Rozdział 23

Jimin

To był ciężki czas dla nas wszystkich. Mieszkanie z poszukiwanym przestępcą pod jednym dachem wcale nie było łatwe. Udzielał nam się stres związany z samym dźwiękiem dzwonka czy syren policyjnych za oknem. W wiadomościach nieustannie przypominali o poszukiwaniach.

Samemu Jungkookowi takie ciągłe siedzenie w domu i brak zajęcia również dawały się we znaki. Codziennie nam gotował, sprzątał mieszkanie, lecz i tak cierpiał na brak zajęcia. Nie miał czym zająć umysłu by nie myśleć o swojej sytuacji.

– A to? – Spytałem pokazując kolejną propozycję filmu do obejrzenia.

Widziałem jak się krzywi i kręci głową. Szukałem dalej.

– To?

Podobna reakcja.

– To co chcesz oglądać?! Może sam coś znajdziesz. – Zaproponowałem nieco zirytowany.

– Próbowałem, ale nie znalazłem niczego ciekawego.

To po co ta cała szopka!? Westchnąłem głęboko, starając się trzymać nerwy na wodzy. Tak, każdemu z nas było ciężko.

Pierwsze kilka dni odkąd się tu pojawił minęły bardzo szybko. To była dla nas nowa sytuacja. Później każdy dzień zaczął się dłużyć. Obecnie mijał już drugi tydzień odkąd młodszy jest na liście osób poszukiwanych.

– Chcesz coś zjeść? – Zmieniłem temat.

Pokręcił głową z obojętnym wyrazem twarzy. Wdech, wydech.

– Chcesz przeczytać kolejny rozdział? Miałem go wstawiać jutro wieczorem.

Ulżyło mi, kiedy zobaczyłem jego zainteresowane spojrzenie na swojej osobie. Podszedłem do stołu by włączyć leżącego na nim laptopa. Po chwili odpaliłem plik z pisanym opowiadaniem. Wiedziałem, że jeśli mówimy tylko o jednym rozdziale, to Jeon tylko tyle przeczyta. Dlatego nie musiałem bawić się jak uchronić pozostałą cześć przed jego ciekawskimi oczętami.

On zasiadł na krześle przed laptopem, a ja wyjąłem kartkówki uczniów i zacząłem je sprawdzać. Zostało tylko kilka dni do zatwierdzenia ocen i zakończenia roku szkolnego. Pewnie nienawidzą mnie za to, że jeszcze każę im się uczyć i sprawdzam ich wiedzę przez kartkówki. Ale prawda była taka, że chciałem po prostu mieć jakieś zajęcie w domu.

– Ach, wiedziałem, że dwórki się do niego przekonają. – Mruknął zadowolony.

– Dwórki tak.

– Son i tak jest moim zdaniem zdradzieckim dupkiem, więc na jego względach mi nie zależy.

Tobie? Zaśmiałem się krótko pod nosem.

– A na czyich względach ci zależy? – Dopytałem.

– Tylko mojego ukochanego króla. – Wstał i oparł głowę na moim ramieniu. – Ale dzięki dwórkom będę mógł się łatwiej zakradać do jego komnaty.

Poczułem delikatny dotyk jego ust na mojej szyi.

– Jihyun za ile wraca? – Postanowiłem się upewnić.

– Ciężko stwierdzić. Teraz jest z Jinwoo, a później chyba miał się widzieć z znajomymi i iść do jakiegoś klubu. Raczej trochę go nie będzie.

Cieszyła mnie ta wiadomość. Mimo wszystko wolałem nie ryzykować przyłapania w salonie, dlatego wraz z młodszym przenieśliśmy się do naszej sypialni. A raczej on mnie przeniósł na rękach. Odwrotna sytuacja niestety nie była możliwa.

Ten wspólnie spędzony czas bliskości pozwolił każdemu z nas się nieco rozluźnić. Jungkook leżał wtulony we mnie, a ja bawiłem się jego włosami, które już wymagały wizyty u fryzjera. Swoją drogą miałem wrażenie, że przez te mizianie jego głosów i skóry głowy zaraz dostanie drugiego orgazmu.

– To chore, że ci się to tak podoba.

– Mniej gadania, więcej kiziania. – Wyszeptał.

– Trzeba byłoby je obciąć. – Powiedziałem delikatnie ciągnąc jeden z kosmyków.

– Strzygłeś kiedyś kogoś?

– Tak, Jihyuna na garnek. – Odparłem.

– W takim razie podziękuję. Nie masz maszynki? Skróciłbym wszystkie na równo i tyle.

Pokręciłem głową. Czyli na razie zostaje jak jest. Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy postanawiając delektować się chwilą.

Długo nie było mi dane zaznać spokoju. Mój telefon postanowił przypomnieć o swoim istnieniu. Jungkook podał mi go, mając bliżej do nocnej szafki.

– Nieznany. Nie odbieraj.

– Pewnie jakiś rodzic. – Stwierdziłem. – Zaraz dostanę opierdziel jak śmiem robić kartkówki na kilka dni przed zakończeniem szkoły.

– Jesteś okropny. – Skwitował młodszy.

– Park Jimin, słucham. – Przystawiłem komórkę do ucha.

– Dzień dobry, dzwonię z szpitala w... – Zamarłem w tym momencie.

