Day 8.

Zostaw coś po sobie

- Mike, błagam przestań! - Ava ocierała kolejne spływające po jej policzkach łzy. Od dobrych piętnastu minut nie potrafiła przestać się śmiać z żartów i ciekawych anegdot, które opowiadał Michael. Ich życie opiewało w zabawne historie, które w żaden sposób nie były nudne, wręcz przeciwnie, brunetka bawiła się wyśmienicie słuchając przygód Calum'a i jego przyjaciół. Od poranka nie miała chwili wytchnienia, spędzając dzień z całą czwórką, wylegując się nad basenem w domu Luke'a. Nie mieli na co narzekać, pogoda była idealna, a chłodna woda chłodziła ich ciała kiedy tylko tego zapragnęli. Jednak Ava od początku nie była przekonana do kąpieli, nie potrafiła nawet rozebrać się przy bądź co bądź obcych chłopcach. Nie należała do wstydliwych osób, jednak uważała swoje ciało za mało doskonałe, dlatego unikała zwykle plaż pełnych ludzi czy otwartych basenów. Siedziała wygodnie na jednym z leżaków, popijając zimny kompot, który przygotowała mama blondyna. Chłopcy w najlepsze chlapali się na zmianę wodą, grając w niej w piłkę. Mikey zdecydował się dotrzymać jej towarzystwa, na co zdecydowanie nie narzekała. Lubiła towarzystwo tej zwariowanej czwórki, chociaż tak na prawdę znała ich zbyt krótko, by powiedzieć o nich jako o swoich przyjaciołach. Kiedy Mike na chwile przerwał opowiadanie swoich wesołych historii i zdecydował się popływać z resztą, nad jej leżakiem przystanął Calum, pozwalając aby mokre krople wody spływające z jego ciała moczyły jeszcze suche ubrania Avy.

    - Calum, jesteś cały mokry! - pisnęła przeraźliwie brunetka, podciągając nogi pod brodę, tak aby zimna woda nie spadała na jej nagie ciało.

    - To przecież nic złego - Calum uśmiechnął się zadziornie do dziewczyny i przysunął się jeszcze bliżej, nachylając się nad jej ciałem, opierając się dłońmi o rączki leżaka. Ava przyglądała się jego rozbawionym karmelowym tęczówką, kiedy znalazł się zbyt blisko niej łamiąc jej przestrzeń, którą od dobrych paru lat starała się otaczać murem, którego nikt nigdy nie potrafił przebić. Calum był jedyną osobą, która w małym stopniu usuwała z niego każdego dnia poszczególne cegiełki, pozwalając sobie dotrzeć do jej wnętrza. Ava niespokojnie przygryzła wargę, próbując ukryć niewielki rumieniec, który powoli wypływał na jej twarz. Bliskość bruneta sprawiała, że po jej ciele przepłynął przyjemny dreszcz. Calum ściągnął z jej oczu ciemne okulary, które wcześniej Ava zabrała od niego, by móc lepiej przyjżeć się jej czekoladowym tęczówkom. Lubił ich blask, który z każdym dniem stawał się mocniejszy. Początkowo, kiedy zaczynali swoją przygodę z pokazywaniem Avie jego świata, nie było w nich nic, zaledwie cierpienie i determinacja do pokonania ostatniego kroku, jakim było samobójstwo. Teraz cieszył się w duchu, że jego starania nie idą na marne, że pomału Ava uczy się lepszego życia razem z nim. Miał również nadzieję, że pozostanie z nim na zawsze, jednak nie mówił tego głośno, nie będąc jeszcze pewnym co tak na prawdę czuję.

    - Ściągnij te ubrania i popływaj z nami - zaproponował, lekko uśmiechając się w stronę dziewczyny.

    - Nie uważam, że to najlepszy pomysł - Ava zmieszana spuściła wzrok, ukrywając twarz w długi ciemnych włosach, które opadły falami na jej policzki. Nie chciała tłumaczyć mu, dlaczego rozebranie się przed nimi uważa za zły pomysł.

    - Nie daj się prosić.

    - Cal, na prawdę - brunetka wciąż kurczowo trzymała się leżaka, nie chcąc z niego wstać.

