#7 Dzień piąty: Piątek w dormie
Budzę się z szerokim uśmiechem na twarzy, czując wokół przyjemny zapach perfum Jongina. Jego łóżko jest naprawdę wygodne i szczerze mówiąc mógłbym zostać w nim na zawsze. Zerkam przelotnie w stronę drugiego łóżka, na którym Kai spał z Kyungsoo. Początkowo ustaliliśmy, że będę spał na podłodze, jednak D.O stwierdził, że nie wypada mu traktować tak gościa i zaproponował, by brunet spał z nim, a ja na jego łóżku. Cóż, czułem się nieco zawiedziony, bo bądź co bądź w głębi duszy liczyłem, że będę spał tuż obok Jongina, a tymczasem musiałem się nacieszyć jego pustym łóżkiem.
Starałem się nie być zazdrosny przez fakt, że Kyungsoo śpi z obiektem moich westchnień. Spali w dość dużej odległości od siebie i, co udało mi się zauważyć, nawet pod dwoma, osobnymi kołdrami, więc dystans pomiędzy nimi był dla mnie najlepszym dowodem na to, że nie powinienem być zazdrosny.
kawaiibyunnie: Zgadnijcie gdzie dzisiaj spałem, hihi
yoona90: w łóżku chanyeola??
kawaiibyunnie: Nie.
tiff_tiff: Hahahaha, to gdzie?
yoona90: XD
kawaiibyunnie: W ŁÓŻKU JONGINA, HA
yoona90: ....
queensooyoung: ....
tiff_tiff: o nie
sunny-bunny: Mam dzwonić do twojej mamy?
kawaiibyunnie: Nieee
kawaiibyunnie: Jejku, Kai jeszcze śpi :<
kawaiibyunnie: Jest taki uroczy ><
kawaiibyunnie: ajfhsbverhjw
queensooyoung: spokojnie
yoona90: Zrób mu jakieś zdj czy coś
kawaiibyunnie: DOBRA IDEA
Wyłączam chat, biorę telefon i wstaję, cicho skradając się w stronę łóżka Jongina. Kyungsoo najwidoczniej już wstał, ale on nadal uroczo śpi. Wiem, że muszę uwiecznić ten moment, bo istnieje dużo ryzyko, że już nigdy więcej nie zobaczę śpiącego Kaia.
Wyłączam flesz, staję nad nim, nachylam się lekko i wykonuję perfekcyjne zdjęcie.
Idealne.
Piękne.
Wyjątkowe coś, co będzie moją tapetą przez najbliższe lata życia.
- Baek? - cichy pomruk dosłownie zwala mnie z nóg.
- H-hej, Jongin.
- Co ty robisz? - przecierając zaspane oczy patrzy na mnie, wciąż w pozycji leżącej.
- Um... nie, nic - mówię, oddalając się od krok, choć dużo dałbym, aby brunet wciągnął mnie do łóżka tak, jak to zrobił Chanyeol.
Chwila.
Przecież nie powinienem myśleć o Chanyeolu.
- Chcesz powiedzieć, że stałeś nade mną bez powodu? - w jego ciemnych oczach widzę cień irytacji i naprawdę zaczynam się bać. To zdjęcie nie jest warte takich tortur.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że... że lepiej już pójdę - mamroczę, podchodzę do łóżka, na którym spałem, zabieram pościel i resztę moich rzeczy, po czym szybko uciekam.
Naprawdę jestem idiotą.
Wpadam do pokoju dzielonego z Chanyeolem nawet nie starając się zachowywać cicho. Zatrzaskuję za sobą drzwi, rzucam rzeczy na moje puste łóżko i kładę się na mnie, mając ochotę się rozpłakać. Kai z pewnością nabrał już jakiś podejrzeń.
- Co się stało, księżniczko? - słyszę i odwracam się w stronę źródła głosu.
Jednak Park wcale nie śpi. Pomimo dość wczesnej godziny siedzi przy biurku i przegląda coś w laptopie, ciągle będąc jedynie w podkoszulku i bokserkach, jednak to nie to najbardziej przykuwa moją uwagę. Szczegółem, przez który moje serce przez chwilę zamiera, a twarz staje się blada jak ściana jest fakt, że Park siedzi przy biurku z laptopem.
Moim laptopem.
- Chanyeol! - niemal krzyczę, a mój piskliwy głos z pewnością słychać w całym dormie. - Jakim, kurwa, prawem dobrałeś się do mojego laptopa!
W jednej chwili podchodzę do niego i zabieram mu moją własność, zauważając, że przeglądał właśnie moje rozmowy na chacie. Cholera, tylko nie to.
- Uspokój się - mówi, wstając i podchodząc do mnie. Nienawidzę, kiedy nade mną góruje.
- Nie! To moje prywatne rozmowy i... a tak w ogóle to skąd znałeś hasło?!
- Nie oszukujmy się. Nie było zbyt trudne - śmieje się pod nosem. - Powinieneś je zmienić.
- Wątpię, żebyś je odgadł - prycham, przyciskając zamkniętego laptopa do piersi.