Uważnie wsłuchiwałem się w słowa kobiety po drugiej stronie telefonu. Jungkook chyba słyszał wszystko, ponieważ odkleił się ode mnie, obrzucając mnie zmartwionym spojrzeniem.

– Dobrze, przyjadę. – Pożegnałem się z pielęgniarką.

Wstałem z łóżka i zacząłem się pospiesznie ubierać. Młodszy również zaczął zakrywać swoją nagość. Śledził mnie podczas krzątania się po domu i pakowania najpotrzebniejszych rzeczy.

– Po drodze zadzwonię do dyrektora o kilka dni wolnego.

Uczniowie na pewno będą w niebo wzięci.

– A Jihyun? – Przypomniał mężczyzna.

Nie wiedziałem czy Hyun będzie chciał ze mną jechać czy wystarczy poinformowanie go o wszystkim. Z jednej strony nie chcę na niego czekać, jego powrót do domu zapewne trochę potrwa, nawet jeśli wyjdzie ze spotkania z przyjaciółmi od razu.

Wybrałem numer do syna. Nie odbierał.

– Jak oddzwoni to mu wszystko powiem. Jeśli wcześniej wróci do domu to każ mu do mnie zadzwonić.

– Dobrze.

Chwyciłem za klamkę z zamiarem wyjścia z domu.

– Jimin. – Odezwał się młodszy. – Jedź ostrożnie.

Skinąłem głową, lecz zatrzymałem się jeszcze na moment.

– Jugnkook wiem, że się nudzisz, więc jak chcesz to na moim laptopie jest zakończone, nieopublikowane opowiadanie. Hibiscus Love. Możesz je przeczytać.

– Mną się nie przejmuj, poradzę sobie.

Wyszedłem mieszkania, zamykając za sobą dokładnie drzwi. Pod blokiem od razu wsiadłem w samochód i ruszyłem w drogę. Oczywiście jakimś dziwnym cudem musiałem trafić na korki. Był wieczór, gdzie ci wszyscy ludzie jadą o tej porze?!

Ucieszyłem się, kiedy w końcu wyjechałem z miasta. Jednak starałem się pilnować nogi, która wyjątkowo zdawała się być cięższa niż zazwyczaj. Nie chciałem płacić mandatu i jeszcze tracić kolejnych minut na kontroli.

Byłem niemal na miejscu, gdy zadzwonił mój telefon. Jihyun.

– Co z babcią?! – Spytał od razu.

Czyli jest już w domu i dowiedział się o moim wyjeździe od Jungkooka.

– Nie jestem jeszcze na miejscu. Z tego co mówiła pielęgniarka nie jest najgorzej. Zadzwonię jak będę coś wiedział.

– Dobrze. Ale nie zapomnij zadzwonić. – Upomniał mnie. – I wujek mówi, żebyś jechał ostrożnie.

– Przekaż mu, że tak właśnie jadę.

W innych okolicznościach może zażartowałbym coś o pościgu policyjnym, jednak w obecnej sytuacji byłoby to trochę nie na miejscu.

To tyle byłoby z tej naszej rozmowy. Skupiłem się na drodze by jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Na miejscu oczywiście nie mogło pójść łatwo. Pora odwiedzin już się skończyła, lecz przecież zadzwoniono do mnie o dość później już godzinie i jeszcze musiałem tutaj dojechać.

– Proszę mi tylko pozwolić wejść i zostawić jej rzeczy.

– Personel może przekazać torbę. – Informowała mnie

– Mówiono mi, że będę się mógł z nią zobaczyć. Poza tym muszę pokazać jej co jest w torbie. To nie są rzeczy z jej domu. – Nie odpuszczałem. – Mogę porozmawiać z lekarzem?

W końcu udało mi się tę kobietę wyprosić o cokolwiek. Poszła po lekarza, a ja miałem nadzieję, że może on pozwoli mi do niej zajrzeć chociaż na chwilę.

Po kilku minutach pojawił się doktor, który wyjaśnił mi wszystko w drodze na oddział. Dwie pieczenie na jednym ogniu.

Ciężko było mi słyszeć o zawale mamy. Szczególnie, że na serce zmarł tata. Uważnie słuchałem jaki jest jej stan zdrowia oraz późniejszych zaleceń. Na szczęście szybko zareagowano. Jutro jeśli wyniki wrócą do normy, wypuszczą ją do domu.

Lekarz wpuścił mnie do sali, w której leżała mama. Ulżyło mi na jej widok. Ukłoniłem się pozostałym kobietom będącym w pomieszczeniu, po czym podszedłem do łóżka na samym końcu.

– Witaj skarbie. – Przywitała mnie ciepło. – Jest późno nie musiałeś przyjeżdżać, przecież masz pracę. Wszystko ze mną w porządku.

– Wziąłem kilka dni wolnego. Zostanę z tobą przez ten czas.

Nawet niech sobie nie myśli, że będzie inaczej.

– Co się stało? Jak się czujesz? – chwyciłem jej dłoń.

– Byłam u sąsiadki, kiedy zaczęło mnie kłóć serce. Ona szybko zareagowała, ja bym pewnie jeszcze czekała. – Zaśmiała się delikatnie. – Już jest dobrze.

– Musisz dbać o siebie. Lekarz mówił, że będziesz musiała zażywać codziennie leki. Pilnuj tego proszę.

