#6 Dzień czwarty: Zazdrosny Idiota

kawaiibyunnie: SŁUCHAJCIE MIAŁEM NAJBARDZIEJ CHORY SEN JAKI MOŻNA MIEĆ....

sunny-bunny: Jaki?

SeoHyunnie: Opowiadaj ^^

kawaiibyunnie: Mam przynajmniej nadzieję, że to był sen....

yoona90: Znów oplułeś się przy śniadaniu?

SeoHyunnie: ahahahahahaha

kawaiibyunnie: Nieśmieszne.

jessica.love: Opowiadaj, bo zaraz mam zajęcia!!!

tiff_tiff: Błagam, niech to będzie coś ChanBaekowego

kawaiibyunnie: ... . . 

sunny-bunny: Dobra, Baek! Mów!!!!

kawaiibyunnie: Nie jestem pewny, czy to był sen

kawaiibyunnie: Ale jeżeli nie...

kawaiibyunnie: To obawiam się, że zeszłego wieczoru Park Pojebany Chanyeol zaniósł mnie do łóżka...

tiff_tiff: O TAAAAAK

yoona90: CO

yoona90: ALE DO SWOJEGO CZY TWOJEGO?

SeoHyunnie: Boziu, jak słodko, awww

jessica.love: chyba nie chce wiedziec co sie odkurwia w tym dormie...

sunny-bunny: Baek, powinnam zadzwonić do twojej mamy?

kawaiibyunnie: Uspokójcie się

kawaiibyunnie: Udawajmy, że to był sen, ok?

tiff_tiff: nie ok

kawaiibyunnie: Nie biorę tej odpowiedzi pod uwagę....

xKimTaex: JEJKU BAEKKIE TRZYMAM ZA WAS KCIUKI, NAPRAWDĘ

yoona90: ChanBaek, hihi

kawaiibyunnie: Irytujecie mnie....

sunny-bunny: Spokojnie, księżniczko. Opowiadaj co dalej

queensooyoung: Mógłbyś też zarzucić jakimiś zdjęciami : (

kawaiibyunnie: Wczoraj byłem na zakupach z chłopakami z EXO ; - ;

tiff_tiff: Ooo, ciekawie :>

xKimTaex: Co kupiłeś?

kawaiibyunnie: Spodnie, koszulę, sweterek i kilka drobiazgów, hihi

kawaiibyunnie: Kyunggie był taki uroczy

kawaiibyunnie: Dał mi w prezencie takie ładne perfumy, aww

sunny-bunny: Ej, Baek nie chcę się wtrącać itp

sunny-bunny: Ale skąd miałeś na to wszystko pieniądze?

kawaiibyunnie: Eee...

kawaiibyunnie: To długa historia.

tiff_tiff: sprzedałeś dziewictwo?

kawaiibyunnie: NIE

tiff_tiff: ...więc?

kawaiibyunnie: No tak jakby Park Chanyeol mi dał.

kawaiibyunnie: W prezencie.

tiff_tiff: SPRZEDAŁEŚ DZIEWICTWO PARK CHANYEOLOWI???????????????

kawaiibyunnie: NIE

kawaiibyunnie: DOSTAŁEM TE PIENIĄDZE W PIERDOLONYM PREZENCIE

sunny-bunny: Chyba naprawdę powinnam powiedzieć o tym twojej matce...

yoona90: Pani Byun nie będzie zadowolona...

xKimTaex: Chanyeol tak po prostu dał ci pieniądze?

kawaiibyunnie: Podsłuchał jak mówiłem o tym, że nie mam pieniędzy i tak jakoś wyszło

kawaiibyunnie: I zostawcie moją mamę w spokoju!!!!!

queensooyoung: Ile kasy ci dał?

kawaiibyunnie: Coś około eee... 15oooo won? Nie pamiętam.

xKimTaex: Sporo O.O

tiff_tiff: W zamian powinieneś kupić sobie za to seksowną bieliznę

tiff_tiff: I zrobić mu w niej mały pokaz

sunny-bunny: Wtedy na pewno zadzwoniłabym do twojej matki, Baek

sunny-bunny: Więc nawet tego nie próbuj

kawaiibyunnie: NIE MAM ZAMIARU

yoona90: W sumie masz już siedemnaście lat, Baekkie

xKimTaex: Jak podziękowałeś Chanyeolowi?

kawaiibyunnie: Normalnie

xKimTaex: To znaczy?

kawaiibyunnie: Powiedziałem "dziękuję" i wyszedłem

tiff_tiff: Mogłeś mu chociaż dać buziaka w policzek

queensooyoung: Albo obudzić blow jobem XD

kawaiibyunnie: NIE

kawaiibyunnie: NIENIENIENIENIENIENIENIE

kawaiibyunnie: PRZESTAŃCIE

kawaiibyunnie: JESTEŚCIE

kawaiibyunnie: UGH

kawaiibyunnie: WREDNE

kawaiibyunnie: I OBRZYDLIWE

queensooyoung: Dobra, przepraszam XD

yoona90: hahahahaha

sunny-bunny: Baek, wiem, że jesteś bardzo podatny na sugestie

sunny-bunny: Ale z troski o ciebie błagam, nie rób żadnej z tych rzeczy, okay?

xKimTaex: Wróć do nas jako prawiczek

tiff_tiff: Ale pamiętaj, że bad boy'om takim jak Park nie powinno się odmawiać ( ͡° ͜ʖ ͡°)

queensooyoung: ( ͡° ͜ʖ ͡°)

kawaiibyunnie: ....

kawaiibyunnie: Pa.

Odkładam laptopa na blat szafki nocnej i powoli wstaję, przeciągając się. Moje spojrzenie od razu ląduje na Chanyeolu, śpiącym na swoim łóżku. Czy to możliwe, aby właśnie on niósł mnie wczorajszego wieczora, kiedy zasnąłem w salonie?

Cholera.

Poprawiam piżamę, składającą się z białej koszulki i nieco zbyt dziewczęcych luźnych spodni z małymi podobiznami Hello Kitty, po czym zaczesując roztrzepane włosy do tyłu idę w stronę łazienki. Zabierając z brzegu łóżka mój pastelowo fioletowy szlafrok, który dostałem kiedyś od Sunny z okazji Świąt Bożego Narodzenia, przypadkiem znowu zerkam na śpiącego Chanyeola i żałuję, że nie dzielę pokoju z Kaiem. Tak bardzo chciałbym każdego ranka podziwiać śpiącego Jongina.

