Po zebraniu
Zebranie nauczycieli trwało w nieskończoność, pomyślał Harry. Przytakiwał posłusznie za każdym razem, kiedy Dumbledore kierował na niego swoje wyczekujące spojrzenie. Nie-cholernie-kończące się spotkanie. Będzie musiał pochwalić się Severusowi swoimi rosnącymi umiejętnościami słowotwórczymi. Kolejne takie spojrzenie dyrektora, kolejne potaknięcie. Nie tylko zasób słów Harry'ego się powiększał — jego erekcja cały czas napierała na drażniący materiał spodni. Podniósł się nieco na krześle i wtyczka analna poruszyła się wewnątrz niego. Pod stołem silna dłoń opadła na jego udo, przytrzymując go nieruchomo w miejscu. Harry spojrzał na Severusa, niewzruszonego jak zawsze — przynajmniej wśród ludzi. Szybkie mrugnięcie czarnych oczu i Harry zadrżał.
Wreszcie spotkanie dobiegło końca. Harry wziął głęboki wdech, usilnie starając się pozbyć niechcianej erekcji, a kiedy mu się to nie udało, pomyślał o sposobie, który pozwoliłby mu na powiększenie szat, tak by mogły ukryć problem. Wstał ostrożnie i skierował się do wyjścia, ledwo powstrzymując się przed jak najszybszym wybiegnięciem z sali. Kiedy byli już na zewnątrz, skrzyżował spojrzenie z Severusem.
— Moje kwatery — powiedział Mistrz Eliksirów cicho. — Teraz.
Spacer do lochów także nie miał końca, pomyślał Harry. Chłopak był boleśnie świadomy podążającego za nim krok w krok Severusa oraz wtyczki analnej poruszającej się w nim i rozciągającej go przy każdym kroku.
— Profesorze Potter!
Harry, nie przestając iść, zmusił się do uśmiechu.
— Tak, Hiacynto?
Hiacynta Harvey była trzecioroczną Krukonką, jedną z tych, przed którymi Harry czuł trwogę. Była na tyle mądra, że aż niebezpieczna, jednak nie na tyle, by zrozumieć, że nie wie jeszcze wszystkiego.
— Zastanawiałam się nad tym akapitem, sir. — Otworzyła ogromną księgę i podsunęła mu pod sam nos. — Tu jest napisane...
— Panno Harvey. — Severus zrobił krok naprzód, stając obok dziewczyny. — Jak pani weszła w jej posiadanie?
— Och, profesor Snape. — Zarumieniła się nerwowo. — Ja... to znaczy...
Severus wyciągnął książkę z jej rąk.
— Sam się zajmę zwróceniem jej do Działu Zakazanego, panno Harvey. Rozumiem także, iż zaprzestanie pani praktyki pożyczania książek bez niczyjej zgody oraz, co ważniejsze, nie będzie pani więcej nękać profesora Pottera swoimi błahymi pytaniami.
Normalnie Harry wciąłby się w rozmowę i bronił zapłakanej uczennicy przed Snape'em, ale poczuł ogromną ulgę, kiedy Hiacynta potaknęła i zniknęła w głębi korytarza.
— Dzięki — wymamrotał.
— Możesz mi okazać swoją wdzięczność w bardziej wyszukany sposób — wyszeptał Severus.
Harry o mało nie doszedł w spodnie.
— Daleko jeszcze? — jęknął.
Cichy śmiech.
— Już prawie jesteśmy.
Trzy minuty później Severus otwierał drzwi do swoich kwater. Harry miał gdzieś nawet to, że jedno z dzieci z najmłodszego pokolenia Lestrange widziało go wchodzącego razem ze Snape'em do jego prywatnych pokoi. Potter zauważył, że jego myśli są ostatnio bardzo severusowate. Cóż.
Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, westchnął ulgą.
— Dzięki Merlinowi! To było nie do zniesienia! — Zaczął ściągać szaty.
