Rozdział 17

Jungkook

Obrzuciłem ją uważnym, lecz podejrzliwym spojrzeniem. Czego ona mogła chcieć? Gdzieś w głowie zaczynała mi się świecić czerwona lampka, lecz jeszcze do końca nie wiedziałem z jakiego powodu.

– Czego pani chce?

– Nie jestem pewna czy dobrze trafiła. Chciałam...

– Yoonah. – Wtrąciłem na wdechu zaskoczony, przypominając sobie nagle skąd znam jej twarz.

Wydała się zdziwiona tym, że znam jej imię. Tak, dobrze wiem kim jesteś.

– Co tutaj robisz? – Spytałem chłodno.

– Jungkook, kto przyszedł?! – Usłyszałem głos starszego.

Po chwili hyung zjawił się w korytarzu. Przesunąłem się w drzwiach. Widziałem jak zaskoczony zatrzymuje się w pół kroku nie spodziewając się takiego gościa. Po jego reakcji mogę być spokojny, jeśli chodzi o to czy Jimin cokolwiek wiedział o jej przybyciu.

Kobieta uśmiechnęła się miło, na szczęście Jimin nie odwzajemnił tego gestu. Nadal wydawał się być mocno zaskoczony.

– Mogę wejść? – Spytała niepewnie, zaglądając do środka.

Nie.

– Tak, proszę. – Odparł Jimin.

Zacisnąłem usta w wąską linię, przepuszczając ją do środka. Zamknąłem drzwi nie przestając obrzucać jej nieufnym spojrzeniem. Dobrze zdawałem sobie sprawę, że przez cały czas czuje mój wzrok na sobie i nie czuje się z tym komfortowo, lecz nic mnie to nie obchodziło. Nie chciałem jej tutaj.

Przeszliśmy do salonu. Starszy w tym czasie poszedł umyć ręce, które miał całe w mięsie i przyprawach. Kobieta usiadała na kanapie, a Jimin po jej drugiej stronie. Ja kręciłem się po pokoju, nie mogąc usiedzieć w miejscu.

– Co tutaj robisz? – Odezwał sie starszy.

– Przyjechaliśmy wczoraj do miasta i myślałam, że to dobra okazja, żeby się zobaczyć z Jihyunem.

Czyli nie przyjechałaś sama tylko ze swoim nowym mężem, byłym przyjacielem Jimina, tak? Jeszcze jego tu brakowało!

– Dlaczego mnie nie uprzedziłaś?

– Chciałam mu zrobić niespodziankę.

– Po tylu latach? – Uniósł się, lecz zaraz wziął głęboki uspokajający oddech. – Powinnaś mnie uprzedzić. Powinniśmy jakoś na to przygotować Hyunniego. Przez ten czas nawet się do niego nie odzywałaś.

Dwójka rodziców zaczęła omawiać sprawy swojego syna. Ja przez cały czas zastanawiałem się, po co ona w ogóle się tu zjawiła? Po tylu latach nagle sobie przypomniała o dziecku? Mogła chociaż wcześniej zadzwonić, jakkolwiek któregoś z nich uprzedzić o swoim przyjeździe. Nie chciałem uwierzyć w jej dobre intencje.

– Jihyun zaraz wróci. – Powiedział nagle Jimin.

Dobrze wiedziałem, że ta wiadomość była skierowana głównie do mnie. Chciał bym pomógł mu coś wymyśleć, by jego syn nie widział się z matką. Albo ona musi stąd wyjść, albo ja muszę go jeszcze przez jakiś czas zatrzymać poza domem, by dać starszemu czas na pozbycie się jej stąd.

– To świetnie. – Odezwała się zadowolona kobieta.

– Wybacz, ale wolałbym, żeby po takim czasie wasze pierwsze spotkanie wyglądało trochę inaczej. Chciałbym z nim o tym porozmawiać.

Nie czekając na to, aż podejmą zgodną ze sobą decyzję, udałem się do korytarzyka by się ubrać. Wyszedłem na dwór z zamiarem poczekania tam na młodego. Szczęście w nieszczęściu, pokazał mi się po kilku minutach oczekiwania.

– Myślałem, że zostajesz na obiedzie. – Odezwał się młody Park, widząc mnie.

– Zabrakło nam przyprawy i warzyw do obiadu. Idę do sklepu, a skoro już jesteś to możesz się ze mną przejść.

Wzruszył ramionami i ruszył za mną. Poczułem ulgę, że nie musiałem bardziej kombinować. Miałem nadzieję, że dam Jiminowi wystarczająco dużo czasu by pozbyć się tej baby z mieszkania.

Udaliśmy się do najbliższego spożywczaka. Tam kupiłem dwie torebki jakieś przyprawy, której na pewno starszy używał i kilka warzyw, które również były w przepisie. Przynajmniej uzupełnię mu zapasy.

Wracaliśmy już do domu, a ja nadal nie otrzymałem od Jimina żadnej wiadomości, że teren czysty. Nie za bardzo wiedziałem co robić.