– Oj dobrze, dobrze. – Powiedziała próbując mnie zbyć.

– Nie lekceważ tego. Tata też miał takie podejście do dbania o swoje zdrowie.

Zawsze dbał o innych bardziej niż o siebie. Z mamą zresztą było podobnie. Jednak teraz naprawdę musi przede wszystkim siebie postawić na pierwszym miejscu. Ja jestem już dorosły i sobie poradzę, Jihyun również.

– Porozmawiamy jutro, skoro zostajesz. Masz kluczę do mojego domu? Prześpij się tam.

– Mam. Dobrze. – Skinąłem głową, ściskając mocniej jej dłoń. – Przyjdę jutro. Lekarz powiedział, że jest duże prawdopodobieństwo, że cię wypiszą. Przywiozłem ci kilka najpotrzebniejszych rzeczy od siebie z domu. Jutro przywiozę ci jakieś ubranie.

– Dobrze. Dobranoc synku.

– Dobranoc mamo.

Pożegnałem się z nią oraz z jej obecnymi współlokatorkami, po czym udałem się opuścić szpital. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku jej domu.

Docierając na miejsce i wchodząc do środka czuć było dziwną pustkę. Brakowało obecności mamy, która zawsze witała mnie w drzwiach. Przebrałem się w piżamę i przygotowałem sobie miejsce do spania. Nie miałem apetytu, więc kolację pominąłem.

Położyłem się w łóżku, lecz zaraz wstałem by uszczelnić okno i wpuścić trochę świeżego powietrza. Noce i dnie były już cieplejsze, więc można było sobie pozwolić na otwarte okno i nie zamarzanie przy okazji.

Będąc już pod kołdrą chwyciłem telefon do ręki.

– Tak? I jak z nią? – Spytał od razu zmartwiony Jihyun.

– Jestem już u niej w domu. Babcię zostawiają na obserwacji, ale prawdopodobnie jutro ją wypiszą. Miała zawał...

Zacząłem przekazywać mu czego dowiedziałem się dzisiaj od lekarza. Wiedziałem, że bardzo się o nią martwił. Jutro będziemy wiedzieć więcej, lecz oboje wiedzieliśmy, że gdy zacznie się dla mnie letnia przerwa przyjedziemy do niej w odwiedziny. Musimy sprawdzić jak się czuje i czy przestrzega zaleceń lekarza.

– Idź już spać, jest późno. Jadłeś kolację?

– Tak. – Zaśmiał się sucho. – Szef kuchni Jeon cały czas okupuje kuchnię, że nawet nie idzie sobie samemu nic zrobić.

– Wiesz, że próbuje znaleźć dla siebie jakieś zajęcie.

– Wiem. – Odparł ściszonym tonem. – Chcesz z nim porozmawiać?

– Jest w pobliżu?

– Zaraz do niego pójdę. Na pewno będzie chciał z tobą chociaż przez chwilę pogadać. Nie myślał o jakimś telefonie na kartę? Przecież nagle nie zdobędą jego numeru? Nie byłoby to w ogóle zarejestrowane na niego.

– Rozmawiałem już z nim o tym. Na razie nie chce. Jest bardzo ostrożny.

– Wujku! – Usłyszałem jak krzyczy. – Tata.

Chwila ciszy i mogłem usłyszeć głos, za którym nieco się stęskniłem, chociaż nie słyszałem go zaledwie parę godzin. To pewnie przez świadomość, że nie zobaczymy się przez jakiś czas.

– I jak droga? Jak czuje się mama?

Powtórzyłem mu w większości to samo co Jihyunowi.

– Na pewno wszystko będzie dobrze. Zatrzymałeś się u niej, prawda?

– Tak. Już leżę w łóżku, będę szedł spać. Jakoś tak pusto tu bez ciebie. Przyzwyczaiłem się, że codziennie mogę zasypiać obok ciebie.

– A co ja mam powiedzieć, również musząc spać samemu w naszym łóżku?

– Też się już połóż. Te dni szybko miną. Zaopiekuj się Jihyunem. Nie pozwalaj mu na za dużo.

– Jest dorosły, poradzi sobie. – Prychnął. – Dobrze. – Dodał po chwili ciepłym tonem.

– Dobranoc Jungkookie.

– Dobranoc Jiminnie. Kocham cię.

– Ja ciebie również.

I tym miłym akcentem zakończyliśmy rozmowę. Odłożyłem telefon na bok pogrążając pokój w ciemnościach. Pora spać. Szybciej zasnę, tym szybciej będzie jutro.


Od rana czekałem na wieści ze szpitala. Bałem się, że skoro jeszcze nie dzwonią to oznacza, że przetrzymają ją tam dłużej. Chociaż jeżeli wyniki wyszły złe, to lepiej żeby tam została.

Nie za bardzo wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Pozwoliłem sobie jedynie zrobić śniadanie. Przy okazji sprawdziłem czy mama nie przetrzymuje w lodówce przeterminowanego jedzenia, twierdząc, że się jeszcze nadal. Takie rzeczy już miały miejsce, odkąd mieszka sama. Oczywiście, gdy przyjeżdżają goście pilnuje, żeby wszystko było świeże.

