Rozdział 14

Jungkook

Czas między świętami a Nowym Rokiem spędziłem z Jiminem. Widzieliśmy się niemal codziennie, co bardzo mnie cieszyło i odpowiadało. W pracy praktycznie był przestój, więc nie musiałem się niczym dodatkowo martwić. Robotę mieli jedynie ci z najniższego szczebla.

Dzisiaj przebudziłem się wyjątkowo wcześnie. Leżałem na kanapie zastanawiając się nad dzisiejszym dniem, na który nie miałem konkretnych planów. Można powiedzieć, że miałem dzień wolnego, lecz wcale mnie to nie cieszyło.

Nie chcąc za bardzo marnować czasu, przekręciłem się i wstałem z łóżka. Nie byłem jeszcze głodny, dlatego odpuściłem sobie śniadanie. Rozłożyłem prześcieradło na podłodze, wiedząc, że zawsze coś chlapnę. Następnie wyciągnąłem sztalugę i ustawiłem na niej czyste płótno.

Przygotowałem sobie wszystkie potrzebne rzeczy, a na koniec chwyciłem zdjęcie zrobione podczas świąt, które chciałem uwiecznić na obrazie.

Mając już skończony wstępny szkic, usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem na zegar. Godzina wykluczała odwiedziny Jimina. Powinien być teraz w pracy. Zostaje Taehyung. On z kolei rzadko był na nogach o tak wczesnej porze.

Odłożyłem pędzle, dłonie wytarłem w fartuch, który zaraz wylądował na ziemi. Niepewnie podszedłem do drzwi. W pierwszej kolejności wyjrzałem przez wizjer, który nieco mnie uspokoił.

– Cześć. – Przywitał się przyjaciel z grymaśnym uśmiechem. – Nie miałem ochoty wracać do domu. Kimnę się u ciebie, dobrze?

Tae nie wyglądał najlepiej. Był blady i miał lekko podkrążone oczy. Przy samym nosie miał ledwo widoczne resztki zaschniętej krwi, które sugerowały, że musiał się z kimś pobić. Obdrapane knykcie na prawej dłoni tylko potwierdziły hipotezę.

Mężczyzna minął mnie wchodząc do mieszkania. Zamknąłem za nim drzwi i udałem się do salonu, w którego stronę udał się starszy.

– Wszystko w porządku? – Spytałem, zaraz gryząc się w język, doskonale widząc, że tak nie jest.

– Chcę się tylko przespać.

– Taehyung.

Szybki rzut oka na jego rozszerzone źrenice wystarczył by mieć część tej historii w całości.

– Co, nie chcesz sam zjazdu przechodzić? – Powiedziałem z przekąsem. – Ostatnio trochę nie przesadzasz z dragami?

– Daj spokój. – Burknął, kładąc się na kanapę. – Mam ciężki okres.

Nie musiałem pytać z czym on jest związany. Taehyung umiał sobie poradzić z każdym problemem poza jednym. Jego ojcem, a konkretnie sytuacją w domu.

– Sprawa się jeszcze nie ustabilizowała? – Mój ton był już dużo łagodniejszy.

– Jak ma się ustabilizować jak ten chlejus siedzi teraz cały czas w domu?

– Matka nadal nie daje się przekonać do zamieszkania u ciebie?

– Ja nie rozumiem, dlaczego ona nie chce tego zrobić. – Westchnął w poduszkę. – Przecież gorzej niż z tym sukinsynem jej nie będzie.

Ja również tego nie rozumiałem. Nie rozumiałem dlaczego ofiara tak trzyma się swojego oprawcy. Przecież ten mężczyzna przepija niemal całą kasę, bije ją i wolę jeszcze nie myśleć, co właściwie się tam dzieje.

W tym momencie cieszyłem się, że życie moich rodziców tak wyglądało. No, może matka też nie miała najlepiej, ale nie mogę powiedzieć, że rodzice się kłócili. Oni w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Osobiście widziałem jak widzą się raz w życiu, a konkretnie wtedy, gdy ojciec mnie od niej zabrał.

Rozmowa się ucięła. Taehyung momentalnie zasnął z twarzą w poduszce. Obróciłem go na bok, bojąc się, że jednak się udusi. Podejrzewałem, że całą noc nie spał.

Jak tak dalej pójdzie to chłopak się stoczy przez sytuację w rodzinnym domu. On naprawdę to przeżywał i nie najlepiej znosił. Jeśli to będzie trwało dłużej, będę musiał zainterweniować.

