli jakieś rodziny czy byli sami?
– Nie miałem dobrego kontaktu ze wszystkimi. Ja miałem pod sobą siódemkę ludzi, a oni pod sobą kilku kolejnych. Wbrew pozorom nie było nas dużo. To nie Yakuza. – Zaśmiał się delikatnie. – Tak więc mogę się wypowiedzieć tylko o tej siódemce.
Nigdy nie interesowały mnie sprawy J–Unit. W obecnej sytuacji temat trochę mnie zaciekawił.
– Sam dobrze wiesz, że nie łatwo stworzyć związek z kimś takim jak my... Większość była singlami, korzystająca z jednorazowych przygód. Ale Seven ma żonę i dwójkę dzieci. Chlorek zaobrączkował się dwa lata temu, a za dwa miesiące ma się mu urodzić córeczka. – Uśmiechnął się smutno. – Taehyung opiekował się swoją matką, która mieszkała z mężem alkoholikiem. Lał ją, gdy się za dużo napił, a pił codziennie. Na szczęście gdzieś przepadł. – W jego głosie słychać było wyraźną niechęć to mężczyzny i wcale mu się nie dziwię.
Enetr i Lolipop opiekują się schorowanymi rodzicami. Jednego matka jest po udarze i jest przykuta do łóżka, a drugiego ma cukrzyce i amputowaną nogę. Lee i Bokser są najmłodsi. Trudne dzieciństwo, rodzice ich wyrzucili. Robią ile mogą by polepszyć sytuację swojego rodzeństwa. To chyba by było tyle.
Przestałem jeść. To była sprawa, nad którą chyba mało kto się zastanawiał. Każdy wieszał psy na tych mężczyznach, a oni mieli rodziny, którymi się zajmowali. Mają bliskich, którzy będą za nimi tęsknić. Dla których nie byli jedynie niebezpiecznymi członkami J–Unit. Byli kochającymi mężami, synami, ojcami. Może i robili trochę złego, chociaż to chyba mój mózg starał się jakoś wyprzeć. W tej chwili w głowie miałem siedem osób, niewiele różniących się od Jungkooka, którzy pozostawili bliskich.
– Jimin, nie przejmuj się. – Starał się mnie pocieszyć. – Każdy gdzieś w głowie miał to, że w końcu mogą go przymknąć. Na dziewięćdziesiąt procent postarali się by właśnie w takiej sytuacji ich rodziny były zabezpieczone finansowo.
– Ty również brałeś taką opcję pod uwagę.
– Chyba jak dziecko wierzyłem, że nigdy mnie nie złapią. – Skrzywił się. – Że będę nieuchwytny jak ojciec.
– Tak właściwie jak umarł twój tata?
Nigdy o tym nie wspominał. Wiem z jego opowiadań, że nie był to może najbardziej kochający ojciec, a przynajmniej nie miłością prostą i łatwą. Na pewno wszystko co robił, robił z myślą o jego dobru. Jedynie można by się przyczepić do jego metod wychowawczych.
– Na zawał w kiblu. – Powiedział, powstrzymując rozbawienie. – Nie tak chce ginąć szanowany szaf gangu.
A jak, panie Jeon Jungkook, szef gangu chciałby zginąć?! Jednak tego pytania nie wypowiedziałem. Nie chciałem psuć mu namiastki dobrego humoru.
– Jak on wyglądał, jesteś do niego podobny?
– Mam tylko kopię zdjęcia jakie widniało w jego aktach policyjnych. Ale jeśli chcesz wiedzieć to uroda u nas rodzinna. Jestem bardzo podobny do ojca.
Cieszyła mnie jego poprawa nastroju. Dasza część obiadu przebiegła spokojnie. Staraliśmy się dzisiaj nie myśleć o kłopotach w jakich byliśmy.
Jungkook
Minęło już kilka dni. Sytuacja wcale się nie poprawiła. Nadal codziennie w wiadomościach pokazywano moją twarz. Dzięki Jihyunowi wiem również, że w Internecie nadal jestem aktualnym tematem. Mógłbym robić w reklamie. „Influenserzy go nienawidzą! Zobacz jak zostać twarzą Internetu w niecałą godzinę!"
– Jihyun? – Zagadnąłem młodszego.
Tak właściwie w ostatnim czasie był on częściej moim towarzystwem niż Jimin. Młody Park aktualnie czekał na wyniki rekrutacji na studia i rozpoczęcie roku akademickiego, a Jimin pracował ciężej niż zazwyczaj z powodu zbliżającego się zakończenia roku szkolnego.