- Serio, Baekhyun? Sądzisz, że kochamkaia123 jest trudnym hasłem? - rozbawiony unosi brew w górę.
- To wcale cię nie usprawiedliwia, dupku! - krzyczę, a po chwili czuję, jak wielka dłoń Chana przykrywa mi usta.
- Cii... - syczy, nachylając się tak, aby nasze oczy były na tej samej wysokości. - Nie krzycz. Większość pewnie jeszcze śpi, wiesz?
Chcę mu powiedzieć, że mam głęboko gdzieś sen pozostałych członków, jednak przez tę wielką rękę nie mogę wydusić ani słowa. W końcu patrzę na niego znudzony i wybieram ostateczną opcję.
Ugryzienie.
- Cholera! - parska Chanyeol, szybko zabierając rękę, a ja wzdycham i odkładam laptopa na łóżko, rzucając się tuż obok niego.
- Mam dość - mruczę.
- Co się stało? - Park najwidoczniej od razu zauważa, gdy coś jest nie tak.
Siada na skraju mojego łóżka, a ja jedynie czuję, jak materac ugina się od jego ciężaru.
Przez chwilę zastanawiam się, czy powiedzieć mu o tym, jak próbowałem sfotografować śpiącego Kaia, jednak panicznie boję się, że opowie o tym innym członkom. Naprawdę chciałbym uniknąć zbiorowego potępienia. Wrzucą mnie pewnie do jednego worka z psychofanami i sasaengami.
- Nic - bełkoczę z twarzą wciśniętą w materac.
Z jednej strony chcę, aby po prostu mnie zostawił, a z drugiej chętnie poprosiłbym go o to, aby pocieszył mnie przytuleniem. Jestem prawie pewny, że nie odmówiłby.
- Nic? - powtarza, a jego wielka dłoń układa się na moich plecach, zaczynając je masować. To naprawdę przyjemne i nie mam zamiaru kazać mu przestawać, pomimo tego, że powinienem.
- Ech, dobra - może to przez ten jego kojący dotyk, a może przez potrzebę wygadania się, ale czuję, że muszę powiedzieć mu co mi leży na sercu. Nawet, jeżeli zacznie się śmiać.
Bo na pewno zacznie się śmiać.
- Więc mów - ciągle gładzi moje plecy, a ja odwracam głowę, wpatrując się w niego zbolałym wzrokiem zbitego szczeniaka.
- Kai już mnie nie lubi - mówię i świetnie zdaję sobie sprawę z tego, jak żałośnie muszę wyglądać.
- Dlaczego? - o dziwo Park się nie śmieje. Nawet w najmniejszym szczególe nie wygląda na rozbawionego.
- Chciałem zrobić mu zdjęcie, kiedy spał, a on...
- Znowu zapomniałeś o fleszu?
- Nie, nie - zaprzeczam, a moje policzki piekielnie się czerwienią. - Obudził się.
- I widział co robiłeś? - mówi Chanyeol, a na jego wargach gra współczujący uśmiech.
- Mhm - mruczę i znów wciskam twarz w materac. - Czuję się teraz okropnie.
- Baekhyunnie...
- Zostaw mnie. Chcę zniknąć.
- Księżniczko...
Drżę, słysząc te urocze przezwisko.
- Nie martw się - mówi dalej Chanyeol. Jego dłoń ciągle uspokajająco głaszcze moje plecy. - Na pewno zbytnio się tym nie przejął, wiesz?
Jego delikatny, pocieszający ton budzi we mnie zaufanie.
- Jesteś pewny? - pytam, znów odwracając głowę.
Wpatruję się w ciepły uśmiech na jego wargach i nagle jestem mu bardzo wdzięczny za to, że poświęca mi czas. Jestem w stanie nawet wybaczyć mu przeglądanie mojego laptopa.
- Oczywiście - parska. - No już, wstawaj. Śniadanie czeka.
Uśmiecham się pod nosem, lecz zamiast wstać rzucam się Chanyeolowi na szyję, wtulając twarz w jego silne ramię. Czuję jak obejmuje mnie niepewnie, widocznie zdziwiony moim zachowaniem.
- Dziękuję - mówię, podnosząc głowę i przelotnie całując policzek Chana, po czym zawstydzony znów wtulam się w jego ramię.
Co ja najlepszego robię?
- W porządku, Baek - uśmiecha się, obejmując mnie ramionami. - Długo jeszcze zamierzasz mnie przytulać? Jestem głodny.
Zawstydzony szybko zeskakuję z jego kolan, słysząc jak bardzo bawi go ta sytuacja i prędko zmierzam ku drzwiom. Dociera do mnie jak głupio i żałośnie postąpiłem i nawet nie chcę wiedzieć o czym myślałem, kiedy postanowiłem przytulić Yeola.
- Czekaj - zatrzymuję się, czując jak olbrzym łapie za mój łokieć.
- Co? - patrzę na niego, starając się ukryć zawstydzenie.