– Nocowanie twojego taty u mnie widzę było ci bardzo na rękę albo raczej wam.

Speszony uciekł wzrokiem na swoje stopy.

– Mam nadzieję, że się zabezpieczaliście. – Kontynuowałem.

– Naprawdę zamierzasz o tym ze mną rozmawiać?

– Wiesz, twój tata nadal nie wie o twojej orientacji, a jednak wypadałoby, żeby ktoś z tobą tę rozmowę przeprowadził. – Pozwoliłem sobie zauważyć. – To nie tak, że tylko seks hetero jest obarczony ryzykiem.

– Nie uprawialiśmy seksu, zadowolony? Nie musimy o tym rozmawiać. – Próbował uciąć temat.

Spojrzałem na niego zaskoczony. Coś w jego tonie mi się nie podobało. Nie uprawiali, ale próbowali, dobrze myślę? Coś im nie wyszło.

– Jeszcze jesteście młodzi, możecie z takimi sprawami zaczekać.

Młody jednak wydawał się być tym tematem przejęty.

– Ej, Hyun, czekaj. – Powiedziałem, zatrzymując go. – Usiądź.

Akurat przechodziliśmy przez niewielki pas zieleni, gdzie kręciło się mało osób. Mogliśmy sobie zrobić krótki przystanek na rozmowę. Oboje spoczęliśmy na ławce, chociaż w tyłek trochę zimno.

– Coś cię męczy. O co chodzi? – Próbowałem się czegoś dowiedzieć.

Zakłopotany uciekał wzrokiem, lecz widziałem, że próbuje się zebrać w sobie by coś powiedzieć.

– Można rzecz, że nie stanąłem na wysokości zadania. – Wyznał cicho.

Albo mu nie stanął, albo przestał w najważniejszym momencie. To musiało nie być przyjemne przeżycie, jeżeli to miał być jego lub ich, pierwszy raz.

– Ej, nie przejmuj się tak. – Starałem się go pocieszyć. – To się zdarza i nie ma się czego wstydzić. Nerwy i tyle. Na pewno Jinwoo nie miał ci tego za złe.

– Może i nie, ale...

– Spodziewam się, że to nie jest najprzyjemniejsze uczucie, ale nie ma się czym przejmować. Najwyraźniej jeszcze nie czas na to. Jest tyle innych przyjemnych form spędzania wspólnie czasu, a seks naprawdę nie jest najważniejszy. Jeszcze przyjdzie na to czas.

Chłopak chyba próbował przetrawić tą informacje i przyjąć do wiadomości.

– Ale mam nadzieję, że mieliście zamiar się zabezpieczać, tak?

– Przecież w ciążę żaden z nas nie zajdzie. – Prychnął.

– Ciąże nie, ale jest jeszcze cała długa lista chorób, których możecie się nabawić podczas takich przyjemności.

– Tak, miałem gumki.

– To dobrze. A teraz jak już wiemy, że nie ma się czym przejmować to wracajmy do domu. – Poczochrałem jego włosy. – Ale pomyśl nad powiedzeniem o wszystkim tacie. Nie chodzi mi o sam seks, ale raczej o to, że jesteś z Jinwoo. Na pewno się ucieszy i nie będzie miał nic przeciwko. Lubi go. – Puściłem do niego oczko.

Wstaliśmy i udaliśmy się w stronę domu. W czasie drogi otrzymałem od Jimina wiadomość, że jego była żona już sobie poszła. Teraz byłem już całkowicie spokojny.

Jimin

Jungkook wyszedł niedługo po obiedzie. Zostawił mnie samego z burzą myśli w głowie. Siedziałem na kanapie w salonie, lecz nie umiałem się skupić na żadnym programie.

Nie miałem pojęcia co myśleć o powrocie Yoonah. Z Yoongim przyjechali do miasta przynajmniej na miesiąc, ale nie powiedziane, że ich pobyt się nie przedłuży. Było to coś związanego z pracą jej męża.

Dobrze zdawałem sobie sprawę, że nie odpuści tematu spotkania z Jihyunem. I gdyby miała z nim jakikolwiek kontakt przez te lata, inaczej bym na to patrzał. A w obecnej sytuacji... Hyunnie tak naprawdę dopiero niedawno jakby pogodził się z jej brakiem. Jego zachowanie w końcu się ustabilizowało. Obawiałem się, że jej pojawienie się to wszystko zepsuje.

Okłamywanie Jihyuna nie wchodziło w grę. Im szybciej mu o tym powiem, tym lepiej. Przecież fakt czy zrobię to dzisiaj czy za kilka dni nie zmieni jego reakcji. Sytuację pogarszały jednak egzaminy rozpoczynające się za dwa tygodnie. Obwiałem się, że przez to może nie skupić się na nich wystarczająco mocno.

Niestety nie uda mi się tego odwlec w czasie na aż tak długo. Chciała się z nim zobaczyć do przyszłego weekendu. Jakby naprawdę nie mogli się pojawić tydzień później. Sprawa byłaby prostsza, a Jihyun po zakończeniu szkoły, a co najważniejsze egzaminów.