Nie zwracając uwagi na pochrapującego na kanapie przyjaciela, wróciłem do malowania. Fartuch z starymi kolorowymi plamami znalazł się na moim ciele, a dłonie chwyciły pędzel. Pora kontynuować przenoszenie zimowego krajobrazu na płótno.

Nim się obejrzałem było niemal południe. Zostawiłem malowanie na później. Najwyższa pora coś przekąsić. Nieco się rozczarowałem zaglądając do lodówki. Miałem wrażenie, że jeszcze wczorajszego wieczora było tu tego więcej.

Podszedłem do kanapy i szturchnąłem śpiącego przyjaciela.

– Tae, jadę do sklepu. – Poinformowałem go. – Za jakiś czas będę. Nigdzie nie wychodź.

– Mhm. – Mruknął, lecz nie byłem pewien czy cokolwiek do niego dotarło.

Zostawiłem go w spokoju, zaczynając szykować się do wyjścia. Po przebraniu się chwyciłem kluczyki do samochodu i ruszyłem w stroną garażu. Udałem się do oddalonego o kilka ulic spożywczaka, którego dawno nie miałem okazji odwiedzić. Nie lubiłem zbyt często odwiedzać jednego sklepu.

W sklepie był mały ruch, dlatego już po kilkunastu minutach wracałem do domu. Jadąc, zdziwiłem się widząc nieznajomy numer telefonu na dzwoniącej komórce leżącej na siedzeniu pasażera. Początkowo miałem go zignorować, sądząc, że to nie kto inny jak pani oferująca mi niebywałe promocje lub kredyt. Jednakże coś kazało mi odebrać.

Nacisnąłem zieloną słuchawkę czekając aż głos po drugiej stronie odezwie się jako pierwszy.

– Wujku Jeon?

– Co kurwa? – Zmarszczyłem brwi i zjechałem na bok, bo aż nie uwierzyłem w to co usłyszałem.

– Tu Jihyun. Mógłbyś przyjechać do szkoły?

– Co ty młody odpierdalasz?

– Tata jeszcze nie wrócił od babci, a nie chcę żeby specjalnie wracał. Poza tym za długo by to trwało. Mógłbyś przyjechać?

Dobrze wiedziałem, że to ściema. Najwyraźniej w szkole miał jakieś problemy, do których nie chciał angażować Jimina.

– Rozumiem, że mam wyglądać jak człowiek, a nie jak zawsze?

– Tak, parter na końcu korytarza.

– Daj mi chwilę. – Warknąłem.

Szczeniak ma u mnie przechlapane. Nie dość, że i tak wisi mi przysługę, to pogłębia sobie u mnie swój dług. Czy w tych czasach młodzież nie umie sama załatwiać nawet najprostszych spraw?

Gdyby mój ojciec, gdy byłem uczniakiem był zmuszony pojawić się z mojego powodu w szkole to ponownie szybko bym się w niej nie pojawił. Dlatego wszystko załatwiało się po lekcjach, najlepiej w ciemniejszych zaułkach.

Szybko wróciłem do domu, przebierając się w ciuchy pasujące do poważnego, dorosłego człowieka. Zignorowałem Taehyunga, który nadal smacznie sobie spał na kanapie. Znając życie pewnie będzie mógł nie ruszać się stamtąd aż do wieczora. Dzięki temu miałem jeszcze trochę czasu.

Wróciłem do samochodu i ruszyłem w stronę szkoły młodego. Zaparkowałem kawałek od budynku. Dalszą drogę pokonałem na nogach, szybko wchodząc do środka. Parter, na końcu korytarza, tak?

– Dzień dobry. – Powiedziałem, przywdziewając na twarz najprzyjaźniejszy uśmiech na jaki było mnie stać. – Jihyun znowu coś narozrabiał? – Zaśmiałem się smutno, mierząc chłopaka karcącym spojrzeniem.

W środku znajdowała się trójka nauczycieli, jak i trójka uczniów. Jeden z młodszych wyglądał na równie dużą rozrabiakę co Jihyun. Oboje z młodym Parkiem byli nieco poobijani. Natomiast najniższy i prawdopodobnie najmłodszy z chłopaków nie pasował do towarzystwa. Zdawało się, że to klasyczny przykład szkolnej ofiary, kujona lub innego leszcza.

Zaraz grono nauczycielskie wyjaśniło sprawę, opisując bójkę między chłopcami. I mogłoby się wydawać, że wszystko w porządku, ale...

– Który z nich zaczął? – Postanowiłem zapytać.