Powstrzymuję ziewnięcie i cicho skradam się w stronę drzwi. Samo przejście obok łóżka Chanyeola napawa mnie sprzecznymi uczuciami i jak na złość w głowie pojawiają mi się sprośne rady moich przyjaciółek.

"Powinieneś obudzić go blow jobem, Baek."

Krzywię się zniesmaczony na samą myśl o tym. Sam nie wiem, czy to dlatego, że chodzi o Chanyeola, czy dlatego, że pomimo mojego wieku sprawy seksu (a zwłaszcza pieszczot oralnych) zwyczajnie mnie odpychają. Cóż, kiedyś wielokrotnie planowałem w myślach mój pierwszy raz, wyobrażałem sobie jak przyjemnie byłoby czuć te wszystkie pieszczoty, którymi obsypywałby mnie mój partner i jak cudnie byłoby się komuś całkowicie oddać, ale moje wyobrażenia delikatnego, waniliowego seksu zdecydowanie odbiegały od rzeczywistości. Muszę się pogodzić z tym, że raczej nie znajdę kogoś, kto zechce być moim osobistym księciem, choć część mnie nadal chce wierzyć w to, że uda mi się uwieść Jongina i razem zostaniemy najsłodszą parą w całej Azji.

Przechodząc tuż przy łóżku Chana zachowuję szczególną ostrożność. Wstrzymuję oddech, z obawy, że usłyszy jak oddycham i obudzi się, wciągając mnie do swojego łóżka jak drapieżnik swoją ofiarę. Zdecydowanie wolałbym uniknąć takiego obrotu zdarzeń.

Niestety, z moim szczęściem nigdy nic nie wiadomo.

Przelotnie zerkam na jego śpiącą twarz i zagryzam wargi, kiedy nagle potykam się o róg małego, puchatego dywanika i upadam.

Znowu.

A wtedy Park Chanyeol budzi się szybko.

Znowu.

Jestem cały obolały.

Znowu.

I naprawdę mam pieprzone deja vu, bo zaledwie wczoraj wieczorem obudziłem go w taki sam sposób. Przeklinając swoją niezdarność i plączące się ze sobą nogi wstaję, zerkając na ciągle śpiącego Chanyeola. Nadal leży w tej samej pozycji i mam szczerą nadzieję, że huk towarzyszący mojemu upadkowi go nie obudził, lecz po chwili słyszę jego ciężkie westchnienie.

- Znowu zamierzałeś zrobić mi zdjęcie, czy potknąłeś się o krzesło? - mruczy sennie, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Nie jestem w stanie udzielić sensownej odpowiedzi, bo moje oczy rejestrują dziwne zjawisko. Park Chanyeol spał bez koszuli. Park Chanyeol jest bez koszulki. A ja widzę go bez koszulki. Bezczelnie gapię się na jego całkiem seksowny, umięśniony tors i z trudem oddycham, a moje policzki znów przybierają barwę buraków.

- P-potknąłem się o d-dywan - mamroczę. Naprawdę trudno mi ułożyć jakąś sensowniejszą wypowiedź, zważywszy na to, że właśnie widzę rapera EXO nagiego od pasa w górę, a w mojej głowie cały czas bębnią słowa moich nieco zbyt zboczonych przyjaciółek. Od razu wiem, że nie wyjdzie z tego nic dobrego.

- Wszystko w porządku? - Chanyeola przeciera oczy ręką i zerka na mnie, a ja gorączkowo kiwam głową. - W takim razie razie dlaczego od ponad minuty stoisz nieruchomo w miejscu i... czy tobie leci krew z nosa?

Odruchowo podnoszę dłoń i przykładam ją po górnej wargi, na którą spływa ciepła, podejrzana ciecz. Cholera, to musiało się stać akurat, kiedy upadłem. Z pewnością przez nieuwagę uderzyłem nosem o krawędź łóżka.

Cholera.

- Chodź, pomogę ci - mówi Chanyeol, wstając szybko z łóżka i podchodząc do mnie.

- Nie, nie trzeba. To nic - odmawiam, odwracając wzrok od jego masywnego ciała. Wygląda jakby całe swoje życie spędził na siłowni, a to dodatkowo mnie onieśmiela.

Niestety Park jest głuchy na moje zapewnienia i wyskakuje z łóżka, ostrożnie prowadząc mnie w stronę łazienki. Przez całą drogę mamrocze coś o tym, jak bardzo nieostrożny jestem i jak duże są szanse na to, że niedługo zginę zabity przez dywanik lub niezasunięte krzesło. Odważnie ignoruję jego słowa oraz fakt, że jego duża dłoń spoczywa na moim biodrze, a jego umięśniony tors niemal styka się z moimi plecami.

- Usiądź. Masz szczęście, że to tylko krew z nosa - mruczy, sadzając mnie na rogu wanny i podając mi zwitek papieru toaletowego, którym ocieram krew.

- Nie musisz się mną tak...

- Trzymaj głowę nisko - przerywa mi, a jego masywna dłoń swobodnie układa się na moim karku, powstrzymując mnie od zadarcie głowy do góry.

Nie wiem co obudziło w Chanyeolu taką troskę, ale zdecydowanie to do niego nie pasuje. Jestem pewny, że skacze wokół mnie tylko dlatego, aby nie mieć wyrzutów sumienia przez to, że to właśnie dzięki dywanikowi przy jego łóżku krwawię. Muszę jednak przyznać, że to dość urocze, choć słowa "Chanyeol" i "uroczy" zdecydowanie do siebie nie pasuję.

- Coś się stało? - słyszę głos Suho i choć nie widzę jego twarzy, mogę się założyć, że widnieje na niej ten zmartwiony wyraz.

- To nic - odpowiadam, a przez dłoń Chanyeola na moim karku nadal siedzę ze zwieszoną głową.

- Baekhyunowi leci krew z nosa, ale spokojnie. Opanowałem sytuację - mówi Chanyeol, a w jego głosie słychać cień dumy. Z pewnością jest zadowolony ze swojego przejawu troski względem mnie.