Z lekką obawą spojrzałem na dzwoniący telefon. Nie wiem dlaczego, ale do głowy przyszła mi od razu Yoonah. Na szczęście to był tylko Kookie.

– Dopiero co się widzieliśmy. – Zaśmiałem się ciężko.

– Tak, ale obawiam się, że zaprzątasz sobie głowę swoją byłą.

Jakbyś zgadł.

– Czego ona chce? Nie wypytywałem wcześniej, bo nie chciałem poruszać tego tematu przy młodym.

– Zobaczyć się z nim. – Odparłem krótko. – Nie mam pojęcia jak mu o tym powiedzieć.

– A rozmawialiście jak mu powiedzieć, dlaczego ona od ciebie odeszła? Powinien wiedzieć. Przecież nie możecie go dłużej trzymać w niewiedzy. Ona będzie chciała się teraz z nim widywać i udawać świętą, jakby to wcale nie była jej wina?

– Na razie nie chcę poruszać z nim tej kwestii.

– Moim zdaniem to jedna z ważniejszych kwestii. Poza tym chcesz jej na to pozwolić, na widywanie się z nim? – W jego głosie słychać było oburzenie.

– Nie mogę jej tego zabronić, to jego matka.

– Nie chcę krakać, ale coś czuję, że to się źle skończy.

Westchnąłem ciężko nie wiedząc co powiedzieć. Mi też się to nie podobało, ale nie zmienię faktu, że Yoonah jest jego matką z pełnią praw rodzicielskich.

– Przepraszam. – Odezwał się nagle Jungkook. – Jaką decyzję nie podejmiesz, będę cię wspierał. W razie czego dzwoń do mnie o każdej porze.

– Dzięki. – Uśmiechnąłem się słabo.

– Nie rozmyślaj o tym za długo. Odpocznij trochę.

Pożegnaliśmy się. Wcale nie było mi lepiej po tej rozmowie. Sprawa się nie oddaliła, żadne wątpliwości nie zostały rozwiane. Nie podlegało dyskusji, że muszę powiedzieć Jihyunowi o tym, że jego matka chce się z nim widzieć. Wolę, żeby usłyszał to ode mnie niż wpadł na nią przez przypadek. Nikt mi nie zagwarantuje, że na dniach nie urządzi mi kolejnej niezapowiedzianej wizyty.

Schowałem twarz w dłoniach, chwilowo będąc nieco przytłoczony tym wszystkim. Nie miałem pojęcia co powinienem zrobić.

– Tato, wszystko w porządku? – Usłyszałem zmartwiony głos Jihyuna.

– Tak. – Wyprostowałem się.

– Z kim rozmawiałeś?

– Z Jungkookiem.

– Coś się stało? – Dopytywał dalej, najwyraźniej zmartwiony moją postawą.

– Wszystko w porządku. – Zapewniłem go. – Usiądziesz na chwilę? Chciałbym z tobą porozmawiać.

Widziałem lekkie spięcie w jego postawie, co mogło oznaczać, że miał coś za uszami i bał się, że poruszę dany temat. Niestety o niczym nie wiedziałem, a tego co chciałem mu powiedzieć na pewno się nie spodziewał.

Jihyun zajął miejsce w fotelu na przeciwko. W postawie nas obydwu dało się zauważyć nerwowe zachowanie. Każde obawiało się czegoś innego. Ciekawe kto w rzeczywistości ma większe powody do strachu?

– Jihyun, chciałbym ci o czymś powiedzieć. Ale chcę żebyś zachował spokój i wszystko sobie wyjaśnili. Bez żadnych krzyków, fochów czy podnoszenia głosu. Dobrze? Mogę tego od ciebie oczekiwać?

– Chyba tak. – Odparł.

Po części mi ulżyło, bo jeszcze jakiś czas temu w tym momencie już rozpoczęłaby się mała kłótnia. Hyunnie naprawdę zaczyna dorastać.

– Posłuchaj, rozmawiałem dzisiaj z twoją mamą.

– Co? – Odezwał się od razu szeroko otwierając oczy. – Kiedy?

– Jak cię nie było, odprowadzałeś kolegę. – Starałem się zachować jednolity, spokojny ton głosu. – Twoja mama powiedziała mi, że jest w mieście i chciałaby się z tobą zobaczyć. Przypuszczam, że chciałbyś się z nią widzieć, ale tak naprawdę decyzja należy do ciebie.

– Dlaczego do mnie nie zadzwoniła? – Powiedział zranionym tonem.

– Dopiero co przyjechali i...

– Przyjechali? – Spytał od razu.

Ugryzłem się w język za dobór słów.

