Rozdział 28
Jimin
Siedziałem przy stole mając już tego serdecznie dosyć. Jednak cierpliwie czekałem aż skończą ten swój wywód.
– Słuchasz mnie ty w ogóle?! – Zdawało się, że Yoongi jest na skraju wytrzymałości.
– Słucham, ale co mam zrobić? Ktoś musi się tym przecież zająć. Nieważne kim był, należy mu się normalny pogrzeb.
– Tak bardzo staramy się, żeby media się do ciebie nie przykleiły, a ty chcesz to wszystko zepsuć. Myślisz, że nie dowiedzą się o dacie pogrzebu. Te hieny nie przepuszczą okazji by jeszcze przez chwilę poużywać na oglądalności spraw związanych z tym gangiem. Po dowiedzeniu się prawdy dostaniecie z automatu pierwsze miejsce na liście top najbardziej interesujących par w Koreii.
– Przeglądasz takie rankingi, wujku? – Spytał chłopak zaczepnie.
– Jihyun! – Został natychmiast przez niego skarcony.
– Na pewno nadal chcesz mieszkać z ojcem? Może pojedziesz z nami do stolicy? Jest dużo spokojniej i... – Udzieliła się Yoonah.
– Podziękuję, mamo. Nigdzie się nie wybieram.
– Na pewno da się to jakoś rozwiązać. – Wróciłem do głównego tematu rozmowy.
Wiem, że to może nie jest najbardziej kulturalne rozwiązanie, ale maska na twarzy rozwiązałaby częściowo problem. Przy tych okolicznościach nie będzie to raczej zbyt duża obraza dla zmarłego.
– Poza tym myślisz, że ktoś się na nim pojawi? – Kontynuował. – No oczywiście oprócz dziennikarzy.
– Hyung, zdania nie zmienię. Dziękuję, że pomagasz mi przy tej rozprawie, ale ta sprawa jest akurat częścią mojego prywatnego życia.
Westchnął gniewnie, przecierając dłońmi twarz.
– Potrzebujesz jeszcze czegoś do mojego procesu?
– Nie, wszystko mam. – Pokręcił głową. – Mam nadzieję, że na jednej rozprawie się zakończy, chociaż wątpię by ten dupek poddał się bez walki.
Jestem ciekaw jak będzie usprawiedliwiał moje porwanie. Przecież nie ważne co by się działo, jakie byłyby okoliczności, nikt nie ma prawa porywać innej osoby, przetrzymywać go wbrew woli i jeszcze grozić bronią. Tak się nie robi. A fakt, że takiego czynu dopuścił się policjant, jest jeszcze bardziej karygodne.
– Przyjdź dużo wcześniej. Postaram się załatwić by dziennikarze nie mieli wstępu nawet w pobliże sali. Wyjdziesz też po czasie. Może jakoś uda się ich zmylić. Przecież to nie będzie jedyna rozprawa tego dnia.
Skinąłem posłusznie głową. W sprawie procesu nie zamierzałem się kłócić czy wymądrzać. Całkowicie zdawałem się na niego. Jednak nie pozwolę im mieszać się w moje prywatne sprawy, a pogrzeb Jeona właśnie taką był.
– Będziemy się zbierać. Zobaczymy się dopiero w dzień rozprawy. W razie czego dzwoń. – Yoongi zaczął zabierać swoje rzeczy. – Tak swoją drogą, ustalili co było przyczyną śmierci?
– Yoongi! – Żona skarciła go za poruszanie tego tematu.
– Utonął. Miał dwa promile alkoholu we krwi. Były ślady uderzenia o wodę z większej wysokości. Ustalili, że było to samobójstwo.
– Nie dziwię mu się. – Mruknął pod nosem.
Nie skomentowałem tego. Pożegnałem się z państwem Min. Cieszyłem się, że ich wizyty u nas dobiegają końca. Jednak chyba wolałem jak nie było kontaktu z moją byłą żoną, a Yoongi również do szczęścia nie był mi potrzebny.
