#12 Dzień dziesiąty: Randka i drugi prawie-pocałunek


Chanyeol wrócił do domu późnym wieczorem, kiedy ja już spałem, lecz nie przejmuję się tym. Wiem, że lada chwila nasze wyniki się wyrównają.

- Wychodzisz gdzieś? - pyta zaspanym głosem, kiedy rano w skupieniu przeglądam zawartości swojej szafy.

- Może - odpowiadam wymijająco, mimowolnie licząc na to, że rozbudzi to jego ciekawość.

- Może? - prycha pod nosem i słyszę jak zsuwa z siebie szeleszczącą kołdrę. - Gdzie idziesz?

Uśmiecham się dyskretnie, wyciągając wieszak z najbardziej obcisłymi spodniami, jakie posiadam. Pierwsze punkty mojego planu już się spełniły, więc jestem przekonany, że reszta też pójdzie jak z płatka.

- Myślisz, że mogę je założyć? - pytam, prezentując mu część garderoby. - Nie będę w nich wyglądał zbyt... prowokująco?

Normalnie z pewnością nie zadałbym takiego pytania. Pewnie nawet nie odważyłbym się mówić do Chanyeola takim pretensjonalnym tonem.

- Dokąd masz zamiar w nich pójść - marszczy groźnie brwi, a ja uśmiecham się z satysfakcją.

- Dlaczego tak bardzo cię to interesuje? - wzruszam ramionami.

- Tak długo jak tu jesteś, mam prawo się tobą interesować - syczy, podchodząc do mnie.

- Jesteś cholernie niesprawiedliwy - prycham. - Sam nie powiedziałeś mi gdzie wychodzisz, a oczekujesz, że ja postąpię inaczej. Chwilami naprawdę zachowujesz się jak dziecko.

- Zgoda - wzdycha.

- Zgoda? - powtarzam, wlepiając w niego zaniepokojone spojrzenie.

Nie oczekiwałem, że tak szybko odpuści i jestem niemal pewny, że ta nagła kapitulacja bez problemu pokrzyżuje mi plany.

- Jeżeli chcesz gdzieś iść i nie chcesz mi o tym mówić, w porządku - mruczy, z powrotem sadowiąc się w łóżku. - Ale pod jednym warunkiem. Nie założysz tych spodni.

Po raz kolejny lekko się uśmiecham. Być może nie wszystko idzie po mojej myśli, ale rezultaty są takie same.

- Założę to, co będę chciał.

- Baekhyun.

Jego głos jest twardy i stanowczy, ale udawanie, że w ogóle nie robi na mnie wrażenia łatwo mi przychodzi. Obojętnie odwieszam resztę wieszaków na miejsce i po raz kolejny przyglądam się najbardziej obcisłym spodniom, jakie posiadam.

- Jesteś zazdrosny? - pytam niby w żartach, lecz mimo to moje policzki płoną.

Chanyeol zwleka z odpowiedzią.

- Nie schlebiaj sobie - odpowiada, po czym głęboko ziewa i zamyka oczy.

Uznaję, że to koniec naszej wymiany zdań. Nie mogę już liczyć na żadną odpowiedź z jego strony, ale wiem, że istnieje cień szansy na to, iż udało mi się wzbudzić w nim zazdrość.

- Nawet jeżeli będę w nich wyglądał prowokująco, to chyba dobrze – mruczę, niby do siebie. W rzeczywistości liczę na to, że jeszcze bardziej rozbudzę w Chanyeolu niepokój. – W końcu mam fajny tyłek. Będę wyglądał świetnie.

- Nie założysz ich – burczy, nawet na mnie nie patrząc.

- Niby czemu? – unoszę brew, zerkając na niego.

- Bo powiem o tym wszystkim twojej mamie.

Jego wypowiedź zupełnie zbija mnie z tropu. Powinienem ją uznać za żart, ale mimo to wiem, że Chanyeol ma rację. Moja mama jest asem w jego rękawie. Gdyby zadzwonił do niej i powiedział, że wychodzę wieczorem nic nikomu nie mówiąc, a w dodatku zakładam najbardziej prowokujące spodnie jakie posiadam, z pewnością naraziłbym się na potępienie w jej oczach. Jestem pewny, że nie obyłoby się bez tekstu „Nie tak cię wychowałam!" i długiego kazania na temat skromności oraz głupich zasad moralności.

Mimo wszystko, nie daję się tak szybko zepchnąć na przegraną pozycję.