– Bójki nie są tolerowane u nas w szkole. – Zaczął jeden z nauczycieli.

– Rozumiem, ale który z chłopców zaczął? – Nadal pragnąłem odpowiedzi na to jedno pytanie.

Widziałem zmieszanie na twarzach grona pedagogicznego. Dla nich liczyło się, że była bójka i najlepiej cała trójka powinna ponieść konsekwencje.

– Jihyun pierwszy mnie uderzył. – Odezwał się drugi awanturnik.

– On tylko mnie bronił. – Odezwał się cicho najniższy.

I już wiedziałem, że to on jest odpowiedzią całej sprawy.

– Mogę wiedzieć jak twoim zdaniem to wszystko wyglądało? – Poprosiłem chłopca.

– Jihyun po prostu mnie bronił. To Taejin zaczął mnie szarpać i wyśmiewać.

I patrząc na ciebie młody, mam wrażenie, że to nie był pierwszy raz.

– Jihyun zaczął mnie bronić. Może i pierwszy go uderzył, ale robił to w mojej obronie. – Mówił z zwieszoną głową.

Po młodym Parku widziałem, że nie do końca pasuje mu wyznanie prawdy. Jednak nie wątpiłem, że tak właśnie sprawa wyglądała. Nie spodziewałem się po nim, że jest obrońcą uciśnionych.

– A ciebie kto uderzył? – Spytałem, bo jak dotąd nikt nie wspomniał o trzecim poszkodowanym.

A nie sądziłem, żeby to zaczerwienienie na kości policzkowej było zwykłym starym przetarciem lub zarumienieniem.

– Taejin.

Sprawca całej sytuacji nie wyglądał na zadowolonego z obrotu sytuacji. Nie wykluczone, że najmłodszy załatwił sobie tym jeszcze większą porcję późniejszego wpierdolu.

– Rozumiem, że bójka to nie sposób rozwiązywania problemów, jednak dręczenie słabszych raczej też nie powinno być pochwalane. Jakby nie patrząc Jihyun bronił młodszego kolegi. – Pragnąłem zauważyć. – I gdzie są rodzice młodego Taejina?

– Zaraz powinni się pojawić.

Na nowo rozpoczął się temat nie tolerowania przemocy w szkole, powtarzalności tego typu występków ze strony Jihyuna. Na szczęście zaraz pojawili się rodzice niejakiego Taejina. Zabawne było to, że dokładnie wiedziałem kim jest jego ojciec. Nieco się zdziwiłem, że ktoś taki posyła syna do zwykłej publicznej szkoły. Lecz pewnie z tego względu to na Jihyuna się uwzięli a nie na drugiego awanturnika.

W końcu doszliśmy do kary wymierzonej w całą trójkę, bo przecież nasza ofiara losu też brała udział w szarpaninie. Ostatecznie po długich rozmowach wypuścili nas wszystkich. Przypilnowałem by to rodzina Taejina opuściła szkołę jako pierwsza.

– Oboje, za mną. – Rozkazałem.

Nie oglądałem się za siebie, by sprawdzić czy mnie posłuchali. Parka byłem pewien, a młodszy wyglądał na takie strachajło, że po prostu poszedłby za mną by uniknąć większych kłopotów. Zatrzymaliśmy się przy moim samochodzie.

– A teraz oboje wyjaśniać mi co się właściwie dzieje.

Młodszy chłopak spojrzał na Jihyuna przestraszony. Od niego raczej się już niczego nie dowiem. Ale jest jeden sposób by coś sprawdzić.

Chwyciłem za kark młodszego, przyciągając bliżej siebie. Widziałem jak Park drgnął przestraszony moim gestem. Uśmiechnąłem się złowieszczo.

– Zostaw go, proszę.

Poluźniłem uchwyt dłoni. Młodszy nadal był spięty jak struna.

– Ojciec wie? – Spytałem Parka.

On tylko pokręcił przecząco głową.

– Dlaczego? Jimin martwi się, że chodzisz i nocami ćpiesz coś po melinach.

– Przecież już to wyjaśnialiśmy. – Burknął oburzony.

– Wyjaśnialiśmy to, że to nie były twoje prochy. Ale nie to, gdzie i z kim się szlajasz.

Spojrzałem na to spłoszone pisklę pod moją ręką.

– Wpadnij w niedzielę na obiad. Jimin naprawdę dobrze gotuję. Na pewno mu się spodobasz. – Powiedziałem do młodego z miłym uśmiechem.

