Day 1.
Biegł spóźniony, przeskakując po dwa schody. Po raz kolejny próba z zespołem przedłużyła się, nie mógł przekonać chłopaków, że jednak tego dnia ma ważniejsze sprawy. Popchnął ciężkie metalowe drzwi i zatrzymał się oddychając głęboko, opierając dłonie o kolana. Podniósł wzrok, szybko ogarnął nim całą przestrzeń i delikatnie odetchnął, widząc siedzącą na murku brunetkę. Cieszył się że mimo jego spóźnienia dotrzymywała ciągle obietnicy, którą złożyła mu poprzedniego dnia. On chciał dotrzymać swojej. Zaplanował dobrze każdy dzień, który chciał z nią spędzić i pokazać jej jak wygląda życie dla niego.
- Przepraszam - wyszeptał cicho zajmując miejsce obok dziewczyny.
- Więc jestem tak jak obiecałam, ale jednak wciąż nie mogę Cię zrozumieć! - zauważył jak przygryzała delikatnie dolną wargę, nie odrywając wzroku od jaśniejących świateł nad miastem.
- Nie musisz mnie zrozumieć. Chce Ci tylko pokazać jak ja postrzegam życie, czym jest dla mnie - przeniósł swój wzrok na rozświetlając się kolejne już ulice.
Wciąż zastanawiał się co posunęło ją do takiego korku, co tak na prawdę sprawiło że chciała skoczyć z tego wysokiego budynku. Jego życie nie należało do najpiękniejszych, jednak miał muzykę, którą kochał i przyjaciół, to zdecydowanie wystarczało mu do szczęścia.
Podniósł się ze swojego miejsca i wyciągnął dłoń w stronę brunetki. Dziewczyna przyglądała mu się przez długą chwilę, jednak przyjęła jego dłoń lekko obejmując ją swoją, również podnosząc się z niskiego murku. Pociągnął ją w stronę schodów i już po chwili znaleźli się na Liverpool Street, jednej z ruchliwszych ulic Sydney, wychodząc tylnym wyjściem. Ten sposób dostawania się na dach pozwalał uniknięcia spotkania ochrony. Przebywanie na dachu World Tower nie było zgodne z prawem, jednak Calum'a nie obchodziło to zbytnio, a znalezienie tylnego wejścia ułatwiło jeszcze sprawę. Przez ramię uśmiechnął się do dziewczyny, widząc jej zakłopotaną minę. Nie wiedziała dokąd ją prowadzi, ale własnie o to mu chodziło. Chciał ją zaskoczyć mimo, że kompletnie jej nie znał, miał nadzieje że uda mu się to.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej gdy zauważył drobne iskierki zaciekawienia w jej czekoladowych oczach, gdy zatrzymali się w końcu pod wielką bramą. Otoczenie tuż za nią znikało w ciemnościach, co potęgowało jeszcze większą ciekawość brunetki. Chwilowe ogniki w jej oczach zgasł, gdy zauważyła wielki łańcuch otaczający bramę, zakończony niewielką kłódka. Spojrzała zdezorientowana na Calum'a, który tylko uśmiechnął się promiennie i ścisnął mocniej jej wciąż trzymaną dłoń. Pociągnął brunetkę w przeciwnym kierunku. Idąc wzdłuż ogrodzenia, znalazł odpowiednią dziurę i wraz z dziewczyną dostał się na zamknięty teren. Ciemne i opuszczone miejsce przerażało dziewczynę, jednak adrenalina, która pojawiła się w jej organizmie, popychała ją do stawiania kolejnych kroków tuż za plecami chłopaka.