- Nie masz do niej numeru – parskam cichym śmiechem.

- To kwestia czasu – odpowiada Chanyeol, a w jego głosie pobrzmiewa nuta groźby.

- Po prostu powiedz, że jesteś zazdrosny – wzdycham, postanawiając grać w otwarte karty. Owijanie w bawełnę nie ma sensu.

Park śmieje się cicho, ciągle leżąc placami do mnie. Mam niemiłe wrażenie, że znów ze mnie kpi, a moje policzki niemal automatycznie płoną rumieńcami. Nie mam ochoty czekać na jego odpowiedź, więc jedynie odkładam spodnie na brzeg szafy, gdzie leży również biała koszulka z dekoltem w serek oraz kardigan w odcieniu jasnego, pastelowego brązu, które również mam zamiar założyć dzisiejszego wieczora. Przelotnie spoglądam na mój dokładnie zaplanowany outfit i uśmiecham się. To będzie wyjątkowa randka.

      ✿     

kaawaiibyunnie: Idę dziś na moją pierwszą w życiu randkę!!!!!

yoona90: ooo kim jest ten szczęściarz??

tiff_tiff: CZY TO YEOL????????

SeoHyunnie: Chanyeol cię zabiera????

xKimTaex: idziesz na randkę z park chanyeolem?

tiff_tiff: BAEK, POWIEDZ, ŻE IDZIESZ Z YEOLEM, PLSSSS

kaawaiibyunnie: :(

kaawaiibyunnie: IDE Z KAIEM, GŁUPIA

kaawaiibyunnie: :(

tiff_tiff: MASZ IŚĆ Z YEOLEM, GŁUPI

kaawaiibyunnie: NIE

tiff_tiff: TAK

kaawaiibyunnie: NIEEEEEEEEE

tiff_tiff: TAKKKKKKK

kaawaiibyunnie wylogował/a się

kaawaiibyunnie wrócił/a do chatu

kaawaiibyunnie: kocham chanyeola super jest

tiff_tiff: AAA WIEDZIAŁAM

sunny-bunny: Co tu się...

SeoHyunnie: ???

kaawaiibyunnie: NIE NAPISAŁEM TEGO

kaawaiibyunnie: KURWA

kaawaiibyunnie: TO TEN BRUDAS

kawaiibyunnie: sam jestes brudas lol

kaawaiibyunnie: zartuje to ja kocham chanyeola najlepszy chłopak mm

kaawaiibyunnie: IDŹ STĄD, BOŻE

kaawaiibyunnie: nie xD

xKimTaex: hej, chanyeol

kaawaiibyunnie: hejka

kaawaiibyunnie: BOŻE, JAKI BURAK SPIERDALAJ

kaawaiibyunnie: robcie screena dla pani byun

tiff_tiff: AHAHAHAH OKI

kaawaiibyunnie: GŁUPIE JESTEŚCIE KURWA WEŹCIE GO

xKimTaex: Leci kolejny screen

kaawaiibyunnie: :D

kaawaiibyunnie: JAPIERDOLE PARK BĘDZIESZ SZURAŁ MORDĄ PO CEMENCIE JAK CIĘ ZNAJDĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

kaawaiibyunnie: jestem w pokoju, bby

kaawaiibyunnie: zaktualizowałem ci antywirusa

yoona90: Aww, jaki kochany L

kaawaiibyunnie: JEBAĆ CIĘ I TEGO TWOJEGO KURWA ANTYWIRUSA!!!!!

kaawaiibyunnie: chodz do mnie, ksiezniczko

kaawaiibyunnie: JUŻ ZAPIERDALAM

kaawaiibyunnie: LEPIEJ WEZWIJ SOBIE KARETKĘ

kawaiibyunnie wylogował/a się

Z rozmachem odkładam telefon na blat stołu, w efekcie czując na sobie spojrzenia siedmiu par oczu.

- Co jest? – pyta Sehun, będąc w trakcie wsypywania czekoladowych kuleczek do miski pełnej mleka.

- Znów ten idiota – syczę w odpowiedzi.

- Chanyeol? – Kai parska cichym śmiechem, a ja muszę przyznać, że nawet nie zauważyłem jego obecności.

- Ta – mruczę niechętnie. – Czyta moje prywatne rozmowy i odpisuje z mojego konta.

- Biedactwo – brunet uśmiecha się lekko. – Mam do niego iść i wyjaśnić mu parę kwestii?