– Na pewno chciała, tylko dawno nie rozmawialiście i pewnie bała się jak zareagujesz. – Starałem się jakoś załagodzić sytuację, która ewidentnie była dla niego trudna. – Przemyśl to sobie na spokojnie. Zastanów się czy chcesz, a jak tak to kiedy. Sądzę, że mama się dostosuje. Jak już się namyślisz to daj mi znać, zadzwonię do niej.

Przez długi czas milczał. Nie popędzałem go. To na pewno dla niego trudna sytuacja.

– Hyunnie, wiem że to dla ciebie trudna sytuacja. Pamiętaj, że gdybyś potrzebował porozmawiać to zawsze możesz przyjść i...

– Tak, wiem. – Odpowiedział nieco burkliwym tonem.

– Zastanawiałem się, kiedy powinienem ci o tym powiedzieć. Gdybym mógł to przeciągałbym to do czasu, gdy napiszesz już wszystkie egzaminy. Ale wiedziałem, że miałbyś do mnie żal, że tak długo trzymałem to w tajemnicy. Dlatego postanowiłem, że najlepiej jeśli od razu ci o tym powiem. – Zdecydowałem się być z nim szczery. – Boję się tylko, że przez to myślami będziesz gdzie indziej i nie skupisz się na testach.

Zapadła ciężka cisza. Chyba wszystko co chciałem powiedzieć zostało powiedziane. A przynajmniej na ten moment. Do powiedzenia w sprawie jego i jego matki była jeszcze cała masa rzeczy.

– Jihyunnie?

Chłopak wstał i bez słowa zamknął się w swoim pokoju. Westchnąłem ciężko. Mimo wszystko cała rozmowa nie przebiegła najgorzej. Teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać na wiadomość od niego, kiedy chce się zobaczyć z swoją mamą.

Pozostałą część dnia przesiedziałem w swoim pokoju wraz z laptopem. Nawet udało mi się coś napisać, chociaż był to bardziej odległy i smutniejszy fragment. Cóż, będąc w takim nastroju nie jestem w stanie napisać nic wesołego, dlatego zostaje mi spisywanie pomysłów na późniejsze sceny odpowiadające mojemu samopoczuciu.

Po szybkiej kolacji, znowu zaszyłem się w swoim pokoju. Tym razem zdecydowałem się zadzwonić do Jungkooka.

– Coś się stało? – Spytał od razu zmartwiony.

– Nie, znaczy... Ogólnie to powiedziałem mu i... Nie było nawet źle, nie krzyczał, nie obrażał mnie. – Uśmiechnąłem się krzywo. – Ale bolało mnie widząc jak czuje się zraniony tym, że to ze mną się skontaktowała a nie z nim.

– Jest duży, jakoś to przełknie. Chce się z nią zobaczyć?

– Powiedział mi, że da mi znać. Na pewno chce. – Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. – Ale chyba musi to wszystko jakoś przetrawić.

– Ma ciebie, poradzi sobie.

Taką miałem nadzieję.

– Jungkookie, zostaniesz ze mną przez jakiś czas na linii? Tak jakbyś tu był.

– Słońce, jak chcesz to mogę przyjechać.

– Nie chcę ci robić kłopotu. Po prostu się nie rozłączaj. Ale moglibyśmy się spotkać jutro?

– Nie ma problemu.

Jungkook został ze mną aż nie zasnąłem.

Jungkook

W życiu się trochę posrało i w robocie podobnie.

Nie podobał mi się powrót byłej Jimina. Nie wiedziałem czego mogła chcieć, a zwykła tęsknota za synem wydawała mi się kiepską wymówką. Tyle czasu się do nich nie odzywała, że nagły powrót matczynej intuicji wydawał się być z lekka naciągany.

Wszystkie zaplanowane interesy i te codzienne szły zgodnie z planem. Jednak chęć wejścia i dzielenia jednej dzielnicy portowej z Ddeng nieco komplikowała sprawę. Dziwiło mnie, że nie chcą nam jej zabrać, a wystarczy im współwłasność.

Poza tym ich szef wiedział więcej ode mnie, to był główny problem. Nie miałem pojęcia ile na mnie ma oraz jak zamierza to wykorzystać. Wystarczyło by dał jakiś ochłap wiadomości psom i już mogło nie być ciekawie. Namjoon może tego nie powstrzymać.

Swoją drogą muszę się z nim spotkać. Jak to jest, że mój aktualny wróg numer jeden zdołał się czegoś dowiedzieć, a on na jego temat nie ma nic. Sam potrzebowałem jakiś informacji by nie pozostawać na przegranej pozycji.

Nie chciałem zbytnio wtajemniczać pozostałych w szczegóły interesu z zielonymi. Powiedziałem im jedynie o jaką dzielnice chodzi. Jednak sam chyba nie dam rady tego podźwignąć.

Wybrałem numer do przyjaciela, potrzebując z kimś o tym porozmawiać. Przez długi czas nie odbierał. Nie poddałem się po pierwszym nieudanym razie. Zamierzałem dzwonić do skutku.

– Kurwa, nie mogę teraz. – Powiedział nieco zdyszanym głosem. Jego przyspieszony oddech był świetnie słyszalny.