Puściłem chłopca, który powoli i niepewnie zaczął się ode mnie odsuwać.

– To do zobaczenia w niedzielę. – Pożegnałem się z nim. – Ale my Jihyun, mamy kilka rzeczy do omówienia. – Powiedziałem, wracając do groźniejszego tonu.

Wsiadłem do samochodu i odjechałem. Pora wracać do domu. Zapowiada się ciekawy niedzielny obiadek.

Jihyun

Chodziłem w kółko przy murku, ostatecznie siadając na jego brzegu.

– Jihyun, wszystko w porządku? – Spytał Jinwoo, nadal nieco przestraszony po spotkaniu z Jungkookiem.

– I tak i nie. – Zaśmiałem się nerwowo. – Słyszałeś, w niedzielę szykuj się na rodzinny obiadek.

– Przerażający ten twój wujek.

– Jak się go bliżej pozna, to jest całkiem w porządku. – Wyznałem.

– Trochę pogubiłem się w sytuacji. On wie o...

– O nas? Tak. Za szybko łączy kropki. – Pokręciłem głową. – Nim bym się nie martwił. Ważne, żeby w szkole nie wiedzieli. Jednak boje się, że Taejin będzie ci teraz bardziej dokuczał.

– Dlaczego właściwie zadzwoniłeś po wujka, a nie po tatę?

– Nie wiem dlaczego, ale myślałem, że tak będzie lepiej. Nie chciałem mu głowy zawracać kolejną awanturą, nie wiedziałem co z tego wyjdzie, a jeszcze wmieszali w to ciebie. Poza tym ostatnio znów się trochę z nim posprzeczałem, więc... Jakoś wybór padł na Jeona.

– Ej, nie martw się o mnie. – Woo przysunął się do mnie, trącając ramieniem. – Taejina jakoś przetrawię. Poza tym niedługo koniec roku.

– Ta, nie będzie go i nie będzie mnie. – Zauważyłem. – Nie będzie miał kto cię bronić.

Chociaż teraz i tak średnio mi to wychodziło ze względu na to, że ukrywaliśmy naszą znajomość już nie wspominając o tym, co między nami naprawdę było.

– Z tym obiadem... – Zaczął niepewnie chłopak.

– Zjawiłbym się na twoim miejscu. Nic strasznego się nie stanie, a boję się tego co Jeon może wymyśleć jak jednak nie przyjdziesz. – To było mniejsze zło.

Nie wiedziałem tylko czy podczas posiłku Jungkook będzie próbował nas zdemaskować przed tatą czy jednak pozwoli utrzymać to jeszcze w tajemnicy. Z jakiś względów wolałem by to nadal pozostało tylko między nami.

Wątpiłem w to, że tata będzie miał coś przeciwko temu ze względu na swoją orientację oraz przez fakt, że Jinwoo to dobry chłopak. Przypuszczałem, że przypadnie mojemu tacie do gustu. Wolałem tylko by jak na razie poznał go jako mojego kolegę.

– Jakoś to będzie. Nie musisz się jakoś specjalnie ubierać. – Uśmiechnąłem się do niego. – W końcu poznasz mojego tatę.

– Twój wujek też będzie?

– Tak. Zobaczysz, że nie jest taki zły.

Szczególnie przy moim ojcu jakby nieco traci ze swojego charakterku. Potrafi natomiast nadrobić, kiedy jego oczy niczego nie widzą.

Przy okazji przekonasz się co łączy tatę i wujka Jeona. Kim on właściwie jest.

Jimin

Siedziałem oparty o ramię Jungkooka, wpatrzony w telewizor. Chyba za dużo czasu spędzamy wspólnie na oglądaniu seriali. Z drugiej strony sam nie umiem znaleźć czasu na taką rozrywkę. Zawsze są sprawdziany i kartkówki do sprawdzenia czy zadania domowe, do posprzątania w domu czy przyszykowanie posiłków na najbliższe dni.

A będąc z Jungkookiem mogę pozwolić sobie na chwilę lenistwa. Jemu również to chyba nie przeszkadza, za każdym razem bardzo mocno wczuwając się w akcję serialu. Zawsze traciliśmy przy tym poczucie czasu.

– Jutro wstawiasz rozdział czy dopiero w poniedziałek? – Spytał w przerwie między odcinkami.

– Raczej jutro. Nie lubię robić za długich przerw.

– Wiesz co ostatnio zauważyłem? Że nasz czarny charakter jest trochę podobny do mnie. – Spojrzał na mnie z zadziornym uśmiechem.