- Biedny Baekkie. Jak się czujesz? - pyta znów Suho, a ja uśmiecham się lekko, słysząc, jak bardzo się martwi. W tamtej chwili naprawdę wiem dlaczego to właśnie on jest liderem. Opiekuje się każdym jak troskliwy, starszy brat.

- Jest w porządku - mruczę i wyrzucam przesiąknięty krwią papier do muszli klozetowej, próbując na oślep urwać sobie kolejny kawałek, gdyż krew sącząca się z mojego nosa zaczyna skapywać na podłogę.

Z pomocą przychodzi mi Chanyeol i ten jeden raz jestem mu naprawdę wdzięczny. Przykłada papier do mojego nosa, a kiedy ja lekko biorę go w swoje dłonie, czuję jak nasze palce się ze sobą stykają. To naprawdę nie powinno budzić we mnie tak dziwnych uczuć. Dotyk Chana powinien kojarzyć mi się z feralnym porankiem, w trakcie którego wciągnął mnie do swojego łóżka i bezkarnie dotykał, jednak teraz czuję w nim wyłącznie troskę i czułość.

To naprawdę do niego nie pasuje.

Unoszę lekko głowę, chcąc się upewnić, czy nadal mam przed sobą tego Chanyeola, bo dłonie, które czuję wokół siebie nie wydają się znajome.

- Głowa nisko - powtarza znów. Jest naprawdę nieugięty.

- Powinienem pójść po apteczkę? - pyta Suho, najwyraźniej chcąc pomóc.

- Nie trzeba - odpowiada Chan, nie dając mi dojść do słowa. - Damy sobie radę.

- W porządku - mówi lider i słyszę jak cicho wychodzi z pomieszczenia. - Przypilnuj go, Chan. Możliwe, że to przez osłabienie. Ostatnio Baekkie dość mało je.

- Spokojnie, zajmę się nim - odpowiada Chanyeol, a ja irytuję się, czując, że jestem zupełnie wykluczony z rozmowy.

- Wcale nie jem mało - mruczę, kiedy krwotok przestaje być tak obfity jak na początku.

- Sam to ocenie - odpowiada, kucając naprzeciw mnie z zapasowym kawałkiem papieru. Nasze nogi prawie się ze sobą stykają, ale staram się tym nie przejmować. Dreszcze, które odczuwam przy każdym dotyku Chanyeola są naprawdę niepokojące.

- Chyba już mi przeszło - mówię po kilku minutach i wyrzucam kolejny przesiąknięty krwią zwitek papieru do muszli.

- Na pewno? Jak się czujesz? - pyta Yeol, pomagając mi wstać, choć w rzeczywistości w ogóle nie potrzebuję pomocy.

- Jest w porządku - mówię. - Tylko pośladki zdrętwiały mi od siedzenia na tej przeklętej wannie.

Zamieram, nie wierząc w to, że powiedziałem to na głos. Po uśmiechu błąkającym się na ustach Chanyeola wiem jednak, że jest to prawda.

- Może powinienem je rozmasować? - pyta zupełnie bez skrępowania, opierając się o umywalkę, kiedy myję ubrudzone krwią ręce.

- W twoich snach, dupku - prycham. Domyślam się, że moja poprzednia wypowiedź zabrzmiała dla niego jak jednoznaczna prowokacja.

- W moich snach dzieje się o wiele więcej, Baekkie - mówi z przebiegłym uśmiechem, a jego głos wydaje się bardziej zachrypnięty niż zwykle. Czuję, że zdrobnienie "Baekkie" przylgnęło do mnie na dobre.

- Opowiedz o swoich chorych fantazjach komuś innego. Mnie one zupełnie nie obchodzą - wywracam oczami, opuszczając łazienkę, jednak nadal czuję za sobą obecność Yeola, który bezczelnie narusza moją przestrzeń osobistą.

- Wątpię w to, że chcesz, abym opowiadał komukolwiek o tym jak...

- Dość - przerywam mu. Moje policzki już wystarczająco się czerwienią, a po usłyszeniu kolejnej sprośnej wypowiedzi Chanyeola z pewnością zapaliłyby się żywym ogniem. - Nic już nie mów, okay?

- Jesteś bardzo drażliwą księżniczką, Baek - śmieje się, lecz ja ignoruję jego śmiech i wchodzę do kuchni. 

Wszyscy witają mnie spojrzeniami przepełnionymi troską.

- Jak się czujesz? - pyta Xiumin, kiedy siadam pomiędzy nim, a Sehunem, żeby mieć naprzeciwko siebie Kaia.

- W porządku - odpowiadam, kątem oka widząc jak Chanyeol bierze z blatu filiżankę kawy i siada u szczytu stołu.

- Jestem pewny, że to przez osłabienie. Powinieneś więcej jeść - odzywa się Suho, stawiając przede mną miskę wypełnioną zdrowym i pożywnym musli z owocami i jogurtem.

- Jem wystarczająco dużo - mówię, cicho mu dziękując i zabierając się za jedzenie. Pomimo tego, że nie lubię borówek, zjadam je. Nie chcę wybrzydzać na oczach Kaia, Suho i Chanyeola, który z pewnością po raz kolejny nazwałby mnie drażliwą księżniczką.

- Zjedz wszystko, Baekkie - słyszę czyjś głęboki głos i podnoszę głowę, zauważając uśmiechającego się uroczo Kaia.

- Oczywiście - odwzajemniam uśmiech i kontynuuję jedzenie, choć przełykanie jest bardzo trudne, kiedy moje serce gubi rytm, reagując w taki sposób na fakt, że Kai zwrócił na mnie uwagę.

Jedząc śniadanie jak wielka szczęśliwa rodzina obmyślamy też plan dnia. Po południu wszyscy mają zajęcia taneczne, a wieczorem planujemy udać się wspólnie a wielką kolację na miasto. Przez te dwa tygodnie zespół nie ma tak zapchanego grafiku jak zwykle, toteż mogą sobie pozwolić na więcej swobody, co niezmiernie mnie cieszy.