    - Sama tego chciałaś - Calum uśmiechnął się jeszcze szerzej i nie dając brunetce nawet możliwości zareagowania, złapał ją szybko w pasie i jednym ruchem podnosząc ją z leżaka, przebiegł kilka metrów razem z nią, wskakując do wody. Dziewczyna w ostatnie chwili zdążyła nabrać powietrza, a kiedy zginęła razem z brunetem pod wodą, wymachiwała niespokojnie rękami. Ubrania utrudniały jej każdy ruch, w ostatniej chwili silna dłoń otoczona wokół jej pasa pomogła wydostać się jej na powierzchnie i przytrzymała ją lekko. Ava gwałtownie nabrała powietrza w płuca i otworzyła zamknięte oczy, natrafiając na roześmiane tęczówki Calum'a. Zamachnęła się kilka razy ochlapując przyjaciela i wykrzyknęła w jego stronę różne przezwiska, rozbawiając tym samym pozostałą trójkę.

    - Zapłacisz mi za to kiedyś - krzyknęła kiedy udało się jej dostać na brzeg, w odpowiedzi otrzymała tylko wesołych śmiech chłopców. Widząc w jakim stanie są jej ubrania, które przyklejały się do jej ciała i krępowały każdy, nawet najmniejszy ruch, zdecydowała się na krok, który po raz kolejny miała zrobić pierwszy raz w swoim życiu. Ściągając ubrania, pozwoliła obcym osobą oglądać jej ciało. Dziękowała w duchu, że większość siniaków, które nieraz zostały po szarpaninie z Markiem nie były teraz już tak widoczne. Starając się nie spoglądać na chłopców, wskoczyła do basenu przepływając od razu jego połowę długości. Jedyną rzeczą, którą uwielbiała było właśnie pływanie. Chociaż nie robiła tego publicznie, znajdowała sposób by rozwijać swoją pasje.

    - Gdzie nauczyłaś się tak pływać? - kiedy podpłynął do niej Ashton, lekko podskoczyła, przestraszona jego głosem.

     - A gdzie mogłam? - zaśmiała się cicho, ale jednocześnie odsunęła się od chłopaka na bezpieczną odległość, wciąż czując okropne skrępowanie, będąc jedynie w samym stroju kąpielowym.

    - Wiem, że w wodzie - powtórował jej rozbawiony Ash. - Ciesze się, że Cal trafił właśnie na ciebie - posłał brunetce ostatnie roześmiane spojrzenie i odpłynął, zostawiając ją kompletnie zdezorientowaną. Wiedziała, że Calum nie zagłębił przyjaciół w rodzaj relacji jaka ich łączyła, jednak nie sądziła też, że mogli by oni pomyśleć o nich jak o parze. Sama nigdy nie zastanawiała się nad tym, jak tak na prawdę wciąż jest między nimi. Nie chodziło tu już tylko o czternaście dni, w grę wchodziły uczucia, których żadne z nich nie brało pod uwagę, składając sobie tę nieszczęsną obietnice. Jedyne czego brunetka była pewna to to, że nie mogła pozwolić, aby Calum również poczuł coś więcej. Nie potrafiłaby złamać mu serca, kiedy za nie całe już sześć dni zamierzała dokończyć swój plan, który wciąż zaprzątał jej głowę. Jednak nie był już on tak czysty jak na początku. Myśląc o tym co zostawi tutaj, oprócz Erika obok pojawiała się roześmiana twarz Calum'a, która z każdym dniem znaczyła dla niej coraz więcej. Nie była już tak pewna swojej decyzji.