Prychnąłem zakłopotany pod nosem nie wiedząc jak na to zareagować, ponieważ Jungkook miał trochę racji. Nie zaprzeczę, że był moją główną inspiracją.

– Nie zaprzeczasz, mój królu. – Mruknął zbliżając się do mojej szyi, na której zaraz poczułem delikatny dotyk jego ust.

Przez moje ciało przeszły dreszcze, wywołując uśmiech. Wszystko znikło, gdy na korytarzu dało się słyszeć otwierające się drzwi. Spojrzałem na godzinę i na mojej twarzy od razu pojawił się grymas. Odwróciłem się na kanapie i poczekałem, aż zobaczę w przedpokoju syna.

– Później się nie dało?!

– Dało. Mogę wyjść i wrócić za dwie godziny. – Burknął Hyun.

– Może grzeczniej! – Odezwał się Jungkook również się odwracając.

– Nie wiedziałem, że jesteś. – Mruknął.

– Łazienka i do siebie. – Rozkazał krótko. – I przeproś ojca.

– Przepraszam. – Powiedział pod nosem od niechcenia i udał się w stronę łazienki.

Spojrzałem nieco zdziwionym wzrokiem na Jeona. On nadal wydawał się być oburzony zachowaniem mojego syna, zresztą jak zawsze w tego typu sytuacjach. Mógłbym mieć pretensje, że wtrąca się w wychowywanie Jihyuna, ale...

– Chyba będę zazdrosny.

– Co? O Co? – Młodszy spojrzał na mnie zaskoczony.

– Masz większy respekt u mojego syna niż ja.

Jungkook prychnął rozbawiony.

– Bo ty słońce jesteś za dobry. – Powiedział, po czym obdarował mnie krótkim całusem.

Ale jak staram się nie być dobry to też nic z tego nie wychodzi.

– Już późno się zrobiło. – Zauważyłem.

– Rozumiem, że mnie dyskretnie wyganiasz? – Zaśmiał się Jeon.

– Właściwie to chciałem spytać czy chcesz zostać na noc? – Zaproponowałem. – Jutro i tak wpadasz na obiad.

– Na takie zaproszenie nie mogę odmówić. – Uśmiechnął się. – Mam najpierw zająć kanapę i zakraść się wieczorem do twojego łóżka czy od razu mogę je zająć?

– Możesz od razu. – Zaśmiałem się.

– Mm, prywatna audiencja w sypialni króla. – Powiedział, dalej wczuwając się w rolę z opowiadania.

Nawet zaczęło mi się to podobać.

Nie włączaliśmy kolejnego odcinka. Posprzątaliśmy po sobie, a Jihyun w tym czasie zwolnił łazienkę. Skorzystaliśmy z niej na zmianę, na koniec zaszywając się w mojej sypialni.

Nawet nie zdążyłem przebrać się w piżamę. Jungkook przylgnął do mnie, gdy stałem przed szafą i szukałem czegoś co mógłbym mu pożyczyć. Nie narzekałem, jednak musieliśmy pamiętać, że za ścianą mieliśmy Jihyuna.

Tym sposobem rozbudziliśmy się i po wszystkim nie spieszno nam było do spania. Leżeliśmy wtuleni w siebie, a Jungkook mruczał zadowolony, gdy moja ręka delikatnie bawiła się jego włosami.

– Właśnie, zapomniałem. – Przypomniało mi się. – Na obiedzie będziemy mieć jeszcze jednego gościa. Jihyun zaprosił kolegę.

– Spoko, nie ma problemu. – Odparł.

– Będziesz zaklejał dłoń?

– A powinienem? – Spytał, unosząc na mnie wzrok.

– Nie, znaczy... Po prostu zapytałem. Rób jak uważasz, mi to obojętne. – Pokręciłem głową.

– Tak właściwie ja również miałem ci o czymś powiedzieć. – Odezwał się nagle Jungkook.

Spojrzałem na niego zaciekawiony, równocześnie zaczynając odczuwać lekki niepokój, co było całkowicie mimowolne. Do głowy zaczęły przychodzić same złe i nielegalne rzeczy.

– Ej, o czym pomyślałeś? – Zaśmiał się cicho młodszy.

– Co?

– Serce ci mocniej wali. – Zauważył. – Nie bój się, to nic złego. Tak jakby. Po prostu Jihyun ostatnio zadzwonił do mnie, żebym przyjechał do szkoły, gdy siedział na dywaniku u dyrekcji, w sumie zamiast ciebie.