Po skończeniu śniadania, odkładam pustą miseczkę do zmywarki i po raz kolejny dziękuję liderowi za przygotowanie mi posiłku, po czym idę pod prysznic. Ciepły strumień wody z łatwością zmywa ze mnie resztki snu i poprawia moje samopoczucie, sprawiając, że wychodzę spod prysznica jak nowo narodzony. Ubieram się w sweterek, który ostatnio kupiłem i obcisłe spodnie, z którymi wiążą się dość nieprzyjemne wspomnienia, szybko szoruję zęby, maluję staranne kreski eyelinerem i układam włosy w uroczy przedziałek. Na koniec używam odrobiny perfum, które sprezentował mi Kyungsoo i wychodzę z łazienki odświeżony i pachnący.

- W końcu - wzdycha Sehun, który widocznie dość długo czekał pod drzwiami. - Jak długo można brać prysznic?

- Wybacz - mruczę, uśmiechając się przepraszająco.

- Nic się nie stało - burczy pod nosem chłopak, a w następnej kolejności mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu. - Ładnie wyglądasz. Nowe perfumy? - pyta, podchodząc do mnie. Jego twarz zbliża się do mojej szyi i czuję jak delikatnie wącha kwiatową woń perfum.

- Podobają ci się? - pytam zrumieniony, uśmiechając się.

- Pasują do ciebie - mówi, a na jego dotąd kamiennej twarzy po raz pierwszy widzę słodki uśmiech.

Nie wiem po powinienem odpowiedzieć, więc stoję naprzeciw niego z uśmiechem i cholernymi palącymi rumieńcami na policzkach, kiedy nagle z korytarza wyłania się Chanyeol. Mierzy nas obu twardym spojrzeniem, a następnie uśmiecha się kpiąco.

- Zaraz wychodzimy, więc radziłbym wam odłożyć pogawędki na później - prycha.

- Bez obaw, hyung. Nie zamierzam na długo kraść ci Baeka - odpowiada Sehun, znikając za drzwiami łazienki.

- Mam nadzieję - burczy Chan, zamykając za sobą drzwi naszego pokoju.

- Pierdolony, olbrzymi dupek - parskam, onieśmielony i zirytowany zachowaniem Chanyeola, kiedy nagle drzwi naszego pokoju się otwierają.

- Wszystko słyszałem, Baek - mówi, a jego twarz jest lekko czerwona.

- I? - burczę, chcąc się z nim trochę podroczyć. Powinien zapłacić za to, jak bezczelnie mnie traktuje.

- I nadal uważam, że stanowczo za dużo przeklinasz - kończy i znów zamyka drzwi naszego pokoju, pozostawiając mnie samego na środku korytarza.

          ✿   

Sala treningowa wydaje się dużo większa niż oczekiwałem. Nieustannie robię masę zdjęć, które następnie prześlę dziewczynom i nie mogę przestać się uśmiechać. W czasie drogi cały czas rozmawiałem z Kyungsoo. To naprawdę cudowne, że znalazłem wspólny język z kimś, kto całkiem niedawno był dla mnie nieosiągalnym idolem. Można powiedzieć, że znalazłem mojego pierwszego przyjaciela.

Choreograf każe mi usiąść pod ścianą, abym pod żadnym pozorem nie przeszkadzał i nie rozpraszał członków zespołu. To miejsce w zupełności mi odpowiada. W końcu chcę tylko porobić zdjęcia i popatrzeć na tańczącego Kaia. Nic więcej.

Zaczyna się rozgrzewka. Dyskretnie fotografuję zajętych ćwiczeniami chłopaków (oczywiście uważając przy tym na lubiący mnie zaskakiwać flesz) i bacznie mierzę każdego wzrokiem. Mięknę, widząc Kaia ubranego tylko w dresowe spodnie, trampki, biały bezrękawnik i granatową koszulę. Jego ruchy są płynne i lekkie, zupełnie jakby płynął w powietrzu, a ja nie mogę od niego oderwać wzroku. Brunet widocznie czuje na sobie moje spojrzenie, bo po skończonej rozgrzewce odwraca się i puszcza mi oczko, uśmiechając się przelotnie, przez co moje serce na moment się zatrzymuje. Czuję, że wszyscy są już lekko zmęczeni, w tym również Kai, który zdecydowanie daje z siebie wszystko. Nagle widzę, jak brunet zdejmuje koszulę i nieoczekiwanie rzuca ją w moją stronę, bezgłośnie poruszając ustami, jakby chciał powiedzieć: "Trzymaj, Baekkie". Naprawdę jestem na granicy omdlenia, kiedy biorę w dłonie miękką, flanelową koszulę chłopaka. W przeciwieństwie do ubrań Chanyeola, ubrania Jongina nie są przesycone wonią wody po goleniu ani ciężkich, męskich perfum. Pachną lekką, przyjemną dla nosa mieszanką kwiatowych perfum i proszku do prania.

Idealnie.

Zupełnie zapominam o robieniu zdjęć, oczarowany nową choreografią i miękkością granatowej koszuli. W głębi duszy zazdroszczę osobie, która kiedyś będzie drugą połówką Jongina. Cóż, jako jego fan numer jeden powinienem cieszyć się szczęściem mojego idola, jednak jestem pewny, że umarłbym wtedy z żalu i zazdrości.

Po trzech godzinach wyczerpującej pracy z drobnymi, kilkuminutowymi przerwami trening się kończy. Wszyscy są zmęczeni i zdyszani, a idąc w stronę pryszniców wyglądają jak armia zombie. Wyjątkiem jest Chanyeol, który po wyjściu reszty jako jedyny zostaje w sali wraz z choreografem. Zatrzymuję się w progu, trzymając w jednej ręce koszulę Kaia, a w drugiej telefon z galerią zapełnioną zdjęciami. Mimowolnie wlepiam wzrok w jego umięśnione ciało. Mam wrażenie, że jest bardziej umięśniony niż Kai, lecz nie chcę się przyznawać do takich myśli. Opieram się o framugę i patrzę jak Yeol po raz kolejny tańczy solo, stosując się do zaleceń choreografa. Mimo wszystko widok jego mięśni poruszających się pod skórą jest hipnotyzujący i dopiero, kiedy kończy, jestem w stanie się ocknąć.