Jihyun wychodził z znajomymi lub z Jinwoo, lecz działo się to przeważnie popołudniu lub wieczorami. Tak więc poranki i wczesne południe często chcąc nie chcąc spędzaliśmy razem.
Aktualnie mieszkając w tym domu jest się skazanym na moją osobę.
– Dasz mi na chwilę swój telefon? Chciałbym trochę przejrzeć Internet.
Jimin zabierał swojego laptopa do pracy, dlaczego miałem naprawdę ograniczone możliwości jeśli chodzi o rozrywkę czy dostęp do informacji.
Chłopak spojrzał na mnie z nieufnością.
– Przecież nie będę ci czytał wiadomości. Jak chcesz to możesz patrzeć na co patrzę.
– Nie wiem czy chcę. – Odparł pod nosem.
Ostatecznie jednak telefon wylądował w mojej dłoni, a Jihyun obok mnie. On chyba nie sądził, że będę czytał jego esemesy czy przeglądał gejowskie porno?
Nie zwracając większej uwagi na monitoring obok mnie zacząłem przeglądać rzeczy jakie piszą na mój temat w Internecie. Byłem ciekaw ile informacji o J–Unit wyciekło do sieci i ile z nich jest prawdziwych.
Otworzyłem szerzej oczy natrafiając na link do strony, która rzekomo posiada zdjęcia wszystkich złapanych przestępców. Byłem ciekaw czy są tam rzeczywiście wszystkie zdjęcia, a jeżeli tak to kto jest tym chujem, który przewodził Ddeng.
– Kurwa, ja pierdole.
Przez tak długi czas miałem go pod nosem. Sukinsyn kamuflował się dużo lepiej ode mnie. Godny przeciwnik, jednak to on siedział w więzieniu, a ja byłem na wolności.
– Jung Hoseok. – Wymruczał pod nosem młody. – Czekaj, skądś go kojarzę.
– Co?
– No tak. Imię, nazwisko niewiele mi mówi, ale jakby z twarzy go kojarzę.
Człowiek przecież nie jest niewidzialny. Mnie również co niektórzy niestety mogą kojarzyć z widzenia. Ale gdzie Jihyun miał okazję widzieć głowę zielonych.
– Już wiem! – Wyprostował się. – Pracuje w przedszkolu, widziałem go jak z Jinwoo odbierałem jego siostrę. – Otworzył szeroko oczy z niedowierzaniem. – O chuj, boss Ddeng jako przedszkolanka. Rodzice dzieciaków jak się dowiedzą na pewno zrobią taką burzę jakich mało.
No na pewno. Jaki rodzic by się nie oburzył, że jego najdroższe małe dzieciątko było pod opieką niebezpiecznego przestępcy.
Bardziej byłem ciekaw tego jak czuł się Taehyung, gdy się o tym dowiedział. Stało się to albo podczas jego zatrzymania przez policję lub na miejscu targu. Na pewno nie był zadowolony. Kwestia czy był to jedynie przelotny romans czy coś poważniejszego. W przypadku tego drugiego mógł poczuć się naprawdę zraniony.
Spiąłem się słysząc dzwonek do drzwi. Mój wzrok natychmiast powędrował w stronę młodszego. Po jego minie sądziłem, że nie spodziewał się gości.
Po cichu wstałem i udałem się do sypialni Jimina. W tym czasie Jihyun również na palcach udał się pod drzwi. Zamknąłem się w pokoju, z ciężko walącym sercem przysłuchiwałem się odgłosom po drugiej stronie.
– Woo, co ty tu robisz? – Usłyszałem zdziwiony głos Hyuna, który wypowiadał zdanie nieco głośniej bym mógł wiedzieć co się dzieje.
Po cichu odetchnąłem z ulgą, wypuszczając wstrzymywane powietrze.
– Teraz? Ale chodźmy gdzieś. Nie chce mi się siedzieć w domu.
Jihyun opuścił dom ze swoim chłopakiem, zostawiając mnie samego. Usiadłem na dużym łóżku, które dzieliłem z Jiminem. Położyłem się zasłaniając twarz dłońmi. Miałem dosyć tej sytuacji, a najgorszy był fakt, że o polepszeniu jej mogłem tylko pomarzyć.
____________________________________
Ciekawe jak to jest mieć za partnera najbardziej poszukiwaną osobę w Busan i okolicach? 😂 Aktualnie chyba nie ma osoby, która by nie znała twarzy Jungkooka. Jeśli na liście marzeń miał bycie sławnym to może sobie to odhaczyć.
A tak na serio, to Jeon jest w beznadziejnej sytuacji. Widzicie jakieś wyjście?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top