Zachowanie Jongina zaskakuje zarówno mnie jak i resztę zespołu. Zdecydowanie nikt się tego po nim nie spodziewał. Na najbardziej zaskoczonego wygląda Kyungsoo, który przerywa jedzenie sałatki owocowej, patrząc na tancerza z mordem w oczach. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, Kai już by nie żył.

- Nie, nie trzeba – kręcę z zakłopotaniem głową i wstaję, ściskając w dłoniach mój telefon. – Sam to załatwię.

Idę do pokoju, który dzielę z Chanyeolem, w myślach planując sobie wszystkie kąśliwe kwestie, które wypowiem. Mam zamiar wkroczyć do pomieszczenia z poczuciem wyższości tak, jak wszystkie bohaterki dram, które oglądam. Niestety, moje plany krzyżuje Park, który czeka na mnie już w progu.

Widząc go, automatycznie zwalniam kroku, a widząc, że kieruje się w moją stronę, mam ochotę uciec. Chłopak ubrany jest jedynie w bokserki i czarny podkoszulek, a wyraz jego twarzy jest pomieszaniem rozbawienia, zaintrygowania oraz może... zazdrości? Przynajmniej taką mam nadzieję. Podchodzi do mnie szybkim krokiem i nim zdążam coś powiedzieć, patrzy na mnie z wyższością, przez co kulę się przy ścianie.

- Więc idziesz dziś na randkę? – pyta, wpatrując się we mnie chłodnym spojrzeniem.

Przełykam ślinę, postanawiając grać na zwłokę.

- No wiesz... Ja...

Jego dłoń gwałtownie unosi się i uderza w ścianę ponad moją głową.

- Pytałem o coś – mówi, ściszając głos do mrożącego krew w żyłach półszeptu.

Wstrzymuję oddech, kiedy jeszcze bardziej się nade mną pochyla i mogę przysiąc, że czuję motyle w brzuchu. Nie spodziewałem się takiego obrotu akcji.

- T-tak – odpowiadam, a po chwili zmuszam się do odzyskania pewności siebie. – Co w tym dziwnego?

Chanyeol nachyla się jeszcze bardziej, a ja jeszcze bardziej przyciskam plecy do ściany. Nie tak miało być. Mój plan nie obejmował Chanyeola napastującego mnie w korytarzu.

- Kim jest ten szczęściarz, Baekkie? – parska pod nosem, a z jego ust wyrywa się cichy śmiech. Po raz kolejny mam wrażenie, że nie mnie kpi, więc staram się odpowiedzieć jak najbardziej kąśliwie.

- Idę z Kaiem.

W tym momencie Park poważnieje. Ironiczny uśmiech schodzi z jego twarz zastąpiony poważnym wyrazem, którego szczerze mówiąc zaczynam się bać. Pochyla się tak bardzo, że gdybym chciał go pocałować, nie musiałbym się wcale wysilać.

Ech, mój plan nie obejmował myśli o całowaniu Chanyeola.

- Och – przez chwilę wygląda na zaskoczonego, a następnie przechodzi do właściwej wypowiedzi. – Wiesz, obstawiałem kogoś innego.

- Kogo? – marszczę brwi, starając się oderwać wzrok od jego ust. Wiem, że może to wyglądać cholernie sugestywnie.

- Sam nie wiem – wzrusza ramionami. – Jesteś niegrzeczną księżniczką. Kai nie da sobie z tobą rady.

- Niby dlaczego? - unoszę brwi. 

- Już kiedyś ci to powiedziałem - mruczy, ściszając głos. - Jesteś tym typem księżniczki, która za dużo księżniczkuje. Do jej ogarnięcia potrzeba męskiej ręki. 

Chcę coś odpowiedzieć, ale kompletnie zasycha mi w ustach. Chanyeol tymczasem pochyla się jeszcze bardziej. Łatwo zauważam do czego dąży. Obydwoje na chwilę zapominamy o prowadzonej rozmowie, skupiając się na dystansie, dzielącym nasze usta. Jestem pewny, że lada chwila przeżyję swój pierwszy pocałunek, ale w tej samej chwili słyszę kroki w korytarzu.

- Zostaw go!

Duża dłoń Jongina ląduje na ramieniu Chanyeola i brutalnie odpycha go ode mnie. Głupio mi to przyznać, ale naprawdę chcę, żeby Kai na chwilę zniknął. Od mojego pierwszego pocałunku dzieliły mnie jedynie milimetry, a ktoś, kogo do niedawno uważałem za chodzący ideał zniszczył to w ułamek sekundy.