- Podobało się? - pyta, oddychając ciężko. Stoi kilka kroków ode mnie z tym irytującym uśmiechem na ustach. Jego ciemne włosy lepią się do spoconego czoła, a przesiąknięta potem koszulka przylega do umięśnionego brzucha.

- Oglądanie Kaia było dużo lepsze - mruczę, przewracając oczami. Nie mogę przecież dać mu tej satysfakcji i przyznać jak cudownie wyglądał wykonując ten pracochłonny układ.

- Czyżby? - odpowiada. Jego usta nadal się wygięte w uśmiechu. - Kiedy mnie oglądałeś, twoje oczy mówiły coś innego.

Wzdrygam się, kiedy jego duża dłoń przesuwa się po moim policzku i odsłoniętej szyi. Moje ciało atakują dreszcze, których wcale nie chcę.

- Przestań! - prycham zirytowany jego zachowaniem i odpycham go z całej siły, jednak on ani drgnie.

- Magiczne słowo? - mruczy cicho, a jego dłoń sunie w dół gładko przejeżdżając po moim ramieniu i boku. Czuję się naprawdę dziwnie, bo z jednej strony dotyk Yeola mnie brzydzi i odpycha, a z drugiej pragnę go więcej.

- Chanyeol - wzdycham, starając się myśleć trzeźwo. Nie mogę mu pozwolić pójść choćby o krok dalej. Znam go osobiście niecałe cztery dni, podczas, gdy już pierwszego wciągnął mnie do swojego łóżka. Usiłuję się cofnąć, ale wtedy dłoń Chana zaciska się na moim boku. Nie mam żadnej drogi ucieczki. Tylko ja i spocony, zdyszany, dość seksowny Yeol. Nie mogło być gorzej.

- Ej! - słyszę tuż obok siebie i drgam.

Oboje wraz z Chanyeolem jesteśmy zaskoczeni obecnością Kaia, który wychodzi z szatni w jeansach i szarej koszulce. Jego włosy ciągle są dość wilgotne po prysznicu, a brwi zmarszczone. Patrzy się na nas, przewiercając Chana nieprzyjemnym spojrzeniem. Dłoń Parka zatrzymuje się na moim biodrze, kiedy odważnie krzyżuje spojrzenie z brunetem.

- Co tu się dzieje? - pyta szorstko Kai.

Kulę się w sobie, ciągle ściskając w dłoni jego koszulę. Moje policzki wręcz parzą, a serce bije w nienaturalnie szybkim tempie. Z jednej strony jestem wdzięczny Jonginowi, że uratował mnie z opresji jak męski rycerz w lśniącej zbroi, jednak czuję też zawiedzenie na myśl o tym, że Chanyeol przestał mnie dotykać. To dziwne i sam nie chcę przyznać się przed sobą do moich sprzecznych odczuć.

- Absolutnie nic - mruczy Chanyeol unosząc ręce w obronnym geście i odstępując ode mnie na krok.

Jongin mierzy go tym podejrzliwym spojrzeniem, podchodząc do mnie. Znowu czuję się jak ofiara i naprawdę nie lubię tego uczucia. Park rzuca nam przelotne, pełne jadu spojrzenie i znika za drzwiami szatni, pozostawiając nas samych.

- Zrobił ci coś? - pyta brunet, nachylając się lekko. Czuję zapach żelu pod prysznic o zapachu egzotycznych owoców i balsamu do ciała.

- Nie, nie - kręcę głową. Nie chcę po raz kolejny wyjść na ofiarę. - To tylko...

- Baekhyun - mówi twardym, stanowczym głosem. - Możesz mi powiedzieć, jeżeli zrobił coś niewłaściwego.

Przełykam ślinę. Jongin jest taki opiekuńczy, czuły i kochany. Budzi moje zaufanie i naprawdę chcę mu powiedzieć o tym wszystkim, co najbardziej irytuje mnie w Chanyeolu, ale nie mogę, bo wiem, że zaowocuje to samymi negatywnymi rzeczami, których wolałbym uniknąć. W dodatku okropnie wstydzę się przyznać przed obiektem moich westchnień, że jego zespołowy kolega od początku naszej znajomości niezbyt miło mnie traktuje.

- Nic się nie stało - odpowiadam i odwracam wzrok, widząc, że Park wychodzi z szatni. Widocznie dwie minuty prysznicu mu wystarczyły. Ubrany jest w czarną bluzę i poprzecierane jasne jeansy, a jego wzrok utkwiony jest w ekranie telefonu.

- Chan! - zaczepia go nagle Jongin, a ja mam ochotę błagać, żebyśmy po prostu zapomnieli o całej tej sytuacji.

- Co jest? - wyższy podnosi na niego znudzone spojrzenie.

- Mógłbyś chociaż przeprosić - nie zniechęca się Kai.

Chanyeol parska cichym śmiechem. Widocznie ta sytuacja jest dla niego istną komedią.

- Nie mam za co, obrońco - prycha i obojętnie zmierza ku wyjściu, lecz wtedy dłoń Kaia zaciska się na jego ramieniu, skutecznie go zatrzymując.

- Nie wiem co dokładnie się stało, ale wiem, że było to coś, co nie podobało się Baekhyunowi. Masz go za to przeprosić - jeszcze nigdy nie słyszałem, aby Jongin używał tak ostrego tonu.

- Nie mam go za co przepraszać - obstaje przy swoim Chanyeol.

Mam ochotę po prostu zwinąć się w kulkę i zniknąć.

- Co mu zrobiłeś? - głos Kaia nadal jest ostry jak brzytwa.

- Nie twój pierdolony interes - syczy Park, widocznie wyprowadzony z równowagi reakcją bruneta. - Nie wpierdalaj się.

Teraz, stojąc z boku, mogę dokładnie porównać czym różnią się Chanyeol i Jongin. Chanyeol podczas kłótni ucieka się głównie do wulgaryzmów i obelg, podczas, gdy Jongin wytrwale ignoruje przekleństwa i argumentuje swoje wypowiedzi. Zdecydowanie bardziej wolę pozycję Jongina.

- Posłuchaj - mówi Kai, poważnym, zrównoważonym głosem. W przeciwieństwie do Chanyeola ma w sobie duże pokłady samokontroli. - Wiem do czego jesteś zdolny i nie mam zamiaru pozwolić ci na takie traktowanie Baekhyuna. Twoja duma nie ucierpi, jeżeli go chociaż przeprosisz.