- Po pierwsze, nie musiałeś za nic dziękować - mówi, a ja z nieznanych sobie powodów wpatruję się w niego jak w obrazek. - A po drugie jeżeli potrzebujesz więcej czułości moje ramiona zawsze są otwarte - śmieje się pod nosem, a następnie składa pocałunek na moim czole i wychodzi, zostawiając mnie samego.
- Cholera - parskam, kiedy zamyka za sobą drzwi i gorączkowo pocieram wierzchem dłoni lekko wilgotny ślad na czole, chcąc się pozbyć odcisku ust głupiego, przerośniętego idioty.
✿
Śniadanie jak zwykle mija w przyjemnej atmosferze. Suho znów robi mi musli, a tym razem dodaje do niego jeszcze truskawki i wiórki kokosowe. Muszę przyznać, że bardzo mi to odpowiada.
Chanyeol prawie w ogóle na mnie nie patrzy, co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej niepokoi. Po tym, co zaszło pomiędzy nami w pokoju powinien poświęcać mi jeszcze więcej uwagi.
Czuję się źle z myślą, że tak łatwo dałem się omamić chłopakowi, który dość niedawno z premedytacją wylał na mnie butelkę wody, ale staram się uciszyć sumienie. W gruncie rzeczy Park nadal mnie nie przeprosił, więc powinienem być na niego obrażony, ale jakoś nie potrafię gniewać się na kogoś, kto tak słodko mnie pocieszał.
Cholera, jestem taki głupi.
Kai wchodzi do kuchni jako ostatni. Jego zaspane oczy ciągle lepią się do siebie, a ja na sam jego widok rumienię się, ciągle mając w pamięci jego ostry ton. Jestem pewny, że jest na mnie zły.
- Ktoś tu wstał lewą nogą - odzywa się Chanyeol, mierząc bruneta rozbawionym spojrzeniem, a ja mam ochotę powiedzieć mu, żeby się zamknął. Robi to wszystko specjalnie.
- A żebyś wiedział - mruczy Jongin i nalewa sobie soku do szklanki po czym siada z boku stołu, częstując się jedną z kanapek Sehuna.
Domyślam się, że to przeze mnie jego humor jest tak zły. O ile naprawdę jest zły. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że zachowuje się dość normalnie.
- Jakie plany na dzisiaj? - pytam, zauważając, że nikt jeszcze nie poruszył tego tematu.
Przy śniadaniu zawsze dyskutujemy o rozplanowaniu dnia i jestem zaskoczony, że nikt jeszcze nie rzucił żadnej propozycji.
- Kai, Sehun, Chanyeol i Yixing mają indywidualne zajęcia taneczne, Kyungsoo zajęcia śpiewu, ja spotkanie z menadżerem, a reszta raczej ma wolne - wyjaśnia Suho, choć nadal mam wrażenie, że nie mówi mi wszystkiego.
- Och, rozumiem - uśmiecham się.
- Jeżeli chcesz możesz iść z nami na zajęcia. Jeżeli oczywiście nie będziesz się tam nudził - wtrąca Yixing z przyjaznym uśmiechem na twarzy. Chiński akcent w jego głosie jest naprawdę uroczy.
- Oglądanie was nigdy nie jest nudne - mówię szczerze.
- Więc jedziesz z nami? - pytanie pada z ust Chanyeola, a uśmiech szybko wyparowuje z mojej twarzy.
Nie mogę jednak ukazać sprzecznych emocji, które wstrząsają mną, gdy tylko na niego patrzę.
- Tak - odpowiadam zupełnie niewzruszony. - I tak muszę tam iść, aby zabrać sweter.
- Sweter? - Park wygląda na zagubionego.
- Tak, ten który mi oblałeś - cedzę, mimo wszystko panując nad złością.
- Dokładnie - odzywa się Kai. - Zostawiliśmy go na kaloryferze. Na pewno zdążył tam wyschnąć.
- Cóż, przynajmniej mam nauczkę, by nie zbliżać się do niektórych osób zbyt blisko - parskam pod nosem.
Wiem, że to dziwne. Rano z własnej woli tuliłem się do Chanyeola i odważyłem się nawet pocałować go w policzek, a teraz pastwię się nad nim, wypominając mu oblanie mnie wodą. Cóż, nasza relacja naprawdę jest dziwna, ale nie mam czasu się nad tym rozwodzić. Moje myśli zajmuje fakt, że Jongin nie jest na mnie obrażony.
I tylko to się liczy.
✿
Droga do studia mija w nadzwyczajnej ciszy. Siedzę obok Kaia, który w czasie jazdy postanawia uciąć sobie krótką drzemkę, a tuż obok po drugiej stronie mam wątpliwą przyjemność podziwiać chytry uśmieszek na twarzy Chanyeola, który najwidoczniej umyślnie wybiera to miejsce.
W studiu wszyscy znikają w szatni, a ja czekam na korytarzu, ściskając z rękach mój sweterek, który zdążyłem stamtąd zabrać, zanim Kai, Sehun, Yeol i Lay zaczęli się przebierać. Swoją drogą naprawdę chciałbym zobaczyć na żywo Jongina bez koszulki, a przez moją głowę przelatuje myśl, by ukradkiem zajrzeć zza drzwi szatni i przekonać się czy jego mięśnie brzucha są lepsze niż te Chanyeola.