- Zapraszał cię tu ktoś? – Park mierzy go z politowaniem.

- Co mu znów zrobiłeś? – Jongin staje pomiędzy mną, a Chanyeolem, a ja po raz kolejny mam ochotę zapaść się pod ziemię.

Tego nie było w moim planie!

- A co miałem mu zrobić? – Chan unosi dłonie w obronnym geście.

- Podobno bez jego zgody przeglądasz jego prywatne rozmowy, więc...

- Nie obsraj się – przerywa mu ze śmiechem Chanyeol. Najwyraźniej poważna reakcja bruneta wyjątkowo go śmieszy. Muszę przyznać, że nawet ja powstrzymuję się przed parsknięciem śmiechem.

- Jesteś żałosny – cedzi przez zęby Jongin.

Stwierdzam, że najlepszym wyjściem będzie przelotne wymknięcie się z pola bitwy i niezauważalnie przemykam do pokoju. Marszczę brwi na widok mojego laptopa, stojącego na szafce nocnej przy łóżku Chanyeola, a z ciekawości sprawdzam ostatnią konwersację na chacie.

tiff_tiff: pomiędzy tobą, a baekiem naprawdę nic nie ma???

yoona90: Przyłączam się do pytania!

kaawaiibyunnie: nieee

kaawaiibyunnie: on woli czarnych

tiff_tiff: :(

tiff_tiff: lubi cię przecież, no

kaawaiibyunnie: wiem xD

kaawaiibyunnie: to znaczy, domyślam się

sunny-bunny: wiesz, że baek jest małą księżniczką i nigdy ci tego nie powie

kaawaiibyunnie: no wiem

kaawaiibyunnie: ale ja będę po cichu o niego starał

kaawaiibyunnie: będę się o niego troszczył itd

kaawaiibyunnie: dzisiaj mu właśnie antywirusa zaktualizowałem, więc wiecie

yoona90: słodziak :(

sunny-bunny: Bylibyście taką słodką parą 

kaawaiibyunnie: rozkocham go w sobie, zobaczycie ;)

tiff_tiff: LICZĘ NA TO

kaawaiibyunnie: ale najpierw dajcie mi numer do jego mamy

sunny-bunny: Po co?

kaawaiibyunnie: no dajcie proszę max

yoona90: xxx xxx xxx

kaawaiibyunnie: dzięki, koleżanki!!

Zamykam z furią laptopa i mam ochotę cisnąć nim w ścianę, bo właśnie dowiedziałem się, że Park Pojebany Chanyeol ma numer mojej mamy, a wszystko, co robię, może w pewien sposób obrócić się przeciwko mnie.

      ✿     

Nadchodzi wieczór. Prawie zapominam o incydencie z chatem i słownej potyczce Yeola i Kaia. Wciskam na siebie moje obcisłe rurki, zakładam koszulkę i kardigan, po czym wykonuję delikatny makijaż. Rysuję eyelinerem najdelikatniejsze kreski, jakie tylko umiem, a w chwili, gdy kończę obrysowywać drugie oko, Park Chanyeol głośno wchodzi do pokoju, wyrywając mnie z transu. Moja ręka drga i w efekcie mój perfekcyjny, naturalny makijaż zostaje zniszczony przez nadprogramową kreskę, ciągnącą się od górnej powieki aż po skroń.

- Cholera! – parskam, widząc swoje odbicie w lustrze. – Brawo, idioto. Właśnie popsułeś mi humor i makijaż.

- Przepraszam – jego głos brzmi potulnie, a w lustrzanym odbiciu widzę, że lekko się uśmiecha. – Szykujesz się na swoją randkę?

Wyjmuję z kosmetyczki opakowanie wilgotnych chusteczek i ostrożnie ścieram nadprogramową kreskę, udając obojętnego na słowa Chanyeola.

- Mhm – odpowiadam zdawkowo, pochłonięty zajęciem.

- Dlaczego starłeś tę kreskę? – pyta nagle. Najwidoczniej zależy mu na nawiązaniu jakiejkolwiek rozmowy. – Wyglądałeś jak urocza Kleopatra.

Przerywam rysowanie nowej kreski i odwracam się, by wbić w niego mordercze spojrzenie. Tymczasem on leży sobie obojętnie na swoim łóżku, ciągle trzymając na kolanach mojego laptopa.