– Co?!

– Tylko proszę, nie mów mu. Obiecałem, że ci nie powiem, ale nie uważam, żeby zatajanie tego przed tobą było w porządku. – Mówił dalej. – Nic wielkiego się nie stało. Niewielka bójka. Ale na jego obronę powiem, że robił to w obronie jakiegoś młodszego chłopaka. Żadnemu nic się nie stało.

– Poza tym limem, które ma pod okiem i mówił, że zarobił po szkole od kogoś. – Powiedziałem, wyłapując wcześniejsze kłamstwo Jihyuna. – Ale dlaczego do mnie nie zadzwonił? I skąd miał twój numer?

– Też go opierdzieliłem za to, że do mnie dzwoni, a numer podobno wziął z twojej komórki. Pewnie nie chciał ciebie martwić albo po prostu zawracać tyłka.

Już tyle raz wzywano mnie do jego szkoły w godzinach pracy, że kolejny raz nie byłby niczym nowym. Ale interesujące, dlaczego tym razem Jihyun postanowił wmieszać w to Jungkooka, a nie mnie. Ciekawe, że w ogóle dyrektorka wraz z resztą nauczycieli nie zaniepokoiło, że ktoś inny się zjawił, a nie ja, co przecież nigdy dotychczas nie miało miejsca.

– Nie mów mu. – Odezwał się Jungkook.

– Nie powiem. – Zapewniłem mu. – Jak mu obiecałeś, to nie mogę się wygadać. Ale dzięki, że mi powiedziałeś.

Zaraz po zakończeniu zdania przeciągle ziewnąłem. Chyba pora już iść spać.

Jungkook

Wstaliśmy rano, lecz nim wyszliśmy z sypialni minęło sporo czasu. Nie spieszyło nam się. Obiad miał być dopiero gotowy na późniejsze popołudnie, a do tego czasu nie mieliśmy żadnych specjalnych planów.

Ruszyliśmy się z miejsca, gdy oboje zgłodnieliśmy. Wspólnie przyrządziliśmy śniadanie oraz gorącą kawę. Usiedliśmy z jedzeniem na kanapę, oglądając powtórkę jakiegoś serialu na telewizorze. Takie wspólne poranki były o wiele lepsze od tych samotnych, które mam na co dzień.

– Wujku Jeon, możemy porozmawiać? – Usłyszeliśmy głos Jihyuna.

Gdybym akurat pił kawę, założę się, że zawartość ust znalazłaby się mgiełką poza nim. Ale Jimin był w innej sytuacji i do zmienienia miał koszulkę oraz spodnie. Za drugim razem usłyszenie tego jest równie dziwne co za pierwszym.

Starszy spojrzał na mnie z pełnym zdziwieniem. Wzruszyłem ramionami, pokazując mu, że ja również jestem w szoku i nie mam pojęcia o co chodzi. Chociaż mając na uwadze jak się do mnie zwrócił, zapewne ma do mnie jakiś interes. A może on zawsze będzie już tak do mnie mówił?

Wstałem z kanapy i podszedłem do chłopaka, który odszedł ze mną do jego pokoju. Zamknął za nami drzwi.

– O co chodzi młody? Poza tym chcesz, żeby twój tata dostał zawału. – Powiedziałem nieco rozbawionym tonem.

– Nie mówiłeś nic tacie o Jinwoo?

– Nie. Wczoraj wieczorem dopiero mi powiedział, że będzie na obiedzie. Nie, żebym się spodziewał, że będzie inaczej.

Jihyun nadal wyglądał na zakłopotanego. To raczej nie koniec tematu.

– Jak myślisz, domyśli się wszystkiego? – Spytał niepewnie.

– To zależy jak będziecie się zachowywali. Ale sądzę, że nie koniecznie. – Jimin raczej nic nie podejrzewa w kwestii orientacji swojego syna. – Nie chcesz, żeby wiedział?

– Chyba wolałbym nie.

– Wiesz, że by to zaakceptował. – Zapewniłem go. – Chyba, że między wami to nic poważnego.

– Nie, znaczy... Chodzimy ze sobą od przerwy letniej, ale jakoś dziwnie czułbym się z faktem, że tata o nas wie. Wolę, żeby pozostało ja jest.

– Jasne. Ja nic nie chlapnę, a jak wyjdzie to zobaczymy. Ale jakby co to nie panikuj, na pewno będzie dobrze.

Zmierzwiłem mu włosy, po czym odwróciłem się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia.