Zaraz, zaraz. Dlaczego nawet w takich chwilach myślę o olbrzymim idiocie, który oblał mnie wodą, napastował i grał mi na nerwach, odkąd tylko przekroczyłem próg dormu?
Zdecydowanie nie powinienem go porównywać z ideałem, jakim jest Kai.
Kiedy chłopcy wchodzą na salę dzwoni moja mama. Jak zwykle ma świetne wyczucie czasu, jednak odrzucenie połączenia nie wchodzi w grę. To moja mama. Najbliższa osoba zaraz po Sunny. Nie rozmawiałem z nią prawie przez tydzień, więc muszę to nadrobić nawet kosztem treningu Chanyeola i reszty.
Znaczy Kaia i reszty.
- Baekhyunnie? Jejku, synku. Tak bardzo tęskniłam. Mam nadzieję, że ciepło się ubierasz. W Seulu musi być naprawdę zimno o tej porze roku.
Wzdycham cicho, a na moją twarz mimowolnie wpływa lekki uśmiech.
- Tak, mamo. Też za tobą tęsknię.
- Gdzie teraz jesteś, Baekhyunnie?
- Aktualnie w studiu, w którym trenuje Kai, Chanyeol, Sehun i Yixing - mówię, choć moja mama z pewnością nie potrafi ich rozróżniać.
- Och, nie przeszkadzam? Pozdrów ich ode mnie!
- Jasne, jasne - śmieję się.
- Kiedy przyjedziesz zrobię twoje ulubione ciasto, dobrze? Co ty na to, żebyś zaprosił do nas kilku twoich nowych kolegów z EXO? Spytaj czy lubią szarlotkę!
- Dobrze, spytam - śmieje się cicho. - Wątpię jednak, żeby znaleźli czas na to, żeby do nas wpaść. Wiesz, to trochę daleko i...
- Bardzo chętnie przyjadę, pani Byun - z zamyśleń wyrywa mnie głos Chanyeola, który schyla się i mówi prosto do mojego telefonu.
Nie ma opcji, aby moja mama go nie usłyszała.
- Ojejku, kto to powiedział? Baekhyunnie, czy mógłbyś włączyć głośnomówiący? Chcę poznać twojego nowego kolegę z EXO!
Wysyłam Chanyeolowi ostre spojrzenie, jednak na jego ustach ciągle widnieje rozbawiony uśmieszek. Nawet nie wie jak bardzo mnie nim irytuje.
- Przykro mi, mamo, ale...
- Włącz głośnomówiący!
- Dobrze...
Moja mama, podobnie jak babcia jest nieugięta i naprawdę uparta, więc praktycznie nie mam prawa głosu i jedynie grzecznie włączam opcję głośnomówiącą. Ciągle boję się też, że Chanyeol powie coś głupiego. Potępienie w oczach mamy jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję.
- Dzień dobry, pani Byun! Nazywam się Park Chanyeol. Jestem przyjacielem Baekhyuna - wita się chłopak z nieukrywanym uśmiechem na twarzy.
Ciągle mam wrażenie, że zaraz wypali coś typu: "Baekhyun rozbierał się przede mną i pokazywał mi swoje obcisłe spodnie" albo "Baekhyun robił mi zdjęcie, gdy spałem, więc wciągnąłem go do swojego łóżka", ale na całe szczęście Park umie się zachować, czym naprawdę mi imponuje.
- Och, Park Chanyeol! Widziałam cię w telewizji, chłopcze! - mówi moja mama z przejęciem w głosie. - Naprawdę powinieneś wpaść do nas na ciasto!
- Bardzo chętnie skorzystam z zaproszenia - odpowiada Chanyeol, a ja jedynie stoję, czując się wykluczony z rozmowy z własną matką.
- Ty i Baekhyun dobrze się dogadujecie? - pyta mama, a ja mam ochotę opowiedzieć jej o tych wszystkich upokarzających momentach, jakie zgotował mi Park.
- Oczywiście, że tak. Dzielimy razem pokój - chwali się Chanyeol, zupełnie jakby nie mógł ominąć tego faktu.
- Ojejku, to wspaniale! - głos mojej mamy jest zdecydowanie zbyt radosny. -Bardzo się cieszę, że Baekkie ma przy sobie kogoś, kto w razie czego służy mu pomocą. Chyba nie sprawia tam problemów, huh?
Chanyeol patrzy na mnie z ukosa, ciągle śmiejąc się pod nosem.
- Nie, nie. Czasami tylko bywa trochę... głośny, auć!
Syczy cicho, kiedy z całej siły kopię go w kolano. Mam dość tego cyrku.
- Przykro mi, mamo, ale musimy już kończyć. Papa.
Chcę się rozłączyć, ale przerywa mi Chanyeol.
- Widzimy się na cieście, pani Byun. Miłego dnia!
- Oczywiście, Chanyeol! Opiekuj się moim małym Baekhyunnim, dobrze?