Usiadłem na kanapie, chwytając w dłoń katalog z przedsiębiorstwa pogrzebowego.
– Tak w ogóle to będziemy go chować czy...
– Kremacja. – Odparłem.
Lepiej żeby nikomu nie przyszło do głowy kiedyś jeszcze raz sprawdzać ciało, czy to aby na pewno Jeon Jungkook.
– Też będę mógł pójść na pogrzeb, prawda?
– Chcesz? – Spojrzałem na niego.
Nie chciałem go do niczego zmuszać. On jako jedyny, oprócz mnie, znał prawdę co do tożsamości denata. A raczej jej braku.
– Wiem, że to nie on, ale i tak chciałbym się jakoś... z nim pożegnać. Bo on już nie wróci, prawda tato?
– Prawda. – Uśmiechnąłem się pocieszająco, bo mimo wszystko ta świadomość nadal bolała. – Ale tak będzie dla niego najlepiej.
Dlatego też sam chciałem doprowadzić do zorganizowania pogrzebu. Tak jak Jihyun, również w ten sposób chciałem się z nim pożegnać.
– Na pewno za tobą tęskni. – Odparł syn.
– Ja za nim również. Ale najlepiej będzie jeśli każde z nas szybko zapomni o drugim. Trzeba iść dalej Hyunnie.
Skinął głową, chociaż widziałem, że chyba zrobiło mu się ciężko na sercu.
– Tato, będziesz informował kogoś o jego pogrzebie?
– Chodzi ci o to czy powiem Taehyungowi?
Skinął twierdząco głową.
– Poinformuję go. Niech wiedzą.
– Dzisiaj do niego idziesz?
– Jutro. Na dzisiaj mam dość wrażeń. – Westchnąłem ciężko. – Co powiesz na tą? – Wskazałem palcem na zdjęcie w katalogu.
– Ładna. Ale chyba wujkowi bardziej pasowałaby jakaś ciemniejsza. Ta?
– W sumie ładna.
Przeglądaliśmy katalog jeszcze przez chwilę. Później każde zajęło się sobą. Jihyun zniknął w swoim pokoju, a ja usiadłem przed laptopem. Miałem pomysł na zakończenie opowiadania, chociaż wierzę, że moi czytelnicy liczą na bardziej szczęśliwy finał niż to będzie miało miejsce.
– Jadłeś już coś? – Usłyszałem za sobą głos syna.
– Nie. – Odpowiedziałem, spoglądając przy okazji na zegar.
Trochę się zasiedziałem.
– Mogę zjeść to kimchi czy będziesz coś z niego robił?
– Smacznego.
Ja właściwie nie byłem głodny. Wróciłem do pisania. Wolałem nie przerywać, dopóki miałem pomysł.
– Piszesz? – Zapytał chłopak, stając za mną z miską z jedzeniem.
– Mhm. – Mruknąłem, przymykając nieco laptopa.
Mimo wszystko nie lubiłem jak ktoś zaglądał w to co piszę. Nawet Jungkookowi dawałem do przeglądania już sprawdzone rozdziały. Nigdy bieżące strony.
– Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś, że piszesz?
– Bo nie pytałeś. – Odparłem. – Sam jesteś dość dobry z koreańskiego. Masz dobre oceny, dobrze piszesz pracę. Jakbyś chciał na pewno też coś byś dał radę napisać.
Chłopak uśmiechnął się słysząc komplement, jednocześnie trochę się zawstydził.
– Wolę czytać. Zostawię innym pole do popisu. Jeśli piszesz Kingdom, to liczę na szczęśliwe zakończenie. – Powiedział nim opuścił pokój.
Na pewno liczysz na coś lepszego, ale już zdecydowałem jaki los spotka naszego króla i złoczyńcę.