– Pierdolisz się z tym gościem, z którym w niedzielę byłeś w kawiarni.

– Co? – Odparł krótko wyraźnie zaskoczony.

– Kończ z nim szybko i przyjeżdżaj do mnie. Mamy problem.

Rozłączyłem się nie dając mu niczego więcej powiedzieć. Nic co miałem do powiedzenia, nie było rozmową na telefon.

Taehyung

Warknąłem wściekły, odrzucając telefon na bok. Chuj!

– Coś się stało? – Spytał mężczyzna pode mną.

Spojrzałem na jego rozwiane włosy, lekko posklejane od potu. Oczy nadal były nieco przymglone niedawnymi przyjemnościami. Szkoda, że przez tego Jungchujakooka, odechciało mi się wszystkiego. A przynajmniej cały nastrój padł.

– Oczekują mnie gdzieś pilnie. – Westchnąłem ciężko.

– Dwie minuty cię nie zbawią. – Powiedział chwytając moje biodra i przyciskając je do swoich.

– Może i nie, ale...

– Dwie minuty. – Przerwał mi, a dłońmi zaczął gładzić wewnętrzną stronę moich ud.

Skoro jest w domu, to jest tam bezpieczny i pięć minut może poczekać. I tak nie ma pojęcia gdzie jestem i jak długo zajmie mi dostanie się do jego mieszkania.

Przymknąłem oczy, znowu szybko odlatując pod wpływem jego dotyku.

Po wszystkim zacząłem pośpiesznie się ubierać, mimo wszystko nie chcąc przegiąć.

– Zobaczymy się jeszcze w tym tygodniu? – Spytałem, nim opuściłem jego mieszkanie.

– Jasne. Następnym razem może nie na seks. Zdaję się na twój gust.

Pożegnałem się z mężczyzną, po czym pognałem do samochodu. Skoro Jungkook tak się do mnie dobijał to musiało naprawdę się coś stać. Trochę zacząłem mieć wyrzuty sumienia, że postawiłem chwilową przyjemność nad dobro przyjaciela.

Docierając pod blok miałem nadzieję, że czas w jakim tutaj dotarłem był wystarczająco szybki dla Jungkooka.

Jungkook

Chodziłem nerwowo po mieszkaniu. Gdzie on do cholery był?! Co prawda kolejne minuty mnie nie zbawią, ale czułem jak wewnętrznie zaczyna ogarniać mnie panika. Jakby dopiero docierały do mnie możliwe konsekwencje tego, że sam szef Ddeng wie o mnie.

W końcu usłyszałem dzwonek domofonu. Z zawahaniem sięgnąłem po słuchawkę. Czekałem aż osoba na dole odezwie się jako pierwsza.

– To ja. Już jestem. – Usłyszałem głos przyjaciela.

Wpuściłem go do środka. W czasie kiedy on szedł schodami na górę, ja zacząłem się zastanawiać czy może nie powinienem zamontować jakiejś kamerki przed drzwiami, by widzieć, kto do mnie przychodzi. Wziąłem tę opcję mocno do rozważenia na później.

Słysząc pukanie do drzwi, lekko je uchyliłem, chcąc upewnić się, że to na pewno Taehyung. Z ulgą w sercu wpuściłem go do środka. Zaczynam popadać w jakąś paranoję!

– Jestem. – Powiedział, ściągając buty. – Co się dzieje?

– Co to za koleś, z którym się widujesz? – Spytałem, postanawiając odłożyć w czasie główny temat spotkania.

– Koleś, z którym się widuję. Ja cię o Jimina nie wypytywałem.

– Wypytywałeś. – Odparłem natychmiast.

– Chyba nie po to mnie tu wezwałeś. – Zakończył temat, przechodząc do salonu. – Co się stało?

– Szef Ddeng wie o mnie. – Warknąłem sfrustrowany.

– Wszyscy się tego domyślaliśmy po ostatnim spotkaniu. – Odparł smutno.

– Kurwa, ale on wie więcej niż powinien. A i tak sądzę, że powiedział tej lasce tylko tyle by mnie nastraszyć. I udało mu się.

– To jeszcze nie koniec świata. Na spokojnie.

– Nie byłby, gdybym ja sam miał cokolwiek na niego. A w tej sytuacji to on może mnie wydać psom na tacy, a ja nawet nie mam się jak zrewanżować.

To było w tym wszystkim najgorsze. Inaczej wygląda sytuacja, gdy każdy o każdym wie.

– Gdyby miał zamiar to zrobić już by policja wiedziała, a Namjoon dawałby ci znać. – Starał się mnie uspokoić. – Czegoś chce, prawda? Dlatego się tak z tobą bawi.

– Dostępu do naszej głównej dzielnicy portowej. – Odparłem. – Przecież mają własną. To nie jest jedyna.

– Ale nie wszystkie transportowce mogą tam wpływać. Do nas tak. – Zauważył słusznie. – Podejdźmy do sprawy na spokojnie, na pewno uda nam się coś na tym wszystkim ugrać.