- Żaden problem. Do widzenia!
Rozłączam się i wbijam w Chanyeola sztyletujące spojrzenie. Nadal jest rozbawiony rozmową z moją mamą, jednak mi wcale nie jest do śmiechu. Wręcz przeciwnie, niezwykle irytuje mnie ta jego cholerna radość.
- Co ty najlepszego odpierdoliłeś? - prycham, chowając telefon do kieszeni jeansów.
- O co ci chodzi? - unosi brwi, widocznie zaskoczony moją reakcją. - Przecież twoja mama mnie lubi. Nawet zaprosiła mnie na ciasto, więc...
- Dlaczego przerwałeś mi moją prywatną rozmowę, do cholery!? - wiem, że nie powinienem podnosić głosu, ale nie umiem inaczej.
Być może Chanyeol jest idolem, ale jak na idola cholernie działa mi na nerwy.
- Nie panikuj, Byunnie.
- Przestań nazywać mnie zdrobniale!
- Okay, Baekhyun - odpowiada, wyraźnie akcentując moje imię, po czym odchodzi, przewracając oczami.
Jestem naprawdę zirytowany zachowaniem Park, ale cała złość ulatuje ze mnie, kiedy oglądam trening Jongina. Jego ruchy są niesamowicie hipnotyzujące. Wykonuje choreografię z pasją i poświęceniem, a ja nagle zupełnie odpływam myślami.
Zastanawiam się jak obejmowałyby mnie jego silne ramiona i w jakich okolicznościach moglibyśmy przeżyć swój pierwszy pocałunek. Wiem jednak, że moje wygórowane marzenia mają małe szanse, aby się spełnić. Nie jestem zbyt atrakcyjny ani zabawny, a jedyny chłopak, który kiedykolwiek się mną interesował w ten sposób to mój szesnastoletni sąsiad.
Ach, no i oczywiście Chanyeol.
Widocznie nigdy nie miałem szczęścia w miłości.
✿
W końcu przychodzi czas na przerwę obiadową. Wraz z Kaiem, Chanyeolem, Sehunem, Yixingiem i choreografem zamawiamy jedzenie z pobliskiej knajpki, serwującej chińskie specjały, a kiedy dostawca w podeszłym wieku przywozi nasze zamówienie, siadamy w ciasnym okręgu, zaczynając jeść.
Na nieszczęście siedzę pomiędzy Chanyeolem a Sehunem, ale mam dzięki temu dobry widok na Kaia i bez problemu mogę podziwiać jak uroczo wygląda jedząc pierożka. Podczas posiłku naprawdę mało rozmawiamy, co jest dla mnie bardziej plusem niż minusem. Choreograf wygląda na osobę surową i małomówną. Nic więc dziwnego, że poniekąd oprócz respektu budzi we mnie również lęk.
Przerwa się kończy. Chanyeol, Sehun i Kai zaczynają trenować razem, podczas, gdy Yixing ćwiczy solówkę w osobnej sali.
Muszę przyznać, że Sehun jak na swój wiek jest naprawdę pociągającym mężczyzną. Ma dość umięśnione ramiona, które są widoczne dzięki temu, że założył zwiewny podkoszulek bez rękawów, a jego ruchy również się zwinne i płynne, podobnie jak ruchy Kaia.
Nie mogę się zdecydować, na którego częściej patrzeć.
Na Chanyeola oczywiście nie zerkam prawie wcale. Nie chcę mu dać tej satysfakcji, pomimo tego jak często jego umięśnione ciało przyciąga mój wzrok. Nie mogę jednak pozwolić na to, aby ubzdurał sobie, że mi się podoba.
Bo nie podoba mi się w żadnym tego słowa znaczeniu.
✿
- Czas do domu! - woła Sehun, kiedy trening się kończy.
Cała spocona trójka wychodzi z sali i zmierza w kierunku szatni, a ja stoję przy wyjściu, czekając na nich. W mojej głowie mimowolnie pojawia się wspomnienie tego wieczora, kiedy Chanyeol stanął naprzeciw mnie po treningu, a jego dłoń bezwstydnie ślizgała się po moim ciele. Na samą myśl o tym moje policzki oblewa czerwień, lecz muszę przyznać, że było to na swój sposób przyjemne.
Drzwi szatni się otwierają, a ja odruchowo zerkam w tamtą stronę.
Park Chanyeol ubrany w czarną koszulkę, włożoną w jasne jeansy porwane na kolanach idzie dumnie w moją stronę z podejrzanym, ale na swój sposób czarującym uśmiechem na twarz. Odruchowo się cofam, pamiętając czym zakończyła się taka sytuacja ostatnio.
- Bolało? - pyta, opierając się o ścianę obok.
Czuję od niego wyraźną woń mocnych, męskich perfum.
- Jak spadłem z nieba? - pytam, unosząc brew w górę. Nie wierzę, że jest aż tak zdesperowany, by uwodzić mnie oklepanymi tekstami z internetu.
- Nie - śmieje się olbrzym. - Chodzi mi o wargę.