Pomimo, że kiedyś tu mieszkałem to nie byłem u siebie, nie chciałem zanadto tu grzebać. Tak czuł się u nas Jungkook przez cały czas? Ja byłem tu dopiero kilka godzin, a Kook u nas już dwa tygodnie.

Ulżyło mi, gdy zadzwoniono do mnie, że wypuszczą dzisiaj mamę do domu. Czyli nie było z nią aż tak źle. Jednak dopóki tu jestem miałem zamiar przypilnować jej by się nie przeciążała i dbała o siebie.

Przed południem pojawiłem się w szpitalu. Wraz z innymi czekałem na wypis pacjentów. Młodsi i starsi przychodzili do czekających członków rodzin. Uśmiechnąłem się szeroko widząc mamę. Natychmiast przejąłem od niej torbę i zaprowadziłem do samochodu.

– Jak się czujesz?

– Dobrze. – Poklepała mnie po ramieniu. – Nie musisz się tak o mnie martwić. Tak szybko nie zamierzam dołączyć do twojego taty. Będzie musiał na mnie jeszcze trochę poczekać.

No ja mam nadzieję!

– Zajedziemy jeszcze do sklepu? Skoro zamierzasz u mnie zostać to trzeba uzupełnić zapasy. Przy okazji wykupilibyśmy receptę.

Tak więc w pierwszej kolejności zrobiliśmy krótki spacer po sklepie i aptece. Dopiero po tym mogliśmy udać się do domu. Nie pozwalając mamie dźwigać, sam zabrałem wszystkie torby do środka, będąc obładowany niczym wielbłąd.

Zostawiłem kobietę w salonie by odpoczywała. Sam zająłem się przygotowaniem dla nas obiadu.

– Co u ciebie słychać? – Spytałem po posiłku.

Krótko odpowiedziała na moje pytanie, zaraz znacznie rozwijając temat co u wszystkich sąsiadek. Wysłuchiwałem wszystkiego z uśmiechem. Zawsze była ciekawską kobietą. Dobrze było widzieć ją pełną entuzjazmu i energii jak zawsze. Ciężko było mi znieść myśl, że z jej zdrowiem nie jest najlepiej.

– Lepiej opowiedz co u was? – Poprawiła się na fotelu. – Jak Jihunowi poszły egzaminy? Gdzie dostał się na studia?

– Dobrze. – Zapewniłem ją. – Na tak różne kierunki złożył papiery, że nie jestem pewien czy o wie co chce w życiu robić.

– A ty w jego wieku wiedziałeś? Poradzi sobie. Hyunnie to bystry chłopak. – Wychwalała go jak zawsze. – Coś jeszcze ciekawego się u was działo? Dawno nie dzwoniłeś.

– Wiem, przepraszam. W sumie to... – Zawahałem się. – Yoonah była w Busan.

– Co? – Mama wyglądała na szczerze zdziwioną. – I jeszcze po takim czasie śmiała się do was odezwać?

Od początku mama średnio za nią przepadała, a fakt, że mnie zdradziła nie postawił jej w lepszym świetle. Lecz to całkowite zapomnienie o Jihyunie moja mama najbardziej miała jej za złe.

– Chciała się widzieć z Jihyunem. Widziała się z nim.

– Po takim czasie to wstyd byłoby mi własnemu dziecku spojrzeć w oczy!

– Jihyun w końcu wie jak doszło do naszego rozwodu. Nawet byli u nas z Yoongim.

– W końcu! Ale jak jeszcze on śmiał się pokazywać w twoim domu?! – Oburzyła się.

– Spokojnie mamo. Nie było tak źle. Hyunnie początkowo ciężko zniósł prawdę, ale teraz już jest dobrze. Nawet przestał tak na mnie ciągle warczeć.

– Przecież mówię ci, że Hyun to mądry chłopak. – Pochwaliła go.

Tak jakby się zastanowić to od naszego pobytu u niej w Boże Narodzenie trochę się działo. Sama sytuacją z Yoonah trochę czasu zajęła.

– O właśnie! Jihyun ma kota!

– Dziwię się, że dopiero macie jakieś zwierzaka. – Zaśmiała się wesoło.

– Chciał psa, lecz średnio widziałem zajmowanie się nim i jego studia w jednym czasie. Poszedłem na kompromis i zgodziłem się na kota. Ale nie wiesz jakiego sobie wymyślił!

– Znając go to jakiegoś wyjątkowego.

– Sfinksa! Tego łysego bez sierści.

Mama zaśmiała się wesoło, bo ogólnie taki wybór był bardzo w stylu Jihyuna. Musiał wybrać coś wyjątkowego, innego. Założę się, że z psem byłoby podobnie. Wybrałby jakiego o niespotykanym wyglądzie.

Nim się obejrzeliśmy nadeszła pora kolacji. Po posiłku ponownie usiedliśmy razem w salonie. Mama chciała włączyć telewizor, a ja poprosiłem tylko by nie były to wiadomości. Miałem dość ich oglądania.

– To przez tego twojego znajomego.

Opuściłem wzrok, nie wiedząc co powiedzieć. To przecież oczywiste, że mama ogląda wiadomości. Był z nami tu na święta, a jego zdjęcie ostatnimi czasy pokazują codziennie w telewizji. Raczej ciężko go z kimś pomylić.

– Czyli to naprawdę on.