– Mają pewnie jakiś dobry interes do zrobienia, ale brak im dostępu do portu, w którym ten statek mógłby przycumować.

– A jeśli tak jest i bardzo im zależy to trzeba postawić odpowiednie warunki. Nie mają na tyle mocnych argumentów by żądać wyłącznego dostępu, dlatego chcą się dzielić.

Sytuacja stała się jakby nieco lepsza niż początkowo sądziłem. Może jeszcze nie wszystko stracone. Trzeba tę sprawę przeanalizować na chłodno.

– Mimo wszystko jest jeden spory problem. – Odezwał się zmartwionym tonem.

– Wiem. – Westchnąłem.

Przynajmniej tak sądziłem, że myślimy o tym samym. Pozostała część J–Unit.

– Chłopaki na to nie pójdą. – Potwierdził moją myśl. – I ja się im nie dziwię.

Błagam, tylko ty nie bądź przeciwko mnie.

– Walka o dzielnice z zielonymi zbyt wiele wszystkich kosztowała by teraz oddać jakąkolwiek z nich, a w szczególności tak znaczącą. Przecież nie po to tak pilnujemy granic.

Wiedziałem, że nie mogę w tej chwili myśleć tylko i wyłącznie o własnej dupie. Nie decydowałem tylko za siebie. Tylko kto mi zagwarantuję, że kiedy ja pójdę na dno, to nie pociągnę przez przypadek za sobą pozostałych? Nigdy nie sypnąłbym nic glinom, lecz nie wiem jak zachowa się szef zielonych.

– Na razie nie wspominaj o niczym chłopakom. – Poprosiłem.

– Chyba nie zamierzasz zrobić tego za naszymi plecami?

– Nie mów im o niczym. – Powiedziałem nieco ostrzejszym tonem. – Na razie. Jak przyjdzie czas to sam im powiem jaka jest decyzja.

Muszę się postarać o jak najlepsze warunki.

– Tak poza tym u ciebie wszystko w porządku? – Postanowiłem zakończyć temat pracy.

– Tak. Mama zgłosiła zaginięcie, ale policja dobrze ich zna i nawet się tym za bardzo nie przejęli. – Powiedział, co było bardzo dobrą wiadomością. – Ostatnio jak u niej byłem chyba pierwszy raz widziałem, żeby w domu nie było żadnej butelki z piwem czy po nim. – Uśmiechnął się delikatnie.

Jimin

JIhyun w poniedziałek nie był w szkole. Pozwoliłem mu na to, chociaż dobrze wiedziałem, że nie jest chory. Normalnie nie zezwoliłbym mu na takie rzeczy, nawet jeśli zostało mu tylko kilka dni szkoły. Jednak ta sytuacja z Yoonah bardzo na niego wpłynęła. Zamknął się w sobie, mało wychodził z pokoju czy odzywał się do mnie.

Siedziałem w salonie pochylony nad jednymi z ostatnich prac uczniów w tym roku szkolnym. Chociaż ich poziom wiedzy nie był tak duży jakbym chciał to nie było tragedii. Uniosłem wzrok, słysząc swój dzwonek telefonu. Z nadzieją spojrzałem na urządzenie, licząc że to Jungkook.

Yoonah. Jihyun nie dał mi jeszcze odpowiedzi. Założę, że dzwoni by spytać się jak wygląda sprawa jej spotkania z nim. Nie mogłem jej ignorować.

Tym razem mogłaś jednak zadzwonić, a nie przychodzić bez zapowiedzi? – Cisnęło mi się na usta, lecz ugryzłem się w język.

– Tak?

– Cześć Jimin. – Przywitała się uprzejmym tonem. – Rozmawiałeś już może z Jihyunem?

Szkoda, że nie byłaś taka miła, gdy ode mnie odchodziłaś.

– Rozmawiałem. Ale jeszcze nie dał mi odpowiedzi. Teraz ma egzaminy na głowie, może chce poczekać do ich zakończenia, żeby...

– Tato, z kim rozmawiasz? – Usłyszałem głos syna za sobą.

Odwróciłem się na krześle. Chłopak stał może ze dwa metry ode mnie. Nadal wydawał się być nieco zagubiony.

– Z mamą.

Sądzę, że spodziewał się takiej odpowiedzi.

– Chcesz... – Zacząłem, lecz on pokręcił głową, co nieco mnie zaskoczyło. – Pyta się czy może zastanowiłeś się, kiedy chcesz z nią się zobaczyć. Jeśli chcesz oczywiście.

– Chcę. – Odparł od razu. – Kiedy ma czas?

– Pyta się kiedy masz chwilę wolnego czasu? – Przekazałem kobiecie po drugiej stronie telefonu.

– Cały czas jestem wolna. Yoongi pracuję, a ja można powiedzieć jestem na urlopie, więc kiedy tylko ma ochotę może się ze mną zobaczyć.