Poprawiłem czarną bluzkę, którą miałem na sobie. Przeszedłem do przedpokoju by założyć buty i wyjść z domu, lecz coś mnie przed tym powstrzymało.
– Jihyun!
Chłopak po chwili wychylił się zza drzwi swojego pokoju.
– Sprzątasz to. – Oznajmiłem mu, wskazując mu plamę na panelach. – Nie sprzątasz mu w kuwecie czy jak?
– Może drzwi do łazienki były zamknięte i nie mógł wejść.
Westchnąłem ciężko. Poczekałem aż Hyun wziął się za sprzątanie plamy po sikach JJ'a. Sam w tym czasie zacząłem wycierać podeszwy z swoich butów.
– Pilnuj by więcej się to nie powtórzyło, bo skończy jako skórzana torebka. – Ostrzegłem go.
– Przecież wiem, że ty też go lubisz.
Może i lubię, ale nie chciał bym robić mokrych śladów z siuśków kota po klatce czy mieszkaniu. Ma szczęście, że przynajmniej nie muszę ściągać sierści z czarnych ubrań.
W końcu wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i udałem się pod zakład karny. Na miejscu było całkiem dużo aut. Dzisiaj więcej osób chce zobaczyć się z bliskimi. Miałem nadzieję, że nie będę zbyt długo czekał.
Cierpliwie czekałem na swoją kolej. Wreszcie jeden z strażników przyszedł po mnie. Znalazłem się w znajomym pomieszczeniu. Jednak od samego początku nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
– Bardzo mi przykro. – Taehyung odezwał się jako pierwszy.
Skinąłem głową. Ponownie, gdy w grę wchodziła rozmowa o śmierci Jungkooka, zrobiło mi się ciężko na sercu.
– Trzymasz się jakoś?
– Identyfikowałem jego ciało. – Oznajmiłem mu.
– Co?! Co za chuje. – Warknął wściekle. – Naprawdę mi przykro. Był dla mnie jak młodszy brat. Zresztą, dla wielu z nas był młodszym braciszkiem, nawet jeśli jednocześnie był naszym szefem. Nie mogę uwierzyć, że... już go z nami nie ma. – Gardło słyszalnie mu się zacisnęło.
Sam przełknąłem ciężko ślinę, czując napływające do oczu łzy. Wziąłem głębszy wdech, starając się opanować.
– Zajmuję się pogrzebem. Obędzie się w piątek. Chciałem, żebyście mimo wszystko wiedzieli.
– Dzięki za informację. – Uśmiechnął się do mnie słabo. – I jeszcze dziękuję za mamę.
– Co? – Podniosłem na niego wzrok.
– Ostatnio przyszła mnie odwiedzić. – Uśmiechnął się szerzej i bardziej szczęśliwie. – Dziękuję, że do niej zajrzałeś.
– Naprawdę, nie ma za co.
Tyle mogłem dla niego zrobić.
– A jak przygotowania do procesu?
– Rozprawa jest w przyszłym tygodniu. Chcę mieć to już za sobą.
– Daj znać jak poszło. Nie odpuszczaj mu, niech sędzia dosra mu ile tylko się da za to co zrobił.
Skinąłem głową. Delikatnie się uśmiechnąłem. Pomimo iż z Taehyungiem nie znałem się długo, a właściwie to widzieliśmy się tylko w takich warunkach, to wytworzyła się między nami delikatna nić przyjaźni.
– Do zobaczenia. – Pożegnałem się z nim.
Jihyun
Może i to naprawdę nie jego ciało znajdowało się w urnie, jednak... Chyba ani ja, ani ojciec nie braliśmy tego pod uwagę. Każde z nas zachowywało się, czuło, jakbyśmy naprawdę chowali wujka Jeona.
Siedzieliśmy w pustej sali. Nie spodziewaliśmy się, że ktoś przyjdzie go pożegnać. W końcu jego ojciec nie żyje, o matce nic nie wiedzieliśmy, znajomi z gangu siedzą w więzieniu, a informację o jego pogrzebie udało nam się zachować w tajemnicy przed mediami.