- Ty będziesz niedługo wyglądał jak urocza panda, jeżeli nie odłożysz mojego laptopa – grożę.

- Jesteś mocny tylko w słowach, Baekkie – mruczy, stukając palcami po klawiszach mojej klawiatury. – Gdybym tylko do ciebie podszedł, szybko straciłbyś odwagę.

Jego słowa wprawiają mnie w zakłopotanie. Najgorsze jest to, że Park ma rację. Mogę obrażać go słownie, ale jeżeli tylko się do mnie zbliży, po prostu wymięknę.

- Pf, chyba ty – odpowiadam, bo szczerze mówiąc kończą mi się już pomysły na jakiekolwiek teksty, którymi mógłbym się odgryźć.

Chanyeol jedynie śmieje się w odpowiedzi, a ja kontynuuję malowanie oka. W końcu dopełniam makijaż odrobiną ciemnego cienia na powiekach i rozjaśniaczem na kościach policzkowych, po czym prezentuję się mojemu współlokatorowi.

- I jak? – pytam, unosząc brodę.

- Pięknie – odpowiada chłopak, ciągle wlepiając wzrok w ekran mojego laptopa.

- Ech, nawet nie spojrzałeś, głupku – prycham, zirytowany jego zachowaniem.

Fakt, że korzysta z mojego sprzętu jakoś przestaje mi przeszkadzać. I tak nie mam nic do ukrycia. Wie o wszystkim, o czym pisałem na chacie.

- Niepotrzebnie się tak starasz, Baekkie. On i tak nie zwróci na ciebie uwagi – mówi, zamykając laptopa.

- Dlaczego? – pytam, zaintrygowany jego stwierdzeniem.

- Po prostu go znam i uwierz, że nie zależy mu na tobie, jako na osobie – wzrusza ramionami. – Znam jego zamiary i gdybym mógł, zatrzymałbym cię tutaj, nawet jeżeli miałbym cię przywiązać do krzesła.

- Po prostu jesteś zazdrosny – przewracam oczami.

- Skąd wiesz? – jego głos przybiera na sile.

Odwracam wzrok z nadzieją, że pozwoli mi to ukryć rozgrzane do czerwoności policzki.

- Czytałem, co pisałeś na chacie – odpowiadam, starając się brzmieć obojętnie. W rzeczywistości niezwykle cieszę się z tego, że po raz pierwszy nie zaprzeczył temu, iż jest o mnie zazdrosny. Sama myśl o tym sprawia, że czuję w środku przyjemne ciepło.

- Odpowiedz mi na jedno pytanie – zaczyna nagle.

- Jakie? – spoglądam na niego z zaciekawieniem.

- Dlaczego idziesz z Kaiem? – pyta takim tonem, jakby chciał powiedzieć „To niesprawiedliwe!". – Dlaczego właśnie z Kaiem?

- Cóż – zaczynam, bawiąc się rękawem. – Lubię go.

Wiem, że to nie jest szczera odpowiedź, ale przecież nie mogę mu powiedzieć „No wiesz, to po to, aby wzbudzić w tobie zazdrość". Wyszedłbym na kompletnego idiotę.

- Więc to o nim pisałeś na chacie? – pyta, a ja zerkam na niego nie do końca rozumiejąc pytanie. – Ugh, no wiesz. Wtedy, gdy sądziłeś, że jesteś zakochany miałeś na myśli Kaia, tak?

Moje policzki różowieją.

- No... a niby kogo?

Stąpam po cienkim lodzie. Nie jestem w stanie przewidzieć reakcji Chanyeola, ale muszę wiedzieć, kiedy powinienem ugryźć się w język. Na razie nie mam zamiaru powiedzieć mu prawdy. Za bardzo się boję. Nie wiem w końcu czego się spodziewać.

- A, okay – mruczy. Jego głos brzmi dziwnie. Jestem pewny, że nigdy go takiego nie słyszałem.

- Coś nie tak? – pytam, zastanawiając się jak powinienem rozumieć jego reakcję.

- Nie, nie – kręci głową, wstając z łóżka. – Po prostu chyba naprawdę jestem wielkim, koszmarnym idiotą.

- Co? – jestem tak zaskoczony jego słowami, że potrzebuję chwili, by przeanalizować jego zachowanie. – Nie, Chan. To nie tak.

- Nie pierdol – cedzi. – Twój różowy notesik mówi sam na siebie.