Odruchowo przykładam dłoń do oparzonego miejsca na moich ustach i rumienię się, bo właśnie zrobiłem z siebie skończonego idiotę.
- N-nie tak bardzo jak wcześniej - mruczę zawstydzony.
- Maść pomogła? - pyta, a w jego głosie słyszę troskę.
- Jeszcze jej nie użyłem - przypominam sobie, lecz nie chcę sprawić chłopakowi przykrości. - Ale naprawdę dziękuję. Nie oczekiwałem tego po tobie.
- Naprawdę? - śmieje się, a ja kiwam twierdząco głową. - Więc czego po mnie oczekiwałeś?
Zastanawiam się przez chwilę i jestem zawstydzony moimi myślami. Mimo wszystko chcę być z Chanyeolem szczery, zwłaszcza teraz, kiedy udaje nam się normalnie rozmawiać.
- Znając ciebie myślałem, że pewnie wyskoczysz z jakimś sprośnym tekstem, albo stwierdzisz, że pocałunek będzie skuteczniejszy niż maść - mruczę, chichocząc nerwowo i jestem załamany tym, co właśnie powiedziałem.
Mam szczerą nadzieję, że Chanyeol nie usłyszał ani słowa.
- Naprawdę na to liczyłeś? - śmieje się Yeol, a ja czuję jak coraz bardziej się rumienię.
- Nie liczyłem, tylko...
- Dobra, dobra - przerywa mi, widząc Kaia wychodzącego z szatni. - Szczerze mówiąc naprawdę uważam, że pocałunek byłby bardziej skuteczny niż użycie maści - mówi na odchodnym i kieruje się ku wyjściu.
- Nie pozwalaj sobie - prycham.
- Bez obawy, świętoszku - śmieje się nadal i przelotnie szczypie mnie w policzek.
Pomimo palących rumieńców i chęci zapadnięcia się pod ziemię również się uśmiecham.
Słowa Chanyeola przypominają mi o tym, jak bardzo chciałbym pocałować Kaia, choć wiem, że to takie nierealne.
- Hej - mówi Jongin, mijając mnie i zatrzymuje się na chwilę. - Tym razem nie zachował się jak świnia, hm?
Domyślam się, że chodzi mu o Yeola i mój uśmiech momentalnie więdnie.
- Nie - kręcę przecząco głową.
- O czym rozmawialiście? - pyta, nakładając płaszcz na swoje szerokie barki.
Wychodzimy z budynku owiewani chłodnym wiatrem. Muszę przyznać, że Kai wygląda niezwykle przystojnie w popielatym płaszczu z roztrzepanymi włosami i zmęczeniem wymalowanym na twarzy. Chciałbym złapać go za rękę, jednak nie wiem jakie może to nieść za sobą skutki, więc jedynie wsuwam przemarznięte dłonie do kieszeni i udaję, że wcale o czymś takim nie myślałem.
- O niczym takim - odpowiadam wymijająco. - Po prostu gawędziliśmy.
Jest już prawie dziesiąta, a kiedy dojeżdżamy do dormu zegarki wskazują prawie północ. Wszystko przez korki i fakt, że dorm znajduje się po drugiej stronie miasta. Nie narzekam jednak na taki stan rzeczy, pomimo tego, że ze zmęczenia prawie zasypiam w aucie, opierając głowę na ramieniu Jongina.
Kiedy wysiadamy czuję się jakbym nie spał od wielu lat. Może to przez przyzwyczajenie chodzenia spać o stałej godzinie, a może przez to, że od zawsze trudno było mi wytrzymać bez snu do późnych godzin, ale naprawdę mam ochotę iść spać.
Niestety moje plany na szybkie pójście do łóżka lgną w gruzach, kiedy tylko całą trójką przekraczamy próg domu. Głośna muzyka, odór alkoholu i obecność nieznajomych ludzi szybko zostają przeze mnie zauważone. Czuję się jakbym wszedł do obcego mieszkania.
- Co tu się dzieje? - pytam, próbując przekrzyczeć głośną muzykę.
Nigdy nie byłem zbyt towarzyski i nigdy też nie przepadałem za imprezami. Zwłaszcza za takimi, gdzie jest dużo alkoholu i obcych.
- W piątki menadżer pozwala nam zrobić małą domówkę - odpowiada Kai, zdejmując kurtkę i odwieszając ją na wieszak. - Rozgość się. To naprawdę fajna sprawa.
Staram się wierzyć w jego słowa i zdejmuję buty i wierzchnie ubranie.
- Nie jestem przekonany do imprez - mruczę, starając się ukryć fakt, że tak naprawdę nigdy na żadnej nie byłem, gdyż omijałem każde większe zbiorowisko nieznajomych szerokim łukiem.
- Nie panikuj - uśmiecha się ciepło i łapie mnie za nadgarstek. - Chodź, odprężysz się trochę.
Nie protestuję, kiedy ciągnie mnie przez zapchany ludźmi salon, kierując się do kuchni. Większość nieznajomych gości to kobiety. W dodatku bardzo ładne kobiety, których obecność nieco mnie peszy. Wiele z nich zalotnie uśmiecha się do Jongina, przez co czuję się jeszcze bardziej onieśmielony.