— Co ty robisz? — Severus usiadł w swoim ulubionym fotelu.
Harry popatrzył na niego zdziwiony.
— Rozbieram się, żebyśmy mogli się pieprzyć. A co innego mógłbym robić?
— Natychmiast przestań — rozkazał mroczny głos.
— Co? — zapytał młodszy czarodziej, nie rozumiejąc.
— Powiedziałem, żebyś przestał. Podejdź. — Mężczyzna wyciągnął do niego rękę.
Harry podszedł ostrożnie. Severus pociągnął go na swoje kolana, aż Potter usiadł okrakiem na jednym udzie kochanka, plecami oparty o jego klatkę piersiową. Silne dłonie złapały go w talii i wymusiły ruch w dół, sprawiając, że wtyczka analna poruszyła się wewnątrz Harry'ego.
— O kurwa.
— Co powiedziałeś? — Gorący język polizał jego ucho.
— O kurwa! — powtórzył.
Ręce cały czas poruszały ciałem Harry'ego tak, że ocierał się o twarde udo.
— Cóż za szokujący język, panie Potter.
Głowa Harry'ego opadła na ramię Snape'a, kiedy ruchy stały się bardziej intensywne.
— Sev? Proszę. — Zebrał się nieco w sobie, czując napierającą na jego tyłek erekcję. — Proszę. — Wiedział, że Severus uwielbia jego błagania.
— Siedzenie obok ciebie na zebraniu było niezwykle wyjątkowym doświadczeniem. — Jedna z dłoni Mistrza Eliksirów powędrowała na pierś Harry'ego i zajęła się odpinaniem pozostałych guzików jego szaty. — Za każdym razem, kiedy się poruszałeś myślałem o... tym czymś... w tobie. Jak to czujesz. — Ręka wśliznęła się pod koszulkę i kreśliła na brzuchu Pottera leniwe kółka. — Czułem promieniującą od ciebie żądzę.
Harry zadrżał.
— Chciałem wywlec cię z tej klasy i wziąć cię w najbliższym schowku. Sali. Gdziekolwiek. — Dłoń powędrowała w górę i zaczęła bawić się brodawkami Harry'ego. — Jeśli spotkanie trwałoby choć chwilę dłużej, właśnie tak bym zrobił.
Harry odwrócił nieco głowę.
— Proszę — powiedział prosto w kark mężczyzny. Teraz sam już ocierał się o udo Severusa.
Czuł, że jego penis eksploduje, jeśli za chwilę nie poczuje spełnienia. — Proszę.
— No skoro prosisz... — Cichy pomruk. Dłoń bawiąca się jego sutkami, zsunęła się na krocze i ścisnęła je lekko. Harry jęknął. — Odpowiadasz na każdy mój dotyk, prawda?
— O tak. — Harry zakwilił. — Wszystko cokolwiek zrobisz. Cokolwiek powiesz.
— Nawet nie masz pojęcia jakie... — Krótka przerwa, podczas której Severus najwidoczniej szukał odpowiednich słów. Jego ręka poruszała się między nogami kochanka, rozpinając spodnie. — Jakie to jest kuszące. Jaki ty jesteś kuszący. Kiedy wiem, że mogę zrobić cokolwiek, a ty będziesz tego chciał. — Dotknął naprężonego penisa przez cienki materiał spodni.
— Tak... — I to było jedyne, co Harry był w stanie wykrztusić. Zamknął oczy, koncentrując się na gorącej dłoni pieszczącej jego męskość i na aksamitnym głosie mruczącym mu wprost do ucha. Nagle został zepchnięty z kolan. Jego nogi drżały. Dysząc, złapał się poręczy fotela by nie upaść i otworzył oczy. Severus stał naprzeciw i patrzył na niego. Gapił się na niego.