– Skąd miałem wiedzieć, że... Nigdy bym nie przypuszczał, że może być szefem gangu. – Kłamałem, bo co miałem w tej sytuacji zrobić. – Może i wyglądał jak wyglądał, ale... nie był zły.

– Każdy ma dwie strony.

– To jak poznać czy ktoś jest zły czy dobry? – Zadałem pytanie godne przedszkolaka.

– Nikt nie jest ani zły ani dobry. Liczy się to jacy jesteśmy dla innych i dla samych siebie. – Uśmiechnęła się. – Mąż pani Lee, pamiętasz go?

– Tak. – Odparłem wesoło.

Wszystkie dzieciaki i nie tylko go lubiły. Zawsze pomagał budować nowe zabawki na wsi, jak huśtawki z opon i inne domowej roboty karuzele. Pomagał też często sąsiadom w polu. Wszyscy we wsi go znali.

– Wszyscy dobrze go wspominają. Wszyscy poza panią Lee, nad którą znęcał się psychicznie. I w tym momencie był on dobrym czy złym człowiekiem?

Co?! Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.

– Nie nam oceniać innych. Nie wiemy co nimi kierowało, jacy byli dla swoich bliskich. Każdy będzie rozliczany ze swoich grzechów. – Powiedziała z delikatnym uśmiechem. – To jak, co oglądamy? – Zmieniła temat.

– Cokolwiek. – Odparłem.

Po takiej rozmowie sam już nie miałem pojęcia na co mam ochotę. Dawno nie przeprowadzałem z mamą tak ciężkich i życiowych rozmów.

Momentalnie pomyślałem co teraz robią moje chłopaki w domu?

– Mamo, chcesz zadzwonić do Jihyuna? Jestem ciekawy co porabia.


Jungkook

Bycie zamkniętym w domu to jedno. Ale bycie zamkniętym w domu i to bez Jimina to drugie. Nie było go już trzy dni i naprawdę cała sytuacja zaczynała mnie coraz bardziej przytłaczać. Gdy był przy mnie było znacznie łatwiej.

Zacząłem czytać jego nieopublikowaną książkę. Tak jak się spodziewałem, była świetna jak wszystko co wychodzi spod jego palców. Nie rozumiem tylko, dlaczego tego nie opublikował? Jednocześnie opowiadanie okazało nie być do końca wesołą i sielankową historią, co tylko pogorszyło mój humor.

Tęskniłem za nim. Za naszymi początkami. Kiedy wszystko było jeszcze proste. I czułem, że zawiodłem na całej linii.

Nigdy nie zastanawiałem się zbytnio nad przyszłością. Zawsze żyłem teraźniejszością niczym szalony nastolatek. Nie zastanawiałem się czy się kiedyś z kimś zwiąże. Interesowały mnie tylko sprawy J–Unit.

I teraz przez moją dziecinną naiwność, że zawsze wszystko będzie dobrze, że zawsze uda mi się uciec, jesteśmy w takim miejscu jakim jesteśmy.

Chyba pierwszy raz żałowałem tego, że jestem sobą. Zazdrościłem zwykłym nie rzucającym się w oczy osobą, mających zwykłą pracę i nudne życie, ale bliską osobę przy swoim boku.

Wziąłem głęboki wdech i upiłem kolejnego łyka ze szklanki. Jimin raczej nie będzie miał mi za złe, że podebrałem jego zapasy alkoholu. Dzisiaj miałem wyjątkowo kiepski nastrój, musiałem się jakoś wspomóc. Chociaż w rzeczywistości alkohol nie pomagał mi ani trochę.

Pół dnia siedziałem sam. Jihyun po południu widział się z Jinwoo, a następnie wybył na jakąś imprezę z kumplami. Bawił się na mieście, a ja samotnie zapijałem smutki.

Nie zareagowałem słysząc otwierające się drzwi. Minęło tyle czasu, że przestałem tak panicznie reagować. Jeśli by mnie mieli, już dawno by tu zawitali. Nie mieliby interesu w tym by tak długo czekać. Poza tym raczej nie wchodziliby tu używając klucza.

– Wujku? – Spytał po wejściu do domu, by zorientować się gdzie jestem.

Nie odpowiedziałem. Zapewne i tak zaraz mnie znajdzie. Mieszkanie przecież nie było ogromne. Słyszałem jego kroki. Czekałem aż zapali główne światło w salonie, lecz tego nie zrobił.

– Sam tyle wypiłeś?

– A masz pomysł z kim mógłbym to wypić? – Zapytałem z wyrzutem.

– Wygląda to dosyć depresyjnie.

Możliwe. Siedziałem na ziemi, zawinięty w koc pijąc samotnie alkohol, w pomieszczeniu panował półmrok, rozganiany jedynie przez niewielką lampkę na stoliku.

– Wszystko w porządku? – Spytał niepewnie.

– A jak sądzisz? Zamieniłbyś się ze mną miejscem?

Odpowiedział mi milczeniem. Tak myślałem. Chłopak na chwilę znikł, żeby powrócić do mnie z swoją szklanką.

– Ile ty masz lat, żeby pić? – Zwróciłem mu uwagę.

– Nie zachowuj się jak mój ojciec tylko lej to.

Co ja będę dzieciaka wychowywał. Jiminowi całkiem dobrze idzie. Podzieliłem się alkoholem, miałem dosyć samotnego picia. Młody chyba i tak już jest po jakiś procentach.