Drgam, przypominając sobie różowy notatnik, który przed wyjazdem podarowały mi przyjaciółki. Doskonale pamiętam wszystkie treści, dotyczące Kaia, które tam zapisały. Fakt, że Chanyeol grzebał w moich rzeczach jakoś schodzi na dalszy plan. Liczy się tylko to, że jest o mnie zazdrosny, a ja zamiast wyższości i satysfakcji, czuję palące poczucie winy.

- Chanyeol, to nie tak.

- Och, może mam ci przytoczyć jakiś powód, dla którego Baekhyun powinien być z Kaiem oppa? – parska sarkastycznie, przytaczając fragment z notatnika. – Są jak urocza księżniczka i przystojny książę, aww.

Parska pod nosem kpiącym śmiechem, podczas, gdy ja siedzę, wpatrując się tak wyjmuje z szafy szarą bluzę i narzuca ją na swoje ramiona.

- Gdzie idziesz? – pytam słabym głosem, kiedy zauważam, że kieruje się ku drzwiom.

Ten jednak jedynie mnie ignoruje, pozostawiając samotnie w pustym pokoju. Wzdycham cicho i wstaję, podchodząc do mojej szafki nocnej. To właśnie tam ukryłem notatnik i szczerze mówiąc przez następne dni po prostu o nim zapomniałem.

Otwieram zeszyt na pierwszej stronie i krzywię się czytając Dowody na to, że Kai oppa jest gejem. To śmieszne jak szybko zdołałem wpaść w sidła Chanyeola, zupełnie zapominając o moim dotychczasowym wybranku.

      ✿     

Schodzę na dół z sercem w gardle. Ciągle mam w pamięci gwałtowną reakcję Chana i jest mi zwyczajnie głupio. Przez te wszystkie dni trochę się pogubiłem. Trudno mi się do tego przyznać, ale naprawdę tęsknię za domem. Być może towarzystwo światowej sławy gwiazd nie jest mi pisane. Wolę zacisze swojego małego miasteczka, gdzie mogę być pewny, że nic ani nikt nie jest w stanie mnie zaskoczyć.

- Jesteś gotowy? – pyta Kai z uśmiechem.

Ma na sobie dopasowaną ciemna kurtkę, czarne spodnie i szarą koszulkę. Jego włosy są zaczesane do tyłu, a ja mimowolnie mam ochotę przygładzić je dłonią. Cały czas jednak mam w myślach obraz Chanyeola i dociera do mnie, jak niesprawiedliwie go potraktowałem.

- Mhm – mruczę, nim wychodzimy z dormu.

- Coś się stało? – pyta Jongin. – Wyglądasz na przygnębionego.

Zastanawiam się, czy streścić mu całą historię, czy tylko jej istotną część.

- Chanyeol – odpowiadam po prostu.

- Znowu?

Kiwam głową.

- Tym razem znów był zbyt...?

- Nie, nie – zaprzeczam szybko, kiedy wsiadamy do auta, a szofer rusza. – Po prostu... trochę źle go potraktowałem i czuję się z tym okropnie.

- On również cię źle traktuje – zauważa Jongin, wzruszając ramionami.

- Tak, ale to zupełnie coś innego – mruczę nieśmiało. – Wybacz, ale nie mam ochoty o tym rozmawiać.

Chłopak ze zrozumieniem kiwa głową i przez resztę drogi milczymy.

      ✿     

„Zostań jeśli kochasz" okazuje się bardzo wzruszającym filmem, a biorąc pod uwagę fakt, że już sama wcześniejsza konfrontacja z Yeolem prawie doprowadziła mnie do łez, wychodzę z sali zapłakany. Jongin troskliwie obejmuje mnie ramieniem, lecz to wcale nie pomaga. Wręcz przeciwnie, za każdym razem, kiedy jest blisko mnie, czuję wyrzuty sumienia. Na jego miejscu mógł w końcu być Chanyeol.

- Może pójdziemy coś zjeść? – proponuje, nachylając się.

- Chętnie – kiwam głową, po czym wskazuję uroczą restaurację z fast foodami.

Zajmujemy stolik w rogu i przeglądamy karty menu, po czym szybko decyduję się na największego burgera, jakiego oferują. Nie mam zamiaru dłużej udawać przed Kaiem uroczej łamagi, która żywi się samymi sałatkami. Bądź co bądź już nie chcę go uwodzić. Porzuciłem ten głupi pomysł gdzieś pomiędzy imprezą w dormie, na której nieco przesadziłem z alkoholem, a pierwszym prawie-pocałunkiem z Chanyeolem.