W kuchni muzyka nie jest tak głośna jak w salonie, ale mimo wszystko zaczyna mnie od niej boleć głowa. To naprawdę nie moje klimaty.
Moja senność odchodzi w niepamięć, kiedy widzę olbrzymią butelkę, która nie wiadomo skąd znalazła się w rękach Jongina. Muszę przyznać, że chłopak wygląda seksownie, nalewając alkohol do wysokich szklanek, ale moje myśli zastępują obawy.
Czy powinienem mu powiedzieć, że skosztowałem trunku jedynie raz w swoim życiu, w dodatku z marnym skutkiem?
- Hej, nie martw się. Zrobię ci naprawdę dobrego drinka - mówi z czarującym uśmiechem, kiedy zauważa mój wzrok na sobie.
- Okay - uśmiecham się, odważając się, aby usiąść na blacie tuż obok miejsca, w którym stoją dwie szklanki, zapełniane sokami, alkoholem i innymi rzeczami, potrzebnymi Kaiowi do zrobienia naprawdę dobrego drinka.
Staram się rozluźnić i przekonać samego siebie, że naprawdę ufam Jonginowi, ale moja przezorna strona nie daje za wygraną.
Co powiedziałaby moja mama?
- Gotowe - uśmiecha się brunet, zakręcając butelkę alkoholu i wręczając mi wysoką szklankę, pachnącą połączeniem wódki i soku pomarańczowego.
Naprawdę nie jestem przekonany co do tego, czy powinienem pić, zważywszy na to, że mój organizm kiepsko toleruje alkohol, jednak czarujący uśmiech Jongina sprawia, że zapominam o ograniczeniach. Chcę, żeby widział jak wyluzowany i fajny jestem, więc pociągam spory łyk drinka, starając się połknąć go tak szybko, aby nie czuć goryczy trunku. W ciągu swojego życia zdążyłem się przekonać o tym, jak bardzo mam słabą głowę i jak łatwo się upijam, ale ignoruję to.
Zaczynam się krztusić, kiedy tylko gorzka ciecz podrażnia moje gardło, a Kai automatycznie zaczyna się śmiać, klepiąc mnie po plecach.
- Wyglądasz jakbyś pierwszy raz w życiu pił - śmieje się, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Daj spokój - odpowiadam ze śmiechem, mimowolnie się wzdrygając na samą myśl o jakiejś większej ilości alkoholu. - W domu bardzo dużo imprezuję.
Nie wiem dlaczego mówię mu takie głupie kłamstwa, ale chyba naprawdę zależy mi głównie na tym, żeby być w jego oczach fajnym. Zachowuję się jak gówniarz i mam ochotę dać sobie za to w twarz.
- Może masz ochotę na coś mocniejszego? - pyta, pijąc swojego drinka.
Tutaj nie ma czasu na zastanowienia. Jestem sam z obiektem moich westchnień w ciemnej kuchni, pijąc alkohol, a szanse na to, że być może nagle nachyli się i ucałuje moje usta wzrastają.
Kiwam energicznie głową, widząc jak uśmiecha się z rozbawieniem.
- Och, Baekkie. Jesteś jak nadpobudliwi szczeniak - śmieje się, wyjmując z lodówki drugą dużą butelkę jakiegoś ciemno-brązowego alkoholu.
Nalewa do szklanek równe części napoju i tym razem nie dodaje żadnych soków ani innych dodatków.
Czuję, że alkohol będzie naprawdę mocny, ale nie mogę odmówić. Właśnie ważą się losy mojej znajomości z Kaiem. Może mnie uznać za uroczego, fajnego, imprezowego chłopaka, z którym warto się umówić, albo za nudziara, który do końca życia nie powinien nawet zamoczyć czubka języka w czymś mocniejszym niż coca cola.
- Do dna - uśmiecha się brunet i podaje mi szklankę.
Nim powstrzymuję wahanie, Kai wypija połowę jednym duszkiem. Wiem, że nie ma już odwrotu. Nie ważne jak źle będę się czuł i jak bardzo będę tego żałował, przechylam szklankę i wypijam prawie całość.
Moje gardło piecze niemiłosiernie, kiedy krztuszę się przez nadmiar piekącej cieszy, smakiem przypominającej truflowe cukierki. Mimo wszystko wiem, że mogło być gorzej. Czuję jak cały drętwieję przez ciepło rozlewające się po moim ciele, a wszystko wokół zaczyna się obracać.
- Hej, wszystko w porządku? - mówi ze śmiechem Kai, nachylając się nade mną.
Mrugam szybko oczami i energicznie kiwam głową. Nie mogę mu przecież powiedzieć, że jestem niemal pijany od szklanki alkoholu i słabego drinka, choć to najszczersza prawda.
- Chodź - śmieje się i pociąga mnie za ramię, a ja drżę nie tylko przez nadmiar promili, ale również przez jego dotyk, który teraz wydaje się dziwnie niewyraźny i mało intensywny.