Mimo to na stołach przygotowany był poczęstunek oraz alkohol. Można powiedzieć, że było to w pakiecie z salą. Zapowiadał się dla nas długi dzień.
Z przykrością patrzałem na tatę klęczącego w pobliżu ołtarza. Pustym wzrokiem wpatrywał się w podłogę. Zresztą, od rana wydawał się być nieobecny.
Czas nieco się dłużył w samotności. Zastanawiałem się, co myśli sobie Jinwoo. Nie mówiłem mu, że tata zajmuje się pogrzebem wujka. W ogóle nie mówiłem mu o nim. Poinformowałem go jedynie, że dzisiaj będę niedostępny, że spędzam czas z tatą.
Po części nie rozumiał on, dlaczego mój tata nie zaczął nienawidzić Jeona, po tym jak okazało się, że jest poszukiwanym przestępcą.
– Przecież to niebezpieczny człowiek. – Powiedział z zmarszczonymi brwiami.
– Jinwoo, czy według ciebie jestem złym człowiekiem? – Spytałem go poważnym tonem.
– Oczywiście, że nie. – Odparł natychmiast. – Czasami zwariowanym i szalonym, ale na pewno nie złym.
– Widzisz, a gdybyś po takim czasie naszej znajomości i wszystkim co przeszliśmy dowiedział się, że jestem przestępcą, że mam różne rzeczy na sumieniu? Potrafiłbyś zmienić o mnie zdanie tylko dlatego, że inni tak mówią? Mimo że dla ciebie nigdy nie byłem tym złym czy niebezpiecznym? – Spytałem, na co otrzymałem długą ciszę z jego strony. – No właśnie. Wujek nie był zły. Przecież każdy ma swoje za uszami. On może trochę więcej, ale... to nadal jest wujek Jeon, który uszczęśliwiał mojego tatę, sprawia, że się uśmiecha.
Jinwoo więcej nie próbował oczerniać przy mnie Jungkooka. Przestaliśmy o nim rozmawiać. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
Do głowy zaczęły mi napływać obrazy z chwil, gdy widziałem wujka i tatę razem szczęśliwych, gdy ratował mi tyłek, gdy wpadłem w kłopoty, gdy pomagał mi w lekcjach i stwarzał żenujące sytuację w sowim aroganckim i pewnym siebie stylu.
Tęskniłem za nim i nie chciałem sobie wyobrażać jak musiał tęsknić za nim tata.
Podniosłem wzrok, kątem oka zauważając ruch przed salą. Otworzyłem szerzej oczy widząc niewielkie zbiorowisko. Przypatrywałem się jak ośmiu mężczyzn wchodzi do środka. Pozostali zostali na zewnątrz, najwyraźniej nie zamierzając brać w tym udziału.
Grupa zbliżyła się do ołtarza.
– Tato. – Szepnąłem, dotykając jego dłoni.
Widziałem jak zdziwienie pojawia się na jego twarzy, zauważając nowych gości. Każdy z mężczyzn najpierw kłaniał się przed ołtarzem, odprawiał obrządek, a następnie podchodził do mojego taty by złożyć kondolencje.
Każdy z nich zajmował miejsce przy stole, jednak nie rozpoczynali rozmów czy poczęstunku. Czułem jak wzrok każdego z nich skierowany jest w naszą stronę. W końcu jeden z nich powstał i podszedł do taty.
– Jimin. – Powiedział przez zaciśnięte gardło. – Tak mi przykro.
Tata przez chwilę na niego patrzał, lecz z każdą chwilą trzymał się coraz gorzej. W końcu zaszlochał, a z oczu poleciały łzy. Mężczyzna przytulił go do siebie, samemu zaczynając ronić zły. Zaciskałem zęby na dolnej wardze, starając się jakoś wytrzymać falę smutku i tęsknoty jaka mnie naszła.