Nie wiedziała czemu mu zaufała, tak na prawdę go nie znając. Jednak czuła, że potrzebowała tego, potrzebowała kogoś kto ją uratuję. Nie potrafiła przyznać tego przed samą sobą, ale jej podświadomość cieszyła się, że los postawił przed nią tego ciemnowłosego chłopaka. Biła od niego pewność siebie, a uśmiech na ustach upewniał ją, że jest sprzeczną do niej osobą. Ona nie cieszyła się z życia tak jak on to robił, było dla niej udręką, której nie chciała dłużej przeżywać. Zaskoczył ją swoją postawą, tym, że nie chciał poznać całej jej historii, ani tego dlaczego postanowiła zrobić tak drastyczny krok, którym było samobójstwo. To on chciał pokazać jej swoje życie, co zaciekawiło ją jeszcze bardziej. Nikt nigdy nie chciał otworzyć się na nią, ją pytano o problemy, które próbowała zawsze przemilczeć. Gdy jednak z czasem mimo ukrywania się, wszystko któregoś dnia odkrywała przed innymi, zostawiano ją ze stwierdzeniem, że nikt nie potrzebuję jej problemów jako swój dodatkowy. Tacy byli ludzie, dlatego tak bardzo stawała się obojętna na świat i innych. Jednak w tej chwili poczuła coś czego nigdy nie doświadczyła. Zainteresowanie, którym obdarzył ją Calum, było czymś nowym w jej życiu. Jednak w stu procentach mogła stwierdzić, że było czymś dobrym.
Calum zatrzymał się przed małym budynkiem gospodarczym, lekko zniszczonym przez czas. Przez ciemność nie mogła zobaczyć zbyt wielu szczegółów miejsca, w którym się znajdowali. Jedyne co zdążyła dostrzec, gdy przechodzili wzdłuż ogrodzenia, to wielki, zniszczony już szyld nad bramą, z napisem "Crazy Park", który mimo wszystko nie mówił jej zbyt wiele. Brunet puścił jej dłoń i zaczął majstrować przy niewielkiej skrzynce. Usłyszała ciche stuknięcie, a obraz przed nią rozświetlił się, lekko rażąc oczy, przyzwyczajone już do ciemności. Odsunęła się od budynku i rozejrzała się dookoła. Na jej ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. Chociaż nie robiła tego często, tym razem sam pojawił się na jej ustach, bo był wymuszony ani w żaden sposób ironiczny. Był delikatny i nieśmiały, już dawno zapomniała co to znaczy szczery, prawdziwy usmuech.
Przed sobą miała obraz starego, trochę zniszczonego już parku rozrywki. Niektóre atrakcję nie zaświeciły się, więc domyślała się, że nie działaj ą. W końcu z jakiegoś powodu park był zamknięty i nie użytkowany przez ludzi. Cała groza panująca w okół tego miejsca zniknęła, a ciszę wypełniły dźwięki działających maszyn. Jednak mimo tego, że miejsce wywarło na niej niesamowite wrażenie, wciąż była sceptycznie nastawiona, do tego typu rozrywek.
Calum przybliżył się do dziewczyny, spoglądając z uśmiechem w jej stronę. Ich ramiona delikatnie stykały się, oboje wpatrywali się w błyszczące w ciemności maszyny. Chłopak cieszył się, że w jej ciemnych tęczówkach dziewczyny, dostrzegł coś na miarę szczęścia, a może radości. Uczucie było nieśmiałe i kryło się za czekoladowymi tęczówkami, w postaci małych iskierek. Dostrzegł, że dziewczyna mimo, że jest pewna siebie, kryje w sobie wszelakie uczucia, nie chcąc pokazywać ich światu. Miał w głowie wiele pytań, które chciał zadać brunetce, jednak nie w tej chwili bał się o nie pytać. W ten sposób mógł zrazić ją do siebie, a po prostu chciał jej pomóc. Nigdy nie dbał o nikogo więcej poza sobą, rodziną i przyjaciółmi. Tym bardziej dziwiło go, jego własne zachowania w stosunku do Avy. Pierwszy raz spotkał osobę bardziej skomplikowaną niż on sam, która pozostawała nieodgadniona. Jej postawa była cholernie tajemnicza, powodując jeszcze większą chęć poznania jej życia.