Chanyeol wzdycha. Jest już zmęczony wymienianiem zdań z Jonginem, ale wiem, że nie zakończy tego tak po prostu. Zaczynam się bać tego, co zamierza zrobić.

- W porządku - mruczy i podchodzi do mnie. Odruchowo cofam się przed nim, jednak nie chcę ukazywać więcej słabości. - Przepraszam, okay?

- Przeprosiny przyjęte - mamroczę, spuszczając wzrok i w tej chwili Chanyeol przeciska się obok mnie do wyjścia, a woda z butelki, którą trzymał w ręce wylewa się na mój sweter.

- Ups, przepraszam po raz drugi - mówi z kpiącym uśmiechem Park, w przerysowany sposób unosząc ręce w górę i znika za rogiem ściany.

To zupełnie nie wyglądało na wypadek i jestem niemal pewny, że zrobił to specjalnie. Patrzę z żalem na mój ociekający wodą, nowy sweter i staram się ukryć łzy, zbierające się w moich oczach. Nie mogę płakać przy Kaiu. Nie chcę.

- Idiota - mruczy Jongin, kładąc dłoń na moim ramieniu. Widocznie wyczuwa wszystkie, przepełniające mnie negatywne emocje. - Nie płacz, Baekkie.

Podnoszę na niego wzrok. Jestem zapłakany, zły i mokry, a jedyne na co mam ochotę to powrót do domu. Dzisiejszego poranka naprawdę uważałem, że być może ja i Chanyeol moglibyśmy się polubić, ale po czymś takim zdecydowanie nie ma już na to szans. Park Chanyeol jest w moich oczach zerem.

- Jak mam nie płakać? - parskam. Jestem zupełnie bezsilny wobec szlochu, ściskającego moje gardło. - Jestem cały mokry.

- To tylko sweter. Chodź, przebierzesz się - mówi delikatnym, aksamitnym głosem i lekko pociąga mnie za rękę w stronę szatni.

Wszyscy wyszli już na zewnątrz, więc w pomieszczeniu jestem tylko ja i Kai. Nie mam siły, aby spytać go w co mam się przebrać, ale wszystko staje się jasne, kiedy podsuwa mi swoją granatową koszulę, którą dotąd trzymałem podczas treningu.

- Naprawdę mogę ją założyć? - pytam, chcąc się upewnić.

- Jasne - mówi z uśmiechem brunet, a moja złość na Park Chanyeola zostaje przyćmiona myślami o tym, jak piękny jest uśmiech Kaia.

Ocieram chusteczką łzy i rozmazany eyeliner, czując na sobie baczne spojrzenie Jongina. Czuję jednocześnie jak mój sweter lepi się do mojego ciała i to uczucie zdecydowanie mi się nie podoba.

- Wszystko okay? - pytam, zdziwiony tym jak bacznie wpatruje się we mnie Kai.

- Mhm - mruczy z rękoma splecionymi na piersi. - Myślę tylko, że powinieneś się lżej malować. Masz naprawdę ładne oczy, a te toporne kreski tylko odwracają od nich uwagę.

Czy Kai właśnie w delikatny sposób powiedział mi, że moje starannie narysowane kreski są do dupy?

I czy właśnie powiedział, że mam ładne oczy?

Cholera.

- Zapamiętam to - uśmiecham się delikatnie, po czym odwracam do niego plecami z zamiarem przebrania się. - Mógłbyś się odwrócić? Trochę się... wstydzę - przyznaję cicho.

Gdybym na miejscu Jongina był Chanyeol z pewnością musiałbym się przebierając czując jego wzrok na moim ciele, a być może nawet nachalne ręce błądzące tam, gdzie zdecydowanie nie powinny. Cóż, w każdym razie jestem mile zaskoczony, kiedy Kai kiwa głową i odwraca się plecami do mnie, pozwalając mi zdjąć przemoczony sweter i nałożyć jego miękką koszulę. Ufam mu na tyle, aby wierzyć, że nie podglądał.

- Idziemy? - pyta, nadal się nie odwracając, kiedy zapinam ostatnie guziczki.

- Tak, chwilka - mruczę. Koszula jest na mnie dość za duża i sięga prawie do kolan, ale nie przeszkadza mi to. Sprytnie podwijam za długie rękawy i uśmiecham się. - Gotowe.

Jongin odwraca się na pięcie i uśmiecha się lekko w ten anielski sposób.

- Wyglądasz uroczo - stwierdza, a moje serce po raz kolejny tego dnia gubi rytm.

- Co mam z tym zrobić? - pytam, unosząc mój przemoknięty sweter.

- Zostaw go tu. Najlepiej powieś na wieszaku. Wyschnie, a my wrócimy po niego jutro, okay?

Kiwam głową, aby już w następnej chwili pójść razem z Kaiem w stronę wyjścia.

          ✿   

W samochodzie siadamy obok siebie jak najdalej od Chanyeola, który przysypia ze słuchawkami na uszach. W tamtej chwili naprawdę mam ochotę wydrapać mu oczy, bo choć to niedyskretne dotykanie mnie po treningu było dość przyjemne, to ochlapanie mnie wodą i udawanie, że był to wypadek było zupełnie nie na miejscu i z całego serca nienawidzę go za to jak mnie ośmieszył.

Z tego wszystkiego prawie zapominam, że jedziemy jeszcze na kolację, którą mogliśmy w sumie uznać za obiado-kolację. Jestem dość głodny, jednak nie chcę się do tego przyznawać. Wolę, żeby Kai nadal myślał, że jestem delikatną, kruchą księżniczką żywiącą się małymi porcjami jedzenia.

Podczas rozmowy z Jonginem w aucie, staram się unikać tematu Chanyeola, w związku z czym rozmawiamy głównie o mnie. Opowiadam mu o moim dorastaniu w małym miasteczku, o wspomnieniach z dzieciństwa i moich ulubionych zajęciach, a on dzieli się ze mną swoją historią. Opowiada mi długo o swoim dzieciństwie, o ukończeniu szkoły baletowej i pierwszym poważnym konkursie tanecznym. Jego opowieść tak mnie pochłania, że nawet nie zauważam, kiedy dojeżdżamy, a samochód zatrzymuje się przed dużą restauracją z regionalnym jedzeniem. Na sam widok głodnieję.