– Na pewno jest ci ciężko. Najciężej z nas wszystkich. – Wyszeptał, delikatnie klepiąc go po plecach.
Chwila słabości taty nie trwała długo. Stosunkowo szybko doszedł z powrotem do względnego stanu normy jak na te okoliczności.
– Tato, pójdź coś zjeść. Dzisiaj niczego nie włożyłeś do ust.
– Chodź, twój syn tu z nim posiedzi.
Skinąłem głową. Mężczyźnie udało się zaciągnąć ojca do stołu, a raczej do połączonych ze sobą stołów. Nasi goście połączyli je ze sobą, by móc razem zasiąść do posiłku, a nie dzielić się na grupy.
Obserwowałem wszystkich. Żaden z nich nie wyglądał jak więzień czy przestępca. Co najwyżej sugerował to zastęp policjantów przed drzwiami.
– Jak wam się udało tutaj przyjść? – Spytał tata.
– Zrobiliśmy taką aferę, że nie mieli wyboru. – Zaśmiał się jeden z nich.
Założę się, że to musi być Taehyung. Widać, że czuje się najswobodniej przy moim tacie. To jego musi odwiedzać w więzieniu.
– Jestem Kim Saejoung, ale wołają na mnie Seven. Można powiedzieć, że byłem takim księgowym J-Unit. – Przedstawił się chyba najstarszy z nich. – Jeon był dla nas jak młodszy brat.
Każdy z nich zaczął się przedstawiać, mówić czym się zajmował w gangu oraz mówił kilka słów o Jungkooku. Był tutaj ich lekarz, informatyk, para mechaników, ktoś od przekazywania informacji. Jednak została jeszcze jedna osoba.
– Jung Hoseok, szef Ddeng. Może i mieliśmy z Jeonem trochę na pieńku, chociaż żadne z nas o drugim przez długi czas nie wiedziało, to... To nie powinno się to tak zakończyć. Bardzo mi przykro.
Wow. Nawet boss Ddeng przyszedł pożegnać wujka. Musiał być naprawdę godnym przeciwnikiem, skoro pomimo wrogości obu gangów, ich szef się tutaj znalazł.
– Jeon nie wspominał nam o tobie, chociaż było po nim widać, że kogoś ma. – Odezwał się jeden z mężczyzn.
– Chodził bardziej wesoły. Z czasem stał się też bardziej ostrożny.
– Nie, żeby wcześniej był nierozważny, ale niektórzy z nas osobiście mogą potwierdzić, że zachowanie się zmienia, kiedy masz kogoś, kogo nie chcesz stracić.
– Nagle brakuje ci tej młodzieńczej odwagi by iść ślepo w ogień, bo ktoś na ciebie czeka.
– Pewnie bał się, jak zareagujemy. Może i większość z nas nie za bardzo jest za takimi... połączeniami, to był to nasz szef. Uszanowalibyśmy to. On również często brał pod uwagę to, że niektórzy z nas mają rodziny.
– Był naprawdę dobrym szefem.
– I młodszym bratem.
Mężczyźni zaczęli wspominać wujka. Atmosfera nieco się rozluźniła. Zdawało się, że nawet tata myślami jakby powrócił do teraźniejszości i nieco się rozweselił.
Stypa była jak najbardziej udana. Cieszyłem się, że nie byliśmy jedynymi, którzy pożegnali wujka Jeona. Członkowie gangu zdawali się nie przejmować ponagleniami policjantów i przez cały czas toczyli rozmowy na kolejne tematy.
– Ah, ciekawe czy nadal urządzane są wyścigi. Bez Jeona to nie to samo, poziom pewnie śmiechu warty.
– Ścigał się? – Dopytał tata.
– Żebyś to widział. Był nie do pokonania. Prawda Jihyun?