- Naprawdę to wszystko zjesz? – pyta, kiedy kelnerka przynosi moje zamówienie.

Brunet tymczasem ograniczył się tylko do frytek i steku.

- Ta – mruczę, biorąc solidnego kęsa. – Muszę zajeść smutek.

- To przez ten film? – pyta, unosząc brew w górę.

W odpowiedzi kręcę przecząco głową.

- Nie tylko.

- Więc przez co? – opiera twarz na dłoni i zaczyna jeść frytki.

- Chanyeol.

Samo jego imię zawsze jest wystarczającą odpowiedzią.

- Wyjaśnij mi czemu – prosi łagodnie, a ja czuję, że muszę się komuś wygadać.

W normalnych okolicznościach powiernikiem moich zwierzeń stałby się pewnie Kyungsoo, ale teraz nie mam innego wyboru.

- Nie podobasz mi się, okay? – mówię prosto z mostu. – Może podobałeś mi się na początku, ale to... to co innego. Ta cała randka... to znaczy, no wiesz, to wszystko wymyśliłem tylko po to, aby wzbudzić w Chanyeolu zazdrość i wiesz, co? Miałem głupi różowy zeszyt, w którym moje głupie koleżanki wypisały dowody na to, że ja i ty bylibyśmy zajebistą parą, a on to znalazł i wiesz co zrobił? Wyszedł. Po prostu wyszedł, a ja teraz czuję się jak najgorsza suka na tej planecie.

Spuszczam bezradnie wzrok na swojego wielkiego burgera, który jako jedyny w małym stopniu poprawia mi humor. W milczeniu czekam na reakcję bruneta.

- Wiesz... - zaczyna. – Muszę przyznać, że ja również nie traktuję tego wyjścia jako randki. To znaczy... Dla mnie też ma ona pewien ukryty cel.

Podnoszę wzrok, wbijając w niego spojrzenie. Umiem się wszystkiego domyślić i łatwo łączę ze sobą fakty.

- W kim chcesz wzbudzić zazdrość? – pytam z ciekawością, a brunet smętnie spuszcza wzrok.

- Kyungsoo – mówi, prawie bezgłośnie, a ja nieruchomieję.

Nawet nie przeszło mi przez myśl, że coś mogłoby pomiędzy nimi być. Muszę jednak przyznać, że Kyunggie tworzyłby śliczną parę z Jonginem.

- Nie spodziewałem się – mruczę.

- To dlatego tak zależało mi na twojej uwadze. Chciałem cię w pewien sposób... wykorzystać. Chciałem wykorzystać fakt, że podobałem ci się jako idol.

Zamieram, uświadamiając sobie, że Chanyeol od początku miał rację.

- Zachowałeś się jak cham wzbudzając w Kyungsoo zazdrość za pomocą jego nowego przyjaciela – krytykuję, przeżuwając kęs burgera.

- Och, ty również nie byłeś lepszy wykorzystując byłego najlepszego przyjaciela Chanyeola do wzbudzenia w nim zazdrości – odparowuje.

- Jak to byłego najlepszego przyjaciela? – pytam.

- To długa historia – odpowiada.

- Mamy dużo czasu – wzdycham.

- Cóż, kiedyś ja i Yeol naprawdę trzymaliśmy się razem, ale później, sam wiesz, sława zmienia ludzi. Podczas, gdy on uznał, że woda sodowa uderzyła mi do głowy, ja nie robiłem nic, żeby go przy sobie zatrzymać. Wina leży po obu stronach.

- Skąd Chanyeol wiedział, że chcesz mnie wykorzystać? – zastanawiam się na głos.

- Sam nie wiem – wzrusza ramionami Jongin. – Jeżeli wiedział, to możliwe, że pamięta nieco moich sekretów z tamtych czasów. Już będąc treinee próbowałem zbliżyć się do Kyungsoo. Równie dobrze Chanyeol mógł połączyć fakty i przejrzeć moje plany.

- No tak – mruczę ze wzrokiem wbitym w burgera, który lada chwila znika z mojego talerza. – Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kompletnie nie wiem co teraz robić.

- Tak, ja też – wetchnął smętnie.

- Ja na twoim miejscu wyznałbym wszystko Kyungsoo i spróbował go przeprosić – zaproponowałem delikatnie.