Czując na sobie pytające spojrzenie Avy, oderwał się od swoich myśli i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
- I co powiesz? - zapytał.
- Nienawidzę takich miejsc. Zawsze pełno jest w nich szczęśliwych ludzi, którzy działają mi na nerwy - odpowiedziała cicho, mimo buntowniczych ogników w oczach naprawdę łagodnie.
- Jak może denerwować Cię szczęście innych? - jego głos od razu odkrył zaskoczenie i ciekawość.
- Może dlatego, że sama nie potrafię być szczęśliwa - odparła obojętnie.
- Tłum w okół nas ci nie przeszkadza? - zażartował, kierując swoje rozbawione spojrzenie znów na nią.
Usłyszał ciche parsknięcie i zobaczył jej karcące spojrzenie, które zawierało w sobie jedno pytanie " Czy ty chcesz zrobić ze mnie idiotkę? ". Uśmiechnął się jeszcze promienniej. Żarty z brunetką odpychały od niego wrażenie, że ledwie dzień wcześniej dziewczyna ta chciała popełnić samobójstwo.
- Nie, denerwuję mnie tylko ten chłopak, który próbuję zgrywać zabawnego. Widzisz go może? - Ava zapytała ironicznie, a na jej ustach zbłądził mały uśmiech, który za wszelką cenę próbowała ukryć.
Calum zaśmiał się głośno, jej aluzja trafiła do niego, ale przyniosła odwrotny skutek. Dzięki tej krótkiej rozmowie, dziewczyna odkryła przed nim swoją kolejną twarz. Gdy widział ją po raz pierwszy na dachu, mimo że za kilka chwila miała zakończyć swoje życie, w jej oczach dojrzał spokój i opanowanie. Uczuć tych nigdy nie przypisywano samobójcą. Teraz biła od niej pewność siebie, nie krępowała się w żaden sposób, będąc z nim sam na sam, czy gdy niepewnie trzymał ją za dłoń. Nie zachowywała się jak osoba, która myślałaby chociaż przez chwile o samobójstwie. To najbardziej zaskoczyło Calum'a, ale cieszył się. Dzięki temu mógł poznać prawdziwą Avę, nie dziewczynę, która zakłada maskę obojętności, po to by odciąć się od uczuć i od niego. Poczuł, że może uda mu się w ciągu tych czternastu dni sprawić, że odnajdzie szczęście, którego jak sama podkreślała, nie potrafiła znaleźć.
- Chodź! - Calum spojrzał jeszcze raz na nią i ruszył przed siebie.
Ava zerknęła na niego podejrzliwie, nie podobał jej się pomysł który zaświtał w jego głowię. Gdy zbliżał się do pierwszej działającej atrakcji, którą były jednoosobowe samochody wyścigowe, oparła ręce na biodrach i przekręciła lekko głowę w bok, patrząc na niego z dezaprobatą. Calum od razu wsiadł do pierwszego samochodu o kolorze czerwonym i zrobił kółko wokół toru. Zatrzymał się przy jego krawędzi, posyłając Avie pytające spojrzenie. Dziewczyna pokręciła przecząco głową i nie ruszyła się ze swojego miejsca.
- Nie mów że się boisz! - Calum krzyknął, znajdował się kilka metrów dalej i jego głos nie docierał do niej wyraźnie.
- Nie boję się! - odkrzyknęła. - Po prostu nie lubię takich rozrywek - skrzyżowała ręce na piersiach, oglądając jak Calum przejeżdża jeszcze jedno kółko.
- Obiecałaś, że pozwolisz pokazać ci moje życie!
- Ale nie powiedziałam, że będę się na wszystko zgadzać!
- Ava, jeśli za chwilę nie wejdziesz do tego samochodu to obiecuję że wykrzyczę całemu Sydney że jesteś tchórzem - spojrzał na nią ściągając brwi.