Otworzyłem szerzej oczy patrząc nieco przestraszony w stronę Taehyunga, który to powiedział. Kątem oka widziałem gniewny wzrok taty.
– Ups, chyba wpakowałem cię w kłopoty. – Zaśmiał się, nie przejmując się tym.
Mentalnie starałem się szykować na konfrontację z ojcem. Nawet jeśli nie dziś to zrobi to w ciągu kilku najbliższych dni. Najgorzej, że nie miałem żadnych sensownych argumentów na swoją obronę. Tak właściwie to byłem w ciemnej dupie, bo wymykałem się z domu, kiedy on spał i chadzałem na nielegalne nocne wyścigi.
Wszystko w końcu jednak się kończy. Wszyscy więźniowie zostali zakuci przez policjantów w kajdanki i zaprowadzeni z powrotem do samochodu, którym tu przyjechali, by na powrót trafić za więzienne kraty.
Wszelkie uroczystości pogrzebowe, jak i sam pogrzeb dobiegły końcu. Mogliśmy wrócić do domu.
Byłem w szoku, że nie pojawił się żaden dziennikarz, by zrobić z tego kolejny klikany artykuł. Przynajmniej w ten dzień mieliśmy spokój i wszystko było takie jak być powinno. W spokoju mogliśmy się pożegnać z wujkiem.
W domu dużo nie rozmawialiśmy. Każde z nas przygotowywało się do spania i zamknęło w swoim pokoju. Jednak idąc w nocy do toalety słyszałem jak tata szlocha w swoim pokoju. Po uchyleniu drzwi zauważyłem jak przegląda zdjęcia, najpewniej ich wspólne. Zostawiłem go w spokoju, mając nadzieję, że szybko się pozbiera.
Jimin
Po pogrzebie wcale nie było łatwiej. Chociaż może z pewnej strony było lepiej. Proces miałem już za sobą. Może z niezbyt zadowalającym wynikiem, lecz przecież sam na początku mówiłem, że chce po prostu by poniósł jakiekolwiek konsekwencje. Odszkodowanie co prawda moim zdaniem nie należało do najmniejszych, ale przy całej tej historii nie zależało mi na pieniądzach.
Z końcem procesu skończyły się również odwiedziny państwa Min. Do dobra wiadomość dla nas obydwu, ponieważ pod koniec Jihyun również miał ich nieco dosyć. Chociaż wyraził chęć odwiedzenia mamy w tym roku w stolicy. Nie broniłem mu tego. Niech jedzie pozwiedzać i zobaczyć się z nią, jeśli chce.
Życie jednak w obecnej rzeczywistości i tak nie było łatwe. Przede wszystkim nie było Jungkooka. Ten fakt najbardziej bolał i obawiałem się, że szybko się to nie zmieni. Jednak świadomość, że jest gdzieś bezpieczny, nawet jeśli beze mnie, nieco pocieszała.
Dziwnym było również nie przygotowywanie się do kolejnego roku szkolnego. Co prawda po tych wszystkich wydarzeniach, nie wyobrażałem sobie wracać do szkoły. Potrzebowałem tego rocznego urlopu. To jednak z drugiej strony dziwna była świadomość, że nie będę chodził do pracy, aż do następnego roku szkolnego.
Chyba przyjdzie mi nauczyć się żyć na nowo.
___________________________________
Jimin już uroczyście i oficjalnie pożegnał się z Jungkookiem. Ale czy w rzeczywistości wyrzucenie go z swojej głowy i serca będzie takie łatwe? A może nie powinien tego robić, tylko żyć z tym co mu pozostało?
Przepraszam za tę przerwę, ale niespodziewana wizyta w szpitalu i nieco dłuższy niż planowany pobyt tam trochę zajął.moja glowe. Ale nie bójcie się, nic mi nie jest. Nastąpiło wcześniejsze niż planowane rozpakowanie. Synek już chciał być z nami 💕 Oboje już jesteśmy w domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top