– Nie pijesz z kolegami! – Zganiłem go.

Zaraz się zreflektował i ponownie sięgając szklankę ust, przekręcił się lekko w bok.

– Kiedy tata wraca?

– Nie wiem, nie rozmawiałem z nim dzisiaj. – Wzruszył ramionami. – Ale babcia się dobrze czuje, więc sądzę, że nie będzie przeciągał pobytu u niej.

Skinąłem głową. Zakuło mnie na wspomnienie, że podczas przerwy letniej mieliśmy się do niej udać w odwiedziny. Znowu razem oglądać rozgwieżdżone niebo między polami. Teraz to już raczej niemożliwe, przynajmniej nie dla mnie.

– Jihyun. Słuchaj się ojca i trzymaj się z dala od wszelkiego gówna. Nie skończ jak ja. Nie rób tego Jinwoo. Nie rób temu nikomu. Pomyśl jak będą się czuli twoi bliscy, gdy znajdziesz się w sytuacji o połowę gorszej od mojej. Nie rób im tego. Nie bądź takim idiotą jak ja...

– Wujku, chyba starczy na dzisiaj. – Powiedział chłopak sięgając ręką do rozpoczętej butelki alkoholu.

Byłem szybszy i chwyciłem ją nim on to zrobił. Przyciągnąłem butelkę do siebie nie zamierzając jej jeszcze oddawać.

– Obiecaj, że nie pójdziesz w moje ślady.

– Może idź już spać. – Zaproponował. – Na dzisiaj chyba masz dosyć.

– Obiecaj mi.

– Obiecuję. – Odparł w końcu. – Połóż się już.– Poprosił. – Albo chcesz porozmawiać z tatą?

– W tym stanie raczej nie. – Zaśmiałem się sucho.

Raczej nie będzie zadowolony, że się upiłem.

– Hyun, zamówimy sobie coś do żarcia z dostawy? Mam ochotę na udka kurczaka w panierce.

– Zgoda.

Odpuścił zabieranie mi alkoholu. Ucieszyłem się, kiedy młody chwycił za telefon i zamówił nam jedzenie.

– Przypomnij mi jutro, żebym dał ci trochę kasy. Zrobisz większe zakupy. Jimin nie chce ode mnie pieniędzy, a mi głupio tak tu pasożytować i nawet się nie dokładać do niczego.

– Dobrze.

W oczekiwaniu na żarcie zaczęliśmy wybierać film do obejrzenia. Zdałem się na Jihyuna, bojąc się, że sam zacznę za bardzo wybrzydzać. Ucieszyłem się, kiedy jedzenie przyjechało nadzwyczaj szybko.

Siedzieliśmy na kanapie w salonie oglądając film, zajadając się kurczakiem i pijąc alkohol. To wszystko pozwoliło mi na moment się odprężyć.

Jedzenie skończyło się jako pierwsze. Później film dobiegł końca. Został nam już tylko alkohol. Przez większość czasu panowała cisza. Jeśli już ktoś się odzywał to był to młody zadający mi pytania, na które odpowiadałem bądź nie.

Kątem oka widziałem, że to jeszcze nie koniec rozmów. Długo się zbierał do wypowiedzenia czegoś co mu siedziało w głowie, dlatego podejrzewałem, że wypali z jakimś ciężkim tematem albo jakąś głupotą.

– Wujku, czy ty kiedyś kogoś zabiłeś?

No i jebnął po całości.

– Hyunnie, nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi. – Westchnąłem, upijając zaraz duży łyk alkoholu. – Tak. – Odparłem mimo swoich wcześniejszych słów.

– Dużo...

– Hyun! – Zganiłem go za kontynuowanie tematu. – Moje wychowanie wyglądało całkiem inaczej niż twoje. Ojciec zabił szczeniaka, którego dokarmiałem uważając, że nie powinienem się do nikogo i niczego przywiązywać. Widziałem więcej trupów niż bym tego chciał i tego widoku nie da się zapomnieć. Dlatego ponownie – trzymaj się od tego gówna z daleka, słuchaj się ojca i zjadaj wszystkie warzywa z talerza!

Przetarłem zmęczony twarz.

– Może rzeczywiście chodźmy już spać. – Mruknąłem.

Podniosłem się ciężko z kanapy i nieco mną zachwiało. Zdołałem jednak zachować pion przytrzymując się stolika. Nim skierowałem się do sypialni, postanowiłem odwiedzić łazienkę. Szedłem powoli przytrzymując się czego tylko dało.

Na miejscu oprócz pierwotnego celu załatwienia swoich potrzeb, pozbyłem się też części jedzenia i alkoholu, który wcześniej pochłonąłem.

Gdy zlikwidowałem kwaśny posmak z ust ruszyłem do sypialni. Miąłem ochotę przespać wszystkie dni nieobecności Jimina i obudzić się z nim u swojego boku.


Zacisnąłem powieki chcąc wrócić do snu. Może nie był najlepszy, lecz również nie były to też koszmary, które nawiedzały mnie na początku. Ignorowałem nawoływania. Jeszcze pięć minut, albo najlepiej pięćdziesiąt.

Już czułem, że po obudzeniu nic dobrego mnie nie czeka. Łeb mnie napierdalał, a w ustach miałem Saharę.