- Dobra idea – pokiwał głową. – Tymczasem ja na twoim miejscu wyjaśniłbym wszystko Chanyeolowi. Może nie wygląda, ale to cholernie emocjonalny facet. Ostatnio po spotkaniu z Miną był tak wkurzony, że zmiażdżył szklankę, trzymając ją w dłoni.

- Kim jest Mina? – pytam, szybko poważniejąc. Samo to imię budzi we mnie niepokój.

- Przyjaciółka jego siostry – odpowiada Kai. – Wszyscy myślą, że Chan i Mina się spotykają, jednak tak naprawdę po prostu planują wspólny prezent ślubny dla Yoory... W sensie, no wiesz. Dla siostry Chanyeola.

Kiwam w skupieniu głową, układając wszystkie kawałki układanki w całość. Jestem zmęczony natłokiem nowych informacji, a jedynym czego chcę, jest powrót do dormu. Wiem, że moje wyrzuty sumienia uciszy tylko rozmowa z Chanyeolem.

- Wracajmy już – mówię.

- Śpieszy ci się, żeby przeprosić Chana? – brunet patrzy na mnie, a na jego ustach gra rozbawiony uśmiech.

- Pf, pomyślę nad tym – odpowiadam, szybko odzyskując trzeźwość umysłu. – Będziesz jadł te frytki?

      ✿     

Kiedy wracamy do dormu wszyscy śpią. Wokół panuje cisza, więc staram się przemknąć do pokoju nie powodując żadnego hałasu. Otwieram drzwi i cicho wsuwam się do pomieszczenia, zauważając Chanyeola, śpiącego na swoim łóżku. Żałuję, że nie będę miał szans go od razu przeprosić. Nie wytrzymam go rana z poczuciem winy.

W ciemnościach zdejmuję t-shirt i kardigan, zastępując je koszulką od piżamy. Najtrudniejszą częścią garderoby okazują się spodnie, przy zdejmowaniu których niefortunnie tracę równowagę i upadam. Szczęście nigdy nie było po mojej stronie.

- Nic ci nie jest? – słyszę zaspany głos Chanyeola.

- Nie, nie – odpowiadam, podnosząc się z ziemi w samych bokserkach. Cieszę się, że jest ciemno i Park nie może zobaczyć moich nagich nóg.

- Zapalić lampkę? – pyta. Jego głos jest cichy i łagodny.

- Nie – protestuję. – Wszystko w porządku.

- Jak było na... randce? – pyta, wypowiadając ostatnie słowo z nutą obrzydzenia.

Milczę, stojąc w ciemności w piżamie i bieliźnie. Powinienem go przeprosić, ale jak zwykle brak mi odwagi. Nie potrafię się przełamać.

W końcu błądząc po omacku podchodzę do jego łóżka i wsuwam się pod kołdrę. Cieszę się, że wcześniej zmyłem makijaż i mogę spokojnie położyć się spać. Czuję obok ciepłe plecy Chanyeola i ignorując obawy wtulam się w nie, mocno obejmując mężczyznę ramionami.

- Przepraszam – szepczę.

Mija chwila, nim wyższy porusza się, a jego duża dłoń przykrywa moje, o wiele mniejsze, znajdujące się na jego umięśnionym brzuchu.

- Przyjmuję przeprosiny – odpowiada.

Mocniej przywieram do jego pleców, zaciągając się zapachem męskiego dezodorantu. Próbuję zdobyć się na słowa, będące dopełnieniem przeprosin.

- Ja... - zaczynam. – Lubię cię, Yeol.

- Też cię lubię – odpowiada z cichym śmiechem.

Wszystko wydaje się takie niewinne, a mimo to moje policzki płoną. Cieszę się, że Chanyeol nie może tego zauważyć. Wtedy cała sytuacja byłaby jeszcze bardziej zawstydzająca.

Zasypiam wiedząc, że mój prawdziwy książę z bajki był bliżej, niż myślałem.

________________________________________

Rozdział dość długi, a napisałam go dzisiaj zaraz po tym jak napisałam rozdział ACNSC. Mam okres, siedzę w domu i źle się czuję, więc muszę sobie jakoś umilić te tortury czy coś. 

Możecie mi napisać kilka miłych słówek w komentarzach to może przestanie boleć :(

Kocham Was, Księżniczki :(

   a, no i życzę miłej podróży poślubnej Jujci i Elodie  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top