– Cały czas, więc kiedy masz ochotę. – Ponownie robiłem za pośrednika.

– Dzisiaj.

– Jesteś pewien? – Spytałem, kiepsko widząc takie spotkanie dzień przed egzaminem.

– Tak. Osiemnasta. Niech wybierze miejsce. Powiesz mi później. – Odwrócił się i skierował do łazienki.

Przekazałem wszystko byłej żonie, która wybrała dosyć popularną kawiarnię w mieście. Po zakończeniu rozmowy czułem jak ogarnia mnie mały stres. Tak naprawdę Jihyun i Yoonah mieli się spotkać za półtorej godziny.

Gdy syn wyszedł z łazienki poinformowałem go o miejscu spotkania, na co on jedynie skinął głową. Nie miałem pojęcia jakie on ma oczekiwania wobec tego spotkania, nie miałem pojęcia co planowała Yoonah, czy zachowa się odpowiednio. Tak właściwie nie wiedziałem czego ona chciała od Jihyuna, bałem się, że powie coś nieodpowiedniego, przez co chłopak poczuje się urażony, skrzywdzony.

Ponownie chwyciłem telefon do ręki by wykonać jeden telefon.

– Jungkookie, jesteś bardzo zajęty? – Spytałem po usłyszeniu głosu po drugiej stronie.

– Za pół godzinki do godzinki będę wolny. Potrzebujesz czegoś?

– Towarzystwa. – Odparłem wprost. – Jihyun wychodzi spotkać się z mamą, a siedząc samemu w domu chyba odchodziłbym od zmysłów zastanawiając się jak wygląda ich spotkanie.

– Nie ma sprawy. Przyjdę od razu jak skończę. Do zobaczenia.

Rozłączył się. Nie powiedział co robi, a ja chyba nie mam zamiaru dopytywać.

Czas do wyjścia Jihyuna i przyjścia Jungkooka przesiedziałem jak na szpilkach. Nie umiałem zająć się niczym konkretnym. Próbowałem skupić się na filmie lecącym w telewizji, wziąć się za sprawdzanie prac uczniów, a o napisaniu czegokolwiek już w ogóle nie było mowy. Mój wzrok co chwila uciekał w stronę zegarka, a myśli wracały do byłej żony i syna.

– Wychodzę! – Oznajmił syn, a ja myślałem, że zaraz mi serce z piersi wyskoczy.

– Dobrze. – Odparłem jedynie.

Gdzie ten Jungkook? Nie chcę siedzieć samemu w takim momencie. Poczułem lekką ulgę słysząc dzwonek do drzwi. Nie ruszyłem się z kanapy, a jedynie odwróciłem. Wiedziałem, że Hyunnie mu otworzy.

Jungkook

– Wychodzisz gdzieś? – Spytałem, gdy Jihyun ubrany i gotowy do wyjścia otworzył mi drzwi.

– Tak. Macie wolną chatę.

– Jasne. Tak w ogóle jakbyśmy się później nie wiedzieli to powodzenia na egzaminach młody. – Powiedziałem z uśmiechem, czochrając jego włosy.

– Dzięki. – Odparł, chociaż jakby nieco zmieszany.

Wyminęliśmy się. On opuścił mieszkanie, a ja wszedłem zamykając za nim drzwi. Rozebrałem się i udałem do salonu, gdzie czekał na mnie hyung. Wyglądał na naprawdę przejętego.

– Nie martw się tak słońce. – Ucałowałem go w czoło i zająłem miejsce obok niego. – Na pewno wszystko będzie w porządku. Hyun to mądry chłopak, ostatnio wydoroślał. Da sobie radę.

Nie miałem pojęcia jak bym mógł go inaczej pocieszyć.

– Jak sądzisz, to nie będzie raczej ich jedyne spotkanie?

– Nie. Hyunnie na pewno będzie się chciał z nią widywać dopóki jest w mieście.

– Nawet jeśli poznałby prawdę?

Widziałem jak wzrok Jimina ulega zmianie.

– Ona mu nie powie. Będzie unikała tematu jak to zawsze robiła. – Odpowiedział z opuszczonym wzrokiem. – Poza tym to jego matka. Przecież mają prawo się widywać.

– A ty czemu mu nie powiesz?

– Jungkook, to nie takie proste.

– Bo wy to utrudniacie i tak naprawdę pogarszacie sprawę. Yoonah mogę jeszcze jakoś zrozumieć, bo to ona dała dupy w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu i to raczej względem niej uczucia Jihyun mogą ulec zmianie. Ale ty? Co najwyżej może ci mieć za złe, że tak długo z tym zwlekałeś.

Jimin westchnął ciężko, jakbym niczego nie rozumiał. Postanowiłem na razie odpuścić temat, bo do niczego nie to nie prowadziło. Nie po to tu przyszedłem. Miałem go pocieszyć i jakoś pomóc przetrwać czas, gdy jego syn spotyka się ze swoją matką.

– Chcesz coś obejrzeć? – Zaproponowałem, obejmując go ramieniem i przytulając.