– Tata przyjechał. – Usłyszałem Jihyuna.

– Co?! – Poderwałem się do góry.

Śmiech młodego szybko sprowadził mnie na ziemię.

– Ty mały chujku! – Burknąłem niezadowolony.

– Przyjechać nie przyjechał, ale chce z tobą porozmawiać. – Powiedział podając mi telefon.

Odchrząknąłem kilka razy, chcąc przywrócić swój głos do porządku.

– Dzień dobry Jiminnie. – Powiedziałem, jednocześnie pokazując Jihyunowi gestem ręki, żeby sobie poszedł. – Jak z mamą? Dobrze?

– Tak. Czuje się dużo lepiej. – Miło było słyszeć jego głos. – Powiedz mi jak u ciebie? Nie nudzisz się za bardzo?

– Jakoś daje radę.

Nie mam innego wyboru.

– Poczęstowałem się wczoraj twoim alkoholem. – Wolałem sam mu to powiedzieć, niż miałby to usłyszeć od syna. – Chyba nie jesteś zły?

– Częstuj się. Nie wypiłeś chyba za dużo?

Podrapałem się z zakłopotaniem po głowie.

– Nie aż tak dużo. – Ale zapewne więcej niż przypuszczasz, a dzisiaj chyba jeszcze poprawię.

– Jeszcze maksymalnie dwa dni i wracam. Wytrzymaj jeszcze trochę. Masz z mojego laptopa jakiś użytek? Mam nadzieję, że dzięki niemu masz jakieś zajęcie.

– Jak mogłeś mi dać to do przeczytania?! – Naskoczyłem na niego, skoro sam niejako przytoczył temat.

– O co ci chodzi?

– To był angst!

– Skończyłeś czytać?

– Jeszcze nie...

– To skończ, jełopie, zanim zaczniesz mnie opierdzielać! – Naskoczył na mnie. – Poza tym wątpię, żebyś wolał jakieś smuta, kiedy jesteś daleko ode mnie.

– Po prostu wróć. – Podsumowałem to czego potrzebowałem.

– Ja również tęsknie. Wrócę najszybciej jak to możliwe.

– Powiedziałbym, żebyś życzył mamie dużo zdrowia, ale...

Ale nikt nie może o mnie wiedzieć. Jakby mnie nie było.

– Na pewno by się ucieszyła.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, ostatecznie oddając telefon Jihyunowi. Westchnąłem ciężko. Usłyszenie jego głosu trochę mi pomogło, lecz nadal czułem pustkę, spowodowaną brakiem Jimina. Jeszcze tylko kilka dni.

Kiedy rozmowę z hyungiem miałem już za sobą, pomaszerowałem do kuchni by ugasić swoje pragnienie.


Jimin

Cieszyłem się z powrotu do domu. Miło się spędzało czas z mamą, lecz tęskniłem już za moimi chłopakami. Z tego co wiem Jungkookowi podczas mojej nieobecności bardzo doskwierała samotność.

– Szerokiej drogi. – Życzyła mi mama. – Jedź ostrożnie.

– Dobrze. Na pewno odwiedzimy cię z Jihyunem podczas przerwy letniej.

– Jak przyjedziesz to przygotuj Jihyunowi porządny obiad! Na pewno ciągle coś tylko zamawiał jak cię nie było.

Przez chwilę jeszcze trwało to pożegnanie. Miałem nadzieję, że będzie o siebie dbała. Muszę pamiętać, żeby częściej do niej dzwonić.

W końcu wsiadłem do auta. Pomachałem mamie ostatni raz i ruszyłem w drogę. Jechałem spokojnie, chociaż trochę tęskno mi było. Coraz bardziej chciałem znaleźć się już w swoim domu.

Cieszyłem się, kiedy udało mi się nie myśleć już tak obsesyjnie o powrocie do domu, a rozluźnić śpiewając piosenki z radia. Zrobiło się weselej.

Drgnąłem niespokojnie widząc w lusterku za sobą niebieskie światła. Cholera, policja i to jeszcze nieoznakowana. No pięknie. No to się rozluźniłem... Od dłuższego czasu nie zwracałem uwagę na prędkość, droga była pusta.

Zwolniłem, by zatrzymać się na poboczu. W głowie już zastanawiałem się ile wyniesie mandat. Opuściłem szybę, kiedy obok pojawił się wysoki mężczyzna, nieco znajomy z twarzy, ale tę kwestię całkowicie pominąłem. Zacząłem szykować również dokumenty do kontroli.

– Dzień dobry, ile to się jechało?

– Dzień dobry. Przepraszam, zamyśliłem się chwilowo... – Natychmiast ugryzłem się w jeżyk, ponieważ nie brzmiało to dobrze.

Prowadząc, powinienem być skupiony na drodze, a nie myśleć o niebieskich migdałach.


Jungkook

Od samego rana roznosiły mnie emocje. Nie mogłem się doczekać powrotu Jimina. Mieszkanie było już całe wysprzątane na jego przybycie.

– Nie wiesz czy będzie na obiedzie? – Dopytałem Jihyuna, który z nim wczoraj rozmawiał.

– Nie mówił. Ale boję się, że babcia może go jeszcze przetrzymać na obiad, żeby zjadł porządnie.