Na twarzy mężczyzny pojawił się drapieżny uśmiech. Nogi Harry'ego zmiękły jeszcze bardziej. Dłoń o smukłych palcach sięgnęła i zerwała z niego szaty, następnie pomogła pozbyć się koszuli. Kolejna chwila, kiedy Severus stał i po prostu się w niego wpatrywał. W końcu, zadająca katusze dłoń, zajęła się spodniami i bielizną. Harry wyswobodził się ze nich oraz ze skarpet i stanął zupełnie nagi.
— Połóż się — rozkazał Mistrz Eliksirów. Harry posłuchał, wyciągając się na zielonym dywanie naprzeciw kominka. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, Severus zaczął się rozbierać, powoli odpinając niezliczone warstwy ubrań. Nie robił tego, by kusić lub prowokować, co oczywiście było tym bardziej ponętne, pomyślał Harry. Podniósł się nieznacznie, sprawiając, że wtyczka poruszyła się wewnątrz niego, a jego penis zadrżał.
— Nie ruszaj się. — Snape zsunął wierzchnią szatę i zajął się odpinaniem koszuli.
Harry próbował posłuchać, ale gorąca erekcja leżała ciężko na jego brzuchu i gdyby mógł poruszyć się choć troszkę — tylko troszkę... Poczuł stopę na swoim biodrze. Jakimś sposobem Severus pozbył się w międzyczasie także butów.
— Nie ruszaj się — powtórzył. — Zostaw to dla mnie. — Podniósł stopę. Harry'emu udało się pozostać bez ruchu.
Koszula opadła na podłogę. Harry zdał sobie sprawę, ze znowu jęczał, wydając ciche, zdesperowane odgłosy, kiedy obserwował te długie palce jak gdyby nic odpinające rozporek i zsuwające spodnie oraz bokserki. Duża erekcja została uwolniona spod materiału i Severus westchnął, najwyraźniej z ulgi.
— Rozchyl nogi. —Uklęknął pomiędzy udami kochanka i delikatnie dotknął główki jego penisa.
— Hmm. Jeśli pozwolę ci teraz dojść, czy będziesz mógł zrobić to znów, kiedy będę w tobie?
Harry prawie spuścił się na dźwięk tych słów.
— Tak — wysapał. — Proszę.
— Dlaczego nie wykazywałeś tak nienagannych manier, kiedy byłeś moim uczniem? — Snape pochylił się i przeciągnął językiem po całej długości członka.
— Merlinie. — Harry próbował skupić się na pytaniu. — Ee... Nie robiłeś mi laski, kiedy byłem twoim uczniem.
— Istotnie. Ta konkretna metoda nie zdobyła szerokiego uznania. — Kolejne długie liźnięcie.
— A szkoda — powiedział Harry, dysząc. Nie mógł się zdecydować czy chce, by mężczyzna w końcu się zamknął i zaczął ssać, czy może woli by kontynuował tę cudowną kombinację liźnięć i głębokiego uwodzicielskiego szeptu. Na szczęście Severus sam podjął decyzję i otoczył penisa ustami w tym samym czasie łapiąc za wtyczkę analną i poruszając nią do środka i na zewnątrz. Przyjemność przetoczyła się niespodziewaną falą przez ciało Harry'ego, kiedy Snape ssał go, a jego utalentowany język ślizgał się po wrażliwej główce drżącej erekcji. Był już podniecony do granic możliwości i wtedy Snape, przekręcając wtyczkę, wyciągnął ją całkiem z wnętrza Harry'ego i młodszy mężczyzna doszedł mocno w te gorące usta.
Dwa nawilżona palce wślizgujące się do środka przywróciły go natychmiast do pełnej świadomości. Wyciągnął rękę, wplótł palce w czarne włosy i przyciągnął kochanka do pocałunku. Palce poruszające się wewnątrz niego, ocierające się o jego prostatę, sprawiały, że znów był twardy. Przejechał wolna ręką wzdłuż torsu Snape'a, pieszcząc brodawki i gładząc wszystkie blizny, których pochodzenia Severus nie chciał mu wyjawić. Mistrz Eliksirow przerwał pocałunek i zaczął gryźć kark i uszy kochanka, dodając powoli trzeci palec. Harry był tak niesamowicie twardy ze trudno było uwierzyć, że jeszcze przed chwilą szczytował w ustach Severusa. Zadziwiające. Jak on to robił... — Wtedy poczuł mocne pchnięcie i przestał myśleć o czymkolwiek.