Idziemy do salonu. Ku mojemu zdziwieniu muzyka została przyciszona, a wszyscy goście siedzą w ciasnym kółku, śmiejąc się i rozmawiając. Na środku okręgu znajduje się butelka po alkoholu, więc szybko domyślam się, że właśnie rozgrywają tę słynną butelkę.
Naprawdę chcę uniknąć grania w grę, w której ktokolwiek mógłby mi odebrać mój pierwszy pocałunek, ale Jongin decyduje za nas dwóch i nim się orientuję, siedzę pomiędzy nim a nieznajomą dziewczyną.
Jestem przekonany, że gorzej być nie może i tylko modlę się, aby nie wypadło na mnie.
W tracie, kiedy ja coraz bardziej odczuwam działanie alkoholu, Suho całuje się z nieznajomą dziewczyną, Minseok delikatnie całuje Chena, a Sehun niechętnie wymienia pocałunek z Yixingiem.
Nie podoba mi się ta gra.
Cały czas czuję się senny, obolały, moja głowa pęka od bólu, a ja mimo wszystko śmieję się z wszystkiego. To chyba przez alkohol rozśmiesza mnie nawet widok bokserek Jongina, kiedy jego spodnie lekko zsuwają się z pośladów.
Cały czas też obawiam się, że wypadnie na mnie i chcąc nie chcąc będę musiał oddać komuś mój pierwszy pocałunek. Jeszcze bardziej się boję, że wypadnie na Jongina i ktoś pocałuje go na moich oczach.
Jestem kłębkiem nerwów, kiedy butelka kręci się i nagle zatrzymuje się, wskazując przestrzeń pomiędzy mną a Kaiem.
Oddycham z ulgą, bo zgodnie z zasadami nie wylosowano żadnego z nas i chcę zacząć się śmiać, ale wtedy słyszę bełkotliwy głos Minseoka.
- Niech oboje się pocałują!
Nieruchomieję.
- Tak, chcę go zobaczyć! - ochoczo przytakują pozostali, a ja czuję się przyparty do ściany.
Nawet tego nie oczekiwałem.
Kai wydaje się naprawdę rozbawiony tą sytuacją, kiedy przysuwa się do mnie i delikatnie unosi mój podbródek. Moja dolna warga drży, podobnie jak moje dłonie, zaciśnięte na krawędzi mojej koszulki, bo naprawdę nie chcę przeżywać pierwszego pocałunku, będąc niemal całkowicie pijanym, mając ochotę zwymiotować, a w dodatku tylko dlatego, że tak wskazała głupia butelka.
Nawet jeżeli chodzi o Kaia, nie mam zamiaru go całować, będąc w takim stanie.
- Nie denerwuj się. Zrobię to delikatnie - szepcze cicho Kai, a w jego oddechu czuję nieprzyjemną woń alkoholu.
Zamykam oczy, oczekując aż nasze usta spotkają się w nieco wymuszonym pocałunku.
- Dość!
Kieruję spojrzenie na wysoką postać, która odsuwa ode mnie Kaia i jednym sprawnym ruchem chwyta mnie za ramię i pomaga wstać. Chwieję się na nogach, a głosy i postacie mieszają się w mojej głowie, kiedy wysoki chłopak kłoci się z Jonginem i resztą.
W końcu nie mam już siły. Moja głowa pulsuje z bólu, nieprzyjemna suchość w ustach doszczętnie mnie wykańcza, a moje ciało jest rozrywane przez dreszcze. W dodatku nadal głupio śmieję się sam do siebie, a myśli mieszają się ze sobą w moim zamglonym umyśle.
- Baek! - słyszę czyjś głos tuż przy moim uchu. - Baek!
Nie mam czasu, aby odpowiedzieć, bo już chwilę później upadam w ramiona wyższego chłopaka, czując jak ten odruchowo utrzymuje mnie przy sobie, by następnie przełożyć ramię pod moimi kolanami i unieść mnie w powietrzu jak księżniczkę.
Uśmiecham się sam do siebie, słysząc swoje myśli, po czym zupełnie odpływam, czując jedynie przyjemną bliskość.
- Ech, księżniczko. Kiedy odwiedzę twoją mamę opowiem jej o tym dlaczego nie powinieneś pić - mówi chłopak, a jego zachrypnięty głos skutecznie mnie usypia.
____________________________________
Dawno nie było rozdziału, hm?
Cóż, to z jednej strony dlatego, że bardziej skupiam się teraz na OW i nowszych seriach, a z drugiej mam naprawdę mało czasu na pisanie. Biorę udział w dwóch projektach i praktycznie całe popołudnia siedzę w książkach:(
Btw. Skoro powstała super ultra extra nazwa dla fanów OW, co Wy na to, aby fani "Fanboy" również mieli swoją nazwę? Dawajcie pomysły w komentarzach, a najlepsze zostaną nagrodzone...eee... satysfakcją, że są najlepsze. Dobra, nevermind.
(mamblokadęrodzicielskąnalaptopieizatrzyminutymniewylogujeniemamczasunaspacje)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top