– Na wszelki wypadek przygotuję tak, żeby dla niego również było. – Stwierdziłem.

Chciałem się czymś zająć, a przygotowanie posiłku wydawało się dobrą opcją. Podczas mieszkania tutaj mogłem nieco podwyższyć swoje umiejętności w gotowaniu. Tym razem również wziąłem się za coś nieco bardziej skomplikowanego licząc, że niczego nie spalę i nie przesolę. Jak na razie w kuchni całkiem dobrze sobie radziłem, chociaż do poziomu Jimina jeszcze trochę mi brakowało.

Minuty mijały mi na oczekiwaniu na jego powrót. Starałem się ciągle czymś zająć, byle tylko nie myśleć za ile wróci. Czas wtedy się niemiłosiernie dłużył.

Jęknąłem nieco zawiedziony, kiedy pora obiadu minęła, a hyunga nadal nie było. Zjadłem posiłek w towarzystwie młodego, lecz to nadal nie było to czego potrzebowałem.

– Zadzwoń może do niego, kiedy będzie? – Zaproponowałem.

– Daj spokój. Pewnie jest już w drodze. Chcesz mu przeszkadzać jak prowadzi?

Westchnąłem i jedynie skinąłem głową. Niech mu będzie, że będę dalej udawał, że cierpliwie czekam.

Kolejne minuty mijały zamieniając się w godziny. Na dworze słońce zaczynało już powoli znikać za wieżowcami, robiąc miejsce nadchodzącej nocy. Włączony film już dobiegał końca, a Jimina nadal nie było. Zaczynałem wątpić, że dzisiaj wróci. Tylko jeśli zmienił plany, dlaczego nas o tym nie uprzedził?

– Jihyun!

– Pięć minut! Kończę grę!

Wywróciłem oczami, lecz nie pozostało mi nic innego jak zaczekać. Niecierpliwie czekałem, aż chłopak do mnie przyjdzie.

– Zadzwoń do taty. – Poprosiłem go. – Już późno, a go nadal nie ma.

Jihyun wyciągnął telefon i zrobił to o co go prosiłem. Zmarszczki jakie pojawiły się na jego czole wcale mnie nie uspokoiły.

– Jego telefon nie odpowiada.

Chłopak dla pewności spróbował ponownie, lecz z takim samym skutkiem.

– Zadzwoń do babci. Może rozładował mu się telefon. – Powiedziałem z nadzieją.

Bo przecież jaki inny scenariusz mógłby być? Na pewno padła mu bateria w czasie drogi. Młody po raz kolejny przyłożył telefon do ucha. Zbliżyłem się by również móc wszystko słyszeć.

– Dobry wieczór Hyunnie. – Usłyszałem znajomy głos mamy Jimina.

– Cześć babciu. Jak się czujesz?

Wolałbym by od razu zapytał, gdzie jest Jimin i co się z nim dzieje, lecz pozwoliłem rozegrać to chłopakowi po swojemu.

– Dobrze, słoneczko. Twoja babcia to twardsza babeczka niż sądzisz. – Zaśmiała się wesoło.

– Przecież wiem. – Odparł zaczepnie.

– Mam nadzieję, że twój tata posłuchał i zrobił ci porządny obiad. Pewnie jak go nie było jadłeś ciągle na mieście.

Zbladłem słysząc te słowa. Obiad? On powinien być już u nas na obiedzie?! Gdzie on, co cholery jest?!

– Tak. – Odparł wesoło, lecz z nie tęgą miną. – Dobrze babciu, muszę już kończyć. Dużo zdrowia, dbaj o siebie i bierz witaminy.

– Dobrze. – Zaśmiała się. – Również dbaj o siebie. Odwiedźcie mnie niedługo.

Chłopak żegnał się z babcią, a ja zacząłem się zastanawiać co takiego mogło się stać. Żadne dobre scenariusze nie przychodziły mi do głowy. Bo przecież gdyby wszystko było w porządku to już dawno byłby tu z nami.

– Hyun, sprawdź wszystkie wiadomości drogowe, czy na drodze do miejscowości twojej babci nie było żadnego wypadku. – Poleciłem mu.

– Nawet tak nie mów.

Jihyun starał się zachować opanowanie, lecz dobrze wiedziałem, że również zaczął martwić się o ojca. Niestety, opcja z wypadkiem na drodze była jedną z tych bardziej optymistycznych. Tylko wtedy prawdopodobnie zadzwoniliby do nas z szpitala.

– Była jedna stłuczka popołudniu, ale to nie auto taty.

Starałem się zachować spokój by jeszcze bardziej niepokoić młodego, lecz wychodziło mi to dość marnie. Ciężko było mi jednak się opanować, kiedy w głowie miałem tylko jedno ważne pytanie.

Gdzie, do cholery, jest Jimin!?

_______________________________________

Gdzie jest, gdzie jest, gdzie jest Jimin? Gdzie on podział się?

Sprawa Jungkooka nie ruszyła się z miejsca, jest przez cały czas tak samo beznadziejna. Jednak co z tym wszystkim wspólnego ma zniknięcie Jimina? A może wcale nie jest z tym powiązane?

Z okazji zakończenia roku szkolnego chcę życzyć wszystkim uczniom miłych wakacji, a pozostałym miłego sezonu urlopowego ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top