- Jesteśmy na miejscu! - woła radośnie Jongdae, a w następnej chwili wszyscy opuszczamy samochód.

Mamy zarezerwowany stolik dla dziewięciu osób tuż przy dużym oknie z widokiem na rzekę. Siadam pomiędzy Jonginem, a Kyungsoo i mam nadzieję, że dalsza część wieczoru upłynie w przyjemnej atmosferze. Chanyeol jedynie od czasu do czasu rzuca mi niewyraźnie spojrzenia, które są przeze mnie w stu procentach ignorowane. Nie mam zamiaru przejmować się kimś, kto nie umie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny.

Wszyscy zamawiają to samo, więc nawet nie mogę zaprotestować, kiedy ląduje przede mną wielki talerz wypełniony Bindaetteok*. Danie pachnie naprawdę smakowicie i apetycznie prezentuje się wraz z dekoracją z gotowanych warzyw, ale porcja jest stanowczo zbyt duża.

- Baekkie - mówi poważnym głosem Jongin, nachylając się lekko. - Zjedz wszystko, dobrze?

Moje serce oblewa fala gorąca, bo, wow, Kai naprawdę się o mnie martwi. Chanyeol z pewnością miałby w dupie sprawy mojego zdrowia i tego jak się odżywiam.

Czemu w ogóle porównuję Chanyeola do Jongina?

- Spróbuję - uśmiecham się lekko, choć w rzeczywistości mógłbym pochłonąć cały talerz bez żadnego wysiłku.

- Smacznego - odpowiada tylko Kai i zaczynamy jeść.

Naprawdę rzadko goszczę w restauracjach. Jestem raczej przyzwyczajony do domowego jedzenia, ale muszę przyznać, że restauracyjne dania naprawdę zaczynają mi smakować. Nie mogą się co prawda równać z potrawami mojej mamy, ale i tak są naprawdę smaczne.

Kiedy prawie kończę jeść, kelnerki w kolorowych uniformach podają Kimbap* z paluszkami krabowymi i tuńczykiem. Pomimo tego, że Kai siedzi tuż obok, postanawiam zapomnieć o udawaniu niejadka i chętnie się częstuję.

- Smakuje ci? - pyta, kiedy nasza wyborna uczta dobiega końca.

- Tak - uśmiecham się, ocierając kąciki ust serwetką. - Ale już więcej w siebie nie wcisnę.

- Spróbuj tego - mówi nagle Kai, najwyraźniej zupełnie ignorując moją wypowiedź i podsuwa mi pod nos ryżowe ciasteczko.

Uśmiecham się lekko, czując rumieńce na policzkach i nieśmiało gryzę kęs lepkiego, ryżowego ciasta. Jest słodkie i smaczne, ale nie może się równać z ryżowymi ciasteczkami mojej mamy.

- Smakuje? - pyta znów Jongin, a jego oczy cały czas się śmieją.

- Jest pyszne - odpowiadam, widząc Kyungsoo, który zerka na nas ze zmarszczonymi brwiami. Kiedy krzyżuję z nim spojrzenia, odwraca gwałtowanie głowę i wdaje się w krótką pogawędkę z siedzącym dalej Suho.

- Chcesz jeszcze jedno? - pyta, wskazując na spodek pełen małych, parujących ciasteczek.

Odruchowo przypominam sobie legendę o tym, że zakochani, którzy zjedzą ciasteczka w dniu swojego ślubu będą razem na zawsze, bo połączy je lepkie ryżowe ciasto, ale szybko poważnieję, kiedy Chanyeol znów przelotnie na mnie zerka. Przez całą kolację był dziwnie milczący, a to budzi mój niepokój.

- Jonginnie - mówię, specjalnie zdrobniając imię Kaia.

- Tak? - odwraca się natychmiast chłopak.

- Nakarm mnie kolejnym ciasteczkiem - proszę z rumianymi policzkami, nieco zbyt dziewczęcym głosem.

Sam nie wiem dlaczego o to proszę. Być może zależy mi na tym, aby wzbudzić w Chanyeolu zazdrość, a być może po prostu chcę, aby Jongin w delikatny sposób znów nakarmił mnie ciasteczkiem. W sumie nawet się nie zastanawiam czemu Chanyeol miałby być zazdrosny. Przecież nie wygląda na kogoś, kto przejmowałby się kimkolwiek poza sobą.

- Jasne - mówi Kai, wyraźnie zaskoczony moimi słowami i ostrożnie bierze w palce ciepłe ciasteczko, aby już w następnej chwili podsunąć je pod moje wargi.

Ostrożnie biorę jeden kęs, czując, że ciasto jest jeszcze dość gorące i piszczę cicho, czując jak gorące nadzienie z czerwonej fasoli i cukru parzy moje usta. Od razu przytykam serwetkę do ust, mimowolnie połykając gorący kawałek ciasta i wzdycham, czując pieczenie.

- Oparzyłeś się? - pyta odkrywczo Jongin, a ja mam ochotę wywrócić oczami, czego oczywiście nie robię. Gdyby na jego miejscu był Chanyeol z pewnością przed niczym bym się nie hamował i uraczył go jakąś kąśliwą uwagą. Ale to nie Chanyeol. To Kai, a dla Kaia muszę być miły i grzeczny.

- Tak - mruczę cicho, czując, że na mojej górnej wardze wyrasta znamię.

- Co się stało? - odzywa się Kyungsoo, zerkając na nas.

- Nic, nic - mamrocze Kai, patrząc na moje usta wzrokiem doświadczonego medyka. - To tylko lekkie oparzenie.

- Bardzo boli? - odzywa się siedzący dalej Suho.

- Nie - kłamię. W rzeczywistości piecze jak cholera.

Wracając do domu jestem naprawdę zmęczony. Opieram głowę na ramieniu Jongina, a moja oparzona warga nadal piecze i pulsuje bólem. Nie tak wyobrażałem sobie zakończenie kolacji.