– Możemy. – Odparł z niemal zerowym entuzjazmem.

Włączyliśmy sobie mało wymagający film, ponieważ wiedziałem, że starszy nie będzie w stanie się skupić.

– Jihyun przygotowany do egzaminów? – Postanowiłem zacząć rozmowę, widząc, że nie za bardzo może dostatecznie zainteresować się na filmem.

– Mam nadzieję. Niby siedział i powtarzał materiał, ale nie chciał bym mu pomógł czy przepytał. Raczej powinien sobie poradzić.

– Na pewno mu dobrze pójdzie. Będę trzymał kciuki.

Jimin uśmiechnął się delikatnie.

– A jak u ciebie w... pracy. – Zagaił niepewnie.

– Mam ciężką sprawę na głowie. Ddeng chce dostęp do naszego portu.

– Wszystkie przystanie są wasze? – Dopytał.

Chyba pierwszy raz pytał o coś związanego z gangiem. W pewien sposób nieco mnie to ucieszyło.

– Nie. – Pokręciłem przecząco głową. – Oni też mają część, ale my mamy ten największy. Do ich nie wpłyną te większe frachtowce.

– I co, będziecie jakoś negocjować o to czy załatwicie to jakąś bójką? Jak właściwie załatwiacie takie sprawy?

– Będziemy negocjować. Jednak nie za bardzo chcę im dać dostęp do portu. Dzięki temu mamy pewnego rodzaju monopol na niektóre towary i niektórych dostawców. Chłopaki na pewno nie będą chcieli się na to zgodzić.

– A Ddeng ma coś wam równie dobrego do zaoferowania? Bo jak macie negocjować dostęp do portu to muszą wam dać w zamian coś równie korzystnego dla was.

No i tu sprawa się komplikuje. Bo w zamian za współdzielenie dzielnicy oni jedynie mogą zachować pewne informacje dla siebie.

– Głównym problem jest nieuchwytność ich szefa. Tak jak oficjalnie nikt nie wie, kto jest szefem J-Unit, tak samo jest z nimi. Niechętnie to przyznaje, ale gość jest jeszcze bardziej nieuchwytny ode mnie. Inaczej się sprawy mają, gdy głowy gangów się znają, wszyscy wiedzą kim są.

– Takie negocjacje są niebezpieczne?

– Nie przychodzi się na nie gołym. – Uśmiechnąłem się.

Nigdy nie wiadomo jak się sytuacja potoczy. Jedni nie ufają drugim, dlatego każdy woli mieć coś w zanadrzu, móc się jakoś sensownie bronić i nie dać się powystrzeliwać jak kaczki.

– Naprawdę nie boisz się, że coś ci się stanie? – W jego głosie słychać było zmartwienie.

Prawa była taka, że czuć było tę adrenalinę. Jednak nie uważałem tego za coś złego. Tak jakbym po części był od tego uczucia uzależniony. Drobne bójki, wyścigi, ucieczki przed glinami, robienie ciemnych interesów. To wszystko zapewniało stały dostęp adrenaliny w moim organizmie.

– Naprawdę nie musisz się o mnie bać. – Ucałowałem go w czoło.

Posiedzieliśmy jeszcze przez chwile razem. W końcu hyung powiedział, że położy się wcześniej spać. Nie namawiałem go do dalszego siedzenia razem, chociaż wątpiłem by zmrużył oko nim Jihyun wróci do domu. Życzyłem mu dobrej nocy i opuściłem jego mieszkanie.

Nie skierowałem się prosto do domu. W masce na twarzy i z czapką naciągniętą na głowę przechadzałem się ciemnymi uliczkami miasta.

Przechodząc nieopodal domu przyjaciela zauważyłem, a właściwie usłyszałem jego śmiech. Nie zamierzałem jednak podchodzić, widząc, że nie jest sam. Przyjrzałem się mężczyźnie z którym szedł. Był to ten sam, z którym widziałem go ostatniego razu w kawiarni. Nadal się spotykają.

Uśmiechnąłem się delikatnie. Cieszyłem się, że kogoś sobie znalazł, nawet jeśli to nie potrwa zbyt długo. Miło było widzieć, że jakoś pozbierał się po sprawie z ojcem i normalnie funkcjonuje, korzysta z życia.

Ale kiedyś wypytam go o niego. Tae wiedział z kim ja się umawiałem, więc ja również miałem do tego prawo. Jeśli sam mi nie powie, to zawsze mogę wykorzystać ten sam trik z portfelem co on. Resztę wyśpiewa mi Enter.

___________________________________________

No to porobiło się trochę problemów. Jak zapatrujecie się na powrót najlepszej matki roku? 😂 W "pracy" Jungkooka również zaczyna się robić niezbyt ciekawie. Będą z tego większe kłopoty czy rozejdzie się po kościach?
Poza tym coś mało aktywni ostatnio się zrobiliście. Zaraz wakacje/sezon urlopowy, bądźcie dobrem myśli ;D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top