– Tak właściwie to o co ci chodzi z tym wujkiem? – Postanowiłem zapytać, skoro już mamy okazję porozmawiać na osobności.

– A co, wolałbyś tato? – Powiedział z zadziornym uśmiechem.

Prychnąłem pod nosem, opuszczając pomieszczenie. Udałem się na swoje poprzednie miejsce na kanapie obok Jimina. Starszy patrzał na mnie wyczekującym wzrokiem.

– O co chodziło? – Spytał zainteresowany.

– Męskie sprawy. – Puściłem mu oczko.

– Chyba serio zacznę być zazdrosny. – Odezwał się Jimin.

– Daj spokój. – Przytuliłem go. – Uderzył do mnie, bo zależy mu na twojej opinii bardziej niż sądzisz. – Ucałowałem jego policzek. – Ale dodatkowo dobra wiadomość dla ciebie jest taka, że Jihyun raczej całkowicie zaakceptował mnie jako twojego mężczyznę.

Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Taka była dobra wiadomość dla niego, dla mnie byłaby, gdyby młody zaczął zachowywać się z większym szacunkiem do niego. Ale może i na to przyjdzie pora. Już i tak jest lepiej niż było, a przynajmniej, gdy ja jestem.

– Co szef kuchni dzisiaj podaje i w czym ci jeszcze pomóc? – Zapytałem.

Reszta przedpołudnia minęła nam na przygotowywaniu się do rodzinnego obiadu. My na koniec nakrywaliśmy do stołu, a młodszy udał się po swojego chłopaka przed blok. Naprawdę byłem ciekaw reakcji Jimina oraz tego jak to wszystko się potoczy.

Uśmiechnąłem się wesoło, gdy młody Jinwoo miał okazję mnie zobaczyć. Już od wejścia nie wyglądał jakby czuł się pewnie w tej sytuacji, a mój widok wyraźnie nie polepszył sytuacji. Tym razem jednak nie zamierzałem więcej straszyć dzieciaka.

– Siadajcie do stołu. – Zaprosił wszystkich Jimin.

Chyba pierwszy raz miałem okazję uczestniczyć w takim obiedzie. Co prawda czasami Jihyun dołączał do nas podczas posiłku, lecz porównałbym raczej tą sytuację jak zapoznanie synowej z przyszłymi teściami i nie wierzyłem, ale ja byłem jednym z tych teściów.

Chłopak młodego oczywiście przypadł do gustu Jiminowi. Jeśli porównywać by Jihyuna do mnie, to Jinwoo był podobny do Jimina. Byli tą spokojniejszą, bardziej racjonalną i rozważną stroną. Pilny uczeń z dobrymi ocenami i takim samym zachowaniem. Tak, to jest ktoś kogo bez problemu Jimin by zaakceptował, jeśli tylko chłopaki chcieliby się ujawnić.

Wbrew pozorom obiad wcale nie należał do niezręcznych. Atmosfera była całkiem miła.

Niestety w połowie zadzwonił mój telefon. Widząc nazwę kontaktu miałem zamiar zignorować połączenie. Na pewno nic ważnego. Mogę oddzwonić później. Jednak skoro już i tak dzwoniąca komórka przeszkodziła nam w obiedzie, to co mi szkodziło odebrać i opierdzielić za zawracanie dupy.

– Tak? – Spytałem znudzony.

– Kookie. – Usłyszałem jego drżący głos, a serce podeszło mi do gardła.

To nie był ton, którego bym się spodziewał lub w ogóle łączył z przyjacielem.

– Tae, co jest? – Wstałem od stołu, odchodząc na bok. – Tae, powiedz coś.

Nie miałem pomysłu co mogło się stać, ale było doskonale słychać, że jest w rozsypce. On zawsze zachowywał zimną krew, a jeżeli już tracił panowanie to raczej na rzecz swojej agresywnej strony.

– Pomóż mi. – Szepną, a głos załamał mu się w pół słowa.

Cholera, nie jest dobrze.

Jimin

Cieszyłem się, że mój syna ma w swoim gronie również jakiś normalnych znajomych. Miałem nadzieję, że Hyunnie nie ściągnie go na złą drogę, a będzie raczej odwrotnie. Jinwoo wydawał się być naprawdę miłym i grzecznym chłopcem.

W połowie obiadu rozbrzmiał telefon Jungkooka. Widziałem po nim, że początkowo miał zamiar go zignorować, lecz ostatecznie odebrał. Zapewne ktoś z gangu. Z tego co wiem nie odbierał od nieznajomych numerów, a w kontaktach chyba nikogo innego nie miał zapisanego.