Ciągle nie mogę przestać myśleć o Chanyeolu i o sposobie, w jaki na mnie patrzył. Być może było w tym coś z zazdrości, ale nie powinno mnie to obchodzić. Tak długo jak mam przy sobie Jongina, tak długo Park Chanyeol zostaje zepchnięty na dalszy plan.

Kiedy samochód parkuje pod dormem dopadają mnie obawy. Nie wiem jakim cudem wytrzymam w jednym pokoju z osobą, która doprowadziła mnie dziś do płaczu. Kai chyba zauważa zmartwienie na mojej twarzy, bo zanim wszyscy wejdą do środka zatrzymuje mnie.

- Co się dzieje? - pyta ze zmarszczonymi brwiami.

Nie wiem, czy powinienem kłamać, czy też nie. Ostatecznie stwierdzam, że będę całkowicie szczery. Kai ma prawo wiedzieć o wszystkim.

- Nie chcę spać w pokoju razem z Chanyeolem - mówię dość cicho ze wzrokiem wbitym w czubki moich butów.

Jongin wzdycha, zerkając na rozgwieżdżone niebo. Jest już późny wieczór, powietrze jest naprawdę chłodne, a ja czuję jak łagodny powiew wiatru łagodzi ranę na moich ustach.

- W porządku - odzywa się nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. - Możesz spać w pokoju ze mną i Kyungsoo.

- Naprawdę? - pytam, rozpromieniając się. Nawet nie liczyłem na taką odpowiedź.

- Tak - uśmiecha się brunet. - Myślę, że Kyungsoo nie będzie miał nic przeciwko.

- Jejku! Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - mówię piskliwie i rzucam mu się na szyję, choć wiem, że to okropnie dziecinne z mojej strony. Wiem też, że Kai może mnie uznać po prostu za dziwaka, ale on dzielnie odwzajemnia przytulenie i razem wchodzimy do środka.

- Pójdę porozmawiać z Kyungsoo, a ty idź po swoje rzeczy, dobrze? - mówi, kiedy zdejmujemy kurtki i buty.

Kiwam energicznie głową i znikam w korytarzu, szybkim krokiem zmierzając w stronę pokoju dzielonego z Chanem. Mam lekkie obawy przed wejściem, ale szybko je przełamuję i wkraczam do środka, uważając przy tym, aby o nic się nie potknąć.

Chanyeol siedzi przy biurku z gitarą na kolanach, a jego długie palce powoli, jakby od niechcenia trącają struny. Zerka na mnie, ale jest to bardzo krótkie spojrzenie, które mimowolnie na chwilę mnie paraliżuje. Bez słowa zabieram swoją piżamę, kołdrę i poduszkę obleczone pastelowo różową pościelą, balsam do rąk i ręcznik. Nie potrzebuję niczego więcej.

- Co robisz? - pyta Park, nawet na mnie nie patrząc. Jego ciemne oczy utkwione są w instrumencie na jego kolanach.

Przez chwilę zastanawiam się czy powinienem mu odpowiadać, czy być może lepiej będzie go zignorować, ale przypominam sobie, że nie mogę pominąć żadnej okazji, aby spróbować wywołać w nim zazdrość. Nawet, jeżeli nie powinien być zazdrosny.

- Śpię dzisiaj u Kaia - mówię, również nie zaszczycając go spojrzeniem.

- U Kaia? - powtarza Chanyeol, a na jego ustach gra kpiący uśmieszek.

- Tak - mówię, kierując się w stronę wyjścia. Po drodze zabieram jeszcze tylko telefon i ładowarkę, kiedy nagle zatrzymuje mnie głośne chrząknięcie Chanyeola.

- Zaczekaj - mówi, a ja zatrzymuję się jak na komendę, choć jedyne czego chcę, to zignorować go i uciec do pokoju Jongina. Czekam jednak dzielnie na następny ruch Parka.

- Co? - pytam, zirytowany tym, że na dźwięk jego głosu moje nogi automatycznie się zatrzymały.

Raper wstaje ociężale, kładąc gitarę na stojaku i podchodzi do szafki nocnej. Wysuwa szufladę i przez chwilę grzebie w jej zawartości, aż w końcu wyjmuje to, czego szukał. Przedmiot jest mały i łatwo niknie w jego wielkich dłoniach, kiedy podchodzi do mnie i ostentacyjnie wsuwa podłużny przedmiot do kieszeni koszuli Jongina, którą mam na sobie.

Nie mogę zobaczyć co to jest, bo moje dłonie zajęte są trzymaniem rzeczy, które zamierzam zabrać. Nie mam też czasu spytać, bo przerywa mi naglący głos Chana.

- Miłej nocy, Baekkie.

Dziwi mnie to, że nawet nie podjął próby, aby mnie przeprosić i zatrzymać w swoim pokoju. Cóż, widocznie Park Chanyeol naprawdę jest bezczelnym dupkiem, za jakiego miałem go od samego początku.

- Miłej nocy, dupku - cedzę i wychodzę z pokoju, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.

Po drodze do pokoju Kaia nie mogę się oprzeć i mimowolnie odkładam niesione w rękach rzeczy na podłogę, wyjmując z kieszeni podłużny przedmiot, który okazuje się być maścią na oparzenia.

- Cholera - przeklinam pod nosem, orientując się, że Park Chanyeol wcale nie jest tak bezczelnym dupkiem, za jakiego go miałem.   

*1 Bindaetteok - koreański odpowiednik naleśników z warzywami. 
*2 Kimbap - tradycyjna, koreańska potrawa, której podstawowymi składnikami są ryż owinięty w prasowane wodorosty. Często przyrządza się ją z paluszkami krabowymi, tuńczykiem, kimchi i awokado. 

_____________________________________

Wiem, że dużo osób czekało na ten rozdział i oto jest, a w dodatku ma ponad <uwaga> 5000 słów!

Zauważyłam, że czytelnicy "Fanboy" dzielą się na ChanBaek team i KaiBaek team. Oczywiście nie zdradzę Wam jaki paring ostatecznie ujawni się w opowiadaniu, ale jestem ciekawa komu kibicujecie po przeczytaniu tego rozdziału. Kai x Baek czy Chan x Baek? 

Odpowiedzcie w komentarzach.

Kocham Was <3 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top