    ***

    Kiedy późnym popołudniem znów pojawili się w posiadłości Sunders'ów, Erik już od progu przywitał ich uśmiechnięty, ściskając w dłoni małą maskotkę pingwina. Ava witając się z chłopcem zmierzwiła dłonią jego dłuższe już włoski i zostawiła go razem z Calum'em, udając się do swojego pokoju po suche ciuchy. Ponownie zamoczyła cały samochód chłopaka, przypominając sobie powrót z nad plaży, gdy Calum trzymając ją na rękach spełnił jedno z jej marzeń. Zastanowiła się, jak to jest spełnić przed śmiercią wszystkie, czy to na prawdę daje szczęście i radość. Szybko odpędziła myśli od siebie i jak najprędzej znalazła suche ubrania i bieliznę, nie chcąc aby Calum czekał na nią zbyt długo. Kiedy wróciła do salonu, zastała w nim bruneta w najlepsze bawiącego się z malcem na dywanie w wyścigi samochodowe. Brunetka oparła się o framugę drzwi, nie chcąc przerywać im świetnej zabawy i obserwowała wszystko z szerokim uśmiechem. Kiedy tylko Calum odkrył jej obecność przerwał zabawę z chłopcem mimo jego usilnych błagań aby jeszcze zostali, i po raz kolejny nie mówiąc nic o ich calu podróży, zaprosił Ave do swojego samochodu. Ich podróż tym razem trwała znacznie dłużej, słońce zdążyło już zajść za horyzont a kilka gwiazd pojawiło się na niebie. Ava obserwowała je zafascynowana przez szybę samochodu, o którą opierała głowę. Mimo, że między nimi panowała cisza, nie była ona w żaden sposób krępująca. Nie czuli potrzeby rozmowy, wystarczała im obecność drugiej osoby, a cała atmosferę podsycała nić tajemnicy, którą Calum objął ich wyprawę. Kiedy zaparkował samochód pośród tłumu innych, Ava niepewnie wysiadła z jego wnętrza i rozejrzała się po okolicy. Znajdowali się na jeden z dzikich plaż poza Sydney, na której zebrało się tego wieczora setki osób. Kiedy Calum wyciągnął coś z bagażnika, szybko znalazł się u jej boku i ściskając lekko jej dłoń, pociągnął ją w kierunku tłumu. Kiedy przedarli się przez niego i odeszli nieco dalej, stając na niewielkim wzniesieniu, Ava po raz kolejny spojrzała pytająco na bruneta.

    - Calum, co się tu dzieję?

    - Trafiłem tu kilka lat temu razem z Mali, tak na prawdę nie wiedzieliśmy co się tu dzieje, a będąc na plaży niedaleko zauważyliśmy to całe zbiegowisko - Calum przerwał wyciągając z małego woreczka niewielki poskładany papierowy lampion. - Od tego czasu co roku tu przyjeżdżam - kontynuował - W ten jeden dzień zbierają się tu setki osób i wspólnie puszczając do nieba lampiony, skrywając w nich swoje największe marzenia, chcąc w ten sposób aby się spełniły. Zapisują je na lampionie i wysyłają w niebo - uśmiechnął się lekko, kiedy zauważył fascynację i zaciekawienie w oczach Avy, kiedy pierwsze lampiony poleciały w niebo. Z każdym kolejnym, tworzyły na niebie ścieżkę, prowadząca wprost do gwiazd. Brunetka stała z lekko uchylonymi ustami, wpatrując się w cudowny obraz, który zachwycał ją w każdy możliwy sposób. Calum po raz kolejny pokazał jej inny świat, którego nie znała, który nigdy nie potrafił jej tak oczarować.

    - To dla Ciebie - brunet wręczył jej do dłoni lampion i pisak. - Wyślij swoje marzenie, niech i ono się spełni.

    Ava chociaż nigdy nie wierzyła w takie rzeczy, zdecydowała się chociaż raz uwierzyć. Przez długą chwilę zastanawiała się co mogłaby zapisać na papierze, spoczywającym na jej kolanach. Miała w sobie wiele marzeń, jednak żadne z nich nie było na tyle istotne, żeby posyłać je do nieba. Spojrzała w stronę chłopaka, który siedząc obok niej kończył napis na swoim lampionie, przygryzał lekko wargę, pochłaniając się w całości swoim zajęciem. Ava uśmiechnęła się na ten widok. Było w nim coś co chwytało ją za serce i przyśpieszało jej puls, gdy chłopak łapał ją za dłoń, czy niepewnie obejmował jej ciało. Bez zastanowienia zabrała swój pisak do dłoni i szybkim ruchem napisała jedno słowo na papierze. Kiedy była gotowa wraz z Calum'em zapalili świece i unieśli dłonie, pozwalając lampionom wzbić się w powietrze. Obserwując jak unoszą się ku górze, brunet zbliżył się do Avy i lekko ścisnął jej dłoń, kiedy ona wciąż wpatrywała się w swój lampion. Migotał on pośród innych, w oczach Avy jaśniejąc najbardziej ze wszystkich. Połyskiwał wraz z nakreślonym przez nią słowem pokochać. Bo właśnie tego pragnęła najbardziej, pokochać.

♡♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top