– Tak? – Spytał niezainteresowany. Wstał od stołu i odszedł na bok. – Tae, co jest? Tae, powiedz coś.

Odwróciłem się zaniepokojony. To nie brzmiało dobrze. Przestraszona postawa Jeona wcale nie poprawiała sytuacji. Bałem się tego co mogło się stać, a raczej tego jakie to może mieć konsekwencje dla niego.

– Spokojnie. Gdzie jesteś? Dobrze, zaraz tam będę. Nie ruszaj się proszę.

Rozłączył się i biegiem ruszył w stronę korytarza. Wstałem z miejsca i poszedłem za nim. Patrzałem jak mężczyzna ubiera się jak burza.

– Jimin, jadę. Coś jest nie tak. – Mówił nerwowo.

– Zadzwoń później. – Poprosiłem. – Bądź ostrożny.

Chciałem mieć pewność, że i z nim będzie wszystko w porządku.

– Pa słońce. – Ucałował mnie na pożegnanie.

Przez chwilę patrzałem na zamknięte za Jeonem drzwi. Coś czułem, że nie będę spokojny, dopóki do mnie nie zadzwoni mówiąc, że jest wszystko w porządku.

Wróciłem do chłopców. Przez chwilę panowała dosyć dziwna atmosfera.

– Mam nadzieję, że obiad smakuje. – Postanowiłem z delikatnym uśmiechem chcąc jakoś przerwać tą ciszę.

– Jest przepyszne panie Park. Jihyun chwalił się, że pan świetnie gotuję i nie kłamał.

– Nie spodziewałem się, że Hyunnie może mówić o mnie coś dobrego.

– Więcej niż pan sądzi. – Uśmiechnął się szeroko.

– Woo. – Jihyun zganił go półszeptem.

Naprawdę miły z niego chłopak.

– Przepraszam, że spytam, ale długo państwo są razem?

– Jinwoo. – Ponownie odezwał się mój syn.

Nie przeszkadzały mi pytania jego kolegi. Nie było w nich złego tonu, dlatego też nie miałem powodu by uznać je za niemiłe.

– Tak naprawdę znamy się jakieś cztery, pięć miesięcy. – Policzyłem szybko.

– Myślałem, że dłużej. Ale dlatego, że państwo się dobrze dogadują. – Miło było to słyszeć. – Szczerze mówiąc to z początku pan Jeon wydawał się być trochę straszny. Proszę mnie źle nie zrozumieć.

– Spokojnie. Rozumiem. Jungkook może sprawiać takie wrażenie. Ale nie jest tak źle jak się wydaje, nawet Jihyun szybko się do niego przekonał.

– Rany, co ja tu robię. – Syn stęknął zażenowany.

Razem z Jinwoo zaśmialiśmy się krótko.

Obiad przebiegł w bardzo miłej atmosferze. Po posiłku chłopcy poszli do pokoju Jihyuna, a ja na spokojnie posprzątałem po wszystkim.

Przez cały czas gdzieś myślałem o tym, co robi Jungkook. Co jakiś czas zerkałem w stronę telefonu by sprawdzić czy może jednak nie przegapiłem jakiejś wiadomości od niego. Nie mając lepszego zajęcia wziąłem się za przygotowywanie do jutrzejszego dnia. W końcu zaczyna się nowy tydzień edukacji młodzieży.

Kolega Jihyuna już udał się do siebie. Ja do późnego wieczora siedziałem przed laptopem. Starałem się napisać dalszy ciąg opowiadania, nie chcąc by dogoniły mnie rozdziały, które publikuję.

– Nie idziesz spać? – Spytał mnie Jihyun, zachęcając do spojrzenia na godzinę.

Człowiek traci poczucie czasu przed komputerem. Już naprawdę późno.

– Jeszcze chwilkę. Jinwoo to naprawdę miły chłopak. Mógłbyś mieć więcej takich znajomych.

– Taki znajomy wystarczy mi jeden. – Odparł. – Jeszcze nie zadzwonił? – Zmienił temat.

– Nie. – Pokręciłem głową.

– Na pewno wszystko jest w porządku i nic mu nie jest. Idź spać.

– Jeszcze chwilę poczekam.

__________________________________________

Jak sądzicie, Jungkook dobrze sprawuje się w roli wujka? Ręki do młodzieży nie można mu odmówić 😂

A co się dzieje u naszego Taehyunga? Problemy osobiste czy może sprawy J-Unit?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top