Ava zrezygnowana opuściła ręce wzdłuż ciała i zniesmaczoną miną wsiadła do niebieskiego samochodu, który wybrała. Mimo, że nie było to możliwe, nie chciała słyszeć jak chłopak to krzyczy. Calum uśmiechnął się tryumfalnie i szybko zrobił jeszcze jedno kółko, znajdując się po chwili tuż za nią. Uderzył delikatnie w tył jej pojazdu widząc, że nie ma zamiaru ruszyć się z miejsca. Ava spojrzała na niego groźnie, jednak jego w żaden sposób to nie zniechęcało. Uderzył jeszcze kilka razy, aż zdenerwowana dziewczyna wcisnęła pedał gazu i ruszyła szybko przed siebie. Pokonali kilka okrążeń, Ava przez długi czas prowadziła, nie dając szans Calum'owi na wyprzedzenie jej. Jednak na ostatniej prostej chłopak wykazał się sprytem i wyprzedził ją, zatrzymując się po chwili tuż za miejscem z którego startowali. Ava zatrzymała swój niebieski pojazd tuż obok niego, oddychając głęboko, po woli pozbywając się nadmiaru adrenaliny z jej organizmu, która powstała przez szybką jazdę. Calum uśmiechał się szeroko i lekko poprawił grzywkę która opadła mu na czoło. Jego włosy zmierzwione przez wiatr, tworzyły artystyczny nieład, co w oczach Avy dodawały mu chłopięcego uroku. Pomógł jej wysiąść z samochodu i poprowadził pod kolejną atrakcję. Wyciągnął z małej budki dwie butelki wody niegazowanej, jedną podał brunetce i wsiedli razem do wielkiego koła młyńskiego. Urządzenie ruszyło, w wolnym tempie ich wagonik wędrował w górę. Tym razem Ava nie opierała się przed wejściem na tą atrakcję, uwielbiała być wysoko i spoglądać na rozpościerający się przed nią krajobraz. Tylko w tedy czuła się na prawdę bezpieczna.
- Ta woda na pewno jest dobra? - Ava spojrzała zdezorientowana na małą butelkę trzymaną w dłoni.
- Na pewno - Calum odkręcił swoją i wypił kilka dużych łyków. - Zawsze zostawiamy tu z chłopakami kilka zapasowych butelek.
- To znaczy że przychodzisz tu częściej? - zapytała oglądając niknące pod ich stopami drzewa.
- Przeważnie tu spędzam z przyjaciółmi wolny czas. Można świetnie się tu bawić - zerknął na dziewczynę. - Zresztą sama się przed chwilą przekonałaś.
- Było fajnie - odpowiedziała niepewnie. W duchu wciąż jeszcze dochodziła do siebie. Już dawno nie czuła tyle adrenaliny i nie bawiła się tak świetnie.
- Tylko fajnie? - Calum uniósł brwi.
- Byłoby fajniej gdybym wygrała - Ava uśmiechnęła się wystawiając mu język.
- Nie oszukujmy się, nie miałaś szans - Calum sprzedał jej kuksańca w bok i zaśmiał się głośno.
- Prawda jest taka że dałam ci wygrać! - powiedziała oskarżycielskim tonem, ale z wielkim uśmiechem na buzi.
- Wmawiaj sobie! - chłopak wcisnął przycisk znajdujący się na drzwiach kolejki, urządzenie zatrzymało się w momencie, gdy znajdowali się w najwyższym punkcie koła.
Przed nimi rozpościerał się obraz Sydney, nieco inny niż z dachu World Tower. Koło młyńskie było zdecydowanie niższe, ale widok był równie niesamowity. Dachy jednakowych domów zlewały się w całość, a równoległe oświetlone ulice wydzielały miedzy nimi granice. Dopiero gdzieś na horyzoncie błyszczał w blasku księżyca most Harobur.
- Jacy są Twoi przyjaciele? - zapytała Ava przerywając panującą przez chwilę cisze.
- Mamy jeszcze trzynaście dni, na pewno Ci o nich opowiem.
~♡~
Dobranoc ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top