— Jesteś gotowy — wyszeptał Snape, wysuwając palce.
— Tak. — Harry włożył ręce pod kolana i podciągnął nogi wysoko. — O tak.
I Severus był na nim, w nim. Czarne włosy ocierały się o jego ciało, czarne oczy przewiercały go spojrzeniem. Harry zaciskał dłonie na białej skórze — białe i czarne — jak niezwykłe dla mężczyzny, który spędził całe swe życie pośród szarości; jego usta prosiły o kolejny pocałunek gorących warg. Pchnął, by wyjść na spotkanie długim, powolnym ruchom Severusa, raz za razem zatracając się w niesamowitej rozkoszy. Nie miał pojęcia, jak długo to trwało, jak długo poruszali się razem w tańcu pożądania. W końcu — lub zbyt wcześnie — Snape położył dłoń na penisie Harry'ego. Kilka wprawnych pociągnięć i znów zawładnął nim orgazm. Jego całe ciało drżało, kiedy Severus zatrzymał się na moment i z głośnym westchnieniem doszedł wewnątrz niego, po czym opadł bez siły.
Czuł serce Severusa pędzące w takim samym szalonym tempie jak jego własne. Otoczył go ramieniem. Może teraz, pomyślał. Teraz. Otworzył usta.
Mężczyzna pocałował go i powiedział:
— Spóźnimy się na obiad.
No dobra, nie teraz.
— Zjedzmy tutaj.
— Stracić szansę zastraszania uczniów spojrzeniem? Uwielbiam, kiedy umierają ze strachu. — Severus przekręcił się, sięgnął po różdżkę i rzucił zaklęcie czyszczące.
Harry przeciągnął się i skrzywił.
— Po prostu... Ciężko mi się siedzi na tych cholernych krzesłach. I nie chcę... nie mam ochoty... — Widzieć teraz innych ludzi. Psuć nastroju. Uśmiechnął się czując zwycięstwo.
— Dobrze. Każę Zgredkowi coś przynieść. — Severus pocałował go delikatnie. — Mała, wymagająca bestia.
— Uczę się od mistrza. — Przejechał palcem wzdłuż garbatego nosa. Nagle coś sobie przypomniał. — Kurwa!
— Co się stało?
— Na co zgodziłem się podczas tego zebrania? — Przypomniał sobie, że przytakiwał więcej niż jeden raz. Niedobrze.
Severus zaśmiał się. Och, zdecydowanie niedobrze.
— Będziesz sędziował wszystkie mecze Quidditcha przez kolejne trzy miesiące.
— Och, to nawet...
— I będziesz opiekunem wycieczki siedmiorocznych na Pokątną w kwietniu. — Dumbledore pozwolił uczniom ostatniego roku na jeden dzień wolny od nauki „by pozbyć się stresów związanych z OWTM-ami". Severus rzucił więcej niż kilka złośliwych komentarzy na temat rozpieszczania gówniarzy.
— O nie — powiedział Harry głucho. — Proszę, nie. — Niańczenie hordy siedmiorocznych, opętanych zewem wolności i poczuciem dorosłości. — Nie. — Ukrył twarz w zagłębieniu szyi kochanka.
— O tak. — Ręka pogładziła potargane włosy.
— Kto jest drugim opiekunem? — zapytał zrezygnowany. Proszę, byle nie Trelawney... byle nie ona...
— Ja.
Gwałtownie podniósł głowę.
— Cudownie!
— Nie tego przymiotnika bym użył, jeśli mam być szczery.
— Daj spokój, Sev. Zobaczysz, jaki będziemy mieli ubaw.
Znamienne słowa, jak się później okazało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top