Falling.
Calum pokonał ostatnie stopnie i znalazł się przy dużych metalowych drzwiach. Krajobraz nocnego Sydney, przyciągał go jak żaden inny. Dach jednego z najwyższych wieżowców, stał się jego ulubionym miejscem. Zawsze bywał tu sam, miejsce to dawało mu chwile samotności i czasu na przemyślenia. Tego dnia nie było inaczej. Zatrzasnął z hukiem drzwi prowadzące na dach i kopnął mocno pierwszą napotkaną rzecz. Po raz kolejny nie mógł dogadać się z chłopakami. Ich zespół zdobywał coraz większą sławę, co równało się z większą liczbą obowiązków i większą liczbą prób. Wszystko zwaliło się na niego, dodatkowo ostatni semestr w szkole nie był lekki. Usiadł na betonowym murku i schował twarz w dłoniach. Odetchnął głęboko, przetarł zmęczoną twarz i podniósł głowę, by kolejny raz nacieszyć się widokiem nocnego miasta. Przebłysk świateł dotarł do jego tęczówek, a nocny wiatr lekko rozwiał jego ciemną grzywkę, opadającą na jego czoło. Zmierzwił dłonią włosy, lekko pociągając za ich kosmyki i przejechał wzrokiem po niewielkiej powierzchni dachu, która tego dnia wydawała mu się inna.
Wzrok zatrzymał na drobnej, ciemnej sylwetce, która balansowała na krawędzi budynku. Jej długie włosy opadały na plecy, lekko kołysane przez podmuchy wiatru. Szeroko rozłożone dłonie drżały lekko wraz z całym ciałem. Wychyliła się nieznacznie, robiąc pierwszy krok w ciemną przepaść nocy przed nią. On szybko podniósł się z betonowego murku i podszedł kilka kroków w kierunku dziewczyny, tak by jej nie wystraszyć.
- Nie podchodź do mnie! - zatrzymał się w miejscu, słysząc jej cichy i ochrypnięty głos.
- Dlaczego chcesz to zrobić? - zapytał wiedząc już, że dziewczyna jest świadoma jego obecności.
- A dlaczego mam tego nie zrobić? - zapytała retorycznie, delikatnie się przy tym śmiejąc - Nie ma dla mnie miejsca na tym świecie.
- Każdy ma swoje miejsce...
- Nie! Nie znasz mnie, nie możesz tak mówić. Nienawidzę życia, tak samo jak ono nienawidzi mnie - opuściła ręce wzdłuż ciała, wciąż utrzymując równowagę.
- To na pewno nie jest tak, że życie cię nienawidzi. Wszystko ma swoje dobre strony.
- Nie znam ich!
- Pokaże Ci je.
- Po co chcesz to zrobić? - odwróciła się delikatnie w jego stronę. Mógł dostrzec jej pełne malinowe usta i ciemne czekoladowe oczy, od których teraz odbijały się migoczące światła nad miastem. Nie zauważył żadnych łez spływających po jej policzkach, co skłoniło go do myśli, jak silną osobą musi być.
- Może coś zmienię, może Cię uratuję.
- Mnie nie da się uratować! Nie trać czasu. - zaśmiała się głośno, głosem pełnym rozpaczy i ponownie odwróciła od niego swoje spojrzenie.
- Dlaczego nie chcesz spróbować? - zapytał podchodząc kilka kroków już śmielej, widząc że dziewczyna zastanawia się nad jego propozycją. - Nie stracisz nic.
- Nie warto.
- Daj mi 14 dni, pokaże Ci inną stronę życia, której nie znasz. Jeśli Cię nie przekonam, wrócisz tu i podejmiesz decyzję, ale nie rób tego dziś - spojrzał z opanowaniem w jej stronę. Sam nie wiedział skąd bierze się jego siła i chęć pokazania tej dziewczynie innego świata. Czuł gdzieś w środku, że nie może pozwolić by zginęła, w tej chwili czuł się za nią odpowiedzialny.
- 14 dni i ani jednego więcej!
- 14 krótkich dni, obiecuję.
- Więc dobrze, masz dwa tygodnie, przekonaj mnie. - brunetka zrobiła krok w tył i wróciła na betonowy dach.
Przez kilka chwil wpatrywała się w rozpościerający się przed nią obraz miasta, mocno zaciskając dłonie wokół ramion.
- Calum - brunet podszedł do dziewczyny stając przy jej boku.
- Co? - spojrzała na niego zdezorientowana, nerwowo pocierając ramiona.
- Mam na imię Calum - chłopak powtórzył, delikatnie się uśmiechając.
- Ava - uścisnęła delikatnie dłoń którą do niej wyciągnął. - Więc jak chcesz mnie przekonać?
~♡
kocham to co tu pisze, naprawdę
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top